Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Ruta »

Małgorzata Małgosia pisze: 03 sie 2020, 18:15 Dawno mnie nie było. Bo zupełnie nic się nie dzieje. Żyję sobie, staram się zmieniać, poznawać siebie, swoje dotychczasowe schematy, jestem w 12 krokach.
Z mężem zero kontaktu. Aż do dzisiaj.
Małgosiu, podobne emocje przy spotkaniach z mężem zdarzają się także mi. Zarówno radość ze spotkania, z rozmowy, z dostrzeżenia jego emocji... jak i palący ból po spotkaniu.
Od czasu, gdy mąż się wyprowadził, takich pozytywnych spotkań, gdy mąż rezygnował z wrogiej postawy wobec mnie, było u mnie kilka. Postanowiłam się nimi cieszyć, gdy się zdarzają. Najbardziej zapamiętałam wspólną mszę w naszym kościele. Wtedy udało mi się pozostać przy radości także po naszym spotkaniu. Ostatnio jednak straciłam swoją chwiejną równowagę i parę minut przebłysku rozbiło mnie emocjonalnie... Przytulam cię mocno.

Uczę się być dla siebie wyrozumiała, oduczam się obwiniania siebie za to, co czuję, nie uciekam od siebie, gdy emocje, które odczuwam są trudne, nie zagłuszam ich, towarzyszę w nich sobie i staram się być w nich obecna. Nie potrafię jeszcze tego wszystkiego. Ale coraz wyraźniej widzę, że nie tylko mój mąż nie radzi sobie z trudnymi emocjami, ja także. I w sumie nie ma znaczenia, w co każde z nas przed emocjami uciekało.
To czym chcę się z Tobą podzielić, to moje najnowsze odkrycie. Wczoraj Nirwanna poleciła "Patologię duchowości". Zamówiłam sobie od razu audiobooka i od wczoraj słucham. Jest tam fragment, który bardzo mocno mnie poruszył, bo bardzo mocno mnie dotyczy. Pomyślałam też, że może być pomocny dla Ciebie. Spróbuję go podsumować.
Myśl przewodnia jest taka, że dopóki nie potrafimy dobrze zająć się sobą i dobrze kochać siebie, to nasza pomoc dla innych także nie będzie zdrowa, ani nawet wartościowa, choćbyśmy nawet wciąż nic nie robili, a tylko zajmowali się innymi i pomaganiem im. W pierwszej chwili poczułam niezgodę i miałam poczucie, że to raczej ocena i do tego niesprawiedliwa. Wiem już, że gdy rodzi się we mnie tego rodzaju sprzeciw, to jest to coś, przy czym warto się zatrzymać. No więc się zatrzymałam. Nie jest to ocena, to prosty fakt, który trudno mi było w pierwszej chwili przyjąć. Mój opór wynikał z samoobrony, bo oznaczałoby to, że bardzo duża część mnie, którą oceniałam jako pozytywną, jest bez wartości. Jest.
Przyjrzałam się tej mojej pomocy. Tam, gdzie byłam gotowa służyć innym pomocą w obszarach, które sama w sobie przepracowałam i w których sama najpierw zaopiekowałam się sobą, tam potrafię dobrze i skutecznie pomóc. Cała reszta jest do kosza. Tej reszty jest bardzo bardzo dużo.
Jest też inny aspekt takiej pomocy, gdy próbujemy "opiekować się" innymi, doprowadzając ich do szewskiej pasji. Przypomniały mi się wszystkie te momenty, kiedy wkurzałam się na męża, za to, że on się wkurzał na mnie, lub gdy czułam.się odrzucona, a ja tylko "chciałam pomóc". U księdza to opowieść o osobie, która przyjeżdża do nas w gości i szykujemy dla niej cały plan, kiedy i ile czasu odpocznie po podróży, co zje, gdzie z nią pójdziemy, co pokażemy.
Ja zauważyłam jeszcze jeden aspekt, gdy pod pozorem troski, opieki, pomocy, chowałam zupełnie coś innego. Przykład? Jedziemy samochodem, już długo. Zaczynam niepokoić się, że zbyt długo mąż nie miał przerwy. Sądzę, że ze względów bezpieczeństwa powinien ją sobie zrobić. I czy o tym mówię wprost? Ależ skąd, ubieram swoją obawę w troskę. Kochanie, a może chcesz odpocząć, a może zatrzymać się na kawę? A może jednak potrzebujesz przerwy? A potem oczywiście czuję się urażona, że mąż odrzuca moją troskę i się wkurza i nadal jestem zaniepokojona moimi obawami, których przecież wcale nie wyraziłam... Tu w duchu krzyczę w imieniu mojego męża (łaaaaaaaa...czy ta kobieta z fotela obok mogłaby zniknąć...) :oops:

