Prośba o pomoc...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lawendowa
Posty: 7705
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Lawendowa »

Bo to jest jak w tym dowcipie:
"... żebyś Ty jeszcze chociaż trochę obca była" ;)
I często to jest sedno kryzysów (bez względu na płeć).

Sugeruję jednak wrócić już do autorki wątku i jej sytuacji, a "koronki w Tybecie", które są dla mnie kapitalną metaforą :D , kontynuować, jeśli jest taka potrzeba, w wątku WrocKi.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Marwiki
Posty: 21
Rejestracja: 06 gru 2019, 18:08
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Marwiki »

Wina zawsze lezy po dwoch stronach, nie czarujmy sie..ja odnosząc sie do mojej sytuacji z perspektywy czasu widze czarno na bialym co robilam zle..i bardzo chcialabym miec szanse by to naprawić ..moglam blagac, przepraszac, plakac itp. Zero wzruszenia, nic..wniosek Meza: szansy brak, odchodze, tak po prostu; choc Mąz idealem nie jest; wiem, ze bylam sfrustrowana zyciem, proza dnia codziennego..oczekiwalam, ze to Maz walnie ta przysłowiowa piescia w stół i powie: zostaw w koncu te dzieciaki, codziennosc, dzis- ja decyduje idziemy np.do kina, na kolacje , gdziekolwiek..zagubilam sie w oczekiwaniach: sama robiac niewiele w tym kierunku..i pewna nie jestem co on robil/robi w tym czasie "mojego oczekiwania"
Jedno wiem: Rodzina jest dla mnie najwazniejsza i do tej pory nie potrafie zrozumiec jak mozna tak po prostu przekreslic 15 lat wspolnego zycia!
Kto wie, moze za chwile spakuje sie do tego Tybetu? Sam czy z kowalska tego jeszcze nie wiem, za reke nie zlapalam, zycie pokaze
Marwiki
Posty: 21
Rejestracja: 06 gru 2019, 18:08
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Marwiki »

Lawendowa pisze: 11 gru 2019, 23:02 Bo to jest jak w tym dowcipie:
"... żebyś Ty jeszcze chociaż trochę obca była" ;)
I często to jest sedno kryzysów (bez względu na płeć).

Sugeruję jednak wrócić już do autorki wątku i jej sytuacji, a "koronki w Tybecie", które są dla mnie kapitalną metaforą :D , kontynuować, jeśli jest taka potrzeba, w wątku WrocKi.
Haha , dla mnie serio to mila odskocznia od mojego smutnego zycia🤣jesli gdziekolwiek uslysze slowo "tybet" to pojawi mi sie usmiech na ustach niezaleznie od sytuacji🙃wracajac do mojego watku, wydaje mi sie ze warto rzeczywiscie ten "okres" poswiecic dla siebie, ucze sie z kazda minuta nie myslec o jego potrzebach, naszych wspolnych planach, których bylo mnostwooooo..nie wiem czy znajdę wystarczajaco sily w sobie z dwojka malych dzieci, ale poki co dzieki Wam widze ze tylko taki kierunek ma sens; obudzilam sie z letargu, teraz tylko musze wyjsc ze smoły, ktora jeszcze ciagnie w dół..jest Bóg, powoli znajduje sens szczerej modlitwy , latwo nie jest..sobote chce cos zrobic dla siebie😁pragne isc do spowiedzi, ktora oczysci mnie z tego bagna, czuje ciagle zla energie, ktora nie pozwala mi sie skupic na Bogu
Wiedźmin

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Wiedźmin »

Ukojenie pisze: 11 gru 2019, 22:38
Mało ktora kobieta ma menopauze w okolicy 40.
A to w okolicy 40 panowie wpadają w swoj kryzys wieku sredniego. [...]
A panie to w jakim wieku wpadają w swój kryzys wieku średniego? ;)
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Panowie...moje pytanie pełne żalu, na które odpowiedziała Wrocka, dotyczyło sytuacji ciepłej, dobrej i poświęcającej się żony, od której ucieka mąż. Nie żony płaczącej i wymagającej, tylko uśmiechniętej, otwartej na męża, chwalacej go przed wszystkimi itd.
Pytanie nie dotyczyło mężczyzn poświęcających się dla swoich żon i rodzin. Gdyby mój mąż taki był, nie byłoby mnie na tym forum...
A może gdybym ja potrafiła być wredną zołzą, której ewidentnie szuka mój mąż, to może też nie byłoby mnie na tym forum...
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Oliś
Posty: 27
Rejestracja: 25 sie 2019, 20:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Oliś »

