Wątek GalaAnonima

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

GalAnonim
Posty: 26
Rejestracja: 28 wrz 2019, 0:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Wątek GalaAnonima

Post autor: GalAnonim »

Nino pisze: 02 sty 2020, 16:42 Wraz z nowym 2020 rokiem zdecydowałam się na psychoterapię, do której życzliwe i mądre koleżanki namawiały mnie od dawna. I już nie będę wymigiwać się, że szkoda mi/nie mam kasy! Otóż, nie szkoda. Bóg - dosłownie! - w Nowy Rok postawił na mej drodze odpowiednią osobę.
Nino, masz chyba trochę zbyt wygórowane oczekiwania jeżeli chodzi o psychoterapię... ja chodzę już ponad 2 lata z żoną (trochę osobno, teraz razem). Wydaliśmy kupe kasy na to (mieszkamy w Chicago - godzinna sesja to 150 dolarów) i na początku było super, z tygodnia na tydzień następowały zmiany ale teraz wszystko utknęło w miejscu, wróciliśmy w stare, toksyczne schematy i oboje powoli rozglądamy się za adwokatami...Niektórzy mogą powiedzieć że to zadziałało, oboje wiemy 10x więcej o sobie niż 2 lata temu - i chociaż poszliśmy tam żeby ratować nasze małżeństwo to teraz oboje wychodząc stamtąd sami dochodzimy do tego że nie pasyjemy do siebie i będzie nam lepiej z kimś innym.

Kolejna rzecz - jeżeli jesteś osobą bardzo wierzącą (a na to wygląda) to z psychologiem może być różnie - my na przykład chodzimy do pani psycholog, która nie należy do KK. Ta pani utwierdziła mnie tylko w moich wątpliwościach co do KK i do moich "widzi mi się" - w dużej mierze ukształtowanych przez KK. Teraz praktycznie trzymam sie z daleka od KK a nawet myśle o przejściu do protestantów....
Faktycznie psychoterapia dała mi bardzo dużo - poznałem siebie i stałem się o wiele bardziej wolny, asertywny i odważny. Na ostatniej spowiedzi na jakiej byłem ksiądz po prostu nie wiedział co mi powiedzieć.

Czy warto iść na psychoterapie ? Na pewno tak, właśnie po to - żeby odryć prawdziwego siebie, ale jeżeli liczysz na to że to pomoże w "naprawieniu" waszego małżeństwa to może być różnie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Nirwanna »

Witaj, GaluAnonimie, u nas na forum,
Zdecydowaliśmy się wydzielić Twój post w oddzielny wątek - z jednej strony będziesz miał "swoje" miejsce na forum, zaś z drugiej - temat psychoterapii jest tematem na tyle szerokim, że warto nie rozbijać ogólnymi rozważaniami wątku pomocowego innej użytkowniczki.

Mnie osobiście zastanowiło - co sprawiło, że zdecydowaliście się na psychologa nie związanego z KK, jaki był cel psychoterapii?

No i kolejne pytanie - jak rozumiesz cel małżeństwa sakramentalnego?
Może też w kontekście tego tekstu Małżeńskiego Podręcznika Pierwszej Pomocy: https://www.2equal1.com/country-polish/ ... ej-pomocy/ ? tak się składa, że ze środowiska protestanckiego ten tekst pochodzi.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pustelnik

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Pustelnik »

GalAnonim pisze: 03 sty 2020, 0:41 Na ostatniej spowiedzi na jakiej byłem ksiądz po prostu nie wiedział co mi powiedzieć.
:o :shock: :o
A nie przeniosłej swojej (błędnej po części zapewne) "praktyki" z terapii jako (???) oczekiwanie odnośnie ... spowiedzi ?
8-)
Witaj i pozdrawiam !
Pustelnik

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Pustelnik »

GalAnonim pisze: 03 sty 2020, 0:41 dochodzimy do tego że nie pasyjemy do siebie i będzie nam lepiej z kimś innym.
;) Ja - nie pasuję do nikogo, a na pewno ani do swoich rodziców, czy córek, a tym bardziej ... małżonki.
I ... wiedziałem to dobrze przed terapią na którą też chodziłem :D
GalAnonim
Posty: 26
Rejestracja: 28 wrz 2019, 0:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: GalAnonim »

Nirwana, dziękuję za odpowiedź i wydzielenie mojego wątku (poczułem się wyjątkowo :-) !

