Jak ratować..

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Jak ratować..

Post autor: inga »

Postanowiłam w końcu zarejestrować się na forum. Czytam Was od ok. 4 miesięcy.
Niesamowite wsparcie od Was otrzymałam przez ten czas, mimo że nie napisałam nawet słowa.
Ogromnie dziękuję każdemu z Was, kto napisał tutaj chociaż jednego posta..

Dzięki Wam trafiłam na Dobsona "Miłość, która..", kiedy jeszcze myślałam, że kryzys w moim małżeństwie ma zupełnie inny charakter (nie brałam pod uwagi osoby trzeciej.. wszyscy, każdy, ale nie mój mąż, on nie jest zdolny do tego.. - tak sobie powtarzałam, mimo że jego zachowanie mówiło co innego.. a on sam uspokajał, że nic z tych rzeczy, że to nie o to chodzi, że on " tylko" nie wie czy mnie jeszcze kocha..

i kiedy ja przestałam naciskać, awanturować się, wybuchać emocjami w kłótniach, kiedy zaczęłam starać się być mu w tym "nie wiem czy cie kocham" wsparciem (bo myślałam, że on jest po prostu zagubiony), kiedy zgodziłam się na "przerwę" między nami - bo pracujemy w innych miastach.. on pod poczuciem chyba wyrzutów sumienia, ciężaru tego - przyznał się ale kategorycznie oznajmił, że to koniec, rozwód a potem dodał, że chce sobie ulożyć z nią życie..

Małżeństwem jesteśmy od prawie 4 lat (w sumie 11 lat związku), nie mamy dzieci.
Mieszkamy osobno.. od 7 tygodni się nie widzieliśmy, rozmawialiśmy w tym czasie 2 razy.
Pozew nie wpłynął jeszcze.
Ja walczę o nas modlitwą, nie narzucam się, nie płaczę mu do słuchawki, nie piszę..
Staram się oddać wszystko Bogu.. modlę się do Ducha Świętego, odmawiam Nowennę.
Powiedziałam jedynie, że nie zgadzam się na rozwód i że nie jest to robienie mu na złość.


Jutro ma przyjechać po kolejną część swoich rzeczy.. Nie wiem kompletnie jak się zachować.
Czy usiąść z nim do stołu i zaproponować obiad ( będzie około 13tej, z podróży).. czy w ogóle z nim rozmawiać o nas..(wiem, że jego romans trwa, ona - też mężatka, podobno powiedziała też mężowi.. i jej mąż już z nią nie mieszka - ale to wiem od mojego męża tylko).
Powiedział swoim rodzicom, że nie wie czy z nią będzie, ale że ze mną na pewno już nie..
Powiedział mi, że jego przysięga małżeńska się "zdeaktulizowała"...
Pozew chce złóżyć ze swojej winy..

Proszę Was o rady, jak "wykorzystać" to jutrzejsze spotkanie.. jak się zachować..
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Inga na naszym forum.

Czytasz nas od dawna, więc znasz zasady związane z zachowanie naszej tożsamości w sekrecie.

Jak masz się zachować?
To uważasz, że my będziemy lepiej wiedzieć od Ciebie? :shock:
Musisz wejrzeć w siebie i tak znaleźć właściwą odpowiedź.
Na jednych działa podejście z miłością, na innych zdecydowane.
Na pewno (moim zdaniem), nie ma sensu prowadzenie obecnie z mężem poważnych rozmów. Raczej jest w takim stanie, że nie będzie ani chciał, ani potrafił przeprowadzić poważnej rozmowy.
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

nie, nie uważam że lepiej, ale obiektywnie może coś ktoś podpowie..
jacek-sychar pisze: 16 kwie 2017, 14:00
Na pewno (moim zdaniem), nie ma sensu prowadzenie obecnie z mężem poważnych rozmów. Raczej jest w takim stanie, że nie będzie ani chciał, ani potrafił przeprowadzić poważnej rozmowy.

poważnej czyli o małżeństwie naszym?

dodam, że ten romans trwa od ponad pół roku. Na 1,5 tyg przed tym jak mi powiedział - rozstał się z nią (bo "nie potrafił" dłużej kłamać) czyli w momencie jak mi to mówił, było niby po romansie.. a następnego dnia już do niej napisał, że ode mnie odszedł.
Metanoja1
Posty: 103
Rejestracja: 01 lut 2017, 14:51
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Metanoja1 »

Inga, brakuje Ci światła? To poproś o światło Ducha św. Oddaj tę sytuację Bogu i poproś o mądrość Bożą, a jeśli poprosisz z wiarą, na pewno ją otrzymasz w stosownym czasie, być może dopiero w momencie spotkania. Ty sama zadbaj o prostotę serca i czystość intencji.

