wątek Wafelki czyli rollercoster
Moderator: Moderatorzy
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Jezeli zabierasz ze soba dziecko to znaczy ze jest małe.
Nie znam sie na psychologi malego dziecka. Wiem, ze cierpi tez bardzo i tez jest ofiara w tej sytuacji
Relacja miedzy toba i mezem chyba musi byc inna i opierac sie na innych twardszych zasadach niz relacja dziecko i Twoj maz.
Prawda tez ze to Ty teraz masz ochronic je przed negatywnymi skutkami sytuacji Waszego malzenstwa
Moze sprobujesz poszukac odpowiedzi gdzies u psychologa dzieciecego, forum, jakas ksiazka typu dziecko po rozwodzie.
Swego czasu bylo jakie stowarzyszenie typu stop rozwodom. Moze tam?
Nie znam sie na psychologi malego dziecka. Wiem, ze cierpi tez bardzo i tez jest ofiara w tej sytuacji
Relacja miedzy toba i mezem chyba musi byc inna i opierac sie na innych twardszych zasadach niz relacja dziecko i Twoj maz.
Prawda tez ze to Ty teraz masz ochronic je przed negatywnymi skutkami sytuacji Waszego malzenstwa
Moze sprobujesz poszukac odpowiedzi gdzies u psychologa dzieciecego, forum, jakas ksiazka typu dziecko po rozwodzie.
Swego czasu bylo jakie stowarzyszenie typu stop rozwodom. Moze tam?
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Precyzyjnie rzecz biorąc to Fundacja Mamy i Taty prowadziła kampanię "Rozwód? Przemyśl to!" oraz wyprodukowała petycję "Stop rozwodom" http://www.mamaitata.org.pl/wiadomosci/ ... rzemysl-to
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Małe nie jest. Wiek wczesnoszkolny. Ale za małe, żeby zostać na parę godzin samemu w domu.
Ale rzecz nie w tym. To jestem w stanie ogarnąć jakoś. Rzecz w tym, że niezorganizowany kompletnie tryb życia męża wpływa na moje życie, niczego nie mogę być pewna, na nic się umówić. Przestałam już mówić "mąż(tata) będzie o 10:00", a mówię "mąż(tata) powiedział, że będzie o 10:00"...
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Ja się w 100% zgadzam z Jackiem.
Pocałuje w klamkę raz, drugi, trzeci i sie najprawdopodobniej nauczy szanować Twój czas.
Tego można się nauczyć.
Sam jestem taki chaotyczny i spóźnialski, niestety, aczkolwiek pracuję i nad tym. Ale jak jest coś ważnego i wiem, że nie mogę - jakoś zawsze jestem na czas.
Pocałuje w klamkę raz, drugi, trzeci i sie najprawdopodobniej nauczy szanować Twój czas.
Tego można się nauczyć.
Sam jestem taki chaotyczny i spóźnialski, niestety, aczkolwiek pracuję i nad tym. Ale jak jest coś ważnego i wiem, że nie mogę - jakoś zawsze jestem na czas.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Pavel, wszystko super. Tylko co robić w konkretnym przypadku: mąż mówi, że będzie o 10:00, zeby zabrać dziecko na pół dnia na jakieś tam atrakcje, park, piłka, etc.. Ja coś planuję, np. że coś zrobię, napiszę, przeczytam, nadrobię w tym czasie (taką mam pracę, że dużo przygotowuję się w domu). Mówię też dziecku o planie na ten dzień. Ale rano okazuje się, że mąż dzwoni, że kosmici wylądowali właśnie na trasie autobusu i się spóźni i będzie o 12:00. Mam mu zamknąć drzwi przed nosem? Tak może powinnam, ale:
1. czeka dziecko
2. mi zależy, by mieć czas dla siebie też (choć to powiedzmy od biedy byłabym w stanie zorganizować)
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Rozumiem, że to nie jest miłe dla dziecka. Tak jak ewentualny dzień bez widzenia z tatą.
