Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Niezapominajka pisze: ↑24 cze 2017, 16:15
a mąż to nie taka znowu bliska rodzina w sumie
Jeśli traktować to jako żart, albo wyłącznie patrząc na więzy krwi to ok.
Mam nadzieję, że jednak nie uważasz męża za kogoś obcego, albo przynajmniej mniej ważnego od rodziny, z która wiążą cię więzy krwi. Staliście się przecież przed Bogiem i dzięki Bogu jednym ciałem.
Twardy - pewnie, że żart. Żeby naszą Dorotkę trochę rozsmieszyć, odwrócić uwagę, nadać inną optykę. W tej chwili i tak musi spojrzeć na męża jak na obcego, który kręci się po domu i miesza ostro w życiu swojej rodziny. Czasem humor pomaga, żeby czł. nie zwariował do szczętu i się nie załamał.
Ja żartu nie załapałem, nawet się uparłem, że z tego względu niech post "klepnie" ktoś inny
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
A co do samochodu - wyluzuj Sama z doświadczenia wiem jak pomocni są panowie z serwisów samochodowych jak widzą kobietę podjeżdżajacą na przegląd czy jakąś naprawę.
Utka , przyczyny mogą być tylko dwie :
- niezła z ciebie kobitka
- liczą na łatwiejszy zarobek ( zakładają , że się nie znasz na niczym )
Mare - pierwsze to oczywista oczywistość Jak my wszystkie z Sycharu. Byś bywał na rekolekcjach, byś wiedział
Dlatego Dotka też będzie miała lekko bo też atrakcyjną jest
A drugie - pewnie na początku tak myśleli, ale już zweryfikowali myślenie Poza tym to dobra stacja, znają sie na robocie.
oczywiście, ze jest piękne, ale przy tym też trudne i ciężkie. Chłodnia - dla życia, bo przecież radość bedzie Tam, w koncu, u Źródła. Gdzie poznamy w końcu o co w tym wszystkim chodzi, poznamy Boga, o którym teraz tak niewiele wiemy.
Życie smakuje nieraz pięknie, ale też, jak powiedziała Szymborska - "chwilami jest tylko znośne". Wiecej humoru Proszsz Panstwa czy tu nikt nie chwyta żartów?
Poczytałam ale nie mam siły sie już odnieść. Ale w tym tygodniu środę wieczorem mialam dla siebie, wczoraj bylam w kosciele wprawdzie z mężem ale po za domem. A dzis wieczorem pojechałam na basen, sama. Czasem tyle razy na miesiąc ani na kwartał nie byłam wieczorem bez dzieci poza domem i dobrze mi z tym.
Widze ,ze Dotka zaczynasz oddychac
Butla z tlenem - w posytaci meza- nie jest juz tak niezbedna..
Pieknej niedzieli Dotka ,skup sie na sobie i dzieciach ,
bo P Boga juz postawilas na I miejscu
pomodle sie za Was
I bardzo dobrze, ja się zapisałam na warsztaty fotograficzne i rysunku. SKonczyły się zajęcia dodatkowe dzieci to teraz czas na mnie. A i na dołowanie się jest przez to mniej czasu, bo resztę dnia, która mi zostaje przeznaczam na modlitwę.
Piękne porównanie s zona - moja butlą z tlenem jest w tej chwili Bóg, nie mąż. I nie mam prawa mu nic nakazywać, będzie chciał to sam wróci, z Bożą pomocą.
Dotka - też Ci życzę miłej niedzieli, weź dzieci na spacer, zrób pyszne ciasto z truskawkami, obejrzyj sobie razem z nimi jakiś fajny film. Pobądzcie...to takie ważne, dla Ciebie i dla nich..
Nie potrafie na niego spojrzeć jak na obcego.
Namieszalo sie znowu dziś. Znowu na nim wisialam i plakalam. Myslalam ze silniejsza juz jestem.
Ale jest progres bo jestem zla za to na siebie i wiem ze zle zrobilam.
