Jak przetrwać ?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Witam serdecznie po dłuższej przerwie.

Na forum zaglądam w miarę regularnie ale już nie na co dzień, upływający czas robi swoje.

Niestety jak widać po forum nasze problemy są niekończącymi się historiami / dramatami kolejnych osób.
A tu jeszcze przez pandemię zaleca się wstrzymanie spotkań grup i wspólnot gdzie wśród Sycharków można „terapeutycznie” wyrzucić z siebie wszystko co w sercu boli.

Wiele razy chciałem coś napisać w kilku wątkach ale aby to zrobić potrzeba jednak więcej czasu na pisanie i na większą aktywność aby nie były to wypowiedzi sporadyczne i „szarpane”.

A ja żyję w biegu – to chyba mój sposób na ucieczkę.

Niestety ale znowu zmagam się ze swoimi problemami, dołami choć już w nieco innym zakresie.

Jakoś funkcjonuję chociaż po 2 latach od rozstania i prawie takiego samego okresu obarczania się za niemal wszystko co złego się wydarzyło, prawda okazała się najbardziej oczywista.

Wiadomo – mąż / żona dowiadują się ostatni.

Pomimo ukrywania tego przez żonę nasi dawni wspólni bardzo bliscy znajomi uświadomili mi że od dawna był ten 3, choć nie od zawsze w roli kowalskiego, w jakiej występuje od jakiegoś czasu.

A ja wierząc, a w zasadzie chcąc w wierzyć nie dopuszczałem do siebie bardzo alarmujących sygnałów gdy jeszcze byliśmy razem. Ile to się nasłuchałem jakiego w pracy żona ma wspaniałego i szlachetnego znajomego ale ma on ma rodzinę – żonę i 3 dzieci i jest nieszczęśliwy ale nigdy się z nią nie rozwiedzie, bo to taki dobry i obowiązkowy człowiek.

Zrobił z siebie takiego biednego misia i trafił na podatny grunt – moją niezadowoloną z małżeństwa nieszczęśliwą żonę( niestety słusznie – bo choć małżonka była beznadziejną żoną to byłem beznadziejnym rozkapryszonym wiecznie niezadowolonym dużym dzieckiem ).
I zwyczajnie małymi kroczkami, powolutku ją uwiódł, Taki to z niego szlachetny i wspaniały facet jest.

Ale w związku z uświadomieniem sobie pewnych rzeczy wydaje mi się że ustępuje żałoba po żonie a zaczyna gniew i złość ale nie na żonę, a na niego.
Do pionu mocno postawił mnie w mojej opinii jeden z lepszych i mocniejszych wątków na forum, a szczególnie stawiające mnie do pionu wpisy mare1966, który znajduje się chyba w najrzadziej przeglądanej części forum. viewtopic.php?f=31&t=1743 .
Czytałem go kilka razy, a szczególnie strony od 4 w dal i dopiero niedawno stałem się gotowy aby go w pełni przyswoić, zrozumieć i zaakceptować brutalną prawdę.

Po uświadomieniu sobie takiego a nie innego stanu rzeczy nie wiem czy i co z tym zrobić ?
• czy porozmawiać z żoną kowalskiego - nie wiem czy coś to da oprócz nienawiści mojej żony i narobienia kowalskiemu i mojej żonie problemów, bo tam po 2 stronie trwa najprawdopodobniej jeszcze przez covid wydłużona sprawa rozwodowa
• ponadto kowalski jest podwładnym żony w pracy i informacja ta mogłoby narobić im niezłego bałaganu

Tylko co mi dałoby to wszystko oprócz wątpliwej satysfakcji z zemsty, która jest mi w zasadzie obca i tylko zatrułaby mnie do końca ???

Moja żona jest bardzo wyrachowaną osobą (przynajmniej od kiedy "robi karierę") . Malutkimi kroczkami, kłamstwami przyzwyczaja syna do takiego a nie innego stanu rzeczy. Czy i jak rozmawiać o tym wszystkim z 7 letnim dzieckiem?

Ilość kłamstw i zapewnień mnie że nic ich nie łączy przez ostatnie 2 lata jest porażająca.
Ale żona w końcu chyba doszła do wniosku że jestem już niegroźny dla nich i coraz mniej się ze wszystkim kryje.

