Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, bo to też ważne dla mnie "obejrzeć" problem z wielu perspektyw. Na pewno wiele zależy od danej diecezji, każdy trybunał ma inną praktykę. I to też jest dla mnie smutne, bo taki człowiek jak ja, nie ma nawet jednego punktu odniesienia, żeby ewentualnie dyskutować z tym co tam taki biegły produkuje. Nie ma żadnych ogólnych reguł jak ma wyglądać diagnoza, jakie doświadczenie ma mieć psycholog, specjalizację. Jest się po prostu wrzuconym w jakieś tryby, bez żadnego koła ratunkowego. Dodatkowo - i to mówię głównie do Montiego - proces ten jest inkwizycyjny, a nie kontradyktoryjny. I jeżeli ja czytam akta na podstawie których pani psycholog wyciągała wnioski (sama mi powiedziała, że nie musimy tyle gadać, bo i tak dużo jest w aktach) i widzę kompletne kłamstwa męża, teściowej i jego ciotki: ja nie chciałam adopcji, to on mnie namawiał, nigdzie nigdy razem nie jeżdzilismy, wszystkie weekendy spędzałam z rodzicami, w niczym mu nie pomagałam, teaktowalam z góry, wyśmiewałam się...W procesie kontradyktoryjnym, czyli gdy dwie strony stają naprzeciwko siebie, sąd, pełnomocnicy, mogą świadków, czy strony postawić w krzyżowy ogień pytań, można wykazać kto kłamie. A w dokumentach masz słowo przeciwko słowu. Wszystko opiera się na przekonaniu, że ludzie nie kłamią, bo przysięgają na krzyż. A zupełnie tak nie jest. W moim przypadku mąż za wszelką cenę chce osiągnąć swój cel i środki go nie interesują. Zatem jeżeli w 1983 r. Kościół w swej mądrości postanowił o wprowadzeniu tego kontrowersyjnego przepisu, to powinien również zrewidować sposób prowadzenia procesu. Bo operowanie na samych dokumentach, bez kontaktu z żywym obiektem, gdy chodzi o ocenę czegoś czego nie da się ująć w pisemne ramy: czyli stan ducha, wolę małżonka w czasie okoloślubnym, jest po prostu niewiarygodne. I mimo tego, że starałam się z całych sił o to małżeństwo, że poświęciłam wszystkie moje pragnienia, nie odeszłam od męża, żeby szukać innego który np.da mi dziecko, to przez to, że on chce być uwolniony od ciężaru małżeństwa i Kościół litościwie idzie takim na rękę, oberwę rykoszetem, bo będzie stwierdzona nieważność z obu stron, gdyż nie potrafiliśmy się dogadać (zdaniem pani psycholog). I dostanę zakaz ponownego wejścia w związek małżeński bez np. zgody biskupa. Dla mnie to jest nie fair i krzywdzące.
Ja nie chcę mieszać Ducha Świętego do tych wyroków, uważam, że on tam nawet pióra obok nie zgubił przefruwając.
Taka jest moja opinia.

Dodatkowo smuci mnie kiedy na ambonie słyszę jak ksiądz (słusznie) ubolewa, że ludzie przestali się starać, jak im źle to zamiast naprawiać biegną po rozwód. Czyli że powinniśmy naprawiać, w jakiś sposób rezygnować z siebie dla kształtowania się w małżeństwie, to jest to dążenie do świętości. A w tym samym czasie ja dowiaduję się w procesie kościelnym, że moje starania, rezygnowanie z siebie dla dobra małżeństwa - przy czym mój mąż też się starał, naprawdę to widziałam i zawsze doceniałam - są "psu na budę", bo nie ma to żadnego znaczenia. Dodatkowo wyrok rozwodowy jest dołączany do akt jako dowód. A niby nie ma żadnego znaczenia, związku z procesem kościelnym. To po co ma w aktach być?

Nie przekonuje mnie zupełnie argumentacja, że te procesy są dobrem w Kościele odkąd sama na własnej skórze doświadczyłam jak to wygląda.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Zwyklaosoba »

