Re: Jak się zachowywać w kryzysie
: 18 lut 2020, 16:31
Dlatego MaryM napisałam emaila wlasnie do Ciebie bo czuje ze mamy te same typy
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Tata, tekst o „oszukaniu” co do całokształtu, w tym atrakcyjności żony sam w sobie sugeruje roszczeniową postawę. Nie starałam się być złośliwa. W historii Alinki wybrzmiewają ciagle ucieczki rozczarowanego męża i jego powroty w nadziei, ze ona postara się bardziej. Jak w umówie z wykonawcą, który już teraz ma być dokładniejszy. Taka postawa męża może silnie wpływać na psychikę żony. Jeśli Alinka ma się zająć sobą, to kontekst jest bardzo istotny. Jej mąż nie doznał amoku po wielu latach małżeństwa. On jest recydywistą w próbach zrywania tej relacji. Dlaczego próbował jest kluczowe aby mogła zdjąć z siebie ten ból odpowiedzialności.
Alinek mój mąż jeszcze mieszka ale czyni przygotowania do wyprowadzki 14 marca. Jest odległy, nie pyta o nic, i odpowiada na pytania organizacyjne. Taki wspolokator bez zmian. Nic nie tłumaczy i do niczego mnie nie przekonuje. Używa form bezosobowych, nie używa mojego imienia. Obcy człowiek. Za radą Nino „olewam” ten mur bo nie ma mocy na jego decyzję. Nie pytam o powroty z pracy, nie pytam o wyjścia w weekend- jestem miłą wspolokatorką z innego wydziału. Nie miał dla mnie grama litości gdy płakałam, gdy w środku umierałam. Grama. Po tylu latach czuł do mnie złość. Im bardziej byłam nisko, tym bardziej wbijał się w arogancję. Nigdy nie będę już go błagać, chociaż byłabym w stanie ( zespół odstawienny) ale to jest tak bez sensu ze aż szkoda energii bo przecięłoby nawet ta wątłą nic komunikacji. Dalej robię plany na tydzień, staram się być zajęta. Planuję książki do czytania i uczciwie je czytam. Byle do przodu. Obecnie myślę. że w najbliższych latach ( niestety moich najlepszych) nie będziemy razem, ze nie pokochał mnie do tej pory wystarczająco, ze kieruje się tylko egoizmem. Może jeszcze pokocha. Ale teraz biorę pod uwagę, ze jeszcze tego nie umiał. Ja byłam z nim na dobre i złe a in ze mną ani na złe ani na dobre- bo zawsze był obok i skupiony na sobie. Taka jego emocjonalność. Myślę o nim ze to mój mąż ale jestem tak rozczarowana, ze spadł z piedestału, oj spadł. Żaden bożek, a ja mam za swoje bo tak się angażowałam aby mnie pochwalił ze mnóstwo ważnych dla mnie spraw zaniedbałam. Nigdy tego nie docenił, robił uwagi za wszystko. Dlaczego? Bo MÓGŁ. Sama pozwalałam, starając się , prosząc o uwagę, płacząc jak dziecko gdy moje wysiłki spędzały na niczym i.... łasiłam się przy następnej okazji. Nie nie mam poważnych deficytów intelektualnych. Tak, kochałam za bardzo i głupio. Kochana moja, Twój mąż myśli tylko o sobie. Przejmiesz mieszkanie mamy, które wykupiliście razem ale to jest przecież zabezpieczenie np dla Waszej córeczki no. Moglibyście kiedyś wynajmować i w dwa lata odzyskałoby te 20 tys za które tak tyrałaś. Az by się udławił. Boli go, że jest na wylocie i pomógł i... nic nie będzie z tego miał. Ale przecież Dziecko skorzysta... jest niesamowity w swoim zacietrzewieniu. Wypomina różne rzecz jak dziecko, które chce uprawdopodobnić swoje racje. Nie współpracuj w tych opowieściach. Obe są szyte na miarę jego potrzeb. Im więcej gada, tym bardziej wierzy w to, ze jesteś okropna a on robił Ci łaskę przez ostanie lata (dawał Ci szanse! Wow! Jak można wogole dawać szanse kobiecie która nie pije, nie łajdaczy się, nie zaniedbuje dziecka? Szanse na co? Na poprawę? Z czego na co? Już wiem- na poprawę zadowolenia o satysfakcji jednej osoby w związku. Wypisz wymaluj mój mąż. Co my jesteśmy, żeby zasługiwać dopiero na miłość? Mamy zbierać punkty lojalnościowe na stacji benzynowej? Nachodzi mnie refleksja czy Bóg chce dla mnie takiej punktowanej „miłości”? A może mój kryzys ma właśnie mnie otrząsnąć, bo skończyłabym jako sfrustrowana i zgorzkniała, zbolała Żona, która wcale nie patrzy z czułością na męża. Tylko boli ją żołądek. Przyjmuję