Zdrady emocjonalne...?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Pustelnik pisze: 30 gru 2019, 8:44 A strach (tudzież lęki) raczej nie jest dobrym "doradcą" - mylę się ?
A nie lepiej jakieś słowa wsparcia i bliskości w kierunku mamy zamiast porad (wyręczania w decyzji) ?
Dzięki, chyba to miałam nadzieję odczytać... nie będę się wpychać pomiędzy nich. Z resztą już przyjechał do mamy i poradziła sobie beze mnie ;)

Pustelnik pisze: 30 gru 2019, 8:44 P.S. "o rany", ilu ja znam fajnyxh gości, co nie mówią teściowym "mamo" (i niech to dlaczego tak robią pozostanie ich tajemnicą ;) ). Taka ranga "konwenansów" (czy użyłem właściwego słowa i ... bez "byka"?) ?
Oż Ty ;) Niech wam będzie. Co prawda mam trochę inne zdanie, ale nie pora na to.
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Wracając do mojego przedostatniego posta, (który jak się okazuje jest powiązany z poprzednimi :o ) może ktoś ma doświadczenie, wiedzę, jak radzić sobie z brakiem dotrzymywania obietnic, terminów czy umów związanych z obowiązkami i/lub przyjemnościami spędzania czasu z dziećmi. Nie chodzi o opiekę długoterminową tylko taką bieżącą, na co dzień. Mój mąż mówi co innego a potem zdarza się, że robi coś innego. Czuję się tym wyczerpana, wczoraj myślałam o wyprowadzce. Niekiedy mam wrażenie, że to takie celowe zagrywki. Z drugiej strony kiedyś moje słowa w kwestii jego "predyspozycji" rodzicielskich też na pewno bardzo go raniły. Dzisiaj wolę odpuścić niż wchodzić w dyskusję, ale to chyba też nie tędy droga? Mam wrażenie, że od kilku miesięcy drepczę w miejscu. Nie chcę robić z siebie cierpiętnicy, a on wie, że dzieci są moim czułym punktem. Z jednej strony bardzo mi zależy na tym, żeby wreszcie powstała dobra relacja pomiędzy nim a dziećmi, ale boję się ingerować kiedy widzę, że już przesadza tzn. nadużywa wg mnie władzy rodzicielskiej.
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Tak sobie myślę, że muszę być bardzo niegościnna, skoro tak mało się dzieje w moim wątku.
Wiem, że jestem skąpa w dzieleniu się swoimi bieżącymi przeżyciami,
ale jestem pilną uczennicą i skoro w każdym wątku czytam "zajmij się sobą", to i się zajmuję.
Jakoś nie mam potrzeby informowania o szczegółach przebiegu mojego kryzysu i uważam, że idzie mi nie najgorzej.
A jak dojrzeję, to może i uda mi się komuś pomóc? Na razie uczę się gościnności. :)

Poczułam, że nie powinnam się zamykać na innych, a takie przeżywanie w sobie (zawsze tak było, brak zaufania do ludzi)
nie sprzyja zbytnio rozwojowi w kryzysie.... i nie tylko....chyba?
Pamiętam czasy, kiedy z niechęcią myślałam o niezapowiedzianych gościach, dzisiaj chciałabym,
żeby ludzie najlepiej nie wychodzili z mojego domu. Trochę ze względu na zmianę podejścia do kontaktów międzyludzkich,
ale też z tego powodu, że to czas, kiedy zdarza się, że rozmawiam z mężem.
Zero wspólnego czasu, zero rozmów ewent. pytanie - odpowiedź.
Od kilku miesięcy jest w domu spokój, taki trochę dom widmo, bo kiedyś było głośno.
Słuchaliśmy głośnej muzyki, bawiliśmy się, krzyczeliśmy, ganialiśmy, ale też się kłóciliśmy - też głośno i niekiedy bez kultury.

