Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nino »

Dodam jeszcze, że niedługo po tamtym powrocie do domu, mąż pojechał z synem i jego kolegami na Woodstock. Chłopcy strasznie spili się w pociągu, mąż ich ratował.
A potem tańczył z nimi pogo na koncertach i został okrzyknięty najlepszym tatą festiwalu ;).
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Znalazłam list męża do mnie z czasów naszego narzeczeństwa. Bardzo mnie poruszył. Jakiś czas temu myślałam o tym liście, nie pamiętałam, czy go jeszcze mam. Dziś znalazłam go, przeglądając nasze dokumenty. List jest piękny. Jest też bardzo intymny, więc treść zachowam w przestrzeni między mną a mężem.

Czemu znalazłam go akurat dzisiaj? Mąż napisał mi w post scriptum prośbę, bym mu odpisała. Nigdy tego nie zrobiłam. I zastanawiam się, czy ma sens odpisywać na ten list dzisiaj. Mąż napisał, że niecierpliwie będzie czekać na listonosza. Tak sobie pomyślałam, czy jest jeszcze w życiu mojego męża, w jego myślach, w sercu choć mała część, która na tego listonosza czeka...?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: s zona »

Ruto,
moze po Cos, teraz go odszperalas....

U nas bylo tak, ze gdy maz w odpowiedzi na moj pozew o separacje odpisal,ze mnie kocha ... nie powiem ,ze mnie to nie ruszylo i nie pracowalo we mnie ..
Z jednej strony przekonywalam sie ,ze to " na potrzeby sadu" .. ze nie chce partycypowac w kosztach wychowania i kszatalcenia dzieci... ze adwokat tak mu doradzil ...

A z drugiej .. nie moglam obok tego przejsc dalej ....troche to trwalo, jednak dla mnie ta deklaracja byla wazna ...
Kiedys czytajac swiadectwo sycharkow powracajacych do siebie po ok 30 latach przypomina mi sie ,ze takie deklaracje pracuja w nas ..

Ruto, nie znam Twojego meza....moze dla mezczyzny to inaczej wybrzmi ..a moze nie ...

Osobiscie chyba bym pomogla Opatrznosci ...I moze 3 x P, u mnie sie sprawdza... sama wiesz , czujesz, co powinnas zrobic :)

Bozej Odwagii i Pogody Ducha :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Modlę się w kwestii rozeznania, co też to jest za historia z tym listem. Nietypowa ta moja modlitwa, modlę się śpiewem, refleksją, zaglądaniem w siebie, tym co w ciągu dnia robię, sobą całą. W taki całościowy sposób jeszcze się nie modliłam, choć bywało, że śpiewałam Bogu, albo starałam się uczynić modlitwą pracę. Ale tak całościowo nie. Ale tak właśnie czuję. Wlewają się we mnie przy tej modlitwie litry miłości do męża, albo nawet i hektolitry. Takiej spokojnej, ale bardzo radosnej miłości, która w sumie nie domaga się żadnych działań, ale też jest taka wolna i radosna. Jest w niej coś takiego ładnego, co pozwala mi pójść po prostu za tym moim uczuciem, bez lęku. Nie umiem dobrze tego opisać. To taka miłość, która jest zaproszeniem, ale nie lęka się odrzucenia, bardzo otwarta i przeżywana jako radość właśnie.

W tych falach miłości poczułam chęć zaproszenia męża do przyłączenia się do mojej modlitwy za osobę, którą przyjęłam do swojej osobistej modlitwy. Na tym moim modlitewnym haju nic nie myślałam o tym, jaki to ma sens, po prostu z serca napisałam. I mój mąż się zgodził, napisał, że przyłączy się do tej mojej modlitwy. Znam mojego męża, wiem, że jeśli tak napisał, to tą modlitwę podejmie, pójdzie za tą modlitwą, tak jak ona go poprowadzi. I taką radość mi to dało, że potem modliłam się także tańcem z takim radosnym uwielbieniem Boga, który nas kocha:) Ostatni raz mąż połączył się ze mną w modlitwie w dniu chrztu mojego chrześniaka i wtedy także czułam dużą radość, gdy mi napisał, że mu przykro, że nie może być z nami, ale się za nas wszystkich z serca pomodlił.

