Jak ratować..

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

inga pisze: 26 cze 2017, 20:18 potwierdzam, że jak wychodzą ze mnie emocje - i UWAGA - to nie muszą być emocje w postaci płaczu, krzyku, podniesionego głosu... wystarczy, że to słowa, których używam, rzeczy o których mówię ... są zbyt nacechowane emocjami i jeszcze powiedziane "na około"
Czasami Wasze słowa dziewczyny niosą tyle emocji, że my (faceci) nie nadążamy z rozumieniem tych słów.
Sam pamiętam jeden egzamin dyplomowy. Zdawała dziewczyna. Wyrzucała tyle słów i z taką prędkością, że czułem się jak żołnierz lądujący w Normandii, pod ogniem niemieckich ckm-ów. A to ja byłem egzaminatorem! :shock: Dopiero pod koniec egzaminu, gdy emocje trochę zmalały, zacząłem rozumieć, co dziewczyna mówiła. :lol:
inga pisze: 26 cze 2017, 20:18 i pojawia się w naszej komunikacji ERROR (przepraszam, za wtrącenie z j.ang. --> PL: błąd)
Nauczyliśmy się nowego słowa: ERROR (ang. błąd). :P
Ale to jest to, co ja tak często mówię. Czasami zalewacie nas emocjami. I nie musi to być płacz czy krzyk. Kobieta potrafi wyrażać emocje na niezliczalną dla mnie ilość sposobów. A mi się wtedy mój detektor resetuje (ang. kasuje, zeruje). A bez detektora (to jest już chyba słowo polskie?), jak odczytywać to, co druga osoba do mnie mówi? I dodatkowo reagować na to? :?
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

jacek-sychar pisze: 26 cze 2017, 20:50
Ale to jest to, co ja tak często mówię. Czasami zalewacie nas emocjami. I nie musi to być płacz czy krzyk. Kobieta potrafi wyrażać emocje na niezliczalną dla mnie ilość sposobów. A mi się wtedy mój detektor resetuje (ang. kasuje, zeruje). A bez detektora (to jest już chyba słowo polskie?), jak odczytywać to, co druga osoba do mnie mówi? I dodatkowo reagować na to? :?
wiem Jacku, że często o tym mówisz ;), dlatego zaczęło to do mnie docierać

co ja dzisiaj mężowi nagadałam... spokojnie i delikatnie w sensie bez złośliwości, bez złych intencji..
znów chciałam żeby mnie zrozumiał :lol:
tak namieszałam, że już widziałam w nim totalną niemoc, bezradność, frustrację i zagubienie
i na szczęście jak to zauważyłam, to podsumowałam swój emocjonalny wywód, że wcale mi nie chodziło o to, że nie jestem zadowolona z tego, co się dzisiaj wydarzyło (w skrócie: pojawiła się dzisiaj szansa, że zmieni się coś w naszym/jego życiu na czym mi bardzo zależało i jeszcze 3 tyg temu "marudziłam" że on tego nie może zmienić.. chociaż sprawa prawie nie zależna od niego..)
a on ewidentnie zgłupiał od tego mojego gadania... i powiedział, że kompletnie nie wie o co mi chodzi, że przecież mi na tym zależało

no ale jakoś coś tam wyjaśniliśmy sobie...
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

Ogólnie panowie potrzebują mniej emocji a więcej konkretów. :lol:
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak ratować..

Post autor: Pavel »

Bez Sycharu to by było ze mną, z moim małżeństwem pozamiatane...
U mnie tak samo

Wiedząc jak to u Ciebie działa, warto nauczyć się nad tymi wyciekami emocji panować.
Miałem dość podobnie, napiszę wiec jakie są moje sposoby.
Gdy czuję, że nagromadziły się we mnie negatywne emocje i chcę je wyrzucić na żonę, uruchamiam opcję "wata w usta". Jeśli za bardzo mnie "nosi", zabieram się za coś, ewentualnie wychodzę przewietrzyć i ochłodzić zwoje ;)
Trzeba w takich momentach za wszelką cenę się po prostu zamknąć, bo nie ma szans aby wyszło z tego coś konstruktywnego.
Mi również dość szybko wraca rozum i wtedy można przygotować się do ewentualnej rozmowy, jeśli "na chłodno" wciąż czuję taką potrzebę.
Staram się wtedy komunikować w sposób taki, aby nie ranić żony - mowić o swoich uczuciach.
Czytałaś "Porozumienie bez przemocy. O języku serca" Rosenberga?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Pavel pisze: 27 cze 2017, 10:17
Mi również dość szybko wraca rozum i wtedy można przygotować się do ewentualnej rozmowy, jeśli "na chłodno" wciąż czuję taką potrzebę.
Staram się wtedy komunikować w sposób taki, aby nie ranić żony - mowić o swoich uczuciach.
Czytałaś "Porozumienie bez przemocy. O języku serca" Rosenberga?