zatem racjonalne argumenty na temat tego co nie zagrało i co mogę poprawić. Odmawiam jednak przyjmowania odpowiedzialności za wyrwane z kontekstu sytuacje. Bo usprawiedliwiają wyłącznie mężowski egoizm. A serce mi pęka na kawałki bo już wiem, że mąż tak jak odrzuca mnie z byle powodów teraz, tak samo lub gorzej postąpiłby w sytuacji mojej choroby, jakiegoś traumatycznego doświadczenia. A braliśmy się na zawsze, w zdrowiu i w chorobie. W moim zdrowiu i ewentualnie w jego chorobie musiało być małym druczkiem i dziękuję Bogu, ze doświadczam odrzucenia jako zdrowa i pełna życia kobieta, która miała szansę w końcu postawić Boga na pierwszym miejscu. Ps co do pończoch tez tak myślalam, ale moja zgrabna i zamożna koleżanka tez została zdradzona przez męża. Powód? nie stanowiła już dla niego wyzwania i I stracili porozumienie. A Kowalska jest mniej atrakcyjna ale była wyzwaniem bo początkowo wcale nie była nim zainteresowana Kazdy powód jest dobry.Ściskam i łączę modlitwęAlinek74 pisze: ↑19 lut 2020, 12:51 MaryM z tego co piszesz to Twój maż się wyprowadził? Dlaczego pytam bo ja jestem jakby przed tym krokiem. Zapowiedzi są i w niedzielę przedstawił mi wniosek o rozwód za porozumieniem stron. Uzasadniając różnicą charakterów i wygaśnięciem uczuć. Szpilę wbił pisząc ze wiekszosc czasu spędza z córka on gdyż ja pracuje 13 h dziennie... Szkoda ze nie napisał dlaczego. Dlatego ze wypomina mi ciagle te 20 tys długu mamy za mieszkanie ktore juz szło przez ręce komornika ma licytacje. Zlitował sie do św spokoju i dał mi biorąc pożyczkę z pracy wiec musze teraz tyrać po 13 h bo na korepetycje i opłaty nie bedzie bo on o 700 zł dostaje mniej z wypłaty! Przed wykupem mamy mieszkania pytałam sie go czy nie bedzie mi wypominał powiedział ze nie tymczasem teraz jest to kluczowy argument aby mnie utopić. Wiadomo ze nie chodziło mu o dobro mamy mojej, nie oszukujmy się... Nie mam rodzeństwa juz wiec mieszkanie przechodzi na mnie ale teraz żałuje ze dał, rozumiecie dał mi te 20 tys bo t....bedziesz miała mieszkanie a ja co? Gdyby on wiedział jak bardzo sie myli ze mam gdzies mieszkanie chciałam i chce rodziny normalnej ale sytuacja była bez wyjścia bo albo mamę zabierany do siebie albo ratujemy mieszkanie bo to szkoda aby komornik zlicytował a mamę on by nie znosł w domu. Postanowiłam zrekompensować jego straty i poszukalam pracy dodatkowej a on w tym czasie leżał na kanapie z kotem i myślał o Kowalskiej. Żałujmy ze mieszkanie idzie pod młotek to czy uchroniłaby tym krokiem małżeństwo? Śmiem wątpić....Sama juz nie wiem co miałabym zrobic aby było dobrze. Chyba urodzić sie w bogatej rodzinie bez problemów i miec prace gdzie chodzi sie w pąnczochach i krótkich spódniczkach.... Niby w labo mozna ale u mnie same kobitki
Dziękuję kochana Nino za tą lekcję - jest bardzo cenna. Podzieliłaś się bardzo ciężkim doświadczeniem. Masz rację, najlepiej jest puścić i nie myśleć. Zamknąć ta szufladę. Cóż, przejdę żałobę drugi raz bo alienacja a wyprowadzka to osobne etapy...Także wierzę, że Matka jest z nami a to rozstanie bardziej mnie i Ciebie ratuje przed krańcowym załamaniem nerwowym... Cóż, trzeba to przetrwać. To absurdalne, że miałam resztki nadziei w tej lodówce uczuciowej. Ale były to faktycznie resztki. Rozum mówi puść go. Nasze zycie na ziemi jest takie krótkie. Nie wiem kiedy minął czas od początku mojego kryzysu to już rok! Modlę się za niego i za nas. Przytulam w modlitwieNino pisze: ↑05 maja 2020, 18:41 Mary..., puść go.
Nie myśl, jak zachować się w obliczu tej wyprowadzki. Po prostu: PUŚĆ GO.
Dokładnie te same słowa usłyszałam w ubiegły piątek od mojej kochanej siostrzenicy i stawiają mnie one do pionu przez dni kryzysu, które nastąpiły po mojej rocznicy.
Mary, ja wiem dokładnie, o czym piszesz. Gdy jednak myślisz o zachowaniach swojego męża, one wciąż i wciąż i wciąż Ciebie dotykają. Wiem, jak trudno postawić straż na myślach. Mam z tym nieustanny problem.