Wierzący katolicy są jednak trochę stuknięci, jak kiedyś zauważył ksiądz Pawlukiewicz. My za niecałe dwa tygodnie mamy kolejną rozprawę rozwodową, a ja jakoś zupełnie się tym nie przejmuję, za to cieszę się, że będziemy się z mężem wspólnie modlić. Mąż też napisał dziś do mnie ciepło i poczułam dziś jego troskę przez chwilę naszej rozmowy. Przypomniał mi się taki czas, gdy byliśmy w Łasce i nasze deficyty łatał Jezus, cokolwiek w nas nie siedziało, cokolwiek się nie działo. W naszym przypadku skałą dla naszego domu była właśnie Łaska. Cieszę się, że w głębi kryzysu postanowiłam do stanu Łaski wrócić, zbliżyć się na nowo do Boga i widzę tego owoce w moim sercu, w sercu mojego męża, w naszej relacji. Ja wiem, że nie są to wielkie owoce, raczej małe leśne jagódki. Takie na razie możemy wydawać. Wiem, że zamiast ognia w sercach mamy raczej małe iskierki, które nie zawsze nawet trafiają na takie podłoże, by pojawił się jakiś płomyk. Ale czuję, że Jezus nas kocha takich jakich jesteśmy, pogubionych, zranionych. I jakoś tak czuję, że i Jego ta nasza wspólna modlitwa cieszy i że jest ona zarazem Jego łaską dla nas. W tym też czuję piękno, że Bóg ciągle szuka dla nas i w nas takich miejsc i przestrzeni w których mamy wciąż zdolność do budowania jedności. Jak bardzo wierny jest Bóg małżeńskiemu przymierzu.

To co przeżyłam dzisiaj upewniło mnie w tym, że jeśli czuję, że chcę odpisać mężowi na jego list, to mogę to zrobić. Że jeśli zaproszę do tego miłość, a pożegnam oczekiwania, to w zasadzie cały akt tej miłości zamknie się w napisaniu tego listu i przekazaniu go mężowi. I to zupełnie wystarczy, niezależnie od tego co zdarzy się dalej. To będzie już całość.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nino »

Ruto, momentami jawisz mi się jako ta święta i wierz mi, nie ma w tym cienia sarkazmu.

Ps. Również w głębokich czeluściach kryzysu czytałam listy miłosne męża do mnie i ze smutkiem konstatowałam, że była w nich - czarno na białym - zapowiedź upadków, które miały nadejść i płonące jak czerwone latarnie sygnały: Uważaj na tego chłopca, dziewczyno !
Mimo to poszliśmy do ołtarza: letnia młoda katoliczka i malowany katolik, przyszły mąż.
I to, że my jeszcze razem, to już sama nie wiem, czy efekt głębokiego, toksycznego uwikłania, czy Boże podtrzymanie.
Jak Ty to robisz, dziewczyno, że tyle i tak żarliwie modlisz się?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Nino pisze: 01 gru 2021, 23:29 Ruto, momentami jawisz mi się jako ta święta i wierz mi, nie ma w tym cienia sarkazmu.

Ps. Również w głębokich czeluściach kryzysu czytałam listy miłosne męża do mnie i ze smutkiem konstatowałam, że była w nich - czarno na białym - zapowiedź upadków, które miały nadejść i płonące jak czerwone latarnie sygnały: Uważaj na tego chłopca, dziewczyno !
Mimo to poszliśmy do ołtarza: letnia młoda katoliczka i malowany katolik, przyszły mąż.
I to, że my jeszcze razem, to już sama nie wiem, czy efekt głębokiego, toksycznego uwikłania, czy Boże podtrzymanie.
Jak Ty to robisz, dziewczyno, że tyle i tak żarliwie modlisz się?
Do świętości ku mojej rozpaczy mi brakuje tak dużo... ale jest we mnie takie pragnienie... Dziś rano po drodze do Kościoła rozmawiałam sobie o tym z Jezusem, opowiadałam Mu właśnie o tym, że jeśli nic nie zrobi, to ja zginę w tych swoich mrokach...
Ale też jakiś czas temu przestałam bać się obciachu i mówienia o tym, że ja właśnie chcę być świętą. Tu na forum kiedyś miałam taką rozmowę i najpierw zaprzeczyłam, ale potem poczułam w sercu, że fałszywie zaprzeczyłam. Więc sprostowałam. Chcę. Świętość jest git :)
Pamiętam też, że o tym było kazanie podczas mojego bierzmowania. O dziewczynie, której biskup powiedział, że jest zaproszona do dobrego życia i świętości. I ona powiedziała, że z dobrym życiem nie ma problemu, a nad świętością to się jeszcze zastanowi :) To ja już pomyślałam i poproszę świętość dwa razy, dla mnie i dla męża. Czy w sumie raz a dobrze, skoro jesteśmy jedno.

Bóg podtrzymuje małżonków i uzdalnia na ile tylko oni się dadzą do bycia jednością. Tak sobie myślę, obserwuję. Zwykle jesteśmy oporni na te łaski, nie zawsze mamy gotowość je przyjąć, no bo ego, bo egoizm, bo trzeba będzie coś zmienić, a jest miło i wygodnie. Ja mam ciągle słowa Maryi w głowie, że jest wiele takich nieodebranych łaski, o które nikt nie prosi. Czasem proszę, by dostać właśnie taką łaskę niechcianą.

