Jak ratować..
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak ratować..
opadam z sił dzisiaj.. na szczęście jest niedziela i wybieram się wieczorem na mszę..
napisał mi rano tak durnego sms'a, że nie mam siły odpisać...
mamy kota; miał on go zabrać do swojego "nowego życia" ale potem się wycofał, że on nie ma takiej możliwości
mi też jest trudno, bo nie mam póki co samochodu i wszelkie wyjazdy są problemem; moje rodzenstwo mieszka w innym mieście i nie mam zwyczajnie
z kim tego kota zostawić
a że zbliża się majówka, a on leci na wakacje, to zaproponował, że zawiezie kota na te 2-3 tyg do swoich rodziców, żebym też mogła na majówkę gdzieś wyjechać
no i zawiózł (wiele razy kot zostawał u teściów.. jak jeździliśmy na wakacje itp)
i rano sms, że kto miauczał całą noc, że pewnie za mną
!!!!!!!!!! czy on jest normalny???? po co mi to pisze???
.....
modliłam się później na za nas, za niego, za wszystkich małżonków w kryzysach, za dzieci będące ofiarami romansów, zdrad, rozwodów..
żal mi go na prawdę.. co on ze sobą zrobił..
napisał mi rano tak durnego sms'a, że nie mam siły odpisać...
mamy kota; miał on go zabrać do swojego "nowego życia" ale potem się wycofał, że on nie ma takiej możliwości
mi też jest trudno, bo nie mam póki co samochodu i wszelkie wyjazdy są problemem; moje rodzenstwo mieszka w innym mieście i nie mam zwyczajnie
z kim tego kota zostawić
a że zbliża się majówka, a on leci na wakacje, to zaproponował, że zawiezie kota na te 2-3 tyg do swoich rodziców, żebym też mogła na majówkę gdzieś wyjechać
no i zawiózł (wiele razy kot zostawał u teściów.. jak jeździliśmy na wakacje itp)
i rano sms, że kto miauczał całą noc, że pewnie za mną
!!!!!!!!!! czy on jest normalny???? po co mi to pisze???
.....
modliłam się później na za nas, za niego, za wszystkich małżonków w kryzysach, za dzieci będące ofiarami romansów, zdrad, rozwodów..
żal mi go na prawdę.. co on ze sobą zrobił..
Re: Jak ratować..
Inga
No, niezłego manipulatora masz za męża.
Ale czy Ty musisz tak analizować wszystkie sygnały wysyłane przez niego?
Daj sobie przestrzeń swobody. Obecnie jesteś jeszcze bardzo od niego uzależniona. Wręcz na nim wisisz. Nie czujesz tego? Ale ja to widzę. Całkiem jak ja 7 lat temu.
Ale dlatego tez wiem, że to wiszenie nie pozwala Ci zacząć swojego życia. Nie mam tutaj na myśli, że masz zacząć szukać sobie kogoś innego, tylko nie masz ciągle możliwości, żeby zacząć żyć samodzielnie.
Dla mnie jest to początek wychodzenia z kryzysu. Zacząć żyć samodzielnie. Moja żona odcięła się ode mnie całkiem, ale dzisiaj jestem jej za to wdzięczny, bo dzięki temu szybciej doszedłem do siebie. Zawsze kontakt z małżonkiem, który odszedł jest bardzo traumatyczny. Jak przeżywałaś wczoraj zabieranie rzeczy? Każdy kontakt z mężem będzie w jakiś sposób rozrywał Twoje rany.
Oczywiście czasami kontakt może być czynnikiem, który spowoduje powrót niewiernego małżonka, ale tylko wtedy, jak zobaczy on całkiem nowych nas. A my ciągle jesteśmy jak galareta. Czy galareta może być pociągająca?
No, niezłego manipulatora masz za męża.
Ale czy Ty musisz tak analizować wszystkie sygnały wysyłane przez niego?
Daj sobie przestrzeń swobody. Obecnie jesteś jeszcze bardzo od niego uzależniona. Wręcz na nim wisisz. Nie czujesz tego? Ale ja to widzę. Całkiem jak ja 7 lat temu.
Ale dlatego tez wiem, że to wiszenie nie pozwala Ci zacząć swojego życia. Nie mam tutaj na myśli, że masz zacząć szukać sobie kogoś innego, tylko nie masz ciągle możliwości, żeby zacząć żyć samodzielnie.
