Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Moderator: Moderatorzy
-
- Posty: 41
- Rejestracja: 27 cze 2019, 0:29
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Nałóg, mój mąż wychował się bez taty, w emocjonalnym chłodzie. Dopiero gdy zaczęło się życie-po ślubie wyszło, że nie radzi sobie z problemami...że jest niedojrzały emocjonalnie. Szczerze? Czuję się oszukana, przed ślubem był całkiem inny...pornografia też wyszła po. Wstyd mi przed sobą, że zaczęłam się zastanawiać, czy moglibyśmy unieważnić nasze małżeństwo. Czuję obrzydzenie, ale wciąż go kocham.
Nie zdziwiłabym się, że to kłamstwo..naprawdę. Ale racja...zajmę się sobą...moje starania o męża nie przyniosły żadnego efektu....Dzięki nałóg za podzielenie się swoim problemem. Ja za to modlę się o ten cud...
Nie zdziwiłabym się, że to kłamstwo..naprawdę. Ale racja...zajmę się sobą...moje starania o męża nie przyniosły żadnego efektu....Dzięki nałóg za podzielenie się swoim problemem. Ja za to modlę się o ten cud...
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Któryś już raz wyczytuję z Twoich postów ten komunikat. A może to jest tak, że on boi się że nie sprosta Twoim oczekiwaniom i że nie do końca może jest zawsze zdolny do stosunku? Może to taki lęk przed porażką? Dlatego sam się zadowala bo potzreby ciała do konca nie wygasły a tak jest najszybciej i bez problemu. Po drugie taki sposób na seksualne napięcie to wynik czegoś, co robi od lat i weszło mu to w nawyk/nałóg....?
Ja wiem, że Cię to boli i czujesz się odrzucona ale spróbuj może popatrzeć na to z takiej perspektywy, że jest to jednak problem dla Twojego męża, zapewne nie czuje się sam ze sobą z tym dobrze, przecież to głupie tak molestować samego siebie zamiast podjąć normalny stosunek z żoną. A z drugiej strony nie robi nic by to zmienić bo boi się porazki. I zaklete koło się zamyka.
To taka moja hipoteza ale warto byś w ten sposób siebie chroniła nie dowalajac sobie, że nie jesteś kobieca, atrakcyjna, itp.
Oddziel to grubą kreską.
To problem męża.
Może te leki które bierze też mają jakiś wpływ na jego libido.
I jako niezdolny do seksu z Tobą nie czuje się mężczyzną.
Może się nad sobą użala, a może coś w tym jest.
Spróbuj się na tym nie koncentrować i zajmij się sobą.
Może to, iż punktem uwagi nie będzie mąż też go jakoś odstresuje.
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Seksoholik wczesniej czy poźniej staje się impotentem. Słyszalam wiele historii - z krwawieniem i nietrzymaniem moczu łącznie- to raz
Dwa - potrafi osiagnac stan podniecenia dopiero po silnych bodzcach wzrokowych czy manualnych
Wiec normalne że boi sie i raczej to jest prawda - nie jest w stanie współżyć przy "normalnych" czyli nie - wyuzdanych warunkach
Natomiast - ważne żebys zrozumiala jego manipulację
Piszesz że mowi - że sie Ciebie boi
A on boi sie że przed Toba bedzie...klapa
Caly czas bede gledzić - MANIPULACJA
tylko on swoj strach i potencje może przywrocić na właściwe tory. Bo to jest do zrobienia
Natomiast - powinien bac sie SIEBIE
jak siebie rujnuje
I Wasze małżeństwo
I ważne żeby mu to mówic - nawet jesli sie wścieka. Bo w koncu zacznie wierzyć w swoja wersje
Pozdrawiam
Dwa - potrafi osiagnac stan podniecenia dopiero po silnych bodzcach wzrokowych czy manualnych
Wiec normalne że boi sie i raczej to jest prawda - nie jest w stanie współżyć przy "normalnych" czyli nie - wyuzdanych warunkach
Natomiast - ważne żebys zrozumiala jego manipulację
Piszesz że mowi - że sie Ciebie boi
A on boi sie że przed Toba bedzie...klapa
Caly czas bede gledzić - MANIPULACJA
tylko on swoj strach i potencje może przywrocić na właściwe tory. Bo to jest do zrobienia
Natomiast - powinien bac sie SIEBIE
jak siebie rujnuje
I Wasze małżeństwo
I ważne żeby mu to mówic - nawet jesli sie wścieka. Bo w koncu zacznie wierzyć w swoja wersje
Pozdrawiam
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
marylko, czy Ciebie rozumię, raczej wogóle - nie ...
