Ewuryca pisze: ↑27 gru 2019, 17:37
MaryM, zdecydowanie nie pisz żadnego filmu, nie domyślaj się, nie dopisuj czegoś czego nie wiesz. Mój mąż dwa lata temu związał się z kowalską, od razu mieli duże plany. Szybka wprowadzka razem, potem planowanie dziecka itd. ona bardzo uzewnętrzniala ich związek na social media, non stop razem zdjęcia, deklaracje miłości...(...)
Ewuryca, zgadzam się i wiem o czym piszesz.
Moja przyjaciółka nazwała to "obwoźnym teatrzykiem". Świetnie pasuje. Czasem taki teatrzyk pod tytułem "szczęście w kolejnym związku" odstawia mąż, czasem jego nowa partnerka, a czasem oboje.
Wiele kobiet, których mężowie są w relacjach z kowalskimi zadręcza się, że teraz inna dostaje to, czego ona nie dostała, że szczęście, że radość. I takie tam filmy i scenariusze, podsycane scenkami z obwoźnego teatrzyku wchodzą do serc i głów i nie dają spokojnie żyć. Z autentycznej dyskusji dziewczyn: - No bo ja spać nie mogę, kiedy myślę, że on teraz te x kilometrów dalej ją przytula i kocha i ciągle myślę o tym i tylko o tym...- A skąd wiesz, że przytula, a nie że tłucze właśnie jej głową o ścianę?
Szkoda czasu i życia na myślenie o kowalskiej i o tym, co mąż z nią robi, a czego nie. Jak nie był dojrzały, to raptem nie dojrzał, więc pewnie robi to samo co robił w małżeństwie. No i niech robi. Co żonie po tym? Gdy jest ciężko warto się za męża pomodlić, za kowalską zresztą też, żeby jeśli jest wolna to znalazła odpowiedniego mężczyznę, a jak w małżeństwie, to żeby znalazła drogę do zajęcia się swoim małżeństwem. Egzorcyzm małżeński też pomaga. A potem wrócić do swojego życia i budowania go tak, aby było dobre i wartościowe. Nie da się żyć w poczekalni. To zdanie bardzo mi pomogło po wyprowadzce męża i zmotywowało mnie do zadbania o siebie, zamiat skupiania się na mężu niekonstrukywnego czekania. Kwestie związkowe mam załatwione, jestem żoną na dobre i na złe. Przy trudnym małżonku dbanie o małżeństwo w pojedynkę, gdy mąż jest oddalony i rzadko się pojawia, jest o wiele łatwiejsze, prostsze i zdrowsze. I zostaje mnóstwo przestrzeni na własny rozwój, inne relacje, rodzicielstwo, zainteresowania...
W przypadku tak poważnego kryzysu małżeńskiego jest też tyle ran do uleczenia i problemów do uporządkowania, że naprawdę nie trzeba sobie dokładać jeszcze tych zmyślonych. Zajęcie się sobą to naprawdę najlepsza strategia. Kiedy własne życie się układa, jest dobre i satysfakcjonujące, nie ma czasu na myślenie o czyiś życiach i problemach, ani nie ma takiej potrzeby. Wiem bo przerabiam. Co nie znaczy, że nie ma kryzysów. Tęsknoty. Gorszych dni. Ale potem są te lepsze.