renegate pisze: ↑01 sie 2020, 1:55
Ruto, czy myślałaś lub próbowałaś wystąpić o przymusowe leczenie dla męża?
Leczenie przymusowe jest stosowane tylko w skrajnych przypadkach, gdy osoba uzależniona jest w bardzo ciężkim stanie i zagraża swojemu życiu. Nawet wtedy osoba uzależniona po pierwszym etapie musi wyrazić zgodę, a jeśli jej nie wyraża, ma prawo opuścić ośrodek leczenia.
W przypadku większości uzależnionych udaje im się zachować rodzaj higieny picia lub odurzania się, aby nie doprowadzić się do skrajnego wyczerpania organizmu czy zawalenia wszystkich spraw. Zwykle jest to możliwe dzięki solidnej grupie wsparcia złożonej ze współuzależnionych osób. Jest nawet kategoria współuzależniony szef. Jest ich całkiem sporo. Osoby uzależnione potrafią stworzyć wokół siebie cały wianuszek takich osób. A przy mniejszych umiejętnościach i zasobach przywiązują do siebie jedną konkretną osobę: żonę, matkę, babcię, czasem córkę.
My często myślimy o uzależnionych jako o osobach w ostatniej fazie nałogu, gdy tracą kontrolę, gdy wspierający nie chcą już dalej wspierać, gdy pijacy czy odurzających się doprowadzają się do wyniszczenia fizycznego. Tymczasem większość uzależnionych funkcjonuje pozornie całkiem dobrze, niektórzy odnoszą sukcesy w pracy, zajmują wysokie stanowiska, inni po prostu funkcjonują w pracy lepiej lub gorzej, zwykle pozornie mają bardzo dobre rodziny i udane małżeństwa czy związki. Cale otoczenie na to pracuje. Jednak za tym blaskiem jest i ogromne cierpienie osoby uzależnionej i wszystkich osób z nią związanych. To tzw. wysokofunkcjonujący alkoholicy, choć jest to trochę mylące, mowa zwykle raczej o wysokofunkcjonujących współuzależnionych.
To jest jeden z największych problemów z jakimi muszą się zmierzyć żony uzależnionych mężczyzn. Dla nich przebudzenie przychodzi często, gdy odkrywają, że są wyczerpane, że nie chcą już same dźwigać odpowiedzialności, że nie mają nic dla siebie, że w związku kierunek dawania idzie tylko w jedną stronę. Czasem to efekt trudnej sytuacji w której zostają same, wypadku, pogorszenia zdrowia kobiety lub dziecka. Do tego momentu można udawać, że on mnie kocha i w trudnych sytuacjach mogę na niego liczyć. Spada zasłona. Czasem to efekt prób zawalczenia o siebie w jakimś obszarze, np. chęci kobiety powrotu do pracy i w związku z tym powierzenia części odpowiedzialności mężowi. Nic z tego. Uzależniony nie jest w stanie takich obowiązków przejąć. Gdy kobieta naciska na zmiany i próbuje ugrać coś dla siebie, często zaczyna się przemoc psychiczna i fizyczna, emocjonalna, finansowa. Uzależniony zrobi wszystko by kobieta wróciła do swojej roli i nadal go wspierała. Czasem stosuje w tym celu inne techniki manipulacji, np. przekonuje żonę, że nie zarobi za dużo, że jak wróci do pracy, to dzieci na tym stracą, że będą z tego tylko koszty. Z czasem kobieta sama zaczyna tak sytuację postrzegać. Paleta narzędzi manipulacji jest ogromna.
Jeśli jednak kobieta jest odporna, przestaje poddawać się manipulacjom i nie daje się zastraszyć, np. dzięki terapii czy grupie wsparcia, zaczyna dbać o siebie i swoje potrzeby, dla uzależnionego przestaje rokować. Wtedy zwykle pan wynajduje sobie kowalską, albo wraca do mamy. Wiem, że to brzmi źle, ale nie należy się tym przejmować. Ani wycofywać miłości do osoby uzależnionej. Ale to musi być miłość mądra. I twarda.
Wtedy otoczenie zwykle zwraca się przeciwko żonie. Bo jak mogła wezwać policję na męża, przez nią stracił prawo jazdy i pracę. Nie przez nią, tylko przez siebie. Jak ona może nie wpuścić go do domu, to takze jego dom. Jak może nie gotować. Była bla bla. Nie należy się tym również przejmować, ani się zbytnio tłumaczyć.
Nie należy też sądzić, że twarda miłość spowoduje że uzależniony zacznie się leczyć. To przede wszystkim pozwala ochronić siebie i wrócić do zdrowego funkcjonowania. Uzależniony równie dobrze może się ocknąć, jak i poszukać sobie nowej współuzależnionej. To ważne, żeby o tym wiedzieć, terapeuci często o tym nie mówią. Gdy ja zaczęłam stawiać mężowi bardzo podstawową granicę: nie zgadzam się na odurzanie i upijanie się i nie będę tego wspierać ani w tym uczestniczyć, byłam pewna, że zmierzam prostą drogą do podjęcia przez męża leczenia. Zmierzalam prosto do wyprowadzki męża. Mąż się więc wyprowadził i ma nowych wspierających i wspierającą, którą wciąż starannie ukrywa. Żałuję, że mnie nie uprzedzono o takiej możliwości na grupie wsparcia i nie powiedziano mi wprost, że pierwszej kolejności granice dla uzależnionych mają chronić ich bliskich i mogą ale nie muszą zwiększać szansy na podjęcie leczenia. No i że same w sobie nie spowodują, że uzależniony leczenie podejmie. Za to mogę napisać podręcznik o tym, co zrobić by uzależniony mąż, który robi piekło z życia tobie i dzieciom sam z siebie wyprowadził się z domu przed upływem roku
Sprawdzone metody łatwe w stosowaniu, bezkosztowe i w dodatku niskokaloryczne.
Najlepszym nauczycielem takiej twardej miłości dla mnie jest Ksiądz Dziewiecki. Ksiądz mówi wprost o tym, jakie są konsekwencje stawiania granic uzależnionemu i że nie zawsze jest to leczenie, czasem trwanie w nałogu. Oraz że mamy się chronić i mamy prawo o siebie dbać. I że nie robimy nic złego kochając swoich uzależnionych czy zdradzajacych, ani nie świadczy to o tym że jesteśmy głupie. Polecam serdecznie, jego konferencje są dostępne w Internecie. Tu na forum bardzo dużo na ten temat jest w wypowiedziach nałoga, warto go czytać, gdy mierzymy się z problemem uzależnienia bliskiej osoby.