Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: elena »

Może jest tu problem z akceptacją siebie, swojego ciała, swoich potrzeb, może są jakieś kompleksy. Ja tez jestem introwertyczką i był czas, ze nie lubiłam swojego ciała, wstydziłam się być na plaży a co dopiero w sytuacjach intymnych. Nie wiem czy u mężczyzn występują aż takie kompleksy, żeby nie chcieć kochać się z własną żoną, ale może Twój mąż nie czuje się męski..
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Zwyklaosoba pisze: 30 mar 2021, 22:45
Caliope pisze: 29 mar 2021, 23:35 Mój mąż znów spotyka się z tym kolegą, który namawiał go na odejście. Jestem kłębkiem nerwów, myślę co tym razem będzie zapalnikiem do tego by wziąć rozwód ze mną. Na szczęście jestem silniejsza i wezmę to na klatę, nie ufam mężowi, przez tamtego. Wrócił wczoraj jakiś taki dziwny bardzo, znów pewnie rozmawiali.
Caliope, ja bym na twoim miejscu chyba pogadała z tym koleszką
Mój świadek na ślubie kolega męża totalny degenerat wmawia mi i mężowi, że obecne jego życie czyli samowolka i picie to to czego mój mąż potrzebuje j rozwodu szybkiego.. sam kolega otwarcie mówi że jest alkoholikiem ( taki w białych rękawiczkach na kierowniczym stanowisku ). Powiedziałam co myślę o jego wartościach życiowych i lekko zelżał, im czasem trzeba mówić że mają wodę z mózgu .. tak wprost ich językiem ( moz nieco ładniejszym )
Nie mogę, bo mnie wszędzie poblokował, napisałam raz, że jak się wtrąca, to teraz niech pomaga. Nie będę zniżać się do jego poziomu, to jest podobnie jak bym pisała do kowalskiej, a po co. Jeszcze czuję, że w tym wypadku to wszystko podchodzi pod zdradę emocjonalną.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

elena pisze: 31 mar 2021, 0:14 Może jest tu problem z akceptacją siebie, swojego ciała, swoich potrzeb, może są jakieś kompleksy. Ja tez jestem introwertyczką i był czas, ze nie lubiłam swojego ciała, wstydziłam się być na plaży a co dopiero w sytuacjach intymnych. Nie wiem czy u mężczyzn występują aż takie kompleksy, żeby nie chcieć kochać się z własną żoną, ale może Twój mąż nie czuje się męski..
Też o tym myślę eleno ,bo ja zawsze wychodziłam z inicjatywą. Panowie też mają kompleksy, nie akceptują swojego ciała. Gdyby nie ten kryzys nie byłabym się zbliżyć,a normalnie się boję odrzucenia. Nie boję się odejścia, rozwodu, odrzucenia mnie całej, ale to jest zbyt ciężkie. Tak łatwo zranić kogoś w sytuacji intymnej, że wymiękam.
Rubi
Posty: 23
Rejestracja: 29 mar 2020, 0:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Rubi »

Witaj Caliope. Czytam twój wątek i zastanawiam się nad podsuwanymi uwagami przez forumowiczów, tylko, że w stosunku do mojego małżeństwa. Pisałaś, że nie chcesz żyć w białym małżeństwie. Ja również nie. Ale jak tak dalej będzie szło, to moje chyba będzie takie. Cierpię z tego powodu bardzo.
My z mężem nie zamierzamy się rozwodzić. Od czasu do czasu słyszę, że mnie kocha. U nas oprócz braku współżycia, innych symptomów zdrady nie widzę. Mąż jest bardzo zaangażowany w życie rodziny. Spędza z nami większość swojego czasu. Teraz w rzeczywistości covid, zamkniętych szkół i przedszkoli, pracy zdalnej jeszcze więcej. Wspólnie to jakoś ogarniamy. Wczoraj np. wziął chłopców na wycieczkę, żebym mogła spokojnie popracować. Ostatnio na covid zmarła bardzo mi bliska osoba. Mój mąż bardzo mnie wspierał w tych trudnych chwilach. Nasze telefony leżą na wierzchu i nie mają haseł. Mój mąż również nie zamierza iść ze mną do terapeuty ani seksuologa. Kiedyś przyłapał mnie na czytaniu forum. Wpadło mu w oko sformułowanie ratowanie małżeństwa. Zapytał mnie o jakim ratowaniu małżeństwa czytam, przecież z naszym jest wszystko w porządku. :roll:
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: lustro »