Z Listu św. Jakuba:
Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. 6 Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym. Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam. 7 Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana, 8 bo jest mężem chwiejnym, niestałym we wszystkich swych drogach.

Polecam poczytać Biblię, w Słowie Bożym jest najwięcej światła. Mądry jest ten, kto ma mądrość Bożą. Duch święty Ci doradzi, jak się zachować.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak ratować..

Post autor: Pavel »

Witaj na forum inga,
Skoro czytasz nas od jakiegoś czasu może orientujesz się w lekturach jakie polecamy.
Poza faktem, że jako małżeństwo żyliście na odległość, co z pewnością nie pomagało budować jedności, sa zapewne inne powody Waszego kryzysu, zapewne po obu stronach.
Warto się dowiedzieć jakie są przyczyny spowodowały kryzys.

Rownież wydaje mi się, że na chwilę obecną moze byc ciezko o sensowną rozmowę z mężem, który zapewne jest aktualnie w "amoku".
Pozew chce złóżyć ze swojej winy..
Radzę nie dzielić się z nim tą informacją, ale w takim wypadku będziesz mogła zablokować rozwód jeśli zechcesz.
Dobrze byłoby, gdybyś miała legalne dowody jego niewierności.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

tak, modlę się o Ducha Świętego, o mądrość.. bardzo Ci dziękuję za zamieszczony fragment Listu.
Wstydzę się tego, bo dopiero w trakcie kryzysu wróciłam do kościoła, do modlitw i do Boga.. raptem kilka miesięcy, a tak wiele już otrzymałam łask..

Staram się być spokojna i zawierzyć wszystko Jezusowi..

W Wielki Piątek kiedy modliłam się wieczorem w prawie już pustym kościele, ks. rozdawał obrazki z twarzą Jezusa ukrzyżowanego.. właśnie kiedy się prosiłam "kieruj mną..", podszedł do mnie.. z drugiej strony obrazka była ta modlitwa:

Do Najświętszej Głowy Pana Jezusa

O Mądrości Najświętszej Głowy, prowadź mnie na wszystkich moich drogach.
O Miłości Najświętszego Serca, spal mnie Twoim ogniem.
O Siedlisko Mądrości Bożej i Siło Przewodnia, która rządzisz wszystkimi poruszeniami i Miłością Najświętszego Serca - oby wszystkie umysły Ciebie poznały,
wszystkie serca Ciebie kochały i wszystkie języki Ciebie wychwalały, teraz i na wieki wieków.
O Woli, która zawsze byłaś pokornie uległa Woli Twego Ojca Niebieskiego kieruj mną we wszystkich sprawach, jak kierowałeś wszystkimi uczuciami Najświętszego Serca Boga - Człowieka.
O Rozumie, który znasz wszystkie rzeczy, prowadź mnie zawsze Twoim Światłem.
O Pamięci, w której odbija się równocześnie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, która zawsze o mnie pamiętasz i zawsze stwarzasz nowe sposoby udzielenia dalszych łask - przymuś mnie do miłowania Ciebie coraz bardziej.
Dla uczczenia Boskiej Woli, Pamięci i Rozumu,
Chwała Ojcu..(3x)
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

inga pisze: 16 kwie 2017, 15:13 dodam, że ten romans trwa od ponad pół roku. Na 1,5 tyg przed tym jak mi powiedział - rozstał się z nią (bo "nie potrafił" dłużej kłamać) czyli w momencie jak mi to mówił, było niby po romansie..
Takie oświadczyny zdradzającego zwykle nie są wiele warte. Z doświadczenia wiem, że oni tak mówią, żeby przez chwilę mieć spokój, żeby przez chwilę poczuć się lepiej, lub żeby przez chwilę nie zawracać im głowy.
inga pisze: 16 kwie 2017, 15:13 .. a następnego dnia już do niej napisał, że ode mnie odszedł.
I to też jest pewien schemat.

