Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Caliope pisze: 17 sty 2023, 16:29 Dawno nie pisałam u siebie, bo niosę swój krzyż. Przestałam się użalać, myśleć jakie mam braki czy potrzeby.Pisałam ostatnio z koleżanką i od tej pory ciągle zastanawiam się czym jest miłość. Jeśli nie jest to np. zrobiona herbata czy ciasto, to co to jest? Może ja od początku mam jakiś dziwny obraz, bo nie doświadczałam jej w zdrowy sposób przez całe życie.
Caliope,
Polecam więc przeczytanie książki „Pięć języków miłości” Chapmana.
Nie wyjaśni ci ona co prawda czym jest miłość, ale pozwoli wiele zrozumieć.
Chociażby to, jakim językiem/językami miłości posługujesz się ty, czy twój bliscy.

Czym jest miłość?
To pojemne pojęcie, różne są jej celne definicje.
Podam ci takie dwie, które mi się najbardziej podobają.
1. Miłość to bezinteresowny dar z siebie samego.
2.Bardziej opisowa, szeroka - Hymn do miłości Św. Pawła.
Polecam również np. konferencję ks. Dziewieckiego „Czym miłość nie jest”.

Twój post sugeruje mi, że wspomnianej książki (zwłaszcza) i konferencji nie znasz. Warto to zmienić.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4408
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz »

Caliope pisze: 17 sty 2023, 16:29 Dawno nie pisałam u siebie, bo niosę swój krzyż. Przestałam się użalać, myśleć jakie mam braki czy potrzeby.Pisałam ostatnio z koleżanką i od tej pory ciągle zastanawiam się czym jest miłość. Jeśli nie jest to np. zrobiona herbata czy ciasto, to co to jest? Może ja od początku mam jakiś dziwny obraz, bo nie doświadczałam jej w zdrowy sposób przez całe życie.
Caliope myślę że bez świadomości naszych braków i potrzeb, bez znajomości samych siebie miłość wobec samych siebie i innych jest raczej niemożliwa albo co najmniej ślepa.

Jezus mówił, że kto podałby szklankę wody Jego uczniowi nie będzie pozbawiony nagrody, ale miłość jest czymś niepomiernie głębszymi, wielopoziomowym i powiedziałbym nieograniczonym lecz nie czymś nieodłącznym od dobra i prawdy.

I mam takie przekonanie i doświadczenie, że jest tak jak napisałaś, że każdy z nas wychowuje się w innym "modelu miłości" który zwykle jest mniej lub bardziej krzywym odbiciem tej Prawdziwej i Jedynej Miłości ale nasze dojrzewanie domaga się, by szukać czym Miłość jest i jak ją przyjmować oraz jak nią obdarzać siebie i innych.

Jako że zaufałem Jezusowi w tym względzie, jest to o tyle łatwiejsze, że to On - Miłość wskazuje na to, jak ona ma się wyrażać w moim życiu.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Zielony
Posty: 8
Rejestracja: 25 maja 2022, 8:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Zielony »

Pavel
to ja zachowam się jak Niepozorny :)
Caliope pisze: 05 sty 2020, 19:12 Przeczytałam "5 języków miłości " Pierwsze światełko nadziei odbudowy mojego sakramentu. Czuję strach przed próbą wdrożenia treści z książki, ale nie mam nic do stracenia. Pozdrawiam.
Caliope ale warto do tej książki z pewnością wrócić

Niepozorny a Ty zapoznałeś się z tą lekturą ? Ja o ile jeszcze pamiętam to ją kiedyś czytałem :)
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1578
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Niepozorny »

