Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 26 lip 2022, 14:56 Jak według niego wygląda życie? Ale czego dokładnie on wymaga? Co mu przeszkadza? Jak go wkurza bałagan chyba wie gdzie jest odkurzacz w szafie go nie zamknęłaś na klucz 😉
Życie wygląda tak, że oboje pracujemy, ale dalej dom i dziecko jest na mojej głowie nad czym usilnie pracuje, by tak nie było, ale jest grożenie zakończeniem współpracy jak w korpo.Wymaga żeby był porządek, sam nie ruszy odkurzacza, bo pracuje i jest zmęczony, ja nie mogę być zmęczona po pracy. Wszystko mu przeszkadza w pracowaniu, szczególnie szanuje matkę która wszystko robiła za ojca i się wysługiwała dziećmi w obowiązkach domowych jak moja matka mną.
Na dzień dzisiejszy wolę być w pracy niż w domu, koty z kurzu mogą leżeć pod kanapą, śmieci wysypywać się z kubła, gary mogą stać w zlewie, mi to nie przeszkadza. Zrobię jak mi się zechce i marzę by nikt mi nie gderał, bo nie chce czuć się jak służba.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope pisze: 26 lip 2022, 23:52
Firekeeper pisze: 26 lip 2022, 14:56 Jak według niego wygląda życie? Ale czego dokładnie on wymaga? Co mu przeszkadza? Jak go wkurza bałagan chyba wie gdzie jest odkurzacz w szafie go nie zamknęłaś na klucz 😉
Życie wygląda tak, że oboje pracujemy, ale dalej dom i dziecko jest na mojej głowie nad czym usilnie pracuje, by tak nie było, ale jest grożenie zakończeniem współpracy jak w korpo.Wymaga żeby był porządek, sam nie ruszy odkurzacza, bo pracuje i jest zmęczony, ja nie mogę być zmęczona po pracy. Wszystko mu przeszkadza w pracowaniu, szczególnie szanuje matkę która wszystko robiła za ojca i się wysługiwała dziećmi w obowiązkach domowych jak moja matka mną.
Na dzień dzisiejszy wolę być w pracy niż w domu, koty z kurzu mogą leżeć pod kanapą, śmieci wysypywać się z kubła, gary mogą stać w zlewie, mi to nie przeszkadza. Zrobię jak mi się zechce i marzę by nikt mi nie gderał, bo nie chce czuć się jak służba.
Caliope widzę, że twój mąż ma taką samą wizję małżeństwa jak mój, a że mi nie odpowiada rola "służącej"😉🥴 więc mieszkamy osobno. Dla mnie bohaterami są panowie którzy w domu wykonują obowiązki bo chcą a nie muszą, niestety ani mój mąż ani ojciec do takiej kategorii się nie zaliczają. Może syna uda mi się inaczej wychować.

Panowie udzielający się w domu i dla rodziny - dzięki wielkie Wam za waszą postawę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Siedzę sobie sama, męża z synem nie ma, a ja mam mieszkanie dla siebie kilka dni. Praca mi sie podoba, ale nie będę tam cały czas, tylko sporadycznie. Jakoś tak opadł mi entuzjazm, bo naprawdę tam jest dla mnie idealnie, a mam szanse tylko podczas urlopów. Jeden plus, że mam kolejne doświadczenia i to biurowe. Zawsze mogę zmienić pracę, jakoś przestałam myśleć o innych rzeczach, tylko o pracy ciągle myślę.
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: helenast »

Czytam Wasze wpisy od pewnego czasu i tak sobie myślę - wydrukujcie poniższy tekst mężom Waszym i poproście by uważnie i z przemyśleniami go przeczytali - tylko tyle