Z drugiej strony ta ciągłą uległość wobec żony i udawanie, że nic się nie dzieje, że jesteśmy, hm… kolegami zżera mnie od środka. Jest we mnie taka złość, że najchętniej wyżyłbym się i przepytał z boksu kowalskiego… ale tyle pracowałem nad sobą, aby panować nad emocjami …

Przepraszam, za te żale ale muszę to z siebie po prostu wyrzucić.

Wesprzyjcie proszę dobrym mądrym słowem i modlitwą.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Paprotka »

Masz racje , konfrontacja z tym mężczyzna spowoduje złość i jeszcze większa niechęć żony do Ciebie. Konfrontacja w pracy ? Bo rozumiem ,ze coś takiego chcesz zrobić ? Nie narobi kłopotów ani jemu ani żonie za to Ty w najlepszym wypadku zostaniesz wyprowadzony przez ochronę z etykietka wariata.
Wpłynie to tez negatywnie na Twoje relacje z dzieckiem. A z dzieckiem nie rozmawiaj o tej całej sytuacji ! Nie wolno dziecka wciągać w wasze rozgrywki.
A złość i niechęć do „kolegowania” się z żona jest naturalna. Mało kto po rozstaniu utrzymuje jakieś sensowne kontakty.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Paprotka pisze: 21 paź 2020, 0:23 Konfrontacja w pracy ? Bo rozumiem ,ze coś takiego chcesz zrobić ? Nie narobi kłopotów ani jemu ani żonie za to Ty w najlepszym wypadku zostaniesz wyprowadzony przez ochronę z etykietka wariata.
Raczej co innego miałem na myśli.
Pomimo niemal powszechnej akceptacji romansów także w pracy, romans między przełożonym, a podwładnym jest czymś wątpliwym także na gruncie czysto pracowniczym i rodzi wątpliwości co do obiektywnego, a nie preferencyjnego traktowania takiego podwładnego. Nie miałem na myśli publicznej awantury w pracy, a "tylko" poinformowanie przełożonego wyższego stopnia, co mogłoby spowodować, że jedna z tych osób mogłaby się nawet pożegnać z pracą.

Co do ewentualnej rozmowy z żoną kowalskiego to miałem na myśli to, że ich sprawa rozwodowa najprawdopodobniej nadal trwa więc może mógłbym być jej przydatny np. jako świadek

.... tyle, że sam wiem, że gdybym zrobił jedną z powyższych rzeczy nic by to nie miało wspólnego z troską czy jakimś dobrem, byłoby wyłącznie chęcią odpłacenia się i rewanżu, więc niczym dobrym. I tak na prawdę nie uleczyłby mnie w żaden sposób.

Zresztą chyba jestem jakimś masochistą bo po dłuższym okresie względnego spokoju, sam się nakręcam podpytując dziecko o jakiś szczegół i wówczas mam tak zatruty umysł, że zasypiam i budzę się myśląc, a w zasadzie zadręczając się 24/h żoną i kowalskim.

Gdyby nie dziecko to by mnie już dawno nie było tylko bym wyjechał.
Zresztą niedawno pytałem o to w swoim wątku doświadczonych forumowiczów.
I choć mi ciężko pomimo takich a nie innych okoliczności chcę być dla syna ojcem, a nie bankomatem dla syna/ żony.

Wczoraj przeczytałem uważnie wątek viewtopic.php?f=10&t=3565 .
Wiadomo, że kryje się za nim indywidualna osobista tragedia, ale jesteście dziewczyny wspaniałe w swoich bardzo mądrych i wyważonych odpowiedziach. Szczególne podziękowania dla Avys. Masz wyjątkowy dar i talent pisania i przekazywania mądrych myśli na papier/ekran oraz talent psychologiczny/ terapeutyczny.
AntoniN
Posty: 4
Rejestracja: 23 gru 2019, 20:24
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: AntoniN »