Tyle, że gdy tak naginasz się do niesolidności męża, uczysz dziecko, że tata jest nadczłowiekiem wokół którego wszyscy tańczą jak im zagra.
Uczysz również, że można sobie z Tobą tak pogrywać.
Szansa, że syn powieli takie zachowania męża są niemałe. Bo nie spotykają się z konsekwencjami.
Mimo, że będzie to bolesne (kilka razy) dla dziecka, warto chyba na swoim przykładem pokazać, że nie pozwolisz sobie na brak szacunku.
Przynamniej warto to rozważyć chyba.
Jasna sprawa. Każdy potrzebuje oddechu od codzienności
Moim zdaniem warto spróbować.
A co, jeśli szybko się nauczy? Jacek nieraz pisał o fiksacji funkcjonalnej mężczyzn.
Ja również potwierdzę, że w teorii i praktyce u faceta jeśli coś działa, choćby "jakoś", nie czują wielkiej potrzeby tego zmieniać.
Trzeba więc stworzyć bodziec, który do tych zmian "zachęci".
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Po mojemu, konkretnie:Wafelka pisze: ↑09 cze 2017, 17:40 Tylko co robić w konkretnym przypadku: mąż mówi, że będzie o 10:00, zeby zabrać dziecko na pół dnia na jakieś tam atrakcje, park, piłka, etc.. Ja coś planuję, np. że coś zrobię, napiszę, przeczytam, nadrobię w tym czasie (taką mam pracę, że dużo przygotowuję się w domu). Mówię też dziecku o planie na ten dzień. Ale rano okazuje się, że mąż dzwoni, że kosmici wylądowali właśnie na trasie autobusu i się spóźni i będzie o 12:00. Mam mu zamknąć drzwi przed nosem?
Napisać wcześniej/zadzwonić, że skoro nie wywiązał się z obietnicy , masz już inne plany, masz jednakże nadzieję, że następnym razem ustalony termin będzie ważniejszy niż lądowanie kosmitów.
Wspomniałbym również, że to nie złośliwość, ale nie pozwolę abyś rozbijał mi dzień, bo sam nie potrafisz raz w tygodniu (czy co ile tam widuje syna) się zorganizować.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Pavle dzieki. Widzisz, ja mam trochę męski umysł, czasem potrzebuję konkretów.
Tak jak piszesz, to bardzo trudne dla dziecka, nie zrozumie tego. Samo zauważa niesolidnosc taty i wie, że nie może być go pewnym, co tak naprawdę jest mega smutne. Bo ja na przykład wiem że kogo jak kogo ale rodziców moge być pewna zawsze na 100%, bo nigdy mnie nie zawiedli z powodu własnej niefrasobliwosci.
Tak naprawdę chciałabym te kwestie jakoś ustalić ale mąż żyje w innym świecie i póki co nie wykazuje chęci na radykalną zmianę. Niby cos robi ale to takie "chciałbym, ale...", odkladanie na "od jutra...". Z jednej strony staram się go w tym wspierać, ale z drugiej nie moge zgadzać sie na takie kompromisy.
Dzięki, Pavle.
Tak jak piszesz, to bardzo trudne dla dziecka, nie zrozumie tego. Samo zauważa niesolidnosc taty i wie, że nie może być go pewnym, co tak naprawdę jest mega smutne. Bo ja na przykład wiem że kogo jak kogo ale rodziców moge być pewna zawsze na 100%, bo nigdy mnie nie zawiedli z powodu własnej niefrasobliwosci.
Tak naprawdę chciałabym te kwestie jakoś ustalić ale mąż żyje w innym świecie i póki co nie wykazuje chęci na radykalną zmianę. Niby cos robi ale to takie "chciałbym, ale...", odkladanie na "od jutra...". Z jednej strony staram się go w tym wspierać, ale z drugiej nie moge zgadzać sie na takie kompromisy.
