Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Ewuryca pisze: 11 sie 2020, 14:13
renegate pisze: 11 sie 2020, 11:43
Jest też program redukcji szkód, w tym POPy. Nie przekonuje mnie to. Choć niektórzy twierdzą, że to droga do abstynencji dla tych, co się boją leczenia i chętniej pójdą do terapeuty od redukcji szkód, bo nie będą przerażeni pomysłem abstynencji. Ale jakoś się nie widzę z mężem, który cpa mniej, pije mniej i ogląda mniej pornografii. To nadal destrukcja.
Ta teoria powstała w l.60-tych XX w. w USA, jest tu mowa o "kontrolowanym piciu". Do dzisiaj są ośrodki w USA zajmujące się tym podejściem, pomimo, że ogólnie została ta metoda szeroko skrytykowana. Jednak dzisiaj jest to już pod konkretną grupę praktykowane, czyli głownie, najogólniej ujmując, środowisko Hollywood.
Oczywiście pomijam teraz sytuacje, gdy alkoholizm jest tak zaawansowany, że nie można odstawić alkoholu u osoby uzależnionej i podawane są dawki terapeutyczne. Ale to oczywiście inna sytuacja, dotycząca w zasadzie skrajnych i końcowych etapów choroby alkoholowej.
Przeczytałam też ustawę, ale tam jest tylko o przymusowej hospitalizacji. Ale w mojej poradni uzależnień twierdzą, że to może zadziałać tylko w razie ostrej psychozy...
Nie, nie dotyczy to tylko ostrych psychoz.
A ja przyznam że takie podejście do leczenia uzależnienia mi się podoba. Spotkałam się z tą teorią niedawno kiedy czytałam książkę o grach ludzkich. Wydaje mi się że możliwość wyprowadzenia alkoholika do stanu gdzie może spożywać alkohol i nie wejść od nowa w uzależnienie byłoby prawdziwym sukcesem i dla mnie miarą tego że ktoś jest zdrowy i podejrzewam że wiele osób chętniej zgłosiłoby się na taką terapie niż do ośrodka zamkniętego gdzie od razu z góry wiadomo że będzie musiał pozostać całkowitym abstynentem do końca życia. A z tego co się orientuje statystyki osób które wyszły z ośrodka i nie wróciły do picia są bardzo mizerne, może wiec warto byłoby ludziom zajmującym się takimi sprawami zawodowo pochylić się nad faktem że obecne środki leczenia nie są zbyt skuteczne.
Nie ma tak że trafia się od razu do ośrodka zamkniętego, jest kilka opcji. Obecne środki są dobre, tylko ludzie nie chcą leczenia, bo podstawą jest i musi być abstynencja i co najmniej półtora roku pracy.Boją się samotności, zmierzyć się z życiem bez odurzania, bo problemy nie znikają.To te metody z lat 60 są nieskuteczne jak wszywki z Esperalu w latach 90tych.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ewuryca pisze: 11 sie 2020, 14:13 Wydaje mi się że możliwość wyprowadzenia alkoholika do stanu gdzie może spożywać alkohol i nie wejść od nowa w uzależnienie byłoby prawdziwym sukcesem i dla mnie miarą tego że ktoś jest zdrowy i podejrzewam że wiele osób chętniej zgłosiłoby się na taką terapie niż do ośrodka zamkniętego gdzie od razu z góry wiadomo że będzie musiał pozostać całkowitym abstynentem do końca życia.
a wiesz że mnie tez by się podobało? gdyby nie doświadczenia ludzi którzy tego próbowali...... najwięcej jest ich na cmentarzu i pijących poza wszelka kontrolą. Z celebrytek to próbowała tego Ilona Felicjańska , Iza Trojanowska czy Ela Dmoch. Są i inni celebryci lecz wymieniam tylko tych którzy o tym mówili.