Małgorzata Małgosia pisze: 27 wrz 2021, 21:48 Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, bo to też ważne dla mnie "obejrzeć" problem z wielu perspektyw. Na pewno wiele zależy od danej diecezji, każdy trybunał ma inną praktykę. I to też jest dla mnie smutne, bo taki człowiek jak ja, nie ma nawet jednego punktu odniesienia, żeby ewentualnie dyskutować z tym co tam taki biegły produkuje. Nie ma żadnych ogólnych reguł jak ma wyglądać diagnoza, jakie doświadczenie ma mieć psycholog, specjalizację. Jest się po prostu wrzuconym w jakieś tryby, bez żadnego koła ratunkowego. Dodatkowo - i to mówię głównie do Montiego - proces ten jest inkwizycyjny, a nie kontradyktoryjny. I jeżeli ja czytam akta na podstawie których pani psycholog wyciągała wnioski (sama mi powiedziała, że nie musimy tyle gadać, bo i tak dużo jest w aktach) i widzę kompletne kłamstwa męża, teściowej i jego ciotki: ja nie chciałam adopcji, to on mnie namawiał, nigdzie nigdy razem nie jeżdzilismy, wszystkie weekendy spędzałam z rodzicami, w niczym mu nie pomagałam, teaktowalam z góry, wyśmiewałam się...W procesie kontradyktoryjnym, czyli gdy dwie strony stają naprzeciwko siebie, sąd, pełnomocnicy, mogą świadków, czy strony postawić w krzyżowy ogień pytań, można wykazać kto kłamie. A w dokumentach masz słowo przeciwko słowu. Wszystko opiera się na przekonaniu, że ludzie nie kłamią, bo przysięgają na krzyż. A zupełnie tak nie jest. W moim przypadku mąż za wszelką cenę chce osiągnąć swój cel i środki go nie interesują. Zatem jeżeli w 1983 r. Kościół w swej mądrości postanowił o wprowadzeniu tego kontrowersyjnego przepisu, to powinien również zrewidować sposób prowadzenia procesu. Bo operowanie na samych dokumentach, bez kontaktu z żywym obiektem, gdy chodzi o ocenę czegoś czego nie da się ująć w pisemne ramy: czyli stan ducha, wolę małżonka w czasie okoloślubnym, jest po prostu niewiarygodne. I mimo tego, że starałam się z całych sił o to małżeństwo, że poświęciłam wszystkie moje pragnienia, nie odeszłam od męża, żeby szukać innego który np.da mi dziecko, to przez to, że on chce być uwolniony od ciężaru małżeństwa i Kościół litościwie idzie takim na rękę, oberwę rykoszetem, bo będzie stwierdzona nieważność z obu stron, gdyż nie potrafiliśmy się dogadać (zdaniem pani psycholog). I dostanę zakaz ponownego wejścia w związek małżeński bez np. zgody biskupa. Dla mnie to jest nie fair i krzywdzące.
Ja nie chcę mieszać Ducha Świętego do tych wyroków, uważam, że on tam nawet pióra obok nie zgubił przefruwając.
Taka jest moja opinia.

Dodatkowo smuci mnie kiedy na ambonie słyszę jak ksiądz (słusznie) ubolewa, że ludzie przestali się starać, jak im źle to zamiast naprawiać biegną po rozwód. Czyli że powinniśmy naprawiać, w jakiś sposób rezygnować z siebie dla kształtowania się w małżeństwie, to jest to dążenie do świętości. A w tym samym czasie ja dowiaduję się w procesie kościelnym, że moje starania, rezygnowanie z siebie dla dobra małżeństwa - przy czym mój mąż też się starał, naprawdę to widziałam i zawsze doceniałam - są "psu na budę", bo nie ma to żadnego znaczenia. Dodatkowo wyrok rozwodowy jest dołączany do akt jako dowód. A niby nie ma żadnego znaczenia, związku z procesem kościelnym. To po co ma w aktach być?

Nie przekonuje mnie zupełnie argumentacja, że te procesy są dobrem w Kościele odkąd sama na własnej skórze doświadczyłam jak to wygląda.
Dla mnie to co piszesz jest świadectwem, żeby nie sięgać po to stwierdzenie nieważności, szczerze rozwód cywilny tak łamie i rani, że pójście po kolejne zranienia nic nie daje, przynajmniej chroni to mnie przed podjęciem decyzji o wystąpienie o stwierdzenie nieważności,Dziękuję za to świadectwo, co zrobi druga strona to już niestety poza naszymi możliwościami.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: burza »