Przyjaciel przyszedł do mojego domu na kawę, usiedliśmy i rozmawialiśmy o życiu. W pewnym momencie rozmowy powiedziałem: „Zmyję naczynia i zaraz wrócę…"
Spojrzał na mnie tak, jakbym mu powiedział, że zamierzam zbudować kosmiczną rakietę. Potem powiedział mi z podziwem, ale trochę zakłopotany: „Cieszę się, że pomagasz swojej żonie, ja nie pomagam, bo kiedy to robię, moja żona mnie nie chwali. W zeszłym tygodniu umyłem podłogę i nie powiedziała nawet dziękuję. „
Wróciłem, aby usiąść z nim i wyjaśniłem, że nie „pomogłem” mojej żonie. W rzeczywistości moja żona nie potrzebuje pomocy, potrzebuje partnera. Jestem partnerem w domu, a nie jej pomocnikiem.
Nie pomagam mojej żonie w sprzątaniu domu, bo ja też tu mieszkam i muszę to też sprzątać.
Nie pomagam żonie gotować, bo chcę też jeść i muszę też gotować.
Nie pomagam mojej żonie zmywać naczynia po jedzeniu, ponieważ używam tych samych naczyń i chcę by do kolejnego posiłku były czyste.
Nie pomagam mojej żonie zajmować się dziećmi, ponieważ są one także moimi dziećmi, a moją pracą jest bycie ojcem.
Nie pomagam mojej żonie prać, rozkładać lub składać ubrania, ponieważ te ubrania również są moje.
Nie jestem pomocą w domu, jestem częścią tego domu. Mojego domu. Naszego domu.
A jeśli chodzi o pochwały, zapytałem przyjaciela, kiedy był ostatni raz po tym, jak jego żona skończyła sprzątanie domu, pranie, zmianę prześcieradeł, kąpanie dzieci, gotowanie, organizowanie itp. powiedział jej dziękuję?
Ale nie takie zwykłe „dzięki”.
Dziękuję typu: „Wow, kochanie!!! Jesteś fantastyczna!!!”
„Czy nie wydaje ci się to absurdalne?? Kiedy raz w życiu wyczyściłeś podłogę, spodziewałeś się co najmniej takiej nagrody jakbyś odbył podróż w kosmos i wrócił. Dlaczego? Nigdy o tym nie myślałeś, przyjacielu?
Może dlatego, że wychowano Cię w poczuciu, że ​​obowiązki domowe są wyłącznie zadaniem kobiety?
A może uczono Cię, że wszystko to co się robi w domu, robi się bez konieczności poruszania palcem? Hmm…?
Mam zatem dla Ciebie dobrą radę. Chwal swoją żonę tak, jak chciałbyś być chwalony. Chwal ją w ten sam sposób, z taką samą intensywnością jak chciałbyś, by ona pochwaliła Cię za umycie tej podłogi. Ona robi to codziennie. Daj jej rękę, zachowuj się jak prawdziwy towarzysz, nie jak gość, który przychodzi tylko zjeść, spać, kąpać się i zaspokoić potrzeby. Poczuj się jak w domu. W Twoim domu. W Waszym domu!”
Prawdziwa zmiana naszego społeczeństwa zaczyna się w naszych domach…
Prawda?
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

helenast pisze: 02 sie 2022, 3:09 Czytam Wasze wpisy od pewnego czasu i tak sobie myślę - wydrukujcie poniższy tekst mężom Waszym i poproście by uważnie i z przemyśleniami go przeczytali - tylko tyle

