Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: lustro » 09 kwie 2021, 17:46

Caliope

A moze zamiast pytać - dlaczego ja?
I samej sobie odpowiadać...
Zapytaj inaczej - to skoro nie to i nie tak... To co i jak?
Co mam Boże robić?
Pokaż mi, popchnij, pokieruj... Niech wpadnę, odkryje, do czego jestem powołana? Do czego i gdzie mnie potrzebujesz?

Dziś jest tak. I dziś wygląda, że jest beznadziejnie.
A kto wie czy za rogiem...? 😉

Brak wykształcenia wyższego, brak kasy, brak pomysłu na siebie... to stany przejściowe. I w zasadzie nie dają gwarantowanego szczęścia, jak są.
Nawet małżeństwo do takich stanów należy 😉

Przeczytałam trochę twoich wpisów na forum (irytująco alkoholicko wytrzezwieniowo odwykowych 😉) i widzę spoza nich silną i odwazną dziewczynę. Do tego poszukującą wyjścia ze swojej trudnej życiowej sytuacji. Dobrego i mądrego wyjscia.
Ty wiesz jak mało jest statystycznie takich kobiet?
Szacun i czapki z głów - jesteś w elitarnym gronie.
A to, że na teraz nie wychodzi i ciągle tylko szukasz i szukasz...i nie poddajesz się mimo to...czy to nie zasługuje na podziw i uznanie?
Nie grzesz i nabierz szacunku do siebie.

Szukajcie a znajdziecie - więc znajdziesz.
A dziś po prostu bądź dla siebie dobra, bo masz zwyczajnie gorszy dzień.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 09 kwie 2021, 19:00

Szthur pisze:
09 kwie 2021, 16:07
Caliope posłuchaj tego.
Zawsze było kiepsko z kasą. Nie bieda ale ciężko od pierwszego do pierwszego z plusem. Jak wpadła dodatkowa kasa to zaraz auto padło, choroba i w leki poszło, w domu krach i wypiło ten czasem niewielki zastrzyk na plus. Miałem mega wnerwa na to do Taty. Dziś... Dziękuję za to. Dziś wiem i to wręcz jestem pewny że gdyby była kasa na plus mieszkaliśmy osobno a moje małżeństwo było by tylko na papierze lub już nawet po papierze.
Tak samo praca za granicą za super kasę tyle że co 3 miesiące powrót na miesiąc... Efekt super życie tyle że solo...
Nie wiesz czemu "dziś" jest takie a nie inne. Ja w tym dole widzę Palec który nie pozwala za szybko wyjść na górę żeby nie spaść.
U mnie gdyby nie brak kasy, nie byłoby kryzysu. Od tego się zaczęło analizowanie meża, że praca sie sypie i po co mu żona,do tego wpadł w depresję.Jeden plus, że jak się zaczął kryzys, a mąż chciał się wyprowadzić, to forsy nie było. Teraz jest, depresja minęła, a małżeństwo leży, choć więcej nie usłyszałam o rozwodzie, czy bycia ze mną z litości. Dla mnie to już za dużo, bo naprawdę myślałam, że to tylko moja wina i muszę się zmienić, a to jednak głównie pieniądze.
Napisałam o tym,że nie miałam pieniędzy jak zaczynałam samotne życie, wiele razy chodziłam głodna. Przyzwyczaiłam się do tego, że na nic mnie nie stać , jakoś gdzieś mieszkałam na wynajmach i ciężko pracowałam, a miałam kredyt, bo za coś musiałam zapłacić za ważny zabieg który pozwalał mi normalnie żyć. Z mężem było łatwiej, a że ja jestem bardzo oszczędna, to mu to imponowało.

Szthur
Posty: 51
Rejestracja: 06 lis 2020, 22:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Szthur » 10 kwie 2021, 4:08

