RATOWAĆ czy rozstanie ???

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: nałóg »

88ZG88 pisze: 21 sie 2019, 10:06 Stan, który trwał od początku małżeństwa, do momentu, kiedy zaczęliśmy się oddalać. To była "normalność".
Chciałem doprecyzować.
88ZG88, kryzys jest sygnałem....informacją że cos w relacji szwankuje. Kryzys można porównać do nawracającego bólu głowy. Ten ból może być sygnałem wysyłanym przez organizm o rozpoczynającej się lub już trwającej ,a jednak ukrytej choroby. Np. ból głowy to może być nadciśnienie tętnicze, tętniak tętnicy szyjnej, zatrucie alkoholem czy nikotyną. Chorobami nerek powodującej nadciśnienie i ból głowy. Zaniedbaniami np. żywieniowymi czy egocentrycznym podejściem do relacji i życia.
Złożone procesy....
Podobnie i w małżeństwie....... Ostra faza kryzysu to wynik zaniedbań ....braku otwarcia się na współmałżonka w zakresie słuchania co mówi, co przekazuje, braku wrażliwości na sygnały (bólowe).... często wynikające z lenistwa, z egocentryzmu, z braku wiedzy i niechęci do jej uzyskania.
Tak że ta "normalność" wymaga zdefiniowania i uzyskania wspólnej jej definicji.
Zapytasz żony co znaczyła czy znaczy dla niej "normalność" w relacji małżeńskiej?
88ZG88
Posty: 16
Rejestracja: 02 sie 2019, 8:23
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: 88ZG88 »

Zapytasz żony co znaczyła czy znaczy dla niej "normalność" w relacji małżeńskiej?
O to dobry punkt do rozpoczęcia jakiejś wieczornej spokojniej rozmowy.
Postaram się za czas jakiś wyjść z taką inicjatywą.
Bo na razie dałem Żonie czas... dałem miejsce... nie poruszam "trudnych" i wrażliwych tematów....

Skupiam się na sobie i modlitwie.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: Pavel »

tata999 pisze: 20 sie 2019, 22:07 Nie dziwię się, że 88ZG88 chce powrotu do "normalności", bo stan normalny to nie stan idealny, ale znośny.
Osobiście zanim jeszcze żona postanowiła wrócić jasno mówiłem, że nie jestem powrotem do "starego" zainteresowany. Na początku kryzysu, owszem, wtedy wziąłbym każdą opcję w ciemno, oby tylko wróciła. ale to raczej wynik strachu i desperacji niż zdrowego myślenia. Także również się nie dziwię, aczkolwiek wiem, że to myślenie dalekie od optymalnego.

Powrót do tej tzw. normalności - czyli kryzys bez jego przepracowania, to proszenie się o powtórkę, niemal pewną. Nie polecam. `

88ZG88 pisze: 19 sie 2019, 14:36 Tym samym dałem Żonie trochę więcej miejsca i czasu. Dałem jej komfort przebywania ze sobą, bez mojego (jak mówi ) świdrującego gapienia się.
Wydaje mi się, że to dobra droga. Nie naciskam na jakieś poważne rozmowy, stwierdziłem, że potrzebny jest czas , by pobyć trochę sami ze sobą. Ja w warsztacie też się wyciszyłem.
Wg mojej wiedzy i doświadczenia - najlepsze co możemy zrobić to zająć się sobą - poprawa relacji z Bogiem, analiza kryzysu, praca nad swoim w nim udziale, nad swoimi wadami i dysfunkcjami.
Wiem jakie to w takiej sytuacji trudne, jak trudno zamknąć buzię (straszna ze mnie gaduła) i odwiesić się od żony. Takim nadskakiwaniem stawiamy się w pozycji desperata, tego się nie lubi, to odrzuca. Ja przez nadskakiwanie doszedłem do tego, że żona nie miała do mnie szacunku, gardziła mną. A ja przecież za wszelką cenę próbowałem uratować rodzinę. Teraz wiem, że dobre chęci to za mało, warto wiedzieć jak ratować i robić to mądrze.

