Kryzys malzenstwa czy choroba?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Nirwanna »

Angela.
Czy jak mąż leży z grypą i 40-stopniową gorączką, to będziesz miała do niego pretensje, że Ci kwiatów na rocznicę ślubu nie kupił?

Adekwatnie tutaj - robi pewne rzeczy, a innych nie robi, bo jest chory. Nie szukaj w tym logiki. Zadbaj o modlitwę i własny spokój, i - na ile jesteś w stanie - o leczenie męża. Tyle możesz.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Wiem, Nirwana, ale jest to trudne. Chociaz mam w reku diagnoze od psychologa i od lekarza psychiatry, to na codzien choroby nie widac i sama, swiadomie lub nie, oczekuje reakcji jak od zdrowego czlowieka. Gdy ktos ma grype, to ciezko my funkcjonowac we wszystkich aspektach aktywnosci. Tymczasem maz doskonale radzi sobie w piracy, urzedach, towarzystwie znajomych, swietnie radzi sobie z dziecmi. Nawet funkcjonuje lepiej niz dotychczas, bo chce udowodnic sobie samemu, ze jest zdrowy. Tylko na mnie ma alergie i nie jest w stanie przyznac, ze sie myli. Dlugo szukalam w sobie i szukam nadal bledow, ktore popelnilam. Pracuje nad mimi sama i z psychologiem. Ale nie znalazlam nic, co by usprawiedliwialo az taki poziom podejrzliwosci i nieufnosci do mnie. Grypa potrwa tydzien i masz realna nadzieje na powrot do zdrowia. A tu bez lekow, na ktorych branie nie ma szans, nic sie nie zmieni. A i to nie daje gwarancjj. By moc dalej zyc, musze porzucic wszelka nadzieje i nauczyc sie zyc w samotnosci obok kochanej osoby.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Nirwanna »

Angela, poszukaj w necie, są grupy wsparcia dla ludzi z rodzin dotkniętych określoną chorobą. Te grupy wsparcia są zarówno w realu, jak i w necie. Tam podzielą się z Tobą doświadczeniem tego konkretnego kryzysu, związanego z tą konkretną chorobą.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Pavel »

Angela, jak sobie czytam co piszesz o swoim mężu, przypomina mi się sytuacja z domu rodzinnego.
Nie wiem co konkretnie zdiagnozowali lekarze u Twego męża, mój tata miał zdiagnozowane zaburzenia afektywne dwubiegunowe.
Zachowania i funkcjonowanie Twego męża wyraźnie przypominają mi okresy chorobowe u taty.
Pierwszy raz choroba uwidoczniła się właśnie coś po pięćdziesiątce, tyle tylko, że był wtedy niepijącym alkoholikiem.
Nie wykluczam więc, że wczesniej po prostu stany chorobowe nie ujawniały się dla nas ze względu na długie okresy upojenia alkoholowego.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
jacek-sychar

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: jacek-sychar »

Wątek użytkowniczki Klopot_16 został przeniesiony tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=331
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Kochani, dziękuję za to forum, z którego czerpię pełnymi garściami.
Od 9 miesięcy jest w domu spokojniej. Mąż nie wyzywa mnie i nie bije. Straszak w postaci poiicji, opieki społecznej i szpitala psychiatrycznego działa.
Tylko każdego dnia daje mi sygnał jak bardzo się mną brzydzi. Gdy zrobię mu herbatę, to komentuje ,,nie podlizuj się''.
Są szczątki normalności. Jest modlitwa rodzinna każdego dnia. Dzieci mają oboje rodziców w domu, choc zajmujemy się nimi na zmianę. Czasem jemy razem obiad- gotujemy na zmianę. Przestałam mężowi prać i prasować.
Okropnie ciężko mieszkać z najbliższą osobą jak z obcym człowiekiem. Dlaczego to wytrzymuję? Bo muszę. Inne obcje byłyby gorsze. Czuje się jak zawieszona nad przepaścią. Bóg mocno mnie trzyma za rękę. Ale gdybym zaczęła rzucać się i szarpać, to i On by mnie nie utrzymał.
Gdy nie mam siły modlić się, to tylko w kółko puszczam sobie ,,Modlitwę o wschodzie słońca'':
https://m.youtube.com/watch?v=VXeBlkhBsIU
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Nirwanna »

Angela, ta piosenka swego czasu towarzyszyła mi permanentnie.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: twardy »

