Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Ja mam przekonanie, że warto (nie tylko w tym obszarze) połączyć wiarę i naukę.
Nie wykluczają się, są komplementarne.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

sajmon123 pisze: 18 mar 2021, 18:54
Caliope pisze: 18 mar 2021, 15:28 Widzę, że spore problemy w moim małżeństwie są następstwem traktowania mojej osoby przez rodzinę pierwotną. Fundując mi brak miłości, poczucia wartości i bezpieczeństwa matka stworzyła wraz z innymi, mój obraz beznadziejnej, głupiej osoby. Ile lat terapii potrzeba wtedy by wyjść z tego, a ile problemów zgromadzi się w głowie, to głowa mała. Bardzo dużo pracy nad sobą, by nie chcieć spełniać oczekiwań, bo i tak to nic nie da.Najgorsze jest ciągle stawianie granic, bo nic się nie zmienia, a jest z czasem coraz gorzej. Jeden plus, matka mieszka w innym mieście, ja nie dzwonię, mam czas by psychicznie odpocząć.
Chciałbym się odnieść tylko do Twojego twierdzenia o ilości terapii. Znowu na myśl wpadł mi Szustak. Możesz mieć i 20 lat terapii i to nic nie pomoże. Możesz dostać jednego dotyku Bożego i będziesz uleczona... Polecam
https://youtu.be/CnwrMq7IFVs
Lepiej mieć dużo terapii, niż wcale, więc nie zgadzam się z tym że i 20 lat nie pomoże, bo ja mam już ponad 12. Taki dotyk to cud, a ja jako grzesznik, nie jestem godna takiego dotyku. Do życia podchodzę z pokorą, nie czekam, a działam. Gdyby nie terapia i ciężka praca, a nie czekanie na cud, byłabym zupełnie gdzie indziej. Bóg pomaga, ale trzeba coś wykonać, nie czekać.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro »

Caliope pisze: 18 mar 2021, 18:13
Pavel pisze: 18 mar 2021, 15:15 Miłość potrzebuje stanowczości, nie tylko w przypadku małżonka.
Niektórzy mówią, że starych drzew się nie przesadza itp.
Ja jednak zauważyłem, że takie osoby jednak potrafią się pilnować w kontaktach z tzw. obcymi ludźmi.
Czyli się da, jeśli tylko chcą.
Oczywiście te same reguły staram się stosować wobec siebie.
Bardzo się z tym zgadzam Pavle, moja matka potrafi być inna dla obcych lub innych z rodziny, a ja mam jakieś specjalne miejsce przez to, że zawsze przekraczała moje granice i ja nic z tym nie robiłam, bo bałam się kolejnego odrzucenia. Do kryzysu mój mąż był jedyną osobą której ufałam, ale życie pokazało, że najlepiej ufać sobie i Bogu.

Astro, nie pisałeś, że twoja żona ma niebieską kartę. W takich momentach dziękuję Bogu za szybkie ogarnięcie, jeszcze długo przed poznaniem męża.
Tak Caliope , matka moich dzieci ma niebieska kartę . Jest wiele rzeczy , których tak na dobra sprawę nie opisałem w moim wątku z ostatniego powiedzmy półtora roku. Jednak dochodzę coraz częściej do tego, ze powinienem to opisać. Chociaż w jakimś skrócie.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: sajmon123 »