Niestety, złej energii jest mnóstwo w takim okresie. Sama kiedyś czytałam sporo sycharowskich postów, głównie po to by się uspokoić po odejściu męża. Nie rozumiem tylko dlaczego w tak wielu przypadkach, kiedy chcą odejść starają się za wszelką cenę obarczyć kobietę winą, że nie tak, nie siak. Przepraszam, że tak ostro, ale jeśli coś się wypala, dopada codzienność, a nie ma patologii (alkoholizm, przemoc, nałogi, i jakieś inne silne dysfunkcje związku, rodziny) to nie wierzę w takie odejście donikąd... Zazwyczaj nie chodzi tu o podróż do Tybetu w pojedynkę.
Jozka
Posty: 66
Rejestracja: 07 wrz 2019, 10:56
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Jozka »

autor: Wiedźmin » 12 gru 2019, 1:04
autor: Wiedźmin » 12 gru 2019, 1:04
Wtedy kiedy mąż odchodzi do innej ... :lol:
A tak serio to kobiety podobno nie przechodzą. W wieku około kryzysowym zazwyczaj wychowują dzieci, a kiedy przychodzi menopauza wnuki. Także ten... ;)
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: JolantaElżbieta »

Jozka pisze: 12 gru 2019, 8:45
autor: Wiedźmin » 12 gru 2019, 1:04
autor: Wiedźmin » 12 gru 2019, 1:04
Wtedy kiedy mąż odchodzi do innej ... :lol:
A tak serio to kobiety podobno nie przechodzą. W wieku około kryzysowym zazwyczaj wychowują dzieci, a kiedy przychodzi menopauza wnuki. Także ten... ;)
Może dlatego, ze zawsze są zajęte innymi nie sobą? W większości :-)
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: WrocKa »

Moi Drodzy,

Cieszę się, że udało mi się rozbawić kilka osób w tym ciężkim dla nas wszystkim czasie.
Przepraszam Marwika, że nieco "przejęłam" Twój wątek, więc oczywiście wracamy do meritum i zapominamy o Tybecie;)

Jeszcze tylko słowo komentarza do oburzonych moim sarkazmen (nie tylko panów):
1. Oczywiście wiem, że nie jest tak, że to zawsze panowie mają ten kryzys. Wiem, że paniom też czasem "odbija", ale statystycznie rzadziej porzucają rodzinę, stąd też była koncentracja na panach. Plus była to odpowiedź na pytanie Małgorzaty o kryzys wieku średniego u panów
2. Oczywiście wiem, że wina leży zawsze po środku. Ja podobnie jak Marwika i wiele innych z nas zdałam sobie sprawę, że byłam za bardzo wymagająca, za bardzo narzekająca, może nawet te koronki za rzadko nosiłam...Niemniej jednak druga strona też do Paryża na wieżę Eifle mnie nie zapraszała. Więc staranie się o związek musi być obustronne. Różnica jest jednak taka, że ja zrozumiałam swój błąd, chcę nad tym pracować i wiem, że kocham, tylko nieumiejętnie to okazywałam a mój małżonek, podobnie jak mąż Marwiki po prostu się wypalił, koniec kropka i koniec dyskusji. Wypalić to się znicz może. Dorośli, odpowiedzialni ludzie, którzy przyrzekali na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie póki śmierć nas nie rozłączy stają w prawdzie, podsumowują co było ok, co nie a nie szukają wymówek, wyjść ewakuacyjnych i drogi ucieczki.
3. Po trzecie nie obarczajmy winą porzuconego, że za mało się starał, za rzadko nosiła szpilki, za mało tego, tamtego, bo jak jednej ze stron coś nie pasuje, to powinna to zakomunikować a nie udawać że wszystko ok (mój mąż dzielnie znosił ucisk przez 10 lat i słowem nie powiedział, że coś nie tak) a potem nagle oświadczyć, że nic mi nie pasowało i odchodzę. To po prostu nie fair.
Ta "uciemiężona" odchodząca strona też może zresztą przejąć inicjatywę, odciążyć żonę/męża i zadbać o to, żeby małżonkowi chciało się chcieć nosić koronki i jechać do Tybetu/Paryża.