Kilkukrotnie pisałeś/pytałeś jak zmienić nastawienie żony, co zrobić. Zajęcie się sobą bez oglądania się na żonę to najlepszy ze sposobów.
88ZG88 pisze: 19 sie 2019, 14:36 Każda wzmianka o nim powoduje u mojej Żony nerwy, nie chce o nim rozmawiać. Jak próbować ją od niego odciągnąć?
To jest wg mnie błąd który popełniasz - koncentrujesz się na żonie, na kowalskim zamiast na sobie.
Działając jak napisałeś - tylko psujesz, dodajesz trudnych emocji.
Wg mnie Twoim zadaniem nie jest odciąganie jej od kowalskiego a przyciągnięcie jej do siebie, czyli spowodowanie, aby zaczęła patrzeć na ciebie jak kiedyś, a przynajmniej inaczej niż teraz.
Kowalski jest efektem popsucia się waszej relacji, konsekwencją zaniedbania jej uczuć (i on na te jej potrzeby odpowiedział), nie przyczyną.
Gdy zajmiesz się sobą i powoli, subtelnie zaczniesz zaspakajać jej potrzeby (trzeba je więc poznać), sytuacja może zacząć się zmieniać.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
88ZG88
Posty: 16
Rejestracja: 02 sie 2019, 8:23
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: 88ZG88 »

Pavel, dzięki za analizę moich zachowań. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim za wszystko co robicie dla mnie :)
Biorę sobie każdą radę i uwagę do serca. Analizuję i próbuję wyciągnąć wnioski.
Wasze doświadczenia są dla mnie bezcenne.
To jest wg mnie błąd który popełniasz - koncentrujesz się na żonie, na kowalskim zamiast na sobie.
Działając jak napisałeś - tylko psujesz, dodajesz trudnych emocji.
Zrozumiałem to czytając Twój wątek Pavel .
Działam i czekam na efekty, które mam nadzieję nadejdą.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: tata999 »

Pavel pisze: 21 sie 2019, 11:13 Kowalski jest efektem popsucia się waszej relacji, konsekwencją zaniedbania jej uczuć (i on na te jej potrzeby odpowiedział), nie przyczyną.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Ewentualny kowalski nie byłby konsekwencją popsucia relacji, a własnym wyborem (wolną wolą) i wyłączną odpowiedzialnością tej, która wybrałaby kowalskiego.
88ZG88
Posty: 16
Rejestracja: 02 sie 2019, 8:23
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: 88ZG88 »

tata999 pisze: 21 sie 2019, 13:33
Pavel pisze: 21 sie 2019, 11:13 Kowalski jest efektem popsucia się waszej relacji, konsekwencją zaniedbania jej uczuć (i on na te jej potrzeby odpowiedział), nie przyczyną.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Ewentualny kowalski nie byłby konsekwencją popsucia relacji, a własnym wyborem (wolną wolą) i wyłączną odpowiedzialnością tej, która wybrałaby kowalskiego.
Tutaj zgadzam się z Pavlem.
Gdybym nie zaniedbał naszych relacji i słuchał swojej Żony, żaden kowlaski nie byłby w stanie wejść między nas :(
To samo powiedziała mi Żona. On trafił na moment pustki, który udało mu się wypełnić.
Wykorzystał fakt, że Żona słaba i potrzebowała zainteresowania itp.

Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: Pavel »

tata999 pisze: 21 sie 2019, 13:33
Pavel pisze: 21 sie 2019, 11:13 Kowalski jest efektem popsucia się waszej relacji, konsekwencją zaniedbania jej uczuć (i on na te jej potrzeby odpowiedział), nie przyczyną.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Ewentualny kowalski nie byłby konsekwencją popsucia relacji, a własnym wyborem (wolną wolą) i wyłączną odpowiedzialnością tej, która wybrałaby kowalskiego.
Nie zrozumiałeś moich intencji, moja wina bo użyłem skrótu myślowego który jak widać można i tak odczytać. Zgadzam się, że pójście za takim zauroczeniem to wybór i odpowiedzialność zdradzającego.
Ja w przeciwieństwie do żony nie uległem kowalskiej, ale staram się twardo stąpać po ziemi. Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono. Aż tyle pychy we mnie nie ma by stwierdzić, że w żadnych okolicznościach nie byłbym do tego zdolny. Wiem dobrze ile bałaganu we mnie było. Ba! Ile wciąż jest.