"Mnie osobiście zastanowiło - co sprawiło, że zdecydowaliście się na psychologa nie związanego z KK, jaki był cel psychoterapii?"

Prawda jest taka, że to nie była nasza decyzja (czy wybór) tylko czysty przypadek. O tym jaki stosunek do KK ma nasza psychoterapeutka dowiedzieliśmy się dużo później, w trakcie kolejnych sesji. Muszę przyznać że od początku to bardzo nam się spodobało. Fakt że będziemy rozmawiać z kimś, kto nie będzie nas z góry osądzał jak najwiekszych grzeszników i straszył wieczystym piekłem spowodował że od razu byliśmy bardzo otwarci rozmawiać o swoich najbardziej skrywanych sekretach. Zupełnie innaczej wyglądały nasze dwie poprzednie próby uczestniczenia w ogniskach sycharu, które rozpoczynały się od modlitwy w ~15 osobowym gronie, co powodowało że otwarcie się na pewne tematy nie było wogóle możliwe. Moja żona wogóle nie chciała na to chodzić z niezrozumiałych dla mnie (wtedy) powodów.

Poszliśmy na terapie jak już nie mogliśmy dłużej ze sobą wytrzymać, udało mi się żone namówić na to drobnym podstępem. Wszelkie wcześniejsze próby namawiania żeby ona poszła na jakieś leczenie kończyły się kłótnią i jej stwierdzeniami "nie zrobisz ze mnie psychicznej" - no cóż, dzisiaj to rozumiem...w naszym polskim, katolickim wychowaniu osoby korzystające z tych usług były (i są nadal przez niektórych) generalnie tak właśnie zaliczane - do grupy "psychicznych" :-) i trzeba mieć w sobie dość dużo odwagi żeby wszystkim tym z pierwszych kościelnych ławek powiedzieć "mam wasze zdanie o mnie w głębokim poważaniu - idę po pomoc do psychologa, bo jej potrzebuję" :-) Nie zapomnę nigdy mojej żonie właśnie tego, że w końcu zdobyła się na tą odwagę. Ona sama jest bardzo zadowolona z tego że poszła, czasem nawet mówi że się powoli od tych sesji uzależnia, bo kiedy nie ma sesji w danym tygodniu to czuje jakby jej czegoś brakowało i z utęsknieniem wyczekuje następnego tygodnia. Niestety czasami też nie porozmawia ze mną szczerze tylko czeka aż do sesji żeby coś z siebie wyrzucić - nie lubię tego.

Początkowo celem była poprawa naszych stosunków. Ja miałem też inny, ukryty cel - jeżeli nie będzie możliwe porozumienie z żoną i jej zmiana o 180 stopni to chciałem żeby nasz rozwód przebiegł jakoś "normalnie", bez większych emocji, obrzucania się nawzajem błotem, nasyłaniem na siebie prawników itp. W tym kraju naprawdę prawnicy potrafią wyssać z ludzi ostani grosz, dobro dzieci rozwodzących się ludzi jest daleko na spodzie listy na czym im zależy, a zależy im tak naprawdę żeby rozwód był długi i skomplikowany bo wtedy mają gwarancje stałego, pewnego dochodu...Mój plan się jednak do końca nie udał i terapia zamiast zmienić moją żonę spowodowała moją dużą zmianę, ale to już inny, długi temat...