Dlatego nie biczujmy się, że nasza wina, mogłam to, mogłam tamto. On też mógł. Nie był i nie jest mężem idealnym. Tylko ja z tego powodu nie uciekam, tylko jak dorosły, odpowiedzialny człowiek chcę nad tym pracować a nie zamienić na nowszy model.

A właśnie to skracanie drogi wyjścia z problemu/kryzysu poprzez ucieczkę a nie ciężką pracę nad sobą i związkiem jest klasycznym objawem wieku średniego.

I o tym był mój prześmiewczy post.

Pozdrawiam wszystkich.

Z Bogiem:)
krople rosy

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: krople rosy »

WrocKa pisze: 12 gru 2019, 9:10 Dlatego nie biczujmy się, że nasza wina, mogłam to, mogłam tamto. On też mógł. Nie był i nie jest mężem idealnym. Tylko ja z tego powodu nie uciekam, tylko jak dorosły, odpowiedzialny człowiek chcę nad tym pracować a nie zamienić na nowszy model.
I tak to powinno własnie wyglądać. I po to też jest małżeństwo. By się rozwijać, ulepszać, poprawiać, by stawać się lepszym człowiekiem, ktory potrafi coraz bardziej kochać.
W małżeństwie jak na dłoni wyłażą wszystkie nasze grzechy, słabości, nawyki, złe sposoby myślenia i postępowania. Trzeba się tu zderzyć z samym sobą, stanąć w prawdzie i dokonać mądrego wyboru.
A nie uciekać.
Od siebie się nie ucieknie........nawet do Tybetu ;)
Ukojenie
Posty: 98
Rejestracja: 17 sty 2019, 16:05
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Ukojenie »

Wiedźmin pisze: 12 gru 2019, 1:04
Ukojenie pisze: 11 gru 2019, 22:38
Mało ktora kobieta ma menopauze w okolicy 40.
A to w okolicy 40 panowie wpadają w swoj kryzys wieku sredniego. [...]
A panie to w jakim wieku wpadają w swój kryzys wieku średniego? ;)
Odniosłam się do porównania menopauzy z kryzysem wieku u męzczyzn. Menopauza to burza hormonów, całkowity zanik hormonów kobiecych i problemów zdrowotnych które czesto trzeba leczyć. I rzadko kobieta leczy ją w ramionach kowalskiego a w gabinecie lekarza.
A kryzys wieku u męzczyzn rzadko wiaze się z drastycznym spadkiem testosteronu (bo ten spada w ciągu kilkudziesięciu lat o ponoc tylko o 20%) i kryzys ten to głównie w psychice męskiej siedzi a nie w problemach zdrowotnych (jak menopauza). No i czesto jednak męzczyzna leczy swój kryzys kowalską.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: nałóg »

WrocKa pisze: 12 gru 2019, 9:10 Oczywiście wiem, że wina leży zawsze po środku
ja bym jednak określił że jak już "wina" za kryzys to ona leży gdzieś pomiędzy współmałżonkami a nie po środku. Niezależnie od udziału w kryzysie to wg mnie za wskoczenie do obcego łóżka odpowiada i ponosi wyłączną winę/odpowiedzialność ten/ta co wskakuje.
WrocKa pisze: 12 gru 2019, 9:10 Więc staranie się o związek musi być obustronne.
zgoda w 100%.
Często jest tak , że strony nie potrafią w sposób jasny i bez znamion przemocy(bo ty zawsze, bo ty nigdy) komunikować swoich potrzeb a oczekują aby ta druga strona się domyśliła- to częściej dotyczy jednak kobiet. A mężczyzna to "prosta konstrukcja"....... jak nie ma konieczności to nie będzie się domyślał .

