Jak sobie radzić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marzena_gabi
Posty: 7
Rejestracja: 26 mar 2017, 9:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Jak sobie radzić?

Post autor: marzena_gabi »

Witajcie, jestem tutaj nowa, czasami podczytuję forum... ale się nie udzielam.... tak wyszło...
może zaczne od początku,...
W 2006 r. zawarłam związek małżeński... cywilny... nie można było inaczej.... w między czasie mój partner złożyl do sądu biskupiego papiery o unieważnienie jego poprzedniego związku sakramentalnego... Poznałam mojego partnera jak był 5 lat po rozwodzie cywilnym... nie byłam powodem ich rozstania, i do dzisiaj jest to owiane tajemnicą....
nasze życie było różne... po 2 latach urodziła nam się córka.... na 7 rocznicę cywilną przechodziliśmy kryzys... mój mąż mnie zdradził.... mial kochankę... po latach okazało się że nie pierwszy raz.... na 9 rocznicę cywilną, dostaliśmy prezent. mogliśmy sementować nasz związek przed Bogiem... łzy szczęścia..... pół roku po zawarciu sakramnetalnego zwiazku łapię mojego męża na kolejnej zdradzie... tym razem jest to osoba 23 lata młodsza, w wieku jego syna.... obiecuje poprawę, że to nic, to tylko zabawa, bo to gówniara, uwierzyłam, bo kocham.... w między czasie mam problemy z moimi rodzicami, są bardzo chorzy, tata ma nowotwór płuc, mama Alzheimera...
praktycznie 2 tygodnie po naszym ślubie kościelnym moja Mama trafia na OIOM.... od tego czasu nie ma miesiąca żeby coś złego się nie dzialo... ja wysiadam juz psychicznie i fizycznie, a mój maz się oddala, nie widze tego, jestem tak pochłonięta opieką nad rodzicami, córką, domem... po złapaniu maz obiecuje poprawę, niecałe dwa miesiace potem umiera moja Mama. łzy, rozpacz, szok.... on już jest obcy, mówię mu to, on zaprzecza, patrzy na mnie z obrzydzeniem, nie zbliża się, nie dotyka.... są częste awantury (teraz wiem... ukrywał ją) we wrześniu miesiac po smierci mamy mój Tata trafia do szpitala z podejrzeniem przerzutów do mózgu... dwa miesiące póżniej w listopadzie umiera.... na początku zaś listopada mój mąż wyszedł do pracy.... i nie wrócił... wyprowdził się... zostawił mnie samą z opieką nad moim tata, córką, domem....
mówił że mamy kryzys... nie wierzyłam w to, ale..... jakieś 3 tygodnie po jego wyprowadzce, wyszło że kryzys to nadal ona, a ich miłość kwitnie na całego.... mój Tata pod koniec listopada umiera... szok, łzy, niedowierzanie.... miał być, miał mi pomóc... bardzo bylam z nim związana....
zostałam całkiem sama, wpadłam w depresję ale wierzyłam że mój mąż do mnie wróci.....
grał, tylko grał...
na pogrzebie byłam tak zła na Boga ze krzyczałam kim on jest aby w ciągu trzech miesięcy zabrać mi trzy osoby które bardzo kocham.... jeszcze przez dwa miesiące mąż się starał....
potem jakby coś w niego wstąpiło...
ja pomału odnalazlam drogę do Boga i prostych modlitw.... codziennie mówiłam za mojego męża dzisiątkę zdrowaś i on szalał... wyzywał, wyklinał, krzyczał że chce rozwodu....
gdzieś wpadło mi hasło Nowenna Pompejańska, odmówiłam....
ja sie wyciszyłam... potem nowenna do węzełków.... nastąpił mały cud... usłyszałam przepraszam... a potem znowu wyzwiska...
mój mąż nie jest sobą...
nie wiem co robić... nie rozmawiamy, nie widujemy się... tak zieje nienawiścią, jeśli coś złego sie u niego dzieje to moja wina...
teraz byłam u jego mamy... jest załamana tą sutyacją.... prosi mnie aby nie dawała mu rozwodu... nie mam zamiaru, ślubowałam przed Bogiem.... i bardzo go kocham...
nie wiem co robić... jak mi udaje się podnieść, uspokoić, to dostaję razy od mojego męża, jakby wyczuwał że jestem szczęśliwa...
umiem już oddychać bez niego, pokochałam siebie, wróciłam do Boga :) jest mi z tym dobrze....
ale brak mi nadal mojego męża....
gubie się... miewam czasami straszne skoki nastrojów... on zachowuje się jak opętany... ta osoba z którą jest za cel sobie wzieła że zniszczy naszą rodzinę (to jej słowa) i że on nigdy jej nie zostawi (??? skąd ta pewność????) że zerwie więzi jakie łączyły go z córką, i to jej się udało na 300 procent....
teraz muszę założyć sprawę o alimenty i się boję.... :( bo płaci jak chce.... a najlepiej nie dałby wcale, powiedział że mnie nienawidzi i nic mi się nie należy....
co robić?
jacek-sychar

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Marzena_gabi na naszym forum.

Jak piszesz czytasz nasze forum od jakiegoś czasu, to pewnie wiesz, że staramy się chronić naszą prywatność. Pisząc nie podawaj więc szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie.

