"Komu wydaje się,że stoi niechaj baczy aby nie upadł"Aleksander pisze: ↑06 maja 2019, 13:53
Mnie zastanawia, na ile w tym wszystkim przewija się poczucie "bycia lepszym".
Że wolność od jakiegoś nałogu sprawia, że czuję się lepiej od innych...
Że nie dopuszczam do siebie tych z problemami - odcinam się - stawiam warunki (albo będziesz wolny... albo) ... i cieszę się jeszcze z takiej decyzji.
Przecież to, że nie jestem hazardzistą ani onanistą - to przecież żadna moja zasługa. Żadnej pracy nie wykonałem.
Jeśli już ktoś może faktycznie czuć satysfakcje - to właśnie ludzie "pracy" - którzy popracowali nad sobą - czyli trzeźwy alkoholik, czy wolny od masturbacji onanista (onanistka).
Nigdzie nie napisałam i nie śmiałabym uważać siebie za lepszą od innych. Lepsze jest być wolnym niż zniewolonym- to fakt. Ale nie wartościuję tutaj osoby ale stan ducha ( i ciała). Nie wchodzenie w nałóg to wybór i niekiedy naprawdę "ciężka praca"- unikanie okazji, nie wodzenie się na pokuszenie ewentualnie jak najszybsza interwencja i ratowanie się kiedy zaczyna się robić niebezpiecznie. Oczywiste jest też to, że podziwiam zarówno tych, którzy opierają się nałogom jak i tych, którzy z nich wychodzą... W niczym nie czuję się lepsza, więc to jedynie Twoje wrażenie Aleksandrze.
To,że przed ślubem nie dopuszczałam do pogłębienie związku ( i w konsekwencji do ślubu) z osobą jawnie uzależnioną uważam za objaw mojego zdrowego rozsądku i wolności wyboru. Niekóre moje koleżanki wybierały dokładnie odwrotnie- wolały "biednych misiów z problemami", kórym one niosły pomoc, nawrócenie, wybawienie, oświecenie i sama nie wiem co jeszcze. To był ich wybór- ja wolałąm inaczej. Nielicznym udało się wyjść z nałogów przed ślubem albo krótko po...i to mnie cieszy. Tak, nie chciałam ryzykować swojego życia wiążąc się z kimś uzależnionym od masturbacji i nikotynizmu. Naprawdę cieszę się, że takiego wyboru dokonałam. Nie uważam tych ludzi za "gorszych" ale po prostu uznałam, że wchodzę w małżeństwo wolna od nałogów to tego samego oczekuję od mojego przyszłego męża. Dlatego szybko zakończyłam tamtę realcję widząc, że "nie rokuje" poprawy. Jak facet chce niech sobie walczy ze swoimi nałogami, jeśli nie to nie- jego wybór. Ja nie będę ponosić tego konsekwencji bo nie muszę- nie jestem jego żoną i wcale nie muszę nią być