W którą stronę?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: W którą stronę?

Post autor: krople rosy »

Niezapominajko choć obrazy z przeszłości Twojego męża są ciągle żywe w Twojej głowie to pomyśl sobie, że to przeszłość i nie ma jej co na siłę wskrzeszać. Po co?
Mój mąż mnie jeszcze fizycznie nie zdradził ale jeśli notorycznie co jakiś czas funduje sobie porno przyjemność to ja nie mam możliwości odciąć się od przeszłości o dostaję obłędu gdy leżę w łóżku ze świadomością co robi. W głowie widzę te wszystkie kobiety i to w jaki sposób działają na mojego męża. I ,,czuję'' jego przyjemność, błogość , relaks.
Powiesz może , że to tylko fikcja, nie ma on styczności z realną kobietą obok ale dla mnie tak to właśnie wygląda. Tyle, że kilka nocy i dni z rzędu. I nawet gdy do mnie wraca i jest jak to napisała renta11 miesiąc miodowy to ja się od tych obrazów odciąć nie mogę.
Czasem sobie myslę, ze wolałabym by mnie zdradził i wrócił bez oglądania się do tyłu niż żeby permanentnie podsycał swoją pożądliwość .
Odbieram to jak pastwienie się nade mną nawet jeśli nie taki zamiar mu przyświeca.
Nie możemy ruszyć do przodu bez odcięcia korzenia zła. Oboje.
Ty też siekierą woli utnij to co Cię jeszcze łączy z przeszłością męża. Nie pytaj i nie drąż tematu by przeszłość nie odżyła. Bo możesz w Nim obudzić pewne wspomnienia i nie daj Boże pragnienia.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: GosiaH »

Niezapominajko, ja też nie mogłam się wyzbyć takich wyobrażeń "co on z nią robił i dlaczego mu było lepiej niż ze mną" (mimo że przecież to do mnie wrócił ją zostawiają! Emocje!).
Ja wręcz nachalnie prosiłam Pana Jezusa by to ode mnie zabrał jednocześnie ofiarując Mu te moje cierpienia w intencji nawrócenia męża.
Trochę to trwało, nie powiem, ale któregoś dnia "jak ręką odjął". I nie wraca!

Niezapominajka, a ty tak szczerze wybaczyłaś mężowi tę zdradę?
Ale tak przed samą sobą się przyznaj.
A sobie wybaczyłaś ten kryzys, w którym byliście?
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: bosa »

jacek-sychar pisze: 07 lut 2018, 8:04
a można też to odczytać w ten sposób ? - "zakochałam się "..-

To niemożliwe - powiedział rozsądek
To ryzykowne - powiedziało doświadczenie
To bezsensowne - powiedziała duma
Mimo wszystko spróbuj - powiedziało serce.

?
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: bosa »

A to ,czy się pamięta różne rzeczy,to też kwestia temperamentu, było o tym na rekolekcjach z ks.Polokiem. Jeżeli mam określony typ temperamentu to pamiętam wszystko , i niestety jest to przekleństwo ,tak myślę. Ja sama nie wiem czy byłabym w stanie zapomnieć, i nie myśleć o tym wszystkim, i skazywać się na cierpienie, kiedy to wszystko będzie wracać..
Nie wiem ,może to kwestia decyzji - koniec, odcinam przeszłość i od dzisiaj żyję teraźniejszością -
ale czy to podziała ,nie wiem.
A co do adoratora, może on też po coś jest dany, może pomoże coś zrozumieć, przepracować.
W numerze 18 pisma "Zbliżenia" jest artykuł "Medytacja Jana Pawła II na temat 'bezinteresownego daru' . Nie wiem ,może każdy inaczej to interpretuje, ja to zrozumiałam w ten sposób.
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Gosia H staram się wybaczyć obie rzeczy ale jeszcze się nie udało, myślę, że jestem na dobrej drodze.