Mary, Bóg wie wszystko o Tobie i Twoim mężu. To, jaki jest, co nim kieruje, jakie ma plany i... jak Was rani. Jeśli prawdziwie uda się nam oddać naszych mężów Jemu, odwiesić się do końca: wierzę, że to odczujemy.
Ja jeszcze walczę o tę wolność od mojego męża. Prawdopodobnie walczę również w ten sposób o odbudowanie poczucia godności, miłości do siebie, radości z życia, które jest teraz takie, a nie inne. Bez męża.
Wypracowuję w sobie zgodę na to wszystko, co się dzieje.
Nie obwiniam się.
Szukam śladów działania Łaski, które zakrywa mi poczucie żalu, gdy tylko je do siebie dopuszczam.
Wbrew pozorom, tych łask jest bardzo wiele. Dziękuję za nie. Wiem, że też tak robisz.
Mary, puść swojego męża. Nie analizuj jego zachowania. Oddawaj go Panu Bogu, błogosław mu i... idź dalej swoją drogą. Te słowa piszę również do siebie.
. Niestety Nino dziś zacznie spać w tym mieszkaniu.Jeszcze nie zabrał rzeczy ale napisał ze zostaje tam. Próbowałam wybijać go z tej alienacji ale tak jakby moje dobre gesty, moja pogoda ducha sprawiały mu przykrość, irytowały . Gdy próbowałam łagodnie rozmawiać, wychodził z pokoju ostentacyjnie. Myślę, ze moja łagodność , nienarzuczanie się także była dla niego drażniąca. Modliłam się egzorcyzmem z całego serca. No cóż, może Bóg wie, co dla mnie dobre. I co dobre dla mojego męża.... czuję się bardzo dziwnie.Nino pisze: ↑08 maja 2020, 7:43 Mary, tak mysle jeszcze o Was i powiem szczerze, ze zadziwia mnie przedluzajacy sie okres wyprowadzania. To trwa juz pol roku! Mysle, ze gdyby maz byl totalnie zdeterminowany, to juz mialoby miejsce. Byc moze to objaw wygodnictwa, nie oplaca mu sie czekac na inne mieszkanie i tez nie chce, ale...nie wyprowadza sie do kowalskiej, nawet, jesli pojawila sie w jego zyciu. Staram sie stronic od tego typu dywagacji, bo nie chce tez wzbudzac w Tobie plonnych nadziei i sama naklaniam do porzucenia iluzji, jednak Twoj maz wciaz pozostaje w domu. Taki fakt.
Mary, takie alienowanie sie malzonka jest na pewno strasznie trudnym doswiadczeniem. Moze troche, skoro jeszcze z wami jest, wybijaj go z tej alienacji?i
Mary, a modlisz sie tez egzorcyzmem o zerwanie wiezi z kowalska?
Zająć się jeszcze bardziej sobą. Odganiać myśli. On nie myśli nic o Twoich wyjściach bo uznał, że to już nie jest jego życie. Robić swoje, być kobietą z klasą. Może wróci czas, gdy zatrzyma swój wzrok na dłużej...nie wiem co jeszcze Ci poradzić, to bardzo ciężkie doświadczenie, tak pakować swoja miłość i chęć bliskości do pojemnika próżniowego - aby tam trwały w miarę świeżo, czekając na lepsze czasy... musisz zadbać o siebie, bo Cię to udusi. Rob szczegółowy plan dnia i się tego trzymaj- mi pomagałoRitka pisze: ↑10 maja 2020, 17:25 MaryM ja również doszukuję sie podobieństwa mojej sytuacji do Twojej. Mój mąż równiez jest bardzo obojętny na mnie. Mieszkamy razem jak współlokatorzy, póki co nie ma mowy z jego strony o rozwodzie i ewentualnej jego wyprowadzce. Nie wiem też czy jest kowalska. Rozmawiamy czasem ze sobą spokojnie ale na neutralne tematy. od jakiś 3 miesięcy nie istetnieje temat MY. Jak spróbowałam rozmawiać z min co się między nami stało, dlaczego jejst jak jest odrazu skończyło się awanturą oczywiście wg niego ja jestem wszystkiemu winna. poprostu odstawił mnie z dnia na dzień bez jakiego kolwiek wytłmaczenia, tak poprostu rzucił w kat jak dziecko jak się znudzi zabawką.W domu gotuję, sprzątam itp. On zajmuje się tzw męskimi sprawami. Staram sie odwiesić od niego, ale chyba slabo mi idzie. On wychodzi lub wyjedza z domu nic mi nie mówi, a ja nadal jak gdzies wychodzę to mówię. Jak już wyjdę to myslę, co on o tym moim wyjściu mysli i tak w kółko. A on jak ja wychodze to zaraz korzysta i gdzieś wyjeżdza . I znowu moja głowa {choć tego nie chcę} mysli że pewnie pojechał do kowalskiej i snuje jakieś durne scenariusze. Zupełnie nie mam pomyslu jak wyjść z takiego stanu.