Czyżbyś powiedziała jakie stany emocjonalne "powiniem mieć" mąż autorki wątku? I chcesz (doradzasz?) aby "osiągnąć" to rodzajem nacisku, pouczania tudzież MANIPULACJI (którą jednsk chyba (?) potępiesz ...) ?
Ja raczej nigdy nie powiedziałbym aby ... "ktoś czegoś powinien się bać" ... . Czy tak mówią teraoeuci, czy coś na ten temat mówi P. Jezus na kartach Ewangeli ?
Pozdro !
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
marylka pisze: ↑ Natomiast - powinien bac sie SIEBIE
jak siebie rujnuje
Masz racje Pustelniku
Nie odnioslam sie do cytatów
Teraz mysle jest ok
Jeśli już mąż sie kogos boi to powinien siebie i swojego postepowania.
A nie sciemniac i zwalac wine na żone - że jej sie boi.
No chyba, że boi sie, że żona go zostawi jak zobaczy obiektywnie co on wyrabia - to tak
Pozdrawiam
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Dlaczego Tobie wstyd?onawkryzysie pisze: ↑22 paź 2019, 11:41 Nałóg, mój mąż wychował się bez taty, w emocjonalnym chłodzie. Dopiero gdy zaczęło się życie-po ślubie wyszło, że nie radzi sobie z problemami...że jest niedojrzały emocjonalnie. Szczerze? Czuję się oszukana, przed ślubem był całkiem inny...pornografia też wyszła po. Wstyd mi przed sobą, że zaczęłam się zastanawiać, czy moglibyśmy unieważnić nasze małżeństwo. Czuję obrzydzenie, ale wciąż go kocham.
Przecież Ty dobrze i logicznie myslisz
U mnie było identycznie
Małżeństwo to nie jest pułapka że można kogos podstepem i kłamstwem tam zwabić
Po to sa sady biskupie
Ja sie tego nie wstydzilam i opowiedziałam moja historie ksiedzu
On stwierdzil że przesłanki są - i to poważne żeby zbadac ważnosć zawartego malżeństwa.
Żeby dokończyć temat - ks. Dziewiecki powiedział mi, że dopóki sąd biskupi nie orzeknie inaczej - małżeństwo jest zawarte ważnie zawsze.
Doradził nam natomiast odnowienie przysięgi małżeńskiej co też uczyniliśmy.
Ale dopiero po dwóch latach pracy głownie męża nad sobą ale i mojej nad soba też.
Ja powiedziałam mężowi o planach zbadania ważności. O tym, żeby nie myślał że był cwany i zgrabnie zataił tak ważna sprawę przed ślubem jak nałóg.
Przestraszył się. Zrozumiał że traci wszystko.
I wziął się za siebie
Pozdrawiam
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
ZAzwyczaj wychodzi po, gdyż czas randkowania, poznawania drugiej osoby, oczekiwania na bliskość i regularny seks na poczatku to czas ,,gęsiej skórki'' i silnych reakcji ciała. Pornografia i samozaspokajanie się na jakiś czas traci swój urok.onawkryzysie pisze: ↑22 paź 2019, 11:41 Czuję się oszukana, przed ślubem był całkiem inny...pornografia też wyszła po.
I pojawia się znów gdy chce się silnych bodźców.
Niekoniecznie musi postępowanie Twojego męża być związane z oszustwem i podstępem.
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Jasne... jak się nie układa, to badamy ważność...marylka pisze: ↑23 paź 2019, 8:03 [...]
