Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Moderator: Moderatorzy
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Dziękuję Bławatku za te dobre słowo. Rose ja jestem DDA, nawet po kilku terapiach się nim nadal jest i będzie, bo wracają mechanizmy obronne. Co do mojej pracy w domu, jest dla mnie ważna, sama siebie doceniam i też muszę cały czas trzymać rękę na pulsie by nie przekraczano moich granic. Jestem dumna z mojej samotnej pracy z synem, bo wychodzi z niepełnosprawności, są efekty. Teraz jednak uważam, ze dziecko tez ms ojca i moze je czegoś nauczyć. Mam żal, ale nic już nie zrobię, nie cofnę czasu, mogę tylko coś robić tu i teraz. Uważam, że podejściem do męża jak do jajka, zrujnowałam sobie życie. Potraktowałam go jak bożka, bo pracuje i już nic nie musi. To się zmienia, bo Bóg jest pierwszy, a ja analizuję sobie moją sytuację. Lubię przestrzeń w moim domu, mam swój własny wkład finansowy w niego i to duży. Więc nie jestem na łasce biednego męża, jedynego żywiciela rodziny. Takie życie chciałam, ale nie myślałam, że na mnie kompletnie spadnie wszystko oprócz finansów i nie będzie bliskości i wsparcia. Mam czas dla siebie, ale też chciałam jak przed ślubem spędzać czas z mężem. Nie da rady, nawet 5 minut jego cennego czasu nie jest dla mnie. Pogodziłam się z tym i robię to samo, nie zabiegam o czas. Nie muszę pracować na razie zawodowo, dopóki mój syn nie pójdzie do szkoły, chcę go jeszcze przygotowywać, a jest co robić. Zresztą im wiecej mam jeszcze dla niego czasu tym lepiej, bo zaraz to się skończy. Fajnie jest z nim sie pobawić, pograć w gry, bo ze mną rodzice nigdy się nie pobawili, a chcę by miał to czego ja nie miałam. Prawo jazdy się ciągnie, nie mogę zdać przez stres, ale się nie poddam.
Zawsze jest smutno jak przed ślubem ma się dobrego człowieka, który każdą chwilę chce z Tobą spędzać, jeździ wszędzie, do rodziny i deklaruje, że będzie zawsze pomagał i wspierał. Dostajesz takie coś przez dwa lata, a po ślubie masz zmianę o 180 stopni i odwrót z założeń, jawne oszustwo i nieuczciwość.
Zawsze jest smutno jak przed ślubem ma się dobrego człowieka, który każdą chwilę chce z Tobą spędzać, jeździ wszędzie, do rodziny i deklaruje, że będzie zawsze pomagał i wspierał. Dostajesz takie coś przez dwa lata, a po ślubie masz zmianę o 180 stopni i odwrót z założeń, jawne oszustwo i nieuczciwość.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Caliope ciesz się, że masz możliwość spędzać tyle czasu z dzieckiem, ja musiałam do pracy wracać gdy syn miał 6m-cy i na takie stanowisko gdzie musiałam być dyspozycyjna, żadnego l-4 nie mogłam wsiąść bo nie miał mnie kto zastąpić, więc ciągle prosiłam się rodziny o pomoc, a że dziecko nam często chorowało to nie wiesz jakie to było dla mnie było ciężkie. Już nie wspomnę ile ważnych rzeczy w życiu dziecka mnie ominęło.Caliope pisze: ↑26 lut 2021, 10:33 Nie muszę pracować na razie zawodowo, dopóki mój syn nie pójdzie do szkoły, chcę go jeszcze przygotowywać, a jest co robić. Zresztą im wiecej mam jeszcze dla niego czasu tym lepiej, bo zaraz to się skończy. Fajnie jest z nim sie pobawić, pograć w gry, bo ze mną rodzice nigdy się nie pobawili, a chcę by miał to czego ja nie miałam. Prawo jazdy się ciągnie, nie mogę zdać przez stres, ale się nie poddam.