Dla mnie jest to początek wychodzenia z kryzysu. Zacząć żyć samodzielnie. Moja żona odcięła się ode mnie całkiem, ale dzisiaj jestem jej za to wdzięczny, bo dzięki temu szybciej doszedłem do siebie. Zawsze kontakt z małżonkiem, który odszedł jest bardzo traumatyczny. Jak przeżywałaś wczoraj zabieranie rzeczy? Każdy kontakt z mężem będzie w jakiś sposób rozrywał Twoje rany.
Oczywiście czasami kontakt może być czynnikiem, który spowoduje powrót niewiernego małżonka, ale tylko wtedy, jak zobaczy on całkiem nowych nas. A my ciągle jesteśmy jak galareta. Czy galareta może być pociągająca?
Re: Jak ratować..
staram się nie analizować.. i jakoś to ucinać, dlatego nawet mu nie odpisałam
bo po co.. i potem zastawiać się czy on coś odpisze
albo jak odbierze to, co ja napisałam.. no chore
wiem, ze wciąż jestem od niego uzależniona. Próbuję żyć własnym życiem.. Najgorsze jest to, że jednocześnie staram się odsunąć złożenie przez niego pozwu, najpierw poprosiłam, żeby odwlekł to o miesiąc, bo nie jestem gotowa, a potem wyszło, że mój obecny adres będzie za chwilę nieaktualny - będę się przeprowadzać.. ale nie znalazłam jeszcze mieszkania (trochę celowo..)
i zastanawiam się czy dopiero rozwód pozwoli mi się odciąć.. że może bez sensu, że to tak spowalniam..
Przy nim jestem spokojna. Trzymam emocje na wodzy. Staram się mu nie ułatwiać tego pakowania ale i nie pomagać.
Od kiedy mnie zostawił, nie widział mojego płaczu. Nawet podczas rozstawania.
eh.. no i właśnie dlatego tak myślę, że może jednak powinien przyjechać i pomóc mi w tej przeprowadzce..
że to jakaś okazja..
a z drugiej strony, że on w ten sposób swoje wyrzuty sumienia leczy.. niby mi pomagając..
bo po co.. i potem zastawiać się czy on coś odpisze
albo jak odbierze to, co ja napisałam.. no chore
wiem, ze wciąż jestem od niego uzależniona. Próbuję żyć własnym życiem.. Najgorsze jest to, że jednocześnie staram się odsunąć złożenie przez niego pozwu, najpierw poprosiłam, żeby odwlekł to o miesiąc, bo nie jestem gotowa, a potem wyszło, że mój obecny adres będzie za chwilę nieaktualny - będę się przeprowadzać.. ale nie znalazłam jeszcze mieszkania (trochę celowo..)
i zastanawiam się czy dopiero rozwód pozwoli mi się odciąć.. że może bez sensu, że to tak spowalniam..
Samodzielnie. No właśnie. Dlatego myślę, ze sama (z pomocą braci lub znajomych) przeprowadzę się, niech on już chyba lepiej nie przyjeżdża..jacek-sychar pisze: ↑23 kwie 2017, 12:45
(...) tylko nie masz ciągle możliwości, żeby zacząć żyć samodzielnie.
Dla mnie jest to początek wychodzenia z kryzysu. Zacząć żyć samodzielnie.
Byłam spokojna wczoraj jak przyjechał. I nawet po.. ale u mnie to działa z opóźnionym zapłonem. Dzisiaj się rozpadam..jacek-sychar pisze: ↑23 kwie 2017, 12:45
Jak przeżywałaś wczoraj zabieranie rzeczy? Każdy kontakt z mężem będzie w jakiś sposób rozrywał Twoje rany.
Przy nim jestem spokojna. Trzymam emocje na wodzy. Staram się mu nie ułatwiać tego pakowania ale i nie pomagać.
Od kiedy mnie zostawił, nie widział mojego płaczu. Nawet podczas rozstawania.
jacek-sychar pisze: ↑23 kwie 2017, 12:45
Oczywiście czasami kontakt może być czynnikiem, który spowoduje powrót niewiernego małżonka, ale tylko wtedy, jak zobaczy on całkiem nowych nas. A my ciągle jesteśmy jak galareta. Czy galareta może być pociągająca?
eh.. no i właśnie dlatego tak myślę, że może jednak powinien przyjechać i pomóc mi w tej przeprowadzce..
że to jakaś okazja..
a z drugiej strony, że on w ten sposób swoje wyrzuty sumienia leczy.. niby mi pomagając..
Re: Jak ratować..
Niektórzy mówią o twardych facetach (i nie mam tutaj na myśli Twardego z naszego forum ).
W rzeczywistości to jednak kobiety są "nie do zdracia".
Czy Masz ochotę leczyć wyrzuty sumienia swojego męża?
