Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Łopatka
Posty: 27
Rejestracja: 23 cze 2019, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Łopatka »

Cześć wszystkim, jestem Łopatka i nie wiem od czego zacząć.
Maz mnie nie kocha. Jestem mu obojętna. Traktuje mnie jak zło konieczne, bo jak to kiedyś powiedział nie ma lepszej perspektywy.
Mamy dwie córeczki. Wspaniałe.
Dla nich zdecydował się na terapię małżeńska.
Chodzimy tam jakoś około miesiąca i dzięki temu umiemy razem funkcjonować. Może nie razem, a obok siebie.
Tylko jak po raz kolejny widzę jego minę cierpietnika kiedy chce się przytulić, to zastanawiam się czy warto się starać...
Twierdzi że chciałby poczuć do mnie to co kiedyś ale chyba się nie uda.
Do tego zalecenia terapeutki nijak się maja do listy Zerty i wszystkiego o czym piszecie. Czasem glupieje i nie wiem jak mam się zachowywać.
Wasze forum bardzo mi pomaga od kad pierwszy raz usłyszałam że mnie nie chce.
Dzięki Wam i się uspokajam.
Tylko co ja mam z tym zrobić, chciałabym poznać Wasze opinie.
Wiem że wszystko napisałam zdawkowo i chaotycznie, ale nie potrafię inaczej póki co.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: rak »

Witaj Łopatko,

jak zapewne wiesz z lektury postów innych staraj się unikać podawania nadmiernych szczegółów, które mogłyby pomóc w identyfikacji Ciebie w realnym życiu. Rozgość się też na forum, również tym archiwalnym.

Poniżej zamieszczam listę ognisk, kontakt z ludźmi w podobnej sytuacji może Ci też pomóc:
www.sychar.org/ogniska

i polecaną przez nas listę lektur w czasie kryzysu:
viewtopic.php?f=10&t=383

Jeśli chodzi o Twoje pytanie dotyczące listy Zerty. Moim zdaniem to jest dobre narzędzie, ale wtedy kiedy otacza Ciebie pogarda (zdrady, oszustwa, kłamstwa) ze strony bliskiej osoby, bo pozwala przynajmniej przez chwilę w ten sposób odizolować się od bólu i poświęcić trochę czasu na odnalezienie siebie i naukę stawiania granic z powodu miłości, a nie strachu.

Jeśli natomiast druga strona tylko ( :roll: ) się znudziła małżonkiem i małżeństwem to wtedy moim zdaniem wydają mi się lepsze metody okazywania troski i bliskości (akceptujące obecny stan partner), np. opisane przez książkę "Pięć języków miłości"

Trudno jest natomiast szczególnie w początkowej fazie kryzysu rozeznać, jak daleko posunęło się to rozejście dróg w małżeństwie, i czy trochę się przelało i znudziło, czy już tylko szuka się powodów, żeby rozpocząć nowe życie. Stąd może wynikają te różnice, o które pytasz.

Jednak w obu przypadkach praca nad sobą jest jak najbardziej polecana, bo my również jesteśmy jedną stronę w tej relacji...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Łopatka
Posty: 27
Rejestracja: 23 cze 2019, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Łopatka »

Rak, dziękuję za odpowiedź. Co do 5 języków miłości, to musze się zapoznać z tą lektura.
Czytanievtego forum, przede wszystkim Wasze rady pozwoliły mi odkryć, że nic nie mogę zrobić poza pracą nad sobą. Wiem ile błędów popełniłam i staram się je naprawić, tylko czasem widząc obojętna twarz męża zastanawiam się ile można tak wytrzymać...
Do ogniska Sycharu mam niedaleko. 20 minut samochodem. Chciałabym pójść i zobaczyć jak tam jest, ale trochę się boję.
1.Maz mnie wysmieje - ostatnio deklaruje odejście od Kościoła.
2. Moja wiara nie jest tak głęboka jak Wasza. Choć chciałabym żeby tak było.
3. Boję się że ludzie tam będą dużo starsi i nie będę 'pasować'
Może to głupie co piszę, ale takie mam obawy.
A i wiecie co? Mimo tego jakie dołki zaliczam przez te parę miesięcy, to wiem że to ma sens. I może gornolotnie to zabrzmi, ale Bóg się o nas opomnial 🙂
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Angela »

