Jak się zachowywać w kryzysie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

tata999 pisze: 06 sty 2020, 20:42
Nino pisze: 05 sty 2020, 21:46 Dodam, że w pracy nad odzyskiwaniem poczucia kobiecości, wybieram się na tańce ze znajomymi. Chcę pięknie wyglądać i chcę to zobaczyć, że się podobam mężczyznom. Nie mam planów uwodzicielskich ani matrymonialnych. Za to uwielbiam tańczyć i mam zamiar wesoło się bawić. Czy życie w separacji oznacza życie bez używek i rozrywek? No chyba niekoniecznie..
Używki zarzuciłam, bo mi szkodzą, ale do rozrywek pragnę powrócić, bo szkodzi mi ich brak.
A ja do pracy nie chodzę dla pieniędzy, że tak sparafrazuję. Nie ma, co się tłumaczyć. Zrobisz, co uważasz. Grzecznie lub nie. Jesteś dorosła. Twój wybór.

Zwykle forumowicze przestrzegają przed kontaktami z płcią przeciwną w sytuacji kryzysu małżeńskiego. Moim zdaniem warto nie unikać ich wcale z wyjątkiem kontaktów jeden na jeden. Napisz, jak było, jak zabawa się udała, co czułaś. Myślę, że to też ważna nauka, jak się przełamać.
Podchodzę do tego, tak jak Tata999. Jestem dużą dziewczynką, dużo przeszłam i nie traktuję tej zabawy jako wystawiania się na pokusy, ale jako rozrywkę, której potrzebuję. Idę z grupą znajomych. Cieszę się na tańce. Chcę się rozerwać, zresetować i czuć piękną! Jak zerknie na mnie ten i ów lub powie komplement, będzie mi miło. Jak potańczymy i to będzie taki taniec, jak ja lubię: to fantastycznie. Może też być tak, że się rozczaruję... muzyką, zabawą, towarzystwem...Chętnie podzielę się z Wami, jak było.

Ruto, nie martw się o mnie. Wiem, co chcesz mi powiedzieć i rozumiem to. Doskonale zdaję sobie sprawę z tych subtelnych zagrożeń.... Moja decyzja jest jednoznaczna ( a sami wiecie, jakiego mam zdradzacza za męża! ), zero kontaktów z innymi facetami jeden na jeden, zero niezobowiązujących kaw, flircików, niewinnych znajomości, obecności na z pozoru niewinnych portalach, wymiany numerami telefonów... Polikwidowałam swoje konta w mediach społecznościowych, zerwałam znajomości z koleżankami, które tłukły mi do głowy, że jedyną rozsądną drogą w mojej sytuacji jest jak najszybszy rozwód i zerwanie raz na zawsze z taaakim mężem... Niektóre są ciężko przerażone moim stanem psychicznym. Decyzją, aby jednak trwać w tym małżeństwie, na dodatek w wierności!

Ile już rad usłyszałam, że to ostatni moment dla mnie, aby znaleźć sobie kogoś fajnego, bo jeszcze jestem w miarę młoda i ładna, ale latka lecą....Albo żebym odpowiedziała romansem na romans, to on, czyli mój mąż, może się ocknie ( hahaha ).

Ufam sobie i potrzebuję rozrywki. Tak jak pisze Tata999, warto się przełamać i poobserwować siebie... Może się okazać, że ja już takiej rozrywki nie potrzebuję, a czegoś innego? Zobaczymy.
Kłapouszek
Posty: 90
Rejestracja: 03 gru 2019, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Kłapouszek »

Nino, podobnie jak Ty przez 9 miesięcy nie dostrzegalam tego, że mąż mnie zdradza. Co prawda zastanawiało mnie to, skąd nagle więcej szkoleń (w jego pracy są szkolenia, ale nagle jeździł na takie, na których nie było kolegów, których znam). Oczywiście nie wpadłam na to, by to sprawdzić u źródła, bo mu bezgranicznie ufałam. Ciągle tez woził ze sobą plecak, w którym miał ręcznik, bieliznę, kosmetyki i bluzkę na przebranie. Oczywiście twierdził, ze to na wypadek, gdyby poczuł się nieświeżo. Mówiąc wprost, „łykałam”wszystkie kłamstwa. Widziałam, że bardziej dba o siebie, wraca później do domu, ciagle siedzi w telefonie i coś pisze. Dopiero teraz, gdy zakończył romans, widzę różnicę. Co prawda zapytałam go raz czy drugi prosto w oczy, czy kogoś ma i czy mnie zdradza, ale on powiedział, że nigdy tego nie zrobi, bo ma za dużo do stracenia. Jaka byłam naiwna...Dopiero, gdy syn powiedział mi, że tata nie wysyłał wiadomości z grzybobrania do kolegi, tylko do jakiejś pani, stałam się bardziej podejrzliwa i miesiąc później odkryłam, że ta pani to kowalska.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: tata999 »

