Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: tata999 »

lustro pisze: 25 sie 2020, 10:00
Nie możesz zrezygnowac z alimentów ( rozumiem), nie widzisz mozliwości pracy w takiej ilości godzin ( tez rozumiem) będąc jedyną opieką dla swojego synka.
Powinno być: "ich synka". Sama go nie stworzyła, a wspólnie z ojcem tego dziecka, dla którego najlepiej, żeby miało dwoje rodziców.

No chyba, że kpimy, jak w memach: "mój syn, nasze alimenty".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: lustro »

tata999 pisze: 25 sie 2020, 13:07
lustro pisze: 25 sie 2020, 10:00
Nie możesz zrezygnowac z alimentów ( rozumiem), nie widzisz mozliwości pracy w takiej ilości godzin ( tez rozumiem) będąc jedyną opieką dla swojego synka.
Powinno być: "ich synka". Sama go nie stworzyła, a wspólnie z ojcem tego dziecka, dla którego najlepiej, żeby miało dwoje rodziców.

No chyba, że kpimy, jak w memach: "mój syn, nasze alimenty".
Ok tata999
lustro pisze: 25 sie 2020, 10:00
Nie możesz zrezygnowac z alimentów ( rozumiem), nie widzisz mozliwości pracy w takiej ilości godzin ( tez rozumiem) będąc jedyną opieką dla waszego synka.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

lustro pisze: 25 sie 2020, 10:00 Ruta

Po ludzku bardzo dobrze Cie rozumiem.
Obrona wlasnych praw, w tym bytu materialnego, finansów oraz pociąganie do odpowiedzialności, wydaje się byc w twojej sytuacji jak najbardziej sluszne i uprawnione.

Mam tylko jedno pytanie - jak to się ma do Twoich deklaracji sprzed kilku dni, dotyczacych opieki, pomocy i wsparcia malzonka?

Mam tylko jedno pytanie - jak to się ma do Twoich deklaracji sprzed kilku dni, dotyczacych opieki, pomocy i wsparcia malzonka?

Czy jestes gotowa przyjąc pod swój dach, na własne utrzymanie i pomoc nie tylko materialną, swojego męża, który zapadnie na zdrowiu ale nadal niestety nie bedzie spełaniał Twoich warunków?

Bo patrząc na to, co piszesz dziś - nie ma takiej opcji.

To jak to bedzie, kiedy twoj mąż za kilka lat stanie pod twoimi drzwiami, ze zrujnowanym zdrowiem przez nałogi i bez srodków do życia i na leczenie...takze przez nałogi?

Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Patrząc na to, co piszesz, ja mam nieodparte wrażenie, że na moje "sprawdzam" na dziś, nie ma opcji opieki i pomocy z Twojej strony mężowi takiemu jaki jest, tylko dlatego, że to twój sakramentalny mąż.
Ale moze żle Cie rozumiem?
Obecnie mój mąż jest w złej kondycji psychicznej, ale wciąż jest zdolny do dbania o siebie, podjęcia leczenia. W obecnej sytuacji pomoc, opieka i wsparcie z mojej strony mogą jedynie przyczynić się do pogłębienia jego nałogu. I w tej sytuacji mogę oczekiwać zmiany postawy od mojego męża. Nie zamierzam stać się dla niego osobą, którą będzie mógł wykorzystać, by nabrać sił zregenerować się i powrócić do używania narkotyków. To już przerabialiśmy w naszym małżeństwie, nie tędy droga.

Natomiast liczę się z tym, że z uwagi na tryb życia mojego męża może się zdarzyć, że będzie wszystkich tych rzeczy wymagał, opieki,.pomocy, wsparcia, utrzymania i przygotowuję się na taką ewentualność. Wiem kiedy i jak można rozpocząć procedurę leczenia przymusowego, jeśli to nałóg będzie problemem. Jeśli natomiast problemem będzie stan zdrowia mojego męża, to tak, jestem gotowa męża przyjąć, tak jak piszesz.