hmm mówić o swoich uczuciach... ja próbuję tak, ale i tak mam wrażenie, że to jest emocjonalną ulewą dla niego..
Pewnie dlatego, że poruszam przy tym temat kowalskiej..
Mój mąż chciałby, żeby temat kowalskiej raz na zawsze zamknąć. Możemy o tym rozmawiać ale tak, żeby ten temat zakończyć - tzn. on użył nawet stwierdzenia: "to rozgrzebmy to do samego końca".
Tylko, że ja nie chcę rozgrzebywać, ale są sytuacje kiedy ten temat sam się "przykleja" do wątku rozmowy.. ja staram się tego nie robić na zasadzie wypominania z agresją ale boli mnie to i pytam np. czy jakby z nią mu się ułożyło, to by został i pracował tam, gdzie teraz mieszka (gdzie w sumie nie chce.. ale nie chce/nie może też pracować w mieście w którym ja mieszkam.. wchodzi za to z grę inna miejscowość więc to i tak jakiś plus... ).

Wypomniałam mu, że powiedział mi jakieś 3 tygodnie temu, że mam od siebie zbyt dużo nie wymagać.. Że musimy dużo rozmawiać..
i że teraz czuję się oszukana, bo mam wrażenie, że im bardziej ja się otwieram tym on się zamyka/odcina.

Po kilku godzinach jak już emocje nasze opadły, powiedział że on nie potrafi ze mną rozmawiać bo się czuje atakowany i wtedy się odcina.
On chce rozmawiać o nas, o naszym związku ale "tamto" odciąć RAZ na ZAWSZE grubą kreską.
Ja wiem, że to ważne, żeby pójść dale ale nie potrafię na ten moment w 100% się od tego odciąć i tłumaczę mu, że nie chcę tego rozpamiętywać ale wracają różne wspomnienia, myśli i czasem udaje mi się je zdusić a czasem nie..
esperanza
Posty: 31
Rejestracja: 22 lut 2017, 21:45
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: esperanza »

inga pisze: 28 cze 2017, 14:33 Po kilku godzinach jak już emocje nasze opadły, powiedział że on nie potrafi ze mną rozmawiać bo się czuje atakowany i wtedy się odcina.
On chce rozmawiać o nas, o naszym związku ale "tamto" odciąć RAZ na ZAWSZE grubą kreską.
Jakie to wspaniałomyślne. On chce rozmawiać ale na swoich warunkach. Jak mu nie pasuje to się zamyka. Rozumiem, że Tobie kłębią się w głowie miliony pytań a on czuje dyskomfort i już rozmowy nie ma. I weź tu człowieku bądź cierpliwy. Dobrze, że w Sycharze są mężczyźni to nam pewne rzeczy z drugiej strony wyjaśniają. Bo tak to na prawdę byśmy zwariowały. Z boku wygląda to po prostu na to, że jest mu tak wstyd, że próbuje zapomnieć o tym co zrobił. A próbowałaś mu wspomnieć, że potrzebujesz właśnie pogadać o kowalskiej? Że aby zamknąć ten temat musisz właśnie go przegadać?
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

espreanzo on jest otwarty z jednej strony na taką rozmowę. Powiedział że odpowie mi na wszystkie moje pytania. Ale on myśli że jak już żyjemy trochę normalnie to tamto jest już zamknięte. A jeśli mamy tamto wałkować to 'przewałkujmy to' a dopiero potem weźmy się za odbudowe naszego małżeństwa. Dla niego to są dwa osobne tematy.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak ratować..

Post autor: Pavel »

Szczerze mówiąc opierając się na radach z książek i konferencji, Twój mąż ma Ingo rację.
Rozgrzebać temat kowalskiej jeden raz, a później nigdy do tego nie wracać. Gruba kreska.