Łopatka pisze: 22 lip 2019, 11:17 Do ogniska Sycharu mam niedaleko. 20 minut samochodem. Chciałabym pójść i zobaczyć jak tam jest, ale trochę się boję.
1.Maz mnie wysmieje - ostatnio deklaruje odejście od Kościoła.
2. Moja wiara nie jest tak głęboka jak Wasza. Choć chciałabym żeby tak było.
3. Boję się że ludzie tam będą dużo starsi i nie będę 'pasować'
Może to głupie co piszę, ale takie mam obawy.
Może słuszne obawy, może nie. Nie przekonasz się, gdy nie pójdziesz choćby na jedno spotkanie. Warto posłuchać jak swój kryzys widzą inni, na czym skupiają swoją pracę. Lepiej uczyć się na błędach innych nim popełni się swoje. Ważne jest też nastawienie z jakim się idzie. Nie po to by wylewać żale na męża, ale by naprawę małżeństwa zacząć od siebie i nie oglądać się na akceptację tych wyjść przez męża Może trzeba zmienić akcenty. Ja początkowo skupiałam się na problemach intymnych i fizycznej bliskości. Tymczasem głównie szwankowała komunikacja, rozmowy bez żalów i pretensji. Przy okazji polecam Marshall Rosenberg,,Porozumienie bez przemocy : o języku serca''.
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: nałóg »

Łopatka pisze: 22 lip 2019, 11:17 Chciałabym pójść i zobaczyć jak tam jest, ale trochę się boję.
1.Maz mnie wysmieje - ostatnio deklaruje odejście od Kościoła.
2. Moja wiara nie jest tak głęboka jak Wasza. Choć chciałabym żeby tak było.
3. Boję się że ludzie tam będą dużo starsi i nie będę 'pasować'
Może to głupie co piszę, ale takie mam obawy.
Uśmiechnąłem się gdy to czytałem , bo przypomniałem sobie siebie z przed lat gdy nie mogłem się przemóc by pójść na mityng (jestem AA) bo "kusy" podpowiadał mi różne wersje: bo spotkam kogoś znajomego...... bo mnie wyśmieją .....bo to obciach..... bo ja to jestem lepszy alko bo nie leżę pod sklepem ......
Wreszcie ból "przymusił mnie do pójścia a tam byli otwarci , radośni, szczerzy ludzie.

Jak nie pójdziesz, to nie przekonasz się czy tam "pasujesz"....... PD
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Mick »

Witaj Łopatka.
Łopatka pisze: 22 lip 2019, 11:17 Chciałabym pójść i zobaczyć jak tam jest, ale trochę się boję.
1.Maz mnie wysmieje - ostatnio deklaruje odejście od Kościoła.
2. Moja wiara nie jest tak głęboka jak Wasza. Choć chciałabym żeby tak było.
3. Boję się że ludzie tam będą dużo starsi i nie będę 'pasować'
1 - Rezygnacja ze swojego celu/pomysłu/założenia tylko dlatego, że mąż to wyśmieje, może oznaczać zbytnie "uwieszenie" się męża, podporządkowanie się mu, obawa przed nim samym. A to przecież Twoja decyzja, która jest mega dojrzałym sposobem na znalezienie pomocy. Jestem przekonany, że mąż Cię wyśmieje :) Tym bardziej, że chce wyrzec się Kościoła. Twój udział w spotkaniach może działać na niego jak płachta na byka. Ale swoją postawą, dojrzałością, pewną stanowczością w dążeniu do celu a przede wszystkim wiarą i miłością masz szansę na walkę ze złem. Walkę o wasze małżeństwo.
2 - Wiara nie istnieje sama z siebie. Wiarę trzeba "zasadzić", pielęgnować i dbać o nią. "Podlewać" ją nieustannie Słowem Bożym, Ewangelią. Bóg uwielbia prostotę. Nie chodzi o "trzaskanie" jak największej ilości koralików na różańcu ale o rozmowę z Nim. Rozważanie Jego słowa, uczestnictwo w Eucharystii - ale takie z podziwem, zaciekawieniem. Jak tylko zaczniesz pielęgnować swoją wiarę, choćby była bardzo płytka, to zacznie pięknieć w dnia na dzień, a razem z nią Ty sama.
Jak mówi nam "Hymn o miłości": Gdybym też miał... wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
Jesteś tutaj, chcesz walczyć o małżeństwo więc masz miłość w sobie - a ona jest największa. Wiara przyjdzie w następnej kolejności.
3 - Skoro przeglądasz forum to pewnie wiesz, że przedział wiekowy forumowiczów jest bardzo szeroki. Problemy pojawiają się na różnych etapach - a bardzo często w młodych stażem małżeństwach. Obecność młodej osoby na spotkaniu świadczy właśnie o jej miłości i dojrzałości. Poza tym, starsi uczestnicy spotkań mają o wiele bogatszy bagaż doświadczeń i to dzięki nim możemy uniknąć niektórych błędów.