Przepraszam ,może tu kogoś urażę ale oczywiście to nie jest moim celem.Małgosiu Małgorzato, oczywiście abyś tego nie odebrała osobiście na pewne rzeczy też,nie mamy wpływu, kiedy małżonek idzie w tą stronę i chce to unieważnienia małżeństwa.,To moje myślenie i ja się tego trzymam ,Kościół to wymyślił unieważnienie małżeństwa na życzenie oczywiście ,człowieka a jest powiedziane co Bóg złączył ,człowiek niechaj nie rozdziela. I ja się tego trzymam.Czytam też, tu różne wpisy np osób które są świeżo po ślubie i już rozpad ,brak dzieci i co dalej ciężka sprawa.Wiadomo że, każdy ma do przejścia życie w swoich butach i każda sytuacja jest inna ale ja się trzymam słów które, usłyszałam na początku swoich zaślubin przed ołtarzem. Zdaje sobie sprawę że, nie którym może, się to nie podobać z was co napisałam .Zawsze mam swoje zdanie i tym też ,wyróżniam się w życiu i pracy .Nie zawsze jest to dobre dla mnie ale tak mam ,czasem coś przemilczę ale nie zawsze.Z Bogiem.
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: 3letniaMężatka »

Małgosiu, zgadzam się z Tobą co do stwierdzenia nieważności - idzie to w złą stronę. Każde małżonek może wynieść do sądu biskupiego taki wniosek z różnych pobudek. Nie znam przypadku u swoich znajomych i tych dalszych i tych bliskich, aby zapadł wyrok: małżeństwo było zgodnie zawarte. Przypadek? Zawsze jedna strona zacięcie o to walczyła. I kłamstwami i pieniędzmi.
A co do wyroku sądu biskupiego mój mąż na samym początku upierał się, że nie chce rozwodu cywilnego z jego winy, bo będzie to włączone do akt kościelnych z takim samym zapiskiem co wasz. Kolejny ślub za zgodą Biskupa. A on chce mieć kiedyś jeszcze ślub i super imprezę. Bo jak to tak tylko cywilny. A sam nie chodzi do kościoła.
Rozłożyło mnie to na łopatki 🤷 Wybaczcie, jeśli kogoś uraziłam, ale podzieliłam się swoim doświadczeniem i relacjami innych osób.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Monti »

Dzięki, że przedstawiłaś, jak to u Ciebie wyglądało. Rozumiem Twoją frustrację i rozczarowanie, mimo, że sam daleki jestem od kwestionowania zasadności tych procesów i często ich bronię na forum. Sytuacje są naprawdę bardzo różne i często rzeczywiście ta procedura jest potrzebna.

W Kościele jest obecnie bardzo wiele instytucji „wymyślonych przez ludzi”, ale chyba nie można czynić z tego zarzutu, skoro Jezus powiedział: „cokolwiek zwiążesz na Ziemi, będzie związane w Niebie”.

Myślę, że gdyby strony i wszyscy uczestniczący w procesie podchodzili do sprawy rzetelnie i uczciwie, powinno to działać jak trzeba. Niestety, tu w grę wchodzi właśnie czynnik ludzki.

Nawiasem mówiąc, ostatnio uczestniczyłem w szkoleniu dla radców prawnych prowadzonym przez adwokata kościelnego (świeckiego). Ów człowiek zalecał, by rozwodzącym się klientom, którzy zamierzają występować o stwierdzenie nieważności, nie pisać w pozwie rozwodowym standardowej formuły, że początkowo pożycie stron układało się poprawnie, a potem pojawiły się problemy. Wynika to z tego, że akta sprawy rozwodowej stanowią dowód w sądzie biskupim. Pokazuje to, jak różne kruczki mogą mieć wpływ na orzeczenie.

Ja sam na ten moment postanowiłem, że nie będę występował o stwierdzenie nieważności właśnie ze względu na wszystkie koszty psychiczne z tym związane, a także, by nie burzyć tej kruchej więzi, jaka teraz mnie łączy z żoną.

Patrząc na to wszystko, coraz bardziej przekonuję się, że w wierze chodzi o relację z Bogiem, który patrzy w nasze serce i zna wszystko. Raczej na Sądzie Ostatecznym nikt nas nie będzie pytał o orzeczenie sądu biskupiego.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: 3letniaMężatka »

Monti pisze: 28 wrz 2021, 18:54 Nawiasem mówiąc, ostatnio uczestniczyłem w szkoleniu dla radców prawnych prowadzonym przez adwokata kościelnego (świeckiego). Ów człowiek zalecał, by rozwodzącym się klientom, którzy zamierzają występować o stwierdzenie nieważności, nie pisać w pozwie rozwodowym standardowej formuły, że początkowo pożycie stron układało się poprawnie, a potem pojawiły się problemy. Wynika to z tego, że akta sprawy rozwodowej stanowią dowód w sądzie biskupim. Pokazuje to, jak różne kruczki mogą mieć wpływ na orzeczenie.
O to mi chodziło. Ten małżonek, któremu zależy na tym, aby małżeństwo okazało się nieważnie zawarte, zrobi wiele aby tak było. Sama miałam taką sytuację (nie znając tego forum), że trafiałam na adwokata kościelnego, który nakłaniał mnie jak mamy napisać pismo, aby potem w sądzie biskupim poszło gładko. No zdziwiłam się bardzo i na jednej rozmowie się skończyło. Może, za słabo się wyraziłam, że nie zgadzam się na rozwód i chce takiej pomocy uzyskać. Nie byłam gotowa i nie myślałam, aby składać taki wniosek do sądu biskupiego. A tu takie jajko niespodzianka. Dwa w jednym.
Nowiutka

