Jak ratować..

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Niezapominajko ;) i w zwajemnością :)
tak - Jacek jest tutaj jak ojciec, płakałam Mu w rękach w najgorszych swoich chwilach :?
Niezapominajka pisze: 31 maja 2017, 14:27 Tu od razu znalazłam mądre rady, dobre słowo i zrozumienie a nie jak nieraz slyszałam - ale z Ciebie frajer, naiwna, weż go zostaw, wykop z domu i pozegnaj. Tu pojęłam moc modlitwy, jak wspaniale działa na nas samych, jaki daje spokój.
dla mnie chyba najcenniejsze było zrozumienie mocy sakramentu małżeństwa - nie rozumiałam tego wcześniej, a z tego czerpałam i wciąż czerpię chyba najwięcej siły na to, żeby nie tracić nadziei
Niezapominajka pisze: 31 maja 2017, 14:27 A cos Wam powiem śmiesznego, ja z początku nie wiedziałam czym jest Sychar jako wspólnota. Cos tam slyszałam, ale myślałam, ze to wspólnota rozwodników, którzy sa w drugich związkach i chcieliby przyjmować Eucharystię a nie mogą. I weszłam tu na forum, zeby zobaczyć, czy rzeczywiście te drugie już związki są szczęśliwsze, mądrzejsze, lepsze. No i się zdziwiłam :D Az za głowę się złapałam ;)
ja w ogóle nie słyszałam o Sycharze..
na forum trafiłam szukając jakichś informacji, rad nie wiem... o zdradzie, porzuceniu.. żałobie po małżenstwie..
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

Niezapominajka pisze: 31 maja 2017, 14:27 a Jacek to jest już taki Ojciec Sycharków
:shock: :o :shock:
Wydawało mi się, że mam troje dzieci, ale widzę, że problem jest większy. :?
Jeżeli jesteście tacy, jak moje własne, to chyba mam przerąbane. :roll:
inga pisze: 31 maja 2017, 17:18 Jacek jest tutaj jak ojciec, płakałam Mu w rękach w najgorszych swoich chwilach
Inga
Ale tak właściwie, to co miałaś na myśli? :shock:
Rozumiem, że masz na myśli płacz emocjonalny na odległość. ;)
Tak na wszelki wypadek (swój i Twój), bałbym się tak dawać Ci się wypłakiwać. ;)

A tak przy okazji.
Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, jakie od Was otrzymałem.
Myślałem, że więcej dzisiaj na forum posiedzę, ale chyba muszę trochę odsapnąć.
Jak dojdę do siebie, to popracuję nad swoich licznikiem postów. :lol:
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Jacku oczywiście miało być w rękaw ;)

.. a tak z niusów.. Pożyczyłam mężowi o. Pelanowskiego
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

inga pisze: 05 cze 2017, 17:36 Jacku oczywiście miało być w rękaw
To już chyba rozumiem, czemu mam ostatnio jakieś problemy z klawiaturą. :x
Za dużo wilgoci, która ścieka z moich rękawów. :lol:
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Zbieram się od jakiegoś czasu, żeby podsumować ostatnie wydarzenia u mnie..
Myślę, że może być to kiedyś pomocne dla kogoś...

Przede wszystkim, stał się cud.. ja na prawdę tak to pojmuję.. Mój mąż jakby ozdrowiał.. Zachowuje się bardzo ok.. wiem, że mu pomogłam przełamać wstyd, było mu bardzo ciężko.. W ostatnią sobotę przyjechał do mnie - nie umawialiśmy się, napisał że jedzie do mnie (że będzie za 2,5h).. byłam oczywiście zaskoczona, szczęśliwa i zatroskana o wszystko..
Chciał żebyśmy odwiedzili naszych (w kryzysie bardziej moich, ale nadal wspierają nas oboje... ) przyjaciół, którym urodziło się dziecko..
Na to nie byłam gotowa, ale odpisałam, żeby przyjechał, że porozmawiamy.. czułam w nim wielki entuzjazm, radość (?) pisał, że miło spędził że mną ostatnio czas (moja przeprowadzka).
Zaniepokoiło mnie jednak trochę jego zachowanie.. i powiedziałam mu jak już przyjechał - że nie podoba mi się/martwi mnie.. że on znów (w sensie że jak w przyp. romansu) działa w emocjach.. a nie jest to działanie hmm rozumem (?)
On powiedział, że zdaje sobie sprawę, że nie jest to normalne, ale wie, że zmarnował mi rok czasu i.. sobie i że nie chce tracić go więcej.
Rozmawialiśmy. Otworzył się.
Później wypiliśmy kawę, porozmawialiśmy o tzw. "pierdołach". Było na prawdę OK.
Miałam dobry nastrój.
W przyszły weekend to ja będę bliżej "jego miasta", powiedział że chciałby się ze mną spotkać.
Zgodziłam się