Dobrze, że mogę zaufać Panu i zdać się na prowadzenie Maryi, bo gdy tylko z czymś sobie radzę lepiej, odkrywam nowe obszary swoich pokręceń. Sama nigdy bym tego nie udźwignęła. I nie miałabym nadziei, że się z tym uporam. Ale też gdy patrzę na siebie, to coraz lepiej widzę, że w zasadzie wszystkie moje pokręcenia od nieumiejetnosci stawiania granic, ani wyrażania siebie, ani swoich potrzeb, po uciekanie się do pomagania jako sposobu na szukanie swojej wartości, płyną z mojego braku umiejętności kochania siebie, wyrażania siebie, z mojego uważania siebie za gorszą, mniej godną uwagi. Do miłości do siebie jeszcze mi daleko. Słucham księdza Dziewieckiego, który mówi, że można kochać siebie za nic, no i walczę z tym moim głębokim przekonaniem, że na miłość muszę sobie zasłużyć. Widzę też, jak to przekonanie działało destrukcyjnie w moim małżeństwie, jak rodziło niepewność, zgodę na to, na co się nie chciałam zgodzić, ale też zazdrość, niezdolność do otwartego przeciwstawienia się tym zachowaniom męża, które mnie krzywdziły, jak i niezdolność do komunikacji wprost i uciekanie się do manipulacji lub bierności.