Bycie zdradzanym (szczególnie w związku małżeńskim) to bardzo nieprzyjemne, dotkliwe przeżycie. Nic dziwnego, że nie chciałeś przyjąć tego do wiadomości, rozwaliłoby to już ułożoną codzienność... Optymistyczne jest to, że myślisz, że żałoba po żonie ustępuje, gniew i złość na Kowalskiego też kiedyś osłabnie. Chociaż są one uzasadnione (świadomie "rozbił" Ci rodzinę), ale ważne jest to co zrobimy z tymi emocjami. Żona Kowalskiego wie o zdradzie? Czym zajmuje się zawodowo Twoja żona? Co zmieniło jej podejście do kariery? Jeśli chodzi o syna, to może warto podkreślić mu, że relacja rodziców jest inna niż relacja rodzic-dziecko. Rodzicom nie zawsze się układa dobrze, ale Twoja miłość do syna jest niezmienna i go nie zostawisz. Nie jest też winien tej sytuacji.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: vertigo »

somnium pisze: 22 paź 2020, 10:04 Pomimo niemal powszechnej akceptacji romansów także w pracy, romans między przełożonym, a podwładnym jest czymś wątpliwym także na gruncie czysto pracowniczym i rodzi wątpliwości co do obiektywnego, a nie preferencyjnego traktowania takiego podwładnego. Nie miałem na myśli publicznej awantury w pracy, a "tylko" poinformowanie przełożonego wyższego stopnia, co mogłoby spowodować, że jedna z tych osób mogłaby się nawet pożegnać z pracą.
Trudno powiedzieć, czym skończyłaby się interwencja u przełożonego. Może niczym, a może w zależności od standardów, a co ważniejsze, układów panujących w firmie, dyrekcja mogłaby nawet zwolnić Twoją żonę, a kowalskiego awansować na jej miejsce albo zwolnić obydwoje - zwłaszcza, że mamy niestabilne czasy covidowe. To wygeneruje kolejne problemy - pytanie, czy byłbyś gotowy na konsekwencje?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Paprotka »

somnium pisze: 22 paź 2020, 10:04
Paprotka pisze: Konfrontacja w pracy ? Bo rozumiem ,ze coś takiego chcesz zrobić ? Nie narobi kłopotów ani jemu ani żonie za to Ty w najlepszym wypadku zostaniesz wyprowadzony przez ochronę z etykietka wariata.


Raczej co innego miałem na myśli.
Pomimo niemal powszechnej akceptacji romansów także w pracy, romans między przełożonym, a podwładnym jest czymś wątpliwym także na gruncie czysto pracowniczym i rodzi wątpliwości co do obiektywnego, a nie preferencyjnego traktowania takiego podwładnego. Nie miałem na myśli publicznej awantury w pracy, a "tylko" poinformowanie przełożonego wyższego stopnia, co mogłoby spowodować, że jedna z tych osób mogłaby się nawet pożegnać z pracą.

Co do ewentualnej rozmowy z żoną kowalskiego to miałem na myśli to, że ich sprawa rozwodowa najprawdopodobniej nadal trwa więc może mógłbym być jej przydatny np. jako świadek

.... tyle, że sam wiem, że gdybym zrobił jedną z powyższych rzeczy nic by to nie miało wspólnego z troską czy jakimś dobrem, byłoby wyłącznie chęcią odpłacenia się i rewanżu, więc niczym dobrym. I tak na prawdę nie uleczyłby mnie w żaden sposób.

Zresztą chyba jestem jakimś masochistą bo po dłuższym okresie względnego spokoju, sam się nakręcam podpytując dziecko o jakiś szczegół i wówczas mam tak zatruty umysł, że zasypiam i budzę się myśląc, a w zasadzie zadręczając się 24/h żoną i kowalskim.

Gdyby nie dziecko to by mnie już dawno nie było tylko bym wyjechał.
Zresztą niedawno pytałem o to w swoim wątku doświadczonych forumowiczów.
I choć mi ciężko pomimo takich a nie innych okoliczności chcę być dla syna ojcem, a nie bankomatem dla syna/ żony.