Walcz o swoje małżeństwo, o swojego męża - niezależnie jakie jest jego stanowisko w chwili obecnej. Moim zdaniem powinnaś zacząć od samej siebie (ale to już pewnie wiesz), pokochać siebie i zacząć akceptować swoje wybory (pomimo śmiechu czy drwin innych). Pielęgnuj swoją Wiarę, zacznij żyć z Bogiem jakby był przy Tobie każdego dnia, w każdej chwili. Słuchaj Go, czytaj Pismo Święte. Nawet najbardziej zepsuty i zatwardziały mąż (którym sam byłem) potrafi się nawrócić i zmienić - a Ty możesz być inspiracją do takiej zmiany.

:)
Łopatka
Posty: 27
Rejestracja: 23 cze 2019, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Łopatka »

Dziękuję wszystkim za skuteczne rozwiewacie moich wątpliwości. Pójdę na spotkanie, spróbować nie zaszkodzi.
Mick, co do uwieszenia się masz 100% racji. Myślę że tak uwieszonej osoby na swoim mężu jaka ja jestem, świat nie widział. Chyba nawet pies by nie wytrzymał tak krótkiego łańcucha jaki ja uwiazalam 9 lat temu mojemu ślubnemu...
Zrozumiałam to czytając inne wątki na forum i próbuje nad tym panować. Na razie raczkuje w tym temacie, ale udaje mi się nie uzależniać swojego nastroju od zachowania męża i nie jestem zła ani nie wypytuje go, kiedy wrócił później niż oczekiwałam.
Kurczę, doszłam do wniosku że to co napiszę o sobie bardziej do mnie dociera. Chciałam idealnego małżeństwa a nawet nie miałam pojęcia co to znaczy.
Mick, co spowodowało u Ciebie że zacząłeś szukać Boga?
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Mick »

Łopatka pisze: 23 lip 2019, 22:15 Mick, co spowodowało u Ciebie że zacząłeś szukać Boga?
Kiedyś słyszałem, że to nie my szukamy Boga lecz On nas.

Przyznam, że miałem trochę szczęścia w nieszczęściu. Najpierw pojawił się kryzys małżeński a po jakimś czasie Matka Boska stopniowo zaczęła ingerować w moje życie - z czego nawet nie zdawałem sobie sprawy. "Zaciągnęła" mnie przed ołtarz a tam wydarzył się cud. Nie chcę się rozpisywać bo to już inny temat.

Dzisiaj wiem, że moje małżeństwo musiało się rozpaść abym dostrzegł, że to nie ono w sobie było wadliwe - to całe moje życie, zachowanie, przekonania, brak wiary, brak zrozumienia, szacunku, pycha i grzech prowadziły mnie w złym kierunku. Nie wiem gdzie bym teraz był gdyby nie zatrzymał mnie kryzys małżeński, za który potrafię dziś z uśmiechem dziękować Bogu.
Małżeństwo (i nie tylko) powinno być budowane na skale a nie na piasku, bo prędzej czy później, choć byśmy nie wiadomo jak bardzo byli pewni, to i tak się zawali. Moja żona wie, że wolę żyć z Bogiem bez niej niż z nią bez Boga. Nie jest to łatwe, ale trzeba nieść swój krzyż z miłością. Tylko tak mam pewność, że jeżeli kiedyś pojawi się szansa odbudowania naszych relacji, to będziemy mieli już porządny fundament na którym można zacząć od nowa budować.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Nirwanna »

Mick, dzięki za Twoje świadectwo :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Łopatka
Posty: 27
Rejestracja: 23 cze 2019, 22:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Łopatka »

Mick bardzo dojrzałe jest to co piszesz. Aż ciarki przechodzą.
Zastanawia mnie jedna rzecz, może źle zrozumiałam, ale czy myślisz że żona nie akceptuje Twojej wiary i dlatego nie wróci?
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Mick »