Małgosiu, będę dziś modlić się o prowadzenie Maryi dla mnie, dla Ciebie i dla wszystkich kobiet, których kobiecość jest zraniona i które potrzebują pomocy w pokochaniu siebie i odczuciu jak bardzo są kochane. Bo, że jesteśmy kochane bezwarunkowo przez naszego Ojca, nie mam żadnych wątpliwości, choć nie zawsze umiem tą miłość przyjąć.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Ewuryca pisze: 04 sie 2020, 10:02
Małgosiu a czy ty już wiesz czemu twoj mąż tak bardzo czuł się przez ciebie niekochany? I zdziwiło mnie również to ze napisałaś że nie jesteś jeszcze gotowa na powrót męża, dlaczego?
Ps. Napisałaś coś co ja myśle o moim mężu, co nadal pozwala mi go kochać, chociażby jako bliznego. Wierze, że tak naprawdę głęboko w sercu jest po prostu mocno poranionym człowiekiem, ja widzę to w jego oczach na zdjęciach które czasem wrzuca na social media ale tez wtedy od razu pojawia się myśl, że wmawiam to sobie.
Co do spraw badania ważności małżeństwa to dowiedziałam się że dopiero za rok będą przesłuchiwać moich świadków wiec proces bardzo się przedłuża, a jak jest u ciebie?
Ewuryco, to jest dla mnie zagadka. Od wczoraj o tym myślę, co trzeba mieć w głowie, w jaki sposób myśleć, żeby nie wierzyć w miłość kiedy udowadniam ją przed sądem na rozprawie i w odpowiedzi na pozew, w odpowiedzi na wniosek o stwierdzenie nieważności. Wszystkim dookoła powiedziałam i wszyscy to wiedzą, że nie chcę rozwodu, że go kocham. Jego rodzina to wie i kibicują mi. Przeprosiłam go i przyznałam się do błędów.
A on uparcie uważa, że go oszukałam i nigdy go nie kochałam. I jednocześnie powiedział mi wczoraj, że on bardzo starał się, żeby nam wyszło i za długo to robił, bo trzeba było skończyć to wcześniej.
W małżeństwie z nim zrezygnowałam z marzeń o dziecku, bo widziałam, że on nie jest w stanie zmobilizować się, poświęcić, żeby zrobić co trzeba (a było tego wiele). Pogodziłam się z tym, że nie jestem w stanie "zmusić" go do tego i uznałam, że bardziej kocham jego niż te moje marzenia o dziecku.
Zrezygnowałam z wielu moich znajomych, bo on nie przepadał za nimi, źle czuł się w ich towarzystwie, bo ich nie rozumiał, nie doganiał intelektualnie. Przez pierwsze lata małżeństwa spędzałam czas tylko z jego znajomymi, za którymi z kolei ja nie przepadałam (inne światy zupełnie), bo widziałam, że jemu na tym zależy. Kiedyś co weekend jeździłam w odwiedziny do rodziców, po ślubie jeździliśmy głównie do jego matki, bo uznałam, że jako żona mam podążać za mężem, a on nie potrafił we właściwy sposób ułożyć sobie stosunków z matką i często był przez nią szantażowany. Nie chciałam dokładać mu problemów, niezgadzając się na wyjazdy do niej, mimo, że jest to jedna z najgorszych osób jakie w życiu spotkałam. Nigdy złego słowa jej nie powiedziałam, nie zachowałam się niegrzecznie. Przemilczałam jej agresywne teksty, albo starałam się delikatnie tłumaczyć.
Broniłam go przed jego matką, chwaliłam jaki jest zdolny, jak świetnie radzi sobie z firmą, przytulałam go przy niej i w ogóle przy innych ludziach, okazywałam nieustannie czułość.
Ale z czasem zaczęłam w końcu mówić o tym co mi się podoba, a co nie podoba. Zaczęłam krytykować jego dziecinne zachowania, które miały wpływ szczególnie na naszą wspólną sytuację finansową (ciągle nowe pomysły na nowe biznesy, tracenie pieniędzy przez to, nieodpowiedzialne zachowania związane z zagrożeniem utraty wszystkich, albo przynajmniej wielu pieniędzy przez nas). Sprzeciwiłam się kiedy zabronił mi spotykać się z konkretnymi osobami, moimi znajomymi, a także kiedy powiedział, że mam zerwac na rok kontakty z rodzicami.
Śmiertelnie obraził się kiedy w tamtym roku nie odpuściłam i nie zgodziłam się na podział majątku pół na pół, kiedy to z pieniędzy podarowanych mi przez rodziców kupiliśmy nasze mieszkanie i nie zgadzałam się na to, żeby nie dość, że mnie opuszcza w najgorszym momencie mojego życia, to jeszcze chce na tym małżeństwie się dorobić moim kosztem.

No i po prostu nie wiem, co powodowało, że nie czuł się kochany. On ogólnie zawsze czuł się niekochany. Matkę ma okropną, ale ona w niego zapatrzona jest jak w obrazek, w ogień za niego by wskoczyła, chociaż jednocześnie traktowała go jak swoją własność, miał spełniać zawsze jej zachcianki, nie liczyła się zupełnie z tym, że się ożenił i ma już swoją rodzinę i żonę, która jest przed matką, szantażowała go kiedy nie robił tego co ona chciała.

Myślę sobie, że niestety on nie wie czym jest miłość, jak ją się okazuje i jak rozpoznać ją kiedy ktoś go tą miłością obdarza. Uważam, że czuje się niekochany, bo został głęboko upośledzony w tym zakresie przez rodzinę pochodzenia.

