Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa
: 25 sty 2020, 17:17
15 stron... to chyba cały tydzień pisania.
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Jestem pod wrażeniem. Tym bardziej, że ja mam problemy z koncentracją, kiedy zbyt dużo myślę o nieudanym małżeństwie.Małgorzata Małgosia pisze: ↑25 sty 2020, 18:51To jest cały tydzień pisania. Wczoraj skończyłam po północy. Po prostu chcę się do tego przyłożyć, bo to dla mnie taka namacalna walka o sakrament małżeństwa.
Z racji wykonywanego zawodu samo pisanie i koncentracja z tym związana, nie stanowi dla mnie trudności, jak również forma wypowiedzi w piśmie procesowym.tata999 pisze: ↑25 sty 2020, 22:58Jestem pod wrażeniem. Tym bardziej, że ja mam problemy z koncentracją, kiedy zbyt dużo myślę o nieudanym małżeństwie.Małgorzata Małgosia pisze: ↑25 sty 2020, 18:51To jest cały tydzień pisania. Wczoraj skończyłam po północy. Po prostu chcę się do tego przyłożyć, bo to dla mnie taka namacalna walka o sakrament małżeństwa.
Zgadzam się z Tobą Jolu. Powiem szczerze, że z różnymi sytuacjami i ludźmi miałam do czynienia w życiu. Czasami relacje się "rozłaziły". Ale mimo rozczarowań, nigdy nie doświadczyłam tego, żeby nagle ten ktoś stał się kompletnie kimś innym. Po prostu były różnice od początku i w pewnym momencie robiły się zbyt duże.JolantaElżbieta pisze: ↑26 sty 2020, 10:09 Małgosiu, na pewno jest pod wpływem złego ducha. Ja jestem o tym przekonana, bo to samo przeszłam z moim mężem i widziałam jak stopniowo degradowała się jego dusza. Normalnie człowiek, który ma sumienie nie wygaduje takich rzeczy, bo liczy sie z tym, że może zranić drugą osobę. Ja mam przed oczami twarz mojego męża, jego puste, zimne, rekinie oczy - tak to nazywałam. Patrzyłam na to bezradna i pełna bólu, bo widziałam, że dzieje się z nim coś złego. Ale nie umialam mu pomóc, bo nie chciał. Widywałam go jeszcze pół roku temu i wcale nie wyglądał na szczęśliwego w tej "innej relacji" jak to nazwał. Jego wybór, jego życie, nie jestem za niego odpowiedzialna nawet jako sakramentalna małżonka. Modlę się o niego, po chrześcijańsku.
W czasie wojny - a jesteśmy na duchowej wojnie - trzeba czasami poddać jedną bitwę, żeby wygrać całą batalię. Każdy strateg to wie
Dla mnie rozwód oznaczal przegraną, ale teraz już nie czuję się pokonana. Moje małżeństwo istnieje nadal - w księgach parafialnych jesteśmy zapisani jako mąż i żona. Chciałam sprawdzać ważność sakramentu - po słowach mojego męża - że wtedy chciał się ze mną ożenić - odstąpiłam. Mój mąż nie podołał wziętym na siebie obowiązkom, tylko tyle - i to na nim ciąży. A że gadał byle co, to dlatego, że chciał abym to ja podjęła kroki - to miała być moja decyzja i moja odpowiedzialność. No i nie wyszło
Małgosiu, ogromna praca za tobą, jesteś bardzo dzielna.Małgorzata Małgosia pisze: ↑26 sty 2020, 11:09 U męża to jest tak, że był po prostu kimś innym, z innymi zasadami, poglądami.
To mnie szokuje i kieruje myśli w stronę jakiejś choroby psychicznej. Zły duch na pewno wykorzystuje każdą furtkę, żeby tylko się wcisnąć, każde słabe ogniwo.
Przede wszystkim ktoś, kto "nalezy do wspólnoty chrześcijańskiej i oddał się Maryji" nie zachowuje się w ten sposób:Ewuryca pisze: ↑26 sty 2020, 11:25 Z tego co Małgosia pisała jej mąż należy do wspólnoty chrześcijańskiej, oddał się Maryji i jeżeli jest wierzący, praktykujący i nie związał się z nikim to ma prawo przystępowania do wszystkich sakramentów z Komunią św. włącznie.
"Moje małżeństwo istnieje nadal - w księgach parafialnych jesteśmy zapisani jako mąż i żona."
Niestety ale jeśli potwierdzi się pozew męża Małgosi i małżeństwo zostanie uznane za nieważne to będą stanu wolnego również w Kościele. Myślę że to inna walka duchowa, inna niż większość tu wątków, ponieważ nie mowimy tu o kimś kto żyje w cudzoloznym związku i nie ma zamiaru tego zmienić, mówimy tu o kimś kto w związku ze swoimi uczuciami bądź poglądami prostuje swoje drogi ale mimo wszystko robi to zgodnie z nauką kościoła.
