zenia1780 pisze: ↑20 sie 2019, 18:40
88ZG88 pisze: ↑19 sie 2019, 14:36
Kolejny dzień "walki" raczej próby powrotu do normalności.
A co według Ciebie jest normalnoscią?
Czy Twoje postrzeganie
normalności zbieżne jest z żony postrzeganiem?
Skoro małżeństwo jest w stanie w jakim jest, to prawdopodbnie coś w nim było wcześniej nie do końca odpowiadające jednej ze stron. Czy taki stan rzeczy był wynikiem pewnych nieprzepracowań tejże właśnie strony, czy też niedociagnieć drugiej, lub sumą obu, to kwestia do przeanalizowania. Jednak skoro małzeńswtwo jest w obecnym punkcie, to znaczy, że dla kogoś nie było
normalnie.
Na peno chcesz powrotu do takiego stanu?
Oczywiście, że stan jaki był ostatnio daleki był od "normalności".
Przez "normalność" określam stan sprzed kryzysu. To była NORMALNOŚĆ i do tego dążę.
Co do przyczyn czy niedociągnięć, to więcej leży ich po mojej stronie. Zaniedbałem rozmowy, nie dbałem o Żonę, nie wspierałem jej w trudnych dla niej chwilach, mało czułości było.
Pomału odsuwaliśmy się od siebie. Żona to dostrzegała, próbowała mi to przekazać, ale ja byłem ślepy. Nie słuchałem jej, robiłem wyrzuty, że coś wymyśla.
Podobno rok temu zaproponowała terapię, na którą ja miałem się nie zgodzić
Nie przypominam sobie tego, więc nie będę się upierał, że tak nie było.
Myślałem, że jak już jesteśmy razem to będziemy
A tu "zonk" => brak pracy w związku zaowocował tym co mam.
"Walka", no cóż może rzeczywiście to nie odpowiednie słowo. Bardziej chodziło o walkę o mnie, o moje zmiany.
A małżeństwo trzeba RATOWAĆ => to prawda !!!
Więc RATUJĘ i walczę .....