A jeśli chodzi o naszą sprawę w sądzie biskupim to cicho sza, nic się nie dzieje.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Caliope »

Witajcie. Od niedawna też się zastanawiam dlaczego mężowie czują się niekochani. Może zawodzi komunikacja werbalna i im też jednak trzeba powiedzieć prosto że są najważniejszymi mężczyznami w naszym życiu, tak jak my potrzebujemy tego samego. U mnie było tak,że okazywałam z miłości uległość, wszystko sama robiłam, żeby ten mąż mógł pracować. Teraz myślę że nie chodzi o ugotowany dobry obiad, posprzątanie, upranie,a rozmowę. Prosto w oczy kim dla siebie jesteśmy, bo jednak nic nie jest oczywiste.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Zastanawiając się nad moim małżeństwem, zarzutami mojego męża oraz czytając różne historie na forum często dochodzę do wniosków że mój mąż podobnie chyba jak mężowie z czytanych historii często mylą zakochanie z prawdziwą dojrzałą miłością która kocha pomimo i często jak kończą się przysłowiowe motyle lub mamy dla nich mniej uwagi (np. z uwagi na dzieci, nasza pracę), gdy zaczynamy myśleć o sobie, o swoich zainteresowaniach, czasie dla siebie to oni się czują obrażeni, że nie są już w centrum naszej uwagi.

Mój mąż też ma duży zarzut wobec mnie, że nie spełniałam jego potrzeb seksualnych. Ale trudno realizować to czego on się naogladal w filmikach. A dodatkowo jak się jest zmęczoną i marzy o kilku godzinach snów to oprócz przytulenia czasami nie ma się ochoty na nic więcej w nocy.

Mój mąż mimo swoich prawie 50 lat jest mało odpowiedzialny i skoncentrowany tylko na sobie. Ja przez całe małżeństwo starałam się mu dawać wolność, swobodę, sama ogarnialam remonty i różne męskie sprawy bo on się nie garnął. I tak się zastanawiam dlaczego mnie nigdy nie docenial, nie chwalil. Ja go chwaliłam a on mi ciągle wypomina że czuł się niekochany i niedoceniany.

Niestety my kobiety często mamy za dużo empatii a mężczyźni egoizmu.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nino »

Moj maz tez niekiedy stwierdzal, ze go nie kocham. Uznal, ze jestem z nim w obawie przed samotnoscia.
Stwierdzil, ze nie moze sie dluzej oszukiwac (chodzi prawdopodobnie o jego stan uczuc do mnie oraz brak wiary w nas).
Rozne rzeczy potrafia wmowic sobie nasi wspolmalzonkowie, a jednym z powodow jest zapewne ten, o ktorym wspomniala Caliope: brak szczerych rozmow w malzenstwie, dobrej, opartej na komunikakcji ku wzajemnemu poznaniu sie i porozumieniu: rozmowy.
Malgosiu, mam wrazenie, ze o rodzinie pierwotnej meza i jego dysfunkcjach wyniesionych z domu, moglabym napisac ksiazke. I gdy pojawia sie taka POKUSA, probuje zamknac buzie. W ostatnich miesiacach nauczylam sie (mysle, ze to przyszlo m.in. z reguralna modlitwa, a wiec dzialaniem Laski), ze:
- nie wolno mi terapeutyzowac meza. Jestem jego zona, nie psycholozka.
- nie wolno mi krytykowac jego rodzicow, nawet, jesli ich zachowania uwazam za raniace. Swoje uwagi moge wyrazic, ale z zachowaniem szacunku do osoby i jej odrebnosci. -To jest trudne. Bardzo. Ucze sie tego. Po omacku.
- unikam wszelkiego osadu. Mam wrazenie, jakby Bog wrecz radykalnie mnie do tego wzywal. Unikam nie znaczy, ze nie ulegam! Boze, ile razy upadam!
- przerzucam mysli o nim na mysli o mnie. Kiedy ostatnio formulowalam w glowie cala, sluszna i wierzcie mi: majaca pokrycie w rzeczywistosci, liste zachowan meza, ktore moglyby byc mocnymi dowodami w sprawie o uniewaznienie sakramentu: uslyszalam w sercu, aby to odsunac od siebie i pytanie: a jak Ty pragniesz realizowac swoja przysiege? Malgosiu, masz te rozkminki juz za soba, ja dopiero na tym etapie;)
Moj maz tez robi wrazenie osoby, ktorej dobrze beze mnie i dzieci. To kompletnie niepojete. Ja buntuje sie, placze, kopie nogami, a jakis glos we mnie mowi: zostaw go. Niech dzieje sie....
Wiedźmin

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Wiedźmin »

