Jak uratować małżeństwo?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

aniluap
Posty: 15
Rejestracja: 16 maja 2019, 16:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Jak uratować małżeństwo?

Post autor: aniluap »

Jestem żoną od prawie 7 lat (parą jesteśmy 14 lat) i mamą trójki  (dzieci mają 4,5 lat, 2,5 oraz 3 mce). Od roku moje małżeństwo wisi na włosku. Aktualnie mój Mąż od 3 mcy jest zdecydowany na rozwód. Na razie żyjemy jeszcze razem. Ze względu na dzieci, których nie chcemy posyłac do przedszkola (ja jestem od 5 lat w domu i planowaliśmy edukację domową) mój Mąż wymyślił, że przynajmniej przez 3 lata będziemy mieszkać razem, on dalej będzie utrzymywał rodzinę, ale będziemy żyli jak teraz w osobnych pokojach i nie wychodzimy nigdzie wspólnie żeby "nie grać szczęśliwej rodzinki".

U mojego męża w lutym zdiagnozowano depresję. Przyjmuje leki, z terapią gorzej, bo na tę chwilę ma spotkania raz na 1,5 mca, ale nie chce zmienić miejsca terapii żeby mieć spotkania co tydzień. Mój Mąż od marca ubiegłego roku ma "przyjaciółkę" (celowo w cudzyslowie, bo przyjaźń nie niszczy i nie rani, a ta relacja zniszczyła już bardzo dużo i rani wciąż wiele osób). Przyjaciółkę, ktora nastawia go przeciwko całej rodzinie, wmawia mu wręcz, że wszyscy są przeciwko niemu. Mój mąż teraz twierdzi, że jest ona mu najbliższą osobą na ziemi, że przy niej nie musi grać, a ja nigdy nie byłam mu tak bliska i nie będę. Twierdzi, że tak naprawdę nigdy się nie kochaliśmy, nie powinniśmy brać ślubu, a całe nasze życie to fikcja. Dla dobra dzieci lepiej się rozstać niż pokazywać im, że na siłę trzeba żyć w nieszczęśliwym związku. Zerwał kontakt z rodzicami i bratem, przy okazji twierdząc, że ja wszystkich nastawiłam przeciwko niemu (bo krytykują jego postępowanie). Do tego doszedł ogromny kryzys wiary mojego męża. Od ponad roku nie był u spowiedzi, od kilku miesięcy już nawet nie chodzi do kościoła.

Tylko, że nasz związek nie był nieszczęśliwy. Do momentu pojawienia się choroby i tej kobiety, byliśmy zgraną parą. Pewnie, że były niedociągnięcia i obszary do poprawy. Ale to chyba jak wszędzie. Wiecie, on z jednej strony mówi o rozwodzie, a z drugiej snuje plany na wspólną przyszłość, kolejne dzieci. Z jednej strony mówi, że nie potrzebuje mnie i mojej akceptacji, a z drugiej oczekuje mojego wsparcia i docenienia w tym co robi. Z jednej strony mówi, że chciałby żebym ułożyła sobie życie na nowo z kimś innym, a z drugiej wciąż mnie adoruje, komplementuje i jest zazdrosny jak wychodzę z kolegą na kawę (na pytanie dlaczego to robi, twierdzi że to nie jest adoracja z jego strony, a jedynie bycie miłym dla drugiego człowieka). Niby chce się rozwodzić, ale pyta czy jak się rozwiedziemy to dalej będę z nim współżyć, bo on sobie nie wyobraża, że mógłby z kimś innym.

