Jak się zachowywać w kryzysie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Ruta »

teodora pisze: 05 sty 2020, 13:10 Poczytaj historie Rut, Judyty, Estery. Od nich czerpię inspirację. Tylko zawsze mam w głowie, że chcę walczyć z Bogiem-tak jak one (choć czesto ogarnia mnie zwątpienie)
Judyta na codzień chodziła we wdowich szatach, czyli znacznie skromniejszych niż te noszone przez pozostałe kobiety. Potrafiła jednak, podobnie jak Estera i jak Rut, skorzystać ze swojej kobiecości, sięgnąć po nią, gdy sytuacja tego wymagała.
Jednak ich piękno i siła nie biorą się tylko z kobiecości i zdolności do uwodzenia. Stoją za nimi przede wszystkim głęboka duchowość, więź z Bogiem i niezłomna wiara. Szczególnie piękna i mocna w wierze jest Judyta, która potrafi sprzeciwić się starszym mężczyznom i upomnieć ich za sposób, w jaki układają relacje z Bogiem i w jaki sposób się do Niego zwracają.
Myślę więc, że sięganie po kobiecość ma sens, ale wtedy, gdy stoi za tym znacznie więcej.
Ja jako ja mam z tym sięganiem po kobiecość spory problem. Nie potrafilabym jak Judyta sięgnąć po nią i z niej korzystać w dowolnym momencie, czuję się w tej sferze zbyt niepewnie. W dobrej relacji z mężem i dla męża tak, jestem i za bielizną i za ładnym wyglądem i za byciem uwodzicielską. I czułam się w tym dobrze i radośnie. Moja kobiecość bardzo na tym zyskiwala. Myślę że to ważny aspekt związku, by być dla męża kobiecą.

Myślę, że warto też na codzień pracować nad tym, żeby czuć się dobrze w swojej kobiecości na codzień. Co dla mnie jest sporym problemem właśnie w sferze takich rzeczy jak makijaż, uwodzicielski strój, określone zachowania z repertuaru "kobiecych". Jest mi to kompletnie obce. Nie jestem zaniedbana, ale paznokcie mam krótkie, makijaż wykonuję od święta, w ubiorze stawiam na komfort. Odkąd jestem w separacji z mężem, pracuję nad tym, o czym piszecie, nad budowaniem swojej kobiecości poza relacją z mężem i dla siebie. Na razie średnio mi idzie, szczerze mówiąc... Spróbuję z tą bielizną, co mi tam... Przejrzę też co w tej szafie mam i pozbędę się strojów "pobrzydzajacych" ... Jak ja was kocham dziewczyny i jak bardzo potraficie inspirować :D

Czy natomiast sięgać po kobiecość i uwodzenie w kryzysie w relacji? Któregoś dnia, już po wyprowadzce męża, napotkałam jego spojrzenie na mnie i ewidentnie było to spojrzenie mężczyzny na kobietę i było w nim pożądanie. Z jednej strony poczułam radość (że nadal w nim takie odczucia budzę), z drugiej poczułam się tym spojrzeniem dotknięta i skrępowana. Od tamtej pory raczej unikam sytuacji, w których mogłabym takie spojrzenie i takie reakcje w moim mężu wywołać. Może to błąd... ? Jak pokazują historie biblijnych kobiet, kobiecość ma ogromną siłę oddziaływania na mężczyzn. Więc czemu po nią nie sięgać?

No tylko w moim przypadku to kwestia dużej pracy nad sobą, aby najpierw się w tej sferze poczuć pewnie i radośnie, a nie skrępowana i niepewna.

Natomiast nie sądzę, aby było czymś złym szorowanie podłogi w dresie. W kobiecym stroju mogłoby być niewygodnie :D Ktoś może powinien pomyśleć o wygodnych i kobiecych strojach do szorowania garów i podłóg...
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Pocieszę Cię, MaryM. Pamiętaj, masz jeszcze męża w domu! Jesteś na jego oczach, więc postępuj tak, aby zaczynało mu być żal, że odchodzi od Ciebie, a nie: że jest szczęśliwy, że wkrótce będzie mieć Cię z głowy...