To więcej niż jeden plus. Po analizie nie słyszałaś o rozwodzie czy byciu z litości. Ja wiem powiesz "też mi plus" Ale jest!
Może źle patrzysz na temat pieniędzy. Może to męża dysfunkcja. Znajoma żyje na bardzo wysokim poziomie. Ona jak i mąż pracują i stać ich na wiele. U Niej za dziecka było biednie. Nie tragicznie ale słabo. Teraz ma bardzo duży problem z dziećmi. Jeśli się nic nie zmieni dzieci zanim opuszczą szkołę podstawową będą miały sztuczne zęby. Problem można rozwiązać w bardzo prosty sposób- zlikwidować słodycze z domu. Niestety dla Niej nie do przejścia. Dla Niej "coś słodkiego na stole" to poczucie bezpieczeństwa, to wyniesione z rodzinnego domu "nie stać nas" przekute na "mam". Nie można Jej zarzucić że nie kocha dzieci, dba wręcz wzorowo. A mimo wszystko nie potrafi im/sobie pomóc.
Może Twój mąż tak ma. Kasa w ręce to Jego "słodycze" bez których świat się wali... Pomyśl bo może pod tą kasą jest coś głębiej.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 10 kwie 2021, 11:42

Szthur pisze:
10 kwie 2021, 4:08
To więcej niż jeden plus. Po analizie nie słyszałaś o rozwodzie czy byciu z litości. Ja wiem powiesz "też mi plus" Ale jest!
Może źle patrzysz na temat pieniędzy. Może to męża dysfunkcja. Znajoma żyje na bardzo wysokim poziomie. Ona jak i mąż pracują i stać ich na wiele. U Niej za dziecka było biednie. Nie tragicznie ale słabo. Teraz ma bardzo duży problem z dziećmi. Jeśli się nic nie zmieni dzieci zanim opuszczą szkołę podstawową będą miały sztuczne zęby. Problem można rozwiązać w bardzo prosty sposób- zlikwidować słodycze z domu. Niestety dla Niej nie do przejścia. Dla Niej "coś słodkiego na stole" to poczucie bezpieczeństwa, to wyniesione z rodzinnego domu "nie stać nas" przekute na "mam". Nie można Jej zarzucić że nie kocha dzieci, dba wręcz wzorowo. A mimo wszystko nie potrafi im/sobie pomóc.
Może Twój mąż tak ma. Kasa w ręce to Jego "słodycze" bez których świat się wali... Pomyśl bo może pod tą kasą jest coś głębiej.
U męża w domu nie było nigdy pieniędzy, on sam doszedł do tego co ma teraz, za to zawsze go podziwiałam i mu to mówiłam. To jest to coś słodkiego, nawet kosztem małżeństwa i to się nie zmieni. Ja ostatnio się zastanawiam jak ja siebie w tym widzę, że nic złego nie zrobiłam, bo nie zdradziłam, nie byłam nieuczciwa i teraz zmieniłam się na powrót z uległej na silną. Taki plus kryzysu i depresji, wyjdziesz z czegoś i możesz góry przenosić, ale samemu, pokornie, bo druga strona może nie chcieć z Tobą i masz to uszanować.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 10 kwie 2021, 11:57

lustro pisze:
09 kwie 2021, 17:46
Caliope

A moze zamiast pytać - dlaczego ja?
I samej sobie odpowiadać...
Zapytaj inaczej - to skoro nie to i nie tak... To co i jak?
Co mam Boże robić?
Pokaż mi, popchnij, pokieruj... Niech wpadnę, odkryje, do czego jestem powołana? Do czego i gdzie mnie potrzebujesz?

Dziś jest tak. I dziś wygląda, że jest beznadziejnie.
A kto wie czy za rogiem...? 😉

Brak wykształcenia wyższego, brak kasy, brak pomysłu na siebie... to stany przejściowe. I w zasadzie nie dają gwarantowanego szczęścia, jak są.
Nawet małżeństwo do takich stanów należy 😉

Przeczytałam trochę twoich wpisów na forum (irytująco alkoholicko wytrzezwieniowo odwykowych 😉) i widzę spoza nich silną i odwazną dziewczynę. Do tego poszukującą wyjścia ze swojej trudnej życiowej sytuacji. Dobrego i mądrego wyjscia.
Ty wiesz jak mało jest statystycznie takich kobiet?
Szacun i czapki z głów - jesteś w elitarnym gronie.
A to, że na teraz nie wychodzi i ciągle tylko szukasz i szukasz...i nie poddajesz się mimo to...czy to nie zasługuje na podziw i uznanie?
Nie grzesz i nabierz szacunku do siebie.