A modlitwę, jak głupio by nie brzmiało też sobie umadlam. Nie zawsze tak mi ta modlitwa płynie i jest taka radosna. Mam dni takiego oporu, że nawet rozmowa z Bogiem mi trudno przychodzi, nie mówiąc już o odmawianiu stałej modlitwy. Dziś idąc na roraty o tym też opowiadałam Bogu, że w zasadzie to ja jestem czasem beznadziejna, choćby dziś, bo z trudem i po wielkiej walce ze sobą w ogóle wstałam. No i myślałam tak uczciwie dlaczego ja właściwie wstałam. Wstałam, bo wiem, że jak zaczynam dzień od bliskości z Jezusem, to ten dzień jest lepszy, wstałam, bo jak bym nie wstała, to potem bym tęskniła, trochę też dlatego, że chcę, żeby Bóg czuł się kochany, wszystkie te moje opory i trudy w ich pokonywaniu ofiarowałam zaraz, wstałam też, bo mam w sobie taką bojaźń Bożą, która mi mówi, że lepiej jest być bliżej Boga, niż dalej, trudno taki rodzaj bojaźni wytłumaczyć, bo nie ma w niej lęku przed karą, i na koniec jeszcze odkryłam, że ja mam w sobie jeszcze też taka małą dziewczynkę, która po prostu lubi wstać rano, wyjść z domu w ciemności, iść sobie ze światełkiem do Boga i widzieć te płomyczki w ciemności i jeszcze ten moment, gdy się cały kościół rozjaśnia. I śpiewać. I przyjmować Komunię Świętą. I to jest dla mnie przyjemność. Jakbym została tak całkiem przy tej małej dziewczynce, to byłabym już święta, bez żadnych wysiłków. Zaczyna do mnie docierać trochę o co chodzi z tymi dziećmi i wejściem do Bożego Królestwa. No ale jeszcze tego nie umiem...

No i Bóg mi zrobił niespodziankę i mi zaraz odpowiedział na te moje wątpliwości co do takiej modlitwy nawet trochę wbrew sobie. W mojej obecnej parafii roraty są dziecięce i dzieci są głównymi uczestnikami rorat, mają procesję, kazanie też co rano jest do nich. Codziennie też dwoje dzieci jest losowane, chłopiec wylosowany bierze do domu na dobę figurę Józefa, a dziewczynka Maryi. Fajnie, bo w mojej poprzedniej parafii roraty dla dzieci są teraz tylko raz w tygodniu, bo starsi parafianie boją się wspólnej Mszy z dziećmi. A ja lubię jak roraty są dziecięce.
Wracając do odpowiedzi... dziś ksiądz pytał, kto się dziś rano z dzieci łamał i z trudem wstawał. Parę dzieci podniosło ręce, ja także miałam ochotę podnieść ;) No i ksiądz wyjaśnił, że Panu Bogu to jest bardzo miłe, gdy dla Niego toczymy taką walkę ze sobą i chętnie takich modlitw słucha :)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: ozeasz »

Uniesienia ...dla mnie to taka "ciepła" ręka Boga który przytula, a może to Jego pocałunek? :D Doświadczenie bliskie memu sercu.. :)
Ruto co do świętości, święty - "qodesz" to ten co należy do Boga, święty - znaczy oddzielony, od "świata" tzn. nie kierujący się jego wartościami bo oddzielony, do Boga- żyjący Jego wartościami - wolą. A więc to nie ktoś bez grzechu a ktoś kto jest na drodze do stawania się z Nim jedno..

Święty w nowym Testamencie to ten co karmi się Świętym Bogiem, kto żyje w komunii z Chrystusem, a co potwierdza przyjęciem Jego ciała, myślę potwierdza, bo mam świadomość tego, że może to być czynność mechaniczna nie mająca nic wspólnego z "stawaniem się jedno z Nim".

Więc to co opisujesz, swoją relację z Nim, swoje przeżywanie Jego obecności, działania to właśnie świętość, piszesz o Oblubieńcu, a to stawia Cie w roli oblubienicy, a to znaczy że bliżej już się nie da, co może się zmienić to tylko jakość naszej bliskości. Zakochanie w Bogu zmienia percepcji, zasady tracą znaczenie bo ich istota zawiera się w miłości, pozostaje więc miłość i dorastanie do niej.