Natomiast także dziś, gdyby mąż przyszedł i poprosił o pomoc w zorganizowaniu leczenia, jestem gotowa takiej pomocy mu udzielić.
W ubiegłym miesiącu miałam dylemat, gdy mąż poprosił mnie o zgłoszenie do mojego ubezpieczenia. Zastanawiałam się, czy odmowa będzie złamaniem tego, co nazywamy twardą miłością. Uznałam, że nie. I zgłosiłam.
Za każdym razem w stosunku do osoby uzależnionej należy uważać z pomocą, czemu ona ma służyć, i z odmową pomocy także. Nie jestem alfą i omegą, na pewno jeszcze nie raz podejmę błędne decyzje. Być może brak ubezpiecznia mógłby zmotywować męża do szukania pracy nie w szarej strefie, aby uniknąć alimentów, ale oficjalnej z ubezpieczeniem. Nie wiem. Znając siebie, raczej udzielę mężowi zbyt wiele pomocy, niż zbyt mało. Mam nadzieję, że uda mi się uniknąć takiej głupiej pomocy, która będzie się przyczyniać do trwania mojego męża w nałogu.
annes
Posty: 57
Rejestracja: 04 sie 2017, 23:04
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: annes »

Mój mąż wykorzystał czas, w którym przejęłam całkowicie odpowiedzialność finansową za rodzinę i wyciągałam z sytuacji bez wyjścia na regenerację, spłatę swoich długów i wejście na luzie na nową drogę życia - we dwoje, z inną kobietą. Nikomu nie polecam.
Serio wydawało mi się, że postępuję zgodnie z przysięgą i ratuję małżeństwo oraz jego samego.
To takie moje świadectwo.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Jeśli taki mąż zdecyduje się przyjść i prosić o pomoc żonę, to będzie pierwszy najważniejszy krok do trzeźwienia i zaufanie do niej. Żona pomóc może wioząc męża na oddział zamknięty i oddać w ręce specjalistów.
Z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że większość uzależnionych osób w małżeństwach które są na pierwszym etapie leczenia bardzo przeżywa to co zrobili swoim bliskim. Nie spotkałam osób które by odeszły pomijając swój nałóg i obwiniały współmałżonka o rozpad. Najważniejsza nauka to branie odpowiedzialności za swoje picie, bo nikt na siłę do gardła nie wlewał.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nino »

Lubie czytac Rute. Duzo z niej czerpie. Jeden potrzebuje pisac duzo i zawile, drugi wyraza sie zwiezle. Jakas z czapy ta Twoja uwaga, Lustro.
Tata, nie czepiaj sie slowek. Moj synek, nasz synek....Wiadomo, ze chodzi po prostu o dziecko. Dziecko Ruty i jej meza.
Ruta, jak dla mnie to stawiasz mezowi duzo warunkow... Mam wrazenie, ze pragnie Ci zwrocic na to uwage Lustro. Troche chyba wyidealizowalas ewenrualny powrot meza.
Jezus zapowiedzial, ze wzajem swoje brzemiona nosic bedziemy.
Ewuryca

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ewuryca »

Dla mnie komentarz Lustro nie był z czapy bo podobne mam wrażenia ja, czytając Rutę, tez zastanawia mnie skąd taka otoczka słów, i już wcześniej myślałam czy to nie zagłuszanie czegoś, albo próba postawienia siebie w dobrym świetle gdzie dookoła dzieją się kłótnie, policja, i inne.. ale nie pisałam tego bo oczywiście nie musi to być prawda. Tak czy owak nie tylko lustro tak pomyślała.
Co do twardej miłości to kiedy korzystałam z psychologa tez kazała mi zastosować twardą miłość czyli złożyć o rozwod, psycholog uważała ze mąż musi stracić wszystko aby moc odbić się od dna. Mąż ma się dobrze, a wszystko co psycholog uważała za twardą miłość mąż odebrał jako atak, i w sumie mu się nie dziwie. Ja przez to nie wierze w twardą miłość ani podbijanie dna. Ale psychologiem nie jestem, mówię to z własnego doświadczenia.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nirwanna »

Ewuryca, kiedyś też tak myślałam. Teraz wiem, że twarda miłość ma przede wszystkim ochronić mnie. To, czy dla kogoś będzie atakiem, czy elementem dna do odbicia - to efekt uboczny zastosowania twardej miłości jako ochrony czyli miłości do siebie. Dokładnie tak jest w przykazaniu - najpierw miłość Boga, potem siebie, efektem tego jest zdrowa miłość do bliźniego.
Poza tym sądzę, że warto w wątku autorki pisać do niej bezpośrednio, w pierwszej osobie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: lustro »

Nirwanna pisze: 25 sie 2020, 19:58 Ewuryca, kiedyś też tak myślałam. Teraz wiem, że twarda miłość ma przede wszystkim ochronić mnie. To, czy dla kogoś będzie atakiem, czy elementem dna do odbicia - to efekt uboczny zastosowania twardej miłości jako ochrony czyli miłości do siebie. Dokładnie tak jest w przykazaniu - najpierw miłość Boga, potem siebie, efektem tego jest zdrowa miłość do bliźniego.
To czy "twarda miłość" nie jest terminem wprowadzajacym w błąd?
Bo to raczej wg tego, co powyzej, twarde postępowanie wzgledem innym pokierowane miłością wlasną.
Na to by wyszlo...
Czyli...
Chronię siebie , kocham siebie, kieruje sie wlasnym dobrem w pierwszej kolejnosci, przedkladam je nad dobro innych...i jeżeli zdarzy sie, ze cos dobrego wyniknie z tego dla innych, to tylko niezamierzony efekt uboczny...
Czy to do tej pory nie nazywalo sie egoizmem?