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nowiutka »

3letniaMężatka pisze: 28 wrz 2021, 19:18
Monti pisze: 28 wrz 2021, 18:54 Nawiasem mówiąc, ostatnio uczestniczyłem w szkoleniu dla radców prawnych prowadzonym przez adwokata kościelnego (świeckiego). Ów człowiek zalecał, by rozwodzącym się klientom, którzy zamierzają występować o stwierdzenie nieważności, nie pisać w pozwie rozwodowym standardowej formuły, że początkowo pożycie stron układało się poprawnie, a potem pojawiły się problemy. Wynika to z tego, że akta sprawy rozwodowej stanowią dowód w sądzie biskupim. Pokazuje to, jak różne kruczki mogą mieć wpływ na orzeczenie.
O to mi chodziło. Ten małżonek, któremu zależy na tym, aby małżeństwo okazało się nieważnie zawarte, zrobi wiele aby tak było. Sama miałam taką sytuację (nie znając tego forum), że trafiałam na adwokata kościelnego, który nakłaniał mnie jak mamy napisać pismo, aby potem w sądzie biskupim poszło gładko. No zdziwiłam się bardzo i na jednej rozmowie się skończyło. Może, za słabo się wyraziłam, że nie zgadzam się na rozwód i chce takiej pomocy uzyskać. Nie byłam gotowa i nie myślałam, aby składać taki wniosek do sądu biskupiego. A tu takie jajko niespodzianka. Dwa w jednym.
Zależy od podejścia człowieka - bo to nadal tylko ludzie. Ksiądz u jakiego ja byłam konsultować weryfikację ważnosci działa jak dobrze rozumiem od 20 lat w tym, i zwracał mi uwage na to co analizować jak pisać etc. Wspomniałam o sycharze, mówił, że szanuje wspólnote ale to trzeba naprawdę bardzo bardzo dojrzałym być... i trochę to rozumiem. My tu na forum wiedzieliśmy na co się piszemy, ale ile jest takich, którzy biorą kościelny ślub bo ceremonia rodzina fanfary? Dla nich to tylko papier więc po co im utrudniać. W większości wypadków nie ma co się kopać dlatego też kierują "jak to załatwić".
jacek-sychar

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: jacek-sychar »

Często dyskusja tutaj dotyczy tego, jak pisać, żeby uzyskać stwierdzenie nieważności.
W domyśle, jak oszukać?
Oczywiście możemy przez swoje sztuczki oszukać ludzi. Ale czy oszukamy Boga? Z tego też względu ja nawet nie próbowałem takich podchodów, bo bałem się, że coś tam naciągnę, wyolbrzymię lub pomniejszę.
Przypuszczam, że i ja mógłbym się starać o stwierdzenie nieważności mojego małżeństwa. Ale po co? Dzieci pełnoletnie. Pesel coraz bardziej budzi szacunek. Miałaby to być sztuka dla sztuki? A gdybym nawet zdobył to stwierdzenie, to jak bym spojrzał w oczy moich dzieci?

Dla mnie procedura stwierdzania nieważności jest raczej dla tych oszukanych przez swoich małżonków, który najlepiej nie mają swoich dzieci a i wiek raczej zalicza się do tych młodszych.
Wszyscy inni powinni zacisnąć zęby, albo ... ale czy to jest zgodne z przykazaniami?
Czyli dochodzimy do pytania, co jest dla nas najważniejsze. Obecne miłe życie, czy to przyszłe? No baj przyszłe, to jednak trzeba tutaj swoje odcierpieć. Ale czy samotność, to takie wielkie cierpienie?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Caliope »

jacek-sychar pisze: 29 wrz 2021, 13:28 Często dyskusja tutaj dotyczy tego, jak pisać, żeby uzyskać stwierdzenie nieważności.
W domyśle, jak oszukać?
Oczywiście możemy przez swoje sztuczki oszukać ludzi. Ale czy oszukamy Boga? Z tego też względu ja nawet nie próbowałem takich podchodów, bo bałem się, że coś tam naciągnę, wyolbrzymię lub pomniejszę.
Przypuszczam, że i ja mógłbym się starać o stwierdzenie nieważności mojego małżeństwa. Ale po co? Dzieci pełnoletnie. Pesel coraz bardziej budzi szacunek. Miałaby to być sztuka dla sztuki? A gdybym nawet zdobył to stwierdzenie, to jak bym spojrzał w oczy moich dzieci?