Kiedyś na spotkaniu dr. Półtawska zwróciła się ( cytuję z pamięci) do kobiet-uczestniczek że : nie potraficie komunikować swoich potrzeb w sposób zrozumiały dla swoich mężów każąc im się domyślać czego wam potrzeba , tylko czy wy wiecie czego wam potrzeba, czy potraficie nazwać swoje potrzeby?

Wg mnie to nie zawsze jest świadoma "wina" kobiet-żon , bo często tak kobiety jak i mężczyźni powielamy schematy z naszych rodzin pierwotnych , choć w przeszłości często przyrzekaliśmy sobie ,że "ja" tak nie będę robił/robiła tak jak moi rodzice.
Bądźmy świadomi swoich braków i ułomności i traktujmy innych tak jakbyśmy chcieli by nas inni traktowali gdybyśmy byli tacy jak oni aktualnie.
Z miłością , z mądrą miłością, z poszanowaniem granic własnych i tych cudzych.

Miłe Panie....... to że ktoś chce zaliczać "Tybet w koronkach" nie zwalnia Was/nas od pracy nad sobą, z szacunku dla siebie, z dbania o siebie i swój rozwój, z wyznaczenia granic i konsekwentnego ich przestrzegania.
Kryzys dobrze przepracowany może być błogosławieństwem mimo tego że teraz BOLI.
Akceptacja i wdzięczność.!!!!
PD
Marwiki
Posty: 21
Rejestracja: 06 gru 2019, 18:08
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Marwiki »

WrocKa pisze: 12 gru 2019, 9:10 Moi Drodzy,

Cieszę się, że udało mi się rozbawić kilka osób w tym ciężkim dla nas wszystkim czasie.
Przepraszam Marwika, że nieco "przejęłam" Twój wątek, więc oczywiście wracamy do meritum i zapominamy o Tybecie;)

Jeszcze tylko słowo komentarza do oburzonych moim sarkazmen (nie tylko panów):
1. Oczywiście wiem, że nie jest tak, że to zawsze panowie mają ten kryzys. Wiem, że paniom też czasem "odbija", ale statystycznie rzadziej porzucają rodzinę, stąd też była koncentracja na panach. Plus była to odpowiedź na pytanie Małgorzaty o kryzys wieku średniego u panów
2. Oczywiście wiem, że wina leży zawsze po środku. Ja podobnie jak Marwika i wiele innych z nas zdałam sobie sprawę, że byłam za bardzo wymagająca, za bardzo narzekająca, może nawet te koronki za rzadko nosiłam...Niemniej jednak druga strona też do Paryża na wieżę Eifle mnie nie zapraszała. Więc staranie się o związek musi być obustronne. Różnica jest jednak taka, że ja zrozumiałam swój błąd, chcę nad tym pracować i wiem, że kocham, tylko nieumiejętnie to okazywałam a mój małżonek, podobnie jak mąż Marwiki po prostu się wypalił, koniec kropka i koniec dyskusji. Wypalić to się znicz może. Dorośli, odpowiedzialni ludzie, którzy przyrzekali na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie póki śmierć nas nie rozłączy stają w prawdzie, podsumowują co było ok, co nie a nie szukają wymówek, wyjść ewakuacyjnych i drogi ucieczki.
3. Po trzecie nie obarczajmy winą porzuconego, że za mało się starał, za rzadko nosiła szpilki, za mało tego, tamtego, bo jak jednej ze stron coś nie pasuje, to powinna to zakomunikować a nie udawać że wszystko ok (mój mąż dzielnie znosił ucisk przez 10 lat i słowem nie powiedział, że coś nie tak) a potem nagle oświadczyć, że nic mi nie pasowało i odchodzę. To po prostu nie fair.
Ta "uciemiężona" odchodząca strona też może zresztą przejąć inicjatywę, odciążyć żonę/męża i zadbać o to, żeby małżonkowi chciało się chcieć nosić koronki i jechać do Tybetu/Paryża.

Dlatego nie biczujmy się, że nasza wina, mogłam to, mogłam tamto. On też mógł. Nie był i nie jest mężem idealnym. Tylko ja z tego powodu nie uciekam, tylko jak dorosły, odpowiedzialny człowiek chcę nad tym pracować a nie zamienić na nowszy model.