Taka radość jest Jego darem, takiej doświadczali uczniowie dopiero co ubiczowani i puszczeni, a dzielący się z innymi że mogli dla Pana to "wycierpieć", radość pomimo związanego z nim cierpienia, o jakim piszesz i Ty wspominając o rozprawie, jesteśmy uczestnikami działania, przebywania Boga z nami - Emmanuela, cuda dzieją się na naszych oczach i sami mamy w nich udział, czy trzeba czegoś więcej?

Pozdrawiam i dziękuję za podzielenie się tą intymnością w relacji z Bogiem osadzoną w realiach. :)
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Za nami Mikołajki. Spędziliśmy je miło, rodzinnie, ciepło. Mąż dał mi nawet prezencik i to taki dla mnie, osobisty, nie przypadkowy. To pierwszy osobisty prezent jaki otrzymałam od niego od czasu jego wyprowadzki. Opowiedział mi też o patronie rodzinnej parafii, i Kościoła w którym braliśmy ślub. I nam opowiedział trochę historii ze swojego dzieciństwa. Bardzo był przy tych opowieściach radosny. Tak całym sobą opowiadał i miał w oczach tą radość, której w oczach męża nie widziałam od lat. Nie siedziałam cały czas z chłopakami, trochę się wycofywałam, gdy czułam, że we mnie lub w mężu coś tam się przechyla. Jestem wdzięczna za to, że w całej tej zawierusze tak potrafimy pobyć razem mimo wszystko.
Za tydzień mamy rozprawę rozwodową. Coraz mniej rozumiem całą tą historię... Niezależnie od tego co dalej się będzie działo, tych naszych chwil nikt nam nie zabierze. Są już nasze. Także te święta mąż spędzi z nami, zapowiedział się już na Wigilię.

Tak sobie myślę, że ten czas jaki dostałam, przerwa jaką umodliłam w procesie rozwodowym, były dobrym czasem. Wiele rzeczy przepracowaliśmy. Przede wszystkim agresję i to co wiązało się z przemocą, ale i wiele innych rzeczy. Pierwszy czas po odroczeniu rozprawy modliłam się o radość dla męża i widać ta modlitwa została wysłuchana i miło było mi wczoraj zobaczyć mojego radosnego męża. To będzie trudny tydzień dla mnie, pojawiają się we mnie różne lęki, obawy, różne niespokojne myśli, taki ludzki strach przed sądem, przed zranieniem. Ale też jest i będzie to tydzień modlitwy i pokuty. Sporo płaczę.

Nasze święte patronki dnia rozprawy to Święta Łucja męczenniczka i Święta Odylia, obie niewidome, choć na różnych etapach życia i z bardzo różnymi historiami życia. Święta Łucja straciła wzrok w dorosłości, w akcie męczeńskiej ofiary i Pan jej dał łaskę widzenia, mimo fizycznej ślepoty, oczami duszy. Została zamęczona, nie chcąc wyrzec się Jezusa. Święta Odylia urodziła się niewidoma. Z tego powodu odrzucił ją jej ojciec. Odzyskała wzrok jako młoda dziewczyna, gdy została ochrzczona i wtedy też została przyjęta do domu swojego ojca. Wybrała życie zakonne. Myślę, że podobnie jak ja nie lubi rewolucji francuskiej, bo wtedy sprofanowano jej grób.
Jest też w tej historii Święta Agata, męczenniczka, która objawiła się Świętej Łucji i zapowiedziała jej męczeństwo. W dniu Świętej Agaty święcono nie tylko sól i wodę i chleb, zabezpieczające od pożarów, ale i obrączki małżeńskie. Agata chroni domy przed pożarem i według świadectw ugasiła niejeden pożar. Jej polskim czcicielem był naszJJan Kochanowski, oraz górale z Pienin, z okolic Szczawnicy, Agata patronuje między innymi odlewnikom, kominiarzom i karmiącym matkom. Świętuje 5 lutego.

Więc modlę się dla nas o to przede wszystkim, byśmy mogli oboje przejrzeć i o to, by zgasł pożar w naszym domu.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pantop »

No nie.
Osobiście myślę że nie.
Przepraszam Ruto że w Twym wątku - nie wiem ale się wypowiem.

Pożary, kryzysy, rozwody czy jak by je nie nazywać, są w naszym życiu po to by wypalić wszystko. Wszystko co było ,,nasze,,.
Tu za bardzo nie ma miejsca na ratowanie, tu się ma wypalić do cna.
Ma zostać nic.
Człowiek sobie ułożył życie, miał pracę, rodzinę, mieszkanie i tzw, iluzoryczne ale zawsze, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
OGIEŃ.
Ale dlaczego?! Za co?!

