Nirwana, dziękuję za odpowiedź i wydzielenie mojego wątku (poczułem się wyjątkowo
!
"Mnie osobiście zastanowiło - co sprawiło, że zdecydowaliście się na psychologa nie związanego z KK, jaki był cel psychoterapii?"
Prawda jest taka, że to nie była nasza decyzja (czy wybór) tylko czysty przypadek. O tym jaki stosunek do KK ma nasza psychoterapeutka dowiedzieliśmy się dużo później, w trakcie kolejnych sesji. Muszę przyznać że od początku to bardzo nam się spodobało. Fakt że będziemy rozmawiać z kimś, kto nie będzie nas z góry osądzał jak najwiekszych grzeszników i straszył wieczystym piekłem spowodował że od razu byliśmy bardzo otwarci rozmawiać o swoich najbardziej skrywanych sekretach. Zupełnie innaczej wyglądały nasze dwie poprzednie próby uczestniczenia w ogniskach sycharu, które rozpoczynały się od modlitwy w ~15 osobowym gronie, co powodowało że otwarcie się na pewne tematy nie było wogóle możliwe. Moja żona wogóle nie chciała na to chodzić z niezrozumiałych dla mnie (wtedy) powodów.
Poszliśmy na terapie jak już nie mogliśmy dłużej ze sobą wytrzymać, udało mi się żone namówić na to drobnym podstępem. Wszelkie wcześniejsze próby namawiania żeby ona poszła na jakieś leczenie kończyły się kłótnią i jej stwierdzeniami "nie zrobisz ze mnie psychicznej" - no cóż, dzisiaj to rozumiem...w naszym polskim, katolickim wychowaniu osoby korzystające z tych usług były (i są nadal przez niektórych) generalnie tak właśnie zaliczane - do grupy "psychicznych"
i trzeba mieć w sobie dość dużo odwagi żeby wszystkim tym z pierwszych kościelnych ławek powiedzieć "mam wasze zdanie o mnie w głębokim poważaniu - idę po pomoc do psychologa, bo jej potrzebuję"
Nie zapomnę nigdy mojej żonie właśnie tego, że w końcu zdobyła się na tą odwagę. Ona sama jest bardzo zadowolona z tego że poszła, czasem nawet mówi że się powoli od tych sesji uzależnia, bo kiedy nie ma sesji w danym tygodniu to czuje jakby jej czegoś brakowało i z utęsknieniem wyczekuje następnego tygodnia. Niestety czasami też nie porozmawia ze mną szczerze tylko czeka aż do sesji żeby coś z siebie wyrzucić - nie lubię tego.
Początkowo celem była poprawa naszych stosunków. Ja miałem też inny, ukryty cel - jeżeli nie będzie możliwe porozumienie z żoną i jej zmiana o 180 stopni to chciałem żeby nasz rozwód przebiegł jakoś "normalnie", bez większych emocji, obrzucania się nawzajem błotem, nasyłaniem na siebie prawników itp. W tym kraju naprawdę prawnicy potrafią wyssać z ludzi ostani grosz, dobro dzieci rozwodzących się ludzi jest daleko na spodzie listy na czym im zależy, a zależy im tak naprawdę żeby rozwód był długi i skomplikowany bo wtedy mają gwarancje stałego, pewnego dochodu...Mój plan się jednak do końca nie udał i terapia zamiast zmienić moją żonę spowodowała moją dużą zmianę, ale to już inny, długi temat...
"No i kolejne pytanie - jak rozumiesz cel małżeństwa sakramentalnego?"
Nie odpowiem na to podchwytliwe pytanie, natomiast przyznam i uzasadnię dlaczego nie uważam naszego małżeństwa za "sakramentalne". Otóż były ukryte istotne fakty z dzieciństwa które miały bardzo duży wpływ na nasze małżeństwo...(nie będę wchodził w szczegóły - są bardzo poważne i należą do kategorii #metoo). Według prawa kanonicznego mamy solidne podstawy do stwierdzenia nieważności naszego małżeństwa, natomiast to się nie stanie ponieważ KK odmówił nam rozstrzygniecia tej sprawy ponieważ nie mamy (jeszcze) rozwodu cywilnego a jest on wymagany żeby wogóle rozpocząć ten proces! O dziwo, nawet niektórzy księża nie znają tego drobnego szczegółu (huh ? czego oni uczą w seminarium ?)...
Jeżeli jest ktoś na tym forum kto będzie mi w stanie to wytłumaczyć w prosty i logiczny sposób będę bardzo wdzięczny. Moje wszelkie próby uzyskania sensownej odpowiedzi na to pytanie spełzły na niczym. Jest to największa hipokryzja KK jaką kiedykolwiek w swoim życiu samemu udało mi się doświadczyć i muszę przyznać że niesamowicie zniechęca mnie do tej instytucji - powodując że jest u mnie już całkowicie spalona.
KK odmawia rozpatrzenia sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa bo nie mamy rozwodu cywilnego, czyli zmusza dwoje katolików żeby rozwalili najpierw małżeństwo a dopiero potem rozpatrzy sprawę czy mieli do tego moralne podstawy czy nie... Niech mi ktoś powie że to nie bazuje na strachu...
Jednocześnie jest bardzo podkreślane że prawo kanoniczne a cywilne nie ma się nijak do siebie... huh ? Dopytując w archidieceji o ten wymóg dostałem odpowiedź że jest ona po to by nas "ochronić" i nie doprowadzić do sytuacji że będziemy wiedzieć co zrobić ? huh ??? Nie wiem jak kto, ale ja wiem dokładnie co mogę zrobić po rozstrzygnięciu tej sprawy. Jeżeli nasze małżeństwo było nieważne (i zostanie to oficjalnie stwierdzone przez trybunał małżeński) to teraz, jeżeli oboje dalej chcemy idziemy we dwójkę (lub 4 bo chyba świadkowie są wymagani) i bieżemy ślub jeszcze raz, a jak nie chcemy to albo żyjemy nadal w cywilnym związku (dobrowolnie i w pełni świadomie wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami) albo w pełnej zgodności ze swoim sumieniem rozwodzimy się, nie mając nad sobą wiecznego potępienia za rozwalenie sakramentalnego małżeństwa...według mnie jest to logiczne i trzyma się "kupy". Domyślam się też dlaczego zostało to w ten sposób zrobione - żeby nie zawalić trybunału wnioskami... w końcu to są olbrzymie koszty. KK wydaje rocznie miliony dolarów na utrzymanie i funkcjonowanie trybunału małżeńskiego. Ale żeby się do tego nie przyznać tylko wmawiać wiernym owieczkom "że to dla twojego dobra" to po prostu szczyt hipokryzji.
Cała ta sytuacja otworzyła mi oczy i w końcu po czterdziestu paru latach życia jestem przekonany że Bóg i KK to są dwie różne sprawy i nie należy ich bardzo ze sobą łączyć. KK to tylko cyniczna instytucja, która (nad)używa religii i Boga do swoich celów, oparta z resztą tak naprawdę na strachu (od dziecka nam wmawiano - albo wierzysz albo idziesz do piekła na wieczne potępienie !). Jesteś wolny i możesz wybierać ale jak nie wybierzesz drogi wiary (i KK jako jedynej słusznej) to prosto do piekła... gdzie tu wolność ? bo ja widze straszenie...Sprawa kolejna - wysocy urzędnicy tej instytucji ukrywali (i ukrywają) pedofilię - to także pokazuje prawdziwe oblicze tej instytucji...