Akacja pisze: ↑21 sty 2020, 14:12
Wielka łaska
Chciałam się podzielić z wami tym jak nasze życie zaczęło się odmieniać
już nie chce się budzić bo teraz wiem, że wcześniej żyłam w matrixie.
Szatan tak mnie okłamywał, że jest w miarę ok, więc nie badałam co się dzieje z moimi bliskimi, zaczęłam się coraz mniej modlić, wchodzić na strony z zakupami marnować czas na głupoty, czułam tak wielką niechęć do różańca...
No i wiadomo czym to śmierdziało..
Jeśli chcecie naprawdę zacząć żyć w radości to:
Przede wszystkim zawierzenie Jezusowi ale nie takie zwykłe byle jakie bo to nie ma sensu.
Ja w najgorszych trudnościach włączałam "Jezu, Ty się tym zajmij" i rzeczywiście starałam się robić to co mówił Jezus nawet po kilka razy do póki nie doznałam pokoju.
Nowenna Pompejańska cenniejsza niż diament! (ja odmawiam o wyjście z grzechów nieczystości męża) doznałam wtedy wielkich łask obecności i prowadzenia Maryi
Zawierzenie Maryi
Staranie się w wsłuchiwanie natchnieniom Ducha św i codzienna modlitwa do Niego (ja odmawiam tą co Jan Paweł 2)
Odmawiamy codziennie z mężem egzorcyzm małżeński i nowennę do Krwi Chrystusa 3 razy tak jak w wymaganiach do egzorcyzmu
Ja chodzę codziennie na mszę i przyjmuje Eucharystię nie wymuszam tego na mężu ale wierzę, że będzie miał takie pragnienie. Szatan mnie okłamywał i często próbował mnie zwieść niestety czasem mu się udało i teraz ponosimy tego konsekwencje. Ale gdy dzieliłam się o naszej sytuacji na spowiedzi a potem z trudem i wielkim oporem robiłam to co mówili mi księża było właśnie tak jak potrzeba i w trudnych dylematach ważne jest by nie iść za swoimi pomysłami tylko prosić o światło Ducha Świętego szczególnie poprzez spowiedź.
Bardzo ważne przyjmowanie tego co się dzieje i jako zadośćuczynienie w pokorze wykonywać to co trzeba w danej chwili, dziękowanie Bogu za dany dzień i możliwość czynienia dobra dla męża i dzieci w imię miłości i jako zadośćuczynienie za grzechy. A gdy ktoś nas rani modlić się za niego gorąco i dobrem za zło odpłacać.
Życie staje się piękne, jakby niebo przyszło na świat.
Całkowite wybaczenie i potwierdzanie tego uśmiechem do męża, rozmowy w imię uczciwości małżeńskiej itp. miłość, ofiarność, czułość, obecność.
Postanowiłam nie chodzić do s-anonu, mam poczucie, że znowu odeszłabym od Boga jak wcześniej gdy zaufałam psychologii w wychowywaniu dzieci i wszystko zaczęło się rozleciwać. Teraz słucham KS. Dolindo, do niego Jezus i Maryja mówili o rodzinie i wychowywaniu dzieci.
Pozdrawiam wszystkich i życzę wielu łask Bożych i opieki Matki Bożej - Matki pięknej miłości.
Nie zniechęcajcie się, i nie łamcie.
Bóg chce waszej radości, pełnej!
Akacjo,
Zgadzam się z Tobą w pełni, co do zawierzenia Bogu. Oraz podobnie jak Ty, gorąco polecam Nowennę Pompejańską - za jej sprawą doświadczyłam i wciąż doświadczam wielu łask i prowadzenia Maryi. Mimo, że odmawiam chyba najdłuższe nowenny, bo mój dzień nowenny trwa czasem i pięć dni. Czasem potrafię tylko oddać Najpiękniejszej Matce mój smutek, ból i w nim z nią pobyć. Ale jest dokładnie tak jak piszesz, ta Nowenna jest wspaniałą modlitwą i bardzo przybliża do Maryi. Warto na tej drodze pozostać na stałe.
Jeśli Twój mąż również się nawraca, modli wspólnie z Tobą i wspólnie z tobą buduje waszą relację, oddaję się Tobie, dzieciom i rodzinie, to wspaniale.
