Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Astro »

Ruta pisze: 08 lis 2021, 20:14 Mam serię różnych trudności. Każda osobno do pokonania, ale razem już trudniej. Tym bardziej, że na przykład awarie komputera, który jest moim narzędziem pracy wiążą się z kosztami, i to sporymi. Do tego kolejne infekcje moje i syna. I jeszcze mnóstwo takich drobiazgów, ale do solidnej potęgi.
Staram się spokojnie to przyjmować. Ale dopiero niedawno zaczęłam wychodzić nieco finansowo na prostą i nagłe duże wydatki bardzo mnie martwią.

Syn jest w końcówce choroby, więc nie miałam jak zorganizować sytuacji w której mógłby być poza domem przed kontaktem. Syn powiedział, że chce widzieć się z tatą, jeśli będzie w miarę przytomny. Zanim całkiem się nie będzie nadawał. Mąż przyszedł nie pod bezpośrednim wpływem substancji, więc go wpuściłam. Ale szybko się okazało, że jest w trudnym stanie. Źle wygląda, jest nerwowy, zdezorganizowany. Gdy zostali sami, syn dał mi znać, że tata przysypiał. Skróciłam kontakt. Spokojnie. Mąż wyszedł spokojnie. Napisałam mu by nie przychodził w złej kondycji.

Trochę się martwię, że będzie ty razem trudno przekonać męża, by nie przychodził do końca ciągu, bo zbliża się rozprawa i jeszcze badanie w OZSS u psychiatry. Mąż zapewne liczy, że do badania się ogarnie. Ma jeszcze trochę czasu. I potrafi się spinać, więc szanse są. Ale też mąż będzie się bał odwoływać kontakty, że to źle wypadnie w sądzie i w OZSS. A wie doskonale, że nie mam żadnych narzędzi, by wykazać, że jest pod wpływem czegokolwiek. Nasza krucha równowaga wypracowywana w ostatnich latach została zachwiana przez zbliżającą się rozprawę.

Widzę też po sobie, że niepotrzebnie zaczynam bać się oskarżeń o ograniczanie mężowi kontaktu.
Takie kontakty twoje i syna z mężem w ciagu muszą bardzo dużo kosztować . Nie mam takich doświadczeń mogę tylko to sobie wyobrazić. Tym bardziej ,se w tle może pojawić się agresja.

Ozss Ruto przeżyłem to na opinię czekałem 4m-c , aż sąd napisał ponaglenie . Nie wiem czemu tak to długo trwało. Opinia jak opinia . Miała wykazać jak marnym jestem ojcem i nie mam więzi z synami. Cóż opinia była ,że bardziej obciążam dzieci rozwodem. Natomiast już jeśli chodzi o więź nic czego się spodziewała żona czy nawet pani mecenas żony to badanie nie wykazało. Dzieci miały więź z obojgiem rodziców to tak skrutowo. Szczerze nie chce sięgać do tej opinii , która defakto nie wyszła dla mnie źle , czy tragicznie jak mi próbowano wmówić. Tak czy inaczej ja już nie mam dobrego zdania o tych wszystkich specjalistach . A psychologi , która z założenia ma być nauką , która pomaga ludziom coraz częściej daje pole do nadużyć i manipulacji , czego niestety doświadczyłas sama w tych badaniach.

Na pewno podziwiam pogode z jaką przyjmujesz przeciwności . To akurat już dobrze rozumiem i borykam się z podobnymi trudnościami. Moje narzędzie pracy też wymaga inwestycji i mogą być one kosztowne , syn też chorował razem ze mną . Sam wylądowałem na Sorze.
Ogólnie rzecz biorąc jestem już zmęczony i zniechęcony.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Astro pisze: 08 lis 2021, 22:39
Takie kontakty twoje i syna z mężem w ciagu muszą bardzo dużo kosztować . Nie mam takich doświadczeń mogę tylko to sobie wyobrazić. Tym bardziej ,se w tle może pojawić się agresja.

Ozss Ruto przeżyłem to na opinię czekałem 4m-c , aż sąd napisał ponaglenie . Nie wiem czemu tak to długo trwało. Opinia jak opinia . Miała wykazać jak marnym jestem ojcem i nie mam więzi z synami. Cóż opinia była ,że bardziej obciążam dzieci rozwodem. Natomiast już jeśli chodzi o więź nic czego się spodziewała żona czy nawet pani mecenas żony to badanie nie wykazało. Dzieci miały więź z obojgiem rodziców to tak skrutowo. Szczerze nie chce sięgać do tej opinii , która defakto nie wyszła dla mnie źle , czy tragicznie jak mi próbowano wmówić. Tak czy inaczej ja już nie mam dobrego zdania o tych wszystkich specjalistach . A psychologi , która z założenia ma być nauką , która pomaga ludziom coraz częściej daje pole do nadużyć i manipulacji , czego niestety doświadczyłas sama w tych badaniach.