Moja wiara raczej nie ma na to wpływu. Kryzys i separacja pojawiły się w pierwszej kolejności, potem dopiero wiara i moje nawrócenie. Zresztą żona sama jest wierząca i pozytywnie odebrała moje nawrócenie - co jednak nie przełożyło się na nasze relacje.
Żona jest alkoholiczką, dodatkowo DDA i DDD. Ma swoje schematy rozumowania, świat iluzji i zaprzeczeń typowy dla uzależnionych i to jest chyba największa przeszkoda. Ja przez dłuższy czas (już podczas separacji) wspierałem ją, pomagałem, woziłem na różne zgrupowania AA. Niestety dopóki sama nie sięgnie dna, dopóki sama nie zechce zawalczyć ze swoją chorobą to nikt na nią nie wpłynie. U mnie w domu już nie ma alkoholu a ona woli pić, dlatego na dzień dzisiejszy nie chce nawet rozmawiać ze mną o próbie powrotu. Biorąc pod uwagę, że w między czasie pojawiło się kilku kowalskich, to można wnioskować, że jest jej tak po prostu lepiej. A mnie pozostaje walka w pojedynkę :)
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: nałóg »

Walka....walka,....walka.....z kim chcesz walczyć?kogo/co chcesz zwyciężyć ? walczysz w pojedynkę z własnym cieniem? duchem?
Mick
Posty: 55
Rejestracja: 21 sty 2019, 23:26
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Mick »

nałóg pisze: 24 lip 2019, 15:44 Walka....walka,....walka.....z kim chcesz walczyć?kogo/co chcesz zwyciężyć ? walczysz w pojedynkę z własnym cieniem? duchem?
Żartujesz sobie? Z kim chce walczyć? A chociażby ze złem, z grzechem, z pokusą. Każdego dnia się z nimi spotykam i walczę aby być wiernym chociażby żonie ale przede wszystkim Bogu. Każdego dnia staram się podnieść swój krzyż i iść dalej - a to jest walka. Droga do Życia jest bardzo wąska a ja walczę aby z wygody nie wybrać tej szerszej, łatwiejszej. Codzienne stawianie czoła problemom, nałogowi żony, manipulacjom (przecież jako jej mąż sam jestem współuzależniony - dobrze o tym wiesz) i jednoczesne wychowywanie w tym trudzie dwójki dzieci, rozsądne wyciąganie ręki do żony, walka w sądzie nie "o swoją prawdę" lecz o dobro dzieci - a biorąc pod uwagę statystyki wygranych spraw o prawa rodzicielskie ojców kontra matek nie jest to takie oczywiste (nawet w przypadku gdy ona jest alkoholiczką) - i ty się pytasz z kim walczę czy też co chce zwyciężyć?
A szczera modlitwa w intencji mojej żony czy też kowalskiego, często ze łzami w oczach, modlitwa o jej zbawienie - czyż to nie walka?

Pan Bóg sam stoczył ogromną walkę w Ogrodzie Oliwnym, aż pocił się krwią. Okazał nam miłość przez Krzyż, ból i cierpienie. Taka właśnie jest prawdziwa miłość. Walka...walka...walka!
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: Monti »

Łopatko, ja też borykałem się z niezrozumieniem żony odnośnie praktyk religijnych czy terapii. Z tych względów swego czasu zrezygnowałem z udziału w 12 krokach (czego teraz żałuję) oraz terapii (później wznowiłem). Ustępowałem na tym polu, nie chcąc generować dodatkowych konfliktów. Ostatecznie jednak nasze małżeństwo się w zasadzie rozpadło (żyjemy w nieformalnej separacji), więc teraz mam większą swobodę w tym zakresie.
Odnosząc się do sytuacji nas wszystkich, myślę, że napięcia na tym tle są w mniejszym lub większym stopniu nieuniknione. My tu akurat jesteśmy zazwyczaj wierzący i w większości także ponadstandardowo praktykujący. Taka postawa siłą rzeczy musi irytować małżonków, zwłaszcza tych niewiernych i dążących do rozwodu, bo jest jakimś wyrzutem sumienia, nawet jeżeli obudują to jakąś ideologią. Trzeba się niestety liczyć z pewnymi szykanami na tym polu, w końcu Jezus to zapowiadał.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wszyscy tutaj, kryzys.

Post autor: nałóg »

Mick,Jezus w ogrodzie oliwnym kazał Piotrowi schować miecz a nie walczyć.Jak modlitwę nazywasz „walką” to powodzenia.Piszesz że walczysz z grzechem? I kto tę walkę wygrywa?Niesienie krzyża to walka? Czy praca nad swoimi słabościami......Walczysz z „ kusym”?Walczysz w sądzie z żoną i matką swoich dzieci? Jaki efekt walki? Jak chcesz to „ walcz”, codziennie i non stop. Ja tam wolę pracę, wysiłek bo chociaż nie mam poczucia przegranej jak coś nie wychodzi .
ODPOWIEDZ