Angela, masz sytuację w domu taką jaką masz. Nie zapominaj jednak o sobie.
Czy sprawiasz sobie jakieś przyjemności?
Czy masz czas wyłącznie dla siebie?
Czy spotykasz się ze znajomymi, koleżankami?
Czy w ogóle wychodzisz z domu spędzić czas tak jak lubisz?
Czy pamiętasz jeszcze jak można miło spędzać czas?
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Mirakulum »

Angela pisze: 26 lut 2018, 2:05 Ale gdybym zaczęła rzucać się i szarpać, to i On by mnie nie utrzymał.
Angela On utrzyma wszystko, Tylko On jest od rzeczy niemożliwych

" Bóg przychodzi 15 min za późno i zawsze zdąży"

Pogody Ducha
Ania10

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Ania10 »

dlaczego cigle z nim mieszkasz?
Masz obowiązek się bronić, bierność nie jest miłością a naiwnością.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

Ania10 pisze: 26 lut 2018, 20:04 dlaczego cigle z nim mieszkasz?
Aniu,
Nie ma takiej potrzeby.
Myślałam o wyprowadzce rok temu w szczycie męża działań przemocowych. Skorzystałam z pomocy z zewnątrz i to się skończyło. Zostały tylko jego wypowiedzi urojeniowe, od których nie może się powstrzymać. Przynajmniej raz dziennie mówi: ,,Modlę się za ciebie, bo jesteś w piekle kłamstwa i rozpusty''. Zbywam to milczeniem, bo tu nie pomoże żadne zaprzeczanie, tłumaczanie, udawadnianie swojej miłości i wierności. Czy gdyby brał leki byłoby lepiej? Miałam tego próbę, gdy był w szpitalu. Przy lekach nie wypowiadał urojeń, ale funkcjonował jakby w zwolnionym tempie, nieobecny. Nie chcę tego dla męża, by za życia był trupem. Bo w innych sferach funkcjonuje teraz prawidłowo.
Czasem tylko spieram się z Panem Bogiem, że nie do końca widzę sens, dlaczego podmienił mi męża, w miejsce mężczyzny mojego życia postawił człowieka, którego musiałam się bać.
Mąż przez 22 lata małżeństwa nie stosował przemocy. Zdarzało się, że podniósł głos, w wypadkach gdy uważał, że jego autorytet głowy rodziny jest podważany. Jest na tym tle przewrażliwiony. Ale szybko przepraszał za zachowanie. Zawsze dażył do zgody pierwszy, abyśmy pogodzeni klękali do modlitwy małżeńskiej. Często mówił, że mnie kocha. Ja byłam bardziej powściągła. Unikałam kłótni, ale też nie byłam wylewna w czułościach. I wielka moja wina, nigdy go nie chwaliłam, a miałam za co. To moja mama i babcia wszczepiły mi błędną zasadę: Trzymać męża na dystans, bo dasz palec, to odgryzie rękę.
Myślę, że na chorobę miał wpływ stres związany z wyjazdem za granicę na kilka miesięcy, mający na celu wyciągnięcie nas z dołka finansowego. Po powrocie wyznał, że miał w tym czasie pokusy niewierności, ale im się oparł. Ja nie dopytywałam o szczegóły, cieszyłam się z tego, że jest, a ja jestem dla niego ważna. Trochę przestraszyłam się, że mogę go stracić. Następne pół roku wydawało się być odnowieniem naszej miłości. Ja przełamałam się, chwaliłam go, że poradził sobie finansowo, jest dobrym ojcem. Często trzymaliśmy się za ręce. Współżycie też przynosiło więcej radości.
Nagle mąż wrócił do sprawy. On nie zdradził, ale jest pewien, że ja to zrobiłam. Moja przemiana po tylu latach jest dziwna dla niego, wygląda jakbym doświadczenia zdobyte gdzieś indziej odtwarzała na nim. Nie pomogły tłumaczenia, że do tej pory pochłaniała mnie opieka nad 6 dzieci. Że uświadomiłam sobie, że dzieci dorastają i zostaliśmy tylko my dla siebie. Nie wiedziałam jeszcze, że chorzy w syndromie Otella wszystko tłumaczą sobie na opak.
Przez dwa lata wszelkimi środkami walczył o odkrycie ,, prawdy'', nie cofając się przed przemocą.
Ja byłam zdezorientowana.
Teraz mąż mógłby uchodzić za wzorowego sycharka. Przestał wisieć na mnie. Przeszedł od pełnej kontroli do całkowitej swobody. Uznał, że jestem od niego sprytniejsza, dobrze kamufluję swoje drugie życie. Bardziej zbliżył się do Boga. Przeprosił zdawkowo(,, Może trochę za ostro reagowałem, ale to były silne emocje''). Teraz stosuje on wszystkie punkty listy Zerty. Prócz:
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie żona. oraz
31. Rozmawiając z żoną, nie koncentruj się na sobie.
Bo jak wytłumaczyła mi psycholog, mąż jako odruch obronny na rzeczywiście silne emocje, zablokował w sobie wszystkie mechanizmy empatii. Nawet gdybym objawiła się przed nim aniołem, on tego nie zauważy i,,swoje wie''.
krople rosy