Nino pisze: 07 sty 2020, 14:14
tata999 pisze: 06 sty 2020, 20:42
Nino pisze: 05 sty 2020, 21:46 Dodam, że w pracy nad odzyskiwaniem poczucia kobiecości, wybieram się na tańce ze znajomymi. Chcę pięknie wyglądać i chcę to zobaczyć, że się podobam mężczyznom. Nie mam planów uwodzicielskich ani matrymonialnych. Za to uwielbiam tańczyć i mam zamiar wesoło się bawić. Czy życie w separacji oznacza życie bez używek i rozrywek? No chyba niekoniecznie..
Używki zarzuciłam, bo mi szkodzą, ale do rozrywek pragnę powrócić, bo szkodzi mi ich brak.
A ja do pracy nie chodzę dla pieniędzy, że tak sparafrazuję. Nie ma, co się tłumaczyć. Zrobisz, co uważasz. Grzecznie lub nie. Jesteś dorosła. Twój wybór.

Zwykle forumowicze przestrzegają przed kontaktami z płcią przeciwną w sytuacji kryzysu małżeńskiego. Moim zdaniem warto nie unikać ich wcale z wyjątkiem kontaktów jeden na jeden. Napisz, jak było, jak zabawa się udała, co czułaś. Myślę, że to też ważna nauka, jak się przełamać.
Podchodzę do tego, tak jak Tata999. Jestem dużą dziewczynką, dużo przeszłam i nie traktuję tej zabawy jako wystawiania się na pokusy, ale jako rozrywkę, której potrzebuję. Idę z grupą znajomych. Cieszę się na tańce. Chcę się rozerwać, zresetować i czuć piękną! Jak zerknie na mnie ten i ów lub powie komplement, będzie mi miło. Jak potańczymy i to będzie taki taniec, jak ja lubię: to fantastycznie. Może też być tak, że się rozczaruję... muzyką, zabawą, towarzystwem...Chętnie podzielę się z Wami, jak było.


(...)

Ufam sobie i potrzebuję rozrywki. Tak jak pisze Tata999, warto się przełamać i poobserwować siebie... Może się okazać, że ja już takiej rozrywki nie potrzebuję, a czegoś innego? Zobaczymy.
Doprecyzuję, żeby uniknąć wątpliwości, że dobrze się rozumiemy. Jednocześnie wierzę, że wiesz, co robisz i masz moc, żeby nad sobą panować. Gdyby jednak coś miało pójść nie tak nie tak, to od razu wyjaśniam. Napisałaś "Jak zerknie na mnie ten i ów lub powie komplement, będzie mi miło. Jak potańczymy (...)". Moim zdaniem istnieje, jak ze wszystkim ryzyko, że się przegnie. Gdyby kobieta wdzięczyła się, odkrywała dużo, słała spojrzenia, flirtowała, ocierała się lub robiła inne sztuczki rozbudzając mężczyznę na próżno, z góry zakładając, że nie ma zamiaru próbować rozwijać znajomości, to byłoby to oszustwo, przedmiotowe traktowanie osoby, bezwzględność.

Kolejna sprawa, że dużo ciężej panować nad sobą w sferze seksualnej po tym, jak przestało się współżyć w ogóle. Myślę, że to naturalne i oczywiste. Przyznaję to również, ze swojego doświadczenia.