Moja żona z dwa lub trzy razy oświadczała, że z kowalskim się nie spotyka. Nie spotykała się przez kilka ... godzin. :shock:
Taka jest stanowczość tych zdradzaczy.
Kłamcy zdradzają a zdradzający kłamią. Od i tyle. :?
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

inga pisze: 16 kwie 2017, 15:13 nie, nie uważam że lepiej, ale obiektywnie może coś ktoś podpowie.
Inga
My staramy się tutaj nie udzielać rad. My ewentualnie staramy się dzielić swoim świadectwem.
Dlaczego tak? Bo każdy musi ponosić konsekwencje swoich czynów. My wiemy bardzo niewiele o Twojej sytuacji i dlatego nasze rady są tylko naszymi opiniami, jak my widzimy daną sytuację w perspektywie naszych osobistych doświadczeń, lub doświadczeń zebranych w trakcie pobytu na forum lub w kontaktach osobistych z innymi członkami naszej wspólnoty.
Tak tez traktuj nasze posty. Oczywiście może się zdarzyć, że coś z boku zobaczymy lepiej, ale to do Ciebie musi należeć ostateczna decyzja. To chciałem przekazać Ci wcześniej.
Metanoja1
Posty: 103
Rejestracja: 01 lut 2017, 14:51
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Metanoja1 »

Bożą radą naczelną jest "Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła". I niech ta myśl Ci przyświeca podczas spotkania z mężem. Więc wiesz przynajmniej czego unikać, a co może stać się pokusą w trakcie wzburzonych emocji, np. może dopaść człowieka żądza kłótni, sporu, braku postawy miłości, szukania swego, pamiętania złego, żywienia urazy, pretensji. Znasz najlepiej swoje serce. Bardzo często to, że się wie, czego uniknąć i jest się wyczulonym na pokusy to mega dużo i na tym Bóg buduje. I często warto nie planować z góry tego, jak się zachować (Bóg przewidzi i podpowie) - indyk myślał o niedzieli a w sobotę łeb ucięli. Nie martw się o jutro. "Dziś" zostało jeszcze kilka godzin, by się o nie zatroszczyć.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Niezapominajka »

hej Inga - no brzmi znajomo, czy oni wszyscy biorą korki od jednego korepetytora? Mój też powiedział, że zerwał (ja wątpię, wg mnie to czyszczenie terenu do rozstania ze mna, żeby być czystym jak łza). Też mi powiedział, że mnie nie kocha i nie widzi szans, żeby ze mną być (zabolało bardziej niż info o innej babce). Również Ci nie dam rad, oddaj się modlitwie, daje spokój i siłę (gdy się lata po sinusoidzie życiowej - wiesz, jednego dnia jesteś silna i spokojna a drugiego możesz umrzeć z rozpaczy wprost na zakurzonym chodniku). Więc tylko modlitwa i zawierzenie. Zwal ten ciężar z barków i powiedz sobie,że nic nie musisz. Reaguj na to co on robi. Będzie chciał rozmawiać porozmawiaj, nie to trudno. Nie dociskaj go. Ujmę Cię dzisiaj w mojej modlitwie o jutrzejsze spotkanie, nie denerwuj się, nerwy na wodzy - to powiedziałam ja, mistrz złotych rad, który sam musi się w tej chwili siłą wprost powstrzymywać, żeby nie dociskać :lol:
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Pavel pisze: 16 kwie 2017, 17:59
Warto się dowiedzieć jakie są przyczyny spowodowały kryzys.