Wczoraj przeczytałem uważnie wątek viewtopic.php?f=10&t=3565 .
Wiadomo, że kryje się za nim indywidualna osobista tragedia, ale jesteście dziewczyny wspaniałe w swoich bardzo mądrych i wyważonych odpowiedziach. Szczególne podziękowania dla Avys. Masz wyjątkowy dar i talent pisania i przekazywania mądrych myśli na papier/ekran oraz talent psychologiczny/ terapeutyczny.
Jaki masz w tym cel poza próbę mszczenia się. Nikt pracy nie straci ,bo życie prywatne jest czymś innym niż zawodowe. Ale jeśli Ktos kogoś zwolni to narobisz komuś ogromne kłopoty szczególnie teraz. Niewspółmierne do tego co przezywasz a żona Nie będzie chciała Cię znać.
Mściwość nie popłaca. I żeby nie było , ja tak zrobiłam czym wystawiłam się na pośmiewisko i upokorzenie. Wyszłam na histeryczkę ,która nie potrafi pogodzić się z rozpadem związku.
Ostatnio zmieniony 22 paź 2020, 20:22 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: nałóg »

Do naszej znajomej opuszczonej przez męża zadzwonił mąż kobiety dla której mąż koleżanki ją opuścił z pytaniem czy tenże mąż jest porządnym człowiekiem i czy przypadkiem nie skrzywdzi jego wiarołomnej małżonki.Tak też można.
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: vertigo »

nałóg pisze: 22 paź 2020, 22:22 Do naszej znajomej opuszczonej przez męża zadzwonił mąż kobiety dla której mąż koleżanki ją opuścił z pytaniem czy tenże mąż jest porządnym człowiekiem i czy przypadkiem nie skrzywdzi jego wiarołomnej małżonki.Tak też można.
To żywy przykład miłości "która, nie szuka swego".

A co odpowiedziała Wasza znajoma?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: nałóg »

Że jak widać zostawił ją z dwójką dzieci......a po za tym to super facet-to był sarkazm
PD
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

AntoniN pisze: 22 paź 2020, 13:07 Żona Kowalskiego wie o zdradzie? Czym zajmuje się zawodowo Twoja żona? Co zmieniło jej podejście do kariery? Jeśli chodzi o syna, to może warto podkreślić mu, że relacja rodziców jest inna niż relacja rodzic-dziecko. Rodzicom nie zawsze się układa dobrze, ale Twoja miłość do syna jest niezmienna i go nie zostawisz. Nie jest też winien tej sytuacji.
Nie wiem tego czy żona kowalskiego wie o mojej żonie i jej mężu i na jakim etapie jest ich sprawa rozwodowa.
Kiedyś gdy jeszcze byliśmy razem - moja żona opowiadała, że żona przyszłego kowalskiego przyszła do pracy, do żony "z aferą". Na ówczesnym etapie moja żona była tym bardzo oburzona, o czym mnie poinformowała
... ale nie tak odległa przyszłość pokazała co pokazała.

Dlatego nawet nie winię o to co się stało za bardzo żony, bo jak pisałem już nie byłem za dobrym mężem i bardzo łatwo było moją żonę przez kowalskiego "złowić" i omotać. To do niego czuję ogromny żal i złość bo zrobił z siebie takiego biednego pokrzywdzonego i nieszczęśliwego misia, a z pełnym wyrachowaniem i zimną krwią odbił mi żonę.

Paprotka pisze: Jaki masz w tym cel poza próbę mszczenia się. Nikt pracy nie straci ,bo życie prywatne jest czymś innym niż zawodowe. Ale jeśli Ktos kogoś zwolni to narobisz komuś ogromne kłopoty szczególnie teraz. Niewspółmierne do tego co przezywasz a żona Nie będzie chciała Cię znać.
Mściwość nie popłaca. I żeby nie było , ja tak zrobiłam czym wystawiłam się na pośmiewisko i upokorzenie. Wyszłam na histeryczkę ,która nie potrafi pogodzić się z rozpadem związku.
Może nie niewspółmierne, a innego rodzaju bo ciężko to w jakikolwiek sposób "zważyć".
Ale tak, i to zdecydowanie mściwość nie popłaca.
Nigdy zresztą nie byłem osobą mściwą, ale nie wiem - chyba z tej bezsilności takie rzeczy zaczęły chodzić mi po głowie.