Zielony pisze: 17 sty 2023, 20:38 Niepozorny a Ty zapoznałeś się z tą lekturą ? Ja o ile jeszcze pamiętam to ją kiedyś czytałem :)
Przeczytałem :)
Z braku rodzi się lepsze!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Czytałam, mam nadal w pliku na komputerze. To mąż robi te ciasto nie ja, ja za to dla niego robię to co lubi. Za chiny ludowe nie wiem sama jakimi językami operujemy, bo moim zdaniem, to ma rację bytu przy jakimś otwarciu się na współmałżonka. Więź emocjonalna jest na pewno w tym też pomocna, a z tym jest problem. Może kiedyś do tego dojdę, w moim świętym spokoju.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Zielony pisze: 17 sty 2023, 20:38 Pavel
to ja zachowam się jak Niepozorny :)
Caliope pisze: 05 sty 2020, 19:12 Przeczytałam "5 języków miłości " Pierwsze światełko nadziei odbudowy mojego sakramentu. Czuję strach przed próbą wdrożenia treści z książki, ale nie mam nic do stracenia. Pozdrawiam.
Caliope ale warto do tej książki z pewnością wrócić

Niepozorny a Ty zapoznałeś się z tą lekturą ? Ja o ile jeszcze pamiętam to ją kiedyś czytałem :)

:lol:
Nie jestem przekonany czy chciałbym pamiętać każdy post który przeczytałem na forum. Mogłoby dojść do spięcia w mej mózgownicy w wyniku przeciążenia :lol:
Caliope pisze: 17 sty 2023, 21:36 Czytałam, mam nadal w pliku na komputerze. To mąż robi te ciasto nie ja, ja za to dla niego robię to co lubi. Za chiny ludowe nie wiem sama jakimi językami operujemy, bo moim zdaniem, to ma rację bytu przy jakimś otwarciu się na współmałżonka. Więź emocjonalna jest na pewno w tym też pomocna, a z tym jest problem. Może kiedyś do tego dojdę, w moim świętym spokoju.
Zgadzam się z Zielonym, że warto do tej książki wrócić aby sobie przypomnieć jej treść.
Poznać swój język miłości. Do tego mąż ci nie jest potrzebny.
Język/języki miłości małżonka można poznać na dwa sposoby:
1) poprosić go o wykonanie testu
2) przypomnieć sobie o co najczęściej miał pretensje/uwagi/co chętnie i sam z siebie robił dla ciebie gdy było między wami ok.

Poza tym książka ta pokazuje, że różni ludzie na różne sposoby okazują miłość. Zazwyczaj w swoich wiodących językach.
Często te języki nie są zbieżne z językami miłości współmałżonków, co zakładam ma najprawdopodobniej miejsce i u was. Zakładam także, że oboje od dawna jedziecie na pustych zbiornikach.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Pavel pisze: 17 sty 2023, 23:07
Zielony pisze: 17 sty 2023, 20:38 Pavel
to ja zachowam się jak Niepozorny :)
Caliope pisze: 05 sty 2020, 19:12 Przeczytałam "5 języków miłości " Pierwsze światełko nadziei odbudowy mojego sakramentu. Czuję strach przed próbą wdrożenia treści z książki, ale nie mam nic do stracenia. Pozdrawiam.
Caliope ale warto do tej książki z pewnością wrócić

Niepozorny a Ty zapoznałeś się z tą lekturą ? Ja o ile jeszcze pamiętam to ją kiedyś czytałem :)

:lol:
Nie jestem przekonany czy chciałbym pamiętać każdy post który przeczytałem na forum. Mogłoby dojść do spięcia w mej mózgownicy w wyniku przeciążenia :lol:
Caliope pisze: 17 sty 2023, 21:36 Czytałam, mam nadal w pliku na komputerze. To mąż robi te ciasto nie ja, ja za to dla niego robię to co lubi. Za chiny ludowe nie wiem sama jakimi językami operujemy, bo moim zdaniem, to ma rację bytu przy jakimś otwarciu się na współmałżonka. Więź emocjonalna jest na pewno w tym też pomocna, a z tym jest problem. Może kiedyś do tego dojdę, w moim świętym spokoju.
Zgadzam się z Zielonym, że warto do tej książki wrócić aby sobie przypomnieć jej treść.
Poznać swój język miłości. Do tego mąż ci nie jest potrzebny.
Język/języki miłości małżonka można poznać na dwa sposoby:
1) poprosić go o wykonanie testu
2) przypomnieć sobie o co najczęściej miał pretensje/uwagi/co chętnie i sam z siebie robił dla ciebie gdy było między wami ok.