Co dopiero ja mam mówić! Ach, gdyby można było cofnąć czas.... Gdybym nie czuła się tak urażona z powodu jego milczenia latem i nie doprowadziła do jego wyprowadzki jesienią... Byłam tak rozżalona, że nie wyobrażałam sobie, aby mieszkać po powrocie z zagranicy z tym nadętym, milczącym cierpiętnikiem.... I teraz co? Chlipię tu Wam na Forum...I sama sobie wytrąciłam tę broń, że jednak będąc pod jednym dachem, można więcej zdziałać, choć czasem tak trudno razem wytrzymać...

Teraz nie mam wpływu na NIC. Wczoraj zadzwoniłam do niego, to nawet skrzynkę zlikwidował, abym się czasem nie nagrywała.
Zbyt pochopnie/radośnie odczytałam jego ostatnie odebranie telefonu.... Muszę wykuć na blachę listę Zerty, bo z niektórymi punktami mam duży problem :(
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino pisze: 05 sty 2020, 16:17 Pocieszę Cię, MaryM. Pamiętaj, masz jeszcze męża w domu! Jesteś na jego oczach, więc postępuj tak, aby zaczynało mu być żal, że odchodzi od Ciebie, a nie: że jest szczęśliwy, że wkrótce będzie mieć Cię z głowy...

Teraz nie mam wpływu na NIC. Wczoraj zadzwoniłam do niego, to nawet skrzynkę zlikwidował, abym się czasem nie nagrywała.
Zbyt pochopnie/radośnie odczytałam jego ostatnie odebranie telefonu.... Muszę wykuć na blachę listę Zerty, bo z niektórymi punktami mam duży problem :(
Mam kochana, ale pewnie góra dwa trzy, tygodnie. Już mi zapowiedział, że jedzie do rodziny z synami na ferie i ja nie jestem przewidziana. Sporo pracy popołudniowej, wiec mało go będę widziała. Wkrótce będę w Twojej sytuacji - on juz teraz do mnie nie pisze i nie dzwoni w organizacyjnych sprawach. To ja muszę być inicjatorka kontaktu. Przygotowywał się do tego do tygodni a nawet miesięcy. Odwiesił się ode mnie zanim mnie zostawił. Spróbuję skorzystać z rad bo a) nie mam nic do stracenia, b) potrzebuję pewności siebie choćby w relacjach ze znajomymi. On na sto procent się wyprowadzi, dlatego ogłosił to synom i rodzinie-aby się nie wycofać. To ten typ.... Powoli dochodzę do wniosku, że chce go z powrotem ale nie takiego narcystycznego, uważajacego, że nic nie musi, że ma prawo leżeć z komputerem całe weekendy (całe!), że ma prawo wysyłac mnie z synami na mecze itp bo jemu się nie chce itp...Chyba dlatego przez wiele lat zmieniałam się na gorsze, bo czułam niesprawiedliwośc wymiany.... Wiem, że to głupie.... Jedna dobra zmiana w tym, ze mnie nieformalnie jeszcze zsotawił - jestem lepsza mamą dla moich chłopaków- wcześniej nie wytrzymywałam tego chorego napięcia trwajacego blisko rok i czesto krzyczałam, stawiałam do pionu. Po deklaracji, że nie chce mnie jako zony i kochanki, zeszła ze mnie ta fala pytań bez odpowiedzi i tej niemocy. Jestem przybita ale nie ma we mnie grama agresji, irytacji wobec synów, współpracowników, niemiłej sprzedawczyni. Przez ostatni rok zyłam widocznie w tak niesamowitym napięciu, ze nawet tak straszna informacja spowodowala u mnie pozytywny efekt uboczny. Jaka szkoda, że nie trafiłam na Sychar wczesniej....I jak dobrze, że trafiłam teraz
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