I poszedłem się wyspowiadać z tych destrukcyjnych myśli zamiarów do bardzo, bardzo mądrego księdza.
I ta spowiedź/rozmowa bardzo mi pomogła.
Dostałem mała lekturę - psalm 56 :!: i mogę szczerze polecić głębsze wczytanie się w jego treść.
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Avys »

Somnium,
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Bardzo. Czytałam kilka razy to co napisałeś jak miałam podły humor ;-)
Moje prywatne najbardziej subiektywne zdanie jest takie, że nie ma sensu konfrontacja z kowalskim, tym bardziej donoszenie na nich w pracy. To Tobie jak sam napisałeś nie jest potrzebne, bo nie masz w sobie żądzy mściwości a konsekwencje tego wydaje mi się, nie byłyby dobre dla nikogo. Próba ingerencji, osłabienia związku żony spowodowała by wydaje mi się pozorne wzmocnienie tegoż związku i mogłaby przedłużyć jego trwanie. Ty w oczach żony wyszedłbyś na podłą osobę i byłaby do Ciebie jeszcze bardziej zniechęcona. Wierzę natomiast mocno w to, że nie da się zbudować szczęścia na nieszczęściu innych...Nie znam takiego przypadku- te które znam często udawały szczęście, mniej lub bardziej nieudolnie ale do Prawdziwego Szczęścia było im daleko a zmierzyć to wbrew pozorom jest dość łatwo, bo odległość do Szczęścia równa się odległości do Boga. Niestety ten świat promuje na maxa takie „ułudy” szczęścia, że czasem naprawdę ciężko zauważyć że to nieprawdziwe. Ileż to razy miałam łzy w oczach jak widziałam męża z kochanką wyglądających ma szczęśliwą parę- dawałam się na to nabrać i z miejsca czułam się gorsza od kowalskiej. Ależ mamy w sobie destrukcyjne mechanizmy autoagresji. Ty zastanawiasz się nad tymi 12- krokami. Widzę, po Twoich wpisach że jakoś do tego dojrzewasz. Daj koniecznie znać (może można teraz on-line) jak zaczniesz - bez względu na to kiedy będziesz gotowy.
Co do odwieszania się od żony, to pomyślałam, że jak pandemia trochę przystopuje to można by spróbować z tą pracą za granicą. Wiem, że kontakt z dzieckiem jest bardzo ważny ale gdyby to nie był jakiś długi czas to może Tobie udałoby się złapać perspektywę większą, dystans i odwiesić się od żony. To myślę, że dla dziecka też byłoby dobre bo nie czułoby w Tobie tego bólu uwieszenia - myślę, że ten ból nawet małe dziecko czuje. A szczęśliwy (=blisko Boga) i wolny Tata to jest dopiero coś (!) Po ludzku jak pisałeś powrót Żony jest prawie niemożliwy, ja myślę, że bez Twojego całkowitego uwolnienia się od Niej zupełnie niemożliwy. To co ją może przyciągnąć to promieniujące w Tobie światło Bożej miłości i szczęścia i nie ma to większego znaczenia czy akurat będziesz miał dobry humor czy nie. Te 12 kroków i ewentualne sprawdzenie jak zadziałał by wyjazd na Ciebie to wydają mi się dobre pomysły. Jeśli okazało by się, że nie dasz rady bez dziecka to zawsze można zrezygnować. A żona przez Twój wyjazd odczułaby może też Twój brak. Nie wiem. To takie moje subiektywne przemyślenia, bo może lepiej być z dzieckiem cały czas i odwieszać się od żony na miejscu ;-) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Przepraszam, że po takim czasie odpisuję ale z telefonu nie lubię pisać, a sporo się działo i nie miałem za bardzo czasu przysiąść w spokoju przed kompem.

Dziękuję Avys za zainteresowanie się moim wątkiem / historią.

Na prawdę uważam, że masz ten dar.

Co do mnie. Cóż taki jestem że po czasie spokoju jak coś mnie mocniej zakłuje to wręcz natrętnie potem się zadręczam kilka dni. Te doły są wynikiem mojego nakręcania się na moje relacje z żoną, które są koleżeńskie a nie małżeńskie i kowalskiego i utracone marzenia o rodzinie. I gdzieś w głębili mnie to zżera czasem i się ulewa.

Dzisiaj widziałem „ich” i o dziwo dla mnie samego póki co jest ok., nie nakręciłem się.