Rubi pisze: 31 mar 2021, 15:02 Kiedyś przyłapał mnie na czytaniu forum. Wpadło mu w oko sformułowanie ratowanie małżeństwa. Zapytał mnie o jakim ratowaniu małżeństwa czytam, przecież z naszym jest wszystko w porządku. :roll:
A moze warto porozmawiać z mężem?
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz »

Rubi pisze: 31 mar 2021, 15:02 Witaj Caliope. Czytam twój wątek i zastanawiam się nad podsuwanymi uwagami przez forumowiczów, tylko, że w stosunku do mojego małżeństwa. Pisałaś, że nie chcesz żyć w białym małżeństwie. Ja również nie. Ale jak tak dalej będzie szło, to moje chyba będzie takie. Cierpię z tego powodu bardzo.
My z mężem nie zamierzamy się rozwodzić. Od czasu do czasu słyszę, że mnie kocha. U nas oprócz braku współżycia, innych symptomów zdrady nie widzę. Mąż jest bardzo zaangażowany w życie rodziny. Spędza z nami większość swojego czasu. Teraz w rzeczywistości covid, zamkniętych szkół i przedszkoli, pracy zdalnej jeszcze więcej. Wspólnie to jakoś ogarniamy. Wczoraj np. wziął chłopców na wycieczkę, żebym mogła spokojnie popracować. Ostatnio na covid zmarła bardzo mi bliska osoba. Mój mąż bardzo mnie wspierał w tych trudnych chwilach. Nasze telefony leżą na wierzchu i nie mają haseł. Mój mąż również nie zamierza iść ze mną do terapeuty ani seksuologa. Kiedyś przyłapał mnie na czytaniu forum. Wpadło mu w oko sformułowanie ratowanie małżeństwa. Zapytał mnie o jakim ratowaniu małżeństwa czytam, przecież z naszym jest wszystko w porządku. :roll:
A rozmawiacie w ogóle ze sobą o sobie? Zastanawiam się jak mąż, mówiąc że Cię kocha, zarazem wypowiada się w taki sposób widząc co przeglądasz, z czego może wynikać jego brak refleksji: przemęczenie, cechy charakteru(temperamentu), czy choćby odmienne wartości od Twoich?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Rubi pisze: 31 mar 2021, 15:02 Witaj Caliope. Czytam twój wątek i zastanawiam się nad podsuwanymi uwagami przez forumowiczów, tylko, że w stosunku do mojego małżeństwa. Pisałaś, że nie chcesz żyć w białym małżeństwie. Ja również nie. Ale jak tak dalej będzie szło, to moje chyba będzie takie. Cierpię z tego powodu bardzo.
My z mężem nie zamierzamy się rozwodzić. Od czasu do czasu słyszę, że mnie kocha. U nas oprócz braku współżycia, innych symptomów zdrady nie widzę. Mąż jest bardzo zaangażowany w życie rodziny. Spędza z nami większość swojego czasu. Teraz w rzeczywistości covid, zamkniętych szkół i przedszkoli, pracy zdalnej jeszcze więcej. Wspólnie to jakoś ogarniamy. Wczoraj np. wziął chłopców na wycieczkę, żebym mogła spokojnie popracować. Ostatnio na covid zmarła bardzo mi bliska osoba. Mój mąż bardzo mnie wspierał w tych trudnych chwilach. Nasze telefony leżą na wierzchu i nie mają haseł. Mój mąż również nie zamierza iść ze mną do terapeuty ani seksuologa. Kiedyś przyłapał mnie na czytaniu forum. Wpadło mu w oko sformułowanie ratowanie małżeństwa. Zapytał mnie o jakim ratowaniu małżeństwa czytam, przecież z naszym jest wszystko w porządku. :roll:
Rubi, czemu nie rozmawiacie, jeśli mąż jest i kocha?ja bym rozmawiała gdybym miała takie okazje, gdybym mogła poczuć się bezpiecznie, że mąż nie odchodzi i dalej coś czuje. Nie wiem jak to u Ciebie było, czy to tak od dawna i kto to skończył, ale pomyśl czy warto czuć się gorszą, wybrakowaną, kiedy można się zbliżyć. Ja nie mam takiej możliwości, to boli bardziej niż ogólne odejście ode mnie, bo wiem, że sama dam sobie radę.
Rubi
Posty: 23
Rejestracja: 29 mar 2020, 0:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Oddalanie się małżonków od siebie.