UTOPIA!!!!! dużo.....wielu próbowalo.
Ewuryca pisze: 11 sie 2020, 14:13
A z tego co się orientuje statystyki osób które wyszły z ośrodka i nie wróciły do picia są bardzo mizerne, może wiec warto byłoby ludziom zajmującym się takimi sprawami zawodowo pochylić się nad faktem że obecne środki leczenia nie są zbyt skuteczne.
Jak w większości chorób psychicznych.Jak na razie to nie ma innego leku czy środka poza abstynencją.
Ruta pisze: 11 sie 2020, 14:49 Wszystko, czego dowiedziałam się i dowiaduję się na ten temat wskazuje, że jest to opcja na sytuacje skrajne, gdy istnieje bezpośrednie, a nie potencjalne zagrożenie ze strony uzależnionej osoby i samo stawianie się na spotkania z dzieckiem w stanie nietrzeźwości nie wystarczy.
Ruta, wiesz że opieka nad dzieckiem w stanie nietrzeźwym lub pod wpływem substancji zmieniających świadomość skutkuje lub może skutkować sprawą karną i ograniczeniem a w skrajnych przypadkach utratą praw rodzicielskich .
Ruta pisze: 11 sie 2020, 14:49 Wiem, że wiele państw wprowadziło nowe podejście, zresztą sięga ono lat 80 i polega na interwencji, gdy problem się zaczyna. I tak osoba złapana na prowadzeniu po alkoholu nie jest karana, ale kierowana na przymusową terapię a do jej ukończenia nie prowadzi pojazdów, choć i od tego są wyjątki. Jeśli rodzic opiekuje się dzieckiem w stanie odurzenia, państwo nie macha paluszkiem, tylko interweniuje od razu - mobilizując rodzica do leczenia pod groźbą utraty opieki nad dzieckiem
to dość skutecznie jest wprowadzone USA a u nas raczej nie funkcjonuje.
Ruta pisze: 11 sie 2020, 14:49 A nasze instytucje robią wszystko by problem zamieść pod dywan, a nie go rozwiązać, nie ma więc mowy nie tylko o wczesnej interwencji, ale nawet o poźnej, sąd ignoruje moje informacje o uzależnieniu męża, a mąż podczas interwencji policji wyzywa mnie bez żadnej reakcji ponów w mundurach i spokojnie pod okiem policjantów odjeżdża samochodem.
myślę ,że zmobilizować do działania policjantów możesz żądając od nich podania nazwisk podczas interwencji lub w przypadku zaniechania badania na obecność alkoholu lub narkotyków i informując ich o nadaniu biegu służbowego sprawie zaniechania przeprowadzenia badań . PD
Ostatnio zmieniony 11 sie 2020, 17:07 przez Pavel, łącznie zmieniany 1 raz.
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Ruto, mam wrażenie, że nieco opacznie zrozumiałaś mój komentarz...
Nie jestem w stanie wszystkiego prostować teraz, ewentualnie mogę poprosić, abyś jeszcze raz przeczytała dokładnie mój wpis. :)
Odbieram Twoją odpowiedź jako obronę, chęć wyjaśnienia swoich działań, pobudek, a nic, co napisałam nie było zarzutem.
W swoich wypowiedziach często poruszam się w ogólnym ujęciu danego problemu i dobrze byś wzięła na to poprawkę. :)

Dla pewności odniosę się tylko do dwóch kwestii.

Pierwsza:
Natomiast kompletnie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że decyzje są po stronie męża. Decyzje były po stronie męża, a ja w swojej naiwności się na to spokojnie godziłam. Kosztem wszystkich, ze sobą na czele. Teraz decyzje dotyczące mnie i dziecka są po mojej stronie. Jestem w tym jeszcze bardzo niewprawna, dopiero na początku drogi i bardzo pracuję nad tym, aby mąż nie decydował ani o mnie, ani o dziecku, do czasu, aż jego decyzje nie będą odpowiedzialne i podyktowane dobrem rodziny, a nie jego nałogami. Do tego czasu mąż może decydować wyłącznie o sobie i temu nie zamierzam przeszkadzać.
Ruto, pisząc o decyzjach po stronie Twojego męża, piszę o decyzji wytrwania w trzeźwości, gdyby się na to zdecydował oraz o tym, że nawet, gdyby tak postanowił, nadal jego decyzją będzie, czy zechce wrócić do Ciebie i syna.
Natomiast, od razu zaznaczam, oczywiście jego ewentualna wola powrotu do domu skutkowałaby z kolei uruchomieniem procesu decyzyjnego z Twojej strony. Czyli z Twoją decyzją, czy na to się godzisz czy nie.

Jednak Ruto, jedna uwaga, dopóki Twój mąż ma pełnię praw rodzicielskich ma prawo decydować o Waszym dziecku na równi z Tobą. Dopóki sąd nie orzeknie inaczej, tak wygląda sytuacja.
Dlatego też, przy obecnych ustaleniach, tudzież ich braku, a przynajmniej doprecyzowania, pojawiają się, np. te problemy, że przychodzi po dziecko czy zajmuje się nim w stanie nietrzeźwości, a wezwana przez Ciebie policja umywa od tego ręce.