Przyjaciel przyszedł do mojego domu na kawę, usiedliśmy i rozmawialiśmy o życiu. W pewnym momencie rozmowy powiedziałem: „Zmyję naczynia i zaraz wrócę…"
Spojrzał na mnie tak, jakbym mu powiedział, że zamierzam zbudować kosmiczną rakietę. Potem powiedział mi z podziwem, ale trochę zakłopotany: „Cieszę się, że pomagasz swojej żonie, ja nie pomagam, bo kiedy to robię, moja żona mnie nie chwali. W zeszłym tygodniu umyłem podłogę i nie powiedziała nawet dziękuję. „
Wróciłem, aby usiąść z nim i wyjaśniłem, że nie „pomogłem” mojej żonie. W rzeczywistości moja żona nie potrzebuje pomocy, potrzebuje partnera. Jestem partnerem w domu, a nie jej pomocnikiem.
Nie pomagam mojej żonie w sprzątaniu domu, bo ja też tu mieszkam i muszę to też sprzątać.
Nie pomagam żonie gotować, bo chcę też jeść i muszę też gotować.
Nie pomagam mojej żonie zmywać naczynia po jedzeniu, ponieważ używam tych samych naczyń i chcę by do kolejnego posiłku były czyste.
Nie pomagam mojej żonie zajmować się dziećmi, ponieważ są one także moimi dziećmi, a moją pracą jest bycie ojcem.
Nie pomagam mojej żonie prać, rozkładać lub składać ubrania, ponieważ te ubrania również są moje.
Nie jestem pomocą w domu, jestem częścią tego domu. Mojego domu. Naszego domu.
A jeśli chodzi o pochwały, zapytałem przyjaciela, kiedy był ostatni raz po tym, jak jego żona skończyła sprzątanie domu, pranie, zmianę prześcieradeł, kąpanie dzieci, gotowanie, organizowanie itp. powiedział jej dziękuję?
Ale nie takie zwykłe „dzięki”.
Dziękuję typu: „Wow, kochanie!!! Jesteś fantastyczna!!!”
„Czy nie wydaje ci się to absurdalne?? Kiedy raz w życiu wyczyściłeś podłogę, spodziewałeś się co najmniej takiej nagrody jakbyś odbył podróż w kosmos i wrócił. Dlaczego? Nigdy o tym nie myślałeś, przyjacielu?
Może dlatego, że wychowano Cię w poczuciu, że ​​obowiązki domowe są wyłącznie zadaniem kobiety?
A może uczono Cię, że wszystko to co się robi w domu, robi się bez konieczności poruszania palcem? Hmm…?
Mam zatem dla Ciebie dobrą radę. Chwal swoją żonę tak, jak chciałbyś być chwalony. Chwal ją w ten sam sposób, z taką samą intensywnością jak chciałbyś, by ona pochwaliła Cię za umycie tej podłogi. Ona robi to codziennie. Daj jej rękę, zachowuj się jak prawdziwy towarzysz, nie jak gość, który przychodzi tylko zjeść, spać, kąpać się i zaspokoić potrzeby. Poczuj się jak w domu. W Twoim domu. W Waszym domu!”
Prawdziwa zmiana naszego społeczeństwa zaczyna się w naszych domach…
Prawda?
Helenast piękny przykład dobrej relacji małżeńskiej, ale obawiam się, że większość małżonków nie zrozumie - bo są inaczej nauczeni z domów rodzinnych, mają swoje osobowościowe ograniczenia, czy też "swoją wizję". Byłoby pięknie gdyby w każdym małżeństwie, każdej rodzinie tak było.
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: helenast »

Więc może trzeba ich uświadomić ... oczywiście,że każdy ma swoja wizje i przyzwyczajenia / przykład z rodzinnego domu , ale w słowie ,, każdy ,, ujmuje się zarówno mężów jak i żony zdanie oraz ich pogląd na sprawy domowe ...

Owe niezrozumienie , ograniczenia czy jak piszesz własne wizje wynikać mogą i z pewnością w 90 % wynikają z braku wiedzy,że można i należy inaczej niż było dotychczas ...
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope pisze: 01 sie 2022, 22:04 Siedzę sobie sama, męża z synem nie ma, a ja mam mieszkanie dla siebie kilka dni. Praca mi sie podoba, ale nie będę tam cały czas, tylko sporadycznie. Jakoś tak opadł mi entuzjazm, bo naprawdę tam jest dla mnie idealnie, a mam szanse tylko podczas urlopów. Jeden plus, że mam kolejne doświadczenia i to biurowe. Zawsze mogę zmienić pracę, jakoś przestałam myśleć o innych rzeczach, tylko o pracy ciągle myślę.
Caliope skorzystaj z przestrzeni wolności domowej 🙂. Mam nadzieję, że taki wyjazd męża i syna (bo mam nadzieję, że razem wyjechali) może twojemu mężowi uzmysłowi czym jest opieka nad dzieckiem.

A jeśli chodzi o pracę to nawet taka na zastępstwo na początek jest fajna, bo po pierwsze wyszłaś z domu po wielu latach niepracowania, po drugie masz szanse nauczyć się czegoś nowego, po trzecie gdy będzie potrzeba to firma w pierwszej kolejności proponuje wolny etat znanym sobie osobom, masz też własne pieniążki. Często trudno zrobić pierwszy krok, a po latach spędzonych w domu przy dziecku/dzieciach jeszcze trudniej wrócić na rynek pracy. Masz przesyt bycia w domu i marzysz o pracy, ja po 6 miesięcznym macierzyńskim pracuję non stop 10 lat, nie korzystając z L4 czy opieki nad chorym dzieckiem, więc mi by się marzyło posiedzenie w domu, spokojne życie 'kury domowej' 😉, ale to mam nadzieję dopiero za kilkanaście lat na emeryturze 🙂, bo pracy bym nie chciała stracić a na urlop bezpłatny mnie nie stać, a 26 dni urlopu zazwyczaj szybko znika na kilka dni wyjazdu i wizyty u lekarzy z synem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

helenast pisze: 02 sie 2022, 8:39 Więc może trzeba ich uświadomić ... oczywiście,że każdy ma swoja wizje i przyzwyczajenia / przykład z rodzinnego domu , ale w słowie ,, każdy ,, ujmuje się zarówno mężów jak i żony zdanie oraz ich pogląd na sprawy domowe ...