Na pewno podziwiam pogode z jaką przyjmujesz przeciwności . To akurat już dobrze rozumiem i borykam się z podobnymi trudnościami. Moje narzędzie pracy też wymaga inwestycji i mogą być one kosztowne , syn też chorował razem ze mną . Sam wylądowałem na Sorze.
Ogólnie rzecz biorąc jestem już zmęczony i zniechęcony.
Astro,
Uważaj na siebie. Zdrowie jest bardzo ważne. Jesteś potrzebny swoim chłopcom w dobrej kondycji. Ja staram się odkładać jak najwięcej na bok, dbać o wypoczynek. Trudno o to, gdy jest dziecko, praca i wszystkie obowiązki, a drugi rodzic nie współpracuje, wręcz wszystko komplikuje. Sam wiesz. W efekcie sama jestem często przemęczona. Ale staram się chociaż o minimum...sen, posiłki, ruch na powietrzu, nawet krótko, 10 minut ale codziennie. Dwie infekcje z rzędu mnie osłabiły, więc potrzebuję wrócić do ruchu.

Zobacz sobie co potrzebujesz zrobić dla siebie w kwestii fizycznego zdrowia, odpoczynku. Masz ode mnie glejt na zadbanie o siebie. Wiem, że to bardzo trudne. Ale ważne.

Przyglądałam się tym swoim przemęczeniom z moją terapeutką, zadając kolejne pytania, zaczynając od tego, "co robię, gdy orientuję się, że jestem zmęczona". I każdą dalszą odpowiedź drążąc. Dotarłam tak do paru przekonań wyniesionych jeszcze z domu rodzinnego. Główne brzmi absurdalnie, ale jest we mnie zakorzenione: nie wolno odpoczywać.

Ze zmęczeniem przychodzi zniechęcenie, smutek, znika radość. Na rekolekcjach na których ostatnio byłam ksiądz powiedział, że zły zaczyna od tego, by nas zmęczyć.

Z drugiej strony Jezus często mówił swoim uczniom: odpocznijcie. Spowiednik także mnie pytał ostatnio o odpoczynek i czy odpoczywam na modlitwie. Dobre pytanie.

Dzielę się tym z tobą, bo sądzę, że możesz mieć podobny problem. Wewnętrzne przekonania, które prowadzą do tego, że się przemęczasz. I rozmontowane czujniki alarmowe pierwszych sygnałów zmęczenia.

Co do kontaktów, dziękuję, czytając twoje obserwacje trochę sobie to uporządkowałam.

Kontakty są trudne i to trwa już trochę. Za chwilę przyjdziemy do progu, gdy mąż nie będzie już panować nad agresją. Wiem już, co robić w takich sytuacjach i to mnie uspokaja. Jednak uświadomiłam sobie, że mogę i nawet potrzebuję działać, zanim pojawi się agresja.

Z drugiej strony pojawił się we mnie na nowo lęk przed sprzeciwem wobec męża. I agresją. Jestem przekonana, że tu czynnikiem jest badanie i rozprawa. Potrzebuję przestać się tym przejmować i jak zawsze trzymać się swoich granic i wspierać granice syna.

Na razie przypomnę mężowi wypracowane przez nas zasady.

Co do OZSS jest mi tak po ludzku przykro po rozmowie z paniami i po tym jak nieprzyjemnie się ze mną komunikowały, zarówno jeśli chodzi o to, że "nie sprawdzam męża". Jak i o to, że nie zgadzam się na rozwód z powodu swojej wiary. Co do opinii, zobaczymy. Nie chcę przesądzać, nie wiem jaka będzie. Niedługo i mąż i ja mamy spotkanie z psychiatrą w ramach badania.

Astro, jak tak pisałam o tych przemęczeniach, przypomniał mi się Śpiący Józef. Jutro środa, ja środy mam dla Świętego Józefa. Zwykle ofiarowuję mu swoje prace. Hmmm...tym razem ofiaruję swój odpoczynek. Wspomnę w modlitwie także o tobie. Zapytam czy mógłby nam przemęczonym jakoś pomóc :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Bardzo proszę o modlitwę w intencji rozwiązania bardzo trudnej dla mnie i dla bardzo bliskiej mi osoby sytuacji. Nie mogę podać szczegółów z wiadomych względów ochrony prywatności. Ale modlitwa jest tu bardzo potrzebna.