Rownież wydaje mi się, że na chwilę obecną moze byc ciezko o sensowną rozmowę z mężem, który zapewne jest aktualnie w "amoku".
przyczyny.. na pewno odległość a co za tym idzie osłabienie więzi, chociaż ja tego nie widziałam, nie czułam; owszem wpadła rutyna, zmęczenie dojazdami - on wracał na każdy weekend, weekendy szybko przelatywały, a my wykorzystywaliśmy ten czas głownie na zakupy i siedzenie w domu, czyli nuda..
wydawało mi się, że "generalnie" zgadzamy się w podstawowych sprawach.. nie kłóciliśmy się o pieniądze, pracę, dzieci (mój mąż nie chciał, ja nie czułam się gotowa), rodziny, teściów.. mieliśmy ten sam system wartości, ale każde z nas chyba za bardziej żyło swoim życiem bo nie było rozmów, o naszych potrzebach, planach (chociaż też nie do konca, bo jasno było określone ile ta rozłąka ze względu na pracę będzie trwać)
w miesiącu kiedy mój mąż ją poznał.. mogło to być tydzień - dwa po naszej 3ciej rocznicy ślubu...
pamiętam jego sms z okazji rocznicy..: "..małżeństwo mnie w niczym nie ogranicza, ono mi tylko daje"
także nie wiem co mogło być aż tak źle, aż tak nie do naprawienia i czego było aż tak za mało..
Pavel pisze: 16 kwie 2017, 17:59
Pozew chce złóżyć ze swojej winy..
Radzę nie dzielić się z nim tą informacją, ale w takim wypadku będziesz mogła zablokować rozwód jeśli zechcesz.
Dobrze byłoby, gdybyś miała legalne dowody jego niewierności.
wiem, takie mam też plany
co do dowodów - nagrana rozmowa telefoniczna jest legalna? pewnie nie..

jacek-sychar pisze: 16 kwie 2017, 18:49 Moja żona z dwa lub trzy razy oświadczała, że z kowalskim się nie spotyka. Nie spotykała się przez kilka ... godzin. :shock:
Taka jest stanowczość tych zdradzaczy.
Kłamcy zdradzają a zdradzający kłamią. Od i tyle. :?
Jacku, tzn. on mi to powiedział w momencie kiedy powiedział o zdradzie, ale nie powiedział że rozstał się z nią bo wybrał mnie, tylko dlatego, że ona chciała czegoś więcej ->żeby odszedł ode mnie, a on właściwie nie wiedział co zrobić i nie potrafił z tym kłamstwem i wyrzutami już żyć.. ale jednocześnie mi powiedział, że on nie potrafiłby mi spojrzeć w oczy, dotknąć mnie i że składa pozew.. no i że będzie próbował ułożyć sobie życie z nią

a potem zapytałam czy mnie nie kocha, nie chciał odpowiedzieć ale w końcu to powiedział

Metanoja1 pisze: 16 kwie 2017, 19:23 Bożą radą naczelną jest "Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła". I niech ta myśl Ci przyświeca podczas spotkania z mężem. Więc wiesz przynajmniej czego unikać, a co może stać się pokusą w trakcie wzburzonych emocji, np. może dopaść człowieka żądza kłótni, sporu, braku postawy miłości, szukania swego, pamiętania złego, żywienia urazy, pretensji. Znasz najlepiej swoje serce. Bardzo często to, że się wie, czego uniknąć i jest się wyczulonym na pokusy to mega dużo i na tym Bóg buduje. I często warto nie planować z góry tego, jak się zachować (Bóg przewidzi i podpowie) - indyk myślał o niedzieli a w sobotę łeb ucięli. Nie martw się o jutro. "Dziś" zostało jeszcze kilka godzin, by się o nie zatroszczyć.
Metanoja,
staram się pamiętać czego chcę unikać. Do tej pory raz "popłynęłam".. z oskarżeniami, jak to on nie ma honoru, jest niedojrzały, nieodpowiedzialny, że nie wie jak się powinien zachować mężczyzna.
Potem miałam wyrzuty sumienia, że tak się dałam ponieść emocjom.
Nie chcę też w ogole mowic o niej.

Dziękuję, będę pamiętać o tym, co napisałaś.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak ratować..

Post autor: Pavel »

także nie wiem co mogło być aż tak źle, aż tak nie do naprawienia i czego było aż tak za mało..
Boga z pewnością, całą resztę warto rozeznać.

Skoro było tak dobrze dlaczego jest tak źle?
Mi również wydawało się przed objawionym mi kryzysem, że wszystko albo prawie wszystko było dobrze, myślałem, że jesteśmy dobrym lub bardzo dobrym małżeństwem.
Analiza małżeństwa, mnie samego i żony w trakcie kryzysu pokazała, że tylko mi się wydawało.
W pewnych kwestiach byłem ślepy, w innych udawałem ślepego. No i brakowało mi elementarnej wiedzy.
Wszystko ma swoje źródło, warto do tych źródeł dotrzeć.

Nagrana rozmowa telefoniczna jest legalna, jeśli rozmówca wiedział, że jest nagrywany.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Niezapominajko, dziękuję Ci.