Poza tym książka ta pokazuje, że różni ludzie na różne sposoby okazują miłość. Zazwyczaj w swoich wiodących językach.
Często te języki nie są zbieżne z językami miłości współmałżonków, co zakładam ma najprawdopodobniej miejsce i u was. Zakładam także, że oboje od dawna jedziecie na pustych zbiornikach.
Może na tym etapie mogłabym znów przeczytać tę książkę. Może mi teraz coś wyjdzie, jak ten wielki mur chyba trochę stopniał.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Caliope pisze: 17 sty 2023, 21:36 Czytałam, mam nadal w pliku na komputerze. To mąż robi te ciasto nie ja, ja za to dla niego robię to co lubi. Za chiny ludowe nie wiem sama jakimi językami operujemy, bo moim zdaniem, to ma rację bytu przy jakimś otwarciu się na współmałżonka. Więź emocjonalna jest na pewno w tym też pomocna, a z tym jest problem. Może kiedyś do tego dojdę, w moim świętym spokoju.
Caliope,
bardzo sie ciesze ze u Was idzie odwilz ....


Pamietam, gdy kiedys pisalas, ze stoje po stronie Twojego meza ..
Faktycznie, widze w nim sporo " okruchow dobra" i wg mnie jego jezykiem sa " drobne przyslugi " ..
Moze dlatego, ze jest mi to bliskie ...
Dla mnie slowa bez czynow sa martwe .. To tylko " paroles, paroles ....

Bardzo sie ciesze ,ze zmienilas myslenie ..ze nie czujesz sie, kiedy pisalas o sobie,ze jestes jak sluzaca tylko "dajesz " w malzenstwie ....

https://www.youtube.com/watch?v=qpV2etHZ5PQ
Pogody Ducha
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 19 sty 2023, 20:27
Caliope pisze: 17 sty 2023, 21:36 Czytałam, mam nadal w pliku na komputerze. To mąż robi te ciasto nie ja, ja za to dla niego robię to co lubi. Za chiny ludowe nie wiem sama jakimi językami operujemy, bo moim zdaniem, to ma rację bytu przy jakimś otwarciu się na współmałżonka. Więź emocjonalna jest na pewno w tym też pomocna, a z tym jest problem. Może kiedyś do tego dojdę, w moim świętym spokoju.
Caliope,
bardzo sie ciesze ze u Was idzie odwilz ....


Pamietam, gdy kiedys pisalas, ze stoje po stronie Twojego meza ..
Faktycznie, widze w nim sporo " okruchow dobra" i wg mnie jego jezykiem sa " drobne przyslugi " ..
Moze dlatego, ze jest mi to bliskie ...
Dla mnie slowa bez czynow sa martwe .. To tylko " paroles, paroles ....

Bardzo sie ciesze ,ze zmienilas myslenie ..ze nie czujesz sie, kiedy pisalas o sobie,ze jestes jak sluzaca tylko "dajesz " w malzenstwie ....

