Do: jacek-sychar
Dobrze jest.
Kiedy zacytowałeś żołnierskie porzekadło w kontekście niespełnionej miłości, automatycznie odebrałem to jako szacunek dla podjętego trudu w rozumieniu : ćwiczenie czyni mistrza.
Nie godząc się z takim założeniem - dałem temu wyraz.
Minęliśmy się - ale na chwilę. Jest dobrze.
Dalej piszesz, że jeżeli już do tego dojdzie /zakochania/ należy z tym walczyć.
Zgoda.
,,Należy z tym walczyć,, - zagadnienie na marginesie - poza tematem.
Jest powiedzenie: Jeśli z czymś walczysz, to się z tym wiążesz.
Sam do końca tego nie pojmuję, ale cosik w tym musi być...
A tutaj użyłeś niezłego kalibru.
I znowu posłużę się przykładem. Już za półtorej miesiąca odbędzie się kolejna edycja Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Idzie się co najmniej 40 km, nocą, często przez las. Z ostatniego roku zacytuję Ci fragment ulotki:
To niemożliwe - powiedział rozsądek
To ryzykowne - powiedziało doświadczenie
To bezsensowne - powiedziała duma
Mimo wszystko spróbuj - powiedziało serce.
Chwała tym co pójdą, i tym co dojdą.
Generalna zasad działanie takich marszów jest taka, że organizm poddany w krótkim czasie rygorowi wzmożonego wysiłku/niewygód często doprowadzony jest nad granicę co najmniej strefy komfortu, co umożliwia wyjście na czas jakiś z utartych schematów myślowych, inne - zapomniane już może - spojrzenie na bliźniego, tudzież odnalezienie odpowiedzi/tropów na istotne kwestie z życiem związane.
Pięknie.
A dalej jest już tylko lepiej:
Tobie rozsądek mówi, że zakochać się bez odejścia jest niemożliwe.
Tobie doświadczenie mówi, że zakochać czy zauroczyć się w innej osobie jest ryzykowne.
Tobie duma mówi, że zakochać się i nie odejść jest bezsensowne.
A co mówi Ci serce? Nie każe kochać dalej naszego małżonka?
Spójrz na to z tej perspektywy.
No to patrzę sobie i cóż widzę:
Mój rozsądek mówi mi, że zakochanie się z odejściem jest możliwe u jednej na 10 par.
Moje doświadczenie mówi mi, że zauroczenie i zakochanie się było ryzykowne w relacji z najbliższą nawet mi osobą - moją żoną, a co tym bardziej z inną kobietą. (Gdzie Rzym, gdzie Krym?)
Moja duma , według Ciebie, mówi mi, że zakochać się i nie odejść jest bezsensowne.
Sedno odda anegdotka:
Dziewczyna z chłopakiem idąc ulicą przechodzą obok pizzerii.
Unoszące się zapachy potraw, będące obietnicą boskiej agapy podniebienia, uderzają bezpardonowo w najczulszy natenczas zmysł przechodzącej parki - powonienie.
Chłopak zatrzymuje się.
Bierze dziewczynę za ręce.
Patrzy w jej cudowne oczy i pyta:
- Widzę, że miałabyś wielka ochotę.
Dziewczyna ożywia się, na jej licach występuje leciuteńki rumieniec, oczy sypią skrami:
- Tak - szepce lekko ochrypłym głosem i nie odrywając wzroku pyta:
- A ty ?
- Ja również! - odpowiada chłopak.
- W takim razie - stwierdza rezolutnie - Przejdźmy się jeszcze raz.
Oddalamy perspektywę spojrzenia.
MOŻNA się doszukiwać/doszukać sensu we wszystkim.
Pytanie - po co robić to w obszarach, gdzie z założenia, ryzyko otrzymania odłamkami po eksplozji wynosi 90%.
...A jeżeli kogoś już takie nieszczęście dopadło - trudno - niech się dzieje wola nieba.
Pozdrawiam