Czytalam mnóstwo świadectw o małżeństwach uratowanych, tych po ludzku nie do odratowania. Byłam na mszy z modlitwą o uzdrowienie, ma której Pan Bóg mnie uzdrowił z lęku. Podczas modlitwy wstawienniczej Ksiądz powiedział "będzie dobrze". Bliska osoba podczas modlitwy za nas miała głębokie przekonanie, że ten kryzys nie prowadzi do śmierci, ale do nowego życia. Chwytam się takich "znaków" jak ostatniej deski ratunku. Wyję do Pana Boga nocami, ale czasem brak mi już sił. A najbardziej mnie wkurza (tak, wkurza jak nie wiem co!) mój spokój, że będzie dobrze, że moje małżeństwo będzie uratowane. Bo już nie wiem czy to zapewnienie i spokój są od Boga czy to moja naiwność mi tak podpowiada. Bo jakim cudem mogłoby być dobrze? Skąd brać siły, kiedy codziennie patrzę jak mój Mąż coraz bardziej oddaje siebie i swoje życie tej kobiecie? Choć oboje twierdzą, że nie chcą być razem, że to tylko przyjaźń i tak będzie zawsze. Teraz mieszkamy w dwóch różnych miastach, ale mój Mąż szuka tam pracy. Za wszelką cenę chce się przenieść do miasta, gdzie ona mieszka. Chce żebyśmy ja i dzieci z nim jechali, bo dla wszystkich są tam lepsze możliwości rozwoju, dla mnie szansa na znalezienie pracy za te kilka lat. Mamy jechać, ale oczywiście jego postanowienie rozwodu jest tak silne, że aż mnie to przeraża. Wciąż tylko słyszę, że mnie nie kocha, nie kochał, nic ode mnie nie chce, nie będzie się więcej męczył, bo męczy się od 14 lat wbrew sobie i że rozwiązanie jest takie, że nie chce być i nie będzie moim mężem. Do tego sprowadzają się wszystkie rozmowy. Nawet ostatnio przeprosił mnie, że wypowiedział słowa przysięgi małżeńskiej, bo nigdy nie powinien był tego robić.

Jak uratować małżeństwo i rodzinę? Bo tak po ludzku to ja już nie wiem skąd czerpać siły i pomysły.
Ostatnio zmieniony 22 maja 2019, 7:40 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto dane osobowe
jacek-sychar

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Aniluap na naszym forum.

Czytając Twój post zastanawiałem się, czy twój mąż cierpi tylko na depresję, czy to są jeszcze jakieś inne problemy psychiczne. Taka niespójność myślenia i postępowania.

Myślę, że Wasza przeprowadzka tylko pogorszyłaby sprawę. ja bym się na coś takiego nie zdecydował.

A pisząc pamiętaj, że internet nie jest anonimowy. Dlatego staraj się nie podawać danych, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny. Dlatego z Twojego postu usunąłem nazwy miast, gdzie mieszkacie Wy i ta "przyjaciółka".
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: Nirwanna »

Aniluap, jest taka książka "Męska depresja" http://www.tolle.pl/pozycja/meska-depresja
Mężczyźni z racji na konstrukcję psychiczną trochę inaczej przeżywają depresję niż kobiety. Warto mieć na ten temat wiedzę, aby umieć rozróżnić, jakie zachowania wywodzą się z tej choroby, a jakie nie. Nie ukrywam, że podobna myśl mi się pojawiła, jak u Jacka - że to może jakieś inne problemy psychiczne niż depresja. Czy ty osobiście byłaś u lekarza, u którego leczy się mąż? Czy mąż upoważnił Ciebie do dostępu do informacji o jego leczeniu?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pustelnik

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: Pustelnik »

Witaj !

Jestem (po)depresant.

Wolę (z wielu dobrze przemyślanych przyczyn opartych na przeczytanych badaniach naukowych i wykładów lekarzy praktyków) używać określenia : objawy/symptomy depresji.
Nawet gdy jes "ona" b. ciężka.

Moje symptomy / objawy były na granicy średnia/ciężka "depresja".
Wtedy nie miałem siły rozmawiać ani słuchać małżonki. Sama to mówiła: widzę , że się męczysz i "pokornie" odchodziła. Lub reagowała swoją agresją, co też mozna by wytłumaczyć z punktu widzenia psychologiii. Gdy "przeżyłem" dzień oracy to po przyjechaniu do domu 10 minut siedziałem jeszcze w samochodzie .... . Nie miałem siły wysiąść. W domu polegiwałem w sypialni, nierzadko płacząc lub zajmowałem swój mózg (negatywne myślenie) czytaniem ksiązek, przeglądaniem internetu. Moje libido było zero. Zanikły polucje nocne. Informacyjnie (każdy niech ma swój rozum) : ja po 2 mcach porzuciłem psychotropy.
To powyzsze napisałem w jedn celu : "waga" ew. symptomów depresjii Twojego męża prawdopodobnie nie jest w górnych granicach skoro ma "siły i chęci" na przyjażnie.
Męska deopesja (wg literatury) - jedna z różnic to : więcej "pustki" zamiast "smutku".
Zachęcam "depresantów" i osoby towarzyszące do dobrej lektury celem poszerzenia znajomości tematu...