Owe niezrozumienie , ograniczenia czy jak piszesz własne wizje wynikać mogą i z pewnością w 90 % wynikają z braku wiedzy,że można i należy inaczej niż było dotychczas ...
Helenast, uswiadamianie w kryzysie to zły pomysł. Po co mąż ma tak robić jeśli nie szanuje i nie kocha, na logikę nie będzie tego robił. Od wielu lat ten tekst lata po internecie, przestałam go już czytać, bo jest ogromnie da mnie bolesny. A twój mąż tak robi?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bławatek pisze: 02 sie 2022, 8:43
Caliope pisze: 01 sie 2022, 22:04 Siedzę sobie sama, męża z synem nie ma, a ja mam mieszkanie dla siebie kilka dni. Praca mi sie podoba, ale nie będę tam cały czas, tylko sporadycznie. Jakoś tak opadł mi entuzjazm, bo naprawdę tam jest dla mnie idealnie, a mam szanse tylko podczas urlopów. Jeden plus, że mam kolejne doświadczenia i to biurowe. Zawsze mogę zmienić pracę, jakoś przestałam myśleć o innych rzeczach, tylko o pracy ciągle myślę.
Caliope skorzystaj z przestrzeni wolności domowej 🙂. Mam nadzieję, że taki wyjazd męża i syna (bo mam nadzieję, że razem wyjechali) może twojemu mężowi uzmysłowi czym jest opieka nad dzieckiem.

A jeśli chodzi o pracę to nawet taka na zastępstwo na początek jest fajna, bo po pierwsze wyszłaś z domu po wielu latach niepracowania, po drugie masz szanse nauczyć się czegoś nowego, po trzecie gdy będzie potrzeba to firma w pierwszej kolejności proponuje wolny etat znanym sobie osobom, masz też własne pieniążki. Często trudno zrobić pierwszy krok, a po latach spędzonych w domu przy dziecku/dzieciach jeszcze trudniej wrócić na rynek pracy. Masz przesyt bycia w domu i marzysz o pracy, ja po 6 miesięcznym macierzyńskim pracuję non stop 10 lat, nie korzystając z L4 czy opieki nad chorym dzieckiem, więc mi by się marzyło posiedzenie w domu, spokojne życie 'kury domowej' 😉, ale to mam nadzieję dopiero za kilkanaście lat na emeryturze 🙂, bo pracy bym nie chciała stracić a na urlop bezpłatny mnie nie stać, a 26 dni urlopu zazwyczaj szybko znika na kilka dni wyjazdu i wizyty u lekarzy z synem.
To nie miała być sporadyczna praca Bławatku, ale wynika z grafiku, choć myślałam inaczej. Co do bycia kurą domową, to nie chciałabyś, to najgorsze z moich doświadczeń i nigdy nie było spokojnie. Życie w strachu, że mąż może mi odciąć pieniądze i przez to muszę wszystko znosić i go słuchać oraz obsługiwać, to nie jest życie, to gehenna. Gdybym miała po roku z kim zostawić syna, zrobiłabym to, a nie narażała się na ogromny stres i wkładanie mi do głowy, że mam dziecko, to wszystko muszę.
Bławatek
Posty: 1684
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope ja Cię rozumiem - jeśli się ma męża, który tylko zarabia na rodzinę i jednocześnie szanuje swoją żonę, że "siedzi w domu i się nim zajmuje" to jest super, natomiast na przykładzie Twojego jak i mojego małżeństwa dobrze wiemy, że nasi mężowie nie funkcjonują dobrze i prawidłowo, więc wówczas bycie w domu staje się koszmarem. Ja chodziłam do pracy i nawet jak miałam pomysł by wziąć L4 i zostać z chorym dzieckiem to słyszałam od męża, że nie, bo za małą wypłatę dostanę.

