Kryzys malzenstwa czy choroba?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Witajcie!
Pisze po raz pierwszy na forum. Przepraszam za pisownie, ale nie mam polskich znakow w tablecie. Chce stworzyc nowy watek, bo nigdzie mi moj przypadek nie pasuje.
Jestesmy malzenstwem od blisko 25 lat a od 2 i pol roku w powaznym kryzysie. Wszystko zaczelo sie nagle I nic moim zdaniem nie zapowiadalo takiego zalamania relacji. Zaczelismy wychodzic z dolka finansowego, nie bylo wiekszych problemow z dziecmi. Wydawalo sie, nadszedl czas na nasza druga mlodosc. Nawet powiedzialam mezowi, ze czuje sie na nowo w nim zakochana. Tymczasem on nagle pewnego dnia oswiadczyl, ze odkryl prawde o mojej zdradzie. Ze uswiadomila mu to rozmowa telefoniczna sprzed 2 miesiecy, podczas ktorej mialam zmieniony glos i on ja zapamietal i caly czas analizowal. A teraz mam mu cala prawde wyznac. Nie pomogly wyjasnienia, ze wtedy nosilam ciezkie paczki i bylam zwyczajnie zadyszana. Powiedzialam, ze bardzo mnie boli i dziwi taki brak zaufania. I tak to trwa, z tym,ze maz przez kolejne 2 late intensywnie poszukiwal dowodow mojej zdrady. Sledzil mnie, sprawdzal telefon i maile, sprawdzal daty i godziny na paragonach, przeszukiwal rzeczy osobiste. Az zaczel mnie nagrywac. Na jednym z nagran wysluchal Jakies moje jekniecia a ja nie umialam i nawet nie chcialam tego momentu sobie przypomniec. Od tej chwili zarzadzil separacje prywatna. Rozdzielil pokoje. Zlozyl wniosek o separacje koscielna, ale mu wniosku nie przyjeto. Maz nie chce separacji ani rozwodu cywilnego.Ale ja sie waham czy sama takiego wniosku nie zlozyc, go byl czas gdy balam sie o swoje bezpieczenstwo i dzieci.
Na zewnatrz jest moj maz postrzegany jako uroczy, inteligentny, uczynny czlowiek a w domu uczynil mi pieklo. Bylismy wiele lat we wspolnocie formacyjnej dla malzenstw w naszej parafii. Ja zrezygnowalam,bo nie moglam zniesc tej farsy a nie moglam publicznie zwierzyc sie z problemu.
Ze jest to choroba psychiczna uswiadomilam sobie, gdy nagle rok temu bez uprzedzenia wyjechal i zadzwonil z drugiego konca swiata, ze juz go wiecej nie zobacze, chyba ze wszystko wyznam. A potem rownie nagle wrocil po dwoch tygodniach ze wzgledu na dzieci, jak twierdzil. Leczyc sie nie chce i nie widzi swojego dziwnego zachowania. To ja jego zdaniem jestem chora seksocholiczka. Sama popadam w depresje, bo nie wytrzymuje jego ciaglych raniacych uwag. Rozpoczelam terapie u psychologa. Maz byl na 2 spotkaniach ale zrezygnowal, gdy uslyszal diagnoze. Ja kontynuje spotkania. Maz zrobil potem cos glupiego i niebezpiecznego ( nie moge powiedziec, gdyz moglo to byc zbyt rozpoznawalne zdarzenie, a staram sie trzymac zasad forum, by nie ujawniac personaliow). Rozsypalam sie wtedy psychicznie. Maz zostal zatrzymany przez policje i skierowany przymusowo do szpitala psychiatrycznego. Tam otrzymal potwierdzenie diagnozy i leki. Po trzech tygodniach wyszedl i nadal nie leczy sie. Zachowuje sie jakby nic sie nie stalo. Tylko ja jestem wrogiem, bo naslalam policje i zamknelam do szpitala, gdzie przezyl traume.
Jezeli ktos przezywa podobny problem z zaborcza zazdroscia meza, niech napisze. Bo ja nie widze dla siebie wyjscia. Nie wiem jak dalej zyc.
jacek-sychar

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Angela na naszym forum.

Dobrze że znasz i przestrzegasz naszych zasad związanych z anonimowością.

A co do Twojego problemu, to osoba chora psychicznie nigdy nie widzi choroby u siebie. Ona ją bardzo często widzi, ale u innych.
Trudne jest życie z taka osobą. Przeżyłaś ćwierć wieku z osoba, której teraz nie poznajesz i nie rozumiesz jej postępowania.