Chciałoby się napisać więcej szczegółów ale chciałbym jednak zachować choć pozory anonimowości.
(to także w odniesieniu do zapytania AntoniegoN z 22.10). Mogę napisać tyle że Żona mentalnie źle zareagowała – chyba nie była gotowa na sukces . Aby nie powiedzieć że z pogardą to na pewno z wyższością podeszła do byłych współpracowników. Mało w niej empatii choć realnie też muszę przyznać dużo dobrego wywalczyła dla ogółu podwładnych (indywidualne podejście raczej leżało). Teraz chyba się trochę nauczyła ogłady i wyluzowała z podejściem - szczegółów jednak już nie znam bo od 2 lat nie rozmawiam już tak szczegółowo.
Ale także obiektywnie muszę przyznać że merytorycznie jest bardzo mocna w tym czym się zajmuje.

Powyższe nie zmienia jednak faktu, że bardzo jej swoją postawą pomogłem w tym że dała się „złowić” innemu.

To tyle o niej – wolę pisać o sobie i swoich problemach, bo tylko na siebie mam wpływ. :)


Myślałem o tym wyjeździe na poważnie i co jakiś czas ta myśl do mnie wraca ale wiem, że straciłbym syna i relację. I myślę, że jak pisali także inni - pieniądze nie są tego warte. Nie mówię nie definitywnie ale póki co na dzień dzisiejszy jednak nie .
Syn jak na chłopca w takim wieku mówił mi bardzo dojrzale takie rzeczy o swoich marzeniach i relacjach że mi także serce mogłoby pęknąć. On jest bardzo, aż za bardzo przywiązany do mnie (z wzajemnością) i to mogłoby go zabić emocjonalnie.

Bardzo ciężko oszacować i wyważyć poziom swojego egoizmu i myślenie o sobie i swojej przyszłości materialnej kontra odpowiedzialność za wychowanie i obdarzenie dziecka uczuciem aby jego dysfunkcje emocjonalne spowodowane naszym rozstaniem były dla niego jak najmniej destrukcyjne w przyszłości.

Niedawno rozmawiałem z kolegą, który ostatnio widział dziecko w marcu, bo mu ex małżonka nie pozwala na spotkania i utrudnia jak może i chłop prawdziwie płakał z tęsknoty żalu i bólu i mi zazdrościł że mam ten realny wpływ na dziecko i wyraźnie mi sugerował abym pomimo swoich zgryzot widział zdecydowanie szklankę do połowy pełną, a nie pustą.

Co do kroków - tych Sycharowych – to jedna sesja mi przepadła bo zapisy zakończone, a ja nie byłem pewny i gotowy i także pod względem warunków domowych. Jak miałem warsztaty DDA to uczestniczyłem w nich z auta a nie z domu - i nie było to komfortowe. (ale z drugiej strony to chyba jest niestety jeden z moich największych lęków - lęk przed samotnością i oprócz problemu z finansami to podświadomie wolę chyba ten trudny często toksyczny dom bez prywatności niż 4 puste ściany , one działały na mnie bardzo destrukcyjne) . Na terapię DDA z NFZ czekam w kolejce - na początku roku się zaczęła kolejna tura więc myślę że przyszłym roku po wakacjach może się załapię.

Oczywiście poinformuję jak to nastąpi. :D

I Wiem na pewno, że się mocno zmieniłem i przewartościowałem wiele rzeczy i wiem też, że gdyby nie to co się stało, to całe zło i osobista tragedia i załamanie związane z rozstaniem to być może już całkiem bym upadł, bo muszę przyznać, że spadałem w przepaść już w dużym tempie,
a tak mocno złapałem Jezusa za rękę i często proszę aby nie pozwolił mi się puścić i wyrwać z tego uścisku.
Jest czasem ciężko – brakuje bliskości drugiej osoby (kobiety) ale cóż nie można mieć wszystkiego.
Nie mogę o tym myśleć długofalowo aby mnie za bardzo nie dołowało i życie jakość się toczy a w zasadzie pędzi.

I zapewne zaglądając często tu na forum czasem też coś napiszę.
Pozdrawiam serdecznie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Nirwanna »

Somnium, mam dwie uwagi. Zapisy na Kroki nie kończą się, trwają ciągle. To, że nie załapałeś się na rozpoczęcie jednej grupy, to po prostu odsuwa Ci rozpoczęcie Kroków się w czasie, nic więcej.
Zaś inna kwestia - na tym forum nie używamy sformułowań "ex małżonka" itp, aby nie podważać prawdy o sakramentalnym małżeństwie. Chyba że Twój kolega był tylko w związku cywilnym, ale wtedy też wyraźnie warto to zaznaczyć.