Dla mnie procedura stwierdzania nieważności jest raczej dla tych oszukanych przez swoich małżonków, który najlepiej nie mają swoich dzieci a i wiek raczej zalicza się do tych młodszych.
Wszyscy inni powinni zacisnąć zęby, albo ... ale czy to jest zgodne z przykazaniami?
Czyli dochodzimy do pytania, co jest dla nas najważniejsze. Obecne miłe życie, czy to przyszłe? No baj przyszłe, to jednak trzeba tutaj swoje odcierpieć. Ale czy samotność, to takie wielkie cierpienie?
Im człowiek starszy tym bardziej chyba woli samotność, bo jest lepsza od nerwów, kolejnych zawodów czy niepotrzebnych starań o kolejną relację. Mi się po prostu już nie chce, ale każdy może mieć w tym inne zdanie.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Astro »

Mam tak samo jak Jacek. Zapewne mógłbym starać się o stwierdzenie nieważności sakramentu . Tylko na co mi to. Tak jak Jacek też nie robię tego ze względu na synów.Dlatego ,bo tak mogę im powiedzieć ,że kochałem mamę , że jest moją sakramentalna żona . Tak bo im tak mówię i tłumacze . Mogę też spokojnie wyjaśniać starszemu synowi ,że mama jest moja żona sakramentalna , ma ślub kościelny z tata . Odeszła miała taką wolę, natomiast ,i to fakt przestała być żoną według prawa cywilnego . O to wszyscy w instytucjach zgrzytają zębami . Ale czy ja nie mogę tak mówić , czy okłamuje syna , czy takie nie są fakty?
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Zwyklaosoba »

jacek-sychar pisze: 29 wrz 2021, 13:28 Często dyskusja tutaj dotyczy tego, jak pisać, żeby uzyskać stwierdzenie nieważności.
W domyśle, jak oszukać?
Oczywiście możemy przez swoje sztuczki oszukać ludzi. Ale czy oszukamy Boga? Z tego też względu ja nawet nie próbowałem takich podchodów, bo bałem się, że coś tam naciągnę, wyolbrzymię lub pomniejszę.
Przypuszczam, że i ja mógłbym się starać o stwierdzenie nieważności mojego małżeństwa. Ale po co? Dzieci pełnoletnie. Pesel coraz bardziej budzi szacunek. Miałaby to być sztuka dla sztuki? A gdybym nawet zdobył to stwierdzenie, to jak bym spojrzał w oczy moich dzieci?

Dla mnie procedura stwierdzania nieważności jest raczej dla tych oszukanych przez swoich małżonków, który najlepiej nie mają swoich dzieci a i wiek raczej zalicza się do tych młodszych.
Wszyscy inni powinni zacisnąć zęby, albo ... ale czy to jest zgodne z przykazaniami?
Czyli dochodzimy do pytania, co jest dla nas najważniejsze. Obecne miłe życie, czy to przyszłe? No baj przyszłe, to jednak trzeba tutaj swoje odcierpieć. Ale czy samotność, to takie wielkie cierpienie?
Tak trochę mam mieszane odczucia czytając, ja jestem takim małżonkiem, nie mam dzieci,jestem przed 30stka,tylko 4 lata malznestwa i zostałam oszukana, ogólnie czuje myślę to samo co opuszczona kobieta po 40 stce czy 50tce ,tak jakoś uważam że może być rok po ślubie nawet kryzys przecież ,ale jeśli ma się przeświadczenie że było dla nas to ważne, tak wiem na chwilę obecną to jak patrzę małżonka to widzę,że wszytsko jest inaczej i on też się zmienił, mam go winić ze mu się zmieniło ? Mam odkręcać wszystko, bo mu się zmieniło, czytałam jak te procesy wyglądają tutaj chociażby i mnie odpycha osobiście od tej drogi, ale też nie wiem jak postąpię, porządek w papierach - jakoś to mi przychodzi na myśl ,takie stwierdzenie , ale to najważniejsze żeby się czuć samemu dobrze ze sobą. I tego każdemu tutaj życzę ;)
jacek-sychar

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: jacek-sychar »

