Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Ruta pisze: 02 sie 2020, 2:02
renegate pisze: 01 sie 2020, 19:00 Caliope, Ruto są jeszcze inne drogi do skierowania kogoś na leczenie... Także takie na cito...
Generalnie ustawa o ochronie zdrowia psychicznego przewiduje nie tylko hospitalizację ze względu na zagrożenie życia osoby z problemami psychicznymi (np. osoby uzależnionej), także zdrowia. Ale także, gdy jest zagrożenie zdrowia i/lub życia osób w jej otoczeniu. Czyli dotyczyłoby to tych sytuacji, gdy ojciec przychodzi po dziecko pod wpływem alkoholu, narkotyków, ogólnie w słabej kondycji (tak to ujmijmy) psychicznej.
Mąż ma dwukrotnie postawioną diagnozę uzależnienie krzyżowe z zaleceniem rleczenia w zamkniętym ośrodku uzależnień. Dwie nieudane terapie stacjonarne, to jest pracę ze stałym terapeutą, mąż ma za sobą. Sam je przerywał i szybko wracał z powrotem do używania. Nie zamierza więcej podejmować terapii, twierdzi że się wyleczył :shock: Terapia przymusowa obejmuje tylko okres detoksu, potem trzeba wyrazić zgodę. Mąż jej nie wyrazi. Nie ma więc po co stawać na głowie. Aczkolwiek gdyby narastała jego agresja z powodu przyjmowanych substancji lub mąż zaczął zagrażać sobie bardzo się wyniszczając, wiem już jak to funkcjonuje i jestem gotowa się o taką pomoc ubiegać. Niestety przychodzenie w stanie odurzenia po dziecko nie jest wskazaniem do przymusowej terapii w tym trybie.

Natomiast to, o czym piszesz jest mi kompletnie nie znane. Nie słyszałam o takich procedurach. Mogłabyś napisać coś więcej? Staram się wiedzieć jak najwięcej, na różne sytuacje.
Ruto, napiszę do Ciebie w wiadomości prywatnej więcej szczegółów.

Natomiast ogólnie, tak, jak wiele osób tu na forum doszło do wniosku, że prawnicy nie chcą się "wikłać" w sprawy rozwodowe, w których ich klient nie zgadza się na rozwód lub chce tylko separacji, tak samo w innych sprawach dotyczących prawa rodzinnego przyjmują często podobną postawę...
Co to oznacza? To, że piszecie dziewczyny (piszę dziewczyny, bo to akurat taki wątek, ale dotyczy to płci obojga) o wzywaniu policji, niebieskich kartach, przymusowym leczeniu w zasadzie, w kontekście ubezwłasnowolnienia współmałżonka. I owszem, to jest jedna z dróg, czasem konieczna, a nawet jedyna w danej sytuacji, ale nie zawsze, a przynajmniej nie od razu.
Po drugie, sabotowana przez prawników, którzy chcą mieć na koncie łatwe, polubowne sprawy, zwane przez nich "wygranymi", czyli de facto święty spokój, sztampowe, powielane procesy, pozytywne opinie w środowisku, w sieci, gdy ktoś szuka adwokata.
Oczywiście, dochodzą do tego reakcje policji, która przeważnie mówi: sprawy rodzinne, my się nie wtrącamy. Czyli chcesz pomocy, potwierdzenia, interwencji policji, to przyjdź na komisariat, a my może uznamy, że coś jest na rzeczy. Ale najchętniej uznamy, że jest coś na tej rzeczy, gdy już sprawa w sądzie chociaż jest w toku, a najlepiej wyrok.
Błędne koło, prawda?
Do tego, gdy ktoś skrajnie współuzależniony idzie do specjalisty, który niejedno widział, też z reguły nie usłyszy w pierwszej kolejności, proszę starać o pomoc dla współmałżonka...
Mało tego, nadal potrafią krążyć obiegowe opinie, że osoba uzależniona musi dotknąć swojego dna... A zatem niech sobie spada, aż tam dotrze. Nieważne, że od, co najmniej, ponad 20 lat wiedza medyczna, psychologiczna mówi dokładnie coś przeciwnego.
Przy czym, wiadome jest, że nie wyślemy na walkę z uzależnieniem osoby współuzależnionej. Tylko, że brak procedur w naszym kraju, aby odpowiednie instytucje się tym zajęły. Oczywiście pytanie, czy barak naprawdę?
Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego, owszem, bardzo broni osób z problemami psychicznymi, w tym uzależnionych, ale wbrew pozorom, daje też sporo możliwości ludziom z ich otoczenia oraz tym osobom ze wsparciem specjalistów, policji. Tylko, trzeba te prawa znać i je egzekwować.
I jeśli mówimy o tym, że rodzic (lub jakakolwiek osoba) pełni rolę opiekuna w danym momencie, a jest osobą w czynnym nałogu, z problemami psychicznymi nieleczonymi (lub nieleczonymi skutecznie) czy poza remisją, to jest możliwość się temu przeciwstawić.
I to przewiduje chociażby wspomniana ustawa. Tylko, jak zawsze, trzeba znać prawo i domagać się jego egzekwowania.