A jednak to sąd biskupi wymagał od niego rozwodu zanim podjął się badania nieważności więc trochę Kościół mu to narzucił.JolantaElżbieta pisze: ↑26 sty 2020, 20:34Przede wszystkim ktoś, kto "nalezy do wspólnoty chrześcijańskiej i oddał się Maryji" nie zachowuje się w ten sposób:Ewuryca pisze: ↑26 sty 2020, 11:25 Z tego co Małgosia pisała jej mąż należy do wspólnoty chrześcijańskiej, oddał się Maryji i jeżeli jest wierzący, praktykujący i nie związał się z nikim to ma prawo przystępowania do wszystkich sakramentów z Komunią św. włącznie.
"Moje małżeństwo istnieje nadal - w księgach parafialnych jesteśmy zapisani jako mąż i żona."
Niestety ale jeśli potwierdzi się pozew męża Małgosi i małżeństwo zostanie uznane za nieważne to będą stanu wolnego również w Kościele. Myślę że to inna walka duchowa, inna niż większość tu wątków, ponieważ nie mowimy tu o kimś kto żyje w cudzoloznym związku i nie ma zamiaru tego zmienić, mówimy tu o kimś kto w związku ze swoimi uczuciami bądź poglądami prostuje swoje drogi ale mimo wszystko robi to zgodnie z nauką kościoła.
z pierwszego postu Małgosi:
"W toku bardzo nieprzyjemna "walka" o pieniądze, jego obojętność i wrogość wobec mnie, a także moja zraniona miłość, która uniosła się honorem, a teraz płacze z rozpaczy. Jednocześnie wiem jak trudne było to małżeństwo i nie mam pewności czy aby na pewno, na 100% jest ważne? Ja wiem, że z mojej strony było ważne, chciałam tego małżeństwa, tej rodziny, w najgorszych snach nie przypuszczałam, że mogłoby się wszystko rozsypać. Tylko nie wiem tak naprawdę jak było z moim mężem.
Jak ustosunkować się do takiego powodu rozwodu? Jest mi bardzo trudno.
Chciałabym przyjść na spotkanie ogniska Sychar, które jest w sasiedniej parafii, ale jestem po operacji kręgosłupa i jestem uwiązana w domu (zaraz po operacji usłyszałam, że nie może na mnie patrzeć i że mnie nie kocha)."
Jakoś trudno mi uwierzyć, że osoba nawrócona, wierząca i praktykująca i mająca w sercu Boga naprawdę, mogłaby tak postapić wobec bliźniego.
Jak będzie orzeczona nieważność, to sytuacja się zmieni, a na razie są małżeństwem i on powinien zachowywać się jak mąż, a nie jak nie wiadomo co.
Do nauki Kościoła nie należy ułatwiania prostowania dróg w taki sposób jak ty to przedstawiłaś Ewuryco, nie rozumiem też stwierdzenia zgodnie ze swoimi uczuciami - uczucia to emocje, a one mijają i są zmienne - można tym usprawiedliwić wszystko - według mnie to niedojrzałe i egoistyczne.
To jest postawa kogoś, kto uważa, ze małżeństwo to romantyczna relacja oparta na emocjach i motylach w brzuchu a nie na odpowiedzialności za swoje zobowiązania i czyny. Gdyby intencje tego Pana były szczere, a znak był naprawdę od Maryi czy od Jezusa, to usłyszałby - idź i naucz się kochac swoją żone i wypełnić to do czego się zobowiązałeś.
Nie Kościół, tylko ludzie Kościoła, najczęściej z wygody. To dość zasadnicza różnica. Nie ma przepisu w prawie kanonicznym nakazującego rozwód cywilny przed zbadaniem ważności małżeństwa.
Stan, gdy nie mam jakiegokolwiek grzechu, towarzyszy mi krótko po spowiedzi - mam nadzieję. Pozostałą część czasu staram się utrzymywać stan braku przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przy świadomości pakietu co najmniej kilku grzechów popełnianych codziennie. Obstawiam, że część populacji osób wierzących i praktykujących ma podobnie jak ja.
Niestety u mnie w diecezji też było orzeczenie o rozwód wymogiem, więc obawiam się że może to być dość powszechna praktyka.Nirwanna pisze: ↑27 sty 2020, 7:04Nie Kościół, tylko ludzie Kościoła, najczęściej z wygody. To dość zasadnicza różnica. Nie ma przepisu w prawie kanonicznym nakazującego rozwód cywilny przed zbadaniem ważności małżeństwa.
Stan, gdy nie mam jakiegokolwiek grzechu, towarzyszy mi krótko po spowiedzi - mam nadzieję. Pozostałą część czasu staram się utrzymywać stan braku przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przy świadomości pakietu co najmniej kilku grzechów popełnianych codziennie. Obstawiam, że część populacji osób wierzących i praktykujących ma podobnie jak ja.
Wśród pozostałej części może być grono osób, które wierzą, praktykują i czynią zło, które nie jest grzechem- paradoksalnie.
Grzech to świadome i dobrowolne przewinienie, którego bywa, że nie popełni osoba zaburzona emocjonalnie, psychicznie, chora psychicznie, bo właśnie brak tego elementu świadomości i dobrowolności. Może popełnić ogromne zło. A nie będzie to grzech.
To oczywiście skrajny przykład, ale pokazuje, że warto przez internet nie diagnozować nikogo, zwłaszcza z kwantyfikatorami "zawsze-nigdy"