https://www.youtube.com/watch?v=qpV2etHZ5PQ
Pogody Ducha
Właśnie po ostatniej tej ciężkiej rozmowie z siostrą męża odpuściłam sobie po prostu wszystko. Uzyskałam za to spokój i zaakceptowałam sytuację w jakiej jestem. Zmieniło to moje całe podejście do małżeństwa, przestałam traktować męża jak jajko, a normalniej.Póki co nie słyszę o rozwodzie, ale też mam inny ogląd na te ciężkie rozmowy z mężem o układzie, mam w razie czego ripostę na wypadek kolejnej takiej rozmowy. Jest też coś dziwnego, jak to możliwe, że nie czuję się kochana, a wręcz sobie mówię, ze jestem taka nijaka i nie zasługuję na miłość,a jednocześnie czuję szczęście, bo mam spokój święty i jestem z synem i zwierzakami.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Dawno nie pisałam u siebie, bo tak naprawdę nie ma co pisać. Mam tylko kilka swoich przemyśleń, pierwsze,to to, że nie każdy zasługuje na miłość od ludzi, więc może przylgnąć do Boga, bo się wykończy, a tylko Bóg kocha bezwarunkowo. Nie da sie zasłużyć na rzeczy lub ludzi które są, a nawet powinny być z serca,np. na rodzinę, na miłość matki. Nic nie jest na zawsze, najważniejsza jestem ja, moje własne życie i tylko moje. Najważniejsza dla mnie jest praca, to ona mnie napędza, że chcę wstać z łóżka, jestem teraz wstecz o 11 lat, bez wyjazdów, spacerów, spędzania czasu z rodziną, bez relacji z mężem i poczucia, że gdzieś należę. Praca skutecznie zagłusza pragnienia, kobiecość, potrzeby. Cieszę się, że wróciłam do pracy, bez tego nie chciałabym już żyć, lepiej nie mieć już sił na myślenie dlaczego nikt mnie nie kocha, a rozwijać się zawodowo.
Nowiutka

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nowiutka »

Zagłuszenie pracą to raczej pracoholizm. Chociaż i ja miałam etap że mnie to ratowało (łącznie od myśli samobójczych).
Na miłość nie da się zasłużyć, i chociaż również uważam, że tylko Bóg kocha bezwarunkowo, to uważam, że każdy ma prawo kochać i być kochanym, każdy jest warty miłości i nie musi "zasługiwać". Dlatego nie da się zasłużyć.
Może to moja interpretacja ale jak to czytam mam wrażenie jakbyś urwała się ze smyczy:D naciesz się tym, ale warto też być czujnym by nie odbić w drugą stronę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nowiutka pisze: 12 lut 2023, 16:53 Zagłuszenie pracą to raczej pracoholizm. Chociaż i ja miałam etap że mnie to ratowało (łącznie od myśli samobójczych).
Na miłość nie da się zasłużyć, i chociaż również uważam, że tylko Bóg kocha bezwarunkowo, to uważam, że każdy ma prawo kochać i być kochanym, każdy jest warty miłości i nie musi "zasługiwać". Dlatego nie da się zasłużyć.
Może to moja interpretacja ale jak to czytam mam wrażenie jakbyś urwała się ze smyczy:D naciesz się tym, ale warto też być czujnym by nie odbić w drugą stronę.
Praca 8 h, to nie pracoholizm, a normalność, akurat mnie to bardzo ratuje i dla mnie to najlepsze, bo rozwojowe i ogólnie myślę, że żyję według moich zasad by nie wchodzić w kowalskich, choć jestem bardzo samotna. Masz rację, urwałam się że smyczy i jest mi z tym dobrze i jakoś można tak żyć we względnym spokoju.
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Zwyklaosoba »

Caliope, rozumiem Cię , ze praca Cię napędza , masz na czym skupić uwagę i daje Cię to satysfakcję, myślę, ze to całkiem dobry sposób na ogarnięcie tej sytuacji, mam podobnie i tak sporo kręci się wokół pracy, czasem nie wyrabiam na zakrętach, ważne żeby jakiś balans był odpoczynku dla zdrowia. Udanego tygodnia :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Caliope,
Gdy wczoraj przeczytałam twój post zabrzmiał mi smutno. Dziś widzę w nim siłę.

Zainspirowałaś mnie, by przyjrzeć się, jak ja mierzę się z brakiem zdrowych, satysfakcjonujących relacji w mojej rodzinie pochodzenia i z odrzuceniem przez męża. Czym zapełniam pustkę.

Podobnie jak ty, poczucie bycia kochaną i siły by mierzyć się z trudną i bolesną dla mnie codziennością relacji z bliskimi, taką jaką mam dziś, czerpię od Boga.