Co robić?
Ja bym wystąpił jak najszybciej o alimenty. Oglądanie się na męża nic nie da. On będzie mówił różne rzeczy, żeby tylko mieć spokój (czyli nie płacić).

A swoją drogą utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że stwierdzanie nieważności małżeństwa jest obarczone dużą niepewnością.
Jak ktoś od razu nie jest wierny, to potem mu trudno być wiernym. :(
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: Unicorn2 »

Jacek pisze.
A swoją drogą utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że stwierdzanie nieważności małżeństwa jest obarczone dużą niepewnością.

Stwierdzanie niewaźności małźeństwa to takie igranie z Bogiem . Zawsze moźna coś znaleźć
źe było nie tak przy zawieraniu małźenstwa a później czas , znajomości i wszystko się da załatwić.

Jacek pisze .
Jak ktoś od razu nie jest wierny, to potem mu trudno być wiernym.

Nic dodać nic ująć.
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: Czarek »

Witaj marzena_gabi.

Z opisu w Twoim poście wyłania się obraz sytuacji gdy w krótkim czasie spotkało Ciebie wiele trudnych i dramatycznych przeżyć.
Wyobrażam sobie, że pojawiło się mnóstwo trudnych i niekoniecznie chcianych przez Ciebie emocji.

Czy uświadomiłaś sobie te emocje? Czy pozwoliłaś sobie je wyrazić i przeżyć? Czy jest w Twoim otoczeniu bliska i zaufana Ci osoba, z którą możesz szczerze o tym co Ciebie spotkało porozmawiać?

Czy w Twojej sytuacji pozwoliłaś sobie na słabość i bezsilność?

Uważam, że modlitwa to dobry kierunek. Myślę też, że bardzo ważne jest w ostrej fazie kryzysu zadbania o swoją sferę emocjonalną i nauczenie się kochać samą siebie w zdrowy i mądry sposób (po to aby ewentualnie w przyszłości mądrze i dojrzale kochać męża, ale też po to aby mieć dobre relacje z innymi ludźmi).

Z Twojego opisu wyczytałem, że mąż zdradził Ciebie kilka razy.
Czy pozwoliłaś mu ponieść konsekwencje jego wyborów?

marzena_gabi pisze: 20 cze 2017, 19:16 teraz muszę założyć sprawę o alimenty i się boję.... bo płaci jak chce.... a najlepiej nie dałby wcale, powiedział że mnie nienawidzi i nic mi się nie należy....
Rozumiem, że się boisz. Twój mąż może widzieć ten strach i na tym opiera swoją strategię unikania ponoszenia kosztów utrzymania własnej córki.

Może zmienisz w swoim myśleniu „ muszę założyć sprawę o alimenty i się boję” na"
w tej sytuacji odczuwam lęk i mimo to wybieram troskę o przyszłość swoją, naszego dziecka i postanawiam wnieść do sądu o ustalenie alimentów?

Może to być Twój pierwszy krok w daniu mężowi prawdziwej wolności, która uważam że jest nieodłącznie związana z odpowiedzialnością za jego wybory.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: Niezapominajka »

hej Gabi,

dobrze ujęłaś, ale może nie opętany (to chyba za duże słowo) a zniewolony https://www.youtube.com/watch?v=lssBfTtETS0

chroń siebie, wygląda na to, że im bardziej się podnosisz tym bardziej on szaleje. Masz wsparcie jeszcze jakichś bliskich oprócz teściowej? Przyjaciół?
marzena_gabi
Posty: 7
Rejestracja: 26 mar 2017, 9:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: marzena_gabi »

Nie mam praktycznie nikogo... Oprócz córki i modlitwy... Rodzina, bliscy wszystkie to znikło w chwili śmierci...
marzena_gabi
Posty: 7
Rejestracja: 26 mar 2017, 9:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: marzena_gabi »

Unicorn2 pisze: 20 cze 2017, 20:18 Jacek pisze.
A swoją drogą utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że stwierdzanie nieważności małżeństwa jest obarczone dużą niepewnością.

Stwierdzanie niewaźności małźeństwa to takie igranie z Bogiem . Zawsze moźna coś znaleźć
źe było nie tak przy zawieraniu małźenstwa a później czas , znajomości i wszystko się da załatwić.

Jacek pisze .
Jak ktoś od razu nie jest wierny, to potem mu trudno być wiernym.

Nic dodać nic ująć.
Znajomości nie miał przy unieważnieniu... Dlatego tak długo to trwało... Zastanawiam się czy to nie moja karma...
jacek-sychar

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: jacek-sychar »

marzena_gabi pisze: 22 cze 2017, 9:59 Zastanawiam się czy to nie moja karma...
:shock: :shock: :shock:
Jaka karma?
Marzenko, my jesteśmy na portalu katolickim. Takich rzeczy jak karma w naszej religii nie ma.
marzena_gabi
Posty: 7
Rejestracja: 26 mar 2017, 9:18
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak sobie radzić?

Post autor: marzena_gabi »

Wiem... Przepraszam źle to zabrzmiało.... Takie powiedzenie....
ODPOWIEDZ