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: krople rosy »

Angela pisze: 27 lut 2018, 13:46 Myślę, że na chorobę miał wpływ stres związany z wyjazdem za granicę na kilka miesięcy, mający na celu wyciągnięcie nas z dołka finansowego. Po powrocie wyznał, że miał w tym czasie pokusy niewierności, ale im się oparł.
A może stało się coś czego się wewnętrznie wyparł (zdrada) i stosuje zwykłą projekcję? Myśli może że skoro potrafi tak udawać że nic się nie stało to być może Ty zachowujesz się podobnie? A wparcie Tobie zdrady uciszyłoby Jego sumienie?
Tak sobie głośno myślę....nie chcę wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń ale tak mi się nasunęło po tym, co przeczytałam.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

twardy pisze: 26 lut 2018, 17:30 Angela, masz sytuację w domu taką jaką masz. Nie zapominaj jednak o sobie.
Czy sprawiasz sobie jakieś przyjemności?
Czy masz czas wyłącznie dla siebie?
Czy spotykasz się ze znajomymi, koleżankami?
Czy w ogóle wychodzisz z domu spędzić czas tak jak lubisz?
Czy pamiętasz jeszcze jak można miło spędzać czas?
Mam sytuację jaką mam. Zrezygnowałam z wyprowadzki, bardziej ze strachu, że dojdą nowe problemy. Teraz mąża zachowanie się poprawiło, choć urojenia nie zniknęły, więc mam możliwość lepiej zadbać o siebie. Najmłodsze dzieci na pierwszym miejscu. Ale gdy zajmuje się nimi mąż, mam czas na zadbanie o nadszarpnięte przez ostatnie 3 lata zdrowie. Oraz udzielam się w parafii, spotykam się z koleżankami. Powoli zaczyna mnie cieszyć życie na nowo.
krople rosy

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: krople rosy »

Czasem zastanawiam się na ile ci poczciwi , idealni mężowie są sobą a na ile wpisali się w plan czy role narzucone przez własne żony.
Czy nie żyją często pod presją bycia wspaniałym mężem i ojcem szczególnie w rodzinach wielodzietnych i z wymogami katolickiej nauki w tle?
Bo jeśli tak właśnie bywa, to prędzej czy później ,,pękną'' i zaczną się dziać różne nieprzewidywalne sytuacje.
Może to nie Bóg podmienił Ci męża tylko z męża wydobywa się cała jego natura: z ukrytymi pragnieniami, potrzebami i wolnym oddechem.
Być może zbyt długo odgrywał nie swoją rolę? I z jednej strony chciałby być dobrym mężem i człowiekiem a z drugiej mieć odwagę mówić o sobie, o tym, czego chce i potrzebuje choć nie wszystko musi być dobre. Ale chodzi mi o wolność artykułowania swoich potrzeb i wyrażania siebie w wolności. Nie każda żona chce zgodzić się na słabości swojego męża. I czasem mąż wie, że gdy tylko zechce być sobą to się spotka z krytyką i odrzuceniem. I wyczuwa wewnętrznie, że miłość żony ma swoje warunki i wymagania. Myślę, ze taki zgrzyt między tym jakim się jest a jakim się chce być by nie zawieść może powodować wewnętrzne konflikty i sypie się ten cały idealny świat.
To, co napisałam wcale nie musi dotyczyć Waszej sytuacji....ale takie mam właśnie spostrzeżenia i wnioski choćby z własnego doświadczenia.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenstwa czy choroba?

Post autor: Angela »

krople rosy pisze: 27 lut 2018, 14:01 A może stało się coś czego się wewnętrznie wyparł (zdrada) i stosuje zwykłą projekcję?
KR, też mi to przyszło do głowy. Ale pełna wiedza na tym etapie nie jest mi do niczego potrzebna. Kryzys całkowicie przeszedł w chorobę. Brakuje mi tylko rzetelnej wiedzy o chorobie. Inne fora, nawet medyczne, za całkowitą radę dają przymus leczenia ( w tej chwili nie ma do tego przesłanek) lub rozwód.
ODPOWIEDZ