Ruto, jeśli masz potwierdzenie na to, co piszesz, trzeba to przedstawiać policji. Ponadto, w pierwszej kolejności wzywać karetkę.
Mąż jest pod wpływem alkoholu, narkotyków lub na głodzie, wykazuje podejrzane objawy, zachowania (i Ty boisz się wydać mu dziecko). Ale przede wszystkim, Twój mąż jest nadal Twoim mężem, widzisz, że coś z nim nie tak. Jeśli ekipa karetki odmawia zabrania go do szpitala lub lekarz w szpitalu - hospitalizacji, to proś o odmowę na piśmie. Najlepiej jeszcze do tej odmowy dołączaj swój opis sytuacji. Podobnie, gdyby pojawiała się policja. Nie mają testów na obecność narkotyków, odmawiają interwencji, zabrania męża na badania? Wtedy żądaj potwierdzenia tego na piśmie. Nie nerwowo, nie w awanturze, na spokojnie, z pokazaniem, że znasz prawo. Jak wszystkiego odmawiają, to także proś na piśmie o potwierdzenie tej odmowy. Jakby nadal odmawiali, to proś o ich dane, nazwiska, numery legitymacji policyjnych i dzwoń do przełożonych, a wcześniej jeszcze powiedz, że taki masz zamiar. Wszystko na spokojnie, bez nerwów, zobaczysz efekty.
Kilka takich sytuacji z wzywaniem karetki, hospitalizacją nawet tylko na czas przewidziany bez zgody Twojego męża i masz gotowe dowody do ewentualnych dalszych działań.
Także ewentualne dodatkowe interwencje policji, ale, właśnie, dodatkowe.
U Ciebie Ruto, nie tylko stawką jest zdrowie, trzeźwość męża, Wasz powrót do siebie, ale zdrowie i rozwój psychiczny dziecka.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Renegate,
Bardzo Ci dziękuję. Z wielu rzeczy zdaję sobie coraz lepiej sprawę. Do niedawna tkwiłam jednak w mylnym przekonaniu, że jeśli zwrócę się o pomoc dla mojej rodziny do właściwych instytucji, sądu, policji, dzielnicowej, to otrzymam pomoc. Okazuje się jednak, że trafiam na mur niezrozumienia i zamykanie oczu na problem. Sprawę znacznie komplikuje moja decyzja o braku zgody na rozwód, kompletnie dla instytucji niezrozumiała. Trochę ich zdaniem sama się w ten sposob proszę o kłopoty.

Dziękuję, że o takich problemach napisałaś. Bo czasem sama zastanawiam się czy nie jestem wariatką, skoro ja jedna widzę problem. Jednak widzę też synka, który jest w bardzo trudnej sytuacji, kochając uzaleznionego tatę, i żyjąc z dwoma sprzecznymi uczuciami, chęcią kontaktu z nim i brakiem poczucia bezpieczeństwa podczas tych kontaktów, zawieszony w napięciu miedzy okresami gdy jest w miarę dobrze i takimi, gdzie jest fatalnie, bo tata jest odurzony i przychodzi w takim stanie, albo znika na jakiś czas, a wtedy dziecko przeżywa lęk o niego.