Szukajcie a znajdziecie - więc znajdziesz.
A dziś po prostu bądź dla siebie dobra, bo masz zwyczajnie gorszy dzień.
Dziękuję lustro, bardzo to dla mnie miłe :) Dziś już jest lepiej, ja dalej chodzę na terapię i dochodzę do różnych wniosków, takich moich, to pracowało wczoraj. Przede wszystkim to, że ktoś może mi współczuć, a chyba mogę się nie czuć z tym źle, a przyjąć jako rzecz sympatyczną, nie dołującą .Wiem jedno, nigdy się nie podam, Bóg dał mi nowe życie, bez depresji, by przepracowane na terapii życie było lepsze i takie zwykłe i normalne.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 14 kwie 2021, 1:32

Nigdy się nie poddam, ale zły teraz na mnie bardzo czatuje. Dopadł mnie jakiś kryzys wieku średniego, czuję pustkę w sercu, brak potrzeb, ogólnie taką niemoc, że już za późno na realizację moich planów które miałam pół roku temu. Po takim czasie kiedy nic już po ludzku nie mogę zrobić jest mi tak dziwnie obojętnie co mnie spotka, wiem, że nikogo nie obchodzi moje życie, moje uczucia, emocje. Na dobrą sprawę mogłabym teraz zostać sama z dnia na dzień i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia takiego jak rok temu.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 14 kwie 2021, 16:52

Konkluzja na dzisiaj, nie poświecaj się, bo poczujesz się oszukana, bo małżonek nie da ci tego samego. Dawaj w darze bezinteresownie, bo w innym wypadku znów poczujesz, że nie jesteś warta miłosci jeśli druga strona nic nie daje. U mnie pustka i analiza wynika z tego, że jest równowaga. Daję mężowi tyle ile on mi, czyli maleńki kawałeczek tego co dawałam wcześniej i nie czuję się w końcu z tym źle.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta » 16 kwie 2021, 1:11

Caliope, czy lepiej już trochę się czujesz?
Znam takie zimy ducha i serca niestety. Kiedyś mówiłam o tym, że "czuję się staro". Jakby uciekała ze mnie radość, siły witalne. I jest to czymś innym zupełnie niż zmęczenie, więc rady typu "odpocznij" mnie wkurzały.
W moim przypadku to przypominało anemię spowodowaną upływem krwi. Tylko, że ta krew uciekała w taki utajony sposób, że ja tego nie widziałam. Nie widziałam, że ona ucieka, ani którędy. No jednym słowem wypierałam rózne rzeczy, a potem nie potrafiłam zrozumieć, skąd bierze się mój dziwny stan i apatia. Niekoniecznie tak musi być w twoim przypadku, ale jak uciekają siły życiowe, to warto sprawdzić, którędy. Tak na wszelki wypadek.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 16 kwie 2021, 10:22

Ruta pisze:
16 kwie 2021, 1:11
Caliope, czy lepiej już trochę się czujesz?
Znam takie zimy ducha i serca niestety. Kiedyś mówiłam o tym, że "czuję się staro". Jakby uciekała ze mnie radość, siły witalne. I jest to czymś innym zupełnie niż zmęczenie, więc rady typu "odpocznij" mnie wkurzały.
W moim przypadku to przypominało anemię spowodowaną upływem krwi. Tylko, że ta krew uciekała w taki utajony sposób, że ja tego nie widziałam. Nie widziałam, że ona ucieka, ani którędy. No jednym słowem wypierałam rózne rzeczy, a potem nie potrafiłam zrozumieć, skąd bierze się mój dziwny stan i apatia. Niekoniecznie tak musi być w twoim przypadku, ale jak uciekają siły życiowe, to warto sprawdzić, którędy. Tak na wszelki wypadek.
Dziękuję Ruto, jest lepiej, gdy mam stabilne hormony nie ma apatii. Jest za to chęć pójścia do przodu, dojrzewania do kolejnego etapu, co się stanie jak będę coś chciała od męża. Czy zrobi to samo co rok temu, czy będzie chciał się wycofać i wziąć rozwód. Tyle razy słyszałam, że to ja mam się zmieniać, robię za mało, mam się uśmiechać,a jak zrobię to będzie lepiej i teraz widać, że to była manipulacja, kompletna bzdura. Jest tylko pustka, część mnie jest bardzo nieszczęśliwa i chcę to zmienić, ale boję się skutków, bo moja miłość nie osłabła choćbym sobie wmawiała coś innego.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 17 kwie 2021, 12:53