Z drugiej strony oczywiste jest też to, że można się dobrze i uczciwie bawić. Można zachować umiar, można nad sobą panować lub dać się porwać na wiele przyzwoitych sposobów. Mam nadzieję, że nie nastraszyłem. Życzę udanej zabawy i czekam na informację zwrotną.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Kłapouszku, współczuję! Takich smaczków, to mogłabym jeszcze sporo powyciągać, ale... jakoś bardzo źle zaczynam się czuć, gdy to robię... Pojawia się frustracja, zdenerwowanie. Pojawiają się nawet takie myśli, że mój mąż jest seksoholikiem :( I takie rozmyślanie dołuje mnie... Brrrr. Z drugiej strony wiem, jak to jest po drugiej stronie barykady... Że jak się szczerze odżałowało tego typu ekscesów i Pan Bóg wybaczył, to NAPRAWDĘ chce się o nich zapomnieć, że nie mają one najmniejszego znaczenia. Najmniejszego! Niekiedy myślę, że mój mąż nie uporał się ze zdradą w moim wykonaniu... Oboje mamy to nieprzepracowane, ale on, niestety, wchodzi w to bagienko dalej...

A niekiedy myślę, że trzymam się uparcie człowieka, z którym powinnam jak najszybciej skończyć... Trudne to wszystko.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

A ja mam dzisiaj takie przemyślenia, patrząc na mojego jeszcze mieszkającego męża, który po ciężkim dla mnie rozstaniu emocjonalnym jest w stanie normalnie funkcjonować, śmiać się z memów w internecie itp., że nie rozumiem jego serca po tym, jak całe dorosłe życie spędziliśmy razem... moja przyjaciółka rozstała się z narzeczonym po wielu latach, dzieci nie mieli. Nie pasowali do siebie, on ją zostawił ale dość mocno i długo to przeżywał w sobie właściwy sposób. Miał wyrzuty sumienia, ona była dla niego ważna, chociaż przestał kochać...było po nim widać bolesne przeżycia bo coś, na co poświecił czas, wysiłek, emocje zakończyło się. Tymczasem mój mąż zachowuje się tak, jakby ta nasza wspólna droga nie była niczym wartościowym. Ot- było minęło... Odczuwanie to zapewne cecha indywidualna....ale czy ktoś , kto najbliższą osobę potraktował jak śmiecia, pomimo dobra, które się nam przydarzyło może się jeszcze zmienić? Bo szczerze mówiąc kocham go bardzo bez powodu ale przeraża mnie jego bezrefleksyjne okrucieństwo emocjonalne. Czy taką postawę można wiecznie usprawiedliwiać trudnym dzieciństwem i deficytami psychologicznymi?
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: nałóg »

Można też usprawiedliwić albo dojść do przekonania że został odmóżdzony i nie bardzo jest kogo w tym amoku żałować.PD
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

MaryM, mój mąż zachowywał się i zachowuje dokładnie tak samo... Dla mnie to też niepojęte. Odcinam się.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

nałóg pisze: 07 sty 2020, 22:18 Można też usprawiedliwić albo dojść do przekonania że został odmóżdzony i nie bardzo jest kogo w tym amoku żałować.PD
Nie przyznał się do Kowalskiej, podejrzewam ze ktoś jest w jego środowisku pracy. Mi zal tego, co razem osiągnęliśmy, dobrostanu dzieci itp. Kocham go, ale opadły mi klapki. On nie na sobie nic do zarzucenia. Ma prawo zachowywać się w dowolny sposób . Chyba powinien zdobyć się chociaż na szczera rozmowę. Dbałam o niego tyle lat w najgorszych kryzysach w biznesie. Motywowałem, pomagałam jak unialam a on .... jak torbę makulatury mnie oddaje
lena101
Posty: 148
Rejestracja: 24 lut 2018, 22:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: lena101 »

MaryM:
Czy taką postawę można wiecznie usprawiedliwiać trudnym dzieciństwem i deficytami psychologicznymi?
nałóg:
Można też usprawiedliwić albo dojść do przekonania że został odmóżdzony i nie bardzo jest kogo w tym amoku żałować

Ja jestem juz daleka od usprawiedliwiania. To dorosły facet, nikt do niczego go nie zmuszał. Granice sa w głowie i w sercu. Jeżeli tam sie je przekroczy, to dzieja się potem różne niefajne rzeczy.

Tak na marginesie: kowalska stwiedziła, że miała cieżkie zycie, dlatego teraz ma prawo do szczęścia ( z moim meżem).