"No i kolejne pytanie - jak rozumiesz cel małżeństwa sakramentalnego?"
Nie odpowiem na to podchwytliwe pytanie, natomiast przyznam i uzasadnię dlaczego nie uważam naszego małżeństwa za "sakramentalne". Otóż były ukryte istotne fakty z dzieciństwa które miały bardzo duży wpływ na nasze małżeństwo...(nie będę wchodził w szczegóły - są bardzo poważne i należą do kategorii #metoo). Według prawa kanonicznego mamy solidne podstawy do stwierdzenia nieważności naszego małżeństwa, natomiast to się nie stanie ponieważ KK odmówił nam rozstrzygniecia tej sprawy ponieważ nie mamy (jeszcze) rozwodu cywilnego a jest on wymagany żeby wogóle rozpocząć ten proces! O dziwo, nawet niektórzy księża nie znają tego drobnego szczegółu (huh ? czego oni uczą w seminarium ?)...
Jeżeli jest ktoś na tym forum kto będzie mi w stanie to wytłumaczyć w prosty i logiczny sposób będę bardzo wdzięczny. Moje wszelkie próby uzyskania sensownej odpowiedzi na to pytanie spełzły na niczym. Jest to największa hipokryzja KK jaką kiedykolwiek w swoim życiu samemu udało mi się doświadczyć i muszę przyznać że niesamowicie zniechęca mnie do tej instytucji - powodując że jest u mnie już całkowicie spalona.
KK odmawia rozpatrzenia sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa bo nie mamy rozwodu cywilnego, czyli zmusza dwoje katolików żeby rozwalili najpierw małżeństwo a dopiero potem rozpatrzy sprawę czy mieli do tego moralne podstawy czy nie... Niech mi ktoś powie że to nie bazuje na strachu...
Jednocześnie jest bardzo podkreślane że prawo kanoniczne a cywilne nie ma się nijak do siebie... huh ? Dopytując w archidieceji o ten wymóg dostałem odpowiedź że jest ona po to by nas "ochronić" i nie doprowadzić do sytuacji że będziemy wiedzieć co zrobić ? huh ??? Nie wiem jak kto, ale ja wiem dokładnie co mogę zrobić po rozstrzygnięciu tej sprawy. Jeżeli nasze małżeństwo było nieważne (i zostanie to oficjalnie stwierdzone przez trybunał małżeński) to teraz, jeżeli oboje dalej chcemy idziemy we dwójkę (lub 4 bo chyba świadkowie są wymagani) i bieżemy ślub jeszcze raz, a jak nie chcemy to albo żyjemy nadal w cywilnym związku (dobrowolnie i w pełni świadomie wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami) albo w pełnej zgodności ze swoim sumieniem rozwodzimy się, nie mając nad sobą wiecznego potępienia za rozwalenie sakramentalnego małżeństwa...według mnie jest to logiczne i trzyma się "kupy". Domyślam się też dlaczego zostało to w ten sposób zrobione - żeby nie zawalić trybunału wnioskami... w końcu to są olbrzymie koszty. KK wydaje rocznie miliony dolarów na utrzymanie i funkcjonowanie trybunału małżeńskiego. Ale żeby się do tego nie przyznać tylko wmawiać wiernym owieczkom "że to dla twojego dobra" to po prostu szczyt hipokryzji.
Cała ta sytuacja otworzyła mi oczy i w końcu po czterdziestu paru latach życia jestem przekonany że Bóg i KK to są dwie różne sprawy i nie należy ich bardzo ze sobą łączyć. KK to tylko cyniczna instytucja, która (nad)używa religii i Boga do swoich celów, oparta z resztą tak naprawdę na strachu (od dziecka nam wmawiano - albo wierzysz albo idziesz do piekła na wieczne potępienie !). Jesteś wolny i możesz wybierać ale jak nie wybierzesz drogi wiary (i KK jako jedynej słusznej) to prosto do piekła... gdzie tu wolność ? bo ja widze straszenie...Sprawa kolejna - wysocy urzędnicy tej instytucji ukrywali (i ukrywają) pedofilię - to także pokazuje prawdziwe oblicze tej instytucji...
GalAnonim
Posty: 26
Rejestracja: 28 wrz 2019, 0:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: GalAnonim »

Pustelnik pisze: 03 sty 2020, 19:21
GalAnonim pisze: 03 sty 2020, 0:41 Na ostatniej spowiedzi na jakiej byłem ksiądz po prostu nie wiedział co mi powiedzieć.
:o :shock: :o
A nie przeniosłej swojej (błędnej po części zapewne) "praktyki" z terapii jako (???) oczekiwanie odnośnie ... spowiedzi ?
8-)
Witaj i pozdrawiam !
Tak Pustelnik - na pewno mam wygórowane wymagania co do księży, sposobu działania instytucji KK itp. Uważam że powinni dawać przykład - tak, wiem - to zbyt dużo :lol:
Astro
Posty: 1208
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Astro »

GaluAnonimie co rozumiesz pod twoimi ,,widzi mi się'' uksztaltowanymi przez KK ?
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Nino »