Bardzo bym chciała by jakiś nasz mężczyzna na forum wypowiedział się na temat który mnie nurtuje. Czy można pomóc mężowi stać się mężczyzną, bo do tej pory był cały czas chłopcem? tak sobie pomyślałam, nawet w kwestii bliskości. I też właśnie jakoś nigdzie nie przeczytałam co zrobić kiedy jedna strona chciała odejść, a jest i nic nie mówi czy coś znów chce. Według Zerty ona ma zdecydować czy chce wrócić, a tak naprawdę jeśli poczuła się skrzywdzona, to może czeka na krok tej strony którą chciała porzucić.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro » 17 kwie 2021, 18:10

Caliope pisze:
17 kwie 2021, 12:53
Bardzo bym chciała by jakiś nasz mężczyzna na forum wypowiedział się na temat który mnie nurtuje. Czy można pomóc mężowi stać się mężczyzną, bo do tej pory był cały czas chłopcem? tak sobie pomyślałam, nawet w kwestii bliskości. I też właśnie jakoś nigdzie nie przeczytałam co zrobić kiedy jedna strona chciała odejść, a jest i nic nie mówi czy coś znów chce. Według Zerty ona ma zdecydować czy chce wrócić, a tak naprawdę jeśli poczuła się skrzywdzona, to może czeka na krok tej strony którą chciała porzucić.
Zapewne można , przecież twój maż fizycznie jest mężczyzną. Piszesz o sytuacji , która rzeczywiście jest rzadko spotykana . Kluczem do rozwiązania twojej sytuacji jest co wydarzyło sie miedzy wami tuz przed narodzinami syna , do powiedzmy roku po urodzeniu dziecka. Tylko ja tu nic nie odkryłem, to już ci wcześniej ludzie tu na forum wspominali w ten czy inny sposób.
Możliwe ,ze czeka na taki krok , jednak pewności nie ma . Mógł sie już tak zaciąć w sobie , ze stadem wołów go z tego nie wyciągniesz. Możliwe tez , ze jest mu po prostu tak wygodnie.
Ja kiedyś chciałbym aby taki , krok nastąpił , teraz już absolutnie nie.
I wiem , ze moge usłyszeć to ty zraniłeś zonę wiec odeszła. Dla mnie punktem wyjścia było by zadość uczynienie za zdradę, tego nie ma i już nie musi być . Ja już po prostu go nie chce.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 17 kwie 2021, 21:43

Astro pisze:
17 kwie 2021, 18:10
Caliope pisze:
17 kwie 2021, 12:53
Bardzo bym chciała by jakiś nasz mężczyzna na forum wypowiedział się na temat który mnie nurtuje. Czy można pomóc mężowi stać się mężczyzną, bo do tej pory był cały czas chłopcem? tak sobie pomyślałam, nawet w kwestii bliskości. I też właśnie jakoś nigdzie nie przeczytałam co zrobić kiedy jedna strona chciała odejść, a jest i nic nie mówi czy coś znów chce. Według Zerty ona ma zdecydować czy chce wrócić, a tak naprawdę jeśli poczuła się skrzywdzona, to może czeka na krok tej strony którą chciała porzucić.
Zapewne można , przecież twój maż fizycznie jest mężczyzną. Piszesz o sytuacji , która rzeczywiście jest rzadko spotykana . Kluczem do rozwiązania twojej sytuacji jest co wydarzyło sie miedzy wami tuz przed narodzinami syna , do powiedzmy roku po urodzeniu dziecka. Tylko ja tu nic nie odkryłem, to już ci wcześniej ludzie tu na forum wspominali w ten czy inny sposób.
Możliwe ,ze czeka na taki krok , jednak pewności nie ma . Mógł sie już tak zaciąć w sobie , ze stadem wołów go z tego nie wyciągniesz. Możliwe tez , ze jest mu po prostu tak wygodnie.
Ja kiedyś chciałbym aby taki , krok nastąpił , teraz już absolutnie nie.
I wiem , ze moge usłyszeć to ty zraniłeś zonę wiec odeszła. Dla mnie punktem wyjścia było by zadość uczynienie za zdradę, tego nie ma i już nie musi być . Ja już po prostu go nie chce.
W ciąży miałam problemy, bałam się że stracę dziecko, miałam zwolnienia pamięciowe, dużo spałam. Po urodzeniu syna męża to przerosło, bo uciekał do pracy i mnie zostawił całkiem samą z depresją po porodzie i synem niepełnosprawnym. Nie spełniałam jego oczekiwań jak zaszłam w ciążę, nie byłam w stanie przeczytać nawet książki po porodzie, ani wyjść z domu bo byłam chora i śpiąca. Być może to jest ten problem, dla mnie mąż był niedojrzały i raniący w bardzo przykry sposób. Ja zawsze mówię, żebym wiedziała, to bym nigdy nie chciała zająć w ciążę i tego przeżywać, bo ja specjalnie nie zachorowałam na depresję hormonalną i nie miałam wpływu na lekarki ze szpitala które prawie wykończyły mi dziecko. Wiem że dla niego to co dla mnie jest niczym, bo przeżyłam gorsze rzeczy, może być czymś co urosło do ogromnych rozmiarów i tego nie zreperuję sama.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro » 18 kwie 2021, 16:56