Jak sięgnę pamięcią wstecz to myślę, że radość w naszym domu zanikała od około dwóch lat.
Około roku temu byłam z mężem ostatni raz (wspólnie) w kościele.
Kiedy wracałam do ławki po przyjęciu Pana Jezusa on siedział i patrzał na mnie takim wzrokiem, jakiego wcześniej nie doświadczyłam. Widziałam w jego oczach nienawiść.....? politowanie...?
Poczułam, jakby miał ochotę w tym momencie zniknąć, albo żebym ja zniknęła.
Kiedyś dawał mi odczuć, że jest ze mnie dumny... "Adorował" mnie nawet, tylko ja za tym nie przepadałam
i odbierałam to z takim trochę niedowierzaniem.

Dla mnie niestety? (pomijam sprawy duchowe) najważniejsze są w tym momencie dzieci,
chcę żeby mogły swobodnie zachowywać się w domu, a obecnie patrzą na lekceważący stosunek męża do mnie,
brak wspólnych posiłków, brak rozmowy, przytulania, pocałunków
(kiedyś mieli tego tyle, aż zaczęli już zwracać uwagę, czy nie za często się całujemy).
zaznaczanie przy dzieciach, że nie obchodzi go moje zdanie,
że teraz on zajmie się wychowywaniem a ja nie mam prawa zwracać mu uwagi.
U dzieci w szkole zaczęły się problemy, złe i bardzo złe oceny, częste nieobecności,
o których nawet nie wiedziałam, gdyż nigdy tak się nie zdarzało i nie miałam nigdy podstaw, żeby je podejrzewać o wagarowanie.
To spada jak lawina i boję się, co będzie dalej. Uwierzcie mi, że ja nie chcę grać dziećmi.
Chcę ich bezpieczeństwa i zawsze tego chciałam.
Dzisiaj słyszę, że to co pokazują dzieci, to moja wina, bo nie pozwoliłam mu na wprowadzenie swoich metod.
Tylko, że mój mąż nie wprowadzał żadnych metod. On od jednego ciągle żądał a drugiego rozpieszczał.
A ja matka po środku, jak to miało źle, to głaskałam tego, jak drugie miało za dużo, to pokazywałam,
że nie jest tak, że można mieć wszystko za nic. Wyobrażacie sobie?

Marzyłam o idealnym ojcu i idealnej matce, dla mnie my jako małżonkowie chyba nie istnieliśmy,
zupełnie zapomniałam, że jestem w małżeństwie.....?! Teraz tak sobie uświadomiłam....

Może znajdzie ktoś dla mnie odrobinę empatii...?
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: nałóg »

Dopionu?? a jaki poradnik z zakresu wychowania dzieci masz w swojej biblioteczce? jaki przeczytałaś? a jaki poradnik czy książkę o relacjach międzyludzkich przeczytałaś?
Na jakich warsztatach byłaś/byliście z zakresu dialogu małżeńskiego? czy rodzicielskiego?
Dobra MATKA to mądra MATKA, kochająca mądrą a czasami i twardą miłością.
A jak z Twoją spójnością? w mowie? myślach? uczynkach? postawach? a z KONSEKWENCJĄ?
PD
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

