Ruto, napiszę do Ciebie w wiadomości prywatnej więcej szczegółów.Ruta pisze: ↑02 sie 2020, 2:02Mąż ma dwukrotnie postawioną diagnozę uzależnienie krzyżowe z zaleceniem rleczenia w zamkniętym ośrodku uzależnień. Dwie nieudane terapie stacjonarne, to jest pracę ze stałym terapeutą, mąż ma za sobą. Sam je przerywał i szybko wracał z powrotem do używania. Nie zamierza więcej podejmować terapii, twierdzi że się wyleczył Terapia przymusowa obejmuje tylko okres detoksu, potem trzeba wyrazić zgodę. Mąż jej nie wyrazi. Nie ma więc po co stawać na głowie. Aczkolwiek gdyby narastała jego agresja z powodu przyjmowanych substancji lub mąż zaczął zagrażać sobie bardzo się wyniszczając, wiem już jak to funkcjonuje i jestem gotowa się o taką pomoc ubiegać. Niestety przychodzenie w stanie odurzenia po dziecko nie jest wskazaniem do przymusowej terapii w tym trybie.renegate pisze: ↑01 sie 2020, 19:00 Caliope, Ruto są jeszcze inne drogi do skierowania kogoś na leczenie... Także takie na cito...
Generalnie ustawa o ochronie zdrowia psychicznego przewiduje nie tylko hospitalizację ze względu na zagrożenie życia osoby z problemami psychicznymi (np. osoby uzależnionej), także zdrowia. Ale także, gdy jest zagrożenie zdrowia i/lub życia osób w jej otoczeniu. Czyli dotyczyłoby to tych sytuacji, gdy ojciec przychodzi po dziecko pod wpływem alkoholu, narkotyków, ogólnie w słabej kondycji (tak to ujmijmy) psychicznej.
Natomiast to, o czym piszesz jest mi kompletnie nie znane. Nie słyszałam o takich procedurach. Mogłabyś napisać coś więcej? Staram się wiedzieć jak najwięcej, na różne sytuacje.
Natomiast ogólnie, tak, jak wiele osób tu na forum doszło do wniosku, że prawnicy nie chcą się "wikłać" w sprawy rozwodowe, w których ich klient nie zgadza się na rozwód lub chce tylko separacji, tak samo w innych sprawach dotyczących prawa rodzinnego przyjmują często podobną postawę...
Co to oznacza? To, że piszecie dziewczyny (piszę dziewczyny, bo to akurat taki wątek, ale dotyczy to płci obojga) o wzywaniu policji, niebieskich kartach, przymusowym leczeniu w zasadzie, w kontekście ubezwłasnowolnienia współmałżonka. I owszem, to jest jedna z dróg, czasem konieczna, a nawet jedyna w danej sytuacji, ale nie zawsze, a przynajmniej nie od razu.
Po drugie, sabotowana przez prawników, którzy chcą mieć na koncie łatwe, polubowne sprawy, zwane przez nich "wygranymi", czyli de facto święty spokój, sztampowe, powielane procesy, pozytywne opinie w środowisku, w sieci, gdy ktoś szuka adwokata.
Oczywiście, dochodzą do tego reakcje policji, która przeważnie mówi: sprawy rodzinne, my się nie wtrącamy. Czyli chcesz pomocy, potwierdzenia, interwencji policji, to przyjdź na komisariat, a my może uznamy, że coś jest na rzeczy. Ale najchętniej uznamy, że jest coś na tej rzeczy, gdy już sprawa w sądzie chociaż jest w toku, a najlepiej wyrok.
Błędne koło, prawda?
Do tego, gdy ktoś skrajnie współuzależniony idzie do specjalisty, który niejedno widział, też z reguły nie usłyszy w pierwszej kolejności, proszę starać o pomoc dla współmałżonka...
Mało tego, nadal potrafią krążyć obiegowe opinie, że osoba uzależniona musi dotknąć swojego dna... A zatem niech sobie spada, aż tam dotrze. Nieważne, że od, co najmniej, ponad 20 lat wiedza medyczna, psychologiczna mówi dokładnie coś przeciwnego.
Przy czym, wiadome jest, że nie wyślemy na walkę z uzależnieniem osoby współuzależnionej. Tylko, że brak procedur w naszym kraju, aby odpowiednie instytucje się tym zajęły. Oczywiście pytanie, czy barak naprawdę?
Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego, owszem, bardzo broni osób z problemami psychicznymi, w tym uzależnionych, ale wbrew pozorom, daje też sporo możliwości ludziom z ich otoczenia oraz tym osobom ze wsparciem specjalistów, policji. Tylko, trzeba te prawa znać i je egzekwować.
I jeśli mówimy o tym, że rodzic (lub jakakolwiek osoba) pełni rolę opiekuna w danym momencie, a jest osobą w czynnym nałogu, z problemami psychicznymi nieleczonymi (lub nieleczonymi skutecznie) czy poza remisją, to jest możliwość się temu przeciwstawić.
I to przewiduje chociażby wspomniana ustawa. Tylko, jak zawsze, trzeba znać prawo i domagać się jego egzekwowania.
Ruto, jeśli masz potwierdzenie na to, co piszesz, trzeba to przedstawiać policji. Ponadto, w pierwszej kolejności wzywać karetkę.
Mąż jest pod wpływem alkoholu, narkotyków lub na głodzie, wykazuje podejrzane objawy, zachowania (i Ty boisz się wydać mu dziecko). Ale przede wszystkim, Twój mąż jest nadal Twoim mężem, widzisz, że coś z nim nie tak. Jeśli ekipa karetki odmawia zabrania go do szpitala lub lekarz w szpitalu - hospitalizacji, to proś o odmowę na piśmie. Najlepiej jeszcze do tej odmowy dołączaj swój opis sytuacji. Podobnie, gdyby pojawiała się policja. Nie mają testów na obecność narkotyków, odmawiają interwencji, zabrania męża na badania? Wtedy żądaj potwierdzenia tego na piśmie. Nie nerwowo, nie w awanturze, na spokojnie, z pokazaniem, że znasz prawo. Jak wszystkiego odmawiają, to także proś na piśmie o potwierdzenie tej odmowy. Jakby nadal odmawiali, to proś o ich dane, nazwiska, numery legitymacji policyjnych i dzwoń do przełożonych, a wcześniej jeszcze powiedz, że taki masz zamiar. Wszystko na spokojnie, bez nerwów, zobaczysz efekty.
Kilka takich sytuacji z wzywaniem karetki, hospitalizacją nawet tylko na czas przewidziany bez zgody Twojego męża i masz gotowe dowody do ewentualnych dalszych działań.
Także ewentualne dodatkowe interwencje policji, ale, właśnie, dodatkowe.
U Ciebie Ruto, nie tylko stawką jest zdrowie, trzeźwość męża, Wasz powrót do siebie, ale zdrowie i rozwój psychiczny dziecka.