Bławatek pisze: 04 sie 2020, 18:36 [...]
Niestety my kobiety często mamy za dużo empatii a mężczyźni egoizmu.
Bławatku - A pisząc te słowa powyżej to bardziej przemawia przez Ciebie empatia czy egoizm? ;)
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Wiedźmin pisze: 04 sie 2020, 19:59
Bławatek pisze: 04 sie 2020, 18:36 [...]
Niestety my kobiety często mamy za dużo empatii a mężczyźni egoizmu.
Bławatku - A pisząc te słowa powyżej to bardziej przemawia przez Ciebie empatia czy egoizm? ;)
Wiedźminie a czy chodzi Ci o konkretny fragment mojej wypowiedzi?

Odniose się do całokształtu mojej osoby i sytuacji w której jestem. Tak jestem dalej empatyczna do innych w tym męża też - mogłam wyrzucić rzeczy męża na dwór, nie, nie zrobiłam tego mimo tego, że jego ojciec wypomniał mi ostatnio, że mamy zagracony pokój (przy 3 osobach mieszkających w 1 pokroju trudno o przestrzeń - teraz już ją mam, bo mąż został postawiony przed faktem i zabrał połowę swoich rzeczy), dalej nie gnebie męża o częstsze kontakty z synem, bo w sumie syn i tak się z ojcem często nudzi, a szkoda że spotykają się tylko 3 godz w tygodniu bo osłabiają się ich więzi oraz z faktu że ja pracując nie mam zazwyczaj czasu na wiele rzeczy i bym z chęcią spożytkowała czas bez syna na prace domowe, martwię się dalej o męża, ale on dalej olewa mnie i ludzi wokół (np. nie odbiera telefonów od bliskich).

Jedynie nie mam empatii dla siebie, bo staram się aby synowi niczego nie brakowało, staram się spędzać z nim jak najwięcej czasu często kosztem czasu dla siebie. I często jestem tak zmęczona, że nie wiem kiedy zasypiam - jedyny plus tej całej sytuacji - wieczorami nie rozmyślam o mężu i naszym małżeństwie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Ruta pisze: 04 sie 2020, 13:50
Małgorzata Małgosia pisze: 03 sie 2020, 18:15 Dawno mnie nie było. Bo zupełnie nic się nie dzieje. Żyję sobie, staram się zmieniać, poznawać siebie, swoje dotychczasowe schematy, jestem w 12 krokach.
Z mężem zero kontaktu. Aż do dzisiaj.
Małgosiu, podobne emocje przy spotkaniach z mężem zdarzają się także mi. Zarówno radość ze spotkania, z rozmowy, z dostrzeżenia jego emocji... jak i palący ból po spotkaniu.
Od czasu, gdy mąż się wyprowadził, takich pozytywnych spotkań, gdy mąż rezygnował z wrogiej postawy wobec mnie, było u mnie kilka. Postanowiłam się nimi cieszyć, gdy się zdarzają. Najbardziej zapamiętałam wspólną mszę w naszym kościele. Wtedy udało mi się pozostać przy radości także po naszym spotkaniu. Ostatnio jednak straciłam swoją chwiejną równowagę i parę minut przebłysku rozbiło mnie emocjonalnie... Przytulam cię mocno.