Zwyklaosoba pisze: 29 wrz 2021, 16:19 mam go winić ze mu się zmieniło ?
Kochani

Moim zdaniem stwierdzanie nieważności sakramentu polega na tym, że bada się zdolność do zawarcia sakramentu małżeństwa w momencie jego zawierania. Nieważne jest, jak później się człowiek zmienia.
Jeżeli jednak ktoś rozmyśla się krótko po zawarciu sakramentu małżeństwa, to jednak należy rozważyć, czy był on zdolny do świadomego zawarcia małżeństwa. Jeżeli rozmyślił się po roku, dwóch lub niewiele dłużej, to jednak pojawia się poważna wątpliwość, czy to TAK przy ołtarzu było naprawdę świadome. Przynajmniej dla mnie nie jest to normalne.

I teraz pewna opowiastka. Co prawda nie mam talentu Pantopa do budowania fabuły ;) , pozwolę sobie jednak po inżyniersku dokonać streszczenia pewnej sytuacji, jaka miała miejsce u moich znajomych. Młodzi (ona 20+ a raczej bliżej 30, on prawie 40) chodzili ze sobą kilka lat. Pochodzili z tzw "porządnych domów". Mieszkali około 300 km od siebie, więc ta znajomość nie była na co dzień. Gdy w końcu zapadła decyzja o ślubie, on podjął starania o zmianie miejsca pracy, żeby być w jednym mieście. Trochę to trwało, bo ze swoim doświadczeniem miał spore wymagania. W końcu znalazł. Zaczęli szukać mieszkania, w którym mieli zamieszkać razem po ślubie. Znaleźli pasujące im mieszkanie. I w dniu, w którym mieli podpisać akt notarialny zakupu tego mieszkania, on zaczął nagle mówić, że dla niego jest to wszystko za szybko. Wtedy ona dała mu do wyboru: albo się decydują na bycie razem, albo do widzenia. Wybiegł z mieszkania, mówiąc, że wszystko spie.. (choć nigdy takich słów nie używał). Po jakimś czasie zaczął wydzwaniać i SMSować zarówno do tej dziewczyny, jak i jej starszej siostry. Dziewczyna się jednak nie ugięło. Po dość niedługim czasie spotkała innego chłopaka i wszystko się zmieniło. Podobny wiek i normalna relacja. Myślę, że niedługo sytuacja skończy się przy ołtarzu.
Dlaczego to piszę? Bo czy normalna jest sytuacja, gdy prawie 40 letni facet mówi, że coś dla niego dzieje się za szybko? Potem z dziećmi też by się nie spieszył? A z innymi decyzjami?
Podziwiam dorosłość tej dziewczyny. I żeby była jasność, to jej rodzice w żaden sposób nie buntowali jej przeciwko temu chłopakowi. Nawet cieszyli się. Całą sytuacja byli zszokowani i zaskoczeni.

Czy taki niepotrafiący podjąć decyzji chłopak za jakiś czas nie zmieniłby zdania? Czy idąc do ołtarza byłby przekonany do swojej decyzji? Przecież na początku liturgii sakramentu małżeństwa kapłan pyta, czy narzeczeni chcą dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć małżeństwo. Czy taki niezdecydowany chłopak na pewno robi to dobrowolnie? Goście zaproszeni, sala opłacona. Nie jest pewien, ale co potem powiedzą inni? Ale byłby śmiech. I mówi tak, choć ma wątpliwości. Drugie pytanie dotyczy wytrwania w związku mimo przeszkód (choroba, niedostatek, ...). Jeżeli ma wątpliwości, to da radę wytrwać? Przecież od razu widać, że to żaden facet, tylko 40-letni przedszkolak, który nie może się zdecydować, jakiego loda chciałby zjeść. I ciągle zmienia zdanie.

Czyli zmiana po jakimś czasie tak naprawdę może być brakiem zdolności do zawarcia małżeństwa.

Niestety obecna sytuacja, gdy wiele mamy powoduje, że ludzie dojrzewają wolniej, a niektórzy wcale. Czemu się tak dzieje? Jasno pisze o tym św Mateusz (19,12):
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili
Jeżeli są niezdatni, to czy taki sakrament jest ważny? Oczywiście nie.
Niestety jest tylko wątpliwość, na ile niektórzy chcą to wykorzystać do swoich doraźnych celów. Tylko znowu jest wątpliwość, czy takie podejście nie świadczy właśnie o tym, że oni nie są zdolni do małżeństwa?

Wyszło długo, ale i tak się skracałem.