Jednocześnie warto, by swoje pytania porządnie rozważyć pod kątem korzyści płynących z ich zadawania.
Bo jeśli mają na przykład tylko zaspokoić ciekawość, podnieść poczucie Twojej wartości, wtedy myślę, że samą siebie i nie tylko siebie będziesz krzywdzić.

Zdradzający/odchodzący zazwyczaj wracają/są skłonni wrócić, gdy w nowym związku ponoszą porażkę. Nieistotne na jakiej płaszczyźnie. Gdyby było dobrze, tak jak sobie na początku wyobrażali, pewnie nie byłoby powrotu.
Jeżeli motorem nie jest Bóg i nawrócenie (a to pewnie dość rzadki motor powrotu), to jest nim z dużym prawdopodobieństwem "miękkie lądowanie".
Wersja zdecydowanie bardziej bolesna dla naszego ego niż np. "zrozumiał/a, że to jednak mnie kocha", ale bardziej prawdopodobna.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

Ingo
Chyba różnice w rozumieniu "wałkowania" tematu kowalskiej wynikają z różnic między mężczyznami i kobietami.
Mężczyzna lubi przerobić sprawę i ja zamknąć.
A kobiety ... na swoich emocjach ... wałkują ...

A tak dla żartów posłuchajcie, jak czasami odbija się na nas, mężczyznach, wałkowanie
https://www.youtube.com/watch?v=DXtIzCrD7Co
twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak ratować..

Post autor: twardy »

jacek-sychar pisze: 28 cze 2017, 19:12 A tak dla żartów posłuchajcie, jak czasami odbija się na nas, mężczyznach, wałkowanie
https://www.youtube.com/watch?v=DXtIzCrD7Co
Pamiętam piosenkę z kolonii letnich :D
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13352
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Nirwanna »

twardy pisze: 28 cze 2017, 19:35
jacek-sychar pisze: 28 cze 2017, 19:12 A tak dla żartów posłuchajcie, jak czasami odbija się na nas, mężczyznach, wałkowanie
https://www.youtube.com/watch?v=DXtIzCrD7Co
Pamiętam piosenkę z kolonii letnich :D
W czasach moich kolonii letnich takoż ją śpiewaliśmy ;-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Niezapominajka »

Inga - fajnie, ze on to chce rozgrzebać do konca. Ja bym u siebie tak to widziała: pogadać szczerze az do końca i wtedy pełna szczerość na wszystkie pytania i wątpliwości, ale tylko jedna rozmowa. A potem wrzucić to do teczki 'poufne' i już NIGDY nie wracać. Bo to zniszczy. Raz i koniec. Potem odbudowa. Ale nie wiem czy faceci też tak myślą.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Niezapominajka »

a tak skręcając z tematu, a ha ha, czy o. Krupa nie jest fajny? rozwaliło mnie to lekko, ale dobra :lol:

https://www.youtube.com/watch?v=sYnaovkhiE0

może też tak zrobcie? otwórzcie sobie dobre winko, przegadajcie i nie wracajcie już do tematu tylko skupcie się na budowaniu relacji. Po co się zadręczać.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Niezapominajka »

hej Inga,

i jak u Ciebie? jak leci i jak się czujesz?

buziaki sobotnie ;)
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Niezapominajka pisze: 01 lip 2017, 16:54 hej Inga,

i jak u Ciebie? jak leci i jak się czujesz?

buziaki sobotnie ;)
Hmm.. Trudne pytanie Niezapominajko z jednej strony tyle dobrego.. Spędzamy miło czas, piszemy do siebie, dzwonimy.. Jesteśmy blisko..
A z drugiej ciężko mi kiedy nagle jakieś wspomnienie mnie zaatakuje.. Dzisiaj odwiedziliśmy naszych przyjaciół.. Super spotkanie, kolacja, wino. Wszystko jak za 'starych' czasów.. I nagle pojawił się temat pewnego miejsca i mój mąż zaczął o nim opowiadać.. Jak tam jest itd.. I moja pierwsza myśl.. Ciekawe z kim tam byłeś.. Tak się rozgadal że z 15-20 minut o tym mówił. Wyszłam do toalety i zaczęłam się modlić zatykajac uszy, bo byłam gotowa wyjsc, wziąć rzeczy i powiedziec, że chce wracać do mieszkania (przyjechaliśmy na weekend do innego miasta). Jakoś się uspokoiłam ale wieczór się skiepścił już dla mnie i pytanie kiedy wybuchnę...
ODPOWIEDZ