Warto zrobić sobie bilans zysków i strat z kontaktów z małżonkiem. Jak wyjdzie dodatni, to warto próbować to ciągnąć. Ale jak wyjdzie ujemny?
Mi wyszedł zdecydowanie ujemny, więc przerwałem go. Resztę zrobiła żona kasując telefon stacjonarny i zmieniając komórkę. Chociaż teraz myślę, że szkoda, że zrobiłem to tak późno.
Re: Jak ratować..
no właśnie co raz mniej mam na to ochotę...jacek-sychar pisze: ↑23 kwie 2017, 13:44
Czy Masz ochotę leczyć wyrzuty sumienia swojego męża?
Warto zrobić sobie bilans zysków i strat z kontaktów z małżonkiem. Jak wyjdzie dodatni, to warto próbować to ciągnąć. Ale jak wyjdzie ujemny?
Mi wyszedł zdecydowanie ujemny, więc przerwałem go. Resztę zrobiła żona kasując telefon stacjonarny i zmieniając komórkę. Chociaż teraz myślę, że szkoda, że zrobiłem to tak późno.
zaczynam tracić do niego szacunek.. nie w sensie jako do człowieka, ale faceta..
postaram się chyba ograniczyć do jeszcze mniejszego minimum nasze spotkania
jak to możliwe, że człowiek którego podziwiałam, byłam z niego dumna, zachowuje się w tak idiotyczny sposób.. jako małżonek leci na wakacje z inną małżonką.. 2 miesiące temu odszedł i tu taka WOLNOŚĆ już go ogarnęła
to był tak odpowiedzialny, poukładany człowiek, z przeogromnym kręgosłupem moralnym, wartościami, ideami..
miałam kartę do jego konta bankowego, ale nie korzystam z niego już od kilku miesiecy
zamiast mi powiedzieć, żebym zlikwidowała tę kartę, sam zmienił konto.. i nic mi o tym nie powiedział, bo po co w sumie żonie o tym mówić..
Re: Jak ratować..
no tak, wysłowiłam się
eh no tak jakoś myślę, że nie ma sensu sobie dodawać stresu, powoli wychodzę na swoją kryzysową prostą po 2 ostatnich "widzeniach"
i mam "spokój: na kolejne 2 tygodnie
eh no tak jakoś myślę, że nie ma sensu sobie dodawać stresu, powoli wychodzę na swoją kryzysową prostą po 2 ostatnich "widzeniach"
i mam "spokój: na kolejne 2 tygodnie
Re: Jak ratować..
Mam jakieś wrażenie, delikatne sygnały, że 'tam' się coś kiepści.. I już sobie wyobrażam i dopowiadam..
Eh muszę się odciąć, ochłonać.. Za dużo wolnego czasu.. W pracy jakoś łatwiej się trzymam.
Ciagle sobie powtarzam, że nawet jak coś się dzieje, to na pewno jeszcze nie czas. On nadal jest emocjonalnie z nią, a ja zapewne nie jestem gotowa.
Jezus zna ten czas..
Eh muszę się odciąć, ochłonać.. Za dużo wolnego czasu.. W pracy jakoś łatwiej się trzymam.
Ciagle sobie powtarzam, że nawet jak coś się dzieje, to na pewno jeszcze nie czas. On nadal jest emocjonalnie z nią, a ja zapewne nie jestem gotowa.
Jezus zna ten czas..
Re: Jak ratować..
Z mojego doświadczenia - nie ma czegoś gorszego, niż takie pisanie w swojej wyobraźni różnych scenariuszy. Z reguły, że już, że teraz. Tylko się dołujesz.
To znajdź sobie jakąś pracę. Zajmij się czymś.
Ja z niechęcią, ale wziąłem się za sprzątanie. Nie lubię kotów, a mam je już w każdym kącie. I nie tylko.
A później będzie wielkie prasowanie koszul. Zaczynam sezon letni, czyli będę prasował koszule z krótkim rękawem. Ile ich mam, lub ile starczy mi sił.
-
- Posty: 393
- Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Jak ratować..