nałóg pisze: 08 sty 2020, 16:27 Dopionu?? a jaki poradnik z zakresu wychowania dzieci masz w swojej biblioteczce? jaki przeczytałaś? a jaki poradnik czy książkę o relacjach międzyludzkich przeczytałaś?
Na jakich warsztatach byłaś/byliście z zakresu dialogu małżeńskiego? czy rodzicielskiego?
Dobra MATKA to mądra MATKA, kochająca mądrą a czasami i twardą miłością.
A jak z Twoją spójnością? w mowie? myślach? uczynkach? postawach? a z KONSEKWENCJĄ?
PD
Dziękuję "nałóg"
W moim przypadku sprawdza się chyba powiedzenie "szewc bez butów chodzi".
Tak się składa że studiowałam na wydziale pedagogiki na kierunku nienauczycielskim więc sporo przeczytałam lektury obowiązkowej jak i podręczników oraz poradników z tego zakresu. Poza tym z racji wykonywanego zawodu uczestniczę też na bieżąco w różnych szkoleniach i warsztatach. Nie uważam się jednak za eksperta, gdyż teoria, to tylko teoria. Okazuje się, że niekiedy niemożliwa do wprowadzenia w życie.
Żeby była jasność, nie uważam że mój mąż jest złym rodzicem. I nie uważam, że tylko ja mam rację.
Jednak wiem, że próbowałam wypracować wspólny pogląd na sposób wychowywania dzieci, ale też wielokrotnie w sposób werbalny i niewerbalny doświadczyłam przekazu braku akceptacji starszego dziecka. Mąż z zarzuca mi, że je bronię i nie daję mu pola do wykazania się. A ja nie toleruję agresji słownej i lekceważącego tonu. Nie wiem czy inaczej nie potrafi, czy zwyczajnie ignoruje nas i nasze uczucia. Takie reakcje i mnie się zdarzały, ale u mnie były spowodowane bezsilnością w stosunku do jego postawy. Co mnie oczywiście nie usprawiedliwia, a może i on tak ma?
Starsze dziecko ma problemy emocjonalne, od zawsze chyba. Chodziłam z nim do psychologa na terapię, ale mąż nie wykazał woli uczestnictwa. Przyszedł tylko raz. Potem wyśmiewał mnie i to co przekazał psycholog. Mieliśmy wskazania do pracy z dzieckiem, ale w pojedynkę to nie mogło się udać. Sama dużo pracowalam i pracuję nad cierpliwością i konsekwencją. Kiedyś dostaliśmy zaproszenie do udziału w szkole dla rodziców z poradni, ale na jego wsparcie nie mogliśmy liczyć. Ja oczywiście sama nie poszłam, bo było mi wstyd.

Mąż koniecznie chce mieć syna twardziela, żeby się wykazywał w szkole, w domu, w towarzystwie. A ja chcę mieć przede wszystkim dobrego człowieka, szanującego siebie i innych. I wiem, że zmuszanie dziecka do określonych postaw nie jest wychowywaniem.
Niedawno przeprowadził z nim rozmowę, ale w taki sposób, że syn mówił potem do mnie rzeczy, które nie miały sensu, nie trzymało się jedno drugiego. Jąkał się, dukał coś. Myślałam, że ma jakiś atak.

Nie uważam się za dobrą matkę, ale dużo rozmawiam z dziećmi i tłumaczę kiedy zdarza mi się "wybuchnąć". Zdarza mi się razem z dziećmi czytać o relacjach rodzice - dzieci. Myślę, że reprezentuję w stosunku do dzieci postawę spójną w mowie, myślach i uczynku. W stosunku do męża jestem chwilowo zewnętrznie ambiwalentna. Nie chcę wystawiać się na kolejne rany i nie chcę ranić jego. Więc z mojej strony reakcje w emocjach poszły w odstawkę, chociaż jeszcze czasem zostaje w głowie i w żołądku.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: Monti »

Chyba dopadła Cię taka szara kryzysowa rzeczywistość, kiedy nie ma już jakichś wielkich zawirowań, ale też jeszcze nie ma definitywnego (cywilnego) końca.
U mnie też jest taki stan zawieszenia, z tym, że my mieszkamy oddzielnie, więc kontakt jest głównie smsowy w sprawie dziecka. Też ożywiłem trochę życie towarzyskie, reaktywowałem trochę znajomości, które zamarły w trakcie małżeństwa. Moja żona jako klasyczny introwertyk najchętniej spędza całe dnie z książką, mnie czasami brakowało spotkań z ludźmi.
Co do wychowania dzieci, to tarcia na tym tle zdarzają się i w "normalnych" małżeństwach, więc w tych kryzysowych tym bardziej. Też dla mnie obecnie najważniejszy jest syn i podporządkowałem pracę zawodową i inne sprawy temu, by móc z nim spędzać jak najwięcej czasu. Często daje mi popalić, często ja wybucham i też tłumaczę i przepraszam, jeśli puszczą mi nerwy (ostatnio czytałem, że przepraszanie dzieci w takich sytuacjach wbrew pozorom jest bardzo wychowawcze).
Myślę, że dobrze robisz, unikając konfrontacji z mężem. Łatwo nabawić się niepotrzebnie kolejnej rany. Dopóki mieszkacie razem, mąż ma szansę zobaczyć, że potrafisz żyć bez niego, że rozwalając to małżeństwo, traci super kobietę, że zamiast wsłuchiwać się w potrzeby dzieci, próbuje zrobić z nich kogoś, kim nie są.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: nałóg »