Błogosławionego dnia... i ja otulam wszystkich nas radosną, mimo wszystkich trudów, modlitwą.

Dziś środa, to w tradycji dzień Świętego Józefa. Będę prosić go o różne łaski i drobne małe cuda dla nas, by były nam otuchą. A że to największy Święty i lubi działać od razu, a do tego słynie z poczucia humoru, spodziewajcie się dużo pięknych i wyjątkowych pociech.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nirwanna »

Święty Józefie, módl się za nami.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: burza »

Przeslawny potomku Dawida, módl się za nami...
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nino »

Ja to bym się dziś szczerze pośmiała, na przykład.
Dobrze by mi zrobiło ;)
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Lawendowa »

Jestem z modlitwą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Dziękuję. Biorę się do wieczornej modlitwy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

A ja wczoraj, na koniec dnia ze Świętym Józefem taką piękną perełkę znalazłam w przepastnych archiwach forum:
https://www.katolik.pl/forum/read.php?f ... 9&t=194629

Trudno mi. Walczę by nie wpaść we współuzależnienie. Dwie bliskie osoby w ciągu to trud. I ból. Podwójny. Nie jest łatwo nie być stale myślą przy nich, ale być obecną w swoim życiu. Szczególnie, że w tym moim życiu sypie się od jakiegoś czasu sprawa za sprawą. Jakbym była pod zmasowanym obstrzałem od miesiąca. Mam lekcję ufności. Staram się być w tym spokojna.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Wyciszona sobie jestem już trochę, choć idzie mi to powoli. Gaszę swoje lęki i niepokoje w modlitwie, staram się przyjąć granice mojej bezsilności i nie winić samej siebie za postawione granice.

Wciąż jest we mnie niepokój, że przeze mnie, gdy ja się odizoluję, coś się drugiej osobie mi bliskiej stanie. Załącza mi się też ratownik, gotowy biec z pomocą. Bardzo trudno jest kochać twardą miłością, gdy płyną zarzuty nie kochania, odrzucania, porzucania. Pomaga mi myśl, że jak w swoim życiu robiłam głupoty, to Bóg zamilkł. Jak ojciec marnotrawnego syna. Przestał być obecny, nie miałam już po jakimś czasie nawet pewności, że jest. Nie ganiał za mną. Dał mi uczyć się przez moje konsekwencje. Bolało. Ale się nauczyłam.

Ale pomysłów znów mam po sto na dzień, co mogłabym zrobić. Co napisać. Co zaproponować. Niektóre są genialne. A potem boleśnie trzeźwieję...
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pantop »

Ruta pisze:Dał mi uczyć się przez moje konsekwencje.
Czemu czas przeszły?

To teraźniejszość.

Znakomita większość Sycharków odrabia konsekwencje z przeszłości - z jakieś 99%?
:roll:
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pantop pisze: 12 lis 2021, 13:13
Ruta pisze:Dał mi uczyć się przez moje konsekwencje.
Czemu czas przeszły?

To teraźniejszość.

Znakomita większość Sycharków odrabia konsekwencje z przeszłości - z jakieś 99%?
:roll:
Wiesz w momencie, jak sobie powiedziałam dam sobie radę sama i sama sobie wymyślę swoje zasady, bo mam lepsze pomysły, to nauka była tylko przez konsekwencje.

Gdy wróciłam, mam wrażenie, że katalog środków wychowawczych jest szerszy. No ale ja chcę współpracować. Więc i mniej się obijam, bo korzystam z napisów ostrzegających :lol: Przykazania się nazywają.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pantop »

Miałem na myśli konsekwencje do końca egzystencji w wymiarze materialnym.

Jeśli moja druga połowa nie jest przy mnie, to trochę tak jakbym nie miał ręki.
Mogę zastosować wszystko co jest dostępne, ale konsekwencje braku ręki nie znikną.

Zaryzykuję stwierdzenie że dźwiganie krzyża (konsekwencje) jest odporne na cokolwiek.
Istnieją pociechy - tak.
Natomiast krzyż w swej naturze jest surowy i nie znosi ozdób gdyż jest kwintesencją cierpienia i znakiem sprzeciwu.

Dzwoni do mnie przyjaciel, który w najdrobniejszych szczegółach opowiada mi np o problemach zdrowotnych i zawodowych w swej rodzinie.
Dzieli się ze mną swym krzyżem.
Po trzech minutach mam ochotę zakończenia rozmowy. Rzeczy które on opisuje, ja od razu sobie wyobrażam i.. już po chwili dźwigam to wszystko z nim.

Naturalny odruch?
Zostawić, odejść, uciec.
Podejrzewam że nikt normalny nie chce krzyża.