Caliope pisze:
17 kwie 2021, 21:43
Astro pisze:
17 kwie 2021, 18:10
Caliope pisze:
17 kwie 2021, 12:53
Bardzo bym chciała by jakiś nasz mężczyzna na forum wypowiedział się na temat który mnie nurtuje. Czy można pomóc mężowi stać się mężczyzną, bo do tej pory był cały czas chłopcem? tak sobie pomyślałam, nawet w kwestii bliskości. I też właśnie jakoś nigdzie nie przeczytałam co zrobić kiedy jedna strona chciała odejść, a jest i nic nie mówi czy coś znów chce. Według Zerty ona ma zdecydować czy chce wrócić, a tak naprawdę jeśli poczuła się skrzywdzona, to może czeka na krok tej strony którą chciała porzucić.
Zapewne można , przecież twój maż fizycznie jest mężczyzną. Piszesz o sytuacji , która rzeczywiście jest rzadko spotykana . Kluczem do rozwiązania twojej sytuacji jest co wydarzyło sie miedzy wami tuz przed narodzinami syna , do powiedzmy roku po urodzeniu dziecka. Tylko ja tu nic nie odkryłem, to już ci wcześniej ludzie tu na forum wspominali w ten czy inny sposób.
Możliwe ,ze czeka na taki krok , jednak pewności nie ma . Mógł sie już tak zaciąć w sobie , ze stadem wołów go z tego nie wyciągniesz. Możliwe tez , ze jest mu po prostu tak wygodnie.
Ja kiedyś chciałbym aby taki , krok nastąpił , teraz już absolutnie nie.
I wiem , ze moge usłyszeć to ty zraniłeś zonę wiec odeszła. Dla mnie punktem wyjścia było by zadość uczynienie za zdradę, tego nie ma i już nie musi być . Ja już po prostu go nie chce.
W ciąży miałam problemy, bałam się że stracę dziecko, miałam zwolnienia pamięciowe, dużo spałam. Po urodzeniu syna męża to przerosło, bo uciekał do pracy i mnie zostawił całkiem samą z depresją po porodzie i synem niepełnosprawnym. Nie spełniałam jego oczekiwań jak zaszłam w ciążę, nie byłam w stanie przeczytać nawet książki po porodzie, ani wyjść z domu bo byłam chora i śpiąca. Być może to jest ten problem, dla mnie mąż był niedojrzały i raniący w bardzo przykry sposób. Ja zawsze mówię, żebym wiedziała, to bym nigdy nie chciała zająć w ciążę i tego przeżywać, bo ja specjalnie nie zachorowałam na depresję hormonalną i nie miałam wpływu na lekarki ze szpitala które prawie wykończyły mi dziecko. Wiem że dla niego to co dla mnie jest niczym, bo przeżyłam gorsze rzeczy, może być czymś co urosło do ogromnych rozmiarów i tego nie zreperuję sama.