Dopionu? Jak piszesz jesteś pedagogiem z wykształcenia...... tak dla siebie przyglądam się uczestnikom warsztatów 12 Krokowych a i uczestnikom forum i zawód nauczycielski ma w nich swoje duże przedstawicielstwo .Mam znajome nauczycielki z którymi czasami trudno w towarzystwie wytrzymać z ich nauczycielskim sposobem i tonem rozmowy .Nie znaczy że Ty tak masz...... choć w kryzysie jesteś.
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Monti pisze: 08 sty 2020, 21:12 Chyba dopadła Cię taka szara kryzysowa rzeczywistość, kiedy nie ma już jakichś wielkich zawirowań, ale też jeszcze nie ma definitywnego (cywilnego) końca.
Tak myślę. Ale czuję podskórnie, że te najtrudniejsze emocje jeszcze przede mną. Pocieszam się, może będą po takiej solidnej zaprawie mniej dotkliwe, bo przez pierwszych kilka tygodni miałam wrażenie, że umieram.

Ostatnio naprawdę wiele odpuściłam mężowi w kwestii jego sposobu na wychowanie. Szczerze, to nawet nie zdobędę się na najmniejszą uwagę, chyba że mogę się z czymś zgodzić, to potwierdzam. Dla mnie to ogromne wyzwanie, ponieważ on może to wykorzystać przeciwko mnie (a przynajmniej ja w tej chwili tak to odbieram). Mam wrażenie (tak bardzo chciałabym się mylić), że zachowuje się tak tylko ze względu na porady adwokata. Dotychczasowe dowody, wywiady świadczyć mogły przeciwko niemu w kwestii opieki nad dziećmi.
Dzieci bardzo (mimo, iż mówią co innego) oczekują jego zaangażowania. Muszę przyznać, że od kilku dni jest jakiś "zmartwychwstały". Zaangażowany w życie dzieci jeździ, chodzi do szkoły, do pedagogów, na wywiadówki, tłumaczy, broni ...
Mówi, że nadrabia (wyraził się "prostuję") to co uważa, że powinien nadrobić ze swojej strony. Dzisiejsze pomysły jestem w stanie zaakceptować, chociaż w jednej sprawie, to uderzenie w prawo do buntu nastolatka, ale trudno, przełykam, chłopak też jest na tej "wojnie" to i ofiary muszą być.

Bardzo Wam dziękuję
-Monti - Tobie szczególnie za te serdeczne słowa pod koniec posta :) Jak zerknę wstecz, to widać ile w moim przypadku trwał etap zrozumienia i częściowo zaakceptowania roli, woli ojca w tym kryzysie. Ty wiedziałeś o czym piszesz, ja jeszcze chciałam wtedy po swojemu;
- nałóg - nie jestem nauczycielem i mam podobne odczucia jak te, o których piszesz, chociaż mam kilka wspaniałych znajomych w tym gronie. Mój sposób bycia jest daleki od "nauczycielskiego", jednak nie przeczę, że "strzelam" czasem... często... bardzo celnie ripostą, ale to moja ostateczna broń, dzisiaj z resztą już lekko zwietrzała ;) W ogóle okazuje się, że po kolei dowiaduję się o wielu innych moich przypadłościach, które dziecku bożemu są zupełnie niepotrzebne. Nie muszę się bronić, udowadniać, zasługiwać, prostować, zamartwiać się ale chcę jeszcze przestać się bać. :cry:
Jonasz