Poza tym - fajnie Cię czytać, gdy piszesz o relacji z synem. Tak trzymaj :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Avys »

Somnium,
Zastanawiałam się dlaczego piszesz, że moje pisanie jakoś Ci przypadło do gustu. Oczywiście jest mi bardzo miło ;-) Mam wrażenie, że to m.in. dlatego, że jesteśmy do siebie podobni. Dlatego ja osobiście uważam, że mieszkanie w toksycznym domu Ci nie służy. Myślę, że argument samotności jest bardzo istotny natomiast, że dużo większe szkody wynikają z uwieszenia się co do mieszkania w toksycznym domu. Bardziej chodzi mi o uwieszenie niż toksyczność. Mam wrażenie, że jak przestałeś mieszkać z żoną straciłeś poczucie bezpieczeństwa i teraz szukasz jakiejś namiastki tego, trudno, że jest to toksyczne ale jest.
Co do wyjazdu to po Twojej argumentacji myślę czy jeżeli odłączyć całkowicie sprawę kontaktów z Synem, jakby nie było tej sprawy- to czy Ty byś wtedy pojechał ???!?!?
Przepraszam, że tak piszę i bardzo bym chciała się mylić, ale czy Ty nie masz problemu w życiu ze zmianami i z pracą? Wydaje mi się, że głównym problem rozjazdu pomiędzy Tobą a Żoną to było to, że Ona się rozwijała i rosła w siłę, a Ty się nie rozwijałeś, a wręcz miałeś coraz więcej problemów, stawałeś się coraz bardziej zamknięty, zakompleksiony i depresyjny. Mam wrażenie, że zacząłeś kurczowo trzymać się dziecka i w tej całej sytuacji, to nie Ty niejako ratujesz dziecko ale dziecko chroni Ciebie przed zmianami, rozwojem, stanięciem na nogi i zrobieniem czegoś w życiu. Żona nie daje Ci już poczucia bezpieczeństwa więc zamiast szukać oparcia w Bogu i sobie Ty szukasz go w toksycznej rodzinie i dziecku. Dlatego ja proponowałabym Ci nawet krótki wyjazd do pracy za granicę, który może pomógłby Ci uwierzyć w siebie, pomógł by Ci stać się mocniejszym ojcem który daje oparcie Synowi. Będę przeszczęśliwa jeżeli napiszesz, że jest zupełnie inaczej.
Jeżeli chcesz to proszę Cię napisz czy Ty w obecnej chwili pracujesz i jeśli tak to ile godzin tygodniowo?
Ja ze swojej strony z tym co napisałam mam ogromne problemy. Nie ze wszystkim, bo mieszkam z dziećmi sama bardzo daleko od rodziny. Nikt mi nie pomaga finansowo, ale nie wiem czy będę gotowa na pójście do pracy jak dzieci podrosną.
Bardzo nie lubię zmian. Przekładanie wszystkiego na później to moja specjalność- byle nie teraz, najlepiej w przyszłym roku, po wakacjach etc. Byłam uwieszona na Mężu do granic możliwości chyba- nie znam nikogo bardziej uwieszonego niż ja :-( mam w sobie ogromny opór przed rozwojem i wzrostem. Często dni przeciekają mi przez palce, że się tak wyrażę- czy Ty masz podobnie? Oby nie.
Choć muszę napisać, że po tym jak zostałam sama z dziećmi to się trochę ogarnęłam, TYLKO dlatego, że musiałam, bo nie było nikogo innego w pobliżu kto by się mną zaopiekował tak jak Mąż czy wcześniej Tata. I na szczęście, chwała Bogu za to!!! Z tego się (dopiero) teraz bardzo cieszę, bo coraz mniej boję się odpowiedzialności za rodzinę w której tylko ja jestem chwilowo jedyną osobą dorosłą. Najważniejsze o czym nie wspomniałam to to, że wszystko co ma dobre owoce to dzięki Bogu. On często działa też przez innych ludzi czego doświadczam bardzo. Niesamowite to jest.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i mam nadzieję, że Cię nie uraziłam. Jeśli to Ciebie nie dotyczy to może pomoże komuś innemu.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Avys - uważam że potrafisz się dobrze wczytać i wgryźć w czytany tekst (historię danej osoby), a także czytać między wierszami zauważając przy tym także emocje się kryją za słowem pisanym a nie tylko sam tekst, a następnie wyciągać trafne wnioski operując przy tym świetnie słowem.