Caliope pisze: 18 mar 2021, 19:28
sajmon123 pisze: 18 mar 2021, 18:54
Caliope pisze: 18 mar 2021, 15:28 Widzę, że spore problemy w moim małżeństwie są następstwem traktowania mojej osoby przez rodzinę pierwotną. Fundując mi brak miłości, poczucia wartości i bezpieczeństwa matka stworzyła wraz z innymi, mój obraz beznadziejnej, głupiej osoby. Ile lat terapii potrzeba wtedy by wyjść z tego, a ile problemów zgromadzi się w głowie, to głowa mała. Bardzo dużo pracy nad sobą, by nie chcieć spełniać oczekiwań, bo i tak to nic nie da.Najgorsze jest ciągle stawianie granic, bo nic się nie zmienia, a jest z czasem coraz gorzej. Jeden plus, matka mieszka w innym mieście, ja nie dzwonię, mam czas by psychicznie odpocząć.
Chciałbym się odnieść tylko do Twojego twierdzenia o ilości terapii. Znowu na myśl wpadł mi Szustak. Możesz mieć i 20 lat terapii i to nic nie pomoże. Możesz dostać jednego dotyku Bożego i będziesz uleczona... Polecam
https://youtu.be/CnwrMq7IFVs
Lepiej mieć dużo terapii, niż wcale, więc nie zgadzam się z tym że i 20 lat nie pomoże, bo ja mam już ponad 12. Taki dotyk to cud, a ja jako grzesznik, nie jestem godna takiego dotyku. Do życia podchodzę z pokorą, nie czekam, a działam. Gdyby nie terapia i ciężka praca, a nie czekanie na cud, byłabym zupełnie gdzie indziej. Bóg pomaga, ale trzeba coś wykonać, nie czekać.
Nie to miałem na myśli. Nie chciałem Cię urazić. Terapie są potrzebne. Bardziej mi chodziło o bohaterkę historii, którą podesłałem. Posłuchaj to zrozumiesz mój zamysł. Nie chodzi, żeby czekać na cud. Pozdrawiam
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Astro pisze: 18 mar 2021, 20:45
Caliope pisze: 18 mar 2021, 18:13
Pavel pisze: 18 mar 2021, 15:15 Miłość potrzebuje stanowczości, nie tylko w przypadku małżonka.
Niektórzy mówią, że starych drzew się nie przesadza itp.
Ja jednak zauważyłem, że takie osoby jednak potrafią się pilnować w kontaktach z tzw. obcymi ludźmi.
Czyli się da, jeśli tylko chcą.
Oczywiście te same reguły staram się stosować wobec siebie.
Bardzo się z tym zgadzam Pavle, moja matka potrafi być inna dla obcych lub innych z rodziny, a ja mam jakieś specjalne miejsce przez to, że zawsze przekraczała moje granice i ja nic z tym nie robiłam, bo bałam się kolejnego odrzucenia. Do kryzysu mój mąż był jedyną osobą której ufałam, ale życie pokazało, że najlepiej ufać sobie i Bogu.

Astro, nie pisałeś, że twoja żona ma niebieską kartę. W takich momentach dziękuję Bogu za szybkie ogarnięcie, jeszcze długo przed poznaniem męża.
Tak Caliope , matka moich dzieci ma niebieska kartę . Jest wiele rzeczy , których tak na dobra sprawę nie opisałem w moim wątku z ostatniego powiedzmy półtora roku. Jednak dochodzę coraz częściej do tego, ze powinienem to opisać. Chociaż w jakimś skrócie.
Możesz to zrobić Astro, bo to może pomóc komuś kto się z tym mierzy, a mało panów się przyzna, że ma takie problemy z żoną.

Sajmon, dzięki, chętnie obejrzę. Faktycznie czytając twój post trochę się zdziwiłam, bo przecież wiesz co jest dla Ciebie dobre i widzę jak dobrze ci idzie :)
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: sajmon123 »

Caliope terapia jest bardzo ważna w moim życiu, ona mnie naprowadza jak radzić sobie z mechanizmami choroby. Jednak to jeden wieczór, gdy poczułem moc Pana zmienił u mnie wszystko. Otworzył moją głowę, moje serce na to bym w ogóle chciał iść na terapię.

Jeśli komuś nie będzie chciało się słuchać historii na YT to skrócę, że bohaterka miała wstręt do mężczyzn przez ojca, chodziła na terapię 6 lat i jak sama tam przyznaje, rozumiała wszystko ale wstręt pozostał. Pojechała na jakieś rekolekcje i w jednym momencie jakby ktoś jej to odebrał.

Dlatego jeszcze raz. Terapia jest bardzo ważna jeśli ktoś ma problem z którym sobie sam nie potrafi poradzić, ale dzieje się też tak, że nagle ktoś doświadcza cudu i nie boję się tego przyznać, bo naprawdę sam to odczułem na sobie, że wszystko nagle się zmienia.

Ja w jednym momencie poznałem całe swoje życie, jakbym wyszedł z siebie i stanął z boku. Poczułem, że coś się we mnie otwiera, nagle zacząłem myśleć o Bogu, który był nieobecny w moim życiu, słowniku przez parę lat. To był jakby letarg przez 2 może 3 godziny. Byłem w pracy tylko ciałem. Czy to nie był cud? Myślałem że zwariowałem. Myśli, emocje miałem skrajne. Dopiero modlitwa, terapia i skupienie, pomogła i pomaga mi to wszystko w dalszym ciągu układać..
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

sajmon123 pisze: 18 mar 2021, 22:37 Dlatego jeszcze raz. Terapia jest bardzo ważna jeśli ktoś ma problem z którym sobie sam nie potrafi poradzić, ale dzieje się też tak, że nagle ktoś doświadcza cudu i nie boję się tego przyznać, bo naprawdę sam to odczułem na sobie, że wszystko nagle się zmienia.
Co do powyższego jest kilka mądrych stwierdzeń, np. św. Tomasza z Akwinu, iż "łaska buduje na naturze", św. Ignacego Loyoli "módl się jakby wszystko zależało od Boga, a działaj jakby wszystko zależało od ciebie", wreszcie od AA "Bóg najchętniej pomaga tym, którzy sami chcą sobie pomóc".