Druga sprawa, to to, co piszesz o wiedzy na temat możliwych interwencji wynikających ze wspomnianej ustawy.
Na tym etapie, podałam Ci na priv pewne szczegóły, także napisałam, że warto osobiście dowiedzieć się więcej czy raczej przedyskutować u psychiatry, prawnika itd., moja rola się kończy. Oczywiście, jeśli coś nadal jest niezrozumiałe, to napisz konkretnie co, w miarę możliwości wyjaśnię.
Natomiast, pomijając stan wiedzy osoby z ośrodka uzależnień, z którą rozmawiałaś lub jej niedoinformowania co do szczegółów albo, co bardzo prawdopodobne, doświadczenie, że pewne sprawy nie są proste do przeprowadzenia (powody, dlaczego tak się może dziać podałam Ci w prywatnej wiadomości) to jest jeszcze odrębna w tym wszystkim kwestia... I nie mniej istotna.
Personel ośrodka uzależnień ma za zadanie pomóc Tobie... I jeśli ma do czynienia z osobą współuzależnioną, do tego w sytuacji, gdy uzależniony małżonek opuścił rodzinę, wszedł w inną relację oraz dąży do rozwodu to niekoniecznie na pierwszym miejscu osoby mające Tobie pomóc z wyjścia ze współuzależnienia, także emocjonalnego, będą kierowały Twoją uwagę na dalsze zajmowanie się mężem. A tym, wg zapewne oceny osób mających za zadanie pomóc Tobie, jest dążenie do skierowania męża na leczenie. Jak widzisz pojawia się paradoks.
Ja też nie chciałabym robić pod górkę ludziom, którzy znają Ciebie, mają jakiś plan na wsparcie Ciebie, wyprowadzenie z Twoich własnych problemów, które są m.in. skutkiem dotychczasowego życia z osobą uzależnioną.
Jeśli podaję Ci możliwości, które mogłyby pomóc Ci, to dlatego, że w tym wszystkim jeszcze jest dziecko, oprócz Was, dorosłych osób. Do tego, może byłaby także szansa jednak pomóc Twojemu mężowi w ten sposób. Jednak, co podkreślam, nadal w kwestii wytrwania w trzeźwości to może być tylko jego decyzja, bez względu na działanie prawa, które może pomóc, np. w skierowaniu go na leczenie.
Jedno przed czym mogę przestrzec, niejako przy okazji powyższego... O ile uregulowanie kwestii kontaktów z dzieckiem, tak, aby rodzic nie zajmował się nim pod wpływem środków odurzających to słuszny kierunek. O tyle wiara, że odcięcie ojca od dziecka wpłynie na proces trzeźwienia, może już być bardzo złudna i... szkodliwa także.
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Ewuryca pisze: 11 sie 2020, 14:13
renegate pisze: 11 sie 2020, 11:43
Jest też program redukcji szkód, w tym POPy. Nie przekonuje mnie to. Choć niektórzy twierdzą, że to droga do abstynencji dla tych, co się boją leczenia i chętniej pójdą do terapeuty od redukcji szkód, bo nie będą przerażeni pomysłem abstynencji. Ale jakoś się nie widzę z mężem, który cpa mniej, pije mniej i ogląda mniej pornografii. To nadal destrukcja.
Ta teoria powstała w l.60-tych XX w. w USA, jest tu mowa o "kontrolowanym piciu". Do dzisiaj są ośrodki w USA zajmujące się tym podejściem, pomimo, że ogólnie została ta metoda szeroko skrytykowana. Jednak dzisiaj jest to już pod konkretną grupę praktykowane, czyli głownie, najogólniej ujmując, środowisko Hollywood.
Oczywiście pomijam teraz sytuacje, gdy alkoholizm jest tak zaawansowany, że nie można odstawić alkoholu u osoby uzależnionej i podawane są dawki terapeutyczne. Ale to oczywiście inna sytuacja, dotycząca w zasadzie skrajnych i końcowych etapów choroby alkoholowej.
Przeczytałam też ustawę, ale tam jest tylko o przymusowej hospitalizacji. Ale w mojej poradni uzależnień twierdzą, że to może zadziałać tylko w razie ostrej psychozy...
Nie, nie dotyczy to tylko ostrych psychoz.
A ja przyznam że takie podejście do leczenia uzależnienia mi się podoba. Spotkałam się z tą teorią niedawno kiedy czytałam książkę o grach ludzkich. Wydaje mi się że możliwość wyprowadzenia alkoholika do stanu gdzie może spożywać alkohol i nie wejść od nowa w uzależnienie byłoby prawdziwym sukcesem i dla mnie miarą tego że ktoś jest zdrowy i podejrzewam że wiele osób chętniej zgłosiłoby się na taką terapie niż do ośrodka zamkniętego gdzie od razu z góry wiadomo że będzie musiał pozostać całkowitym abstynentem do końca życia. A z tego co się orientuje statystyki osób które wyszły z ośrodka i nie wróciły do picia są bardzo mizerne, może wiec warto byłoby ludziom zajmującym się takimi sprawami zawodowo pochylić się nad faktem że obecne środki leczenia nie są zbyt skuteczne.
Ewuryco, alkoholizm jest chorobą, w dodatku śmiertelną. Jest to choroba chroniczna - nieuleczalna, która niepowstrzymana rozwija się dalej. Nie ma więc mowy o "kontrolowanym piciu". Każda kolejna dawka alkoholu, to dalsze pogłębianie się tej choroby, silniejsze uzależnienie psychiczne i fizyczne. Dlatego tak ważne jest jak najwcześniejsze rozpoczęcie leczenia, a co za tym idzie abstynencja, bezwzględna.
Oprócz pogłębiania się choroby alkoholowej w trakcie dalszego picia, a zatem skutków związanych bezpośrednio z tą chorobą, zwiększa się także ryzyko współwystępowania innych chorób psychicznych. A leczenie wtedy, to już bardzo trudna sprawa, delikatnie pisząc.
A taki obrazowy przykład, który pokazuje w czym problem... Czy osobie z innymi zaburzeniami, chorobami psychicznymi lekarz zaleciłby..., np. ograniczenie występowania psychoz z 5 w roku do 2 tylko? Albo stwierdził, że można odstawić leki na miesiąc, bo jeden miesiąc urojeń czy omamów w roku jest O.K.?
To, co jest chorobą należy traktować jak chorobę, a osoby chore jak osoby chore.