Świetnie to ujęłaś: "przeraża mnie jego bezrefleksyjne okrucieństwo emocjonalne".

Dla mnie totalne odmóżdżenie, amok,
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Triste »

MaryM pisze: 07 sty 2020, 22:10 A ja mam dzisiaj takie przemyślenia, patrząc na mojego jeszcze mieszkającego męża, który po ciężkim dla mnie rozstaniu emocjonalnym jest w stanie normalnie funkcjonować, śmiać się z memów w internecie itp., że nie rozumiem jego serca po tym, jak całe dorosłe życie spędziliśmy razem... moja przyjaciółka rozstała się z narzeczonym po wielu latach, dzieci nie mieli. Nie pasowali do siebie, on ją zostawił ale dość mocno i długo to przeżywał w sobie właściwy sposób. Miał wyrzuty sumienia, ona była dla niego ważna, chociaż przestał kochać...było po nim widać bolesne przeżycia bo coś, na co poświecił czas, wysiłek, emocje zakończyło się. Tymczasem mój mąż zachowuje się tak, jakby ta nasza wspólna droga nie była niczym wartościowym. Ot- było minęło... Odczuwanie to zapewne cecha indywidualna....ale czy ktoś , kto najbliższą osobę potraktował jak śmiecia, pomimo dobra, które się nam przydarzyło może się jeszcze zmienić? Bo szczerze mówiąc kocham go bardzo bez powodu ale przeraża mnie jego bezrefleksyjne okrucieństwo emocjonalne. Czy taką postawę można wiecznie usprawiedliwiać trudnym dzieciństwem i deficytami psychologicznymi?
Ja może z mężem nie przezylam aż tylu wspólnych lat to jednak uważam że ta miłość była silna, wyjątkowa. A mój mąż zostawiał mnie po kawałku zaplanowanie - najpierw wyprowadził się raz, potem drugi raz - już tak dobitnie. Aż zostawił mnie bez słowa nawet nie mówiąc przepraszam czy zwykłe do widzenia, powodzenia ....
Kompletnie nic. Jakbym umarła.
Jak widzisz każdy ma swój sposób na rozstanie. Dla jednych jest to ucieczka a dla innych uciekanie z pozoru w normalna rzeczywistość ....
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

MaryM, wiem, jak cierpisz... Wiem dokładnie co to jest: okrucieństwo emocjonalne... Otulam modlitwą: o siły do życia i pokój w sercu. I Ciebie proszę o modlitwę za mnie...
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Triste pisze: 08 sty 2020, 6:44
MaryM pisze: 07 sty 2020, 22:10
Aż zostawił mnie bez słowa nawet nie mówiąc przepraszam czy zwykłe do widzenia, powodzenia ....
Kompletnie nic. Jakbym umarła.
Jak widzisz każdy ma swój sposób na rozstanie. Dla jednych jest to ucieczka a dla innych uciekanie z pozoru w normalna rzeczywistość ....
Ja chyba tez umarłam dla męża. Wcale mi nie jest lżej a to już kilka miesięcy ostrego kryzysu i kilka tygodni od informacji o odejściu. Nie jest lżej w żadnym stopniu. Czuję potworny ciężar i jestem załamana, że to potrwa jeszcze wiele miesięcy i lat... w pewnym sensie smierć bliskiej osoby była dla mnie łatwiejsza do zniesienia- ból straty wspierała czułość i ciepło w sercu, związane ze wspomnieniami.Przy ostentacyjnym porzuceniu tracimy cześć siebie, cześć wspomnień, które już na zawsze zyskują inny kontekst i lepiej do nich nie wracać, a bólowi towarzyszy pustka. Chcę, aby wypełnił ja Bóg. Ale obecnie to gorszy rodzaj żałoby. Jak czyściec.
Ostatnio zmieniony 08 sty 2020, 18:39 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Dokładnie. Czyściec...Nasz czyściec na ziemi... Ból odrzucenia w ten sposób jest nie do opisania. Moja Mama mi powtarza: toż to już lepiej by Ci było, jakby umarł... Byłoby łatwiej. Czułam się dokładnie tak samo: jakby mnie i dzieci zakopał żywcem i poklepał łopatą, a ostatnim razem to już starł moje kości na proch...