Znam treść niewerbalnej odpowiedzi :P
Tylko że jej nie rozumiem.
(Jeszcze by tego brakło bym oszalał do reszty :D )


Me pisanie w opozycji do Twego nie jest.
Różne są drogi, prowadzenia.

Tak.


W tym momencie kończę, bo tak czuję że powinienem.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pantop pisze: 07 gru 2021, 13:50 No nie.
Osobiście myślę że nie.
Przepraszam Ruto że w Twym wątku - nie wiem ale się wypowiem.

Pożary, kryzysy, rozwody czy jak by je nie nazywać, są w naszym życiu po to by wypalić wszystko. Wszystko co było ,,nasze,,.
Tu za bardzo nie ma miejsca na ratowanie, tu się ma wypalić do cna.
Ma zostać nic.
Człowiek sobie ułożył życie, miał pracę, rodzinę, mieszkanie i tzw, iluzoryczne ale zawsze, poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
OGIEŃ.
Ale dlaczego?! Za co?!

Znam treść niewerbalnej odpowiedzi :P
Tylko że jej nie rozumiem.
(Jeszcze by tego brakło bym oszalał do reszty :D )


Me pisanie w opozycji do Twego nie jest.
Różne są drogi, prowadzenia.

Tak.


W tym momencie kończę, bo tak czuję że powinienem.
Może i o to chodzi, by ogień zgasł jak już wszystko się wypali :D Czuję to i ma to sens. Dlatego tak lubię modlitwę, że nie da się źle pomodlić. Bo jak będę chciała ugaszenia pożaru, to on wygaśnie. Wtedy, gdy ma wygasnąć. Jak to się ma do tych modlitw, które sprowadzają cuda i nagłe zmiany, nie wiem. A jak jeszcze wszystko to ma się do wolnej woli, tym bardziej nie wiem. I nie wnikam. Podobnie jak ty, czuję tą granicę za która jest już czyste szaleństwo. I obchodzę ją ostrożnie i z daleka.

Przypomniał mi się sen i to bardzo szczegółowo. Razem z zakończeniem, którego nie pamiętałam. Na końcu się wyjaśni dlaczego.
Dzwonek. Otwieram drzwi, taki starszy pan z reklamówką i w takiej czapce, jak kiedyś mężczyźni nosili, a mój teść jeszcze nosi do dziś. Ładny pan i postawny, choć wiekowy.
- Dzień dobry??
- Jest (imię męża)?
- Nie ma.
- A kiedy wróci? Bo ja przyszedłem do (imię męża), to mój wnuczek.
- Nie wiem. Zapraszam na herbatę. (Nie mam serca powiedzieć dziadkowi mojego męża, że się wyprowadził. Lampka mi się już zapaliła i wiem, że dziadziuś Antonii przyszedł do męża aż z zaświatów, bo nie żyje prawie 40 lat).
- To ty jesteś żoną (imię męża)? Chodź niech cię uściskam, ładną dziewczynę sobie wybrał - mówi dziadziuś Antoni. (Patrząc po jungowsku moja podświadomość lubi mi prawić komplementa, a bardziej mistycznie - goście z zaświatów są uroczy).

Chwilę później siedzimy sobie z dziadziusiem Antonim przy herbacie w kuchni. Dziadziuś Antoni. Mężczyzna wiekowy, ale pełny sił (dziadziuś to regionalizm, w niektórych rejonach słowo dziadek oznacza mężczyznę żebrającego pod kościołem, zaś dziadziuś nazywa tam funkcję w rodzinie, a nie łagodnego staruszka - to gwoli wyjaśnienia, bo są regiony, gdzie bywa odwrotnie).
Dobrze mi z nim. Jest autorytarny, ale w taki sposób, że czuję się bezpiecznie i nie muszę się już o nic martwić. Czuję tak ogromną ulgę, jakby mi zdjęto z pleców wór kamieni. Jest przy mnie mężczyzna, który przejął dowodzenie. To sen, więc nie muszę się martwic o mój feministyczny etos. Mogę się swobodnie cieszyć z podporządkowania bez wyrzutów sumienia i niepokoju, że według Freuda, ma to niepokojące i grzeszne korzenie. Czuje ulgę. I bezpieczeństwo.
Dziadziuś Antoni zapoznaje się z dzieciakami, ma słowo do każdego, także do kolegów i koleżanek, bo akurat mam w domu wesołą gromadkę. Wypytuje młodego czy jeździ konno (ułan, jakżeby inaczej, o co miałby pytać) i widać, że jest z niego bardzo dumny. Udziela paru rad co do jazdy nawet. Mówi mi, że syn jest bardziej podobny do mnie, niż do (imię męża) i mówi to z radością, nie z przyganą.
Potem gadamy dalej. Jest super. Czuję się taką ukochaną wnuczką. Tym bardziej nie mam serca powiedzieć, że mąż mój, a jego wnuczek nie przyjdzie. Trochę się boję, że wtedy już mnie nie będzie lubił i pomyśli że to moja wina. A mi z nim tak dobrze. A on nie ma zamiaru się ruszyć. Dzieciaki wszystkie już śpią, w międzyczasie zagoniłam towarzystwo do łóżek. W końcu zdobywam się na nieśmiałe wspomnienie, że męża dzisiaj nie będzie, zaczynam coś o wyprowadzce nieśmiało nawet wspominam słowo rozwód...
Dziadziuś Antoni patrzy na mnie jakbym właśnie straciła rozum i mówi mi tylko:
- "To jest mój wnuk! Przyjdzie. Ja poczekam".