A napisałem, bo mnie poproszono, żebym jednak czasami się odzywał.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Bławatek »

jacek-sychar pisze: 29 wrz 2021, 20:55
Zwyklaosoba pisze: 29 wrz 2021, 16:19 mam go winić ze mu się zmieniło ?
Kochani

Moim zdaniem stwierdzanie nieważności sakramentu polega na tym, że bada się zdolność do zawarcia sakramentu małżeństwa w momencie jego zawierania. Nieważne jest, jak później się człowiek zmienia.
Jeżeli jednak ktoś rozmyśla się krótko po zawarciu sakramentu małżeństwa, to jednak należy rozważyć, czy był on zdolny do świadomego zawarcia małżeństwa. Jeżeli rozmyślił się po roku, dwóch lub niewiele dłużej, to jednak pojawia się poważna wątpliwość, czy to TAK przy ołtarzu było naprawdę świadome. Przynajmniej dla mnie nie jest to normalne.

I teraz pewna opowiastka. Co prawda nie mam talentu Pantopa do budowania fabuły ;) , pozwolę sobie jednak po inżyniersku dokonać streszczenia pewnej sytuacji, jaka miała miejsce u moich znajomych. Młodzi (ona 20+ a raczej bliżej 30, on prawie 40) chodzili ze sobą kilka lat. Pochodzili z tzw "porządnych domów". Mieszkali około 300 km od siebie, więc ta znajomość nie była na co dzień. Gdy w końcu zapadła decyzja o ślubie, on podjął starania o zmianie miejsca pracy, żeby być w jednym mieście. Trochę to trwało, bo ze swoim doświadczeniem miał spore wymagania. W końcu znalazł. Zaczęli szukać mieszkania, w którym mieli zamieszkać razem po ślubie. Znaleźli pasujące im mieszkanie. I w dniu, w którym mieli podpisać akt notarialny zakupu tego mieszkania, on zaczął nagle mówić, że dla niego jest to wszystko za szybko. Wtedy ona dała mu do wyboru: albo się decydują na bycie razem, albo do widzenia. Wybiegł z mieszkania, mówiąc, że wszystko spie.. (choć nigdy takich słów nie używał). Po jakimś czasie zaczął wydzwaniać i SMSować zarówno do tej dziewczyny, jak i jej starszej siostry. Dziewczyna się jednak nie ugięło. Po dość niedługim czasie spotkała innego chłopaka i wszystko się zmieniło. Podobny wiek i normalna relacja. Myślę, że niedługo sytuacja skończy się przy ołtarzu.
Dlaczego to piszę? Bo czy normalna jest sytuacja, gdy prawie 40 letni facet mówi, że coś dla niego dzieje się za szybko? Potem z dziećmi też by się nie spieszył? A z innymi decyzjami?
Podziwiam dorosłość tej dziewczyny. I żeby była jasność, to jej rodzice w żaden sposób nie buntowali jej przeciwko temu chłopakowi. Nawet cieszyli się. Całą sytuacja byli zszokowani i zaskoczeni.

Czy taki niepotrafiący podjąć decyzji chłopak za jakiś czas nie zmieniłby zdania? Czy idąc do ołtarza byłby przekonany do swojej decyzji? Przecież na początku liturgii sakramentu małżeństwa kapłan pyta, czy narzeczeni chcą dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć małżeństwo. Czy taki niezdecydowany chłopak na pewno robi to dobrowolnie? Goście zaproszeni, sala opłacona. Nie jest pewien, ale co potem powiedzą inni? Ale byłby śmiech. I mówi tak, choć ma wątpliwości. Drugie pytanie dotyczy wytrwania w związku mimo przeszkód (choroba, niedostatek, ...). Jeżeli ma wątpliwości, to da radę wytrwać? Przecież od razu widać, że to żaden facet, tylko 40-letni przedszkolak, który nie może się zdecydować, jakiego loda chciałby zjeść. I ciągle zmienia zdanie.

Czyli zmiana po jakimś czasie tak naprawdę może być brakiem zdolności do zawarcia małżeństwa.

Niestety obecna sytuacja, gdy wiele mamy powoduje, że ludzie dojrzewają wolniej, a niektórzy wcale. Czemu się tak dzieje? Jasno pisze o tym św Mateusz (19,12):
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili
Jeżeli są niezdatni, to czy taki sakrament jest ważny? Oczywiście nie.
Niestety jest tylko wątpliwość, na ile niektórzy chcą to wykorzystać do swoich doraźnych celów. Tylko znowu jest wątpliwość, czy takie podejście nie świadczy właśnie o tym, że oni nie są zdolni do małżeństwa?

Wyszło długo, ale i tak się skracałem.