Małżeństwo to nie jest pułapka że można kogos podstepem i kłamstwem tam zwabić
Po to sa sady biskupie
Ja sie tego nie wstydzilam i opowiedziałam moja historie ksiedzu
On stwierdzil że przesłanki są - i to poważne żeby zbadac ważnosć zawartego malżeństwa. [...]
Dopiero jak coś zaczyna uwierać... a jak jest cacy, no to nie... po co.
Kilkanaście miesięcy wstecz - wielka dyskusja, jakie to małżeństwo sakramentalne jest x razy "lepsze", bo przecież przed samym Bogiem w asyście zastępów archaniołów zawierane - nierozerwalną mocą boską związane - i co sakrament zwiąże... tego już żaden człowiek i nic nie rozwiąże (nie to co u cywilnych heretyków) ...
... a teraz? ... - "nie ma się co wstydzić", "przesłanki są" - sąd biskupi może "klepnie" i cała tę historię o boskiej mocy sakramentu odwoła.
Cwany?
Możesz rozwinąć marylko, w jakim celu powiedziałaś mężowi o "planach zbadania ważności"?
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Ja myśle autorko wątku, że na swoj sposób mąż Cię kocha.
Myślal że sobie poradzi i będziecie szczesliwi a nałóg "sam" odejdzie
Tak też wiem o moim mężu
I wierze w to
Że to nie z czystego cwaniactwa i wyrachowania zawieral zwiazek
Zreszta - mi mąż udowodnił, że dla mnie i naszej rodziny a nade wszystko - dla siebie potrafi stawic czoła demonom
Ale w tamtym czasie ja straciłam wiare w nasze małżenstwo
Kiedy dowiadywalam sie jak cynicznym potrafil byc i jakim klamca - bez mrugniecia okiem - to tak o nim myslałam.
Poza tym - jest wiele małżeństw gdzie zatajony jest nałóg lub inne mega ważne wydarzenie, które potem rzutuje na dalsze życie rodziny prowadząc ja do destrukcji
Dlatego napisałam o sądach biskupich.
Skoro sam Jezus dal wladze księżom do "zawiazywania" i "rozwiazywania" - to chyba eureki nie odkrylam.
Sakrament małżenstwa jest świety i należy go bronic do ostatniego tchu.
Ja tak sądze
Mi tego tchu zabrakło.
Koniec
Wszystkiego
Na koniec zrozumiałam że jak z tego zwiazku nie wyjde to sama zwariuje.
Natomiast dalej twierdze, że małżenstwo to nie pułapka. I sama autorka pisze o swojej miłosci do niego. Jeżeli on wtedy nawalil zatajajac prawde - to teraz bedac starszym powinien wziać sie w garść majac świadomosć że ciagnie na dno nie tylko siebie ale i żonę. Czyli to czego od poczatku nie było - ODPOWIEDZIALNOSCI.
Za siebie, za swoje słowa przysiegi a teraz - za żone
"Ja Marek biore...itd"
To JA tzn ja taki jakim mnie znasz - z moimi zaletami i wadami z moimi mocnymi stronami i......
no wlaśnie - tu sie zaczyna problem. Bo nie pokazal siebie. Zadbał, żeby sprawy ważne nie ujrzały światła. Wiec - co ślubował? Czy to szczere było?
Czy to byla prawda?
Tu jest pole dla sadu biskupiego
Bo trzeba dalej żyć
Jak długo można tak żyć bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym?
"Miłuj bliźniego jak SIEBIE SAMEGO"
Pozdrawiam
Myślal że sobie poradzi i będziecie szczesliwi a nałóg "sam" odejdzie
Tak też wiem o moim mężu
I wierze w to
Że to nie z czystego cwaniactwa i wyrachowania zawieral zwiazek
Zreszta - mi mąż udowodnił, że dla mnie i naszej rodziny a nade wszystko - dla siebie potrafi stawic czoła demonom
Ale w tamtym czasie ja straciłam wiare w nasze małżenstwo
Kiedy dowiadywalam sie jak cynicznym potrafil byc i jakim klamca - bez mrugniecia okiem - to tak o nim myslałam.