Bosa ja jestem z tych co dość szybko zapominaja. Więc mam nadzieję, że dam radę. Może będzie ciężko na początku a z czasem coraz lepiej? Ja jestem raptus, nawet jak już kogoś siekam mieczem to juz w tym momencie go sklejam bo mi żal.
Najważniejsze, od tego wszystkiego co się stało, od oszustwa, tej kobiety, jest dla mnie jego decyzja i gotowość budowania i powrotu. To przeważyło sprawę, bez tego nic by dalej się niewydarzalo. I nie działo w tej chwili. Staram się tak podchodzić właśnie jak mówicie, żeby bardziej patrzeć w przyszłość niż w tył.
Co do adoratora zgadzam się Bosa, po coś ktoś go postawił na mojej drodze, pewnie żeby mi było lżej to znieść i żebym bardziej zrozumiała mojego męża sprzed zdrady, ten stan, którego ja też dawno nie czułam. Mile to, owszem, dla kobiet to ważne adoracja, uwaga itp. tylko macie rację trzeba się pilnować.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Jest mi ciężko, przyznaję, mam chorobę wysokościowa od tego przebywania w strefie śmierci starając się zrozumieć to wszystko, przyznaję. Staram się żyć tu i teraz, ale obrazy z przeszłości wracają, moich win i męża. Najgorzej to z tym sexem który mieli i więzią emocjonalna, która ich łączyła. Z tym mi najciężej.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pantop »

Do: Niezapominajka
Niezapominajka pisze:Najgorzej to z tym sexem który mieli i więzią emocjonalna, która ich łączyła. Z tym mi najciężej.
A wiesz dlaczego?
Bo masz dobre serce.
Bo nie chcesz kaleczyć i sama być kaleczona.
Bo ufasz i przebaczasz.
Bo kochasz.

Ad adoratora
Zrobisz jak zechcesz - w dłuższej perspektywie zdrada murowana - niestety.
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Mirakulum »

Pantop pisze: 16 lut 2018, 23:54 Do: Niezapominajka
Niezapominajka pisze:Najgorzej to z tym sexem który mieli i więzią emocjonalna, która ich łączyła. Z tym mi najciężej.
A wiesz dlaczego?
Bo masz dobre serce.
Bo nie chcesz kaleczyć i sama być kaleczona.
Bo ufasz i przebaczasz.
Bo kochasz.

Ad adoratora
Zrobisz jak zechcesz - w dłuższej perspektywie zdrada murowana - niestety.
a kto powiedział, że zdrada murowana ?
Niezapominajka
zapytaj Boga co z tym tematem
Ja gdy byłam w takim położeniu jak Ty
najpierw dostałam słowa
po co ci to teraz roztrząsać?

pomogła mi w tym modlitwa o "Pogodę Ducha"
Po prostu, dzięki niej nauczyłam się wywalać z głowy i serca rzeczy, myśli i "roztrząsania"
na które nie mam wpływu

kwestia treningu
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Mirakulum adoratora dostałam dzień wcześniej jak się dowiedziałam całej prawdy. Znamienne dla mnie. Bóg wie jaka jestem, myślę że to było potrzebne dla lepszego samopoczucia, Bóg tak zadziałał i nie oszalałam. Zrozumiałam też wiele, m.in. jak to jest, choćby w malutkim procencie.
Pantop zdrady nie będzie, wiem co ważne, i wiem co czuje do męża. Po prostu mi ciężko.
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Mirakulum »

Rozumiem , że Ci ciężko
ważne mieć grupę wsparcia,
moją są dziewczyny z Sycharu
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: W którą stronę?

Post autor: Pantop »

Do: Niezapominajka
Pantop zdrady nie będzie, wiem co ważne, i wiem co czuje do męża. Po prostu mi ciężko.
Właśnie o tym pisałem.
Osoba o czułym sercu płaci większość rachunku.

Czasami brakuje mi twardości serca co do pewnych sytuacji.


Zrozumiałam też wiele, m.in. jak to jest, choćby w malutkim procencie.
Ta wiedza - na wagę platyny!
W małej ilości lekarstwo.
W dużej??
,,Przed użyciem prosimy skonsultować się z grupą wsparcia lub osobą duchowną, gdyż każde spotkanie niewłaściwie przeżywane może być przyczyną wielu nieciekawych stanów lub zdrady,, :D
Chciałbym aby było to TYLKO śmieszne - niestety - nie jest.
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: bosa »

.."Osoba o czułym sercu płaci większość rachunku...
za ten bonusowy krzyż...
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
margaritum
Posty: 66
Rejestracja: 03 lut 2017, 10:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: margaritum »

Niezapominajko, mój mąż żył podwójnie około 5-6 lat. I też sam mi o tym powiedział.
Przez tyle czasu powstała między nimi silna więź, zażyłość. Sama nie wiem, czy bardziej boli to, że tą tylko naszą intymność (byliśmy dla siebie pierwsi) oddał obcej, czy właśnie ta ich więź psychiczna.
Kowalska w moich oczach nie jest złym człowiekiem, poszła złą drogą, popełniła błąd. Też dlatego, że została mocno oszukana. Ale nawróciła się, stara się naprawić krzywdy. Wydaje mi się, że inaczej jest, jak sytuacja jest jednoznaczna, jakoś tak może "łatwiej nienawidzić" tą, która ukradła mojego męża, kiedy wierzymy, że to ta zła. Ja mam ambiwalentne odczucia. Nie co do samej zdrady, tylko osoby.