Pozostaje jeszcze działanie łaski a wtedy..
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pantop pisze: 12 lis 2021, 20:16 Miałem na myśli konsekwencje do końca egzystencji w wymiarze materialnym.

Jeśli moja druga połowa nie jest przy mnie, to trochę tak jakbym nie miał ręki.
Mogę zastosować wszystko co jest dostępne, ale konsekwencje braku ręki nie znikną.

Zaryzykuję stwierdzenie że dźwiganie krzyża (konsekwencje) jest odporne na cokolwiek.
Istnieją pociechy - tak.
Natomiast krzyż w swej naturze jest surowy i nie znosi ozdób gdyż jest kwintesencją cierpienia i znakiem sprzeciwu.

Dzwoni do mnie przyjaciel, który w najdrobniejszych szczegółach opowiada mi np o problemach zdrowotnych i zawodowych w swej rodzinie.
Dzieli się ze mną swym krzyżem.
Po trzech minutach mam ochotę zakończenia rozmowy. Rzeczy które on opisuje, ja od razu sobie wyobrażam i.. już po chwili dźwigam to wszystko z nim.

Naturalny odruch?
Zostawić, odejść, uciec.
Podejrzewam że nikt normalny nie chce krzyża.




Pozostaje jeszcze działanie łaski a wtedy..
Zupełnie inaczej to widzę wszystko. Mój mąż i ja to jedno ciało. Coś jak dwa splątane elektrony. Odległość nie ma znaczenia.

Z drugiej strony czuję się też całością. Więc bez męża nie czuję się jak bez ręki. Choć najpierw to ja się czułam jak bez 99 procent siebie. W sumie nawet byłam na minusie.

Z jeszcze innej strony z początku mój Krzyż widziałam w zranionym ego, w odrzuceniu, w tym, że sama zostałam z ogromną ilością obowiązków i w trudnej życiowo sytuacji.

Teraz tak tego nie widzę. Mogłam doświadczyć radości życia małżeńskiego, macierzyństwa. Wiele osób nie ma takiej szansy nawet przez rok. Wiele osób które byłyby wspaniałymi małżonkami i rodzicami i nosi w sobie takie pragnienie składa z tego ofiarę i podejmuje życie konsekrowane. Myślę, że warto zatrzymać się z wdzięcznością za te lata, które były dobre. One już są moje. Czy mam prawo wołać: więcej, zanim podziękuję, docenię?

Teraz ten Krzyż widzę zupełnie w innych miejscach, głównie w naszym postępowaniu, które godziło w tą jedność, którą otrzymaliśmy, w naszym odwracaniu się od Boga, w naszej pysze, że mamy lepszy pomysł na małżeństwo i nasze życie, w cierpieniu dziecka za głupotę rodziców, bo jest cierpieniem niewinnym. Krzyżem jest świadomość tego naszego głupiego, egoistycznego, czasem nawet bezdusznego postępowania. I tego jak bardzo to było głupie, niepotrzebne.

Wybaczone co do winy...Ale do odpokutowania. Do zadośćuczynienia. I w tym sensie konsekwencje naszego postępowania są ze ze mną i z całą naszą rodziną. Czy na zawsze? Ja wierzę, że Jezus chce nas uzdrowić i pomóc nam wyjść i z tego. Myślę, że Krzyż to jest miejsce, gdzie cierpienie się kończy. Na Krzyżu powoli próbuję też powoli uśmiercić ego pełne fałszywych krzyży: zdradził, zranił, jak ja sobie poradzę, tęsknię, nie będę mieć więcej dzieci, ani nikt mnie nie przytuli rano i nie nakrzyczy, żebym dała mu w spokoju wypić kawę... To są trudy, nic miłego, ale przyjmuję je, godzę się z nimi, bo walka z nimi zabierze mi siły, by wziąć ten jeden jedyny prawdziwy mój Krzyż, ciężar moich win.

Co do trudów innych osób, słucham. Nie mam odruchu uciekania. Dziś rozmawiałam przez telefon z dwiema starszymi kobietami. Jedna jest wdową po wielu latach cierpliwej opieki nad ciężko chorym mężem. Tęskni. Druga wiele lat opiekowała się trudnym ciężko chorym bratem, którego wszyscy odrzucili. Tęskni. Każda z nich przeszła ogromny trud. A jednak miłość jest ponad tym. Obie wzięłyby jeszcze i rok tego trudu, by jeszcze być z bliskimi. Przyszła mi myśl, że bliscy nie są nam Krzyżami. Są miłością. Nawet gdy są trudni. To sobie dziś w rozmowie z nimi uświadomiłam. Cieszę się, gdy mogę kogoś wysłuchać. Wiem, że to czasem daje ulgę. To dobrze móc być ulgą dla kogoś w jego trudach.