Dzięki, Pavle.
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Więc moze aby mu to ułatwić, lub przynajmniej nie utrudniać, to warto zrezygnować z tej części?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Niby tak. Tylko, że nie można tak bez planu też z dzieckiem postępować. To już szkolniak, któremu nie jest wszystko jedno i, który planuje dni do przodu. I jak tata obiecuje, że będzie, a potem go nie ma, to i mi jest przykro. Często te deklaracje padają przy dziecku, albo wręcz w rozmowie telefonicznej miedzy tatą a synem. A potem zawsze coś. I to tłumaczenie.. "synku, coś bardzo ważnego mi wypadło, musze tu coś jeszcze skończyć...etc..."
Jak mogę to nie mówię o planie, bo wiem, że wszystko jest niepewne.
Ale nie wiem jak egzekwować te deklaracje. Jestem już naprawdę gotowa, żeby to ustalić sądowo. Bo na słowo męża nie mam co liczyć.
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
A jak do tej pory to robiłaś?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
No cóż. Starałam się rozmawiać, tłumaczyć, pokazywać jak to dezorganizuje życie całej rodziny. Ale chyba nigdy tak naprawdę nie egzekwowalam deklaracji. Wierzyłam w te brednie dopóki nie odkryłam pierwszego kłamstwa. Potem poszła lawina. I straciłam zaufanie i zdałam się na siebie. Każdą deklarację teraz przyjmuję przez filtr.
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Wafelko, stawianie granic jest umiejętnością, której musimy się uczyć. Polega ona przede wszystkim na określeniu własnego terytorium i określeniu własnego zakresu odpowiedzialności za kwestie których te granice mają dotyczyć. A przede wszystkim zanim się zacznie je stosować i egzekwować to najpierw powinno sie drugą strunę o tym poinformować, bo inaczej nie tylko nie zrozumie o co chodzi i nie koniecznie wyciągnie właściwe wnioski, ale jeszcze moze doprowadzić to do eskalacji problemu. Po za tym granice stawia się (poszerza i zacieśnia) stopniowo, nie sięgając z miejsca do tych ostatecznych.
Chłopaki dobrze radzą, jednak Ty zanim zechcesz to zrobić, powinnaś w sobie na spokojnie przepracować te powyższe kwestie i poinformować męża o swoich decyzjach zanim zaczniesz je egzekwować
Chłopaki dobrze radzą, jednak Ty zanim zechcesz to zrobić, powinnaś w sobie na spokojnie przepracować te powyższe kwestie i poinformować męża o swoich decyzjach zanim zaczniesz je egzekwować
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Zgadam się, to bardzo ważne uzupełnienie.
W innym wypadku jesteśmy jak nauczyciel, który robi sprawdzian z materiału którego nie wykładał.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: wątek Wafelki czyli rollercoster
Tak. Wszystko racja. I tak staram się robić.
Właściwie uświadomiłam sobie, że byłam konsekwentna i postawiłam granice. Pewnie za późno, wiem to teraz. Powinnam je określić i postawić parę lat wcześniej. Tak, zrobiłam to zdecydowanie za późno. Wiem..
Nie wiem jak teraz postępować. Czy mówić mężowi o moich warunkach? Czy oczekiwać od niego jakichś namacalnych dowodów zmiany? Czy w ogóle podejmować jakąś inicjatywę czy oddać ją mu zupełnie?
Właściwie uświadomiłam sobie, że byłam konsekwentna i postawiłam granice. Pewnie za późno, wiem to teraz. Powinnam je określić i postawić parę lat wcześniej. Tak, zrobiłam to zdecydowanie za późno. Wiem..
Nie wiem jak teraz postępować. Czy mówić mężowi o moich warunkach? Czy oczekiwać od niego jakichś namacalnych dowodów zmiany? Czy w ogóle podejmować jakąś inicjatywę czy oddać ją mu zupełnie?