Zawsze jest smutno jak przed ślubem ma się dobrego człowieka, który każdą chwilę chce z Tobą spędzać, jeździ wszędzie, do rodziny i deklaruje, że będzie zawsze pomagał i wspierał. Dostajesz takie coś przez dwa lata, a po ślubie masz zmianę o 180 stopni i odwrót z założeń, jawne oszustwo i nieuczciwość.
A mój mąż też przed ślubem był inny - tak jak piszesz zmiana o 180 stopni. I ja się nikomu nie skarżyłam. Ale mam żal, że wtedy grał aby mnie zdobyć. Ba, nawet jego bratowa, która go zna więcej lat mówi mi teraz, że się nim rozczarowała, więc to nie jest tylko moje odczucie, że to nie jest ten człowiek za którego wychodziłam.
Musimy mieć nadzieję na szczęśliwe życie mimo wszystko.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Z jednej strony się cieszę, z drugiej nie. Bo gdybym chciała iść do pracy, to wszystko by poszło na opiekunkę i jeszcze byłoby trzeba jej dopłacać.
Cieszyłabym się gdyby rodzina mi pomagała jak tobie, ale nie było mi dane. Bóg wiedział że tylko ja się synem zajmę jak trzeba. A cały czas chorował, tydzień w przedszkolu, 3 w domu i tak do teraz, bo ludzie nie rozsiewają tak zarazkow jak chodzą w maskach. Boli jedno, 3 lat od urodzenia syna nie pamiętam, depresja i branie na głowę wszystkiego pozbawiły mnie wspomnień.
Cieszyłabym się gdyby rodzina mi pomagała jak tobie, ale nie było mi dane. Bóg wiedział że tylko ja się synem zajmę jak trzeba. A cały czas chorował, tydzień w przedszkolu, 3 w domu i tak do teraz, bo ludzie nie rozsiewają tak zarazkow jak chodzą w maskach. Boli jedno, 3 lat od urodzenia syna nie pamiętam, depresja i branie na głowę wszystkiego pozbawiły mnie wspomnień.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
U mnie było tak, że żona po roku siedzenia z synem, miała dosyć i chciała iść do pracy. Poszła. Ja pracowałem w takim systemie, że byłem dwa dni z nim i jeden tesciowa. Później młody poszedł do żłobka i urodziła się córka. Żona po 10 miesiącach poszła do nowej pracy, bo później byłoby zajęte miejsce. Ja pracowałem wtedy po południu, więc byłem cały tydzień rano z córką do 15. Dzięki temu mam tak silną więź z dziećmi.Caliope pisze: ↑26 lut 2021, 16:01 Z jednej strony się cieszę, z drugiej nie. Bo gdybym chciała iść do pracy, to wszystko by poszło na opiekunkę i jeszcze byłoby trzeba jej dopłacać.
Cieszyłabym się gdyby rodzina mi pomagała jak tobie, ale nie było mi dane. Bóg wiedział że tylko ja się synem zajmę jak trzeba. A cały czas chorował, tydzień w przedszkolu, 3 w domu i tak do teraz, bo ludzie nie rozsiewają tak zarazkow jak chodzą w maskach. Boli jedno, 3 lat od urodzenia syna nie pamiętam, depresja i branie na głowę wszystkiego pozbawiły mnie wspomnień.