Aktualnie mąż jest w okresie abstynencji, mały chce kontaktów, mówi, że chce skorzystać dopóki tata jest w dobrym stanie, nacieszyć się nim. Ma stałe wsparcie terapuetki, poprosił o częstsze rozmowy z nią, więc mimo wysokich kosztów jakoś daję radę. Ma też oczywiście moje wsparcie. Jestem przy nim w jego emocjach. O kontaktach mówi nie za wiele, nie wyciągam nic na siłę, słucham. Przypuszczam, że mały boi się powiedzieć mi o wszystkim, w obawie, że ja wtedy mogę nie zgodzić się na dalsze kontakty. Ale to tylko moje przypuszczenia.

Z doświadczenia wiem już, że czas abstynencji męża może się skończyć tak samo nagle jak się zaczął. Traktuję go jako oddech, czas na przygotowanie psychiczne do tego o czym piszesz, wzmocnienia się, przygotowania spokojnych rozmów z policją, pisania skarg, dokumentowania tego co się dzieje. Jestem wlasnie w trakcie opracowywania dokładnego planu na wypadek, gdy mąż stawi się po dziecko w złym stanie. Mam też w tym wsparcie terapeutki, ktora także pomaga mi wzmocnić się w tym obszarze i przestać reagować zamrożeniem np. na policjantów zajmujących stronę męża i stwierdzających, że ponieważ odurzanie się jest legalne, to nie mogą mi pomóc.

Bardzo dziękuję Ci także za Twoje wsparcie, jest dla mnie bardzo cenne, bo rozumiesz z czym się mierzę, że nie wygląda to w praktyce tak, że wystarczy zgłosić problem i odpowiednie instytucje okażą wsparcie i pomoc. Pomaga mi to nie rozłożyć rąk i od razu się poddać - a przez moment dokładnie tak czułam - ale się wzmocnić i nauczyć jak reagować właściwie. Wracam jednak wtedy myślą do chwili gdy zaczynałam terapię, z postanowieniem, że nauczę się chronić synka i siebie przed destrukcyjnymi zachowaniami męża. W tej materii często zawodzilam, przymykalam oczy lub wręcz zamykałam je na rzeczywistość, pozwalałam aby lęk utrzymywał mnie w bierności. Patrzę też na to, ile już osiągnęłam i nie jest tego mało. Wtedy wiem, że będę powoli iść dalej i do tego do przodu, nie wycofując się, ani nie biegajac jak czesto wczesniej w kółko. Kierunek marszu ma znaczenie :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Mamy z małym chwilę oddechu, mąż znów nie przychodzi na spotkania z dzieckiem. A raczej ja mam oddech, a synek znów czuje się odrzucony, po tym jak tata poświęcił mu więcej uwagi i znowu zniknął. Jestem przy nim, słucham. Staram się, żebyśmy miło spędzali czas, ale żeby nie było to takim zapychaniem emocji, oddalaniem ich...

Czytając różne wątki pomyślałam sobie, że chyba jestem już w końcu wolna od wątpliwości, które pojawiają się zwłaszcza z początku, gdy myśli się, ja tu ciężko pracuję, a nic się w relacji nie zmienia. Zmiany są, coraz lepiej udaje mi się wyznaczać granice, nie ulegać manipulacjom, zastraszaniu czy wymuszaniu. Nie zmienia to faktu, że postawa męża jest wciąż wobec mnie wroga, a wobec synka bardzo zmienna i niefrasobliwa...

Zaczynam też powoli stresować się zbliżającą się sprawą o rozwód. Trudno mi zabrać się za przygotowanie rachunków, żeby udowodnić koszty, pytań do świadków. Świadkom powiedziałam za to, że proszę żeby zeznawali prawdę, nawet jeśli odpowiedź na pytanie nie miałaby być dla mnie przychylna i że zależy mi, aby odpowiadali na pytania, zgodnie z prawdą i ze swoją wiedzą. Zrezygnowałam z rozmów mających stanowić jakieś przygotowanie, ustalenia. Nie czułabym się z tym dobrze.
Gdy zaczynam denerwować się za bardzo, uspokajam się myślą, że nie idę do sądu ani wygrać, ani przegrać, a tylko przedstawić swoje stanowisko.