Ja też tak robię jak mam niepokój najpierw modlitwa a potem konkretna robota, w domu, przy dzieciach nieustannie cos do zrobienia, jak odśnieżanie w czasie śnieżycy traktuję to jako domową silownie, ruch dobrze robi, spacer, rower. I dzień szybko leci. Kupiłam sobie ksiażki, które już dawno były na liście a na które przeczytanie zwykle czasu było brak. Robię sobie swoje małe przyjemnosci, kawka w ulubionej filiżance, spotkania ze znajomymi - ale tylko tymi, którzy szanują moją decyzję a nie określili mnie 'frajerka', bo nie rozumieją sytuacji. A sytuacja jest złożona. Nie bylismy małżenstwem, w którym wszystko gra i nagle pojaiła się 'zdrada'. Było długo źle zanim to się stało. Jak jest dobrze to ludzie nie oddalają się i nie odchodzą. Do tanga trzeba dwojga. Nie byłam aniołem. Teraz nie wiem ile to potrwa, nie mam pojęcia. Jest ciężko, ale dobrze (paradoks ) Całą swoja postawa pokazuję to co do mnie dotarło z bólem i buntem w ciągu ostatneiego roku.
A u Was Inga ile trwało oddalanie? i Od czego się zaczęlo?
A u Was Inga ile trwało oddalanie? i Od czego się zaczęlo?
Re: Jak ratować..
miałam zajęcie, bo udało mi się na kilka dni wyjechać do moich przyjaciół; i... też prasowałam ubranka dla Małego, który się za miesiąc urodzijacek-sychar pisze: ↑01 maja 2017, 11:40To znajdź sobie jakąś pracę. Zajmij się czymś.
(...)
A później będzie wielkie prasowanie koszul. Zaczynam sezon letni, czyli będę prasował koszule z krótkim rękawem. Ile ich mam, lub ile starczy mi sił.
Przy okazji Jacku! bardzo dziękuję za polecenie książki o. Pelanowskiego (niżej napiszę więcej dlaczego..)
Też staram się sobie czas organizować - robić rzeczy przyziemne, przyjemne i duchowe (np. dzisiaj w planach wieczorna msza, wcześniej siłownia)Niezapominajka pisze: ↑01 maja 2017, 13:27 (...)
spotkania ze znajomymi - ale tylko tymi, którzy szanują moją decyzję a nie określili mnie 'frajerka', bo nie rozumieją sytuacji.
A sytuacja jest złożona. Nie bylismy małżenstwem, w którym wszystko gra i nagle pojaiła się 'zdrada'. Było długo źle zanim to się stało. Jak jest dobrze to ludzie nie oddalają się i nie odchodzą. Do tanga trzeba dwojga. Nie byłam aniołem. Teraz nie wiem ile to potrwa, nie mam pojęcia. Jest ciężko, ale dobrze (paradoks ) Całą swoja postawa pokazuję to co do mnie dotarło z bólem i buntem w ciągu ostatneiego roku.
A u Was Inga ile trwało oddalanie? i Od czego się zaczęlo?
Co do znajomych, nie jest łatwo gdy ktoś ocenia nas, przez pryzmat "frajerstwa"; "najlepsze" jest to, że sama do niedawna podobnie patrzyłam na kwestię zdrady w innych związkach..
i wracając do książki, poleconej przez Jacka - "Życie udane czy...", Twojego pytania Niezapominajko i pewnej rozmowy z moimi przyjaciółmi sprzed kilku dni.. zaczyna mnie oświecać, tzn. ja wiedziałam, że nie byłam idealną żoną, że mam wiele wad, wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej, że była rutyna itd. ale tzw. winą za zdradę obarczałam tylko mojego męża, bo zaczęło się tak po prostu - z dnia na dzień. Wydawało mi się, że jednego dnia kochaliśmy się a drugiego poznał ją. I na pozór tak było.
Bardzo się od siebie oddaliliśmy już wcześniej, nasze relacje (choć bardzo partnerskie, oparte na szacunku i wydawać by się mogło trosce o siebie) były bardzo słabe..
Czytam "życie udane czy.." i najpierw te kwestie udawania odnosiłam do mojego męża - on udawał tyle miesięcy ( około 6 trwał romans zanim się przyznał i jednocześnie odszedł), teraz odkrywam swoje "udawanie".. pierwszy wniosek jest taki, że ja - nie mając nigdy ojca ( przez kilka lat miałam ojczyma, który zmarł jak miałam 10 lat), zrobiłam z siebie trochę taką córeczkę mojego męża.. oczekując od niego bezgranicznej miłości, mając swoje kaprysy, potrzebę bycia zaspokajaną a sama nie do końca myślałam o tym, czego on potrzebuje do bycia zaspokojonym.
A myślę, że (mimo, że byłam z niego dumna i mówiłam o tym) on nie czuł, że poświęcam mu wystarczającą ilość uwagi ( i chyba tak było.. ).
Re: Jak ratować..
Inga
Cieszę się, że trafiłem z polecaną książką.
Ale jeżeli Ty już zrozumiałeś tyle rzeczy, o których piszesz, to znaczy, że jesteś już na dobrej drodze do wychodzenia ze swojego kryzysu. Ty już to porządnie przerobiłaś.