Jednak teraz przychodzą mi głupie myśli do głowy. Tak trochę żałuję, że mam dzieci. W sensie takim, że gdyby się dało cofnąć czas i znać przyszłość to bym się nie zdecydował. Nie mogę znieść myśli, że prawdopodobnie całe ich dzieciństwo będę weekendowym tatą, a na codzień będą z jakimś Kowalskim. Da się jakoś uleczyć ten ból? Strasznie mnie to przeraża. Nie tak to powinno wyglądać.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mam to samo uczucie. Mąż ma teraz kowalską, która nie ma dzieci. Problemy megastopnia pojawiły się po pojawieniu się dziecka. On raz z zazdrością patrzył na nowożeńców w rodzinie, że podróżują (a ja im tak szybko dzieci życzyłem). Mnie by wiele bólu ominęło gdyby nie dziecko (w tym zdrowotnie). Teraz dochodzi temat kowalskiej, braku stałego kontaktu z ojcem, wizja patchworku. Mój notoryczny brak czasu i obecnie brak znajomych. Muszę pogadać z terapuetką o syndromie pustego gniazda bo mąż żyje i się bawi a ja zostane z niczym jak syn się wyprowadzi. Kowalska jest atrakcyjna bo ma czas i siły i hobby. Ja mam obowiązki przy dziecku, dom, pracę. Kto wie jak zapatruje się na to mój mąż, może też żałuje (chociaż mam wrażenie, że bardziej zależało mu na dziecku niż na mnie, czułam się jak inkubator, wszelkie słowo w temacie dziecka ok ale wobec mnie już żadnego nie dotrzymał).sajmon123 pisze: ↑26 lut 2021, 17:43 Jednak teraz przychodzą mi głupie myśli do głowy. Tak trochę żałuję, że mam dzieci. W sensie takim, że gdyby się dało cofnąć czas i znać przyszłość to bym się nie zdecydował. Nie mogę znieść myśli, że prawdopodobnie całe ich dzieciństwo będę weekendowym tatą, a na codzień będą z jakimś Kowalskim. Da się jakoś uleczyć ten ból? Strasznie mnie to przeraża. Nie tak to powinno wyglądać.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Sajmon, nigdy nie żałuj ze masz dzieci, to dar, na starość ci ktoś poda szklankę wody. Jeśli jesteś i byłeś dobrym ojcem, dzieci zawsze będą wiedziały gdzie Cię znaleźć. Przede wszystkim trzeba zaakceptować ten stan, modlitwa Pogody Ducha tu się nada. Lepiej brać co jest, bo jutro tego może nie być wcale.sajmon123 pisze: ↑26 lut 2021, 17:43U mnie było tak, że żona po roku siedzenia z synem, miała dosyć i chciała iść do pracy. Poszła. Ja pracowałem w takim systemie, że byłem dwa dni z nim i jeden tesciowa. Później młody poszedł do żłobka i urodziła się córka. Żona po 10 miesiącach poszła do nowej pracy, bo później byłoby zajęte miejsce. Ja pracowałem wtedy po południu, więc byłem cały tydzień rano z córką do 15. Dzięki temu mam tak silną więź z dziećmi.Caliope pisze: ↑26 lut 2021, 16:01 Z jednej strony się cieszę, z drugiej nie. Bo gdybym chciała iść do pracy, to wszystko by poszło na opiekunkę i jeszcze byłoby trzeba jej dopłacać.
Cieszyłabym się gdyby rodzina mi pomagała jak tobie, ale nie było mi dane. Bóg wiedział że tylko ja się synem zajmę jak trzeba. A cały czas chorował, tydzień w przedszkolu, 3 w domu i tak do teraz, bo ludzie nie rozsiewają tak zarazkow jak chodzą w maskach. Boli jedno, 3 lat od urodzenia syna nie pamiętam, depresja i branie na głowę wszystkiego pozbawiły mnie wspomnień.
Jednak teraz przychodzą mi głupie myśli do głowy. Tak trochę żałuję, że mam dzieci. W sensie takim, że gdyby się dało cofnąć czas i znać przyszłość to bym się nie zdecydował. Nie mogę znieść myśli, że prawdopodobnie całe ich dzieciństwo będę weekendowym tatą, a na codzień będą z jakimś Kowalskim. Da się jakoś uleczyć ten ból? Strasznie mnie to przeraża. Nie tak to powinno wyglądać.
