Pavel pisze: ↑14 maja 2021, 20:12
W większości się z tym co napisałaś Ruto zgadzam.
Sfera cielesna powinna mieć swe oparcie, fundament w rozumie i woli, nie pożądaniu.
Powinna być wzajemnym obdarowywaniem się, wyrazem wzajemnej miłości.
Natomiast są wg mnie w twojej wypowiedzi fragmenty albo kontrowersyjne, albo wymagające dopowiedzeń.
I tak, po kolei:
Stosując NPR i współżyjąc tylko w okresie niepłodnym gdy nie planujemy potomstwa (ale gdyby się pojawiło akceptujemy) jednak w jakiś, niemały sposób odrywamy akty seksualne od prokreacji.
Czyli warto jednak ostrożnie do pewnych stwierdzeń podchodzić, bez Konkretnego kontekstu mogą być kontrowersyjne. A z pewnością precyzyjnie pojęcia nazywać.
Bo traktując dosłownie (przynajmniej tak jak ja to rozumiem i opisałem na podstawie przykładu) - to się kłóci z przynajmniej obecną nauką KK.
Ja myślę, że realizacja Wzajemnego pożądania (Zależy jak to słowo rozumiemy) w małzeństwie, mając oparcie w rozumie i woli, nie jest niczym złym.
Kolejny fragment - oderwanie aktów od prokreacji przez mężczyzn, przedmiotowe traktowanie, żądze.
Nie dotyczy to tylko mężczyzn, aczkolwiek pewnie są przeważający.
Myślę, że to bardziej chodzi o to, że mężczyźni z racji innej konstrukcji podchodzą do wspołżycia bardziej fizycznie, a kobiety - emocjonalnie.
I warto się spotkać po drodze, wzajemnie uczyć i uzupełniać.
Jak głosi Jacek Pulikowski - to kobieta jest specjalistką od spraw łóżkowych. Tylko ona o tym „zapomniała”, a mężczyznom ktoś wmówił, że to oni są ekspertami.
Generalnie wg mnie akurat ten obszar świetnie Pan Jacek opisuje.
Aha, znam kobiety które miały pretensje do mężów o to że zaszły w ciążę. Taki przykładowy, a zarazem najbliższy mi - moja mama gdy zaszła w ciążę ze mną...zrobiła tacie awanturę i nazwała dzieciorobem.
Ale sporo tego typu historii słyszałem.
Nie tylko panowie się pogubili, niestety.
Dziękuję Pavle, zgadzam się z tobą. Bez doprecyzowania część z tego co napisałam może zostać odebrana wręcz manichejsko. A tego jednak wolałabym uniknąć.
Co do NPR i sytuacji w których z różnych względów para nie planuje potomsta, a są to sytuacje bardzo różne, jak choćby zdrowie kobiety, sytuacja materialna i wiele wiele innych, bardzo ładnie zostało to wytłumaczone podczas mojego przygotowania przedmałżeńskiego. Że jeśli zaczynamy stosować NPR jako antykoncepcję - wchodzimy w oderwanie aktu małżeńskiego od prokreacji i dalsze konsekwencje mogą być potem poważne. I gdy pojawia się życie (tak samo jak zresztą w przypadku, gdy zawodzi antykoncepcja, co także się przecież zdarza), możemy czuć się przestraszeni, zawiedzeni. I z tego mogą płynąc decyzje godzące w życie. Jeśli jednak pozostawiamy w sobie otwartość na życie, na jego przyjęcie - nie dochodzi do takiego oderwania. Zachowujemy też wtedy otwartość na wolę Bożą, nie naszą.
Na marginesie - tak by uzupełnić - w sytuacji w której małżonkowie z jakiś powodów są przekonani, że w ich sytuacji nie będę w stanie przyjąć potomstwa, choćby na przykład z uwagi na tak skrajną sytuację, jak zagrożenie zdrowia kobiety - ksiądz wskazał nam, że rozwiązaniem jest wstrzemięźliwość i rozwijanie bliskości małżeńskiej na innych płaszczyznach.
Co do realizacji pożądania i tego, że samo w sobie nie jest niczym złym się zgadzam. Nie pożądanie jest problemem, a to jakie miejsce mu przyznajemy w naszym życiu. Częściowo jak myślę także nasza zdolnośc do tego, by mieć w sobie zgodę na to, by nie było ono relizowane w różnych okolicznościach życiowych. Nie dlatego, że jest złe. Dlatego, że są różne sposoby jego wyrażania i nie wszystkie są równie dobre. Cały czas mam w pamięci słowa siostry zakonnej, która powiedziała, że to, że odczuwamy pożądanie jest oznaką naszego zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego. I jest to coś co powinno nas cieszyć. I nie chodzi o to, by odczuwac wyrzuty czy z pojawiającym się pożądaniem walczyć, wręcz przeciwnie - by je z radością w sobie przyjmować. Pamiętając jednak o tym, że to my mamy nad nim panować i nim kierować, decydować co z nim zrobimy, czasem po prostu je zostawiając bez realizacji. Pasja, namiętność, pożądanie - to wszystko może się realizować w sferze sacrum.
Co mężczyzn i kobiet. Z jednej strony zgeneralizowałam. Zdarzają się odwrotne przypadki. Kobiety mające pretensje o ciążę, czy też realizujące pożądanie z pominięciem bliskości. Myślę jednak, że u kobiet i mężczyzn za tymi samymi zachowaniami stoją inne motywacje. To chyba właśnie Pani Wanda mówiła, że w przypadku kobiety zalęknionej ciążą, problemem jest zwykle niepewność, poczucie braku oparcia w mężczyźnie. Nie zawsze zresztą uzasadnione. To jej odbiór i jej lęki. Choć czasem i owszem. Natomiast u mężczyzny złość na ciąże bierze się często (choć zakładam, że nie zawsze) z innych motywacji - i jest nią instrumentalne podejście do kobiety. Zanim do tej ciąży doszło. Pan Pulikowski także o tym mówił słowami: "żebyś mi tylko w ciążę nie zaszła".
Aczkolwiek coraz więcej kobiet nie chce ciąży nie z powodu niepewności, ale z tego powodu, że ciąża i opieka nad dzieckiem mogą spowodować konieczność rezygnacji z realizacji z własnych ambicji i planów, ale czasem po prostu oznaczają utratę zatrudnienia. Albo zamknięcie na kilka lat w domu bez wsparcia ze strony męża, który uważa opiekę nad małym dzieckiem za sprawę kobiety. Kobiety w związku z ciąża mierzą się z innymi wyzwaniami niż mężczyźni. Więc i lęki z ciążą związane mają inne.
W sumie nawet nie wiem, czego obawiają się mężczyźni jeśli chodzi o ciążę żony. Mogę się tylko domyślać, że może chodzić o znoszenie trudności związanych z różnymi stanami emocjonalnymi żony, oraz o kwestie materialne, za które mężczyźni czują się bardzo odpowiedzialni. I pewnie także swobodę - podrózowania, realizacji zawodowych, czy finansową - to chyba dotyczy obecnie i kobiet i mężczyzn.