Ostatnio trudniej jest mi słuchać jakiś totalnych głupot. Mam poczucie, że tracę czas słuchając, że w telewizji coś tam coś tam, a sąsiedzi coś tam, a i ludzie coś tam. Słucham. Może ktoś potrzebuje i to z siebie zrzucić.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Małymi krokami do góry. Jesteśmy z młodym po dwóch infekcjach, nastroje po ostatnich trudnych tygodniach nie najlepsze. Ale powoli "rehabilitujemy radość", miło spędzając czas i troszcząc się o siebie. Wczoraj gościliśmy syna kolegów, aż do kolacji. Dziś dzień bez komputera, długi spacer, planszówki, dobre jedzonko. Oboje byliśmy po powrocie do domu rumiani jak jabłuszka :) Solidna trasa. Jutro pewnie po Mszy Świętej do lasu pójdziemy.

Dziś też młody odtajał w końcu i się popłakał, powiedział, że tata jak był już "początkująco nerwowy", obiecał mu mnóstwo świetnych rzeczy, mieli iść do zoo, i pojechać na wycieczkę jak będą u dziadków i jeszcze inne rzeczy razem zrobić. I mały bardzo się cieszył na to, bo tata z nim takich rzeczy nie robi, a on bardzo lubi aktywne spędzanie czasu. A teraz nie tylko tego nie ma, ale już nic nie ma. I że chce z tatą spędzać czas. I że tata powiedział jeszcze, że niedługo może zamieszka ze swoimi rodzicami. I młody nie wie, co to znaczy, i może już tata będzie sam i będzie miał czas dla niego (nie wiedziałam, że młody uważa, że tata nie ma czasu przez to, że z kimś jest, o tym co się działo jak tata go zabierał do kochanki nadal cisza, ja sama nie naciskam, ale tamte wizyty to jedyne możliwe źródło takich refleksji)...No i się rozpłakał rzewnie mały prosto ze swojego zawiedzionego serduszka. Przytulałam go, pocieszałam, mi też kapały ciche łzy...

Znam mojego męża na tyle by wiedzieć, że sam na te wycieczki nie wpadł. Zbliża się rozprawa...możliwe, że ma znowu adwokata. I znów będzie kombinacja jak zmienić kontakty, by syn był stale zabierany przez męża z domu. Co byłoby wspaniałe dla mnie i miałabym ogromny odpoczynek i młody by się także cieszył, gdyby nie to, że akurat mąż miewa zwyczaj bywać w ciągach.

Na plus dla męża zapisuję, że podczas jednej z ostatnich wizyt, gdy już je nadzorowałam, bo widać było, że stan męża jest już trudny, na propozycję syna, by podjechali razem do parku, mąż odmówił jechania samochodem. Także dziś się o tym dowiedziałam.
Na minus dla mnie jest to, że przegapiłam stan męża, bo skoro odmawiał pojechania z synem, to był pod bezpośrednim wpływem, a nie jak uznałam, dzień po. Inna sprawa, że gdy mąż jest niepewny, nie zgadzam się na samochód. Jak widać słusznie.

Jak zwykle w tej fazie mam dylemat, czy to ma sens. Kontakty dziecka z uzależnionym tatą... Powód jak zawsze ten sam. Huśtawka emocjonalna, po dobrych okresach trudne zachowania taty i potem znikanie i bardzo sporadyczny kontakt. Zwykle gdy to młody coś napisze. Jak zawsze po prostu jestem obok, słucham, wspieram.

Wyjaśniam synowi, że tata go bardzo kocha, i gdy tylko poczuje się lepiej, to jego pierwszą myślą będzie spędzenie czasu z synkiem. I że to co trudne w zachowaniach taty, to choroba, nie brak miłości, ani nie chęć zranienia, ani brak czułości. Myślę, że tak jest, że to nie na wyrost... Ale też myślę, ile już ten mój kochany mały człowiek wycierpiał przez tą niedojrzałą miłość taty, przez jego nałóg.

Mieliśmy też pozytywne rozmowy. Dowiedziałam się, że syn się bardzo cieszy, że nie palę. I że mieszkamy sami. I że lubi nasze życie jakie jest teraz. I cieszy się, że tata nie wraca do mieszkania z nami w takim złym stanie, bo by się młody bał, że wszystko wróci. Ale czasem młody myśli jakby to było jakby sie tata naprawił i wrócił do nas. I chciałby znowu dużo podróżować.
ODPOWIEDZ