Wczoraj go trochę zaatakowałam sms.. w kwestii hmm portali społecznościowych, jego życia TAM. Później rozmowa też dość ciężka..
Z jednej strony nie powinniśmy się z niczym spieszyć, z drugiej mam obawy, że pozostawanie nadal na odległość jest nierozsądne.
Tylko, że ze względu na specyfikę jego pracy to mi byłoby łatwiej się przeprowadzić.. ale ja to proponowałam ponad pół roku temu.. ale wtedy on nie chciał (z wiadomych powodów..)
Powiedziałam mu że jak o niego walczylam to byłam gotowa zrobić wszystko, ale teraz - w najtrudniejszym momencie mojego życia, praca, która mam obecnie i moi przełożeni (wykazali się b. dużym zrozumieniem i wsparciem) dała/daje mi poczucie jedynej stabilizacji (oczywiście chodzi o kwestie "ludzkie").
Powiedział, że on tego ode mnie nie oczekuje, że ja rzucę moją pracę tutaj...

i co Wy na to... czuję się trochę "frajersko".. naiwnie...
...a może nie powinnam na tzw. "dzień dzisiejszy" się tym martwić.. tylko zająć właśnie procesem przebaczania (właściwie mam czasem wrażenie, że mu przebaczyłam już dawno.. ) i budowania naszych relacji na nowo..
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

Inga
To co napisałaś potwierdza moim zdaniem tezę, że mężczyźni są zafiksowani funkcjonalnie.
Dlaczego? Bo w innych warunkach nagle zaczął myśleć racjonalnie.
Nie ma już emocji i zakochania, tylko zaczęła się normalna rozmowa.
A może się mylę? ;)
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

hmm myślę że masz rację Jacku...
i chyba podobnie wygląda kwestia tej zmiany pracy.. ja to tak po babsku chciałam załatwić..
żeby on teraz dla mnie w przypływie "wielkiej miłości"... :?
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: zenia1780 »

inga pisze: 06 cze 2017, 15:42 i chyba podobnie wygląda kwestia tej zmiany pracy.. ja to tak po babsku chciałam załatwić..
żeby on teraz dla mnie w przypływie "wielkiej miłości"...
A zapytałaś Tatusia jak one tę (i nie tylko tę ) kwestię widzi i co według Niego w tej obecnej sytuacji zrobić powinnaś, czy zabierasz się za to sama?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

zenia1780 pisze: 06 cze 2017, 16:14 A zapytałaś Tatusia jak one tę (i nie tylko tę ) kwestię widzi i co według Niego w tej obecnej sytuacji zrobić powinnaś, czy zabierasz się za to sama?
Wiadomo, że chodzi o tego Tatusia, który cały czas patrzy na nas z góry. :P
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Hahaha :) mam takie 'doły' ludzkie od wczoraj a Wy mi tak humor poprawiacie :) teraz poczułam się jakby mówili do mnie rodzice ;) (wybaczcie mi mam braki na tym tle.. :roll: )

Oczywiście że chciałam po swojemu..
Muszę wrócić na dobre tory.. To co udało mi się ze sobą zdziałać przyniosło efekty... a teraz przez te moje zniecierpliwienie i rozemocjonowanie tracę to, co z takim trudem wypracowałam.

Po 1. Jezu Ty się tym zajmij..
Po 2. Kontrola i praca nad emocjami..
Po 3. Życie tu i teraz..
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

.. i równie ważne (myślę) do tego, co wyżej napisałam:

POKORA :?

dzięki Zeniu!
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Niezapominajka »

jacek-sychar pisze: 05 cze 2017, 17:20
Niezapominajka pisze: 31 maja 2017, 14:27 a Jacek to jest już taki Ojciec Sycharków
:shock: :o :shock:
Wydawało mi się, że mam troje dzieci, ale widzę, że problem jest większy. :?
Jeżeli jesteście tacy, jak moje własne, to chyba mam przerąbane. :roll:
Jesteśmy 100 razy gorsi :lol: :mrgreen:
zenia1780 pisze: 06 cze 2017, 16:14 A zapytałaś Tatusia jak one tę (i nie tylko tę ) kwestię widzi i co według Niego w tej obecnej sytuacji zrobić powinnaś, czy zabierasz się za to sama?
haha, wiecie, że ja pomyślałam o Jacku :mrgreen:

Inga - ja już Cię całowałam na dobre wieści w mojej zagrodzie. Duuuzo, duuużo modlitwy jak pisze Zenia, to mega wazne, chyba najwazniejsze. Ja np już wiele razy leciałam załatwiac po swojemu, no rece pod tyłek musiałam sobie wsadzac, buzie na klodke, zajmować myśli, trwać w modlitwie choćby zasmarkaną i zdrewniałymi ustami, klęczeć w kościele pod figurą Jezusa (wiecie, że pierwszy raz jak pod nią stanęlam, jest rozmiarów 1:1 Jezus wiszący na krzyżu, bardzo sugestywna, to było jeszcze zimą, to uciekłam :shock: dla mnie to znamienne w jakim stanie byłam, jak bardzo byłam oddalona i jakie miałam wyobrażenie o Bogu, po prostu rozpłakałam się i zwiałam), w każdym razie dostałam message wyrażny od Ojca, żeby wstrzymać się z japą na kilka miesięcy. Pytam ciągle i ciągle się w tym utwierdzam. Ze jeszcze nie jest czas, że prawda zostanie objawiona, a przede wszystkim, że to ja nie jestem gotowa. Jestem daleko w polu. Oj, daleko.
Inga - buziak, i pisz. Jestem z Tobą. Ja nie wchodze codziennie, po pracy pędem do domu, 3 dzieci, ogar, pranie, lekcje, obiad na następny dzien, wariatkowo, ale raz na kilka dni jestem, choć nie pisze. I nie znikaj - nawet jak już będzie u Ciebie dobrze - zabraniam :mrgreen:
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: zenia1780 »