GaluAnonimie,
dziękuję za cenną uwagę. Na tę psychoterapię idę ze względu na siebie. Niezależnie od tego, jak potoczą się losy mojego małżeństwa. To ja jej potrzebuję. Od dawna. Natomiast nie ukrywam, że aspekt wiary w Boga ma znaczenie i raczej wolę być w terapii chrześcijańskiego psychoterapeuty, ale nie dlatego, aby on mógł doprowadzić do odrodzenia się mojego małżeństwa, tylko po to, aby pomógł mi rozeznać moje wnętrze i tę wiarę zintegrować, ponieważ czuję, że u mnie w środku jest nieporządek, brak integracji, a wiara, którą mam, choć z zewnątrz może wydawać się duża, jest tylko czymś wyuczonym i wyindoktrynizowanym..... Mam też w sobie dużo zranień, trudnych, nienazwanych emocji. Ten nieporządek mocno waży na jakości moich relacji z ludźmi, w tym, relacji z mężem. Nie mam orientacji kim jestem? Zatraciłam poczucie bycia sobą? Zamiast integracji: dezintegracja i zdezorientowanie. To trzeba przepracować.

A o co chodziło z tą spowiedzią? Możesz uchylić rąbka? Mnie uczono, że konfensjonał to nie gabinet lekarski, a ksiądz to nie psycholog, choć potrzebna mu duża wiedza w tym zakresie... Że do spowiedzi idziesz jak dziecko do kochającego Ojca. Wyznać z żalem swoje przewinienia, przeprosić za nie i - ewentualnie - poprosić o wskazówkę, jak mogę naprawić zło, które wyrządziłam. I wtedy słyszę niezmiennie, że modlić się, modlić, modlić i nie ustawać: w wierze, nadziei i miłości.

Czasami to wydaje mi się szaleństwem, a czasami uważam, że innej drogi nie ma... A życie samo przynosi różne rozwiązania, jak choćby takie, że spotykam na swej drodze osobę, z którą chcę wejść w proces psychoterapii, lub znajduję wspólnotę Sychar i to forum, lub robię coś, czego nie zaplanowałam, a co przyniosło dobry owoc itd...

Nie oznacza to, że nie mam myśli, iż droga, którą teraz idę jest "nieludzka" i jest formą ucieczki przed prawdziwym życiem.
Pustelnik

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Pustelnik »

GalAnonim pisze: 03 sty 2020, 0:41 Kolejna rzecz - jeżeli jesteś osobą bardzo wierzącą (a na to wygląda) to z psychologiem może być różnie - my na przykład chodzimy do pani psycholog, która nie należy do KK. Ta pani utwierdziła mnie tylko w moich wątpliwościach co do KK i do moich "widzi mi się" - w dużej mierze ukształtowanych przez KK. Teraz praktycznie trzymam sie z daleka od KK (...)
Jeżeli masz na myśli porzucenie fałszywego (takiego naiwnego, dziecięcego tudzież płytkiego, opartego na "zastanych" stereotypach) wyobrażenia to ... chyba dobra (prawidłowa) rzecz się stała, tak myślę .
Pytanie jednak ważne : co dalej , i po co ?

Pozdrawiam !
GalAnonim
Posty: 26
Rejestracja: 28 wrz 2019, 0:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: GalAnonim »

Astro pisze: 03 sty 2020, 23:09 GaluAnonimie co rozumiesz pod twoimi ,,widzi mi się'' uksztaltowanymi przez KK ?
Dobre pytanie Astro. Aż się boję pisać bo jest tego trochę... w dodatku sam nie wiem czy dobrze to określiłem jako moje "widzi mi się".Pisząc o tym wystawiam się jak kaczka na strzelnicy...