Jutro postaram sie wyjaśnić o co chodzi. Ale niestety mimo tego co robi moj mąż ja nie potrafie nic przed nim ukryć. Nawet tego co byloby dla mojego dobra o o czym nie powinien wiedziec... czyli o wizycie u adwokata. wygadalam sie
Dotko,
Wzloty i upadki to nieodłączna część kryzysu. Popełniasz błędy takie jak wielu z nas, nie bądź więc dla siebie nazbyt surowa.
Staraj się iść do przodu, korygować to co niewłaściwe, ale da również sobie prawo do upadania i popełniania błędów.
Funkcjonujesz przecież w ekstremalnych uwarunkowaniach.
Ale niestety mimo tego co robi moj mąż ja nie potrafie nic przed nim ukryć. Nawet tego co byloby dla mojego dobra o o czym nie powinien wiedziec... czyli o wizycie u adwokata. wygadalam sie
Też to niestety przerabiałem. Za długi jęzor, te wszystkie emocje.
Przestałem paplać dopiero, jak sobie postanowiłem, że przez miesiąc będę milczał. Może warto spróbować?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Zaczęło się od tego że teściowa zaprosiła nas na obiad...
Powiedziałam że przyjdę z dziewczynkami... a co do mojego męża to nie wiem czy przyjdzie...
Poszedł...
Ja unikałam rozmowy z nim, jak mogłam to byłam albo w kuchni, albo z dziećmi w innym pokoju...
I doszło do rozmowy miedzy moim mężem a jego mamą i bratem...
Ja nie była obecna przy tej rozmowie...
Potem moja teściowa powiedziała mi że to wszystko skończone że on do kowalskiej nie jedzie, bo ona go nie chce... tylko w jego głowie jeszcze ona siedzi i musi się z tym uporać...
Pod wieczór mój mąż bardzo nalegał abyśmy już poszli razem do domu... więc się zgodziłam...
pewnie gdybym nie wiedziała tego co mi powiedziała teściowa, to pewnie bym powiedziała, że jak chce to niech idzie a ja jeszcze z dziećmi zostanę...
Ale poszłam...
I wiecie co zrobił...
Zadzwonił od razu do kowalskiej... przy mnie i przy dzieciach...
Nie wytrzymałam doszło do wymiany zdań, wygadałam sie o adwokacie, co tylko rozjuszyło mojego męża, powiedział mi że taka spokojna jestem, że tak spokojnie z nim rozmawiam, o Bogu, o wierze, o moich uczuciach do niego, a za jego plecami spiskuję... znów zagroził sprzedażą domu... rozwodem i bitwą w sądach...
No i znów mnie tak wystraszył tym wszystkim co powiedział, że nie wytrzymałam... poryczałam się i próbowałam mu tłumaczyć że to nie o to chodzi, że ja go nie chcę zniszczyć, tylko chcę zabezpieczyć dzieci... i różne takie...
Kolejny raz bałam się co on sobie o mnie pomyśli i nie chciałam aby czuł złość na mnie...
Potem wyszedł z domu...
Jak wrócił późno wieczorem, to jeszcze coś rozmawialiśmy, już na spokojnie... ale bez rewelacji, bez zmian sytuacji...
Oprócz tego że przyjazd kowalskiej opóźnia się o kolejne 1,5 miesiąca...
Jak męża nie było wyjaśniłam sprawę z jego bratem... i niestety teściowa usłyszała to co chciała usłyszeć, a nie to co mój mąż tak naprawdę mówił...
Wcale z wyjazdu do kowalskiej nie zrezygnował, i ona też nie rezygnuje z kontaktów z nim, jedynie on nie jest dalej pewien czy kowalska go chce i czy będzie chciała z nim być na poważnie tak jak on to sobie wyobraża jak przyjedzie do kraju i czy to uczucie która kowalska żywi do mojego męża, przetrwa u kowalskiej.
Chyba postanowienie o milczeniu byłoby najlepsze... ale czy wytrzymam...