Caliope chodziło mi bardziej o to czy wtedy maż nie usłyszał od ciebie czegoś co mogło go tak zablokować , a wręcz odrzucić od ciebie.
Nie neguje twoich przeżyć , tego co czujesz i emocji z tym związanych ,twojej pracy nad sobą , zranień , bólu czy łez , moge je zrozumieć tylko jak potrafię.
Na forum nie pojawiłem sie tez po to powtórnie , żeby prowadzić krucjatę przeciw kobietom , tylko aby zbalansować brak męskich głosów . Pokazać to co czujemy , my mężczyźni . Czasami zburzyć ten kobiecy "spokój" tu na forum ;)
O dziecku absolutnie wiem co mogłaś czuć , moje tez mogło stracić Zycie w zeszłym roku , tylko nie przez lekarza, no może pośrednio, ale przez moja zonę na pewno . To był przysłowiowy gwóźdź do trumny . Dlatego ma ta sprawę w sadzie rodzinnym.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 18 kwie 2021, 21:09

Astro pisze:
18 kwie 2021, 16:56
Caliope pisze:
17 kwie 2021, 21:43
Astro pisze:
17 kwie 2021, 18:10


Zapewne można , przecież twój maż fizycznie jest mężczyzną. Piszesz o sytuacji , która rzeczywiście jest rzadko spotykana . Kluczem do rozwiązania twojej sytuacji jest co wydarzyło sie miedzy wami tuz przed narodzinami syna , do powiedzmy roku po urodzeniu dziecka. Tylko ja tu nic nie odkryłem, to już ci wcześniej ludzie tu na forum wspominali w ten czy inny sposób.
Możliwe ,ze czeka na taki krok , jednak pewności nie ma . Mógł sie już tak zaciąć w sobie , ze stadem wołów go z tego nie wyciągniesz. Możliwe tez , ze jest mu po prostu tak wygodnie.
Ja kiedyś chciałbym aby taki , krok nastąpił , teraz już absolutnie nie.
I wiem , ze moge usłyszeć to ty zraniłeś zonę wiec odeszła. Dla mnie punktem wyjścia było by zadość uczynienie za zdradę, tego nie ma i już nie musi być . Ja już po prostu go nie chce.
W ciąży miałam problemy, bałam się że stracę dziecko, miałam zwolnienia pamięciowe, dużo spałam. Po urodzeniu syna męża to przerosło, bo uciekał do pracy i mnie zostawił całkiem samą z depresją po porodzie i synem niepełnosprawnym. Nie spełniałam jego oczekiwań jak zaszłam w ciążę, nie byłam w stanie przeczytać nawet książki po porodzie, ani wyjść z domu bo byłam chora i śpiąca. Być może to jest ten problem, dla mnie mąż był niedojrzały i raniący w bardzo przykry sposób. Ja zawsze mówię, żebym wiedziała, to bym nigdy nie chciała zająć w ciążę i tego przeżywać, bo ja specjalnie nie zachorowałam na depresję hormonalną i nie miałam wpływu na lekarki ze szpitala które prawie wykończyły mi dziecko. Wiem że dla niego to co dla mnie jest niczym, bo przeżyłam gorsze rzeczy, może być czymś co urosło do ogromnych rozmiarów i tego nie zreperuję sama.

Caliope chodziło mi bardziej o to czy wtedy maż nie usłyszał od ciebie czegoś co mogło go tak zablokować , a wręcz odrzucić od ciebie.
Nie neguje twoich przeżyć , tego co czujesz i emocji z tym związanych ,twojej pracy nad sobą , zranień , bólu czy łez , moge je zrozumieć tylko jak potrafię.
Na forum nie pojawiłem sie tez po to powtórnie , żeby prowadzić krucjatę przeciw kobietom , tylko aby zbalansować brak męskich głosów . Pokazać to co czujemy , my mężczyźni . Czasami zburzyć ten kobiecy "spokój" tu na forum ;)
O dziecku absolutnie wiem co mogłaś czuć , moje tez mogło stracić Zycie w zeszłym roku , tylko nie przez lekarza, no może pośrednio, ale przez moja zonę na pewno . To był przysłowiowy gwóźdź do trumny . Dlatego ma ta sprawę w sadzie rodzinnym.
O to ci chodzi :) ,no właśnie nie ode mnie, ale może być, że psychiatra namieszała, mówiąc że w depresji kobiety robią dzieciom krzywdę, a ja nie mogłam ruszyć ręką ani nogą i płakałam tylko ze zmęczenia. A przez babcię w podobnej chorobie która mu dawała popalić, sam robił mi to co jej, np. kontrola.
Akurat lubię twój sposób pisania, ten balans jest tu potrzebny.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro » 19 kwie 2021, 13:42

Caliope pisze:
18 kwie 2021, 21:09
Astro pisze:
18 kwie 2021, 16:56
Caliope pisze:
17 kwie 2021, 21:43