Generalnie, podczas mojej, już ponad 2 letniej psychoterapii mój poprzedni system wartości zupełnie się rozleciał.
Był budowany wiele lat, począwszy od dzieciństwa, wychowania w katolickiej rodzinie, gdzie za opory pójścia w niedzielę do kościoła można było nieźle sobie zaszkodzić. Model rodziny jaki został mi przekazany i który sobie "skopiowałem" to taki, gdzie facet pracuje i zarabia na całą rodzinę a żona zajmuje się dziećmi. Każdy ma swoją "działkę", za którą odpowiada i jeden drugiemu nie wchodzi w drogę... tak było u moich rodziców i nie tylko - generalnie w tamtych czasach było tak w większości rodzin skąd pochodzę i był to model powszechnie propagowany i w pełni akceptowany przez KK. Niestety (jak mi życie pokazało dosyć dobitnie) zupełnie nieadekweatny do dzisiejszych czasów i niezbyt akceptowany przez kobiety (niektóre, może nie wszystkie bo znam takie które sobie to chwalą, ale moja żona do nich nie należy). Będąc nastolatkiem byłem też święcie przekonany że seks to coś zakazanego i należy się tylko tym po ślubie. Teoria propagowana do dziś w KK - seks służy do prokreacji, nie do przyjemności, guma to grzech, mastrubacja to grzech, itp.
Wziąłem więc sobie za żonę pierwszą dziewczynę, z którą miałem seks (nie po ślubie bo nie udało się nam tyle wytrwać, ale przekonanie że ponieważ odebrałem jej coś cennego - dziewictwo :roll: było i wywierało na mnie wtedy dosyć dużą presję, na tyle dużą że przysłoniło to wątpliwości jakie do niej wtedy miałem). Tak, w życiu miałem tylko jedną partnerkę seksualną - moją (jeszcze) żonę, więc w późniejszym życiu dręczyły mnie marzenia o seksie z inną...powiem nawet że był czas że przygnębiała mnie myśl że umrę i nigdy nie będę wiedział jak smakuje chleb z innego pieca :D Tego nie zapomnę, chociaż tak było jeszcze kilka lat temu. Dzisiaj seks już nie ma dla mnie takiego znaczenia, choć ciągle go lubię ale kryzys wieku średniego dopadł mnie na dobre i swoje zrobił... no i ciągle sam nie wiem czy to że miało się tylko jedną partnerkę seksualną to zaleta czy wada.
Jednego jestem pewnien - nidgy nie wyrządzę takiej krzywdy moim dzieciom, żebym wpoił im do głowy to że jak już z kimś się prześpią to muszą go poślubić. Niestety, prawda o mnie jest taka że taki "porąbany" byłem i teraz zbieram tego żniwo.
Tak, winą za to (po części) obarczam KK i sposób w jaki byłem wychowany. Tych faktów po prostu nie da się zignorować.
Jest tego więcej ale ten post robi się przydługawy...
Jonasz

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Jonasz »

Witaj GalAnonimie ;)
GalAnonim pisze: 04 sty 2020, 17:19 Generalnie, podczas mojej, już ponad 2 letniej psychoterapii mój poprzedni system wartości zupełnie się rozleciał.
Możliwości widzę dwie:
albo system wartości nie był odpowiednio ukształtowany bądź nie był pielęgnowany czy też ochraniany bądź druga możliwość - coś tak bardzo cennego dałeś komuś nieodpowiedniemu...
Psychologia to nie religia, a religia to nie psychologia.
Zresztą psychologia pomija wymiar duchowy człowieka - a tam są wartości zdaje się.
I tej granicy należy być świadomym.


GalAnonim pisze: 04 sty 2020, 17:19 Tak, winą za to (po części) obarczam KK i sposób w jaki byłem wychowany. Tych faktów po prostu nie da się zignorować.
Faktem jest że sposób w jaki zostałeś wychowany to odpowiedzialność na pewno nie KK ;)
KK i funkcja wychowawcza?
A od kiedy i po co?
GalAnonim pisze: 04 sty 2020, 17:19 Teoria propagowana do dziś w KK - seks służy do prokreacji, nie do przyjemności, guma to grzech, mastrubacja to grzech, itp.
O a skąd ten pomysł? :shock:
Czy na pewno dobrze zrozumiałeś o co chodzi KK w tej kwestii?
Kto Ci to w ten sposób wytłumaczył , skąd czerpałeś wiedzę?
Nawiasem mówiąc może www.szansaspotkania.pl coś pomoże
GalAnonim pisze: 04 sty 2020, 17:19 Pisząc o tym wystawiam się jak kaczka na strzelnicy...
Pytanie czy nie zostałeś już dawno wystawiony i ktoś zrobił z Ciebie kaczkę - sam/z czyjąś pomocą?
Nad taką ewentualnością myślę że trzeba też się zastanowić.
Jesteś osobą, więc bez obawy do Ciebie nie zależam strzelać, niemniej jednak będąc sam na Dzikim Zachodzie może warto by było zabawić się w rewolwerowca i z Bożą pomoca i przy wsparciu mądrych ludzi rozprawić się ze swoim myśleniem - w samo południe :lol:
A propos czy znane Ci jest pojęcie męskiego zafiksowania myslowego?
GalAnonim pisze: 04 sty 2020, 17:19 Model rodziny jaki został mi przekazany i który sobie "skopiowałem" to taki, gdzie facet pracuje i zarabia na całą rodzinę a żona zajmuje się dziećmi. Każdy ma swoją "działkę", za którą odpowiada i jeden drugiemu nie wchodzi w drogę... tak było u moich rodziców i nie tylko - generalnie w tamtych czasach było tak w większości rodzin skąd pochodzę i był to model powszechnie propagowany i w pełni akceptowany przez KK. Niestety (jak mi życie pokazało dosyć dobitnie) zupełnie nieadekweatny do dzisiejszych czasów i niezbyt akceptowany przez kobiety (niektóre, może nie wszystkie bo znam takie które sobie to chwalą, ale moja żona do nich nie należy).
Więc wzorzec dobry czy zły, czy też niedobra jest sytuacja, kiedy właśnie wzorzec dobry a ktoś go odrzuca ;)
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: nałóg »