A ogólnie rzecz biorąc, wszystko się może jeszcze zmienić, to jest najlepsze
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Wiesz jak ja myślę, w razie jak mi się rozpadnie małżeństwo, mam syna. Choć wyfrunie z domu, to przecież będzie mnie odwiedzał. Sobie wezmę psa i on mi będzie towarzyszył sporo czasu. Nigdy nie żałuj, jak pisałam Sajmonowi, dzieci to dar. A kowalską nie ma co się zajmować, trzeba odpuścić.Nowiutka pisze: ↑26 lut 2021, 20:59Mam to samo uczucie. Mąż ma teraz kowalską, która nie ma dzieci. Problemy megastopnia pojawiły się po pojawieniu się dziecka. On raz z zazdrością patrzył na nowożeńców w rodzinie, że podróżują (a ja im tak szybko dzieci życzyłem). Mnie by wiele bólu ominęło gdyby nie dziecko (w tym zdrowotnie). Teraz dochodzi temat kowalskiej, braku stałego kontaktu z ojcem, wizja patchworku. Mój notoryczny brak czasu i obecnie brak znajomych. Muszę pogadać z terapuetką o syndromie pustego gniazda bo mąż żyje i się bawi a ja zostane z niczym jak syn się wyprowadzi. Kowalska jest atrakcyjna bo ma czas i siły i hobby. Ja mam obowiązki przy dziecku, dom, pracę. Kto wie jak zapatruje się na to mój mąż, może też żałuje (chociaż mam wrażenie, że bardziej zależało mu na dziecku niż na mnie, czułam się jak inkubator, wszelkie słowo w temacie dziecka ok ale wobec mnie już żadnego nie dotrzymał).sajmon123 pisze: ↑26 lut 2021, 17:43 Jednak teraz przychodzą mi głupie myśli do głowy. Tak trochę żałuję, że mam dzieci. W sensie takim, że gdyby się dało cofnąć czas i znać przyszłość to bym się nie zdecydował. Nie mogę znieść myśli, że prawdopodobnie całe ich dzieciństwo będę weekendowym tatą, a na codzień będą z jakimś Kowalskim. Da się jakoś uleczyć ten ból? Strasznie mnie to przeraża. Nie tak to powinno wyglądać.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Z tą szklanką wody to taka retoryka do mnie nie trafia. Dla mnie syn jest darem bo gdyby nie on nie przeszlibyśmy tego wszystkiego pod kątem mojego rozwoju. Wiele syn mi pokazał jak uczyłam się być matką. Ale tak po ludzku łatwiej byłoby bez niego. Tylko czy w tedy byłby rozwój? Tylko czy uda mi się jeszcze to małżeńśtwo poskłądć o tym teraz myślę.Caliope pisze: ↑27 lut 2021, 1:05 Wiesz jak ja myślę, w razie jak mi się rozpadnie małżeństwo, mam syna. Choć wyfrunie z domu, to przecież będzie mnie odwiedzał. Sobie wezmę psa i on mi będzie towarzyszył sporo czasu. Nigdy nie żałuj, jak pisałam Sajmonowi, dzieci to dar. A kowalską nie ma co się zajmować, trzeba odpuścić.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Bez dziecka też jest rozwój, być może jeszcze większy. Tylko dziecko już jest i czasu się nie cofnie, a trzeba iść do przodu. Małżeństwo musisz teraz zostawić Bogu, bo się cofniesz do tyłu, a teraz potrzebne są zmiany, jak u mnie.Nowiutka pisze: ↑27 lut 2021, 10:39Z tą szklanką wody to taka retoryka do mnie nie trafia. Dla mnie syn jest darem bo gdyby nie on nie przeszlibyśmy tego wszystkiego pod kątem mojego rozwoju. Wiele syn mi pokazał jak uczyłam się być matką. Ale tak po ludzku łatwiej byłoby bez niego. Tylko czy w tedy byłby rozwój? Tylko czy uda mi się jeszcze to małżeńśtwo poskłądć o tym teraz myślę.Caliope pisze: ↑27 lut 2021, 1:05 Wiesz jak ja myślę, w razie jak mi się rozpadnie małżeństwo, mam syna. Choć wyfrunie z domu, to przecież będzie mnie odwiedzał. Sobie wezmę psa i on mi będzie towarzyszył sporo czasu. Nigdy nie żałuj, jak pisałam Sajmonowi, dzieci to dar. A kowalską nie ma co się zajmować, trzeba odpuścić.