Martwi mnie natomiast, że nadal nie wiem, jaki wniosek złożyć w sprawie uregulowania kontaktów. Wiem tylko, że obecna sytuacja jest destrukcyjna dla małego. Ale wcale nie wiem jakie wyjście i rozwiązanie miałoby przynieść poprawę. Zastanawiam się, czy nie powiedzieć w sądzie wlaśnie tak, w sensie opisać problem i wnosić o to, aby sąd rozważył co można zrobić, by poprawić sytuację dziecka.
Może ktoś z Was ma jakieś refleksje lub własne doświadczenia w regulowaniu kontaktów z dziećmi, zarówno od strony praktycznej, jak i samej procedury sądowej? Będę wdzięczna za każdą refleksję, krytykę także...
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: tata999 »

Moim zdaniem brak stanowiska w kwestii kontaktów świadczy o braku zaufania do samej siebie. Lepiej odebrałbym zdecydowane, jednoznaczne stanowisko poparte przekonaniem i uzasadnieniem. Mam nadzieję, że pomogłem.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

tata999 pisze: 10 sie 2020, 9:13 Moim zdaniem brak stanowiska w kwestii kontaktów świadczy o braku zaufania do samej siebie. Lepiej odebrałbym zdecydowane, jednoznaczne stanowisko poparte przekonaniem i uzasadnieniem. Mam nadzieję, że pomogłem.
Szczerze mówiąc, nie za bardzo... Oczywiście, że sobie w tej kwestii nie ufam. Po pierwsze nie mam żadnej wiedzy o tym, jak dla dobra dziecka powinno się uregulować kontakty dziecka z uzależnionym chwiejnym ojcem.
Stare źródła podają, że należy odciąć kontakty do zera do czasu gdy uzależniony przejdzie terapię. Nowe źródła mówią, że kontakty powinny być realizowane nawet w czynnej fazie uzależnienia, ale należy pilnować aby uzależniony był trzeźwy (hahaha...). Przy czym to ma być po to, aby dziecko samo przekonało się kim jest ojciec i nie obwinialo matki o izolowanie ojca.
Są też propozycje powierzenia ojcu opieki naprzemiennej, z warunkiem.zachowania trzeźwości oczywiście, co ma doprowadzić podobno do tego, że ojciec uświadomi sobie swoje dysfunkcje i zacznie z nimi pracować. Nie wiem tylko, czy dziecko powinno być traktowane jako narzędzie do ratowania ojca. Pomijam, że mój mąż takiej opieki nie chce, gdy był we w miarę przyzwoitej kondycji wielokrotnie takie rozwiązanie proponowałam. Nigdy nawet się do tego nie odniósł, udaje, że nie słyszał, nie doczytał, nie wiem. Pewnie raczej go to denerwuje, bo nie pasuje do fasady jaką próbuje budować, pod tytułem "zła żona odcina mnie od dziecka i utrudnia mi kontakty".

Ani słowa nie piszą o tym, co zrobić, gdy dziecko nie chce kontaktów i musisz je do nich przymuszać, a takie sytuacje zdarzają się u nas bardzo często, po każdym kontakcie na którym dziecko czuło się zagrożone...
We wszystkich źródłach jakie znalazłam zakłada się też, że albo ojciec kompletnie jest niezainteresowany dziećmi, albo o niczym innym nie marzy, niż tylko widywac dzieci i się nimi opiekować (co najwyraźniej zdaniem specjalistów wręcz cechuje wszystkie uzależnione osoby, nic w głowie uzależnionego tak nie dźwięczy tylko opieka i opieka, że tak sobie ironicznie dodam). Nie ma ani słowa o ojcach, którzy prezentują pełny wachlarz, od olewania i znikania, po wybuchy i agresję w stanach oburzenia i domaganie się wydania dziecka, aż po uwagę i czas w stanach chwilowej trzeźwości. Dla dziecka to ogromne obciążenie, nigdy nie wiesz, czego się spodziewać, żyjesz w stanie podwyższonej gotowości.
Tak więc szukając odpowiedzi w literaturze fachowej trafiłam na jeszcze większy chaos niż jest w mojej głowie. I nadal nie wiem, jak chronić dziecko w relacji z uzależnionym tatą, nie niszcząc przy tym łączącej ich więzi, przy czym to nie ja robię wszystko, by tą więź zniszczyć, nad tym cały czas pracuje mój mąż.
Do tego jestem dopiero w procesie wychodzenia ze wspoluzaleznienia, dopiero uczę się chronić synka przed destrukcja związaną z uzależnieniem męża i jego postawą wobec dziecka. Więc absolutnie nie mam pojęcia jak właściwie uregulować kontakty i co najmniej skrzywdzi synka w tej bardzo trudnej sytuacji.

Stąd tata moja prośba do osób, które mają w tym obszarze własne doświadczenia, rozstrzygnęły takie dylematy, moze trafiły na mądry sąd, który wprowadził jakieś dobre rozwiązania, może trafiły na jakieś pomocne materiały...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Jak byłam o krok od ustaleń opieki nad synem myślałam o tym jak to rozwiązać i postanowiłam sobie po prostu rozrysować jak będzie wyglądała opieka. Z racji tego że syn mieszkalby ze mną, a ja nie miałabym zamiaru dostosowywać się do męża, spotkania miałby w co drugi weekend, w święta po połowie,pół wakacji. Tak kiedyś miałam z moim ojcem ustalone sądownie, tylko on w końcu przestał całkiem ze mną utrzymywać kontakt.
Wiedźmin

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Wiedźmin »

Ruta pisze: 10 sie 2020, 1:37 [...]
Może ktoś z Was ma jakieś refleksje lub własne doświadczenia w regulowaniu kontaktów z dziećmi, zarówno od strony praktycznej, jak i samej procedury sądowej? Będę wdzięczna za każdą refleksję, krytykę także...
To zależy... na czym Ci zależy.

Ja uregulowałem kontakty... tak "na zaś" ;) i na wszelki wypadek - po prostu "po połowie" :)
Po równo - ale pytanie, czy alimenty są dla Ciebie istotne czy nie - bo jak jest "po równo/po połowie" to wówczas odpada ten drażliwy temat alimentów. Tylko nie zawsze tak się da...

Od strony sądowej, to sąd najchętniej po prostu przyklepuje zgodne stanowisko rodziców, zwane czasem szumnie "planem wychowawczym"...
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Ruto, współuzależnienie to jedno, drugie to fakt, że cały czas jesteś jeszcze w środku kryzysu. Kondycja psychiczna, emocjonalna jest nadwątlona. Do tego, z wieloma rzeczami musisz mierzyć się sama. Mąż w tej chwili nie jest partnerem, osobą, na której mogłabyś się wesprzeć. Decyzje, od Twojej strony, należą do Ciebie. A to nie zmniejsza stresu, obaw, wszelkich uczuć i emocji, które takiemu stanowi rzeczy towarzyszą. A z drugiej strony, cały czas martwisz się, że każde Twoje działanie może mieć wpływ na Wasz kryzys, na to, że jakieś decyzje mogłyby przekreślić Wasz powrót do siebie w przyszłości.

Myślę, że dobrym wyjściem byłoby skonsultowanie się z prawnikiem mającym doświadczenie w takich sprawach, zapytanie, jakie są możliwe rozwiązania. Gdybyś, np. doprowadziła do zapisów sądownych czy w swego rodzaju ugodzie dotyczącej regulacji kontaktów ojca z dzieckiem, że Twój mąż ma na spotkania się stawiać trzeźwy, to już byłby punkt zaczepienia do łatwiejszego egzekwowania tego. Po drugie, mogłabyś także po rozsądzeniu sama ze sobą (także z pomocą psychologa), że obiektywnie kontakty Waszego syna z mężem stanowią zagrożenie dla dziecka, postarać się o ustalenie tych spotkań w obecności, np. Twojej czy kuratora. A jeśli Twój mąż jednak podejmie się leczenia, wtedy to zmienić.

Piszesz, że szukasz informacji w fachowych źródłach, nie wiem, czy konsultowałaś się z psychologiem lub psychiatrą dziecięcym w tej kwestii. Ich wiedza i doświadczenie mogłyby może coś wnieść do Twoich rozterek teraz.
Czy myślałaś o tym, aby skontaktować się z organizacjami (fundacje, stowarzyszenia itd.) pomagającymi rodzicom w podobnej do Twojej sytuacji, czyli mierzących się z uzależnieniem partnera, także wpływem z niego wynikającym na całą rodzinę, dzieci?
Może tam miałabyś możliwość uzyskać pomoc w swojej sytuacji (prawnik, psycholog, osoby z podobnymi doświadczeniami).
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Wiedźmin pisze: 10 sie 2020, 12:52
Ruta pisze: 10 sie 2020, 1:37 [...]
Może ktoś z Was ma jakieś refleksje lub własne doświadczenia w regulowaniu kontaktów z dziećmi, zarówno od strony praktycznej, jak i samej procedury sądowej? Będę wdzięczna za każdą refleksję, krytykę także...
To zależy... na czym Ci zależy.

Ja uregulowałem kontakty... tak "na zaś" ;) i na wszelki wypadek - po prostu "po połowie" :)
Po równo - ale pytanie, czy alimenty są dla Ciebie istotne czy nie - bo jak jest "po równo/po połowie" to wówczas odpada ten drażliwy temat alimentów. Tylko nie zawsze tak się da...

Od strony sądowej, to sąd najchętniej po prostu przyklepuje zgodne stanowisko rodziców, zwane czasem szumnie "planem wychowawczym"...

Wiedźminie, opieka naprzemienna nie zawsze oznacza, że obie strony są zwolnione z alimentów.
Natomiast ustalanie tej formy opieki nad dziećmi, gdy jedno z rodziców jest w silnym, czynnym uzależnieniu (i to podwójnym), gdy dziecko doświadcza na sobie skutków nałogu rodzica, jest w tej chwili, co najmniej... dyskusyjne.
A sąd przeważnie rzeczywiście "przyklepuje" wspólne stanowisko stron, jednak nie zawsze tak chętnie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Wiedźmin pisze: 10 sie 2020, 12:52
To zależy... na czym Ci zależy.

Ja uregulowałem kontakty... tak "na zaś" ;) i na wszelki wypadek - po prostu "po połowie" :)
Po równo - ale pytanie, czy alimenty są dla Ciebie istotne czy nie - bo jak jest "po równo/po połowie" to wówczas odpada ten drażliwy temat alimentów. Tylko nie zawsze tak się da...

Od strony sądowej, to sąd najchętniej po prostu przyklepuje zgodne stanowisko rodziców, zwane czasem szumnie "planem wychowawczym"...
Dziękuję. W sumie dobre pytanie. Nie da się ukryć, że porządkuje chaos w mojej głowie. Zależy mi na tym, żeby w obecnej sytuacji, w której nie żyjemy z mężem razem, syn nadal miał kontakt z tatą. Gdyby mąż chciał realizować opiekę naprzemienną jestem otwarta, oczywiście warunkiem jest abstynencja męża. Alimenty wtedy nie są potrzebne na bieżące utrzymanie dziecka, pozostaje składanie się po połowie na ubrania, dentystów, rehabilitacje. No ale takie rzeczy da się uzgodnić. Nie mam też nic przeciwko kontaktom męża z synem nawet codziennie, jednak wtedy ponieważ dziecko jest ze mną, pod moją opieką, jednak uważam że alimenty są zwyczajnie potrzebne i nie chcę z nich rezygnować. Inna sprawa, że trudno zrezygnować z czegoś, czego nie otrzymuję.