Post autor: Rubi »

ozeasz pisze: 31 mar 2021, 15:48
Rubi pisze: 31 mar 2021, 15:02 Witaj Caliope. Czytam twój wątek i zastanawiam się nad podsuwanymi uwagami przez forumowiczów, tylko, że w stosunku do mojego małżeństwa. Pisałaś, że nie chcesz żyć w białym małżeństwie. Ja również nie. Ale jak tak dalej będzie szło, to moje chyba będzie takie. Cierpię z tego powodu bardzo.
My z mężem nie zamierzamy się rozwodzić. Od czasu do czasu słyszę, że mnie kocha. U nas oprócz braku współżycia, innych symptomów zdrady nie widzę. Mąż jest bardzo zaangażowany w życie rodziny. Spędza z nami większość swojego czasu. Teraz w rzeczywistości covid, zamkniętych szkół i przedszkoli, pracy zdalnej jeszcze więcej. Wspólnie to jakoś ogarniamy. Wczoraj np. wziął chłopców na wycieczkę, żebym mogła spokojnie popracować. Ostatnio na covid zmarła bardzo mi bliska osoba. Mój mąż bardzo mnie wspierał w tych trudnych chwilach. Nasze telefony leżą na wierzchu i nie mają haseł. Mój mąż również nie zamierza iść ze mną do terapeuty ani seksuologa. Kiedyś przyłapał mnie na czytaniu forum. Wpadło mu w oko sformułowanie ratowanie małżeństwa. Zapytał mnie o jakim ratowaniu małżeństwa czytam, przecież z naszym jest wszystko w porządku. :roll:
A rozmawiacie w ogóle ze sobą o sobie? Zastanawiam się jak mąż, mówiąc że Cię kocha, zarazem wypowiada się w taki sposób widząc co przeglądasz, z czego może wynikać jego brak refleksji: przemęczenie, cechy charakteru(temperamentu), czy choćby odmienne wartości od Twoich?
Próbuję rozmawiać o nas z mężem. Na pewno za mało ze sobą rozmawiamy. Z czego wynika jego brak refleksji nie wiem. Gdy pytam go co się dzieje, że nie potrzebuje bliskości ze mną. To słyszę, że jest zmęczony, albo, że nic się nie dzieje.
Mamy podobne wartości. Najważniejsza jest dla nas nasza rodzina. Oboje jesteśmy wierzący. W czasie ostrego kryzysu, wykrzyczałam mężowi, że jeśli nie może mnie już znieść, to niech się ze mną rozwiedzie. Odpowiedział, że chyba zgłupiałam a on nigdy tego nie zrobi. Cenię go za to, że wtedy tak mi odpowiedział.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Rubi, a ile ty chcesz tej bliskości? może sama nie wiesz ile. Może ja jestem mało kochliwa i lubię być sama, bo mam wrażenie, że taka postawa chcę dużo, jest niezdrowa.
U mnie zawsze było tak, że czekałam na jeden dzień w tygodniu by się przytulić, pobyć i to zostało odebrane jako osaczanie. Teraz wiem, że trzeba po trochu, tylko ja nie mam jak i jakoś przyzwyczaiłam się do braku. Jeśli wiesz, że mąż już nie kocha, to też robi swoje, niby jest w domu, ale nie dla mnie, nie ma nawet 5 minut dla mojej osoby.
Moja konkluzja na dzisiaj, przypominam sobie co się działo przed ślubem i analizuję, bo chciałam męża który odda mi kontrolę nad sferą intymną. Wyszło odwrotnie, ja byłam kontrolowana i nie we współżyciu, a całej reszcie. Dochodząc do siebie mam możliwość doglebnego zastanowienia jak zadziałała depresja hormonalna bym czuła się jak własność męża i uległa zmęczona kobieta.
Rubi
Posty: 23
Rejestracja: 29 mar 2020, 0:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Rubi »