I jeszcze jedno- cały czas się bije z myslami, czy zachowywac się jak uprzejma zona: prać gotowac, proponowac film z synami, wysyłac listy zakupów (jest gotowy czasem je robić) czy zrobic ostre cięcie? Nie mam żadnych dowodów na kowalską oprrócz podejrzeń że coś się mogło wydarzyć i telefonu ze zmienionymi hasłami (zawsze przy nim). On wywraca oczami, ze nikogo nie ma. Ale kiedys miał (prawie rok miał kochankę w pracy, gdy straszy syn był mały).Zachowywał się identycznie. Teraz ma liczne okazje na wyjazdach z pracy lub po prostu po pracy (jest przedstawicielem w branży budowlanej- zawsze niby u klientów, nie sprawdzę tego. Zawsze arogancko reagował na moje pytania "dlaczego tak późno jedziesz z pracy" mimo, że miałam takie doświadczenie. Nigdy mnie nie przeprosił. Jak wpadł, uznał, że to moja wina, ze wrzuciłam go w ramiona kochanki.
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: teodora »

Zrobię tak samo, dziękuję! A gdzie znajde wątki Rut Judyty i Estery? Na starym forum? Z ktorego roku? Chętnie skorzystam
Historie tych kobiet opisane są w Starym Testamencie.

Rut-w księdze Rut,
Judyty- księdze Judyty,
Estery- księdze Estery

Nie jestem znawcą Biblii, można powiedzieć, że jestem niwicjuszem, ale urzeka mnie w ich historiach to, że one z Bogiem dokonują naprawdę wielkich rzeczy, ale też robią to w pełni swojej kobiecości. Gdyby Estera pokazała się w tłustych włosach i w dresie, nie sądzę żeby król zwrócił na nia uwagę...

To co robię jeśli chodzi o mój wygląd, robię głównie dla siebie. Oczywiście myję podłogi w dresie, ale kto powiedział, że ten dres to mają być rozciagniete gacie i poplamiona bluza?? ;) i naprawdę ja sama się lepiej czuję, piękniejsza, bardziej kobieca i co ważne to nie zależy od tego czy mój mąż tak mnie widzi (chociaż ucieszyło mnie, że tak:))

A co zrobiła Rut? Wleźć obcemu facetowi do łóżka?! No nie proszę was, ja inaczej zostałam wychowana :P. Wiecie 'siedź w kącie a znajdą Cię' i to niestety też się odbiło w moim małżeństwie w sferze intymności. Cały czas szukałam w oczach męża potwierdzenia, że jestem piękna, że mu się podobam.....wszystko w tym mężu, ehhh :roll:
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: teodora »

Judyta na codzień chodziła we wdowich szatach, czyli znacznie skromniejszych niż te noszone przez pozostałe kobiety. Potrafiła jednak, podobnie jak Estera i jak Rut, skorzystać ze swojej kobiecości, sięgnąć po nią, gdy sytuacja tego wymagała.
Jednak ich piękno i siła nie biorą się tylko z kobiecości i zdolności do uwodzenia. Stoją za nimi przede wszystkim głęboka duchowość, więź z Bogiem i niezłomna wiara.
Wdowich nie oznacza brzydkich, zaniedbanych, widziałam w swoich podrożach kobiety we wdowich ubraniach takich, że kapcie spadały z nóg. Zresztą kobiety wschodu mimo, że chodzą w tych swoich szatach, też mają swoje sztuczki :D

Matki polki - w tym ja, mają zawsze milion wytłumaczeń dla swoich 'wygodnych' ubrań. A okazało się, że taka postawa bolała mojego męża, odebrał to jako zaniedbanie go. No i co :| teraz muszę też to wziąść na klatę:(

Tak, samo dbanie o wygląd, uwodzenie to wg mnie sztuczki, manipulacja. W moim pojęciu chodzi o to, żeby być taką kobietą jaką chce Bóg, myślę, że do tego też mnie wzywa w tym kryzysie. Chcę walczyć o moją rodzinę, ale na Bożych zasadach. Obudzenie w sobie kobiecości, przypomnienie sobie kim byłam w tym mi pomaga. Czuję się silniejsza, bardziej niezależna, wartościowa (a nie ukrywajmy jak zdrada wpływa na samoocenę kobiety).