No nie ma szansy na dyskusję. Myślę sobie, może Dziadziuś Antoni nie wie co to rozwód, jutro jakoś spróbuję wyjaśnić. Proponuję więc nocleg, rozkładam łóżko. Jak się okazuje gość przyszedł przygotowany. Z reklamówki wyciąga solidną piżamę i kapcie, jakieś przybory toaletowe. Wraca z łazienki, starannie składa ubranie i jeszcze raz mówi: "Przyjdzie".

W nocy na klatce schodowej wybucha pożar. Droga wyjścia odcięta. Tam już wszystko płonie na ostro, nie ugasimy. W każdej chwili może wywalić gaz. Nie ma paniki, bo dziadziuś Antoni spokojnie zarządza ewakuacją, decyduje, że wyjdziemy balkonem. Pierwsze piętro. Da się zrobić. Wychodzimy, Dziadziuś każe sobie przytrzymać czapkę, schodzi sprawnie i instruuje najstarszego chłopca. Już w czapce, którą mu zrzuciłam. Pożar pożarem, ale na zewnątrz należy mieć nakrycie głowy. Razem odbierają dzieciaki. Na balkonie jestem już tylko ja i młody. Z dala aleją idzie mąż, widzę go w łunie pożaru. Serce mi się do niego rwie i zarazem się boję, że pójdzie, zawróci, że będzie obojętny. Czuję, że mi serce pęknie, jak przejdzie obok, albo wróci. Ale przyspiesza, jest, dziadziuś Antoni Mówi z lekką przyganą: - No, jesteś... - potem jeszcze coś do niego mówi, słyszę tylko ostatnie słowa, bo pożar już huczy na ostro: - ... to ja zdejmę chłopca, a ty ściągaj żonę. Chwilę później jestem w ramionach mojego męża, i czuję się tak, jak z dziadziusiem Antonim. Bezpiecznie.

Nie takie złe te pożary :) I ja wiem, że miałeś na myśli inne pożarnicze pozytywy, ale różne są drogi :lol:
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: elena »

Ruta pisze: 07 gru 2021, 12:47
To będzie trudny tydzień dla mnie, pojawiają się we mnie różne lęki, obawy, różne niespokojne myśli, taki ludzki strach przed sądem, przed zranieniem. Ale też jest i będzie to tydzień modlitwy i pokuty. Sporo płaczę.

Nasze święte patronki dnia rozprawy to Święta Łucja męczenniczka i Święta Odylia, obie niewidome, choć na różnych etapach życia i z bardzo różnymi historiami życia. Święta Łucja straciła wzrok w dorosłości, w akcie męczeńskiej ofiary i Pan jej dał łaskę widzenia, mimo fizycznej ślepoty, oczami duszy. Została zamęczona, nie chcąc wyrzec się Jezusa. Święta Odylia urodziła się niewidoma. Z tego powodu odrzucił ją jej ojciec. Odzyskała wzrok jako młoda dziewczyna, gdy została ochrzczona i wtedy też została przyjęta do domu swojego ojca. Wybrała życie zakonne. Myślę, że podobnie jak ja nie lubi rewolucji francuskiej, bo wtedy sprofanowano jej grób.
Jest też w tej historii Święta Agata, męczenniczka, która objawiła się Świętej Łucji i zapowiedziała jej męczeństwo. W dniu Świętej Agaty święcono nie tylko sól i wodę i chleb, zabezpieczające od pożarów, ale i obrączki małżeńskie. Agata chroni domy przed pożarem i według świadectw ugasiła niejeden pożar. Jej polskim czcicielem był naszJJan Kochanowski, oraz górale z Pienin, z okolic Szczawnicy, Agata patronuje między innymi odlewnikom, kominiarzom i karmiącym matkom. Świętuje 5 lutego.