Pozdrawiam ! ;-)
Pustelnik

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: Pustelnik »

Aniluap, może nie dopowiedziałaś, czy to nie aby "dwubiegunówka" ta zdiagnozowana delresja ?

Wtedy to "inna inszość" ...
aniluap
Posty: 15
Rejestracja: 16 maja 2019, 16:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: aniluap »

Mój Mąż ma stwierdzoną depresję "tylko". Ale, moim zdaniem, nie jest pod dobrą opieką lekarską, a sam twierdzi, że nie potrzebuje ani lekarzy, ani księży, potrzebuje tej kobiety żeby czuć się dobrze. Ale wiele osób, które go obserwuje i słucha moich opowieści (w tym mój terapeuta) twierdzi, że prawdopodobnie oprócz depresji są też inne zaburzenia.

Nie rozmawiałam z lekarzem swojego Męża, bo nie ja jestem osobą upoważnioną, a ona.

Mój Mąż był w szpitalu jakiś czas temu, ale po 5 dniach wypisal się na własne żądanie, twierdząc, że nie pomaga mu pobyt tam.
Jonasz

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: Jonasz »

Zgodzilbym się z kierunkiem Pustelnika.
Sam w depresji pamiętam siebie.
Dla mnie to była samotność i pustka.
Ale taka do bólu.
I rzeczywiście dajcie mi wszyscy święty spokój.
Ta przyjaciółka to myślę że niezwykle toksyczna pigułka szczęścia.
Mnie w depresji też związała pewna Pani ale psycholog specjalista.
Szczerze mówiąc ciekawe jakby zareagowała gdybym jej powiedział że się przeprowadzkę bliżej niej.
A w życiu nie upoważnilbym jej do spadku po sobie.
Czy informacji.
Ona by mi nie pozwoliła jestem tego pewien.
Czy ta przyjaciółka wie o zamiarze przeprowadzki bliżej niej.
Bo może być i tak że że nie wie albo że to celowe działanie.
Jacku czy zgodzisz się że tak mogłoby wyglądać męskie zafiksowanie o którym kiedyś pisałeś?
Zdaje się że ta przyjaciółka stała się bogiem.
Przyznaję że jestem zaniepokojony.
Moze zapytac jego lekarza ale o siebie swoje bezpieczenstwo w tej sytuacji .
jacek-sychar

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: jacek-sychar »

O zafiksowaniu jest tutaj:
viewtopic.php?t=898&start=30#p38313

Oceńcie sami.
aniluap
Posty: 15
Rejestracja: 16 maja 2019, 16:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: aniluap »

Jonasz pisze: 22 maja 2019, 19:12 Zgodzilbym się z kierunkiem Pustelnika.
Sam w depresji pamiętam siebie.
Dla mnie to była samotność i pustka.
Ale taka do bólu.
I rzeczywiście dajcie mi wszyscy święty spokój.

Jeszcze jakiś czas temu miewał takie dni. Leżał, nic nie mówił, nic nie chciał. Na moje pytanie czy mogę mu jakoś pomóc odpowiadał "zabij mnie".

Teraz (od mniej więcej miesiąca) jest szczęśliwym człowiekiem, który ma przyjaciółkę na całe życie, jak twierdzi i nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. No, jeszcze tylko dzieci.
aniluap
Posty: 15
Rejestracja: 16 maja 2019, 16:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: aniluap »

Jonasz pisze: 22 maja 2019, 19:12 Czy ta przyjaciółka wie o zamiarze przeprowadzki bliżej niej.
Bo może być i tak że że nie wie albo że to celowe działanie.
Oczywiście, że wie. Stara się pomóc znaleźć mu pracę. Jak tam jedzie to spędzają ze sobą niemal całe 2-3 dni. Ona go wozi na spotkania ws pracy. On jeździ z nią i jej dziećmi wszędzie, gdzie oni potrzebują. Wiecie, z boku na pewno wyglądają jak szczęśliwa rodzina z dziećmi.
jacek-sychar

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: jacek-sychar »

