nie, nie!!! Jeśli coś w Tobie siedzi i Ci nie pozwala (wstyd, lęk, samobiczowanie się, udreczanie, rozpacz, fałszywe sumienie - pamietaj, że to nie pochodzi od Boga a wiadomo od kogo - tego, kto za wszelką cene chce Ci wmowić, że albo w sumie nic się stało takiego albo tak wielkiego, że nie ma dla Ciebie miłosierdzia) wyznać na spowiedzi (która jest najtrudniejszym Sakramentem w KRK, pamiętaj, wymala nawęcej odwagi, jesli jest szczera, po żołniersku wyznana, a nie upudrowana, zniekształcona, przemilczowująca pewne sprawy, czyli krótko mówiąc nieważna) to to będzie powodowało Twoją dalszą chorobę. Osuwanie się w rozpacz, bo na bank czujesz przeraźliwy żal, że nie kochałaś dobrze meża i to sobie wyrzucasz, tak? To Cię niszczy. Idz to oddaj Jezusowi, klęknij i wyznaj co było złe z Twojej strony od początku małżenstwa. Zobaczysz, jakie cuda się dzieją. Ja tak zrobiłam po ostatniej akcji, powiedziałam sobie dosyć, basta, zaczęła się walka na poważnie, o malżenstwo, ale też o siebie. Też mam problem z płaczem i smarkaniem (oj, wiele takiech spowiedzi), więc żeby się nie rozkleić postąpiłam po męsku - zrobilam porządny rachunek sumienia prześwietlając małżenstwo - spisałam na kartce punkty, konkretne, nie na okrętke i ogólne, tak prosto z mostu co było we mnie złem. Omodliłam sprawę, po pierwsze modliłam się o Łaskę Ducha św. żeby nie stchórzyc, żeby nie płakać podczas mówienia i o dobrego spowiednika (spotkałam swietnego, to była najlepsza spowiedź w życiu). Czytałam to i modliłam się kilka dni, byłam porządnie przygotowana a nie jak dotąd leciałam gł. na emocjach.
I kochana, zobaczysz wowczas co sie zacznie dziać! Jaką dostaniesz moc i spokój.
"Rachunek sumienia musi boleć. Ponieważ grzech rani Boga, rani ludzi i rani samego grzesznika. Warto starać się zobaczyć powiązanie grzechów, ich źródło, motywację. Zawsze będzie towarzyszyła nam pokusa „wybielania siebie”, „lizania zbyt czułego łapy swego sumienia” czy „przekształcania ewangelii w łagodną opowieść” (ks. Twardowski). Kiedy św. Piotr po trzykrotnej zdradzie Mistrza usłyszał pianie koguta, uświadomił sobie, co narobił. Zobaczył swój grzech. Pianie koguta było jak ostre pytanie przeszywające sumienie. Może wtedy Piotr przeraził się swojego grzechu? Ale chwilę potem jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Jezusa. To było prawdziwe wyzwolenie. Wtedy już się nie bał, już tylko płakał. Płakał z bólu nad sobą, ale i ze szczęścia, bo już wiedział, że Pan mu przebaczył. Rachunek sumienia jest nie tylko po to, bym zapłakał na sobą. Jest i po to, bym zachwycił się Bożym miłosierdziem. Warto."