A tak po ludzku, logicznie jak szybko, łatwo, najprościej zasygnalizować, że coś się zmienia? Że dokonujesz jakiejś zmiany w swoim życiu? Zmieniając dres na zbroję:P
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Ruta pisze:
Myślę, że warto też na codzień pracować nad tym, żeby czuć się dobrze w swojej kobiecości na codzień. Co dla mnie jest sporym problemem właśnie w sferze takich rzeczy jak makijaż, uwodzicielski strój, określone zachowania z repertuaru "kobiecych". Jest mi to kompletnie obce. Nie jestem zaniedbana, ale paznokcie mam krótkie, makijaż wykonuję od święta, w ubiorze stawiam na komfort. Odkąd jestem w separacji z mężem, pracuję nad tym, o czym piszecie, nad budowaniem swojej kobiecości poza relacją z mężem i dla siebie. Na razie średnio mi idzie, szczerze mówiąc... Spróbuję z tą bielizną, co mi tam... Przejrzę też co w tej szafie mam i pozbędę się strojów "pobrzydzajacych" ... Jak ja was kocham dziewczyny i jak bardzo potraficie inspirować :D

Czy natomiast sięgać po kobiecość i uwodzenie w kryzysie w relacji? Któregoś dnia, już po wyprowadzce męża, napotkałam jego spojrzenie na mnie i ewidentnie było to spojrzenie mężczyzny na kobietę i było w nim pożądanie. Z jednej strony poczułam radość (że nadal w nim takie odczucia budzę), z drugiej poczułam się tym spojrzeniem dotknięta i skrępowana. Od tamtej pory raczej unikam sytuacji, w których mogłabym takie spojrzenie i takie reakcje w moim mężu wywołać. Może to błąd... ? Jak pokazują historie biblijnych kobiet, kobiecość ma ogromną siłę oddziaływania na mężczyzn. Więc czemu po nią nie sięgać?

No tylko w moim przypadku to kwestia dużej pracy nad sobą, aby najpierw się w tej sferze poczuć pewnie i radośnie, a nie skrępowana i niepewna.
Dziękuję Ci za ten wpis.... ja chyba sama dla siebie mocniej zadbam o siebie.... nie znam takiego spojrzenia ze strony męża. Może dawno temu.. zainteresowanie tego typu otrzymywałam od innych mężczyzn w klubie, na zabawie sylwestrowej. Mężowskich standardów już nie spełnię. Wprost mi to powiedział to dawno pod wpilywem kieliszka szczerości i odtąd strasznie się wstydziłam zbliżeń, nie byłam otwarta, odważna tylko zapędzony w kozi róg.
Ostatnio zmieniony 05 sty 2020, 20:51 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