Warto abyś znalazła jakąś grupę wsparcia. Oczywiście może to być jakieś nasze ognisko. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/
U nas jest większa różnorodność sytuacji, ale ten sam problem - z naszymi współmałżonkami.
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: inga »

bardzo trudna jest Twoja sytuacja, o ile w przypadku zdrad, porzucenia, niedogadywania się.. jakoś "łatwiej" coś radzić.. wymieniać się doświadczeniami.. o tyle Tobie ciężko mi coś napisać.. Dobrze, że trafiłaś tutaj, byćmoże znajdziesz tu odpowiedzi na niektóre pytania.
Na pewno modlitwa Cię wzmocni.. Proś Ducha Świętego o Światło i siłę.
Będę dzisiaj o Tobie pamiętała w swojej modlitwie..
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Wafelka »

Witaj,
myślę, że tu potrzeba porady fachowca, psychoterapeuty czy psychiatry, jak dalej postępować. Jeśli to rzeczywiście choroba psychiczna lub poważne zaburzenie osobowości.. Przede wszystkim zadbałabym o swoje i dzieci bezpieczeństwo. Piszesz o piekle w domu, co brzmi bardzo niepokojąco. Twój mąż wygląda z opisu na bardzo rozchwianego emocjonalnie. Tu trzeba fachowego spojrzenia. Modlitwa i spotkania sycharowe czy inne nie-profesonalne tego nie zastąpią. Ale Tobie mogą tez wiele dobrego dać..
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Nirwanna »

Angela, w odpowiedzi na temat twojego wątku - przeżywasz kryzys małżeński spowodowany chorobą męża. Chorobliwa zazdrość nie jest problemem, bo jest jednym z objawów choroby, to choroba jest problemem, i to z tym masz się zmierzyć. Eliminując przyczynę, wyeliminujesz objaw. Rozumiesz różnicę?
Najważniejsze, że mąż był w szpitalu i dostał diagnozę. Czy wiesz coś na ten temat, czy upoważnił lekarzy do udzielania Ci informacji o swoim zdrowiu? Czy sama rozmawiałaś z lekarzem, jak rodzina ma sobie z ta chorobą jednego z członków rodziny radzić?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: bosa »

Angelo,jeśli to jest choroba psychiczna, potwierdzona, to chyba niewiele da się zrobić "naszymi " metodami wyjścia z kryzysu, .Twój mąż powinien się leczyć. Nie rozumiem też czemu ,będąc we wspólnocie, i to wiele lat, jak piszesz, nie możesz powiedzieć o swoim problemie? To po co taka wspólnota w takim razie? Jakoś mnie to uderzyło.
Czy zabezpieczyłaś finansowo siebie i dzieci? Bo chyba taka eskapada na "koniec świata" trochę kosztowała?
czy gotujesz obiady,jecie razem posiłki? Czy nie dałabyś rady jakoś tych leków "przemycić".
I nie bój się prosić o pomoc. Najwyżej Ci nie pomogą, ale zdziwisz się ile jest życzliwych ludzi wokół.
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Lawendowa »

Na forum archiwalnym było trochę wątków z podobnymi dylematami i kilka z nich odszukałam:
http://archiwum.server243133.nazwa.pl/v ... sc&start=0
http://archiwum.server243133.nazwa.pl/a ... sc&start=0
http://archiwum.server243133.nazwa.pl/v ... p?p=359962
Tak jak piszą powyżej - podstawa to leczenie i trzeba zadbać o bezpieczeństwo własne i dzieci. Jeśli trzeba to separacja i rozdzielność majątkowa - dla Waszego dobra, ale i dla dobra męża.
Ostatnio zmieniony 04 gru 2022, 16:13 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: linki podmienione na aktualne
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Bardzo dziekuje wszystkim za slowa wsparcia. Pomogly mi tez watki archiwalne.
Ciezko pogodzic sie z tym, ze zachowanie meza sie tak zmienilo, nie do poznania. Caly czas mialam nadzieje,ze dobro i empatia przebija sie przez skorupe choroby.Ale kazdy kolejny dzien przekonuje mnie, ze maz nie moze przestawic swojego myslenia na inny tor i to co podpowiada wyobraznia jest dla niego wlasna rzeczywistoscia. Pobyt w szpitalu poprawil sytuacje o tyle, ze maz sie pilnuje, aby nie wypowiadac juz glosno swoich urojen (bo nikt go nie rozumie). Nie budzi mnie juz, jak to mial w zwyczaju, o trzeciej nad ranem i nie przedstawia mi swoich wywodow. Tylko uszczypliwe i raniace uwagi wtraca do kazdej rozmowy. Ja jeszcze sie na to nie uodpornilam.
A wie czym mnie najbardziej zranic. To jest jak zly sen, jakby maz byl zaczarowany a choroba sparalizowala odruchy dobra i odslonila tlumione, ukryte poklady zla, zwolnila dotychczasowe hamulce. Meza bawi, gdy placze. Mowi, ze jestem swietna aktorka. Bylam wczoraj na dlugim spacerze, zeby sie wyplakac za wszystkie czasy i aby maz juz nie widzial zadnej mojej lzy. Moze ktos zna jakies cwiczenie oddechowe, by powstrzymac placz, gdy lzy same cisna sie do oczu?
Piosenka w podziekowaniu za wasza modlitwe:
https://m.youtube.com/#/watch?v=QNA5FiUZoj0
jacek-sychar