W omawianym poście miałem na myśli toco odczytał autor wątku - gdy relacja i współmałżonek są wzajemnie zadbani, kowalski/a się raczej nie prześlizgną, zwłaszcza jeśli żyjemy słowem bożym, mamy właściwie poukladaną hierarchię wartości.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: nałóg »

tata999 pisze: 21 sie 2019, 13:33 Nie, nie i jeszcze raz nie. Ewentualny kowalski nie byłby konsekwencją popsucia relacji, a własnym wyborem (wolną wolą) i wyłączną odpowiedzialnością tej, która wybrałaby kowalskiego.

a ja myślę podobnie jak Pavel
Pavel pisze: 21 sie 2019, 15:09 W omawianym poście miałem na myśli toco odczytał autor wątku - gdy relacja i współmałżonek są wzajemnie zadbani, kowalski/a się raczej nie prześlizgną, zwłaszcza jeśli żyjemy słowem bożym, mamy właściwie poukladaną hierarchię wartości
Kiedyś Jacek Pulikowski postawił taką tezę w stosunku do rodzin dotkniętych alkoholizmem jednego ze współmałżonków, co można przyjąć analogicznie wobec kryzysu: w alkoholizmie współmałżonki/ka swój udział ma też i ten drugi współmałżonek.
Za kryzys w małżeństwie odpowiadają obie strony.....a w przypadku zdrady też choć za sam fakt zdrady winę czy raczej odpowiedzialność ponosi ten co zdradził, natomiast konsekwencje zdrady ponoszą tak współmałżonek jak dzieci oraz dalsza rodzina(rodzice, teściowie, rodzeństwo zdradzanego i zdradzacza) choć czasami nie mają świadomości tych konsekwencji.
88ZG88 pisze: 21 sie 2019, 14:33 Gdybym nie zaniedbał naszych relacji i słuchał swojej Żony, żaden kowlaski nie byłby w stanie wejść między nas
To samo powiedziała mi Żona. On trafił na moment pustki, który udało mu się wypełnić.
Wykorzystał fakt, że Żona słaba i potrzebowała zainteresowania itp.

Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić.

To jest dojrzałe stanięcie w prawdzie i wzięcie na "klatę" odpowiedzialności.
Tak 3-maj a to zapewne zwiększa szansę na dojrzałe bycie mężem. PD
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: tata999 »

Pavel pisze: 21 sie 2019, 15:09
tata999 pisze: 21 sie 2019, 13:33
Pavel pisze: 21 sie 2019, 11:13 Kowalski jest efektem popsucia się waszej relacji, konsekwencją zaniedbania jej uczuć (i on na te jej potrzeby odpowiedział), nie przyczyną.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Ewentualny kowalski nie byłby konsekwencją popsucia relacji, a własnym wyborem (wolną wolą) i wyłączną odpowiedzialnością tej, która wybrałaby kowalskiego.
Nie zrozumiałeś moich intencji, moja wina bo użyłem skrótu myślowego który jak widać można i tak odczytać. Zgadzam się, że pójście za takim zauroczeniem to wybór i odpowiedzialność zdradzającego.
Najważniejsze, że zgodnie wybrzmiało to stwierdzenie "że pójście za takim zauroczeniem to wybór i odpowiedzialność zdradzającego. ".
Pavel pisze: 21 sie 2019, 15:09 Ja w przeciwieństwie do żony nie uległem kowalskiej, ale staram się twardo stąpać po ziemi. Tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono. Aż tyle pychy we mnie nie ma by stwierdzić, że w żadnych okolicznościach nie byłbym do tego zdolny. Wiem dobrze ile bałaganu we mnie było. Ba! Ile wciąż jest.
I możesz być dumny z tego, że zostałeś wierny swoim przekonaniom.
Pavel pisze: 21 sie 2019, 15:09 W omawianym poście miałem na myśli toco odczytał autor wątku - gdy relacja i współmałżonek są wzajemnie zadbani, kowalski/a się raczej nie prześlizgną, zwłaszcza jeśli żyjemy słowem bożym, mamy właściwie poukladaną hierarchię wartości.
Mimo, że relacja i Ty byłeś zaniedbany, to kowalska się nie prześlizgnęła. Nie sądzę, żebyś był mniej zaniedbany przez małżonkę kiedy Cię zdradzała niż ona wcześniej przez Ciebie. Ergo, zachowanie małżonka nie ma wpływu na ocenę zdrady z punktu widzenia katolickiego. Zdradę należy potępiać, a nie szukać jej usprawiedliwienia w zachowaniu małżonka.