Natomiast, co do samego leczenia, nie ma konieczności przechodzenia odwyku w ośrodku zamkniętym. Oczywiście, że są osoby na tak zaawansowanych etapach choroby, że bez pobytu w szpitalu czy specjalnym ośrodku odstawienie nagłe, samodzielne alkoholu po prostu byłoby niebezpieczne dla ich zdrowia, a nawet życia. Jednak wiele alkoholików nie potrzebuje odtrucia pod okiem specjalistów. A sam proces wchodzenia w abstynencję i nauki utrzymywania jej odbywać się może w trakcie cotygodniowej terapii psychologicznej.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

nałóg pisze: 11 sie 2020, 16:13
(...)Ruta, wiesz że opieka nad dzieckiem w stanie nietrzeźwym lub pod wpływem substancji zmieniających świadomość skutkuje lub może skutkować sprawą karną i ograniczeniem a w skrajnych przypadkach utratą praw rodzicielskich (...)
myślę ,że zmobilizować do działania policjantów możesz żądając od nich podania nazwisk podczas interwencji lub w przypadku zaniechania badania na obecność alkoholu lub narkotyków i informując ich o nadaniu biegu służbowego sprawie zaniechania przeprowadzenia badań . PD
Nałóg, dziękuję. Fajny pomysł z tą skargą na zaniechanie badań :) Podczas interwencji panowie wyjaśnili mi, że zażywanie narkotyków i bycie odurzonym jest legalne. W sumie chciałabym zobaczyć takie stanowisko na piśmie w kontekście realizacji kontaktów z dzieckiem.
Przy pierwszej interwencji mnie zamroziło. I tak ogromnym stresem było dla mnie samo wezwanie patrolu. Poczułam się bardzo bezradna, gdy mąż wyzywał mnie przy policjantach i mi groził, bez żadnej reakcji z ich strony. Po tym wszystkim miałam poczucie, że już nigdy nie skorzystam z pomocy policji i czułam się jeszcze bardziej bezradna.
Trochę odetchnęłam i będę korzystać z.pomocy w razie potrzeby, tylko teraz lepiej się przygotuję do tego, aby nakłonić panów do wykonania tego, do czego są zobowiązani.
Pomyślałam też sobie właśnie, że napiszę pismo na komendę z opisem przebiegu interwencji, z prośbą o informację, czy była prawidłowa i wyjaśnienie, na jaką pomoc mogę w przyszłości liczyć, gdybym znów potrzebowała pomocy. Pismo mogę dać do wiadomości do jakiejś instancji nadzoru, czy rzecznika, czy organizacji, albo nawet w kilka takich miejsc. Tym bardziej, że wczoraj dowiedziałam się, że mam świadka tej interwencji, który widział zdarzenie z okna, w tym bierność panów w sytuacji gdy mąż podchodził do mnie bardzo blisko i zachowywał się agresywnie, a panowie sobie poszli, oraz to jak za nimi biegłam, uciekając przed mężem. Więc nie jest już tylko moje słowo.
Trochę jeszcze muszę pracy wykonać, aby pokonać swoje wewnętrzne opory, ale mam wrażenie, że powoli jest z tym u mnie lepiej.
Pracuję z terapeutką nad moim lękiem przed reakcjami męża na moje bardziej zdecydowane działania, bo strach przed jego możliwą agresją, gdy będzie ponownie w ciągu, jest dla mnie ogromnym hamulcem. Ale z drugiej strony, gdy się z tym nie zmierzę i tak zagrożenie samo nie zniknie...Choć nawet gdy teraz piszę i pozwalam wyobraźni pracować, to natychmiast czuję paraliżujący lęk, że któregoś dnia mój mąż mi coś zrobi. Generalnie przeciwstawianie się mojemu mężowi radykalnie nie należy do najlepszych pomysłów, w sensie w kontekście jego reakcji gdy jest w ciągu. Tak, bronię go trochę, wiem, ale na trzeźwo mąż jest spokojnym człowiekiem, który nie ma w sobie skłonności do agresji. Myślę jednak, że zgadzanie się na to co dotąd i ryzykowanie bezpieczeństwem dziecka, również najlepszym pomysłem nie jest. Ech...życie...
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 Podczas interwencji panowie wyjaśnili mi, że zażywanie narkotyków i bycie odurzonym jest legalne.
Kuriozum prawne.....za zażywanie narkotyków nie jest penalizowane a posiadanie tych narkotyków już tak. Jak można się odurzyć bez posiadania narkotyków.........
Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 W sumie chciałabym zobaczyć takie stanowisko na piśmie w kontekście realizacji kontaktów z dzieckiem.
ciekawe co odpowie np. rzecznik praw dziecka.
Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 Przy pierwszej interwencji mnie zamroziło. I tak ogromnym stresem było dla mnie samo wezwanie patrolu
i to naturalna reakcja
Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 Pomyślałam też sobie właśnie, że napiszę pismo na komendę z opisem przebiegu interwencji, z prośbą o informację, czy była prawidłowa i wyjaśnienie, na jaką pomoc mogę w przyszłości liczyć, gdybym znów potrzebowała pomocy
Dobry pomysł i może Ci dać w przyszłości-oby nie było potrzeby-czego wymagać od interweniujących policjantów.
Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 Trochę jeszcze muszę pracy wykonać, aby pokonać swoje wewnętrzne opory, ale mam wrażenie, że powoli jest z tym u mnie lepiej
mądrzy ludzie uczą się na własnych błędach....bądź mądrą.
Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 Generalnie przeciwstawianie się mojemu mężowi radykalnie nie należy do najlepszych pomysłów, w sensie w kontekście jego reakcji gdy jest w ciągu. Tak, bronię go trochę, wiem, ale na trzeźwo mąż jest spokojnym człowiekiem, który nie ma w sobie skłonności do agresji
dlatego stan po spożyciu substancji psychoaktywnych nazywany jest "ZMIENIAJĄCYM ŚWIADOMOŚĆ" i wg doświadczeń wielu uzależnionych tylko konsekwencje odurzania się jaki ponosili wpłynęły na podjęcie decyzji-gdy wytrzeźwieli i uświadomili sobie co zmalowali- o poproszenie o pomoc i podjęcie leczenia.
Ruta pisze: 12 sie 2020, 0:57 Myślę jednak, że zgadzanie się na to co dotąd i ryzykowanie bezpieczeństwem dziecka, również najlepszym pomysłem nie jest. Ech...życie...
Ruta, jak to co piszesz odzwierciedla Twoja postawę w realu to wykonałaś "kawał roboty" w pracy nad sobą. Tak 3-maj.PD
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