[/quote]
Niezapominajka pisze: 06 cze 2017, 19:47
zenia1780 pisze: 06 cze 2017, 16:14
inga pisze: 06 cze 2017, 15:42 i chyba podobnie wygląda kwestia tej zmiany pracy.. ja to tak po babsku chciałam załatwić..
żeby on teraz dla mnie w przypływie "wielkiej miłości"...
A zapytałaś Tatusia jak one tę (i nie tylko tę ) kwestię widzi i co według Niego w tej obecnej sytuacji zrobić powinnaś, czy zabierasz się za to sama?
haha, wiecie, że ja pomyślałam o Jacku
Obrazek

No to już rozumiem dopowiedzenie Jacka;
jacek-sychar pisze: 06 cze 2017, 16:26
zenia1780 pisze: 06 cze 2017, 16:14 A zapytałaś Tatusia jak one tę (i nie tylko tę ) kwestię widzi i co według Niego w tej obecnej sytuacji zrobić powinnaś, czy zabierasz się za to sama?
Wiadomo, że chodzi o tego Tatusia, który cały czas patrzy na nas z góry.
Obrazek
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Niezapominajka pisze: 06 cze 2017, 19:47
...w każdym razie dostałam message wyrażny od Ojca, żeby wstrzymać się z japą na kilka miesięcy.
:D no mi to pomaga, bo w końcu mowa jest srebrem a milczenie...
ja też dostałam taką mesydż... w Wielkim Tygodniu.. jak o. Sztustaka słuchałam i polecał czytać każdego dnia Wielkiego Tygodnia Mękę Pańską.. różnych Ewangelistów... i że tam każdy znajdzie coś dla siebie..
i ja znalazłam.. milczącego Jezusa..

Niezapominajka pisze: 06 cze 2017, 19:47 Pytam ciągle i ciągle się w tym utwierdzam. Ze jeszcze nie jest czas, że prawda zostanie objawiona, a przede wszystkim, że to ja nie jestem gotowa. Jestem daleko w polu. Oj, daleko.
oj też tak miałam.. ja w Wielkanoc gdzieś poczułam, że to JUŻ się stało.. że mój mąż wróci i jednocześnie taki ogromny strach... że ja nie jestem gotowa.. potem znów zniecierpliwienie i znów wracała świadomość, że nie jestem gotowa.. a teraz przyszło to na co czekałam, jest na wyciągnięcie ręki.. a ja po swojemu zaczynam działać.. i lamentuję, że nie wiem jak.. że nie dam może rady.. a przecież o to prosiłam.. i obiecałam Jezusowi.. kiedyś w modlitwie, że nie zniszczę tego co mi da.. swoim cierpieniem, z którym nie będę potrafiła sobie poradzić.. :?
Niezapominajka pisze: 06 cze 2017, 19:47 Inga - buziak, i pisz. Jestem z Tobą. Ja nie wchodze codziennie, po pracy pędem do domu, 3 dzieci, ogar, pranie, lekcje, obiad na następny dzien, wariatkowo, ale raz na kilka dni jestem, choć nie pisze. I nie znikaj - nawet jak już będzie u Ciebie dobrze - zabraniam :mrgreen:
ja też jestem z Tobą i myślę o Tobie :) i nie zamierzam się stąd ruszać
esperanza
Posty: 31
Rejestracja: 22 lut 2017, 21:45
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: esperanza »

Ingo jak miło jest czytać o poprawie Twojej sytuacji. To daje dużo nadziei dla nas nadal czekających. Pisz ciągle, nie odchodź (dołączam się do prośby innych :) ). Wyobrażam sobie, że teraz gdy na horyzoncie pojawiła się realna perspektywa uratowania małżeństwa chciałoby się już teraz natychmiast. Dlatego trzymam kciuki za Twoją cierpliwość. I znowu potwierdza się to co doświadczeni Sycharowicze tu piszą, m.in. Katarzyna74 ze starego forum:
Tam, gdzie nastąpiło pełne zawierzenie Bogu, gdzie jest cierpliwość, pogoda ducha, która każe akceptować wolę Boga w całości, gdzie jest pokora w dostrzeganiu własnych ułomności, gdzie jest praca nad swoimi słabymi punktami, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, a potem małżonek - stają się cuda.
PS. Jacku nie czerwienisz się ostatnio czytając to forum? ;)
ODPOWIEDZ