Pomogła mi nieco niedawna rozmowa z pewnym człowiekiem. Powiedział mi, że ja teraz przechodzę żałobę i - jak to w żałobie - trzeba sobie dać czas na przeżycie wszystkich etapów. Ja do niego: - Ale mój mąż żyję! On mi na to: - Ale kilka miesięcy temu umarł dla Ciebie człowiek, z którym nigdy już nie będziesz... Bo czy będziesz z człowiekiem, który Cię nie chce? Który w ten sposób traktuje Ciebie i wasze dzieci? Który was wymazuje ze swojego życia, odcina się i idzie swoją/bez was drogą? Pomyśl, czy życie z takim człowiekiem jest jeszcze dla Ciebie możliwe? - No, nie.... - No to opłakuj, co tam masz jeszcze do opłakania i żyj dalej.... BEZ TEGO TRUCHŁA PRZY BOKU.

Ja opłakuję właśnie męża, który odchodzi w niepamięć. Tego okrutnego przemocowca emocjonalnego, z którym nie chcę mieć więcej do czynienia. Którego nie będę wskrzeszać więcej swoim błaganiem, aby wrócił do mnie i abyśmy zaczęli od nowa.

Owszem, wracał.... Tylko kto? Mąż? I czy cokolwiek zaczęliśmy do nowa, czyli: od środka, od serca, od zwróceniu się ku tej najważniejszej relacji, którą jest nasza relacja z Panem Bogiem. Owszem, wracaliśmy do siebie, ale nigdy nie podjęliśmy potem wyprawy w Himalaje, za to jak dwoje niesfornych dzieci wskakiwaliśmy do tej samej brudnej sadzawki, pełnej nieprzepracowanych emocji, zapudrowanych zranień. Chwila zabawy, plusk plusk i... znowu toniemy! Boże, dlaczego my znowu toniemy?!

Jestem bezsilna wobec obecnej postawy i zachowań męża, ale nie jestem bezsilna wobec emocji, które sama przeżywam. Mogę je jakoś regulować. Nie chcę więcej tak bardzo cierpieć. Kiedy czuję się jak dno, jak worek makulatury wyrzucony do śmieci, jestem pewna, że to kusy wciska mi te głupoty do głowy i zaczynam zdrowaśkę...
Bronię się. Nie chcę złorzeczyć mężowi. Nie jestem w stanie wpłynąć na sposób, w jaki ze mną postępuje, ale wierzę, że jestem w stanie/że potrafię, wyznaczyć granicę/próg cierpieniu, który jego postawa generuje.

Kiedyś nie znosiłam, jak mi doradzano: olej to! Teraz widzę, że to wcale nie takie głupie. Nie olewam człowieka, ale olewam jego zachowanie. Milczysz? Milcz. Ja mam inne sprawy na głowie, niż płakać nieustannie z tego powodu, że milczysz. Oczywiście robię dwa kroki do przodu, jeden w tył. Często na odwrót: dwa do tyłu i zaledwie jeden do przodu, ale wreszcie coś mi się w głowie zaczyna rozjaśniać.... Nino, nie musisz tak cierpieć! Możesz przestać, naprawdę; możesz to zrobić. Przestać.

MaryM twój mąż obecnie zachowuje się strasznie. Może trwa właśnie pogrzeb Twojego starego małżeństwa. Może tak właśnie musi być, aby ono kiedyś zmartwychwstało w Duchu Chrystusowym. A może przebolejesz tę stratę i ułożysz sobie życie z kimś innym, nikt z nas tu obecnych nie powinien tego oceniać w kategoriach dobra czy zła... Niestety, są takie małżeństwa, które tu, na ziemi, już nie zmartwychwstaną. Choćbyśmy szturmowali Niebo... Może Twoje takie jest, a może wcale nie jest? Stawaj w prawdzie sama ze sobą. Nie oglądaj się na męża.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino, dzięki za te słowa! Nawet nie wiesz, jak są kojące. Prawda, trzeba zignorować cudze zachowania i postawy, bo nie mamy na nie wpływu i przeżyć tą żałobę dla siebie i dzieci... Bóg nie chce naszych cierpień, to ludzie stworzyli takie sytuacje....
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Ruta »