renegate pisze: 11 sie 2020, 19:42 A sam proces wchodzenia w abstynencję i nauki utrzymywania jej odbywać się może w trakcie cotygodniowej terapii psychologicznej.
Renegate, każda terapia kiedyś się kończy....czy to zamknięta czy otwarta....... a co wg Ciebie PO? Znam 35 latka który 'zaliczył " chyba 3 pobyty po 12 tygodni na profesjonalnej terapii zamkniętej i dalej pije tylko stara się możliwie najlepiej-wg niego- ukrywać to.
Może podzielisz się swoją wiedzą, doświadczeniem na forum ogólnym ? nie na priv? tu może z Twojej wiedzy skorzystać więcej ludzi .PD
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

nałóg pisze: 12 sie 2020, 9:15
renegate pisze: 11 sie 2020, 19:42 A sam proces wchodzenia w abstynencję i nauki utrzymywania jej odbywać się może w trakcie cotygodniowej terapii psychologicznej.
Renegate, każda terapia kiedyś się kończy....czy to zamknięta czy otwarta....... a co wg Ciebie PO? Znam 35 latka który 'zaliczył " chyba 3 pobyty po 12 tygodni na profesjonalnej terapii zamkniętej i dalej pije tylko stara się możliwie najlepiej-wg niego- ukrywać to.
Może podzielisz się swoją wiedzą, doświadczeniem na forum ogólnym ? nie na priv? tu może z Twojej wiedzy skorzystać więcej ludzi .PD

Nałogu, jak zapewne wiesz, czasem i 3x5 terapii nie pomoże... Niestety to schorzenie psychiczne (pisząc ogólnie, bez wnikania teraz w terminologię fachową, ujęcie ICD czy DSM), a nie kwestia siły woli.
Generalnie, to terapia w uzależnieniu nie kończy się, np. na 12 tygodniach w zamkniętym ośrodku, jeśli mówilibyśmy o tej formie.
To jest tylko wstęp. Inną sprawą jest to, że dla części osób skupienie się tylko na terapii antyalkoholowej jest niewystarczająca. Często to powinny być dwie terapie (lub połączone w jedną, ale to raczej po pewnym czasie), jedna skupiająca się na uzależnieniu, na wyjściu z niego, druga to ogólna psychoterapia.
Natomiast jeszcze inną kwestią jest niedoszacowanie chorób współwystępujących z alkoholizmem. Ludzie potrafią być latami leczeni z alkoholizmu, podczas, gdy mają też inną chorobę psychiczną. Zdarza się i tak, że nie zawsze alkoholizm jest alkoholizmem, w każdym razie do pewnego momentu, np. przy okresowym piciu. Może bowiem być tak, że pewne choroby psychiczne wywołują swoisty pociąg do alkoholu, używek. Ale to jest bardzo obszerne zagadnienie. I naprawdę "konfiguracji" może być wiele.
Generalnie jednak, ideałem by było, praktykowanie zawsze szerokiego spojrzenia, czy alkoholizm jest jedynym problemem danej osoby.

Domyślam się, że swoim pytaniem zahaczasz o udział w spotkaniach AA... Nie wszyscy chcą brać w nich udział. Dla tych osób jest terapia indywidualna.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: lustro »

Ruta

Czy myslalas o zalozeniu "niebieskiej karty" mezowi?

Jezeli tak - to przepraszam. Nie przeczytalam wszystkiego o Tobie.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Renegate,mam wrażenie że znasz trochę temat od strony teoretycznej lecz posługujesz się ogólnikami.Nie jest to jednak temat przewodni tego wątku.PD
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

nałóg pisze: 12 sie 2020, 19:53 Renegate,mam wrażenie że znasz trochę temat od strony teoretycznej lecz posługujesz się ogólnikami.
Co to wg Ciebie oznacza teoretycznie? Pytasz się, czy jestem alkoholikiem? Nie, nie jestem.
Nie jest to jednak temat przewodni tego wątku.
Może właśnie dlatego posługuję się ogólnikami?
Poza tym, nie zamierzałam stawiać się w roli osoby wywołanej do tablicy... :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

lustro pisze: 12 sie 2020, 17:08 Ruta

Czy myslalas o zalozeniu "niebieskiej karty" mezowi?

Jezeli tak - to przepraszam. Nie przeczytalam wszystkiego o Tobie.
Myślałam, a nawet dowiadywałam się na ten temat. Wstępnie dostałam informację, że nie zakłada się karty, jeśli osoba stosująca przemoc nie zamieszkuje wspólnie. Co nie jest prawdą, aczkolwiek potwierdziłam, że w coraz większej liczbie gmin staje się to nieoficjalną praktyką. Na razie mąż zachowuje się spokojnie, nie ma więc potrzeby podejmowania takich działań.