A napisałem, bo mnie poproszono, żebym jednak czasami się odzywał.
Jacku podany przez Ciebie przykład to jakby o mnie i mężu moim, tylko że ja poszłam o krok dalej i wyszłam za człowieka, który mimo iż miał 40 lat nie miał nic, według jego słów po ślubie mieliśmy się wszystkiego dorobić, najlepiej bez kredytu. Nigdy niczego się nie dorobiliśmy (może to i lepiej, bo nie mamy teraz czego dzielić). A i tak to ja jestem wg niego winna całej sytuacji w małżeństwie i winna rozpadowi małżeństwa. Niestety mój mąż jest bardzo niedojrzały. Rok temu myślałam o badaniu ważności naszego małżeństwa - ale mi przeszło, bo co bym miała mówić naszemu 10-latkowi. Powoli godzę się z tym, że już zawsze będę sama. Ale w sytuacji gdyby nie było dziecka to zapewne udałabym się do sądu biskupiego. I rozumiem osoby bez dzieci, którym chodzi po głowie badanie w sądzie biskupim aby móc założyć nową rodzinę, mieć dzieci. Bo dlaczego ktoś ma cierpieć z powodu czyjejś niedojrzałości czy niezdolności do bycia mężem/żoną.
Nowiutka

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nowiutka »

W przykładzie Jacka też się odnajduję, tylko, że ja dalam się w to wciagnąć. Było źle, ale albo ślub albo rozstanie, terapii par nie będzie. A ja tak bardzo chciałam z nim być, że poszlam w to. Pytanie na ile oboje bylismy niedojrzali, czy skoro sie zdecydowalam mimo wcześniejszych sytuacji agresywnych, to "wiedziałam na co się pisze?".
Bławatek pisze: 29 wrz 2021, 22:55 Bo dlaczego ktoś ma cierpieć z powodu czyjejś niedojrzałości czy niezdolności do bycia mężem/żoną.
Ale to jest podstawowe stwierdzenie ku rozwodowi. To jest właśnie to co napędza ludzi ku cywilnym rozwodom. Sama nie wiem na ile są to tylko rozwody kościelne w ładnym opakowaniu, na ile weryfikacja ważności. To jest chyba tylko zależne od wewnętrznej moralności, oceny sumienia. Każdy bedzie traktował to inaczej.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Nowiutka pisze: 30 wrz 2021, 11:27
Bławatek pisze: 29 wrz 2021, 22:55 Bo dlaczego ktoś ma cierpieć z powodu czyjejś niedojrzałości czy niezdolności do bycia mężem/żoną.
Ale to jest podstawowe stwierdzenie ku rozwodowi. To jest właśnie to co napędza ludzi ku cywilnym rozwodom. Sama nie wiem na ile są to tylko rozwody kościelne w ładnym opakowaniu, na ile weryfikacja ważności. To jest chyba tylko zależne od wewnętrznej moralności, oceny sumienia. Każdy bedzie traktował to inaczej.
Każde zadanie można różnie zinterpretować. Dziś byłam na szkoleniu w pracy gdzie jednym z punktów były stereotypy i postrzeganie rzeczywistości, ludzi. Ta sama rzecz, sytuacja u każdego może mieć inny wydźwięk.

Fakt, że wiele osób łatwo odpuszcza i nie próbuje naprawiać małżeństwa, bo łatwiej odejść i zacząć od nowa budować swoje szczęście z kimś innym, nie znaczy że tak wszyscy czynią. Mój mąż 1,5 roku po ślubie odszedł od nas bo go "życie i odpowiedzialność za rodzinę" przerosło, ale po awanturze swojego ojca wrócił. Żałuję, że wtedy nie znalazłam Sycharu. Nauczona, że jest się z sobą na dobre i złe, zaciskam zęby i starałam się żeby było nam jak najlepiej. Niestety w pojedynkę nic się nie zdziała. A mój mąż... chyba jednak najbardziej odpowiada mu kawalerskie życie, spokój i budowany przez niego ład. Trudno z taką osobą zbudować zdrową relację. Ja mam syna i choć mi żal że jestem sama to będę potrafiła żyć sama. Ale jest wiele małżeństw, którym posypało się zaraz po ślubie, dzieci nie mają. Mam 40 lat i chyba łatwiej mi to wszystko przyjąć niż gdybym miała dopiero dwadzieściapare i nie doświadczyła macierzyństwa.

Najlepiej by było, gdyby przed ślubem robić badania pod kątem dojrzałości do małżeństwa. Ale to raczej nie realne.
ODPOWIEDZ