MaryM pisze: 05 sty 2020, 18:10 I jeszcze jedno- cały czas się bije z myslami, czy zachowywac się jak uprzejma zona: prać gotowac, proponowac film z synami, wysyłac listy zakupów (jest gotowy czasem je robić) czy zrobic ostre cięcie? Nie mam żadnych dowodów na kowalską oprrócz podejrzeń że coś się mogło wydarzyć i telefonu ze zmienionymi hasłami (zawsze przy nim). On wywraca oczami, ze nikogo nie ma. Ale kiedys miał (prawie rok miał kochankę w pracy, gdy straszy syn był mały).Zachowywał się identycznie. Teraz ma liczne okazje na wyjazdach z pracy lub po prostu po pracy (jest przedstawicielem w branży budowlanej- zawsze niby u klientów, nie sprawdzę tego. Zawsze arogancko reagował na moje pytania "dlaczego tak późno jedziesz z pracy" mimo, że miałam takie doświadczenie. Nigdy mnie nie przeprosił. Jak wpadł, uznał, że to moja wina, ze wrzuciłam go w ramiona kochanki.
MaryM, mój mąż zachowywał się tak samo. Też myślałam, że nie będzie mieć już żadnej kochanki po sławetnej zdradzie sprzed 18-laty ( mieliśmy wówczas równoległe romanse :( ), ale: myliłam się. Myliłam się niewiarygodnie! Zdrady to był jego styl życia: że - jak mu ze mną źle - zdradza i to ja jestem winna. Koniec kropka. A, i też nie przeprasza, tylko jest wściekły... na mnie, oczywiście.... To jest tak głęboko chore...Teraz żyje sam. Ja nawet nie podejrzewam go o stały związek. Raczej o romansiki. Mistrz masek, a w takich relacjach może być kim chce i przeglądać się w oczach zauroczonych kochanek jak paw.... A jak mu źle, to zaszyje się w swojej norze i tego też nikt nie zobaczy. Też mu nikt nie wytknie, że jest słaby, że jest tchórzem i że potrzebuje pomocy...

Nie łódź się raczej, że nie ma kowalskiej.... Ale też się tym nie zadręczaj. Nie warto. Natomiast prawdą może być to, że on SIĘ NIGDY NIE ZMIENI.

Pisałaś, że twój mąż jest niewierzący. Mój też. To bardzo utrudnia cokolwiek... Nie ma wyjścia, trzeba pracować nad sobą. Jak już gdzieś napisałam: mam coraz mniejszą chęć rozpracowywać charakter mojego męża na czynniki pierwsze. Proszę Pana Boga, aby otworzył mi oczy na te obszary, gdzie był mój znaczący wkład w nasz kryzys, a także: abym zachowała pozytywny wizerunek męża w swoim sercu. Abym pamiętała, że - podobnie jak ja - jest dzieckiem Bożym, ukochanym i ku Zbawieniu.... Nie wątpiła, że i dla niego ( czy będziemy razem, czy nie) Bóg ma plan i pragnie jego nawrócenia.

Szanse na nasze zejście się teraz są ZEROWE. Muszę nauczyć się żyć bez niego. I być w tym "bez niego" szczęśliwa. Jak dla mnie: bardzo trudne zadanie, ale nie chcę marnować więcej czasu. Też płaczę nad rozlanym mlekiem i: gdyby można było cofnąć czas! Tylko: czy to ma sens TERAZ?

Dziś, podczas mszy świętej, oddałam serce mego męża Panu Jezusowi. Poprosiłam: Przyjmij je, proszę! Bo ja jestem taka zmęczona...Tak bardzo potrzebuję Ciebie, Jezu... Wejdź do mojego serca, przytul mnie, uzdrawiaj, co tam widzisz chore... Pomóż mi odkryć, jak mam z Tobą współpracować, jak mam żyć: jutro i pojutrze... A serce mojego męża, tak dla mnie cenne, przyjmij ode mnie w darze i się nim zajmij, bo ja kompletnie nie wiem jak? Mnie ono ciąży już jak kamień. Weź je Ty i Ty się tym zajmij!

MaryM, ten czas samotności może być dla nas zbawienny... I na pewno, za jakiś czas, spojrzysz na to wszystko, co się teraz dzieje z innej perspektywy.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Dodam, że w pracy nad odzyskiwaniem poczucia kobiecości, wybieram się na tańce ze znajomymi. Chcę pięknie wyglądać i chcę to zobaczyć, że się podobam mężczyznom. Nie mam planów uwodzicielskich ani matrymonialnych. Za to uwielbiam tańczyć i mam zamiar wesoło się bawić. Czy życie w separacji oznacza życie bez używek i rozrywek? No chyba niekoniecznie..
Używki zarzuciłam, bo mi szkodzą, ale do rozrywek pragnę powrócić, bo szkodzi mi ich brak.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Ruta »

