Witaj
Jakaja,
myślę, że nikt Cię tak nie zrozumie jak inna osoba współuzależniona, czyli np. ja.

Czytałaś mój wątek?
Mój płacz, groźby, prośby...nic nie pomogło, mąż dalej mnie oszukiwał i ciągle oglądał pornografię masturbując się do niej.
Nie wytrzymałam już nerwowo, kiedy stęskniona za nim (nie było go kilka dni w domu, taką ma pracę) chciałam się z nim kochać, a on nie mógł, bo wcześniej zdążył już naoglądać się porno. Wtedy popłynęły mi łzy...Powiedziałam mu, że minęły dwa lata, a dalej twkimy w tym samym punkcie. Zapytałam się co zrobił, by wyjść z uzaleznienia. Nie zrobił nic!! Wiecznie tylko słowa "poradzę sobie sam z tym".
Powiedziałam mężowi, że nie pozwolę dłużej się krzywdzić. Albo zacznie faktycznie robić wszystko, by z tego wyjść, albo wyprowadzam się i mieszkam sama. Inaczej psychicznie zwariuję. Do tego zaczęłam się zauraczać w koledze, który w przeciwieństwie do męża ceni sobie czystość i jest to dla niego wartością. Mąż zauważył to, wziął też do siebie moje słowa. Chodzi na grupę SA, chodzi też do terapeuty. Ja ze swojej strony zamówiłam za niego kilka Mszy Św., wstąpiłam do róży różańcowej za mężów, gdzie m.in. za swojego męża modlę się codziennie.
Staram się nie kontrolować męża. Raz podkusiło mnie, żeby sprawdzić i zapłaciłam za to dużą cenę. Znalazłam w historii wyszukiwania na YouTube aktorkę porno, jakiej wyszukiwał mąż...Nie oglądał co prawda porno, ale oglądał filmiki z nią, rozmowy itd...Zabolało mnie to, bo zobaczyłam jaka kobieta go podnieca - wielki biust, zgrabna, oczywiście młodziutka, odważna, wulgarna. Moje przeciwieństwo...Wiem do jakiej kobiety się masturbował, do jakiej kobiety w wyobraźni przeżył orgazm. Myślisz, że mi to pomogło? NIE! Zaszkodziło mi to. Znów zaczęłam się porównywać, nie lubić samej siebie, nieznosić męża...
Oczywiście pojawiła się zmiana w moim zachowaniu, którą dostrzegł mąż. Na początku nie chciałam mówić prawdy, ale później się przyznałam. Boli fakt, że on pamięta z imienia i nazwiska panienki, które oglądał...Ale jak sam mąż mówił - on to robił na długo przed poznaniem mnie, wniósł też bagaż do naszego związku, a później do małżeństwa. Nie będzie mu łatwo z tym skończyć.
NIE będę go kontrolować. Kiedy mam silną ochotę by to zrobić, przypominam sobie o tej sytuacji i tym, jak bardzo mnie to zabolało. Przez długi czas też miałam takie myśli - jak nie kontrolując męża będę wiedziała, że jest on "czysty"? Uwierz, to widać po mężczyźnie. Będzie wtedy bardziej wygłodniały, będzie chciał więcej czułości. Poza tym, jeżeli Bóg będzie chciał żebyśmy się dowiedziały, że mąż nas oszukuje, to i tak się wyda.
Nie stawiać męża, a Boga na pierwszym miejscu. W moim przypadku oznacza to, że jeśli chcę iść na spotkanie wspólnoty/do Kościoła/iść na jakieś spotkanie, to nie odwołuję go tylko dlatego, że mąż ma wyjazdową pracę, a ja nie widziałam go 2 dni. Tęskniłam, ale Bóg jest dla mnie ważniejszy i dlatego idę na te spotkania. Postępując w ten sposób pokazuję Bogu, że jest dla mnie na 1 miejscu, a mężowi, że nie jest pępkiem świata.
Oddaję uzależnienia męża Bogu - to najtrudniejsze. Jestem krzywdzona przez męża, chciałabym mieć normalne małżeństwo, a tak nie jest. Dlatego chciałabym coś zrobić, ale muszę sobie samej na nowo przypominać, że to MĄŻ MA DZIAŁAĆ, nie ja. To ON jest uzależniony. Ja już odbyłam wiele rozmów z nim, powiedziałam jasno czego od niego oczekuję oraz jakie będą konsekwencje, jeśli się nie ogarnie. Jako żony możemy dużo zrobić - tj. uwierzyć, że Bóg w odpowiednim dla siebie czasie wyzwoli męża. W moim przypadku też - nawróci męża. Proszę Boga o pomoc nie oczekując cudu tu i teraz. Wierzę w Jego mądrość i dobroć.
Nie rozmawiać ciągle z mężem o jego uzależnieniu. Zostało już wszystko powiedziane. Przez nieustanne rozmowy, pytania czy dzisiaj to zrobił czy nie...Tak naprawdę przypominamy mu o tym problemie i nie pozwalamy mu się odciąć. Dotarło do mnie niedawno, że przez takie teksty "i jak tam, uległeś dzisiaj czy nie?" wbijam mu tylko szpilkę i przypominam o pornografii.
Nie wiem co przyniesie przyszłość, jak to dalej będzie z moim mężem, ze mną, z moim małżeństwem. Staram się żyć tu i teraz. Usmiechać się i UFAĆ BOGU. Bo tylko wiara mnie ocali. “Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili.” 1 J 5, 14-15
Pokoju ducha i wiary!