Najpierw depresja, teraz euforia.
Czy to nie jest przypadkiem choroba afektywna dwubiegunowa?
http://www.medonet.pl/psyche/zaburzenia ... 29715.html
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: Angela »

jacek-sychar pisze: 23 maja 2019, 9:53 Najpierw depresja, teraz euforia.
Czy to nie jest przypadkiem choroba afektywna dwubiegunowa?
http://www.medonet.pl/psyche/zaburzenia ... 29715.html
U mojego męża też 2 lata temu pojawiły się takie sprzeczne zachowania. Były momenty adoracjii mnie i potem poniżania. Mąż szukał przyjaciółki- dawna miłość. Ja napisałam tej pani, że ma się trzymać od naszej rodziny z daleka, również dla własnego bezpieczeństwa, bo mąż jest niezrównoważony, wtedy dużo mówił o śmierci. Czy przyjaciółka męża nie ma swojego męża? Piszesz, że ma dzieci. U nas ta kobieta odpuściła, ale mąż robił mi piekło i oskarżał o rzeczy prawdziwe i nie. Pojawiły się jego różne plany przeprowadzki. Ale ja przestałam już podporządkowywać się decyzjom męża. Nastawiłam się na obronę siebie i dzieci, z policją włącznie. Na początku było gorzej. Była policja i przymusowy szpital. Teraz jest spokój. W szpitalu okazało się, że mąż ma bardzo chorą wątrobę. Skupił się na ratowaniu swojego zdrowia.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: Angela »

aniluap pisze: 23 maja 2019, 9:46 Jeszcze jakiś czas temu miewał takie dni. Leżał, nic nie mówił, nic nie chciał. Na moje pytanie czy mogę mu jakoś pomóc odpowiadał "zabij mnie".

Teraz (od mniej więcej miesiąca) jest szczęśliwym człowiekiem, który ma przyjaciółkę na całe życie, jak twierdzi i nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. No, jeszcze tylko dzieci.
Poczytaj o chorobie afektywnej dwubiegunowej ChAD. Po okresie depresyjnym przychodzi euforia i przymus działania i dużych zmian w życiu. Gdy dotarło do mnie, że to choroba a nie przemyślane działania, w których ja jako żona mogę się bezpiecznie mężowi powierzyć. Myślałam o środkach prawnych, zabespieczenie miejsca pobytu dzieci w obecnym miejscu przy matce ze względu na stam psychiczny męza (wspominał nawet, że przeprowadzi się z dziećmi bez mojej zgody), rozdzielność majątkową (jego nielrzemyślane wydatki) lub całościową separację. Jednak znalazł się przymusowo w szpitalu ( musiałam udowodnić jego zachowania zagrażające swojemu i nnych życiu, świadkiem był pełnoletni syn). Było niebezpiecznie. Mąż się uspokoił, choć żyjemy w emocjonalnym chłodzie jak sąsiedzi. Nie podejmuje jednak już działań bez mojej zgody. Czy zniszczyłam w nim mężczyznę? Pewnie tak to odbiera. Ale nie mogłam inaczej. Wróciło względne bezpieczeństwo- do następnego wybuchu.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: vertigo »

Dla poszerzenia wiedzy w tym temacie:

Audycja "Zaburzenia osobowości borderline, czyli stany graniczne" (Radio PLUS)

http://www.radioplus.pl/program-czytaj/ ... _9_ii_2017

Polecam też dobrą książkę "Borderline. Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach"
Paul T. Mason, Randi Kreger, wyd. GWP
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
aniluap
Posty: 15
Rejestracja: 16 maja 2019, 16:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak uratować małżeństwo?

Post autor: aniluap »

Angela pisze: 23 maja 2019, 10:56 Czy przyjaciółka męża nie ma swojego męża?
Tak, ma męża. Ale on (podobno - wiem to tylko z opowiadań mojego męża) od lat znęca się nad nią psychicznie i fizycznie, więc postanowiła od niego odejść. Jeszcze razem mieszkają, ale podobno tylko do końca czerwca.

Nie wiem ile w tym prawdy, ale na tę chwilę wygląda to tak, że ona od męża odchodzi, a mój Mąż ją w tym wspiera. Cały czas twierdząc, że nie chcą być razem, że to jedynie przyjaźń na całe życie.


Ale ja widzę, że mój Mąż jest wręcz uzależniony od tej relacji. Choć może trudno w to uwierzyć, oni piszą do siebie prawie bez przerwy (ta kobieta nie pracuje, a mój Mąż jest na razie na zwolnieniu lekarskim, więc widzę). Nie ma godziny żeby do siebie nie pisali. Wieczorem oczywiście najwięcej. Potrafią rozmawiać do późnych godzin nocnych.
ODPOWIEDZ