Akacja pisze: ↑13 paź 2020, 10:33
To chyba u mnie nie jest poukładane nadal, w tym sensie, że mąż nie jest na najwyższej półce tylko Bóg ALE ciągle mam żal do siebie, że wyszłam za mąż za takiego człowieka - tak jakbym dalej chciała jakiegoś mężczyznę dać na najwyższej półce tylko już nigdy męża
to takie głupie, nie rozumiem słów św. Pawła: "żony bądźcie poddane mężom" mam poczucie, że gdyby żył teraz na świecie i widział co się dzieje to w życiu by tak nie powiedział.. Mój mąż dalej ma wdrukowane w głowie, że żona ma słuchać męża i próbuje na różne sposoby to wdrożyć :/ tylko ja staram się bardziej słuchać świętych, jak np. św Dorotę bił mąż bo nie chciał żeby codziennie chodziła do kościoła, ale ona i tak chodziła
tzn. była wolna nie poddana mężowi. W końcu tak ją zbił, że prawie na śmierć, ale wtedy właśnie rozpoczęło się jego nawrócenie..
Akacjo, jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, a na drugim mąż to jest to w najlepszym porządku. Jeśli przy tym pamiętamy, by kochać bliźniego, w tym męża czy żonę, jak siebie samego (czyli po pierwsze kochać siebie, po drugie mnie mniej mocno niż współmałżonka) no to już w ogóle jest super. Mamy to jasno wyłożone w przykazaniu miłości.
Co do słów św. Pawła, to te słowa nie mogą być wyjmowane z kontekstu: "Żony bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!" To kontekst minimalny, a szerszym i pełniejszym kontekstem jest cały list św. Pawła do Efezjan (gdzie mowa o odrzuceniu nieczystości i powstrzymywaniu od upijania się, gdyż prowadzi ono do rozwiązłości, czego wielu mężczyzn żądających od żon posłuszeństwa nie chce pamiętać, ani się do tego stosować) - oraz liczne komentarze do tego listu.
Pisma nie można czytać wybiórczo, to nie market, że wybieramy sobie, co nam pasuje. Niestety wielu mężczyzn zdaje się szczegółnie pamiętać te fragmenty nakazujące żonom posłuszeństwo i niewiele ponad to. Niektórzy pamiętają jeszcze Księgę Przysłów, a właściwie znów tylko fragmenty, które ich zdaniem uzasadniają bicie dzieci. Dodam, że takie dosłowne rozumienie fragmentów tekstów biblijnych wyjmowanych z kontekststu jest obce katolickiej tradycji - to głównie protestancki sposób odczytywania Pisma i to głównie w książkach protestanckich pastorów znajdujemy takie "porady" dla żon i mężów, czy rodziców. Poniżej daję link do rozsądnego w mojej ocenie komentarza katolickiego, który nie neguje koncepcji posłuszeństwa (bo takie nowoczesne interpretacje też się zdarzają, że "być posłuszną", to "nie znaczy być posłuszną"), ale je wyjaśnia i wskazuje, gdzie są zdrowe granice i jak to posłuszeństwo może się realizować, aby służyło kobiecie, mężczyźnie i ich wspólnocie małżeńskiej:
https://www.radiomaryja.pl/multimedia/p ... oim-mezom/
Jest też inny rozsądny komentarz:
„Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół ”. Jan Paweł II wyjaśnia, że tym zdaniem autor Listu uchyla całą obawę, jaką mógł wywołać zwrot o poddaniu żony mężowi. „Miłość wyklucza wszelki rodzaj poddaństwa, przez który żona stawałaby się sługą czy niewolnicą męża, przedmiotem jednostronnej zależności. Miłość sprawia, że równocześnie i mąż poddany jest żonie”.
Resztę publikacji z której zaczerpnęłam powyższy cytat znajdziesz tutaj:
https://www.gosc.pl/doc/3132080.Zony-poddane-mezom
Akacjo, czy przykład ze świętą, którą bił mąż jest takim ogólnym przykładem poświęcenia, czy odnosisz go do swojej sytuacji bezpośrednio, bo doświadczasz agresji ze strony męża? Nie musisz odpowiadać, ale pamiętaj, że katolicka wierząca żona ma prawo ochrony siebie i dzieci przed agresją - nie tylko za aprobatą Kościoła, ale wręcz zachętą, by przed przemocą i agresją siebie i dzieci chronić. Dotarło to do mnie późno, po paru latach nasilającej się przemocy (której zresztą nie postrzegałam jako przemocy i którą usprawiedliwiałam i ukrywałam - przed sobą także). Wiem, że są święte, które znosiły przemoc ze strony mężów, a niektóre nawet straciły życie na skutek tej przemocy. Ale to nie oznacza, że kobiety mają znosić przemoc i że to droga do świętości dla każdej z nas. Każdy ma swoje powołanie, swój własny charyzmat i drogę - i "każda" też. Gdybyś uznała, że twoim charyzmatem jest znoszenie przemocy, warto to jeszcze skonsultować z rozsądną osobą duchowną, która pomoże to rozeznać.
Pisałaś wcześniej, że jest problem z koleżankami męża w pracy, że w sytuacji po alkoholu omal nie doszło do zdrady, że obawiałaś się powrotu męża do pracy, bo będzie mieć wtedy styczność z tą koleżanką i jeszcze z inną, którą także ty (lub może twój mąż?) postrzegasz (postrzega) jako pokusę. Czy ta sytuacja się unormowała? Udało się wam jakoś porozumieć w tej sprawie?
Pozdrawiam Cię serdecznie.