Kompletnie nie mam natomiast pojęcia na czym zależy obecnie mojemu mężowi. Wszelkie próby porozumienia się z nim w tym względzie kończą się niepowodzeniem. Moje propozycje opieki naprzemiennej bez alimentów pozostają bez odpowiedzi. Kontakty, które są zasądzone i jest ich dużo, obecnie nie spełniają swojej funkcji, żyjemy z małym w stałym zawieszeniu, czy mąż przyjdzie, czy nie, na ile czasu, w jakim stanie. Odkąd zostały orzeczone, mąż wykonał zaledwie kilka kontaktów. Raczej znika, albo pojawia się na 15 minut do godziny. Bardzo trudno w ten sposób zrobić jakiekolwiek plany. Pomijam szereg stresujących sytuacji, gdy mąż przychodzi pod wpływem różnych substancji. No i stałą huśtawkę emocjonalną u syna, jaką obecnie funduje mu tata, to się pojawiając, raz na trzeźwo, raz nie na trzeźwo, to znikając całkiem pod byle pretekstem.

Obawiam się, że mąż sam nie wie czego chce. W takich warunkach to, czego chcę ja, traci trochę na znaczeniu...
Więc mój dylemat polega chyba na tym, że nie wiem, czy wnosić o zmniejszenie liczby kontaktów, aby ograniczyć stałą niepewność i liczbę sytuacji w której jestesmy narażeni z dzieckiem na różne stany męża, czy zostawić sprawy tak jak są i się z tym jakoś dalej mierzyć...
Wiedźmin

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Wiedźmin »

renegate pisze: 10 sie 2020, 14:12 Wiedźminie, opieka naprzemienna nie zawsze oznacza, że obie strony są zwolnione z alimentów.
Natomiast ustalanie tej formy opieki nad dziećmi, gdy jedno z rodziców jest w silnym, czynnym uzależnieniu (i to podwójnym), gdy dziecko doświadcza na sobie skutków nałogu rodzica, jest w tej chwili, co najmniej... dyskusyjne.
A sąd przeważnie rzeczywiście "przyklepuje" wspólne stanowisko stron, jednak nie zawsze tak chętnie.
Pisałem o sobie i swoim doświadczeniu.
Wiem, że w sytuacja Ruty jest całkiem odmienna.

Ja z żoną (póki co) wciąż razem mieszkamy - właśnie wróciliśmy opaleni z nad morza ;) - więc wiem, że w takiej sytuacji łatwiej jest sprawować (wspólną bądź naprzemienną opiekę) - typu: te weekendy są "moje" ... te Twoje... tego dnia ja zostaję do późna w pracy, tamtego Ty masz wieczór dla siebie... itd.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

renegate pisze: 10 sie 2020, 14:05 Czy myślałaś o tym, aby skontaktować się z organizacjami (fundacje, stowarzyszenia itd.) pomagającymi rodzicom w podobnej do Twojej sytuacji, czyli mierzących się z uzależnieniem partnera, także wpływem z niego wynikającym na całą rodzinę, dzieci?
Może tam miałabyś możliwość uzyskać pomoc w swojej sytuacji (prawnik, psycholog, osoby z podobnymi doświadczeniami).
Prawdę mówiąc nie znalazłam żadnej organizacji, ktora zajmuje się pomocą rodzinom w której jeden rodzic jest uzależniony.
Terapeuci uzależnień na ogół twierdzą, że uzależnionego rodzica należy od rodziny izolować, a kontakty jeśli już, powinny odbywać się w obecności innych osób, w praktyce oznacza to ustalone dni wizyty u dziecka, tam gdzie mieszka, także podczas świąt, urodzin, możliwość uczestniczenia w wydarzeniach szkolnych. Wszystko oczywiście pod warunkiem zachowania trzeźwości. Ich zdaniem redukuje to zły wpływ na dziecko, ogranicza szkody, a uzależnionego stawia w określonych ramach.
Problem w tym że sąd na razie nie dopuszcza takiego rozwiązania, zakładając, że ojciec ma prawo do kontaktów, skoro deklaruje, że ich chce. Są też jednak terapeuci sugerujący ustalanie opieki naprzemiennej z uzależnionym rodzicem, jeśli tylko jest w stanie się ogarnąć, w sensie iść do pracy, umyć, sprzątnąć, przygotować posiłek. No ale skoro mąż nie chce, no to temat jest zamknięty.

