Słomiana wdowa.
: 08 maja 2019, 22:13
Nie wiem, jak zacząć, nie wiem jaki tytuł dać...jestem tu nowa, boję się tego co chcę napisać, boję się odpowiedzi. Jestem słomianą wdową. To pasuje najbardziej. Jestem żoną niemęża, po ślubie kilkanaście lat, mamy malutkie dzieci. Od paru lat przechodzimy ciężki kryzys.....wszystko się rozpada...jakby zamieniało się w popiół. Męża kocham bardzo, zawsze go bardzo kochałam. Z zewnątrz wyglądamy na szczęśliwych, chyba przez to, że jestem wylewna i chcę widzieć dobre strony i cechy męża, mówić o nich, chwalić go, Mąż jednak mnie głodzi emocjonalnie i fizycznie, odmawia współżycia latami. Teraz mija 2 lata, wcześniej 3 lata, wcześniej też wielokrotnie po rok. Do tego dochodzi jego niechęć do robienia czegokolwiek w domu, niechęć do pracy, był czas, że nie pracował 5 lat, w tym czasie byłam w ciąży zagrożonej i zajmowałam się dziećmi, jego niechęć do podjęcia pracy wpędziła nas w ogromne długi. Najprostsze remonty, naprawy w domu mogą stać miesiącami, taka inercja życiowa. Ok 3 lata temu znalazłam na komputerze materiały pornograficzne, także homoseksualne straszliwi mnie to rozbiło, to był początek koszmaru. Mąż deklaruje, że mnie kocha, chciałam odejść ale błagał żebym została, zapewniał o uczuciach, obiecywał poprawę, terapię itp Chodzi do terapeuty ale jestem pewna, że nie mówi tam prawdy o sobie, utrzymuje fasadę. W ogóle kłamie, często, bardzo często, od drobnostek po grube sprawy. Nie ufam mu, to straszne tak trudno mi to przyznać. Wczoraj przypadkowo natknęłam się na jego notatnik opisuje tam swoje emocje, uczucia do mnie, opisuje mnie, jak wroga pisze, że go nie pociągam, pisze z takim chłodem o jaki bym go nawet nie podejrzewała, jakbym była obcą wrogą osobą. Pisze, że "nadaję" od 10 lat. Jestem inteligentną, jeszcze młodą i piękną kobietą. Pękło mi serce.... kocham go, choć ilość sytuacji tragicznych w naszym życiu jest masakryczna. Zdjęłam dziś obrączkę, nie mam męża, mąż chroni rodzinę i żonę....nie chcę rozwodu, chcę by to wszystko wyszło na prostą, wciąż się modlę, wciąż z różańcem, ale nieraz mam poczucie, że nie jestem już w stanie zrobić nic, że jestem pusta, . Dałam mu swoje dziewictwo, swoją lojalność, wierność, dostałam kłamstwa i brak moralności. Uprzedzę, rozmawialiśmy i rozmawiamy ale to nigdy nic nie dało. Nie wiem w sumie czego oczekuję, ratunku, kierunku, pociechy. Proszę o cokolwiek co da nadzieję.