Snucie przypuszczeń, w jaki sposób i w jakim stopniu ktoś mógł zostać zaniedbany, to tylko właśnie snucie przypuszczeń.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: karo17 »

Zdrada to grzech, jednak jak z każdym grzechem są okoliczności które wypływają na ciężar tego grzechu.
Jedna strona grzeszy przez zdradę a druga grzeszy przez zaniedbanie w okazywaniu miłości i tym samym przeciw uczciwości małżeńskiej.
Obydwie strony moją tu dużo na sumieniu.
Przerzucanie wszystkiego na jedną stronę jest wygodne, ale czy prawdziwe?
Raczej dobrze byłoby SOBIE zadać pytanie co robię i jak wywiązuję się z obowiązku miłości wierności i uczciwości by nie dochodziło do niefajnych rzeczy w małżeństwie
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: tata999 »

karo17 pisze: 21 sie 2019, 19:04 Zdrada to grzech, jednak jak z każdym grzechem są okoliczności które wypływają na ciężar tego grzechu.
Jedna strona grzeszy przez zdradę a druga grzeszy przez zaniedbanie w okazywaniu miłości i tym samym przeciw uczciwości małżeńskiej.
Obydwie strony moją tu dużo na sumieniu.
Przerzucanie wszystkiego na jedną stronę jest wygodne, ale czy prawdziwe?
Raczej dobrze byłoby SOBIE zadać pytanie co robię i jak wywiązuję się z obowiązku miłości wierności i uczciwości by nie dochodziło do niefajnych rzeczy w małżeństwie
Pełna zgoda, dlatego przerzucanie wszystkiego na zdradzonego budzi zgorszenie i sprzeciw, jak w tym przypadku: "Gdybym nie zaniedbał naszych relacji i słuchał swojej Żony, żaden kowlaski nie byłby w stanie wejść między nas :(
To samo powiedziała mi Żona".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 21 sie 2019, 21:38
karo17 pisze: 21 sie 2019, 19:04 Zdrada to grzech, jednak jak z każdym grzechem są okoliczności które wypływają na ciężar tego grzechu.
Jedna strona grzeszy przez zdradę a druga grzeszy przez zaniedbanie w okazywaniu miłości i tym samym przeciw uczciwości małżeńskiej.
Obydwie strony moją tu dużo na sumieniu.
Przerzucanie wszystkiego na jedną stronę jest wygodne, ale czy prawdziwe?
Raczej dobrze byłoby SOBIE zadać pytanie co robię i jak wywiązuję się z obowiązku miłości wierności i uczciwości by nie dochodziło do niefajnych rzeczy w małżeństwie
Pełna zgoda, dlatego przerzucanie wszystkiego na zdradzonego budzi zgorszenie i sprzeciw, jak w tym przypadku: "Gdybym nie zaniedbał naszych relacji i słuchał swojej Żony, żaden kowlaski nie byłby w stanie wejść między nas :(
To samo powiedziała mi Żona".
Tata999

Jestes na tym forum juz jakiś czas. A mimo to mam wrażenie, że w pewnym stopniu tkwisz w miejscu i pobyt tu nic w Tobie nie zmienia.

Przeczytaj uważnie to, co napisał Pavel, Nałóg, Karo17...
Tak jak można racjonalizować zdradę będąc zdradzającym, tak też można racjonalizowac jej genezę będąc zdradzonym. To komfortowe, ale dokąd prowadzi?

Może warto posłuchać żony, choćby i teraz skoro nie potrafiłes wcześniej? Posłuchać innych firumowiczow...?