Nino pisze: 05 sty 2020, 21:46 Dodam, że w pracy nad odzyskiwaniem poczucia kobiecości, wybieram się na tańce ze znajomymi. Chcę pięknie wyglądać i chcę to zobaczyć, że się podobam mężczyznom. Nie mam planów uwodzicielskich ani matrymonialnych. Za to uwielbiam tańczyć i mam zamiar wesoło się bawić. Czy życie w separacji oznacza życie bez używek i rozrywek? No chyba niekoniecznie..
Używki zarzuciłam, bo mi szkodzą, ale do rozrywek pragnę powrócić, bo szkodzi mi ich brak.
Nino, jestem przekonana, że jesteś piękną kobietą. Jest w tobie dużo piękna, kiedy Cię czytam. Ogromnie podziwiam Twoją bezpośredniość. Mam też wrażenie, że jest w Tobie dużo pasji, więc nie wątpię, że uwielbiasz tańczyć.

Natomiast co do przeglądania się w oczach mężczyzn, byłabym ostrożna. Moja kobiecość została przez męża w pewnym momencie odrzucona i bardzo mocno zraniona. To duży cios, bo to przy nim i dzięki niemu zaczęłam ją w sobie pielęgnować i się nią cieszyć. Łatwo to sobie odbić, sprawdzając, czy podobam się innym. Pozwala to skompensować sobie częściowo ból i zranienie i upewnić się, że to z mężem jest coś nie tak, a z moją kobiecością jest wszystko w porządku. Przed takim dylematem kiedyś stałam i myślałam, że odczuwam taką potrzebę. Jednak z takiej ścieżki zrezygnowałam.
Postanowiłam odbudować swoją kobiecość jako niezależną od męskich spojrzeń. Składanie siebie w ręce innych mężczyzn, obcych dla mnie i nic dla mnie nie znaczących i dla których ja nic nie znaczę, wydaje mi się zbyt ryzykowne. Jedna z pisarek napisała kiedyś, że gwałt w jakimś sensie otwiera kobietę na kolejne gwałty. Myślę, że zranienie kobiecości przez mężczyznę otwiera kobietę na kolejne zranienia ze strony mężczyzn. Nie chodzi o to, że mężczyźni to potwory, bo to nieprawda.
Jednak istnieje typ mężczyzn dla kobiet i kobiecości niebezpiecznych. Ja ich sobie nazywam łowcami. Są wrogami kobiet, choć takimi się nie wydają. Wręcz przeciwnie, są zwykle adorujący, doceniający, szarmanccy. Choć jest kilka innych podtypów. Zwykle mają swoje wewnętrzne porachunki z kobietami, nie znoszą swojej matki, od której nie potrafią się psychicznie odseparować, albo skrycie nienawidzą żony, lub też zupełnie otwarcie, szczególnie gdy ją porzucili, czasem mają głęboko w sobie pogardę dla kobiet, uważają je za głupsze, naiwne, przeznaczone do funkcji usługowych wobec mężczyzn, czasem zaś swoje niskie poczucie wartości maskują budowaniem swojej męskości jako przeciwieństwa kobiecości: ja jestem mądry, bo kobiety są głupie, ja jestem silny bo one słabe, ja porządny, bo one rozpasane. Dyskoteki obfitują w nadreprezentację takich mężczyzn, choć nie brakuje ich w wielu innych miejscach. Czy na pewno warto przeglądać się w oczach takich mężczyzn? Wielu z nich chętnie dostarczy adoracji, ale nie jest to bezinteresowne i w razie gdy zorientują się, że chcesz tylko adoracji możesz zostać bardzo źle potraktowana, w najlepszym razie usłyszeć raniące słowa, które z tobą zostaną. To gorzkie doświadczenie wielu znanych mi kobiet.
[...]
Poukładani mężczyźni nie muszą się dowartościowywać kosztem kobiet, więc nie muszą też ich dowartościowywać...