Uczę się być dla siebie wyrozumiała, oduczam się obwiniania siebie za to, co czuję, nie uciekam od siebie, gdy emocje, które odczuwam są trudne, nie zagłuszam ich, towarzyszę w nich sobie i staram się być w nich obecna. Nie potrafię jeszcze tego wszystkiego. Ale coraz wyraźniej widzę, że nie tylko mój mąż nie radzi sobie z trudnymi emocjami, ja także. I w sumie nie ma znaczenia, w co każde z nas przed emocjami uciekało.
To czym chcę się z Tobą podzielić, to moje najnowsze odkrycie. Wczoraj Nirwanna poleciła "Patologię duchowości". Zamówiłam sobie od razu audiobooka i od wczoraj słucham. Jest tam fragment, który bardzo mocno mnie poruszył, bo bardzo mocno mnie dotyczy. Pomyślałam też, że może być pomocny dla Ciebie. Spróbuję go podsumować.
Myśl przewodnia jest taka, że dopóki nie potrafimy dobrze zająć się sobą i dobrze kochać siebie, to nasza pomoc dla innych także nie będzie zdrowa, ani nawet wartościowa, choćbyśmy nawet wciąż nic nie robili, a tylko zajmowali się innymi i pomaganiem im. W pierwszej chwili poczułam niezgodę i miałam poczucie, że to raczej ocena i do tego niesprawiedliwa. Wiem już, że gdy rodzi się we mnie tego rodzaju sprzeciw, to jest to coś, przy czym warto się zatrzymać. No więc się zatrzymałam. Nie jest to ocena, to prosty fakt, który trudno mi było w pierwszej chwili przyjąć. Mój opór wynikał z samoobrony, bo oznaczałoby to, że bardzo duża część mnie, którą oceniałam jako pozytywną, jest bez wartości. Jest.
Przyjrzałam się tej mojej pomocy. Tam, gdzie byłam gotowa służyć innym pomocą w obszarach, które sama w sobie przepracowałam i w których sama najpierw zaopiekowałam się sobą, tam potrafię dobrze i skutecznie pomóc. Cała reszta jest do kosza. Tej reszty jest bardzo bardzo dużo.
Jest też inny aspekt takiej pomocy, gdy próbujemy "opiekować się" innymi, doprowadzając ich do szewskiej pasji. Przypomniały mi się wszystkie te momenty, kiedy wkurzałam się na męża, za to, że on się wkurzał na mnie, lub gdy czułam.się odrzucona, a ja tylko "chciałam pomóc". U księdza to opowieść o osobie, która przyjeżdża do nas w gości i szykujemy dla niej cały plan, kiedy i ile czasu odpocznie po podróży, co zje, gdzie z nią pójdziemy, co pokażemy.
Ja zauważyłam jeszcze jeden aspekt, gdy pod pozorem troski, opieki, pomocy, chowałam zupełnie coś innego. Przykład? Jedziemy samochodem, już długo. Zaczynam niepokoić się, że zbyt długo mąż nie miał przerwy. Sądzę, że ze względów bezpieczeństwa powinien ją sobie zrobić. I czy o tym mówię wprost? Ależ skąd, ubieram swoją obawę w troskę. Kochanie, a może chcesz odpocząć, a może zatrzymać się na kawę? A może jednak potrzebujesz przerwy? A potem oczywiście czuję się urażona, że mąż odrzuca moją troskę i się wkurza i nadal jestem zaniepokojona moimi obawami, których przecież wcale nie wyraziłam... Tu w duchu krzyczę w imieniu mojego męża (łaaaaaaaa...czy ta kobieta z fotela obok mogłaby zniknąć...) :oops:

Dobrze, że mogę zaufać Panu i zdać się na prowadzenie Maryi, bo gdy tylko z czymś sobie radzę lepiej, odkrywam nowe obszary swoich pokręceń. Sama nigdy bym tego nie udźwignęła. I nie miałabym nadziei, że się z tym uporam. Ale też gdy patrzę na siebie, to coraz lepiej widzę, że w zasadzie wszystkie moje pokręcenia od nieumiejetnosci stawiania granic, ani wyrażania siebie, ani swoich potrzeb, po uciekanie się do pomagania jako sposobu na szukanie swojej wartości, płyną z mojego braku umiejętności kochania siebie, wyrażania siebie, z mojego uważania siebie za gorszą, mniej godną uwagi. Do miłości do siebie jeszcze mi daleko. Słucham księdza Dziewieckiego, który mówi, że można kochać siebie za nic, no i walczę z tym moim głębokim przekonaniem, że na miłość muszę sobie zasłużyć. Widzę też, jak to przekonanie działało destrukcyjnie w moim małżeństwie, jak rodziło niepewność, zgodę na to, na co się nie chciałam zgodzić, ale też zazdrość, niezdolność do otwartego przeciwstawienia się tym zachowaniom męża, które mnie krzywdziły, jak i niezdolność do komunikacji wprost i uciekanie się do manipulacji lub bierności.