Rozbiłam na części poczucie bycia "niekochaną". Mieści się tam wiele potrzeb, fizycznych, psychicznych, duchowych. Mieszczą się tu m.in. potrzeba aprobaty, relacji, poczucia bycia dla kogoś ważną, obdarzania drugiej osoby sobą, dotyku, zdrowej realizacji seksualności, przytulenia, dzielenia się sobą, moimi przeżyciami, obdarzania moją uwagą, przyjmowania i dawania, bycia zaopiekowaną.

Odkrywam, że wiele tych potrzeb mogę zrealizować sama.

Nie do końca jeszcze potrafię troszczyć się o siebie w podstawowym wymiarze, zapewnienia sobie dobrego pożywienia, ruchu, odpoczynku, odpowieniej ilości snu. A gdy to robię, mierzę się z poczuciem winy. Nie umiem jeszcze dobrze dbać o potrzeby mojego ciała. Jak się nauczę, będę to widzieć w moim ciele. Nie poddaję się.

Nieco lepiej mi idzie z zaspokajaniem potrzeb psychicznych, szczególnie w sferze emocji. Tu sporo się nauczyłam. Jestem mniej napięta, więc są i efekty. Ale zapewnianie sobie relaksu, dobrego czasu, realizacja moich pragnień są wciąż u mnie obciążone poczuciem winy.

Wiele potrzeb nie zaspokojonych w bliskich relacjach, choć nie wszystkie, mogę zaspokoić w relacjach z innymi osobami. Uczę się budowania relacji w relacji ze Świętymi. Przyjmowania miłości, Święty to ktoś kto pięknie kocha, ale też wzajemności, bliskości, uważności. I powoli to, czego się uczę od Świętych przenoszę na relacje które mam z ludźmi, których mam wokół.

Dużo moich potrzeb zapełnia się we Wspólnocie. Wspólnota jest miejscem gdzie tworzę różne relacje, także bliskie, ale też takim w którym się uczę lepiej funkcjonować w relacjach z bliskimi, mamą, tatą, rodzeństwem, członkami rodziny, z mężem, z dziećmi, współpracownikami.

Na razie nie zaspokajam moich potrzeb w pracy. Do kryzysu swoje poczucie wartości budowałam na byciu dobrą uczennicą, studentką, pracownicą. Zbudowałam sobie fałszywe ego na tym, że jestem w tych obszarach dobra, że mam sukcesy. Że ciągle studiuję i się uczę, że zarabiam i daje mi to niezależność od innych. To była moja ucieczka od tego, że mam pustkę w relacjach. Gdy oddałam to Bogu, od razu mi to zburzył. Ale może już niedługo przyjdzie czas dla mnie, by i tu zacząć odbudowę, tym razem na zdrowym fundamencie.

Im więcej się uczę, tym bardziej się otwieram w najtrudniejszych relacjach, z bliskimi, z mężem, teściami. Poranionymi tak jak ja. To nadal trudne relacje, ale czasem pojawiają się w nich teraz okruszki dobra.
Nowiutka

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nowiutka »

Caliope pisze: 12 lut 2023, 18:14
Praca 8 h, to nie pracoholizm, a normalność
Nie uważam, żeby było to coś złego czy ci szkodziło, jednak pozwolę sobie przyczepić się do tego stwierdzenia.
Bo kojarzy mi się z tekstem "wino do obiadu to nie alkoholizm".
To nie chodzi o to czy się pracuje 3 godziny czy 10, a to jaki ładunek to niesie.
Ja jak zaczęłam pracę po ciąży stale pracuję 8 godzin. No teraz czasem muszę grafik poprzestawiać i zdarza się schodkowo. Ale w tedy uciekałam a dziś kombinuję jak jeszcze po pracy znaleźć czas i siłę na syna.
Tak jak pisze zwykłaosoba grunt żeby zachować balans. :)
ODPOWIEDZ