Na razie zaczynasz od grafiku tj łatania dziur w zatrudnieniu, ale nie wiesz czy za chwilę nie będziesz miała tam pełnego etatu. A może to i lepiej dla ciebie - na teraz -na spokojnie połączysz dom i pracę, bo czasami ciężko jest nagle przestawić swoje życie o 180 stopni.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bławatek pisze: 02 sie 2022, 12:09 Caliope ja Cię rozumiem - jeśli się ma męża, który tylko zarabia na rodzinę i jednocześnie szanuje swoją żonę, że "siedzi w domu i się nim zajmuje" to jest super, natomiast na przykładzie Twojego jak i mojego małżeństwa dobrze wiemy, że nasi mężowie nie funkcjonują dobrze i prawidłowo, więc wówczas bycie w domu staje się koszmarem. Ja chodziłam do pracy i nawet jak miałam pomysł by wziąć L4 i zostać z chorym dzieckiem to słyszałam od męża, że nie, bo za małą wypłatę dostanę.

Na razie zaczynasz od grafiku tj łatania dziur w zatrudnieniu, ale nie wiesz czy za chwilę nie będziesz miała tam pełnego etatu. A może to i lepiej dla ciebie - na teraz -na spokojnie połączysz dom i pracę, bo czasami ciężko jest nagle przestawić swoje życie o 180 stopni.
Ja mam cały etat od początku, całe 8 godzin, tu chodzi o rozkład zajęć w pracy, o różne stanowiska na których jestem, nie o godziny.
Chciałabym usłyszeć kiedyś, że mam pracować, bo mamy za mało kasy, niż, że moje pieniądze nic nie będą znaczyć, bo zarobię i tak ich mało.
helenast
Posty: 3093
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: helenast »

Caliope pisze: 02 sie 2022, 9:36
helenast pisze: 02 sie 2022, 8:39 Więc może trzeba ich uświadomić ... oczywiście,że każdy ma swoja wizje i przyzwyczajenia / przykład z rodzinnego domu , ale w słowie ,, każdy ,, ujmuje się zarówno mężów jak i żony zdanie oraz ich pogląd na sprawy domowe ...

Owe niezrozumienie , ograniczenia czy jak piszesz własne wizje wynikać mogą i z pewnością w 90 % wynikają z braku wiedzy,że można i należy inaczej niż było dotychczas ...
Helenast, uswiadamianie w kryzysie to zły pomysł. Po co mąż ma tak robić jeśli nie szanuje i nie kocha, na logikę nie będzie tego robił. Od wielu lat ten tekst lata po internecie, przestałam go już czytać, bo jest ogromnie da mnie bolesny. A twój mąż tak robi?

Tak, mój mąż tak robi ....

Skro uważasz ,ze uświadamianie w kryzysie to zły pomysł to Twój wybór - żyj więc w tym co masz ....
zakładasz z góry ,że to nic nie da..... hm...... więc jak chcesz wygrać w totolotka , gdy nie wysyłasz kuponu ?
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah »

Heleno, wydaje mi się, że wiara w to, że mąż Caliope zmieni swoje postępowanie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy żona coś mu powie albo da jakis tekst do przeczytania jest... "lekko" naiwna... To tak, jakbyś sugerowała, że nigdy z nim nie próbowała rozmawiać, niczego zmieniać. Przerzucanie odpowiedzialności - "twój wybór, żyj w tym co masz" - jest jeszcze słabsze, ociera się o wtórną wiktymizację ofiary.
Twój mąż tak robi? To gratuluję, nie kojarzę twojej historii - czy żyłaś kiedyś z człowiekiem, który jest totalnie na ciebie obojętny, nie kocha cię ani nawet nie lubi i nie szanuje, myślami jest od bardzo dawna gdzieś indziej?
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Tekst z internetu jest świetny...do frustrowania kobiet. Mam przy tym wrażenie, że napisała go kobieta. I dla kobiet wydaje się on odkrywczy: kobiety czytając go odkrywają, że mężczyzna mógłby tak mieć i tak odpowiedzialnie traktować dom i że w dodatku są gdzieś tacy mężczyźni, co tak mają. I jeszcze można ich za przykład swoim mężczyznom postawić, tym prostaczkom, co nie rozumieją, że pranie jest też ich, zmywanie zresztą też.
Jak sądzę kobieta pisząca sprytnie napisała jako mężczyzna, no bo wiadomo, że mężczyźni słuchają męskich autorytetów. Wyjątkowo nieudolne lokowanie produktu pod hasłem "równość w domu i zagrodzie".