Caliope pisze: 02 kwie 2021, 10:47 Rubi, a ile ty chcesz tej bliskości? może sama nie wiesz ile. Może ja jestem mało kochliwa i lubię być sama, bo mam wrażenie, że taka postawa chcę dużo, jest niezdrowa.
U mnie zawsze było tak, że czekałam na jeden dzień w tygodniu by się przytulić, pobyć i to zostało odebrane jako osaczanie. Teraz wiem, że trzeba po trochu, tylko ja nie mam jak i jakoś przyzwyczaiłam się do braku. Jeśli wiesz, że mąż już nie kocha, to też robi swoje, niby jest w domu, ale nie dla mnie, nie ma nawet 5 minut dla mojej osoby.
Moja konkluzja na dzisiaj, przypominam sobie co się działo przed ślubem i analizuję, bo chciałam męża który odda mi kontrolę nad sferą intymną. Wyszło odwrotnie, ja byłam kontrolowana i nie we współżyciu, a całej reszcie. Dochodząc do siebie mam możliwość doglebnego zastanowienia jak zadziałała depresja hormonalna bym czuła się jak własność męża i uległa zmęczona kobieta.
Gdy dzieci były bardzo małe, gdy mieliśmy kłopoty finansowo- mieszkaniowo- rodzinne, brak bliskości, intymności starałam się zaakceptować. Mówiłam mężowi, że za nim tęsknię, ale starałam się być bardzo wyrozumiała. Nigdy nie robiłam mężowi wyrzutów z tego powodu.
Ale obecnie flustruje mnie ta sytuacja. Kłopoty mieszkaniowe rozwiązane, dzieci podrosły, a u nas sytuacja się nie zmieniła. Pytasz Caliope ile tej bliskości bym chciała. Na pewno współżycie z mężem raz na wiele miesięcy, to dla mnie za mało. Obejrzenie wspólnie filmu raz na rok, to dla mnie za mało. Mąż śpi na kanapie. Czasami gdy przychodzę do niego po uśpieniu dzieci, słyszę, że jest późno i mam iść spać. Mąż raz na wiele miesięcy zgadza się na bliskość ze mną, jest wtedy wspaniale. Mąż czasami w środku dnia potrafi mnie na chwilę przytulić, powiedzieć, że kocha, dać buziaka. Ale dla mnie to wszystko za mało.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Rubi pisze: 02 kwie 2021, 14:56
Caliope pisze: 02 kwie 2021, 10:47 Rubi, a ile ty chcesz tej bliskości? może sama nie wiesz ile. Może ja jestem mało kochliwa i lubię być sama, bo mam wrażenie, że taka postawa chcę dużo, jest niezdrowa.
U mnie zawsze było tak, że czekałam na jeden dzień w tygodniu by się przytulić, pobyć i to zostało odebrane jako osaczanie. Teraz wiem, że trzeba po trochu, tylko ja nie mam jak i jakoś przyzwyczaiłam się do braku. Jeśli wiesz, że mąż już nie kocha, to też robi swoje, niby jest w domu, ale nie dla mnie, nie ma nawet 5 minut dla mojej osoby.
Moja konkluzja na dzisiaj, przypominam sobie co się działo przed ślubem i analizuję, bo chciałam męża który odda mi kontrolę nad sferą intymną. Wyszło odwrotnie, ja byłam kontrolowana i nie we współżyciu, a całej reszcie. Dochodząc do siebie mam możliwość doglebnego zastanowienia jak zadziałała depresja hormonalna bym czuła się jak własność męża i uległa zmęczona kobieta.
Gdy dzieci były bardzo małe, gdy mieliśmy kłopoty finansowo- mieszkaniowo- rodzinne, brak bliskości, intymności starałam się zaakceptować. Mówiłam mężowi, że za nim tęsknię, ale starałam się być bardzo wyrozumiała. Nigdy nie robiłam mężowi wyrzutów z tego powodu.
Ale obecnie flustruje mnie ta sytuacja. Kłopoty mieszkaniowe rozwiązane, dzieci podrosły, a u nas sytuacja się nie zmieniła. Pytasz Caliope ile tej bliskości bym chciała. Na pewno współżycie z mężem raz na wiele miesięcy, to dla mnie za mało. Obejrzenie wspólnie filmu raz na rok, to dla mnie za mało. Mąż śpi na kanapie. Czasami gdy przychodzę do niego po uśpieniu dzieci, słyszę, że jest późno i mam iść spać. Mąż raz na wiele miesięcy zgadza się na bliskość ze mną, jest wtedy wspaniale. Mąż czasami w środku dnia potrafi mnie na chwilę przytulić, powiedzieć, że kocha, dać buziaka. Ale dla mnie to wszystko za mało.
Dla mnie to też byłoby mało, teraz jak mam leki i stany depresyjne to przeszłość, chciałabym, ale cóż, nie da rady. Warto rozmawiać, może mąż wróci z te kanapy do sypialni, choć wiem, że usłyszeć, że nie i poczuć się odrzuconą nie sprzyja rozmowie.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope mówisz Rubi - "warto rozmawiać, może mąż wróci z tej kanapy do sypialni" - może warto spróbować też u Was. Wielkanoc to czas odrodzenia, Zmarchwychwstania Jezusa, ale też naszego. Dziś z liturgii z naszego kościoła dużo wyniosłam z kazania - ksiądz mówił dużo o miłości, bo przecież męka i śmierć Jezusa to piękny gest miłości. Że Jezus darzył miłością każdego, każdemu dawał szansę do pójścia drogą dobra i miłości. Ksiądz mówił też, że np. warto w końcu z sąsiadami, z którymi ma się konflikt zacząć rozmawiać dając świadectwo miłości. Wiem, że to trudne zrobić pierwszy krok tym bardziej, że druga strona (w tym wypadku mąż) może tego nie przyjąć a dodatkowo zranić.