Z drugiej strony, ja mimo, że to co się dzieje obecnie jest trudne i dla mnie i dla synka, także nie mam przekonania do radykalnego odcięcia od męża.
Terapeutka synka wspiera go w obecnej sytuacji, ale dla redukcji stresu synka sugeruje podjęcie przeze mnie próby zmniejszenia kontaktów i ustalenia, że są w mojej obecności, i ewentualnie ja wyrażam zgodę na to, by mąż został sam z synem, gdy będę mieć pewność, że jest trzeźwy. W jej ocenie całkowita redukcja kontaktów zaszkodzi dziecku. Więc sugeruje zdanie sądowi relacji co się dzieje obecnie w ramach realizacji kontaktów i pozostawienie decyzji sądowi, szczególnie jeśli moje wnioski miałyby narazić mnie na agresję. No a każdy wniosek w sprawie zmniejszenia kontaktów na pewno mnie na agresję naraża.

Spróbuję się jeszcze skontaktować z Karanem...
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 Mało tego, nadal potrafią krążyć obiegowe opinie, że osoba uzależniona musi dotknąć swojego dna... A zatem niech sobie spada, aż tam dotrze. Nieważne, że od, co najmniej, ponad 20 lat wiedza medyczna, psychologiczna mówi dokładnie coś przeciwnego.
zaciekawiło mnie bardzo to ostatnie zdanie. Możesz podać coś więcej? jakieś źródła?
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 Tylko, trzeba te prawa znać i je egzekwować.
i nie dawać się "spuszczać"
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 jeśli mówimy o tym, że rodzic (lub jakakolwiek osoba) pełni rolę opiekuna w danym momencie, a jest osobą w czynnym nałogu, z problemami psychicznymi nieleczonymi (lub nieleczonymi skutecznie) czy poza remisją, to jest możliwość się temu przeciwstawić.
I to przewiduje chociażby wspomniana ustawa.
a możesz podać konkrety i paragrafy?
PD
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Dziękuję Wam za odpowiedzi. Nadal to sobie jakoś układam i porządkuję.

Dziękuję szczególnie Wiedźminowi za celne pytanie, czego ja sama chcę.
Uświadomiłam sobie, że ma to dwa wymiary, które wciąż mieszam i to utrudnia mi reagowanie na to, co dzieje się tu i teraz. Bo najbardziej chciałabym żeby mój mąż był dobrym ojcem, poświęcał czas dziecku, rozwijał swoją relację z naszym synkiem.

Ale realnie żadna z tych rzeczy nie ma miejsca, więc raczej muszę zastanowić się, czego chcę tu i teraz i w relacji do tego co się aktualnie dzieje. Więc pewnie będę wnosić o zmniejszenie liczby kontaktów.

Chcę także pochwalić się Wam kolejnym małym sukcesem. Gdy żyliśmy z mężem wspólnie, szczególnie przez ostatnie lata, żyłam w ciągłym napięciu. To taka świadomość z tyłu głowy, że za chwilę coś się może wydarzyć, a to mąż wybuchnie, a to musisz przerwać zakupy, bo mężowi się coś nie spodobało i wrzeszczy na ciebie w sklepie, a to wyjść z domu, bo mąż jest w fatalnym nastroju, a to pędzić z pracy, bo dziecko rozpacza, bo tata jest nieprzyjemny, a to odwołać spotkanie, bo mąż się nie nadaje żeby z dzieckiem zostać. Przez to wszystko, gdy wychodziłam z domu zawsze czułam napięcie ale gdy zostawalam także. Dziś robiłam zakupy i uświadomiłam sobie, że tego napięcia we mnie nie ma. Że spokojnie wrócę do domu. Że nie muszę się spieszyć w nerwach, że zaraz coś się wydarzy. Mam nadzieję, że z czasem będę mieć tak coraz częściej :D Ten spokój we mnie był super.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Wspaniale Ruto, wiem co znaczy w końcu nie żyć w takim napięciu. Miałam je do niedawna, taki mechanizm z pierwotnej rodziny. Fajnie czuć spokój, bo jesteś panią swojego życia :)
ODPOWIEDZ