MaryM pisze: ↑29 gru 2020, 14:39
Caliope pisze: ↑29 gru 2020, 12:23
MaryM, gdyby atrakcyjność była priorytetem nigdy byś nie dała rady jej sprostać, trendy się zmieniają. Chyba że masz tyle kasy, by zrobić biust, usta, pupę pod gwiazdę do której wzdycha mąż jak jesteś w pracy. To ułuda, u mnie niby też to miało znaczenie, zrobiłam wszystko i nic się nie zmieniło, bo nie o to chodziło, a zrobiło mi się tylko przykro, że tracę kobiecość w oczach męża. Teraz już tak nie jest, kobiecość i atrakcyjność jest we mnie niezależnie od innych ludzi.
Caliope- doszłam do podobnych wniosków ale w początkowej fazie mąż artykułowali taką przyczynę wyobcowania. Obwiniał mnie ze jest jaki jest przeze mnie... ze nie dość się starałam. W paru kwestiach dostrzegłam swoje zaniedbania i to nadrobiłam... okazało się, że mąż potrzebuje po prostu sale nowych bodźców, wyżej, endorfin, motyli... chodziło o nowość. Ja z tym miałam niewiele wspólnego. Pornogafia i inne pobudzacze zrobiło z mojego męża zombie. Ale nie chciał sir z tym zmierzyć, bo to normalne, bo wszyscy tak robią, bo lubi wygrywać polując na co bardziej atrakcyjne kobiety by w oczach kolegów zabłysnąć. Dziś wiem na czym stoję
Mój mąż także twierdził, że odsuwa się ode mnie przeze mnie. Muszę oddać mężowi sprawiedliwość, że nigdy bezpośrednio wprost mi nie powiedział, że mu się nie podobam, że coś z moim wyglądem jest nie tak. Mówił, że nie czuje się bezpiecznie, bo boi się ciąży, bo martwi się, że nie sprostamy z kolejnym dzieckiem, a ja nie stosuję antykoncepcji. Że nie tak się zachowuję na co dzień, że jestem za mało czuła, za bardzo czuła, za bliska, za odległa, za mało uwodzicielska, za bardzo uwodzicielska, że wywieram na niego presję, albo że nie wykazuję incjatywy. Na to, że chodzi o mój wygląd wpadłam sama, zwłaszcza, gdy zorientowałam się, że mój mąż ogląda pornografię - ja tak nie wyglądałam jak tamte kobiety, ani się tak nie zachowywałam, ani nawet tak nie potrafiłam. I wpadłam z tego powodu w jeszcze większą rozpacz i rozczarowanie sobą.
Czułam się strasznie i próbowałam się jak najbardziej dostosować. We wszystkim. Mąż gdy się odsuwał to odsuwał się w całości - nie tylko w sferze intymnej, ale z jakiegokolwiek dotyku, jakiegokolwiek kontaktu emocjonalnego, jakiejkolwiek bliskości. Bardzo wtedy cierpiałam - podwójnie, bo sądziłam, że to wszystko przeze mnie. Byłam gotowa zrobić wszystko, naprawdę wszystko, byleby naprawić się, byle mąż już mógł z powrotem być blisko mnie. To wszystko objęło z czasem odejście w wielu aspektach od wiary. To pokazuje jak dużo było nie tak ze mną - nie tylko z mężem. Gdy widzę siebie i czuję swoje emocje z tamtego czasu - mam łzy w oczach, naprawdę jest mi szkoda siebie, swojego oszołomnienia, niezrozumienia, poczucia opuszczenia i autentycznego cierpienia.
Do głowy mi nie przyszło, że wszystko co mówi mąż, jest tylko próbą odsunięcia w czasie konfrontacji, że mnie po prostu okłamuje i mówi to, co ja ewentualnie jestem gotowa przyjąć za prawdę i się tym zająć. Nie przyszło mi też do głowy, że można tak bardzo nie liczyć się z czyimś uczuciami, ranić - wcale nie będąc złym człowiekiem. Przełamanie się do antykoncepcji zajęło mi pół roku, czytałam, szukałam, myslałam, aż znalazłam wyjasnienia, że dla utrzymania małżeństwa, jak jeden z małżonków tego wymaga, to nie będzie to grzechem dla drugiej osoby. Uspokoiło mnie to. Chociaż nie powinno. A największy szok przeżyłam, gdy po takim czasie moich wewnętrznych zmagań zostałam przez męza odrzucona. A tylko chciałam się przytulić, bo sądziłam, że już teraz "mogę". Wszystko we mnie zgasło, bo sądziłam, że odzyskamy bliskość, że będzie już między nami lepiej. Wyrzuciłam z pamięci, co mąż wtedy mi powiedział, ponownie mnie odsuwająć. Naprawdę nie pamiętam. Po prostu pamiętam ból i zaszokowanie.
Jeśli mąż jest uwikłany w pornografię, to można takich zmian - w wyglądzie, trybie życia, swoich zachowaniach dokonywac w nieskończoność. Sa kobiety biegające z jednej operacji plastycznej na kolejną. Prawdę mówiąc, nie wiem co z tym można zrobić. Na pewno zrozumienie czym jest pornografia, pomoga wyjść poza błędne koło. Odbudować swoje poczucie wartości, dostrzec kłamstwa. Moje próby rozmowy z męzem, nigdy nie przynosiły efektu innego niż krótkoterminowy. Mąż niby przyjmował co mówię, na jakiś czas było lepiej, a potem wszystko wracało. To bardzo silny i destrukcyjny nałóg. Mąż w chwili szczerości powiedział mi, że w kwestii pornografii wielokrotnie mnie okłamywał, cały czas w zasadzie, bo nigdy nie był wolny od pornografii, abstynencję utrzymywał krótko, a te okresy, gdy byliśmy blisko, po prostu się ograniczał i bardzo się pilnował. Przerażające jak silne jest to uwiązanie. Myślę, że warto pamiętać, że tu cierpienie jest po obu stronach - tej uzależnionej od pornografii także, ni etylko tej odsuwanej. Myślę, że mój mąz potrzebuje bliskości tak samo jak ja i podbnie cierpi z jej braku. Róznica między nami jest taka, że we mnie jest przynjamniej zdolność do tej bliskości (choć także ułomna), a mąż jest tak poraniony, że nie ma nawet tego. Za to odpowiedzialność za tą bieganinę i próby dostosowania się do zgłaszanych "oczekiwań" jest po stronie osoby, która się dostosowuje. To jej niedostatki i słabości się w ten sposób ujawniają. Na przykład moich ujawniło się naprawdę dużo.