Nie wiem czy jesteśmy do siebie podobni :D , wiem natomiast, że przejrzałaś mnie mocno choć nie do końca, bo chyba jednak czegoś się już nauczyłem gdybym miał spojrzeć na siebie z boku.

I wiem, że wartość sakramentu małżeństwa także poznałem w zasadzie dopiero w kryzysie, po rozstaniu i że przeszedłem wiele z rzeczy o których pisałaś o sobie w innym wątku.

Jestem DDA i posiadam bardzo typowe dla DDA cechy charakteru ale o tym dowiedziałem się dopiero „szukając siebie” i wiedzy już po rozstaniu. Kompleksy, brak pewności siebie i nieumiejętność podejmowania decyzji – to ja, choć pracuję nad tym.

Do niedawna nie byłem jeszcze gotowy na wyjazd ale obecnie gdyby nie SYN to już TAK i to nawet pomimo świadomości, że byłaby to ucieczka od problemów to byłbym gotowy, ba wręcz chętny aby uciec. Oczywiście o ile bym podołał fizycznie, bo przeskok byłby ogromny byłby to wyjazd „na lata” z cyklicznymi zjazdami do kraju, ale praca po około 240-260 godz. w miesiącu ciężkiej fizycznej pracy. Nie miałbym już zwyczajnie czasu i sił na myślenie i zadręczanie się.

ale póki co jednak nie ma tematu - byle do wiosny. Potem się zobaczy co dalej. Be długofalowego planowania. :D

Do niedawna pracowałem w dwóch miejscach ale miałem dość, bo była tylko praca lub dziecko w każdej wolnej chwili a czasu dla samego siebie całkowicie brak. Teraz mam jedną pracę ale choćby na zimowe miesiące będę czegoś dodatkowego szukał o ile pandemia w tym nie przeszkodzi.

Kiedyś miałem ogromne problemy ze zmianami– teraz już nie. Nawet rozmowy kwalifikacyjne idą mi już gładko. Jestem poukładany i to aż za bardzo, sam staram się pilnować żeby nie dokręcać sobie śruby i nie fixować się na samym planowaniu. Do niedawna plan był najważniejszy i jego niezrealizowanie strasznie mnie nakręcało negatywnie.

Teraz mam tą swoją nędzną bo nędzną ale strefę komfortu i jest jak jest.

I Tak to prawda że Żona się rozwijała i rosła w siłę, a ja miałem coraz więcej problemów (często wyimaginowanych ) i stawałem się coraz bardziej zamknięty, zakompleksiony i depresyjny, a ponadto niemiły opryskliwy i nastawiony na nie.
Ale z samą pozycją zawodową Żony chyba nie miałem problemu, tyle że się nasze życia i oczekiwania co do życia się rozjeżdżały.
Żona taki model wyniosła także ze swojego domu, jej mama zarabiała a ojciec bardziej wychowywał. Ja miałem dom fatalny więc przyjąłem ten może i ułomny model rodziny. I tak był lepszy od tego który ja znałem. I zaakceptowałbym to o ile żona chciałaby być emocjonalnie ze mną. Ale nie chciała i trudno mi ją nawet winić za to, bo nie dawałem od siebie argumentów. Takie koło zębate tyle, że negatywnych rzeczy każdego z nas.

„Wszystko co ma dobre owoce to dzięki Bogu.
On często działa też przez innych ludzi czego doświadczam bardzo. Niesamowite to jest.”


Staram się i bardzo chciałbym móc i umieć pełni Mu zaufać o co często proszę w modlitwie.

I absolutnie mnie nie uraziłaś - ja nie z tych, zresztą nawet nie napisałaś niczego co nawet delikatną osobę mogłoby urazić.

Także serdecznie pozdrawiam Ciebie Avys .
ODPOWIEDZ