Małgosiu, będę dziś modlić się o prowadzenie Maryi dla mnie, dla Ciebie i dla wszystkich kobiet, których kobiecość jest zraniona i które potrzebują pomocy w pokochaniu siebie i odczuciu jak bardzo są kochane. Bo, że jesteśmy kochane bezwarunkowo przez naszego Ojca, nie mam żadnych wątpliwości, choć nie zawsze umiem tą miłość przyjąć.
Bardzo dziękuję za modlitwę :)

Ruto, przyznaję się, że w pierwszej chwili to co napisałaś o pomaganiu wzbudziło mój sprzeciw. Ale przykład z samochodem jest kopiuj wklej z mojego życia :lol:
Taki śmiech przez łzy.
Prawda jest taka, że tym co napisałaś, trafiłaś w sedno. Bardzo Ci dziękuję, bo sama bym tego nie zauważyła.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nino »

Mam taka refleksje, ze w tej pracy nad soba mozna sie.... zafiksowac. I jeszcze to, i jeszcze! Cale zycie sluzy tej pracy, ale tez: pozostajemy ulomni i zawsze nasze relacje pozostana w pewnym sensie ulomne. Rozliczac sie tak skrupulatnie za kazde slowo i zachowanie: wazne cwiczenie duchowe. Jest w tym chyba i zagrozenie skrupulanctwa i nadmierne pragnienie dazenia do "idealu" a my nigdy do idealu nie dobijemy.
Kiedy patrze na ludzi, malzenstwa wokol, widze, jak bardzo sa niedoskonale, dysfunkcyjne itd. Ale trwac razem pomimo tych dysfunkcji to rodzaj pokory.
Moje malzenstwo nie istnieje, bo nie da sie tworzyc go w pojedynke. Maz dal mi to odczuc w sposob tak jednoznaczny i konsekwentny, ze ze zdrowego punktu widzenia (celowo pisze ze nie po ludzku patrzac), rodzajem szalenstwa jest zachowac wiare, ze my jeszcze, kiedys.....
A samotne zycie moze stac sie niebezpieczne. Samotnosc jest destrukcyjna. Chetnie zapoznam sie z wypowiedziami Sycharkow, ktorzy te przynajmniej kilka lat zycia w pojedynczym malzenstwie maja za soba. Czy dobrze czujecie sie w swoim zyciu? Czy jestescie radosni, spokojni?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Nino pisze: 08 sie 2020, 7:45 A samotne zycie moze stac sie niebezpieczne. Samotnosc jest destrukcyjna. Chetnie zapoznam sie z wypowiedziami Sycharkow, ktorzy te przynajmniej kilka lat zycia w pojedynczym malzenstwie maja za soba. Czy dobrze czujecie sie w swoim zyciu? Czy jestescie radosni, spokojni?
Po kolei - samotne życie może stać się destrukcyjne, jeśli na to pozwolę. To ja we współpracy z Bożą łaską decyduję o moim życiu, jeśli robię to w zgodzie z Nim - nie stanie się destrukcyjne.
Fundamentem jest wg mnie zrobić podstawowe rozróżnienie - czym innym jest samotność, a czym innym osamotnienie. Samotność jest ok, warto w nią wchodzić świadomie i celowo. Osamotnienie nie jest ok, choć się przydarza.
Cytat: "Bez przebywania w samotności właściwie nie da się prowadzić życia duchowego" (H.J.M. Nouwen, Uczynić wszystko nowe, Kraków 2005, s.45).
I do poczytania: http://www.fzs.info.pl/formacja/samotnosc.pdf

W celu wyjścia z osamotnienia - wspólnota, odnowione kontakty rodzinne i przyjaźnie, nauka zdrowych relacji tu i teraz, gdzie mnie Bóg postawił; okazuje się wówczas że i koleżanki z pracy czy sąsiedzi są całkiem w porządku ludźmi. W pewnym momencie zaczyna przychodzić konieczność celowego organizowania czasu samotności ;-)

Na pracy nad sobą można się zafiksować. Można w tym bezszelestnie wejść w perfekcjonizm i obżarstwo duchowe. Można też równie skutecznie wejść w lenistwo, działania pozorowane i manipulowanie samym sobą. Stąd dla mnie kluczowe jest w tym towarzyszenie drugiego człowieka (bracia i siostry ze wspólnoty, kierownik duchowy), który sygnalizuje zbaczanie czy to w kierunku lenistwa i bagatelizowania, czy to w kierunku perfekcjonizmu i obżarstwa duchowego. Istotne jest też spotkanie z Bogiem na modlitwie czy adoracji i nastawienie na słuchanie. Pan Bóg wtedy powie, co ma powiedzieć, bez pudła i bez ogródek. Byle chcieć usłyszeć.