Co do używek - dla osób wolnych od alkoholu alkohol nie jest zagrożeniem. Jednak dla osób w kryzysie alkohol jest zagrożeniem, bo picie alkoholu w kryzysie prowadzi do uzależnienia znacznie szybciej niż w innych okolicznościach. Dobrze więc, że zrezygnowałaś z używek.

Ja zanim podjęłam taką decyzję, najpierw mocno używki ograniczyłam, aż zorientowałam się, że redukcja do zera jest znacznie lepszym rozwiązaniem. W moim przypadku jest to podyktowane zarówno wewnętrzna potrzebą, jak i uzależnieniem męża, jak i lękiem mojego dziecka, które obawiało się nawet gdy wypiłam kieliszek wina. Nie chcę strachu w jego oczach. A jego doświadczenie po życiu w rodzinie w której jest obecny problem nałogu jest proste - alkohol nie jest bezpieczny. Początkowo myślałam, że może to być w jakiś sposób dla mnie trudne. Nie jest. Zabawa nie wymaga alkoholu.

Co do sepracji. Dla mnie osobiście życie w separacji oznacza w sumie to samo, co życie w małżeństwie. Nadal jestem żoną i zawsze nią będę, więc zachowuję się jak żona - w taki sposób, jakbym zachowywała się, gdyby mój mąż był przy mnie. Tak, żebym mogła spokojnie opowiedzieć mu każdy mój dzień i każdą chwilę bez uczucia wstydu i poczucia winy. Separacja od krzywdzącego i raniącego męża bardzo mi bycie żoną ułatwia. Małżeństwo w pojedynkę jest o wiele prostsze. Oczywiście żartuję. Choć oczywiście towarzyszy mi często uczucie ulgi, to towarzyszy mi też nadzieja na uzdrowienie męża i mojego małżeństwa. I także dlatego powstrzymuję się od jakichkolwiek działań, które w to małżeństwo jakkolwiek by godziły.

Nie chodzi mi o to, że chcę cię nawracać na jakąś drogę, którą uważam za słuszną. Piszę o moim doświadczeniu, bo może coś z niego okaże się pomocne i przydatne dla Ciebie.
Ostatnio zmieniony 06 sty 2020, 16:17 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Wycięto fragment postu nie dyskredytujemy się wzajemnie
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino ja także dorastam do rozrywkowych spotkań ze znajomymi. Na pewno w styczniu będzie okazja. Dziś mam znów kryzys, Mąż spędził dziś dwie godziny w łazience. Ze mną bez kontaktu wzrokowego, na patrzy na mnie wcale. Nie rozpoczął ani jednej rozmowy. Upiekłam ciasto (oficjalnie dla synów), zaproponowałam wspólny obiad. Słyszę tak lub nie. Spędził w łazience ponad wie godziny, co mu się nigdy nie zdarza. Nie odchodzi od telefonu. Boże mój, to taka moja droga na Golgotę bo cierpię w środku jak pocięta...
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: tata999 »

Nino pisze: 05 sty 2020, 21:46 Dodam, że w pracy nad odzyskiwaniem poczucia kobiecości, wybieram się na tańce ze znajomymi. Chcę pięknie wyglądać i chcę to zobaczyć, że się podobam mężczyznom. Nie mam planów uwodzicielskich ani matrymonialnych. Za to uwielbiam tańczyć i mam zamiar wesoło się bawić. Czy życie w separacji oznacza życie bez używek i rozrywek? No chyba niekoniecznie..
Używki zarzuciłam, bo mi szkodzą, ale do rozrywek pragnę powrócić, bo szkodzi mi ich brak.
A ja do pracy nie chodzę dla pieniędzy, że tak sparafrazuję. Nie ma, co się tłumaczyć. Zrobisz, co uważasz. Grzecznie lub nie. Jesteś dorosła. Twój wybór.