Pavel, masz rację - na pewno Boga. Teraz zaczynam widzieć jaka mogłam być lepsza żona, jak lepsze mogło być nasze małżeństwo. Najbardziej jestem Bogu wdzięczna że do mnie przyszedł zanim dowiedziałam się o zdradzie, bo dzięki temu moja przemiana zaczęła się na tyle wcześnie że z dziwnym spokojem przyjęła ta informacje (na pewno był to też szok) ale dał mi Bóg na tyle siły że trwam w modlitwie, w Eucharystii, szukam w Nim drogi i ukojenia tego bólu. Omija mnie wiele złych emocji i uczuć. Bardzo szybko przestałam się bać - co teraz będzie, jak sobie poradzę sama (nie mam rodziców, rodzeństwo mieszka w innym mieście, przyjaciele równiez). Opieka, która otrzymuje jest niesamowita.. Oczywiście pojawiają się ataki lęku, paniki, bólu ale nigdy bym nie pomyślała że w obliczu takiego wydarzenia w moim życiu będę taka silna. Ale to tylko dzięki Bogu. Dodam że wiele lat liczyłam się farmakologiczne na zaburzenia depresyjne, wcześniej zaburzenia odżywiania. Teraz myślałam że pierwszy krok który zrobię to recepta na leki. A ja ich zwyczajnie nie potrzebuje. To jest dla mnie prawdziwy cud.

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie. Za godzinę będę uczestniczyc w Eucharystii i z tą Mocą, która otrzymam, spotkam się z moim mężem.
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

pojechał

nie zabrał jeszcze wszystkiego, nie zmieścił

msza była w intencji 25 rocznicy ślubu pewnego małżeństwa, ksiądz dodał też - żebyśmy się modlili w intencji wszystkich małżeństw w kryzysie
a na koniec mszy mówił jeszcze o okazywaniu miłości, obecnością, spędzianiem czasu, wspólnym zasiadaniu do stołu
i pomyślałam, że na dzisiaj mogę tylko w taki sposób okazać moją miłość, zapytałam więc czy zje ze mną obiad,
powiedział, że chętnie jeśli mi nie przeszkadza jego obecność

wyjeżdża z nią na urlop za 2 tygodnie..
nie skomentowałam.

Cały czas miałam ochotę zapytać o ich relacje.. o nasze małżeństwo.. o rozwód nawet
ale starałam się pamiętać o Jezusie, który był wydany na śmierć.
O. Adam Szustak mówił w Wielkim Tygodniu o tym, żeby czytać Mękę Pańśką, że tam każdy znajdzie coś dla siebie. Mi zapadł w pamięci najbardziej ten milczący Jezus.. odpowiadał tylko na pytania ale nie krzyczał, nie prosił, nie spierał się..

Nachodziły mnie myśli, że jak ja tak mogę - on się pakuje, ja mu odpowiadam na pytania, mówię, żeby sobie pościel zabrał (nie z wyrzutem).. że jak ja mogę na to pozwolić, że powinnam chyba krzyczeć żeby nie odchodził... ale przychodziła jednocześnie myśl - Jezu ufam Tobie

Mój mąż (chociaż wiem, że nie zrezygnował z tych zamiarów) nie powiedział dzisiaj nic o rozwodzie.
Był też miły, nie spieszył sie jakoś bardzo, telefon leżał na półce - ALE nie odczytuję tego jako powrót jego uczucia do mnie..

W następną sobotę ma przyjechać po resztę swoich rzeczy i potem (prawdopodobnie będzie to już po jego urlopie) pomóc mi w przeprowadzce.
Nie wiem czy powinnam to robić z nim..

Starałam się dzisiaj też pamiętać o "Miłość potrzebuje stanowczności" ale nie miałam pomysłu jak tej stanowczości użyć..
Otworzyłam drzwi klatki, ale czy nie za bardzo...?
jacek-sychar

Re: Jak ratować..

Post autor: jacek-sychar »

Inga

Był to trudny dla Ciebie dzień.
Pamiętaj jednak, że to co dzisiaj wydaje się nam definitywne, nieubłagane, straszne, ... po jakimś czasie okazuje się ... błogosławione.
Zachowaj spokój i spokojnie żyj dalej.
ODPOWIEDZ