Poza tym - jest wiele małżeństw gdzie zatajony jest nałóg lub inne mega ważne wydarzenie, które potem rzutuje na dalsze życie rodziny prowadząc ja do destrukcji
Dlatego napisałam o sądach biskupich.
Skoro sam Jezus dal wladze księżom do "zawiazywania" i "rozwiazywania" - to chyba eureki nie odkrylam.
Sakrament małżenstwa jest świety i należy go bronic do ostatniego tchu.
Ja tak sądze
Mi tego tchu zabrakło.
Koniec
Wszystkiego
Na koniec zrozumiałam że jak z tego zwiazku nie wyjde to sama zwariuje.
Ja mowiłam meżowi prawdę - niestety w przeciwieństwie do niego. Spytal co z nami bedzie i jakie mam plany - wiec mu powiedziałam.
Natomiast dalej twierdze, że małżenstwo to nie pułapka. I sama autorka pisze o swojej miłosci do niego. Jeżeli on wtedy nawalil zatajajac prawde - to teraz bedac starszym powinien wziać sie w garść majac świadomosć że ciagnie na dno nie tylko siebie ale i żonę. Czyli to czego od poczatku nie było - ODPOWIEDZIALNOSCI.
Za siebie, za swoje słowa przysiegi a teraz - za żone
"Ja Marek biore...itd"
To JA tzn ja taki jakim mnie znasz - z moimi zaletami i wadami z moimi mocnymi stronami i......
no wlaśnie - tu sie zaczyna problem. Bo nie pokazal siebie. Zadbał, żeby sprawy ważne nie ujrzały światła. Wiec - co ślubował? Czy to szczere było?
Czy to byla prawda?
Tu jest pole dla sadu biskupiego
Bo trzeba dalej żyć
Jak długo można tak żyć bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym?
"Miłuj bliźniego jak SIEBIE SAMEGO"
Pozdrawiam
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Zatajenie uzależnienia jest wtedy gdy ma się świadomość tego uzależnienia- nałogu.Gdy delikwent nie wie że jest uzależniony,gdy nie ma świadomości nałogu to trudno mówić o zatajeniu.To że dana osoba przed ślubem raz czy więcej zachowała się ryzykownie , obejrzała jakiś film nie znaczy że była w nałogu i to zataiła.Tak ja interpretuję „ zatajenie”.PD
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
No nie, to ja się z tym nie zgodzę.
Albo zależy komuś na prawdzie, albo żeby po prostu było wygodnie i cacy.
A nie... że jak trwoga, to do sądu biskupiego.
Bo z tego co piszesz - motywacją nie jest chęć poznania prawdy... tylko chęć ucieczki z potrzasku.
... przestało mi być miło i przyjemnie - poszukajmy jakiejś furtki... a nóż się uda.
To trochę jak z dziewczyną mafiozy
Póki jest dobrze i cacy, mafiozo daje na piękne futra i drogą biżuterię... no to nie wnika panna... co tam luby robi... dziewczyna może i się coś domyśla... czuje pod skórą, że może jakieś narkotyki... że ukochany może ma coś tam za uszami... ale jest "cacy" no to nie wnika - "a po co badać jak jest cacy".
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
To jednak wymaga sprostowania. Kapłan ani nawet biskup nie ma prawa rozwiązać ważnie zawartego małżeństwa. Sąd biskupi może jedynie orzec, że ono nigdy, wbrew pozorom, nie zostało zawarte. Nie zostało zawiązane.
Czy wiadomo, że mąż autorki wątku jest seksoholikiem? Czy fakt, że się onanizował i oglądał filmy porno jest wystarczającą przesłanką do takiego wniosku?marylka pisze: ↑22 paź 2019, 14:09 Seksoholik wczesniej czy poźniej staje się impotentem. Słyszalam wiele historii - z krwawieniem i nietrzymaniem moczu łącznie- to raz
Dwa - potrafi osiagnac stan podniecenia dopiero po silnych bodzcach wzrokowych czy manualnych
Wiec normalne że boi sie i raczej to jest prawda - nie jest w stanie współżyć przy "normalnych" czyli nie - wyuzdanych warunkach
To, co piszesz Marylko o seksoholikach, dotyczy ciężkich przypadków i nie dotyczy większości osób - płci obojga - które miały lub mają problem z masturbacją.