Natomiast bardzo mocno powątpiewam w to, że taki tekst spowoduje u jakiegokolwiek mężczyzny reakcję: O raju! Nie wiedziałem, biorę się za zmywanie garów, zakupy, obiad i wychwalanie żony. Ale ja ślepy byłem...

Ganianie za małżonkiem w kryzysie z tekstem o tym jak wspaniali bywają inni mężczyźni uważam za mało sensowne.

Docenić czy frustrować?

PS. Do czasu kryzysu na ogół współdzieliliśmy z mężem obowiązki, problemy z myciem garów, gdy się pojawiały, były efektem całkiem innych napięć. Sądzę, że w zgodnym małżeństwie gary myją się same i nikt z tym nie ma problemu. A gdzie jest problem, gary są swoistym tematem zastępczym.
A dźwiganie wszystkiego samej jest bardzo ciężkie, wiem bo tego też doświadczyłam. I nie jest to kwestia małej świadomości równościowej...ani totolotka...




helenast pisze: 02 sie 2022, 13:57
Caliope pisze: 02 sie 2022, 9:36
helenast pisze: 02 sie 2022, 8:39 Więc może trzeba ich uświadomić ... oczywiście,że każdy ma swoja wizje i przyzwyczajenia / przykład z rodzinnego domu , ale w słowie ,, każdy ,, ujmuje się zarówno mężów jak i żony zdanie oraz ich pogląd na sprawy domowe ...

Owe niezrozumienie , ograniczenia czy jak piszesz własne wizje wynikać mogą i z pewnością w 90 % wynikają z braku wiedzy,że można i należy inaczej niż było dotychczas ...
Helenast, uswiadamianie w kryzysie to zły pomysł. Po co mąż ma tak robić jeśli nie szanuje i nie kocha, na logikę nie będzie tego robił. Od wielu lat ten tekst lata po internecie, przestałam go już czytać, bo jest ogromnie da mnie bolesny. A twój mąż tak robi?

Tak, mój mąż tak robi ....

Skro uważasz ,ze uświadamianie w kryzysie to zły pomysł to Twój wybór - żyj więc w tym co masz ....
zakładasz z góry ,że to nic nie da..... hm...... więc jak chcesz wygrać w totolotka , gdy nie wysyłasz kuponu ?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

helenast pisze: 02 sie 2022, 13:57
Caliope pisze: 02 sie 2022, 9:36
helenast pisze: 02 sie 2022, 8:39 Więc może trzeba ich uświadomić ... oczywiście,że każdy ma swoja wizje i przyzwyczajenia / przykład z rodzinnego domu , ale w słowie ,, każdy ,, ujmuje się zarówno mężów jak i żony zdanie oraz ich pogląd na sprawy domowe ...

Owe niezrozumienie , ograniczenia czy jak piszesz własne wizje wynikać mogą i z pewnością w 90 % wynikają z braku wiedzy,że można i należy inaczej niż było dotychczas ...
Helenast, uswiadamianie w kryzysie to zły pomysł. Po co mąż ma tak robić jeśli nie szanuje i nie kocha, na logikę nie będzie tego robił. Od wielu lat ten tekst lata po internecie, przestałam go już czytać, bo jest ogromnie da mnie bolesny. A twój mąż tak robi?

Tak, mój mąż tak robi ....

Skro uważasz ,ze uświadamianie w kryzysie to zły pomysł to Twój wybór - żyj więc w tym co masz ....
zakładasz z góry ,że to nic nie da..... hm...... więc jak chcesz wygrać w totolotka , gdy nie wysyłasz kuponu ?
Przystopuj, przypadkiem tak nie robi mąż który kocha żonę i mu zależy na rodzinie? Jak można w kryzysie dokonywać takich wyborów, przecież to strzelanie sobie w kolano, mój mąż by mnie wyśmiał. Nie wkładaj mężów do jednego worka, każdy ma inne wzorce, mój nie ma takich jak ten z twojego postu i twój mąż.
ODPOWIEDZ