Kryzys malzenstwa czy choroba?
Moderator: Moderatorzy
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
Ojcze nasz, któryś jest w Niebie...
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
święć się imię Twoje;
przyjdź królestwo Twoje; ...
przyjdź królestwo Twoje; ...
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
.... bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.....
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
... chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj ...
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
... i odpusc nam nasze winy ...
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
... jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
...i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
Jeśli jest chory psychicznie pewnie Bóg nie poczyta mu jego win. Przy raku może przyjść duże cierpienie
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
Mimo wszystko nadal nie pozwalaj sie krzywdzić. Czemu nadal z nim mieszkasz skoro to kazdego dnia przynosi ierpienie? To cierpienie jest bezowocne i bezsensowne bo nic nie zmienia
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
Ucieczka przed zranieniami nie zmniejszy cierpienia mojego a tylko dodatkowo doda cierpienia dzieciom i skomplikuje ich życie.
I takie trwanie, gdy już nie ma przemocy fizycznej, przynosi owoce głównie mnie samej, zmienia mnie, mam nadzieję, na lepsze.
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
Myslisz ze dziecinie cierpia jak widza jak ojciec Cie poniza?
Bardziej. Dodatkowo wynosza zle wzorce. W przypadku chlopcow ze mozna tak kobiete traktować i nie ma w tym nic zlego a dziewczynek to samo ze pozwola sie w przyszlosci tak traktowac przez mezczyzn.
To jacy jestesmy wszystko wynika z domu rodzinnego.
Blednie to interpretujesz i widzisz sens w cierpieniu tam gdzie go nie ma ma.
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
Mój mąż kilka tygodni temu przeprowadził się bliżej szpitala. Męczą go podróże a ma dużo konsultacji i badań. Przyjedzie na święta. Potem ma mieć operację. Ja nie pojadę go pielęgnować. Za daleko. Nie mogę zostawić młodszych dzieci i pracy (na tą chwilę główego naszego utrzymania).
Opiekują się nim starsi synowie, którzy z nim mieszkają i rodzina. Nie jest sam.
W sercu mam pragnie postępowania, które wyraził Ozeasz w innym wątku:
Ale rzeczywiście czasem mam myśli, że dla mnie mąż umarł półtora roku temu. Gubię się w tych uczuciach.
Opiekują się nim starsi synowie, którzy z nim mieszkają i rodzina. Nie jest sam.
W sercu mam pragnie postępowania, które wyraził Ozeasz w innym wątku:
Nie umiem jednak zastosować tego w praktyce, wyjść ponad swoje zranienia i strach przed kolejnymi. A czas ucieka. Wiem, że mąż boi się cierpienia i śmierci. Stąd wiele w nim sprzeczności. Początkowo na moje pytania o zdrowie reagował złością, że to nie przesłuchanie oraz, że nie potrzebuje mojej litości. Może irytujący jest mój dobór słów, intonacja głosu. Nie umiem tego wyłapać. Mąż podkreślił kilka razy, że żal byłoby mu umierać ze względu na dzieci, z pewnością nie na mnie. Coś jest we mnie dla niego wciąż odpychającego. Nie umiem tego odkryć. Możliwe, że przebijający przez wszystko w każdej mojej wypowiedzi smutek i poczucie, że życie to wielki ciężar. Zatem ograniczyłam kontakt do spraw formalno-finansowych. O jego stanie dowiaduję się od dzieci, z którymi ma codzienny kontakt. Teraz zarzucił mi, że nie obchodzi go ,że może umrzeć. Tymczasem ja martwię się o niego. Nie wiem jak mu to powiedzieć. Proszę innych o modlitwy za niego.A nawet jeśli mój gest ,postawa miłości miałaby być odrzucona ,to Bóg wierzę ,deponuje ją w odpowiednim banku ,aby wypłacić w stosownej chwili ,postawa miłości ,obdarzanie miłością paradoksalnie nie umniejsza a powiększa aktywa ,więc warto w tę miłość inwestować ,albowiem to skarb który można wykorzystać i w wieczności ,a na pewno wpływa ona i na bieżąco na nasze postrzeganie i serce .
Ale rzeczywiście czasem mam myśli, że dla mnie mąż umarł półtora roku temu. Gubię się w tych uczuciach.
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
......a może nie wierzy w Twoją autentyczną troskę o niego? Może myśli, że to tylko bezduszne, dyplomatyczne pytania....
Trudno powiedzieć co siedzi w głowiee i sercu drugiego człwoieka.
A czego się boisz?
No własnie....może warto z siebie uwagę nakierować na męża...
I mimo trudności wypowiedzieć to, co Ci na sercu leży.....
....może wprost? Tak jak czujesz....bez lęku jak wobec tego zareaguje....? licząc się z tym, że słowa które z serca wypowiesz trafią na skalny grunt....może nawet będą podeptane. A może jakieś jedno ziarno wpadnie w kawałek jeszcze żywej ziemi?
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?
To może po prostu znajdź czas, pojedź do niego i powiedz mu, że bardzo się o niego troszczysz i że cię obchodzi i że będziesz przyjeżdżac jak tylko będziesz mogła. To jest sytuacja wyjątkowa, na bok idą wszystkie dylematy - jesteś jego żoną i masz przy nim być. To wszystko.Angela pisze: ↑20 gru 2018, 12:16 Mój mąż kilka tygodni temu przeprowadził się bliżej szpitala. Męczą go podróże a ma dużo konsultacji i badań. Przyjedzie na święta. Potem ma mieć operację. Ja nie pojadę go pielęgnować. Za daleko. Nie mogę zostawić młodszych dzieci i pracy (na tą chwilę główego naszego utrzymania).
Opiekują się nim starsi synowie, którzy z nim mieszkają i rodzina. Nie jest sam.
W sercu mam pragnie postępowania, które wyraził Ozeasz w innym wątku:Nie umiem jednak zastosować tego w praktyce, wyjść ponad swoje zranienia i strach przed kolejnymi. A czas ucieka. Wiem, że mąż boi się cierpienia i śmierci. Stąd wiele w nim sprzeczności. Początkowo na moje pytania o zdrowie reagował złością, że to nie przesłuchanie oraz, że nie potrzebuje mojej litości. Może irytujący jest mój dobór słów, intonacja głosu. Nie umiem tego wyłapać. Mąż podkreślił kilka razy, że żal byłoby mu umierać ze względu na dzieci, z pewnością nie na mnie. Coś jest we mnie dla niego wciąż odpychającego. Nie umiem tego odkryć. Możliwe, że przebijający przez wszystko w każdej mojej wypowiedzi smutek i poczucie, że życie to wielki ciężar. Zatem ograniczyłam kontakt do spraw formalno-finansowych. O jego stanie dowiaduję się od dzieci, z którymi ma codzienny kontakt. Teraz zarzucił mi, że nie obchodzi go ,że może umrzeć. Tymczasem ja martwię się o niego. Nie wiem jak mu to powiedzieć. Proszę innych o modlitwy za niego.A nawet jeśli mój gest ,postawa miłości miałaby być odrzucona ,to Bóg wierzę ,deponuje ją w odpowiednim banku ,aby wypłacić w stosownej chwili ,postawa miłości ,obdarzanie miłością paradoksalnie nie umniejsza a powiększa aktywa ,więc warto w tę miłość inwestować ,albowiem to skarb który można wykorzystać i w wieczności ,a na pewno wpływa ona i na bieżąco na nasze postrzeganie i serce .
Ale rzeczywiście czasem mam myśli, że dla mnie mąż umarł półtora roku temu. Gubię się w tych uczuciach.