W ciąży miałam problemy, bałam się że stracę dziecko, miałam zwolnienia pamięciowe, dużo spałam. Po urodzeniu syna męża to przerosło, bo uciekał do pracy i mnie zostawił całkiem samą z depresją po porodzie i synem niepełnosprawnym. Nie spełniałam jego oczekiwań jak zaszłam w ciążę, nie byłam w stanie przeczytać nawet książki po porodzie, ani wyjść z domu bo byłam chora i śpiąca. Być może to jest ten problem, dla mnie mąż był niedojrzały i raniący w bardzo przykry sposób. Ja zawsze mówię, żebym wiedziała, to bym nigdy nie chciała zająć w ciążę i tego przeżywać, bo ja specjalnie nie zachorowałam na depresję hormonalną i nie miałam wpływu na lekarki ze szpitala które prawie wykończyły mi dziecko. Wiem że dla niego to co dla mnie jest niczym, bo przeżyłam gorsze rzeczy, może być czymś co urosło do ogromnych rozmiarów i tego nie zreperuję sama.

Caliope chodziło mi bardziej o to czy wtedy maż nie usłyszał od ciebie czegoś co mogło go tak zablokować , a wręcz odrzucić od ciebie.
Nie neguje twoich przeżyć , tego co czujesz i emocji z tym związanych ,twojej pracy nad sobą , zranień , bólu czy łez , moge je zrozumieć tylko jak potrafię.
Na forum nie pojawiłem sie tez po to powtórnie , żeby prowadzić krucjatę przeciw kobietom , tylko aby zbalansować brak męskich głosów . Pokazać to co czujemy , my mężczyźni . Czasami zburzyć ten kobiecy "spokój" tu na forum ;)
O dziecku absolutnie wiem co mogłaś czuć , moje tez mogło stracić Zycie w zeszłym roku , tylko nie przez lekarza, no może pośrednio, ale przez moja zonę na pewno . To był przysłowiowy gwóźdź do trumny . Dlatego ma ta sprawę w sadzie rodzinnym.
O to ci chodzi :) ,no właśnie nie ode mnie, ale może być, że psychiatra namieszała, mówiąc że w depresji kobiety robią dzieciom krzywdę, a ja nie mogłam ruszyć ręką ani nogą i płakałam tylko ze zmęczenia. A przez babcię w podobnej chorobie która mu dawała popalić, sam robił mi to co jej, np. kontrola.
Akurat lubię twój sposób pisania, ten balans jest tu potrzebny.
Tak o to mi chodziło :lol: , dokładnie o to czy mimo krańcowo złego samopoczucia , w przypływie " gorących " uczuć do męża nie obmyłaś go wtedy tropikalnym deszczem monsunowym :lol: . Przy takich obmyciach pada tez często wiele słów ,które ciężko cofnąć.
Moje skromne doświadczenie mówi mi , że tak mogło być. Twierdzisz ,ze nie . Ok przyjmuje :) Nie mowie tu o różnych zachowaniach kobiety kiedy jest w ciąży , bo to wiem , moge mylnie myśleć , ze rozumiem :D

Pani psychiatra prawie jestem pewien ,ze zrobiła tobie ,twojemu mężowi i waszemu małżeństwu krecia robotę. Szczególnie jeśli maż przeszedł swoje z babcia . Tego własnie nigdzie nie doczytałem w twoich wypowiedziach . Teraz już wiem.
Na moje powinna raczej nakierowywać męża na troskliwa opiekę nad tobą i dzieckiem . Przygotowywać go mentalnie na wysiłek , który powinien podjąć. Mogło to mieć bardzo duży wpływ na jego postawę. I zapewne miało.
Temat psychologów i psychiatrów , ich podejścia mimo wiedzy , która maja , oraz jej zastosowania to temat rzeka.

Na koniec pozwolisz ,ze w twoim wątku to napisze, bo tez o tym wspominasz , jak i nie które dziewczyny tu na forum. Chodzi o bliskość , czy współżycie . Mimo ,ze każdy facet to osobny egzemplarz , to mało spotkałem takich gdzie ta sfera była by im obojętna czy mało ważna. Raczej skłaniałbym sie ku opinii ,ze jest to dla nas facetów ważne.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Samon41, Sara i 54 gości