Zwykle forumowicze przestrzegają przed kontaktami z płcią przeciwną w sytuacji kryzysu małżeńskiego. Moim zdaniem warto nie unikać ich wcale z wyjątkiem kontaktów jeden na jeden. Napisz, jak było, jak zabawa się udała, co czułaś. Myślę, że to też ważna nauka, jak się przełamać.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

MaryM, wyobrażam sobie co czujesz... MaryM, mój mąż postępował tak samo! Zdradzał mnie dosłownie na moich oczach, a ja i tak tego nie dostrzegałam... To chyba mój Anioł Stróż działał, bo gdyby to się wydawało w tamtych momentach, gdy zachowywał się, jak się zachowywał; kłamał, esemesował w łazience, wychodził na długie, wieczorne spacery ( bo niby bolał go kręgosłup ), a nawet raz potrafił odejść od wspólnego obiadu i pojechać na jakąś spontaniczną schadzkę, okłamawszy mnie wcześniej, że wyskoczy szybko po coś do marketu budowlanego, bo za chwilę go zamkną. Po czym czekałam na niego z tym obiadem. Mijała godzina za godziną, komórka wyłączona....Wrócił i rozwiesił dwa mokre ręczniki na lince. Powiedział, że był nad jeziorem. Musiał przemyśleć sobie kilka spraw. Na pytanie, po co mu były dwa ręczniki, odpowiedział, że drugi do włosów, a jest prawie łysy!!! I ja to łykałam! Nie wiem, jak działał mój mózg. Wypierałam wszystko! Bo gdyby wtedy to do mnie dotarło, co on wtedy robił, to na sto procent nie bylibyśmy dziś jeszcze małżeństwem....

I teraz ktoś, kto to przeczyta powie: kobieto! To straszne, żeś wtedy tego nie widziała. Bo to, jak się zachowywał Twój mąż było straszne i trzeba być głupcem, aby coś jeszcze ratować w tym stadle...

A ja sobie myślę: a może Bóg mnie ochronił przed najstraszniejszym szaleństwem????

Obawiam się, że Twój mąż ma kowalską. Czyli jest teraz w amoku. Mój prawdopodobnie też, ale - jak wiesz - wszystko już poza moim zasięgiem....

Oddawaj tę swoją Golgotę Panu Jezusowi. Ja już teraz nie marnuję żadnego cierpienia. Wszystek ból oddaję Bogu, jako zadośćuczynienie za moje i męża grzechy przeciwko małżeństwu. Żeśmy tak ten sakrament poniewierali przez tyle lat... Oby dobry Bóg zatrzymał już też to szaleństwo w wykonaniu męża. Proszę Anioła Stróża mojego małżonka, aby utrudniał mu miłe obcowanie z kowalską...Jeśli takowe ma miejsce.
nałóg
Posty: 3321
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: nałóg »

Dziewczyny!!!!!! Szanujcie się!!!! dbanie o siebie- tak. Dyskoteki i szukanie tam dowartościowania to szukanie pokus i wystawianie się na potencjalny skok do obcego łóżka.Piszę jako mężczyzna
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Ruta »

nałóg pisze: 06 sty 2020, 22:54 Dziewczyny!!!!!! Szanujcie się!!!! dbanie o siebie- tak. Dyskoteki i szukanie tam dowartościowania to szukanie pokus i wystawianie się na potencjalny skok do obcego łóżka.Piszę jako mężczyzna
Jako kobieta poczulam i napisałam podobnie, tylko znacznie dłużej :lol:
I potem miałam wątpliwości, czy nie nazbyt rygorystycznie podchodzę, może przesadzam, może widzę potencjalne kłopoty, tam gdzie ich nie ma, może niepotrzebnie chcę dziewczyny odwodzić od zabawy...
Dziewczyny, tak poważnie. Jest taka stara opowieść, której morał leciał jakoś tak: jak jedna osoba ci mówi, że jesteś pijany, trudno, przy dwóch się zastanów, przy trzech - nad niczym nie myśl, idź prosto do domu. Więc może warto wejrzeć w siebie i przemodlić temat?
ODPOWIEDZ