Czy nie jest tak jak napisał Ci w innym wątku Astro, że masz na sobie kilka pancerzy, które mają cię chronić, ale być może jednak bardziej ranią. Ja zawsze byłam dla innych dobra, otwarta, pomagająca, dopiero w małżeństwie zaczęłam iść w złą stronę, bo nie czułam się doceniana i kochana przez męża, weszłam na ścieżkę typu 'nie masz dla mnie czasu i dobrego słowa, OK, to ja dla ciebie też nie będę mieć' i tak oboje się w tym zapętlilismy, że dziś już nikt nie wie kto zaczął. I może u Was jest podobnie. Jedno drugie rani, bo samo czuje się ranione a na dodatek być może do końca nie wie, że jakimś słowem, działaniem rani drugą stronę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bławatku warto rozmawiać jeśli mąż wie czego chce, mówi o uczuciach. Ja zawsze bylam dobra, pomagająca, nie zeszłam z tej drogi i dostałam pi głowie.Co do czasu męża, on mi powiedział prosto, że nie chce mnie, nie raz mi to udowadniał, a to bardzo bolało jak pytałam czy mogę chociaż z nim i synem iść na spacer. Dopóki sam nie zaproponuje ,że chce ze mną samą pobyć nic nie zrobię, nie mam na niego wpływu.
Kiedyś czekałam na to by choć raz w tygodniu spędzić z nim czas, dla mnie to było ważne, a dla niego osaczanie, zabluszczowanie. Teraz czuje się wolny, bo już tego nie ma, robi co chce sam i z kolegą, nie ze mną. Musiałam się przyzwyczaić i zamknąć w pancerz, bo miałam nawet myśli żeby ze sobą skończyć, bo więcej warta jest praca i kolega niż ja. Po co mam sobie dokładać ran i próbować od mojej strony.
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Załamana »

Caliope, masz podobnie do mnie ja też nic nie proponuje nic. Ty masz trochę inaczej bo on mieszka jeszcze z tego co pamiętam. A mój... nie wiem co jest łatwiejsze bo nie jestem w takiej sytuacji.Ale jezeli chodzi o proponowanie czegokolwiek mężowi to mam tak samo. Już nie, ile razy sie sparzyłam, zraniłam tym odtrąceniem. W moim przypadku jest kowalska, ale oprócz tego jest kolega nie znam go który matki mu, radzi jakiś doradca, co miesza mu w głowie. Także dwóch na jednego. Dziś wielka sobota nadziei Cariope i spokojnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah »

Caliope pisze: 02 kwie 2021, 23:58 on mi powiedział prosto, że nie chce mnie, nie raz mi to udowadniał, a to bardzo bolało jak pytałam czy mogę chociaż z nim i synem iść na spacer. Dopóki sam nie zaproponuje ,że chce ze mną samą pobyć nic nie zrobię, nie mam na niego wpływu.
Kiedyś czekałam na to by choć raz w tygodniu spędzić z nim czas, dla mnie to było ważne, a dla niego osaczanie, zabluszczowanie. Teraz czuje się wolny, bo już tego nie ma, robi co chce sam i z kolegą, nie ze mną
Wszystko ok, tylko szkoda dziecka, rosnącego w tej okropnej atmosferze, codzienie patrzącego na takie relacje rodziców, nasiąkającego tym. Dlaczego mąż, który nie czuję się mężem i nie chce Cię, nadal z Tobą mieszka? Domyślam się, że z powodów finansowych lub z wygody... Trudne to, ja bardzo odetchnęłam po wyprowadzce mojego męża, gdy przypomnę sobie sytuację sprzed roku, początki pandemii lub święta, gdy żyliśmy jak współlokatorzy, to robi mi się zimno. Co najważniejsze, widzę, że mój syn jest teraz dużo spokojniejszy i pogodniejszy niż wtedy.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
ODPOWIEDZ