A właśnie to skracanie drogi wyjścia z problemu/kryzysu poprzez ucieczkę a nie ciężką pracę nad sobą i związkiem jest klasycznym objawem wieku średniego.

I o tym był mój prześmiewczy post.

Pozdrawiam wszystkich.

Z Bogiem:)
Jak zwykle WrocKa w punkt!ciesze sie ze moj watek przyczynil sie do ozywionej dyskusji, jest jakis pozytyw mej historii😁
Tak, jak WrocKa napisala: nie bylysmy świadome ze nasi Mężowie dusza sie z nami ..u WrocKi 10 lat, u mnie 15..wrecz uslyszalam, ze "zatracil swa osobowosc" ..
Malzenstwo to kompromisy, to nie tak sie tylko moj maz cos tam zatracil, ja takze duzo poswiecilam;
Zdaje sobie sprawe z tego co przysiegalam, bo nie bylam wtedy niepoczytalna, on wybral ucieczke, choc zawsze w "ciezszych" wymianach zdan mowil ze mimo wszystko mu zalezy..
Teraz przyznal ze chyba mowil to co chcialam uslyszec..hello?? Mozna tak klamac 15 lat? Tymbardziej ze z calego zwiazku przypominam sobie wiecej usmiechu niz łez 🤔
krople rosy

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: krople rosy »

Marwiki pisze: 12 gru 2019, 10:56 Zdaje sobie sprawe z tego co przysiegalam, bo nie bylam wtedy niepoczytalna, on wybral ucieczke, choc zawsze w "ciezszych" wymianach zdan mowil ze mimo wszystko mu zalezy..
Teraz przyznal ze chyba mowil to co chcialam uslyszec..hello?? Mozna tak klamac 15 lat? Tymbardziej ze z calego zwiazku przypominam sobie wiecej usmiechu niz łez
Często człowiek który się zamotał i poszedł nie tą ścieżką, co trzeba szuka sobie usilnie argumentów na poparcie swojego wyboru. Nie chce zderzyć się z parwdą o sobie więc wymysla bajki w które zaczyna po czasie sam wierzyć i takimi bajkami raczy współmałżonka.
Trzeba mieć zdrowy dystans słuchając tych opowieści, jak to było strasznie i cięzko.
J anie mówię tu o sytuacjach ekstremalnych że faktycznie jest źle i coś z tym trzeba zrobić ale o takich, żę zyją sobie małżonkowie obok siebie, wychowują dzieci, ograniają problemy i życie i nagle.....bummmmm.....okazuje się, że to życie dotychczasowe to jakaś mordęga z której trzeba uciekać i wszystkiemu jest winien współmałżonek który robi wielkie oczy ze zdziwienia że tak cierpiał ten drugi pzrez lata.
Oliś
Posty: 27
Rejestracja: 25 sie 2019, 20:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...

Post autor: Oliś »

Oj przykre to wszystko, zwłaszcza ciężkie dla dzieci i porzucanego. Wszystko to przeżyłam, łącznie z licznymi zastraszaniami kiedy próbowałam dociec prawdy, co, albo raczej kto jest tym głównym powodem odejścia. Nie wiem co dzieje się w głowie takiego człowieka, kiedy nie licząc się z całą rodziną decyduje się odejść. Zastanawia mnie po jakim czasie, i czy w ogóle przychodzi jakieś opamiętanie, jakaś skrucha. Zanim zdecydowałam się zerwać wszelkie kontakty (teraz tylko smsy z informacją dot. dzieci) byłam notorycznie wpędzana w poczucie winy, nie chciałam być ciągle pogrążana i okłamywana. Zresztą w takich momentach zagubienia, wariactwa odchodzący mają różne wersje bajeczek: dla rodziców - że bałagan i brak obiadów, dla kolegów z pracy - że awanturnica, dla kochanki - nigdy mnie nie rozumiała, a najlepiej gdyby nie wyszło na jaw, że w ogóle odszedł - udawajmy, że wszystko jest okej, po co mieszać ludzi w nasze sprawy. Także Marwiki, nie traktuj słów Twojego męża poważnie, dopadło go szaleństwo i plecie bzdury, które wybielają jego osobę w jego własnych oczach.
ODPOWIEDZ