Hej, rozumiem wasze rozgoryczenie. Odejście mojego męża bardzo mnie bolało, podobnie jak wszystko, co działo się wcześniej - jego agresja, obojętność, zimne spojrzenia, obwinianie mnie... Wszystko, o czym Wy też piszecie. To wszystko boli nadal, dziś w nocy długo płakałam z tęsknoty za moim mężem.
Jednak mimo złych rzeczy, które się działy, zwłaszcza w ostatnich latach gdy mąż stracił kontrolę nad nałogami i nie przyjmował, że ma jakikolwiek problem, i mimo tego co robi teraz, wciąż pamiętam wszystkie nasze dobre chwile i nadal się nimi cieszę. Każda z nich jest w moim sercu i jestem za nią wdzięczna. Było ich tak dużo... Myślę, że trzeba bardzo uważać na to, aby pod wpływem emocji nie zbudować w sobie obrazu męża-potwora. Przecież z takiego punktu nie da się nic odbudować. Jak pragnąc naprawy relacji z kimś takim?
Co do wiary w odbudowę małżeństwa, ja wierzę, że to jest możliwe, choć ze strony mojego męża nic na to nie wskazuje. Pracuję na to, by stać się możliwie najlepszą żoną dla mojego męża. Może on któregoś dnia podejmie podobną pracę że sobą, uzna, że warto być trzeźwym i warto uwolnić się z nałogów. Wtedy przy nim będę. Jeśli choroba będzie postępować, to choć nie zamieszkamy razem, także przy nim będę. Dopuszczam, też że on może nigdy nie wrócić. Wtedy będę nadal żoną. Tym bardziej ważne będą dla mnie te dobre chwile, bo takich więcej nie doświadczę. To one mogą być moją siłą. Czy wolałabym, żeby mąż umarł? Nigdy, nawet w najtrudniejszych chwilach, gdy był odurzony i agresywny i naprawdę się go bałam. Nie sądzę, aby było mi łatwiej. Myślę, że też tak nie sądzicie, że to raczej żal, zranione uczucia...Uważajcie na takie myśli i słowa, nie chodzi o to, że zadziała jakaś magia, ale one mogą bardzo zmienić wewnętrzną postawę wobec męża.

Rozumiem też pomysły, że skoro on kogoś ma, to może...Że wiara, no ale jednak samotność, życie... Myślę, że każdy opuszczony mąż i każda opuszczona żona taki etap przechodzą. Ale takich myśli nie wolno zostawiać, warto patrzeć skąd się biorą, jak się mają do sakramentu małżeństwa, do postawy wobec siebie, do własnej godności, do męża. Jako etap nie są złe, pomagają różne rzeczy przepracować i odpowiedzieć sobie czym jest dla mnie moje małżeństwo i moje słowo, ile jest we mnie miłości. Ale jako wybór postawy są zwyczajnie złe.
Dlaczego złe? Małżeństwo sakramentalne jest nierozerwalne, dane słowo, to dane słowo, wiara jest fundamentem, a życie bez niej i w oddaleniu od Boga nie będzie życiem szczęśliwym. Jest też coś takiego jak zgorszenie, mało dziś popularne słowo, ale małżonkowie łamiący swoje przysięgi dopuszczają się zgorszenia. Jest też kwestia dzieci - jak mają wierzyć w miłość i małżeństwo, gdy każde z rodziców układa sobie życie z kowalskim. No i jakość potencjalnych kowalskich - rozwodnik, żonaty, wieczny kawaler? Taki materiał do układania sobie życia? Dobra może trafić się porządny wdowiec, ale jak porządny to nie zwiąże się z cudzą żoną...
Ja jestem też na swój sposób feministką, choć daleko mi od tego co współcześnie w feminizm się ubiera. Wierzę jednak, że wartość życia kobiety, podobnie jak i szczęście, nie są zależne od tego, czy obecny jest w nim mężczyzna. Oczywiście to wspaniale, gdy taki jest, nigdy nie przestanę tęsknić za moim mężem. Ale moje życie bez niego jest inne, nie gorsze. To także warto w sobie przepracować. Bo to ułuda, którą się karmimy, pierwszy książę zawiódł, ale może za rogiem czeka kolejny, z którym będzie i radość i miłość i szczęście... Nie będzie.
ODPOWIEDZ