Dwa ostatnie pytania - tak, tak.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Lawendowa »

Nino pisze: 08 sie 2020, 7:45 A samotne zycie moze stac sie niebezpieczne. Samotnosc jest destrukcyjna. Chetnie zapoznam sie z wypowiedziami Sycharkow, ktorzy te przynajmniej kilka lat zycia w pojedynczym malzenstwie maja za soba.

Czy dobrze czujecie sie w swoim zyciu? Czy jestescie radosni, spokojni?
Zacznę od końca: tak i tak🙂

Nino, czy udało Ci się nawiązać kontakt z Sycharkami w realu - spotkania w Ogniskach, rekolekcje, sylwester itp. ? Obstawiam, że nie, bo raczej takiego pytania byś wtedy nie zadała. Tak mi podpowiada moje doświadczenie. Trudno gdzie indziej spotkać na raz tyle szczęśliwych i radosnych osób 😁
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nino »

Cenie samotnosc i dostrzegam, ze jest mi potrzebna, choc jest wyzwaniem. Nie ma jednak we mnie (wciaz nie ma!) zgody na samotne zycie.
Troche to zabawne, poniewaz w sumie z miesiaca na miesiac wiode je z coraz wiekszym powodzeniem i zaczynam doceniac te przestrzen, w ktorej moge spokojnie robic wewnetrzne porzadki. Emocje przeszkadzaja, zwlaszcza te silne. Ucze sie przypatrywac im, rozumiec skad przychodza. Mam wrazenie, ze jestem w procesie, ale nie zdawalam sobie sprawy, ze bedzie tak trudno oraz ze bol nie odstapi ot tak. Ale nie ugasze go i nie znieczule inaczej, jak pozwalajac sobie na jego przezycie do konca. I oddaje go Bogu.
Jednak nie chce byc w zyciu sama! O co chodzi? Jestem sama, radze sobie, Bog mnie oczyszcza a ja wciaz boje sie tej samotnosci.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Nino, moim zdaniem jesteś na właściwej drodze zadając to pytanie: "o co chodzi?"
Dlaczego wciąż boisz się samotności, mimo tego, że rozum nie widzi powodów do takich uczuć.
Dlaczego boisz się wbrew rozsądkowi?
Dobre pytanie, fundamentalne.
Ja się bałam wtedy, gdy tak naprawdę, w głębi ducha nie ufałam Bogu i chciałam za wszelką cenę kontrolować moje życie.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Chciałabym zapytać czy ktoś z Was tutaj ma może doświadczenie z przeglądaniem akt własnej sprawy rozwodowej. Zastanawiam się czy praktyka "mojego" sądu jest normalna, czy podyktowana wirusem.
Zdziwiłam się, że nie mogę normalnie, jako strona, przyjść i zapoznać się z aktami (mąż złożył swoje stanowisko na tą moją odmowę i chcę dowiedzieć się co tam napisał, czy mam się bronić, coś organizować przez te 2 miesiące do rozprawy). Akta udostępniane są tylko dla spraw oznaczonych jako "pilne". W innym przypadku trzeba złożyć wniosek o wgląd do akt i sędzia wyraża zgodę lub nie.
Trochę mnie to wystraszyło, bo jeśli nie dostanę zgody to jak dowiem się co mąż napisał, czy powołał świadków?
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Dzisiaj mam przesłuchanie w sądzie biskupim. Proszę o modlitwę za mnie: o to bym mówiła tylko to czego chce Bóg.
Bóg zapłać.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
ODPOWIEDZ