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: Jonasz »

dopionu pisze: 08 sty 2020, 18:35 Mąż koniecznie chce mieć syna twardziela, żeby się wykazywał w szkole, w domu, w towarzystwie. A ja chcę mieć przede wszystkim dobrego człowieka, szanującego siebie i innych. I wiem, że zmuszanie dziecka do określonych postaw nie jest wychowywaniem.
A czy to jest naprawdę dobry wzór twardziela czy gwiazdy ?
Jonasz

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: Jonasz »

dopionu pisze: 09 sty 2020, 11:17 Dzieci bardzo (mimo, iż mówią co innego) oczekują jego zaangażowania. Muszę przyznać, że od kilku dni jest jakiś "zmartwychwstały". Zaangażowany w życie dzieci jeździ, chodzi do szkoły, do pedagogów, na wywiadówki, tłumaczy, broni ...
I to jest droga do twardośći ?

Nie kapuję :(
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Jonasz pisze: 09 sty 2020, 14:07
A czy to jest naprawdę dobry wzór twardziela czy gwiazdy ?
On jest typem twardziela i gwiazdy 8-) Przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz. Twierdzi, że w jego życiu się sprawdziło. Nawet nie ma sensu, żebyśmy rozmawiali o indywidualnych predyspozycjach rozwojowych dziecka, bo on tego nie strawi. Niby rozumie, ale czasem wiecie, mam wrażenie, że to go przerasta, nie może się pochwalić przymiotami dziecka, które sam ceni chyba? w sobie. To co przekazuje synowi, to nie są złe wskazówki, tylko nieadekwatne do naszego dziecka. Syn chce zadowolić ojca, potem w końcu kłamie, potem dochodzi do konfrontacji, kłamstwo wychodzi na jaw, dochodzi wstyd, wyrzuty To męczące. Prowadzę z dziećmi rozmowy, że mają prawo się buntować i mówić o tym, co aktualnie przeżywają. Myślę, że powoli łapią.
Jonasz pisze: 09 sty 2020, 14:09
dopionu pisze: 09 sty 2020, 11:17 Zaangażowany w życie dzieci jeździ, chodzi do szkoły, do pedagogów, na wywiadówki, tłumaczy, broni ...
I to jest droga do twardośći ?

Nie kapuję :(
Tutaj może trochę się rozpędziłam. Chodzi o to, że mąż kiedy rozmawiamy, to w łagodniejszy sposób wypowiada się na temat syna, nie atakuje ale broni w tym sensie, że tłumaczy go jakby przede mną, ale syn o tym nie wie. Do tej pory ja go tłumaczyłam a męża to irytowało. Teraz pozwalam mu się wygadać. Najpierw się naprzeklina czasem niemiłosiernie, potem zaczyna się usprawiedliwiać i mówi sam do siebie, że tak musi być, ale wiem, że on ma w głowie, co ja o tym myślę. Walczy z tym i oczywiście upomina "tylko nic nie mów!". Powtarzam mu, że rozumiem, że tak musi być, no i tutaj mam obawy, czy nie pozwalam na zbyt wiele. Kiedy zabrania mi reagować mówię, że nie odezwę się do czasu, kiedy nie stwierdzę, że to już przemoc.