Galu...... mam wrażenie że terapia i terapeuta poukładali Ci w „ szufladkach „ tak po freudowsku .Za Twoje/Wasze niedojrzałości i braki powinien ktoś „ beknąć”- a chyba wg Ciebie- powinien być to KK i księża no i jeszcze w jakimś tam stopniu przekaz międzypokoleniowy.Ty i współmałżonka macie prawo do przerzucania odpowiedzialności za swoje decyzje i ich konsekwencje na kogo??? Na KK .A może by tak we własne piersi? Od siebie zacząć? Fałszywie przysięgałeś żonie ? Może ona Tobie? To KK winien? Bo chciałbyś sprawdzić czy ważnie przysięgałeś? A czy Wy jako małżeństwo powołaliście do życia potomstwo? Macie dzieci? Jak tak to one są „ nieważnie” poczęte?
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Monti »

Ja rozumiem Gala, bo rzeczywiście Kościół przez lata pielęgnował lękowe podejście do wiary czy też całej sfery seksualności. Trudno się dziwić, że całe pokolenia rodzin wyrosłych w tym modelu wychowywało dzieci w określony sposób. Teraz to się zmienia, ale jeszcze w wielu miejscach ten archaiczny model funkcjonuje. Dlatego myślę, że dziś ważne jest, by znaleźć swoje miejsce w Kościele, gdzie wiara jest w odpowiedni dla nas sposób przekazywana.

Nawiasem mówiąc, zastanawiam się, co odpowiadać synowi na pytanie, które pada co niedzielę: "tato, czy muszę iść do kościoła?". Dochodzę do wniosku, że odpowiedź: "tak, musisz" jest fatalna i próbuję go jakoś zachęcić bez stosowania "środków przymusu".

Co do procedury stwierdzenia nieważności małżeństwa, to też mam wrażenie, że praktyka nie współgra z przepisami, a dodatkowe trudności powoduje to, że poruszamy się w dwóch odrębnych systemach prawa świeckiego i kanonicznego. Niemniej jednak, ja bym na tym etapie nie myślał o stwierdzeniu nieważności, tylko ratował tę więź, która jeszcze między Wami jest.

Jeśli chodzi o kwestię terapii, to w idealnej sytuacji światopogląd terapeuty nie powinien mieć znaczenia. Warto też zapytać siebie, czy szukając terapeuty o takim samym systemie wartości, nie jesteśmy powodowani lękiem przed skonfrontowaniem się z innymi poglądami. Takie spotkanie też może być cenne i ubogacające dla obu stron.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
GalAnonim
Posty: 26
Rejestracja: 28 wrz 2019, 0:15
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: GalAnonim »