Więc modlę się dla nas o to przede wszystkim, byśmy mogli oboje przejrzeć i o to, by zgasł pożar w naszym domu.
Mi przed rozprawą pomagały m.in. Twoje słowa, że do sądu idziemy, dajemy świadectwo miłości i w zasadzie tyle. Żeby na co dzień nie żyć rozprawą. A także i może przede wszystkim modlitwa do św. Józefa i św. Michała Archanioła. No i oswajałam się z tym lękiem i strachem, oddawałam to Bogu w modlitwie.
Jako, że jedna ze świętych wspomnianych przez Ciebie jest moją patronką, to pomodlę się szczególnie w intencji Waszej rodziny.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

elena pisze: 07 gru 2021, 22:51 Mi przed rozprawą pomagały m.in. Twoje słowa, że do sądu idziemy, dajemy świadectwo miłości i w zasadzie tyle. Żeby na co dzień nie żyć rozprawą. A także i może przede wszystkim modlitwa do św. Józefa i św. Michała Archanioła. No i oswajałam się z tym lękiem i strachem, oddawałam to Bogu w modlitwie.
Jako, że jedna ze świętych wspomnianych przez Ciebie jest moją patronką, to pomodlę się szczególnie w intencji Waszej rodziny.
Dziękuję za przypomnienie, tak to pomaga :) I za modlitwę do patronki.

Do wczoraj było okej. Nie zrobiło mi dobrze miłe spędzenie czasu z mężem. Bo w moim sercu pojawił się żal. No jak to, i my się rozwodzimy, o co tu chodzi?? Kocham męża, nie chcę rozwodu. Więc ze swoim mówieniem nie będę mieć problemu. Nawet ostatnio nie mam wobec niego trudnych emocji, wiele z nich przepracowałam, więc emocjonalnie łatwiej mi będzie mówić o miłości. Trudniejsze było to w czasie, gdy mąż był agresywny i we wszystkim mi dokuczał, wszystko blokował i nadużywał swojej władzy rodzicielskiej, tylko po to, by mi dołożyć.

Ale, ale wchodzą mi lęki...co powie mąż, czy zatrudnił adwokata? Czy jednak to już ten czas, że zacznie mnie oskarżać...Niepotrzebne projekcje, ale trudno mi przed nimi uciec. Mierzę się z poczuciem zranienia. I od wczoraj wobec tego załącza mi się "życie rozprawą". Dałam sobie odpocząć, ale prawdę mówiąc to nie miałam wyjścia. nie miałam siły wstać i czegos robić. Pracowałam dziś z łóżka i nie wyściubiłam nosa z łóżka. Nie mówiąc już, że z domu. Za to zjadłam sporo słodyczy, zostały po Mikołajkach. To znaczy już ich nie ma, są w moim brzuszku :shock:

***

Jutro uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w mojej drugiej parafii modlimy się od 10 do 14, idealnie dla mnie. Potrzebuję sporo modlitwy na wyciszenie.

***

Jutro, czyli już prawie dziś, 8 grudnia przypada też inne ważne wydarzenie, kończymy w Kościele rok Świętego Józefa. Józef jak większość ojców jest skromny i nie robi dużo szumu, ale jako dzieci kochające tatę, możemy my jakiś prezent rocznicowy dać. Warto jutro spędzić trochę czasu z i ze Świętym Józefem i z całą Świętą Rodziną, podziękować Świętemu Józefowi za opiekę nad Kościołem, nad nami. Myślę, że to rok, w którym obecność Świętego Józefa w Kościele stała się mocniejsza wyraźniejsza i że zakończenie tego pięknego roku jest początkiem naszej większej bliskości ze Świętym Józefem, nie końcem. W wielu Kościołach pojawiły się piękne figury i obrazy ze Świętym Józefem, powstały męskie grupy formacyjne i wiele innych pięknych inicjatywpo d jego wezwaniem. Warto się jutro więc pomodlić także ze Świętym Józefem, o to by owoce tego roku trwały i się rozwijały :)

Dziękuję ci Święty Józefie całym sercem za całą twoją pomoc i wszystkie dzieła tego roku, bądź przy nas, kochaj nas i wspomagaj nas, nasze rodziny i cały Kościół.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Całą noc czytałam Familiaris Consortio, właśnie skończyłam. Czuję się bardzo poruszona tym, co przeczytałam. Do tej pory sądziłam, że zostałam dobrze przygotowana do małżeństwa. I podtrzymuję to, jeśli chodzi o kwestie znaczenia sakramentu małżeństwa, kwestie płodności małżonków i intymności małżeńskiej, kwestię nierozerwalności małżeństwa i znaczenia przysięgi małżeńskiej. A jednak wielu bardzo ważnych rzeczy nie wiedziałam. I na wiele rzeczy patrzyłam nieprawidłowo lub miałam ich zbyt małą świadomość. Czuje się też bardzo wzruszona tym, jak bardzo osobisty i troskliwy i pełen miłości jest przekaz Papieża dla każdego z małżonków i rodziców. Czuje się, jakbym spędziła czas na rozmowie z Papieżem, który spokojnie i starannie wyjaśnił mi wiele kwestii, nie osądzając mojej niewiedzy, czy nawet moich błędnych poglądów. Nie czytałam też nigdy żadnego tekstu wypełnionego takim ogromem miłości i szacunku do ludzi, w tym do kobiet. To jest tekst bardzo odważny i bardzo feministyczny i myślę, że może być z tego powodu bardzo trudny w odbiorze dla mężczyzn, ojców i mężów.