Obserwując siebie, ale też inne osoby na/po 12 Krokach czy innych sposobach porządkowania siebie i wzrastania - zauważam że to raczej norma niż wyjątek, to na różną skalę oczywiście się dzieje, ten cud, ale dzieje się regularnie :-)

Opierając się na powyższych cytatach myślę, że taka kolejność (porządkowanie natury, na którą w pewnym momencie spływa łaska) - to bardzo mądra Boża pedagogia, która daje cud tam, gdzie jest już pole na ten cud przygotowane, gdzie zasiane ziarno wzrośnie w bardzo konkretne świadectwo, gdzie nie będzie perłą rzuconą przed wieprza.
W przeciwnym wypadku cud dany komuś, kto nie wszedł w zaangażowanie pracy nad sobą, kto nie wykazał podstawowej bezsilności wobec siebie, świata i swoich problemów - mógłby być potraktowany albo jako własna człowieka zasługa "bo mi się należy", albo jako magia. A Bogu przecież nie zależy na tym abyśmy poszli w pychę czy magiczną pobożność, tylko w świętość.
Stąd potrzebne jest to ludzkie "tak, chcę" przejawiające się w konkretnych decyzjach, otwartości na zmiany i w działaniu.
W takie właśnie miejsce spływa łaska uzdrowienia :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
nałóg
Posty: 3328
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

sajmon123 pisze: 18 mar 2021, 22:37 Caliope terapia jest bardzo ważna w moim życiu, ona mnie naprowadza jak radzić sobie z mechanizmami choroby. Jednak to jeden wieczór, gdy poczułem moc Pana zmienił u mnie wszystko. Otworzył moją głowę, moje serce na to bym w ogóle chciał iść na terapię.
Każda terapia kiedyś się kończy, a człowiekowi uzależnionemu potrzebny jest drugi człowiek, najlepiej też uzależniony . PO CO? a właśnie po to aby zapobiec syndromowi "pustego zbiornika". Po odstawieniu "uzależniacza" dostarczanego do ciała i umysłu latami pozostaje PUSTKA.
Niektórzy idą w takim momencie na terapię aby poznać mechanizmy "pustego zbiornika" i błądzące po tym pustym zbiorniku bardzo dołujące echa uzależnienia. Terapia pomaga poznać mechanizmy ich powstawania i doraźnego radzenia sobie z tymi przykrymi odczuciami. Jednak terapia to takie "układanie bałaganu w szufladkach komody "....w głowie. Lecz w tym "układaniu" brak jest zwykle czegoś ze sfery DUCHA.
Dlatego część świadomych terapeutów sugeruje swoim podopiecznym np.alkoholikom uczestnictwo w mityngach AA przynajmniej 1 x w tygodniu, aby tam mogli odkryć coś z duchowości .
Zwykle mityngi AA odbywają się w duchu 12 kroków AA. Ja odbieram ten program jako "strawne" i możliwie proste przedstawienie duchowości ignacjańskie skomplikowanym osobowościom ludzi uzależnionych.
Ja śmiem twierdzić, że każdy uzależniony (nie ważne czy od substancji czy zachowań ) człowiek który przestaje pić, ćpać, onanizować się, grać, plotkować i podejmuje wysiłek aby trwale trzeźwieć jest cudem.
Wg doświadczeń moich osobistych i tych milionów trzeźwych alkoholików, hazardzistów, seksoholików, ćpunów łatwiej się trzeźwieje będąc we wspólnocie i przy wsparciu jakiegoś duchowego programu trzeźwienia.
Ja mam "swoje" 12 Kroków AA i 12 Kroków ku pełni życia dla chrześcijan jako program na życie i moich pobratymców na mityngach AA oraz tu na forum w grupach warsztatowych . Są też Ogniska Sychar i mityngi w nich oparte w przeważającej części o 12 Kroków ku pełni życia .
Naprawdę łatwiej się trwale trzeźwieje w grupie.
Dlatego mogę powiedzieć z przekonaniem że jestem SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM MIMO MOJEGO ALKOHOLIZMU.
PD
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Z tym się zgodzę, że trzeźwienie jest cudem, choć jestem sceptykiem. Tak naprawdę każde przestawienie takiego pstryczka w głowie, to dla alkoholika maleńki cudzik. Ja jestem z tych co wolą samemu się mierzyć ze wszystkim, przez ciąg złych doświadczeń z rodziną, ludźmi wokół. Mam jednego kolegę z którym mam kontakt, on mi pomaga, z mitingów AA i starczy. Samemu też można być szczęśliwym :)
nałóg
Posty: 3328
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