nałóg pisze: 04 sty 2020, 22:46 Galu...... mam wrażenie że terapia i terapeuta poukładali Ci w „ szufladkach „ tak po freudowsku .Za Twoje/Wasze niedojrzałości i braki powinien ktoś „ beknąć”- a chyba wg Ciebie- powinien być to KK i księża no i jeszcze w jakimś tam stopniu przekaz międzypokoleniowy.Ty i współmałżonka macie prawo do przerzucania odpowiedzialności za swoje decyzje i ich konsekwencje na kogo??? Na KK .A może by tak we własne piersi? Od siebie zacząć? Fałszywie przysięgałeś żonie ? Może ona Tobie? To KK winien? Bo chciałbyś sprawdzić czy ważnie przysięgałeś? A czy Wy jako małżeństwo powołaliście do życia potomstwo? Macie dzieci? Jak tak to one są „ nieważnie” poczęte?
Nałóg, nie napisałem że ktoś ma "beknąć", z resztą wogóle nie mam ochoty kopać się z koniem - jedynie co mogę zrobić to go unikać i tak właśnie robie. Cała Twoja wypowiedź jest niczym innym jak próbą przekierowania winy na mnie/nas za rzeczy na które nie mieliśmy wpływu - czy można obwiniać małe dziecko że pójdzie i dotknie czegoś gorącego ? Może trochę zbyt mocno napisałem - nie przekierowaniem winy, bo ja się wogóle nie czuje winny że cokolwiek zrobiłem źle w trakcie mojego dojrzewania - uczyłem się b. dobrze, chodziłem do kościoła co tydzień a nawet częściej, słuchałem i pomagałem rodzicom, itd - generalnie "I was following the lead of my superiors" :-). Oczywiście nie na 100% ale tego nie może nikt wymagać. Z tego co napisałeś wnioskuję że odrzucasz jakąkolwiek odpowiedzialność KK. Nie prawną ale taką powiedzmy "moralną" odpowiedzialność i wcale mnie to nie dziwi - to takie typowe - jak ministrant mówi że ksiądz go molestuje to oczywiście wina ministranta bo za nim łaził...
Nie chcę "sprawdzić czy ważnie przysięgałem" jak to cynicznie napisałeś tylko uważam że mam prawo takie zapytanie złożyć i powinno być przyjęte. Nie przyjęcie tego wniosku zmusza mnie do rozwodu cywilnego, więc moralnie wpędza w poczucie winy za postępowanie niezgodne z naukami KK.
Jeżeli tego nie rozumiesz wcale się nie dziwię - też bym kiedyś nie zrozumiał. KK ma ten mechanizm opanowany do perfekcji :-) Na tym mechanizmie zbił fortune. Zobacz - zgrzeszysz -> idziesz do spowiedzi -> dostajesz rozgrzesznie, poczujesz się lepiej -> dasz więcej na ofiare. Powiedz mi proszę że to nie działa na większość ludzi...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek GalaAnonima

Post autor: Nirwanna »

GalAnonim pisze: 05 sty 2020, 16:41 "I was following the lead of my superiors" :-).
Translate, please. Mając na względzie Regulamin Dz. II pkt 4 oraz ludzi, którzy nie mówią innym językiem niż polski.
GalAnonim pisze: 05 sty 2020, 16:41 Nie chcę "sprawdzić czy ważnie przysięgałem" jak to cynicznie napisałeś tylko uważam że mam prawo takie zapytanie złożyć i powinno być przyjęte. Nie przyjęcie tego wniosku zmusza mnie do rozwodu cywilnego, więc moralnie wpędza w poczucie winy za postępowanie niezgodne z naukami KK.
Nie składasz zapytania. Składasz skargę powodową. Czyli twierdzisz, że Twoje małżeństwo zostało zawarte nieważnie, masz na to dowody, świadków, i w procesie będziesz to udowadniał. Jeśli masz wrażenie, że w sądzie biskupim składasz zapytanie pod hasłem "bo ja tam nie wiem, sprawdźcie mi" - srodze się zawiedziesz, ponieważ ta procedura co innego robi. Nie wiem czy masz na to gotowość emocjonalną.
Idąc dalej - Kodeks prawa kanonicznego nie nakłada obowiązku posiadania rozwodu cywilnego do wszczęcia procedury badania ważności małżeństwa. Rzeczywiście niektóre sądy w niektórych diecezjach żądają tego papierka (z wygody najczęściej), jednak wystarczy poprosić o uzasadnienie na piśmie, prosząc o powołanie się na konkretny paragraf wzmiankowanego Kodeksu, i najczęściej to wystarcza. Ew. jeśli uzasadnienie się dostanie - powędrować do sądu wyższej instancji (w stosunku do diecezjalnego z reguły jest to sąd metropolitalny).
Pytanie do Ciebie - czy szukasz rozwiązania, czy też kijka aby walnąć KK? Bo zgodnie ze starym powiedzeniem "jak chcesz uderzyć to kij się zawsze znajdzie".
GalAnonim pisze: 05 sty 2020, 16:41 jedynie co mogę zrobić to go unikać i tak właśnie robie.
Kościół katolicki to również Ty, Twoja żona i my wszyscy tutaj. Przecież Kościół to wszyscy ochrzczeni.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