Boże uratuj... czyli wątek Samoa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: Boże uratuj... czyli wątek Samoa

Post autor: SAMOA »

napiszę, co u mnie...

po czerwcowej rozprawie w której zmieniłam stanowisko, ze chcę rozwodu, ale z wyłącznej winy męża..... i proszę o przedstawienie prawdziwych dowodów jaką kasą obraca mój mąż, (bo w sądzie przedstawił że pracuje, za najniżśzą krajową na wysoko kierowniczym stanowisku) nieco zmiękł i powiedział, że on już ma dosyć tego rozwodu, jeżdżenia na rozprawy, spotykania się z adwokatami...itp. sam przyznał, że jego adwokat słabo i głupio mu podpowiada. Że rozwód dla sędziego to jak podpisanie dokumentu i myśli aby szybciej skończyć i iść do domu na obiad- to dosłownie jego słowa. Jednak on już nie chce być w małżenstwie, chce jak najszybciej się uwolnić i mieć swięty spokój. Powiedział, żebyśmy się DOGADALI i oboje podpisali ten rozwód jak najszybciej i żyć każdy po swojemu, on juz sam nie ma pomysłu i postanowił, że zawiesza rozwód. Co wtedy dla mnie było już cudem, bo z jego złości i agresji w moją stronę była chęć szczerej rozmowy. Uznałam to za namacalne działanie Pana Boga.
Uczciwie mu powiedziałam, ze ja chcę ratować tą rodzinę, dzieci, nas, ale on ciągle na NIE. Czym więcej mówiłam o tym czym jest przysięga, małżeństwo rodzina, to znów ta złość w nim narastała, więc mu uczciwie powiedziałam, że zmuszać go nie chcę do miłości( choć z jego ust nie padło, że nie kocha, tylko powiedział, ze się w nim coś wypaliło), ze daję mu całkowitą wolność, by brał tą moją miłość i leciał jak wolny ptak, nawet poprosiłam, żeby się w końcu wyprowadził, co byłoby dla nas wszystki większym spokojem....
a on, że nie wyprowadzi się dopóki nie dostanie rozwodu, a skoro ja nie chcę mu podpisać, to trudno zrobi to sąd, a ja jestem wredna, mściwa i zła, bo go ograniczam, dodam, że nie płaci alimentów, bo twierdzi, że opłaca mieszkanie.
Sytuacja jest naprawdę skomplikowana i trudna, on jak kawaler wraca kiedy chce, robi co chce, dziećmi się nie zajmuje, nadal jest zamknięty na mnie, w zachowaniu przypominający osoby tu opisywane, np. żona Kemota.
Dodam, ze nie ma żadnej kowalskiej, jedyną kobietą w jego życiu jest obecnie mamusia, której nigdy nie miał, a ona pojawiła się w najgorszym momencie naszego kryzysu i przylgnął do niej. Wrociła zza granicy po wielu latach nieobecności. Teraz u niej się stołuje, spędza czas, czasem nocuje.

Ja po ludzku już nie mam pomysłu co dalej robić, więc zajęłam się sobą, dziećmi, domem, zmieniam siebie, jeżdzę na rekolekcje, spotkania, rozmawiam z księżmi, a za męża się modlę.
Czytam stale forum, czasem pojadę do ogniska Sychar, obecnie mam dużo spokoju i wewnętrznego poukładania siebie, uczę się pokory i panowania nad emocjami, zajmowania się sobą, choć ja nigdy na mężu nie wisiałam, teraz jestem całkowicie niezależna od niego.
Stale w myślach powtarzam, Jezu Ty się tym zajmij,

Sama jestem ciekawa co się stanie dalej, bo mąż wściekły moją niezgodą na rozwód jak powiedział, ze musi odwiesić tan rozwód, ale czy to zrobi? skoro taki mocno jest zniechęcony do sądu, rozpraw, adwokatów.
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: Boże uratuj... czyli wątek Samoa

Post autor: SAMOA »

niestety odwiesił rozwód... kolejna rozprawa przede mną,
proszę pomódlcie się za mnie,
trudne to bardzo,
ostatnio nawet modlitwa nie pomaga,
zły kusi i zmaga poczucie strachu i bezsilności

JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ !!!!
ODPOWIEDZ