Natomiast jeśli tylko mąż wróci do stosowania przemocy, nie tylko założę niebieską kartę, a w razie odmowy jej założenia odmowę zaskarżę, ale złożę zawiadomienie do prokuratury, zgłaszając wszystko to, co działo się do tej pory. Mam cichą nadzieję, że zmiana mojej postawy wpłynie na to, że mąż więcej już nie będzie zachowywał się agresywnie, ani stosował wobec mnie gróźb. Jednak jeśli powróci do takich zachowań, tym razem jestem przygotowana, by się przed nim bronić.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

O głupie serce...widziałam się dziś z mężem przy okazji jego spotkania z synkiem. Ponieważ jest od jakiegoś czasu trzeźwy, miło było z nim porozmawiać i spędzić z nim chwilę. Nauczyłam się cieszyć takimi chwilami. Bez oczekiwań, bez rozbudzania w sobie nadziei...
Gdy brałam od męża szklankę z napojem, mąż wykonał bardzo intymny gest, lekko dotykając mojej dłoni i na chwilę ją przytrzymując. Bardzo dobrze ten gest pamiętam, w ten sposób mąż dotknął mnie po raz pierwszy, gdy się poznawaliśmy. Tym razem jednak spłoszyłam się. Uciekłam. Bardzo mnie ten jego gest zaskoczył. Chwilę potem po prostu poczułam miłość, taką dobrą, ufną.
Zwykle takie chwile, nazwałam je dla siebie mgnieniami, bardzo mnie rozbijały, wzbudzały tęsknotę, wiele skrajnych emocji. Kiedyś też za taki jeden gest mój mąż mógłby uzyskać ode mnie wszystko, natychmiastowe wybaczenie, pełne zaufanie, kanapkę, wszystko co posiadam, o cokolwiek by poprosił.
Dziś jednak jest inaczej, nie wpadłam w rozpacz, smutek, cieszę się tą moją miłością do męża. Trochę płaczę, ale to dobry i oczyszczający płacz. Nie płaczę jednak tym razem nad moimi zawiedzionymi uczuciami i zranionym sercem, nad swoim opuszczeniem, płaczę nad moim mężem, nad tym, jak bardzo się pogubił i nad tym, co się z naszą miłością stało, a raczej co się stało z nami, mimo naszej miłości. Udało mi się też odsunąć od siebie pytania, po co mąż ten gest wykonał. Nie wiem, może nigdy się nie dowiem, może mój mąż sam tego nie wie. Przez chwilę było mi też przykro, że po prostu uciekłam i byłam tuż na granicy do tego, by poczuć się winna swojej reakcji. To też udało mi się zatrzymać. Moja reakcja była szczera, więc była dobra.
Uświadomiłam też sobie, że dwa lata zajęło mi dopuszczenie do siebie straty i że nigdy jeszcze jej nie opłakałam. Dobrze więc mi z tym płaczem, czuję, że zamykam nim kolejny rozdział, ale za nim otwiera się następny. W ten nowy rozdział wejdę już bez rozpaczy, silniejsza i wciąż z miłością do męża, i z ufnością w to, że nasze małżeństwo trwa i choć obecnie jest poranione, może stać się piękne; ale też z akceptacją tego, co dzieje się obecnie, bez potrzeby wpływania na męża. Za to z wiarą, że w mocy Boga jest nasze małżeństwo uzdrowić, z wdzięcznością dla Boga za miłość, która nas połączyła i z której mamy naszego wspaniałego synka. Wiem, że nijak ma się to do naszej obecnej sytuacji, ale tak to w swoim sercu czuję.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 13 sie 2020, 0:49 Uświadomiłam też sobie, że dwa lata zajęło mi dopuszczenie do siebie straty i że nigdy jeszcze jej nie opłakałam.
podobno "zdrowa" żałoba powinna trwać około roku. Z tego co piszesz to Twoje "trzeźwienie" emocjonalne jest w toku?
PD
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