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: jacek-sychar »

Angela
1. Link, który podałaś nie prowadzi do piosenki.
2. Twój mąż żyje w swoim świecie. On jest dla niego równie realny, jak dla Ciebie zwariowany.
Taka osoba może świetnie funkcjonować w realnym świecie, który nie jest związany z jego zafiksowaniem (fobią). Słyszałaś może o starszych osobach, do których się inni wkradają, podsłuchują? To jest coś takiego.
Sądząc po stażu małżeńskim, Twój mąż ma około 50 lat. Często takie choroby pojawiają się w czasem. Nie było ich widać w młodości, a tutaj nagle buch. Gdybyś się zastanowiła, to już może wcześniej pojawiały się jakieś dziwne zachowania męża, które Ty ignorowałaś, ale choroba powolutku dojrzewała.
Czasami leki osłabiają dziwne zachowania, tylko że takie osoby zwykle nie chcą ich przyjmować.
Angela pisze: 07 cze 2017, 8:12 Moze ktos zna jakies cwiczenie oddechowe, by powstrzymac placz, gdy lzy same cisna sie do oczu?
Wybacz Angela, ale mi ćwiczenia oddechowe jakoś dziwnie kojarzą się z buddyzmem, czy ogólnie mentalnością wschodu. Nasza religia uczula na takie praktyki, bo mogą być niebezpieczne duchowo. To Ty nie masz wolnej woli? Tylko trzeba nad tym popracować. Wiem, że jest to trudne, ale da się nad tym opanować.
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Wafelka »

jacek-sychar pisze: Wybacz Angela, ale mi ćwiczenia oddechowe jakoś dziwnie kojarzą się z buddyzmem, czy ogólnie mentalnością wschodu. Nasza religia uczula na takie praktyki, bo mogą być niebezpieczne duchowo. To Ty nie masz wolnej woli? Tylko trzeba nad tym popracować. Wiem, że jest to trudne, ale da się nad tym opanować.
Jacku, oddech jest bardzo ważny, a umiejętność opanowania stresu może uratować zdrowie i życie. Wiem to. Więc polecę Angeli po prostu uspokojenie oddechu. Wiem, o czym piszesz, bo i mi zdarzał się spazmatyczny płacz, który wydawał mi się nie do opanowania, wręcz duszący, czasem prawie prowadził do wymiotów. To okropne doświadczenie. Ale wtedy starałam się, jak z czkawką, stosować jedną metodę: skupienie i wyciszenie. To naprawdę działa. Przez chwilę zatrzymać się, ważne by to zrobić. Powiedzieć: stop. Odpędzić myśli, skupić się właśnie na oddychaniu. wdech i wydech. Bardzo powoli, na siłę wręcz. To nie ma nic wspólnego z żadnymi niecnymi praktykami ;). W końcu Bóg tak nas wymyślił, że musimy oddychać :). Inaczej się nie da. Więc oddech jest mega ważny. To kwestia zdrowia.
jacek-sychar

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: jacek-sychar »

Wafelka
A czy Ty przypadkiem nie napisałaś, że należy po prostu użyć rozumu, czyli swojej wolnej woli? :lol:
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Wafelka »

jacek-sychar pisze: 07 cze 2017, 9:18 Wafelka
A czy Ty przypadkiem nie napisałaś, że należy po prostu użyć rozumu, czyli swojej wolnej woli? :lol:
Tak, w pewnym sensie tak. Ale ćwiczenia oddechowe nie są przeciwstawne rozumowi. O to pytała Angela. O konkretny sposób. Jak by ją bolał kark i pytała o ćwiczenia na kark, to też byś napisał, że to bliskie filozofii wschodu i niebezpieczne? ;) No proszę, nie mieszajmy tego. Tak naprawdę czerpiemy wiele z tamtej kultury. I jeśli ktoś jest mocny w wierze to jej nie porzuci, bo zacznie stawać w pozycji psa z głową w dół ;). Naprawdę. Ja sama uwielbiam jogowe pozycje i stosowałam od dziecka, nie wiedząc, że są również w jodze. Dają tyle dobrego mojemu ciału, zwłaszcza stabilizację, której zawsze potrzebowałam. Jestem też wegetarianką. To już niezły odjazd wschodni, co? ;) A to wyjście naprzeciw mojemu zdrowiu i przede wszystkim poczuciu, że moja przyjemność nie jest okupiona cierpieniem. To moja wola. :)
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