O swoim doświadczeniu mogę powiedzieć z pewnością, że jestem w jakimś stopniu uzależniony, choć od dwóch lat temu uzależnieniu nie ulegam, a opisanych przez Ciebie objawów nigdy nie było.
-
- Posty: 41
- Rejestracja: 27 cze 2019, 0:29
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
Dawno mnie tu nie było...starałam się zająć sobą jak najlepiej. Nowe książki przeczytane, pogłębiam swoją wiarę, zaczęłam od nowego roku uczęszczać na spotkania s-anon!! I to jest dla mnie wielkie odkrycie...świetne osoby...widzę, że nie jestem sama z tym problemem. Dziękuję Wam za polecenie!
Przejrzałam ponownie swój wątek...trochę wniosków wyciaglam. Widzę, że jestem porywcza, brak mi cierpliwości, ale widzę też że nie szanowałam swojego zdania, siebie. Byłam na zawołanie męża...dwa jego słowa i ja wierzyłam we wszystko... teraz z perspektywy czasu widzę, że jestem naprawdę od niego uzależniona.
Co się działo przez ten czas między nami? Po lekturze książki 'cenniejsza niż perly' udało mi się trochę zmienić postępowanie. Naprawdę byłam radośniejsza, męża witałam z uśmiechem, czesto w domu upieczone ciasto. Przestałam obwiniać, a zaczęłam doceniać, pochwalać...i naprawdę to czułam. Starałam się docenić nawet małe gesty. Konteola- z tym miałam największy problem. Nie udało mi się do końca tego zmienić, ale poczyniłam duży postęp i teraz jestem prawie wolna od tego.
On też się zmienił, często herbata, przytulenie, pomoc w domowych obowiązkach, czasami wspolżycie, jeśli wyszłam z inicjatywą.
Z drugiej strony widzę ile jeszcze przede mną do przepracowania, ta moja cierpliwość. Czasami zalewałam go emocjami, czasami w kłótni wypominałam kowalska..na zasadzie, ze mu nie ufam..bo mni zawiódł i jest mi ciężko.
I dziś jestem na takim etapie dziwnego spokoju...choć nie wiem czy powinnam. Wyszły na jaw kolejne kłamstwa mojego męża- przyszła decyzja o odmowie kredytu? Wow. Fajnie wiedzieć.Przeciez on nie chciał żadnego kredytu, a to tylko sprawdzenie w banku zdolności. Kolejne to czas powrotu ze spotkania służbowego... wyjeżdża i będzie na 19. O 18 jednak załatwiał pewną czynność 3 km od domu co zostało odnotowane elektronicznie...więc nie wiem co on robil...i po co kłamał...wrócił o 19.
I dziś powiedziałam mu, że jest mi strasznie przykro, że się tak zachowuje, że kocham go, ale nie jestem naiwna. Powiedziałam, że nie wierzę w jego kolejne kłamstwa. Bez awantury...totalny spokój. A on co? Wyszedł i pojechał gdzieś...bez słowa.
I szczerze nie wiem jak sie dalej zachowywać...co przyniesie ten wieczór i kolejne dni. Wiem, że mam ze sobą Boga.
Może ktoś napisze zaraz, że wyolbrzymiam? Zastanawiałam się nad tym. Ale patrząc wstecz...ciągle wychodziły małe kłamstwa...i wciąż to się dzieje...a podobno zaczęliśmy od nowa?
Fajnie, że tu jestem. Dużo czytam...ale wciąż nie wiem jak się postępować. Nie chce by z pozoru wyglądało wszystko okej...a tak naprawdę żyć w ciągłych kłamstwach.