No ale i tak ważniejsze jest to, co on zrobił. To on przecież mi przysięgał... a opuścił mnie.

Dzisiaj już dwa lata po tym wyznaniu. Dwa lata zmian, walki, akceptowania tego, czego nie mogę zmienić, orki we własnych dysfunkcjach...
Trudne, bolesne niewyobrażalnie... Myśl, że podeptał moje serce, stracił nadzieję i wiarę w nas, podeptał to, co było dla mnie najważniejsze, naszą rodzinę... Bez Boga nie miałoby żadnej szansy powodzenia. Te najcięższe chwile, kiedy chciałam wziąć wet za wet, wywrzeszczeć cały swój, "jakże usprawiedliwiony" ból w twarz, zranić go do żywego. A potem Bóg mi pokazywał, że to się już stało. Że mój mąż jest już zraniony, bardzo głęboko. I przeze mnie i przez to, co uczynił... I Słowo, "Nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście Bożej"... - Dobrze, nie oddam razów, ale co w takim razie Panie z moim bólem, jak go unieść?
Po kolejnej kłótni ulga w słowach modlitwy "Moje cierpienie, które przychodzi ze strony męża, ofiaruję Ci Boże jako mój krzyż za jego uświęcenie. Zły duchu, dręcząc mnie przez mojego męża, mocą mojej ofiary, tracisz wpływ na jego duszę"... Kiedy pojawia się mur gniewu nie do przebicia, nie możemy do siebie dotrzeć, to drugie nie słyszy, wtedy, żeby nie dopuścić do siebie rozpaczy, złych myśli i słów, powtarzałam" Jezu, oddaję Ci tę bitwę". Albo "Zdrowaś Mario..." w kółko powtarzane... Bardzo pomaga mi błogosławienie męża, zwłaszcza, kiedy czuję się przez niego zraniona kiedyś lub teraz. Błogosławieństwo długą modlitwą, która mówi o przebaczeniu, o tym, że ponownie otwieram serce przed tym jednym mężczyzną, że jest moim mężem przed Panem...

Naprawiamy. Coraz mniej jest pretensji, a coraz więcej ciepłego zrozumienia. Dzieją się małe, coraz częstsze cuda... Coraz częściej słyszę od mojego męża, że mi dziękuje, że czuje się w małżeństwie coraz lepiej, że cieszy się na powroty wieczorami do domu. Że nie byłoby to możliwe, gdyby nie moja ciężka praca nad sobą, nad zmianą tego, co go bolało i cierpliwość w czekaniu, aż on pozmienia w sobie to, co tak boli mnie...
Jestem w bardzo dobrej sytuacji, bo mój mąż bardzo zwrócił się do Boga i mimo że dużo w nim było złych przekonań, to kiedy poprosił o pomoc, Bóg powoli, spokojnie zmienia jego serce. Warunek jest jeden, ja nie mogę wysuwać żądań, szarpać nim, by było, jak chcę, potrzebuję i to teraz, natychmiast. Kiedy szarpię, mąż skupia się na walce ze mną, na pokazaniu mi, że on nic nie musi, a jedynie może. Jeśli zechce. Kiedy więcej milczę, oddaję moje sprawy Bogu w modlitwie skargi, a męża po prostu kocham, powstaje cicha przestrzeń.... i tak właśnie Bóg mówi do mojego męża... To zdaje się w WarRoom było takie zdanie "Czasem zrób unik, żeby to Bóg przywalił" i "Odpuść i daj Mu robić swoje", "Żeby zwyciężyć w tej walce, najpierw musisz się poddać"....