bosa pisze: 05 cze 2017, 22:40 Nie rozumiem też czemu ,będąc we wspólnocie, i to wiele lat, jak piszesz, nie możesz powiedzieć o swoim problemie? To po co taka wspólnota w takim razie? Jakoś mnie to uderzyło.
To nie wina wspolnoty ale mojego owczesnego nastawienia. Bylam przekonana, ze wszystko ogarne sama i przetrzymam. Liczylam, ze moje modlitwy jeszcze chwila a beda wysluchane i wszystko wroci do normy. Maz jest bardzo zaangazowany w parafii i nie chcialam mu psuc opinii. Oni sie za nas caly czas modla nie wiedzac na czym polega nasz problem. Balam sie tez reakcji meza . Spotkania sa dla par sakramentalnych. Jesli bym sie otworzyla, to maz przedstawilby swoja wersje i wyszloby publiczne pranie brudow. We wspolnocie nie ma specjalistow, nie pomogli by nic a tylko byloby zamieszanie. Zreszta maz zagrozil, ze jezeli sie poskarze, rozpowie w parafii ,, jak jestem zepsuta". Jestem katechetka a ludzie uwielbiaja plotki. Mogloby dojsc do zgorszenia, ze proboszcz pozwolil nauczac dzieci osobie lekkich obyczajow. Maz jest bardzo przekonywujacy. Na przyklad kilka osob (na szczescie spoza parafii), ktore poprosil o odwiedziny w szpitalu, uwierzylo w jego interpretacje. I teraz patrza na mnie podejrzliwie. Ja jestem w ich oczach wredna zona, ktora wykorzystuje prawo przychylne kobietom, aby ukryc swoje sprawki a z meza zrobic wariata.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Kochani!
Gdy pytalam o cwiczenia oddechowe, chodzilo mi o to jak myslami zapanowac nad emocjami i by cialo posluchalo. Sama znalazlam w sieci dobra porade:
http://www.domowezawirowania.pl/jak-rad ... -emocjami/

Znalazlam tez inny link do piosenki, ktora chcialam podziekowac za modlitwe. Moze teraz zadziala:
http://www.poezja-spiewana.pl/index.php?str=lf&no=10355

Odkrylam pewna niekonsekwencje w swoich wypowiedziach.
Raz pisze, ze maz sie pilnuje, aby nie wypowiadac juz glosno swoich urojen (bo nikt go nie rozumie). A w kolejnym poscie udawadniam, ze jest bardzo przekonywujacy. Na przyklad kilka osob (na szczescie spoza parafii), ktore poprosil o odwiedziny w szpitalu, uwierzylo w jego interpretacje.
Chodzilo mi o to, ze nie daja sie nabierac specjalisci: psycholog, lekarze, policjanci czy ksiadz w konfesjonale ( wg meza nie zna sie, bo nie ma zony). Maz teraz uwaza, by nie dac mi pretekstu do wezwania policji czy karetki. Udaje mu sie natomiast przekonac, nieliczne na szczescie osoby, ktore znaly go dobrze wczesniej jako rozsadnego, odpowiedzialnego i uczynnego czlowieka.

Pytacie, czy otrzymalam jakiekolwiek wsparcie ze szpitala. Niestety nie. Maz nie wyrazil zgody na informowanie kogokolwiek, nawet rodziny, o stanie zdrowia i lekarze byli konsekwentni w tym. Widzialam tylko przez chwile wypis zanim maz go ukryl. Procz diagnozy wynikalo z niego, ze maz ma tez inne powazne problemy zdrowotne. Udalo mi sie namowic go na badania w przychodni. Oboje obawiamy sie, ze to rak. Rak wydziela do organizmu toksyny, ktore mocno dzialaja na uklad nerwowy. Moze w tym jest plan Bozy, by odbierac mi meza po kawalku, najpierw emocjonalnie potem fizycznie, abym miala czas nauczyc sie zyc samotnie i samodzielnie. Do tej pory byl moim buforem zyciowym.