Jak już pisałam, nikt z nas nie jest w stanie ocenić, czy Twój mąż jedynie się pogubił, czy też ma problem z uzależnieniem. Nie chcę namawiać Cię do czujności ani siać w Tobie zwątpienia, szczególnie w chwili, gdy wszystko wydaje się wracać w Waszej rodzinie na dobrą drogę.
Widzę jedno tylko niebezpieczeństwo. To jak widzę i że je widzę jest zdecydowanie efektem moich doświadczeń z mężem, który był i jest uzależniony, także od pornografii. Nie musi więc wcale dotyczyć Ciebie i Twojego męża.
W moim małżeństwie były takie piękne chwile, kiedy mąż wydawał się rozumieć, jak jego nałogi są dla nas destrukcyjne. I naprawdę podejmował działania, aby wszystko naprawić. Po czym po jakimś czasie orientowałam się, że znowu jestem okłamywana, wszystko się sypało - i było mi wtedy bardzo trudno dopuścić, że problem wrócił. Rzecz w tym, że problem nigdy nie znikał. Gdy mąż miał moment szczerości ze mną - gdy kolejny raz "problem wrócił" - powiedział mi, że okłamywał mnie przez cały czas, że nigdy nie przestał, a tylko lepiej się maskował przede mną, do czasu gdy dochodził do momentu, że nie dało się już tego przede mną ukryć. To dotyczyło zarówno pornografii jak i odurzania się. Było mi wtedy bardzo ciężko przyjąć, że byłam w taki sposób okłamywana przez męża, któremu ufałam.
Problem w tym, że jeśli osoba jest uzależniona, nieustannie szuka sposobu, jak pozostać w uzależnieniu i pogodzić to z życiem rodzinnym, obowiązkami, pracą, byciem rodzicem. Sama siebie oszukuje, że jest to możliwe i w to wierzy. Wielu osobom udaje się zostać wysokofunkcjonujacymi uzależnionymi, a jednak choć wtedy pozornie wszystko jest dobrze, jednak nie jest.
Nie sądzę, żeby było to coś, czym powinnaś się teraz martwić, ani tym bardziej, że powinnaś w jakikolwiek sprawdzać męża lub nie ufać mu. To i tak nie działa, a wprowadza jeszcze większą destrukcję. Wiem, bo sama tak robiłam.
Jest takie piękne zdanie: "po owocach ich poznacie". Jeśli więc owoce będą dobre, to będzie świadczyć samo za siebie. Jeśli jednak coś zacznie się sypać, gdy w Tobie zacznie narastać napięcie, którego źródła nie będziesz w stanie zidentyfikować, gdy mąż nieoczekiwanie zacznie czynić ci wyrzuty, oddalać się, wycofywać, gdy owoce nie będą już tak dobre - wtedy warto na nowo włączyć czujniki i nie kierować się lękiem, a prawdą. Ja przez wiele lat tego nie potrafiłam. Z lęku odsuwałam od siebie myśli, że znowu coś jest nie tak, sama mówiłam sobie, że mi się wydaje, że nic się nie dzieje, że można mieć gorszy dzień, potem tydzień, miesiąc. Aż znów byliśmy oboje z mężem w tym samym kryzysie co wcześniej. Aż przyszedł taki kryzys z którego na chwilę obecną żadne z nas do końca nie potrafi się podnieść. Choć ja nadal się staram i nadal zależy mi na małżeństwie - mąż już nie chce żadnej relacji ze mną i nie chce już o nic się starać. Choć jak napisałam, on tak naprawdę nie starał się i wcześniej, a jedynie próbował ukryć przede mną swój problem. Którego wcale nie postrzegał jak problemu. Myślę, że to, że latami pozwalałam się okłamywać sprawiło, że stracił do mnie szacunek. Nie potrafił dostrzec, że we mnie taka postawa płynęła z miłości do niego. Gdy oddajesz się we władzę nałogu przestajesz wierzyć w miłość - tak obecnie sądzę.
Myślę, że najlepsze co możesz teraz zrobić, to cieszyć się, być blisko z mężem i skupić się na budowaniu. A równocześnie modlić się do Ducha Świętego o dobre rozeznanie i mądrość. To na pewno nie zaszkodzi radości.
Z całego serca życzę Ci aby mąż pozostał na dobrej drodze i aby problem pornografii już nigdy nie był waszym udziałem. I wierzę, że jest to możliwe w każdym małżeństwie, które w taki sposób zostało dotknięte i zranione.