Niedługo zaczynamy terapię małżeńską z głęboko wierzącym psychologiem, któremu nie jest obce pojęcie duchowej walki. I mąż wspaniałe mnie zaskoczył, bo długo mówił, że taka opcja go nie interesuje, a kiedy zaczęłam chodzić sama do psychologa, okazało się, że do tego dojrzał. Tego właśnie psychologa czuję, że dostałam ewidentnie w prezencie od Pana Boga, bo zostałam zapisana na listę oczekujących tzw. "przypadkiem", kiedy chciałam pomóc komuś innemu. A potem czekałam ponad pół roku. Miejsce zwolniło się dokładnie w momencie, kiedy skończyło mi się 12kroków, kiedy poczułam wreszcie w środku w sobie, co to znaczy kochać siebie. Kiedy poczułam, że jestem gotowa, by zmierzyć się ze swoimi największymi traumami, przed którymi uciekałam już od lat...
Może Niezapominajko coś z mojej drogi przyniesie Ci pocieszenie, wskazówkę, nadzieję... Piszę po przeczytaniu całego Twojego wątku. Przytulam Cię w Twoim bólu.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Camilaa »

margaritum pisze: 17 lut 2018, 16:19 Niezapominajko, mój mąż żył podwójnie około 5-6 lat. I też sam mi o tym powiedział.
Przez tyle czasu powstała między nimi silna więź, zażyłośc.
Margaritum
A co zadecydowalo ze postanowil wrócił? Mieszakaliscie caly czas razem?
margaritum
Posty: 66
Rejestracja: 03 lut 2017, 10:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: margaritum »

Tak, cały czas mieszkaliśmy razem. Okropnie się kłóciliśmy, a mnie nawet przez myśl nie przeszło, że jest jakaś kobieta. On traktował tamtą relację, jak odskocznię od problemów w rodzinie, w ogóle w życiu, jakoś tak jakby przechodził przez śluzę między jednym życiem a drugim. Ja nie wiedziałam o jej istnieniu, ona nie wiedziała, że mieszkamy, żyjemy razem. Nie opowiadał jej, że ma złą żonę, po prostu w ogóle o mnie nie mówił. Kłamał po obu stronach :(.

Szczerze mówiąc nie wiem do końca, co zdecydowało o tym, że mi powiedział. Tak do końca. Chyba mimo wszystko sumienie nie dawało mu spokoju, bo miał bardzo dużo objawów somatycznych jakiejś takiej niezgody z samym sobą. Nawalało mu serce, miał bóle w nogach takie, że nie spał... widać było po nim, że kompletnie sobie z czymś nie radzi. Ja szukałam przyczyny, że może depresja. Poza tym wtedy dopiero co zmarła jego matka chora na raka więc i tu szukałam przyczyny, że ma dość. Może to też miało związek, miałam wrażenie, że czekał na jej śmierć (walczyła kilka lat, ale było widać, że już jest końcówka), żeby powiedzieć. Jakby nie miał siły nieść jednocześnie jej choroby, tego, co było w związku z tym w rodzinie i jeszcze tutaj dodatkowo dodać nam bólu.

Oboje odeszliśmy od Boga wiele lat wcześniej, a ja mam przyjaciółkę, która przez prawie 10lat bardzo gorliwie się modliła o moje nawrócenie. Kiedy próbowała jakkolwiek ze mną rozmawiać, ja ucinałam temat Boga, nie chciałam o Nim słyszeć.

Wszystko było jakoś ze sobą mocno powiązane. Przyjaciółka skończyła za mnie Nowennę Pompejańską dwa lata wcześniej - o moje nawrócenie. Potem mąż mi powiedział. Po tym jak mi powiedział, nawróciłam się i Bóg mi pomógł ułożyć sobie w głowie różne sprawy (wracałam z religii wschodnich). Bardzo dużo się modliłam za męża i kowalską. Po paru miesiącach mąż wrócił do Boga. Nie modliłam się, żeby do mnie wrócił, tylko o odkupienie.

Mąż mi powiedział, ale wtedy, kiedy powiedział, to jeszcze nie był powrót. To była tylko informacja i że cierpi, że nie wie, jak to rozwiązać. Nawet nie bardzo poczuwał się do winy, tylko mówił, że chciałby kochać obydwie kobiety. Zaczął też mówić o tym, jak bardzo nieszczęśliwy jest w małżeństwie, co go boli. Dopiero z czasem i oddawaniem się Bogu po obu stronach nasze serca zaczęły się zmieniać. Ja zaczęłam dostrzegać, jak bardzo roszczeniową miałam postawę wobec niego. Zaczęłam dopiero Słyszeć, że on też czegoś potrzebuje. On zaczął nazywać, czym jest miłość, a czym nie jest.

Ta droga trwa, jeszcze nie mogą zmienić statusu na "szczęśliwą żonę", dużo między nami jest spraw, kowalska była jedynie objawem/skutkiem zaniedbań w naszej relacji.
ODPOWIEDZ