Nam się wydawało, że wszystko jest dobrze, a ta druga strona miała niezaspokojone swoje potrzeby. I niestety zaczęła ich szukać gdzie indziej.
Jedni nie zwracali uwagi na małżonków, bo za dużo pracowali (byli w domu, ale ich naprawdę nie było), inni byli nieobecni w domu (praca poza domem) a jeszcze inni nie zwracali na małżonka właściwej uwagi (albo egoizm, ale nie mieli właściwych wzorców w domu rodzinnymi jeszcze byli "dorosłymi dziećmi").
Niezależnie od przyczyn, to małżonek spragniony miłości znajdował ja gdzie indziej.
Cieszę się, że trafiłem z polecaną książką.
Ale jeżeli Ty już zrozumiałeś tyle rzeczy, o których piszesz, to znaczy, że jesteś już na dobrej drodze do wychodzenia ze swojego kryzysu. Ty już to porządnie przerobiłaś.
I tak było w większości naszych małżeństw.
Nam się wydawało, że wszystko jest dobrze, a ta druga strona miała niezaspokojone swoje potrzeby. I niestety zaczęła ich szukać gdzie indziej.
Jedni nie zwracali uwagi na małżonków, bo za dużo pracowali (byli w domu, ale ich naprawdę nie było), inni byli nieobecni w domu (praca poza domem) a jeszcze inni nie zwracali na małżonka właściwej uwagi (albo egoizm, ale nie mieli właściwych wzorców w domu rodzinnymi jeszcze byli "dorosłymi dziećmi").
Niezależnie od przyczyn, to małżonek spragniony miłości znajdował ja gdzie indziej.
Re: Jak ratować..
Inga czytam Twój wątek i stwierdzam, że zachowania naszych mężów są niemal identyczne. Sprzeczne sygnały, miny zbitego szczeniaczka naprzemiennie z zimną obojętnością. To chyba jakiś schemat. A my to w kółko analizujemy i przetwarzamy jakby miało to cokolwiek znaczyć. Nasza sytuacja jest ogólnie bardzo podobna. Z tą różnicą, że u mnie trwa to już od roku a dopiero teraz zaczynam dochodzić do podobnych jak Twoje wniosków. Podziwiam, że już teraz potrafisz opanować emocje i pracować nad sobą. Ja zbyt dużo czasu straciłam na wypieranie i zaprzeczanie. Jeszcze tylko dodam, że podczas spotkań z mężem to paradoksalnie im bardziej jestem radosna i spokojna to on jest bardziej przybity.
Re: Jak ratować..
To chyba jakiś schemat. A my to w kółko analizujemy i przetwarzamy jakby miało to cokolwiek znaczyć. Nasza sytuacja jest ogólnie bardzo podobna.
No podobna , pod obie wyszłyście za mąż za faceta .
Analogicznie , opisy zachowania i teksty zdradzających żon ,
były tak "kropka w kropkę" ,
że dochodziło się do przekonania ,
że w sumie można było brać ......... pierwszą z brzegu niewiastę ,
bo te całe "poszukiwania" to pozorne były .
No , ale tak serio to jednak myślę ,
że po prostu to kwestia osobowa ( wartości , świadomości , charakteru , wychowania ) .
Jedni ( jedna ) zdradzają , inni ( inne ) nie - w tych samych okolicznościach .
Nie można się usprawiedliwiać "brakiem miłości " .
Tak jak jedni za ojczyznę walczyli i ginęli , a byli tacy co ją zdradzali .
Oczywiście , na tej skali są różne odcienie od bieli do czerni .
Tym niemniej , pomimo zdawać by się mogło zasadniczych różnic ,
jakoś tak te pragnienia każdego człowieka
wydają mi się całkiem podobne .
Im jestem starszy , tym życie wydaje mi się śmieszniejsze
( w tym sensie , że poświęcamy znaczną większość czasu , na rzeczy zupełnie nieistotne
z punktu widzenia horyzontalnego ) .
Re: Jak ratować..
Tak sobie pomyślałem ze moźe ktoś z Sycharu napisze aplikacje Zdrada . Taki program co to pomoźe szybciej się zorientować co tak naprawde się dzieje .
Schemat działania i słownictwo są zaskakujaco podobne wsród zdradzaczy.
I moźe jeszcze aplikacje Rozwód , czego nie robić w trakcie kryzysu.
Schemat działania i słownictwo są zaskakujaco podobne wsród zdradzaczy.
I moźe jeszcze aplikacje Rozwód , czego nie robić w trakcie kryzysu.