I taka moja mala refleksja. Dotyczaca przykazania miłości blizniego.
Nie wiem jak ono brzmi w oryginale.
Ale w jezyku polskim jest - kochaj blizniego (na pierwszym miejscu wymieniona milosc do innych)
W jaki sposób?
Jak siebie samego (milosc wlasna jest za miloscia do blizniego)
Czy to tylko przypadek? Tlumaczenie?
Czy jest tu glebszy sens?
Nie wiem dlaczego, ale gdzies tam w glebi siebie bardzo wyraznie czuje, ze ta kolejnosc nie jest ani przypadkowa ani niewazna i dowolna.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Kochaj bliźniego jak siebie samego, czyli według mnie najpierw pokochaj siebie, a potem pokochaj bliźniego. Nie da się najpierw kochać kogoś, jak siebie się nie kocha.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nirwanna »

lustro pisze: 25 sie 2020, 21:19 To czy "twarda miłość" nie jest terminem wprowadzajacym w błąd?
Jak każdy inny termin, który rozumie się przez pryzmat własnych osądów i przekonań, które z kolei mogą być zafałszowane.
Stąd warto sięgać do źródła, do twórcy terminu, dopytać, jak kto rozumie, inaczej mówiąc - podstawowa otwartość na inny sposób myślenia i prawidłowa komunikacja.
lustro pisze: 25 sie 2020, 21:19 Ale w jezyku polskim jest - kochaj blizniego (na pierwszym miejscu wymieniona milosc do innych)
W jaki sposób?
Jak siebie samego (milosc wlasna jest za miloscia do blizniego)
Czy to tylko przypadek? Tlumaczenie?
Czy jest tu glebszy sens?
Nie wiem dlaczego, ale gdzies tam w glebi siebie bardzo wyraznie czuje, ze ta kolejnosc nie jest ani przypadkowa ani niewazna i dowolna.
Nie zawsze chodzi o kolejność występowania słów w zdaniu, raczej chodzi o logikę, sens, ducha wypowiedzi. Akurat język polski jest bardzo plastyczny, pozwala na różne konstrukcje.
Sens jest taki, że pierwotną jest miłość Boga, a następnie (gramatycznie) równolegle idzie miłość bliźniego i miłość siebie samego. Natomiast co do ducha i sensu tego przykazania (pamiętamy, że jakikolwiek cytat rozpatrujemy w kontekście całości Pisma Świętego) jednak jest tak, że nie pokocham bliźniego, jeśli choć w podstawowy sposób nie pokocham siebie w oparciu o Bożą miłość. Jeśli chcę rozwijać miłość bliźniego, mam - tradycyjnie :-) - zacząć od siebie. Opierając się oczywiście na Bożej miłości. Jeśli chcę zaczynać od miłości bliźniego, nie opierając się na Bożej miłości i bagatelizując miłość siebie samego - błyskawicznie wejdę: we współuzależnienie, manipulacje, postawę bycia ofiarą, postawę biernej agresji, i tym podobne kwiatki nic z miłością wspólnego nie mające.
Natomiast kluczowa jest tu Boża miłość, taka lokomotywa ciągnąca dwie pozostałe, ale też weryfikująca te dwie miłości w doświadczeniu. Czyli jeśli jest tak jak piszesz: "Chronię siebie , kocham siebie, kieruje sie wlasnym dobrem w pierwszej kolejnosci, przedkladam je nad dobro innych..." to Pan Bóg błyskawicznie dopuści konsekwencje, czyli pokaże, że jesteś w egoiźmie, a nie w miłości. Miłość siebie od Boga pochodząca, ucząca się na wzór Bożej miłości jest po to, aby być bezinteresownym darem dla drugiego człowieka. Chronię siebie, aby dar nie został przedwcześnie zniszczony, i tylko tyle, poza tym dalej jestem darem, dokładnie na tyle, na ile druga osoba nie krzywdzi, nie niszczy daru. W miłości siebie uczącej się postawy miłości od Boga nie ma nic z egoizmu, podobnie jak w miłości bliźniego uczącej się postawy miłości od Boga nie ma nic z manipulacji, roszczeniowości czy współuzależnienia.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: lustro »

Caliope pisze: 25 sie 2020, 21:42 Kochaj bliźniego jak siebie samego, czyli według mnie najpierw pokochaj siebie, a potem pokochaj bliźniego. Nie da się najpierw kochać kogoś, jak siebie się nie kocha.
Będziesz miłował Pana Boga twego
Jak?
z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich,
a bliźniego swego,
jak?
Jak siebie samego.