http://kodr.pl/wp-content/uploads/2017/ ... sortio.pdf

A z wszystkim Wami chcę się podzielić pięknym błogosławieństwem dla małżonków i rodzin, którym ten tekst jest zakończony.

Myślę, że dziś w dniu, gdy kończy się w Kościele rok Świętego Józefa, gdy obchodzimy uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i gdy czekamy na Godzinę Łaski i gdy wciąż jeszcze trwa rok Świętej Rodziny, to błogosławieństwo zyskuje szczególny i uroczysty wymiar. Ja poczułam się nim bardzo ale to bardzo poruszona i tak z miłością wspólnie z moim mężem i całą naszą rodziną czule i troskliwie objęta:

A teraz, kończąc to orędzie pasterskie, które ma zwrócić uwagę wszystkich na poważne, lecz również fascynujące zadania rodziny chrześcijańskiej, pragnę wezwać orędownictwa Świętej Rodziny z Nazaretu.

Cudownym zamysłem Bożym żył w niej ukryty przez długie lata Syn Boży: jest ona więc pierwowzorem i przykładem wszystkich rodzin chrześcijańskich. Rodzina, jedyna na świecie, ta, która wiodła nieznane i ciche życie w małym miasteczku palestyńskim; która doświadczyła ubóstwa, prześladowań, wygnania; która wielbiła Boga w sposób nieporównywalnie wzniosły i czysty, nie omieszka wspomagać wszystkich rodzin chrześcijańskich, co więcej, wszystkich rodzin świata w wierności codziennym obowiązkom, w przezwyciężaniu niepokojów i udręczeń życiowych, w wielkodusznym otwarciu się na potrzeby innych, w radosnym wypełnianiu planu Bożego.

Niech święty Józef, „Mąż Sprawiedliwy”, niestrudzony pracownik, nieskazitelny opiekun skarbów Mu powierzonych, strzeże je, opiekuje się nimi i zawsze je oświeca.

Niechaj Maryja Panna, tak jak jest Matką Kościoła, będzie również Matką „Kościoła domowego”, ażeby dzięki Jej macierzyńskiej pomocy każda rodzina chrześcijańska mogła rzeczywiście stać się „małym Kościołem”, w którym będzie odzwierciedlać się i żyć tajemnicą Kościoła Chrystusowego. Niech Ona, Służebnica Pańska, będzie przykładem pokornego i
wielkodusznego przyjęcia woli Bożej; niech Ona, Bolesna Matka u stóp Krzyża, łagodzi cierpienia i osusza łzy tych, którzy cierpią z powodu trudności rodzinnych.

A Chrystus Pan, Król wszechświata, Król rodzin, niech będzie obecny jak w Kanie, w każdym ognisku chrześcijańskim, aby dać mu światło, radość, pogodę i męstwo. W dniu uroczyście poświęconym Jego Królewskości, błagam Go, aby każda rodzina umiała wielkodusznie dawać swój własny wkład w przyjście na świat Jego Królestwa, „Królestwa prawdy i życia,
świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju”[183], do którego zdążają dzieje.

Jemu, Maryi i Józefowi zawierzam każdą rodzinę. W ich ręce i ich sercu oddaję tę Adhortację: niech Oni podadzą ją wam, czcigodni Bracia i umiłowani Synowie, i niech otworzą wasze serca na światło, którym Ewangelia promieniuje na każdą rodzinę.

Zapewniając o mojej stałej modlitwie, wszystkim i każdemu z osobna udzielam z serca Apostolskiego Błogosławieństwa w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

W Rzymie, u św. Piotra, dnia 22 listopada 1981 roku, w Uroczystość Chrystusa Króla, w czwartym roku Pontyfikatu.

Jan Paweł II, papież
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pavel »

Ja również wspieram modlitwą Ruto.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pavel pisze: 08 gru 2021, 11:27 Ja również wspieram modlitwą Ruto.
Dziękuję :)
ODPOWIEDZ