nałóg pisze: 13 sie 2020, 11:22
Ruta pisze: 13 sie 2020, 0:49 Uświadomiłam też sobie, że dwa lata zajęło mi dopuszczenie do siebie straty i że nigdy jeszcze jej nie opłakałam.
podobno "zdrowa" żałoba powinna trwać około roku. Z tego co piszesz to Twoje "trzeźwienie" emocjonalne jest w toku?
PD
To trzeźwienie idzie powoli, często wciąż sama przed sobą różne rzeczy ukrywam i sama się zwodzę. Pilnuję by być ze sobą szczera, wymaga to dużo samodyscypliny i bardzo uważnego przyglądania się sobie. Uczę się też różne emocje nazywać i identyfikować. W ramach terapii prowadzę dzienniczek uczuć. Aż trudno uwierzyć, że dobiłam 40 lat bez podstawowej umiejętności nazwania i rozpoznania tego, co właściwie przeżywam. Ogromnym odkryciem było dla mnie, że emocje ujawniają się w ciele. Dla osoby, dla której jest to naturalne, może to być zabawne, ale ja naprawdę, gdy czułam, że kilka dni z rzędu przyspiesza mi serce, szłam na konsultację do lekarza. Parę razy w życiu doszłam do stanu w którym nie bardzo mogłam spać i jeść i także zamiast spojrzeć w siebie, w sensie w swoje emocje i swoją sytuację, robiłam badania w przekonaniu, że zapewne jestem na coś chora. Kompletnie nie potrafię odróżnić, czy zaczyna mi się grypa, czy jestem zdruzgotana emocjonalnie. Miałam takie uczucie, które nazywałam sobie "jakby coś się miało zaraz stać", które w moim odczuciu pojawiało się znikąd, budziło we mnie niepokój, sprawiało, że byłam skłonna do nagłych wybuchów emocji, krzyku. To dziwne coś nazywa się stres. Im lepiej umiem go rozpoznać, tym większa szansę mam coś zrobić, by się obronić, by coś zmienić, lub gdy się nie da, to po prostu przyjąć rzeczywistość i sobie z nią poradzić. Podoba mi się też złość, wcale nie jest tak destrukcyjna jak się tego obawiałam.

Moim podstawowym problemem jest uciekanie przed tymi emocjami, które odbieram jako nieprzyjemne, trudne i niezdolność do konfrontowania się z nimi. Miało to sens i chroniło mnie, gdy byłam dzieckiem, teraz jest destrukcyjne. Jest też coś, co zauważyłam i nie miałam okazji jeszcze porozmawiać o tym z terapeutką: gdy pewne emocje dopuszczam, uderzają we mnie inne emocje, z mojej przeszłości, dwa razy zdarzyło się, że wróciłam dosłownie w przeszłość, raz do chwili gdy miałam 4 lata, raz chyba z 8. Zatrzymałam to, bo się przestraszyłam. To BYŁO przerażające.

Im więcej dowiaduję się o mechanizmach działania osób uzależnionych i nałogowym regulowaniu emocji, tym bardziej sądzę, że ja zrobiłam sobie coś innego, po prostu sobie te emocje odcięłam. A to co zostaje, reguluję jak każda inna uzależniona osoba, Tylko zostaje tego już tak niedużo, że wystarczają mi zwykle papierosy. Do których wracam po dłuższych lub krótszych okresach abstynencji. Ostatnio coraz dłuższych. Takim mechanizmem jest też pomaganie innym. Dużo mojego życia upływało na takiej pomocy. Może i dobrze, że skupiłam się na takiej prostej pomocy, pracy dla innych, takiej elementarnej, typu głodnych nakarmić. Tu przynajmniej, będąc sama bardzo poraniona, nie narobiłam szkód innym osobom w kryzysach. Zdecydowanie nie powinnam wychodzić jeszcze długo długo poza pomaganie z obrębu uczynków miłosiernych dla ciała. Nie zmienia to tego, że uciekałam w ten sposób przed sobą.
Rozumiem już też lepiej, czemu jestem tak wrażliwa na krzywdę dzieci i czemu poświęcam zawsze każdemu dziecku uwagę, czas, troskę, staram się aby wszystkie dzieci czuły się dobrze i bezpiecznie. Jest takie jedno dziecko, któremu jeszcze nie pomogłam, jest we mnie. I każde dziecko mi o tej małej przestraszonej dziewczynce przypomina.

Na pewno też, ponieważ z moją historią rodzinną czułam się gorsza, niegodna, czułam wstyd i czułam się naznaczona, to pomoc innym, "bycie dobrą" pozwalało mi widzieć siebie trochę lepiej i zasługiwać na trochę uznania dla siebie.
Myślę, że zważywszy na inne opcje, ucieczka przed bólem w takie rzeczy jak pomoc innym nie jest najgorszą z opcji. Ale nie chcę już uciekać.

Tak więc ta moja droga do trzeźwości emocjonalnej długa jest i wyboista. Zapisałam się na kroki ;)
ODPOWIEDZ