Stwierdzenie, ze uczynil mi pieklo, oznacza, ze uswiadomilam sobie, ze jestem aktualnie w sytuacji ofiary przemocy emocjonalnej. Dochodzilam do tego ponad 2 lata, bo czasem wygodne jest bycie ofiara. Zwalnia z wysilku podejmowania trudnych samodzielnych decyzji i pozwala ukryc wlasne bledy, zwlaszcza wybielic sie w swoich oczach. Teraz nie boje sie prosic o pomoc w kryzysowej sytuacji. Szukalam rad po omacku. Na przyklad bardzo pomogla mi strona:
http://www.nowezyciebezprzemocy.co.uk
Jest to strona stworzona z mysla o Polakach na emigracji, ale ma sporo odnosnikow do sytuacji osob zyjacych w kraju.
Korzystam tez sporo z poprzednich watkow tego bloga. Przerabiam kolejno polecane tutaj lektury obowiazkowe,by jak czesto to podkreslacie, zmieniac siebie a nie meza (w moim przypadku szczegolnie niewykonalne).
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Moje zycie ostatnio jest jak dryfowanie na falach- raz w gore, raz w dol.
Po 2- tygodniowym etapie ,, kochanie to, kochanie tamto. Zyjmy jak przyjaciele, ale separacja od loza jest nieodwolalna, bo je zhanbilas.";maz ma teraz etap pogardzania ,,donosicielem". Podkresla, ze kazde z nas ma teraz swoje zycie. Przyznal sie, ze odnowil na facebooku znajomosc z byla sympatia, z ktora zerwal dawno przed naszym slubem. One jest mezatka, ale odwiedzila go w szpitalu. Podkresla, ze to ciepla, inteligentna i elegancka osoba, a ja jej do piet nie dorastam.
Nie powiedzialam tylko, ze zaluje, ze ozenil sie ze mna a nie pania X. Zatem z pewnoscia nie zaluje, bo ostatnio jest szczery az do bolu. Przyznaje, ze tylko ja bylam w stanie z nim wytrzymac, ale ja go zdradzilam, a on tylko szuka prawdziwej przyjazni. Jest katolikiem, wiernym przysiedze malzenskiej, a ja niewierna dewotka chodzaca do kosciola na pokaz.
Wielu z Was ze swojego doswiadczenia wie , ze trudno o czysta przyjazn damsko- meska. To rownia pochyla i najczesciej konczy sie w lozku. Maz reprezentuje tu filozofie Kalego. Ktos mu ukrasc krowe to grzech wolajacy o pomste do nieba, on komus ukrasc krowe to dobry uczynek. I ciekawe, czy cudza zona ma dla niego wieksza wartosc niz przyslowiowa krowa?
Przypuszczam tez, ze mogl uroic sobie moja zdrade, by ze spokojem sumienia powrocic do dawnej fascynacji, ktora jednak nie nadawala sie na zone. Czy czesto faceci po 50- ce tak maja?

Ja przez dwa dni siedzialam w swoim pokoju i plakalam w poduszke. :cry:
Potem wypisalam sobie duzymi literami ,, Maz jest chory, nie jest w stanie mnie zranic".
Teraz z usmiechem uczestnicze w zyciu rodziny :D a meza to drazni. Czasem wydaje mi sie, ze jego dobre samopoczucie zalezy od mojego przygnebienia. Czy dlugo tak wytrwam? Wiele mi tu pomagacie, zwlaszcza buduje przyklad wielu z was ze starych postow.

Mimo wszystko...

"Ludzie są nierozsądni
nielogiczni, samolubni,
kochaj ich mimo wszystko.

Jeśli czynisz dobro,
ludzie oskarżą cię
o ukryte egoistyczne pobudki,
Czyń dobro mimo wszystko.

Jeśli osiągniesz sukces,
zyskasz fałszywych przyjaciół
i prawdziwych wrogów,
Osiągaj sukcesy mimo wszystko.

To co dzisiaj robiłeś dobrze
jutro będzie zapomniane,
Rób dobrze mimo wszystko.

Uczciwość i szczerość sprawiają,
że będziesz słaby,
bądź uczciwy i szczery mimo wszystko.

To co budujesz latami, może być
Zniszczone przez jedną noc,
Buduj mimo wszystko.

Ludzie naprawdę potrzebują pomocy,
ale będą cię atakować,
jeśli im pomożesz,
pomagaj mimo wszystko.

Daj światu, co masz najlepszego,
a dostaniesz od świata po głowie
Daj światu, co masz najlepszego
mimo wszystko."

Matka Teresa
z Kalkuty
ODPOWIEDZ