Zamykanie się na uznanie swojego wkładu, na uznanie części swojej winy, na uznanie, że druga strona ma też częściowo rację, jest zamknięciem się na naprawę relacji, ratowania malzenstwa, a w konsekwencji - na powrót współmałżonka.
Jeżeli nie chcesz uznać swojego wkładu, żona nie zechce uznać, że warto z Tobą być.
To niestety tak działa.
Coś ją do tego miejsca doprowadziło i myślę, że miałeś w tym wielki wklad własny.

Pisze to nie żeby Ci "dowalic", ale żeby troche pomóc.
Niebajka
Posty: 823
Rejestracja: 06 sie 2019, 2:53
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: Niebajka »

tata999 pisze: 21 sie 2019, 21:38
Pełna zgoda, dlatego przerzucanie wszystkiego na zdradzonego budzi zgorszenie i sprzeciw, jak w tym przypadku: "Gdybym nie zaniedbał naszych relacji i słuchał swojej Żony, żaden kowlaski nie byłby w stanie wejść między nas :(
To samo powiedziała mi Żona".

Ja też się biję z tymi myślami, winna czy nie.
A wg mnie to jest tak, że obie strony odpowiadają za doprowadzenie do kryzysu. Podział tej odpowiedzialności między małżonków różny, pewnie nierozstrzygalny.
Ok. mamy kryzys. I teraz każdy małżonek odpowiada za to, co zrobi ze swoją końcówką kryzysu. Ja chcę ratować i budować. Druga strona woli kowalska/kowalskiego. To już jest jego odpowiedzialność. Innymi słowy, obie strony odpowiadają za doprowadzenie do kryzysu, ale za zdradę już nie.
Jak coś źle myślę, prostujcie.
"W życiu nie chodzi o to, by przeczekać burzę. Chodzi o to, żeby nauczyć się tańczyć w deszczu." Steven D. Wolf
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: Pavel »

Wg mnie nie powinno chodzić o winę, o przerzucanie się nią. Nie powinno chodzić też o rację a o relację.
Samo się nie zepsuło, nie ma wielkiego znaczenia na ile udział był świadomy a na ile psuło się bez takiej świadomości. Efekt jest taki a nie inny.
Ucieczka w ramiona osoby trzeciej - wiadomo, że jest to wyjście skrajnie nieoptymalne, ale jednak dość częste. Takie czasy niestety.
Można na niewiernego współmałżonka ciskać gromy, można się usadowić w pozycji ofiary...ale co to da? Do czego prowadzi?
Nawet jeśli tak odpowiada jak żona autora wątku i ucieka od swojej odpowiedzialności - ona tak ma. Teraz. Może z czasem dojdzie do innych wniosków.

Przekonywanie jej, że jest inaczej to wg mnie walka z wiatrakami. Przynajmniej obecnie, gdy emocje są jakie są.

Ja miałem (a może i wciąż mam ;) ) duże skłonności do racjoholizmu i dobrze wiem, że do niczego dobrego w relacjach to nie prowadzi. Teraz wolę budować relację niż mieć rację.
Wiedząc ile sam zawaliłem w małżeństwie, począwszy od okresu gdy nie znałem jeszcze żony (ale skutki tych działań miały wpływ na małżeństwo) staram się nie szukać kamieni.
Warto moim zdaniem rozliczać tylko samego siebie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: RATOWAĆ czy rozstanie ???

Post autor: nałóg »

Jakiś czas temu byłem na ślubie w Hodyszewie i tak ksiądz w życzeniach dla młodej pary powiedział: szukajcie w sobie złotka a nie błotka
Bardzo mi to odpowiada.
Pavel pisze o racji i relacji. Tata.... i co z tego że w swoim przekonaniu masz rację???? gdy nie masz relacji???? i co Ci z tej racji?

My , mężczyźni( a i kobiety też) mamy problem ze słuchaniem.
A mądrzy ludzie mówią do mężów: słuchaj co mówi twoja żona nawet wtedy gdy nie jesteś przekonany że ma rację bo to dobry wstęp do relacji.PD
ODPOWIEDZ