Przejrzałam ponownie swój wątek...trochę wniosków wyciaglam. Widzę, że jestem porywcza, brak mi cierpliwości, ale widzę też że nie szanowałam swojego zdania, siebie. Byłam na zawołanie męża...dwa jego słowa i ja wierzyłam we wszystko... teraz z perspektywy czasu widzę, że jestem naprawdę od niego uzależniona.
Co się działo przez ten czas między nami? Po lekturze książki 'cenniejsza niż perly' udało mi się trochę zmienić postępowanie. Naprawdę byłam radośniejsza, męża witałam z uśmiechem, czesto w domu upieczone ciasto. Przestałam obwiniać, a zaczęłam doceniać, pochwalać...i naprawdę to czułam. Starałam się docenić nawet małe gesty. Konteola- z tym miałam największy problem. Nie udało mi się do końca tego zmienić, ale poczyniłam duży postęp i teraz jestem prawie wolna od tego.
On też się zmienił, często herbata, przytulenie, pomoc w domowych obowiązkach, czasami wspolżycie, jeśli wyszłam z inicjatywą.
Z drugiej strony widzę ile jeszcze przede mną do przepracowania, ta moja cierpliwość. Czasami zalewałam go emocjami, czasami w kłótni wypominałam kowalska..na zasadzie, ze mu nie ufam..bo mni zawiódł i jest mi ciężko.
I dziś jestem na takim etapie dziwnego spokoju...choć nie wiem czy powinnam. Wyszły na jaw kolejne kłamstwa mojego męża- przyszła decyzja o odmowie kredytu? Wow. Fajnie wiedzieć.Przeciez on nie chciał żadnego kredytu, a to tylko sprawdzenie w banku zdolności. Kolejne to czas powrotu ze spotkania służbowego... wyjeżdża i będzie na 19. O 18 jednak załatwiał pewną czynność 3 km od domu co zostało odnotowane elektronicznie...więc nie wiem co on robil...i po co kłamał...wrócił o 19.
I dziś powiedziałam mu, że jest mi strasznie przykro, że się tak zachowuje, że kocham go, ale nie jestem naiwna. Powiedziałam, że nie wierzę w jego kolejne kłamstwa. Bez awantury...totalny spokój. A on co? Wyszedł i pojechał gdzieś...bez słowa.
I szczerze nie wiem jak sie dalej zachowywać...co przyniesie ten wieczór i kolejne dni. Wiem, że mam ze sobą Boga.
Może ktoś napisze zaraz, że wyolbrzymiam? Zastanawiałam się nad tym. Ale patrząc wstecz...ciągle wychodziły małe kłamstwa...i wciąż to się dzieje...a podobno zaczęliśmy od nowa?
Fajnie, że tu jestem. Dużo czytam...ale wciąż nie wiem jak się postępować. Nie chce by z pozoru wyglądało wszystko okej...a tak naprawdę żyć w ciągłych kłamstwach.
Re: Nie byłam dobrą żoną, a potem on mnie zdradził. Co teraz?
To jest mi bardzo bliskie. Stan niepewności nie jest co prawda mój tu i teraz - ale to bardziej wskutek postawy żony, która nie zostawia wątpliwości. I w sumie to przekonanie, że powinienem zawsze, wciąż od nowa weryfikować swoją postawę przed Nim wydaje mi się trudne, ale zarazem dobre. A czynne utrwalanie fałszywych pozorów - złe.onawkryzysie pisze: ↑10 sty 2020, 18:52 I szczerze nie wiem jak sie dalej zachowywać...co przyniesie ten wieczór i kolejne dni. Wiem, że mam ze sobą Boga.
Może ktoś napisze zaraz, że wyolbrzymiam? Zastanawiałam się nad tym. Ale patrząc wstecz...ciągle wychodziły małe kłamstwa...i wciąż to się dzieje...a podobno zaczęliśmy od nowa?
Fajnie, że tu jestem. Dużo czytam...ale wciąż nie wiem jak się postępować. Nie chce by z pozoru wyglądało wszystko okej...a tak naprawdę żyć w ciągłych kłamstwach.