Alkoholik sam to może tylko fkaszkę wymyśleć, a samemu we własnym pogrzebie się nie da rady pójść.PD
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

nałóg pisze: 19 mar 2021, 22:39 Alkoholik sam to może tylko fkaszkę wymyśleć, a samemu we własnym pogrzebie się nie da rady pójść.PD
Bardziej chodziło mi, że w kryzysie samemu się da i teraz z tym covidem, bo jest komputer i internet. Alkoholik musi mieć wokół siebie innych takich samych, dlatego nawet moja terapeutka jest trzeźwa, certyfikowana i rozumie jak nikt inny, czasem w ośrodku nawet spotykam dawnych znajomych, tylko oni już mnie nie poznają lub się wstydzą że znów trafili na odwyk. Mam kontakt na fejsie z kilkoma osobami, tylko mi się po prostu czasem nie chce z nikim gadać. Po 12 latach się tak już bardzo nie patrzy na innych, bo ja zdecydowałam, że będę tylko z rodziną, która wie kim jestem i mnie akceptuje, a nikogo poznawać nie muszę, żeby się tłumaczyć, czemu nie piję.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jest we mnie od jakiegoś czasu taki bunt przed tym co robiłam zawsze, a teraz nie robię. Myślę przy tym sobie, czy jak dalej to będę robiła to czy to poprawi moją sytuację czy nie. Dochodzę do osobistych wniosków, że jak się nie pomaluję, to nic się nie stanie, jak utyję, też nic się nie wydarzy, a tym bardziej wiem, że choćbym chciała każdemu pokazać się z najlepszej strony i tak nie dam rady. Bycie sobą jest fajne, choć ja teraz w tym kryzysie mam swoje huśtawki, dziś sobie gadam, że jestem tak brzydka, że nic nie da mi malowanie, lepiej pobawić się z synem. Boli nieatrakcyjność, ja nie umiem o tym zapomnieć, zapomnieć kim jestem, kim zawsze chciałam być i byłam chwilę.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Atrakcyjność, tę najistotniejszą, wciąż w sobie konsekwentnie budujesz, ta fizyczna zaś - to kwestia gustu i mimo całej jej istotności, kwestia przynajmniej drugorzędna.

Stworzył cię Bóg - więc na bank jesteś cudem :)
A nieumalowana wg moich standardów na pewno jesteś piękniejsza niż umalowana :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
sajmon123
Posty: 871
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: sajmon123 »

Pavel pisze: 22 mar 2021, 19:53 Atrakcyjność, tę najistotniejszą, wciąż w sobie konsekwentnie budujesz, ta fizyczna zaś - to kwestia gustu i mimo całej jej istotności, kwestia przynajmniej drugorzędna.

Stworzył cię Bóg - więc na bank jesteś cudem :)
A nieumalowana wg moich standardów na pewno jesteś piękniejsza niż umalowana :)
Już któryś raz słyszę, że wolisz nieumalowane niż umalowane. Ja się z tym zgadzam, natura jest najpiękniejsza. Ja z mojego doświadczenia widzę trochę inny problem, który mi przeszkadzał. Żona często na zakupach, pytała się mnie o zdanie, czy ładnie jej w tym, czy mi się podoba. Też malowała się ładnie nie za mocno. Tylko w końcu zaczęło mi trochę przeszkadzać, że mnie się pyta, a tak naprawdę dla mnie się nie stroiła. Wracała do domu, zmywała makijaż, ubierała rozciągnięte stare ciuchy. Ok po domu powinno się chodzić tak jak się chce, jak wygodnie. Tylko z czasem facet zauważa to, że te wszystkie świecidełka są po to by się innym przypodobać i gdzieś to siada trochę na psychikę. Nie byłoby problemu gdyby w takiej "domowej wersji" żona wyszła na zewnątrz. A to było w ogóle niemożliwe. Podsumowując - najpiękniejsze kobiety naturalne, z delikatnym makijażem, ładnie ubrane i od czasu do czasu takie też powinny być tylko dla męża. Albo jestem dziwny, ale dla mnie to by dużo znaczyło.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

A ja nigdy nie wyszłam niepomalowana, nie noszę w domu dresów. Zawsze ładnie ubrana, włosy zrobione, paznokcie, perfumy, wszystko. I po domu i na zewnątrz tak samo i niestety nic mi z tego. Może jednak te dresy, to bycie sobą, nie wiem, jakoś nigdy nie próbowałam chodzić po domu w taki sposób. Wniosek jest jeden, wszystko to powierzchowność, a jednak ważna jest dusza.
ODPOWIEDZ