A nie
Kochaj siebie samego i bliznich tak jak siebie.

Tak, zeby kochac innych tak jak siebie, trzeba kochac siebie.
Ale nie przedkladac milosc własną ponad wszystko inne oprócz Boga.
Masz kochac bliznich tak jak siebie, a nie mniej. I masz nie zapomniec ich kochać. A nie tylko w ramach niezamierzonego efektu ubocznego.

Nie czyn drugiemu co Tobie nie mile.
To taka parafraza przykazania zachowujaca jego sens.
I gdzie sie w tym miesci "twarda milosc"?

Czy świeci Kosciola kochali siebie bardziej i na pierwszym miejscu?
A skoro nie, to dlaczego dawani sa za przyklad i wzór?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nirwanna »

Lustro, zielonego pojęcia nie mam - do czego zmierzasz, ale odsyłam do źródeł, z najlepiej dostępnych: ks. Dziewiecki i Dobson "Miłość potrzebuje stanowczości".

Odnoszę bowiem wrażenie, że Twoim celem nie jest zdobycie wiedzy lub skomunikowanie się z kimkolwiek, tylko kontestowanie.

Nie wchodzę w to.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
acine
Posty: 127
Rejestracja: 26 lip 2018, 23:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: acine »

Czytajac ostatnie kilka postow mam nieodparte wrazenie ze coraz wiecej jest definicji slow i zwrotow ktorych ja nie rozumiem bo albo definicje sa wieloznaczne albo nie mozna poznac takich definicji. Stopien abstrakcyjnosci zaczyna juz sie od kwarkow czy innych wlasciwosci fizyczynych czy zakrzywienia czasoprzestrzeni w forme spiralna a konczy na "Bozej milosci". Pomine juz owa "twarda milosc" ktora ks. Dziewiecki raz nazywa madra miloscia innym razem jeszcze inaczej a kwintesencje polecanych przez niego rad w postaci tragicznych rezultatow przezuca na wysoka smiertelnosc uzaleznienionych do ktorych wrzuca jednoczenie alkoholikow i "erotomanow". Za duzo ostatnio pojawia sie nieprecyzyjnych zwrotow ktore tylko zaciemniaja a istota komunikacji jest chyba rozjasniac. Prosze moze komunikowac jak Jezus - bardziej obrazowo :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Nino pisze: 25 sie 2020, 16:59 Ruta, jak dla mnie to stawiasz mezowi duzo warunkow... Mam wrazenie, ze pragnie Ci zwrocic na to uwage Lustro. Troche chyba wyidealizowalas ewenrualny powrot meza.
Jezus zapowiedzial, ze wzajem swoje brzemiona nosic bedziemy.
Wiem, że moje warunki brzegowe są radykalne. Nie wyobrażam sobie jednak powrotu do wspólnego życia z mężem, który nie zachowuje abstynencji i nie jest co do niej całym sobą przekonany. Wiem już też, że osoba uzależniona nie jest w stanie poradzić sobie z tym bez terapii i dalej bez grupy wsparcia. Wiem, że zdarzają się nawroty nawet po wielu latach. I wtedy zdrowa reakcja znów może być tylko jedna, separacja do czasu powrotu do abstynencji i korzystania ze wsparcia.
Nie wyobrażam też sobie powrotu w sytuacji, gdy mąż nie będzie zdecydowany wypełniać przysięgi małżeńskiej. Nie prowadzę hotelu, jadłodajni, przechowalni dla pogubionych panów, ani nie mam zamiaru uprawiać sponsoringu. Tak samo nie wyobrażam sobie życia z mężem, który nie uporządkuje swojej sfery intymnej. Nie chcę już w moim życiu całego tego syfu, pornografii i zdrad.
Nie sądzę także, aby dało się dokonać gruntownej przemiany bez nawrócenia.

Jeśli mój mąż chciałby wrócić po to by dalej siać destrukcję w moim życiu, to ja takiego powrotu nie chcę. Ale od siebie także wymagam dużo. Ani trochę mniej niż od męża. Chcę abstynencji, to zachowuję abstynencję, chcę czystości w sferze intymnej, to ją zachowuję, chcę terapii, to sama pracuję w terapii, chcę nawrócenia, to pracuję nad swoim własnym nawróceniem.
ODPOWIEDZ