Jonasz, chyba nie do końca zrozumiałam Twoje "nie kapuję", a zależy mi na tym.
Ja chciałam przekazać, że zauważam pewne pozytywne zmiany w relacjach męża z dziećmi i to nastąpiło tak nagle, że mam pewne podejrzenia, których nie chcę mieć, ale są.
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Cóż, liczyłam na to, że może znajdzie się ktoś, kto jest w podobnej sytuacji, a może był? :roll:
Ja chyba ciągle chcę dążyć do ideału. Nie wiem dlaczego tak mam. Prześladują mnie te wszystkie piękne znane teorie o środowisku wychowania.
Nie mogę pogodzić się z tym, że zafundowaliśmy dzieciom taki kryzys w najważniejszym okresie ich życia. U nas mówi się już otwarcie o rozwodzie i dzieci wiedzą.

Od kiedy usłyszałam od mojego męża "nie kocham, nie jestem z tobą szczęśliwy" tj jakieś pół roku, nie płaczę przy dzieciach. Wcześniej raczej sobie odpuszczałam, nie zwracałam uwagi na to że patrzą. Było mi przykro, ale to moje emocje były najważniejsze. Nie podnoszę też bez konieczności głosu, co jest już poważnym osiągnięciem. Lubiłam sobie głośno ponarzekać na cały świat.

W tym tygodniu zapisałam się na 12 kroków.
Widzę, że nie uporam się sama z poczuciem winy.
Mąż po nastu latach małżeństwa "uwierzył" sam sobie, że go zdradziłam na początku naszego narzeczeństwa. Ostatnio bardzo często musiałam tego słuchać i sama zaczynam w to wierzyć. Przyznał też, że długo trwało, zanim zaakceptował fakt, że nasze pierwsze dziecko jest jego.
Myślę, że "dojrzewał" do tego rozwodu.
Teraz proponuje mi cudowne warunki ugody, a jak się nie zgodziłam oznajmił, że zdziwię się jeszcze na co go stać.
dopionu
Posty: 29
Rejestracja: 06 lip 2019, 7:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zdrady emocjonalne...?

Post autor: dopionu »

Dostaliśmy wezwanie na badania RODK z miesięcznym terminem oczekiwania. Zestresowałam się, nie spodziewałam się że tak szybko. Myślałam, że musi odbyć się chociaż jedna sprawa w sądzie. Nie spotkałam się z podobną sytuacją, chociaż w sumie nie znam aż tak dużo tych przypadków, żeby wyciągnąć jakaś średnią. Dzisiaj awizo na nas dwoje w domu, ale mogę odebrać dopiero jutro.
U nas względny spokój, nie przeszkadzamy sobie, nie kłócimy się, staram trzymać się swoich granic i respektować jego. Kilka dni temu powiedział mi, że bardzo się wyciszylam. Faktycznie udaje mi się trzymać emocjonalny dystans. Czasem wydaje mi się, że czeka na moje potknięcie. Prowokuje mnie. Niekiedy stosuje takie formy poniżania mnie, że nie wiem jak się zachować. Próbowałam reagować słownie wyjaśniając jak się w danej sytuacji czuję, ale on kwituje to prosto "twoja sprawa jak się czujesz". Córka zwierzała mi się, że któregoś dnia jak nie poszła do szkoły miała gorszy moment, popłakała się z rana. Mój mąż rozmawiał z nią wtedy i powiedział jej, że już mamy nie kocha. Zawirowało, myślałam że mnie rozsadzi, ale udało się to powstrzymać. Ona nie była w stanie nic mu odpowiedzieć. Zaproponowałam jej, żeby napisała do taty list i zrobiła to. Następnego dnia nie zdobyła się na odwagę, żeby go oddać.
Może ktoś napisze mi o tych badaniach Czego mam się spodziewać? Na co się przygotować? Jakich zachowań lepiej unikać?
Ostatnio odnowił kontakt ze swoimi rodzicami. Nie był u nich od miesięcy. Teraz widzę, że zaczyna bywać coraz częściej i cieszę się z tego. Jakiś czas temu obwiniał mnie o zniszczenie jego relacji z rodzicami. Słyszałam niedawno, że zapytany o naszą sytuację odpowiada "nie dogadujemy się" :roll: Kowalska oczywiście nadal w tle.
ODPOWIEDZ