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Wczoraj jechałam samochodem i widziałam sycharowe billboardy "Mamo, tato kochajcie się" . Coś wspaniałego, bo mąż też je widział i musiał przeczytać. Dało mi to taką większą nadzieję, że te wartości które są dla mnie ważne, są obok mnie i inni ludzie też je wyznają. Czytając mój pierwszy post na forum widzę ile zrobiłam dla mnie samej przez ten rok. Ile pracy ,bardzo owocnej włożyłam w moją relację z mężem, z uległości i depresji hormonalnej do pewnej siebie osoby z granicami i własnym zdaniem. Dalej się zmieniam, uczę siebie i ludzi z Bogiem, idę na przód dzięki komunikacji.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Też widziałam ten bilbord , i od razu pomyślałam żeby zobaczył maż... u nas w mieście narazie jeden taki jest niestety.. dziś mija rok mojego horroru:(:(:( pamiętam Was dziewczyny byłyśmy w tym czasie na początku drogi naszej trudnej pamiętam Caliope Bławatku Firletke. Rok a jak nas zmienił, jedno jest pewne jesteśmy silne babki mimo, iż nieraz mamy trochę cięższy czas...
-
- Posty: 29
- Rejestracja: 11 sty 2021, 20:23
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Ja nie widziałam tego plakatu. Niestety, on by mnie nie ucieszył. Mój maż ma półroczne pozamałżeńskie dziecko oprócz naszych dzieci. To również zachęta dla niego, aby kochał tamtą kobietę.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Mirabelko1,nie zgadzam się że mąż ma kochać kowalską. Na dole jest adres wspólnoty Sychar, a więc to się tyczy małżeństwa sakramentalnego, nie kowalskich.Mirabelka1 pisze: ↑07 mar 2021, 18:05 Ja nie widziałam tego plakatu. Niestety, on by mnie nie ucieszył. Mój maż ma półroczne pozamałżeńskie dziecko oprócz naszych dzieci. To również zachęta dla niego, aby kochał tamtą kobietę.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
Też widziałam plakat i w sumie wydźwięk jest prorodzinny niezależnie jaka to rodzina. Ciekawe czy mąż go widział i czy sprawdził bo wspominałam mu kiedyś o sycharze ale nie wiem czy by pamiętał, skojarzył.Caliope pisze: ↑07 mar 2021, 19:16Mirabelko1,nie zgadzam się że mąż ma kochać kowalską. Na dole jest adres wspólnoty Sychar, a więc to się tyczy małżeństwa sakramentalnego, nie kowalskich.Mirabelka1 pisze: ↑07 mar 2021, 18:05 Ja nie widziałam tego plakatu. Niestety, on by mnie nie ucieszył. Mój maż ma półroczne pozamałżeńskie dziecko oprócz naszych dzieci. To również zachęta dla niego, aby kochał tamtą kobietę.
Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.
W takim razie powinno być raczej: Kochajcie się mężu i żono Jest adres wspólnoty Sychar, ale mało osób wie przecież o co chodzi i jaka jest misja Sycharu. Może niektórzy sprawdzą i trafią na stronę.
Też widziałam plakat i mi skojarzył się on niestety podobnie jak Mirabelce - z moim jeszcze mężem i jego kochanką, spacerującymi z dzidziusiem w wózku i patrzącymi na ten napis
Mąż ma też dziecko ze mną, ale jest już pełnoletnie i widać, że dzieje się to, co chyba jest nieuniknione w takich sytuacjach - idzie w odstawkę... Coraz mniej czasu dla niego, coraz rzadsze odwiedziny...
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski