Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Niepozorny pisze: 27 paź 2022, 10:33 Nie znam motywacji twojego męża, jeśli chodzi o ten wyjazd, ale może jednak twój mąż szuka z tobą kontaktu. Jak ma być możliwe odbudowanie waszego małżeństwa skoro tobie wygodniej jest zamknąć się w pokoju i "nic nie czuć"?

Czy jesteś w stanie pisać/mówić zdania, które nie zawierają słów "zawsze" i "nigdy" bez zastępywania ich wyrazami o podobnym znaczeniu?
Caliope pisze: 27 paź 2022, 1:51 Za to syn ma wszystko, bardzo go kocham i jest moim promykiem słońca.
Czy aby na pewno syn ma wszystko skoro nie widzi miłości swoich rodziców? Może warto wybrać się na taki wyjazd dla niego.

Polecam Ci odsłuchać rekolekcje z Góry Św. Anny, które odbyły się 3 lata temu - https://www.youtube.com/playlist?list=P ... rr3aVwBGrI
Szuka na chwilę kontaktu, a potem wbija kołek w serce. Trzeba byc twardym by dać radę, z tymi hustawkami emocjonalnymi .A co ja mam zrobić w kwestii tej miłości? mąż mnie nie kocha, co ja mam zrobić, kazać mu kochać czy co, bo nie rozumiem ..
Pojedzie z ojcem, ja nie decyduję czy chcę pojechać czy nie. Mąż decyduje o tym czy ma ochotę mnie oglądać, ma przecież wolną wolę i może robić co chce.
Na początku kryzysu to było dla mnie straszne jak mi mówił, że nie życzy sobie żebym gdzieś jechała, inne dorosłe osoby z nim jeżdżą. Tak jest do tej pory, a ja nie chce być piątym kołem u wozu.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ewuryca pisze: 27 paź 2022, 11:30 „Ja przestałam już dawno uważać, że jakieś wyjazdy są fajne, bo otworzyłam oczy i ja nie potrzebuję łaski by się przejechać samochodem. Przestało mi to sprawiać przyjemność „ -

Caliope jeśli nie chcesz jechać to nie jedz ale nie miej potem pretensji do męża ze pojechał sam albo tyko z synem
Ale właśnie może i powinien, ja nie potrzebuję, naprawdę. Jak jadę z tyłu auta mam chorobę lokomocyjną. Nie dociera do męża, że się bardzo źle czuję, nie chce bym jechała z przodu, więc ani nie mam potrzeby, ani chęci by cierpieć w taki sposób.
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro »

Caliope pisze: 27 paź 2022, 19:03
Ewuryca pisze: 27 paź 2022, 11:30 „Ja przestałam już dawno uważać, że jakieś wyjazdy są fajne, bo otworzyłam oczy i ja nie potrzebuję łaski by się przejechać samochodem. Przestało mi to sprawiać przyjemność „ -

Caliope jeśli nie chcesz jechać to nie jedz ale nie miej potem pretensji do męża ze pojechał sam albo tyko z synem
Ale właśnie może i powinien, ja nie potrzebuję, naprawdę. Jak jadę z tyłu auta mam chorobę lokomocyjną. Nie dociera do męża, że się bardzo źle czuję, nie chce bym jechała z przodu, więc ani nie mam potrzeby, ani chęci by cierpieć w taki sposób.
Caliope , nie no naprawdę.
Są środki na to teraz , od ziołowych po typowo medyczne.
Co z twoim prawem jazdy?
Jako kierowca nie masz choroby lokomocyjnej , koncentrujesz się na jeździe. 😉
Polecam , jazda samochodem super uczucie , oprócz tego kiedy ....... się psuje 😂😂😂
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Caliope,
twój mąż wspomina o waszym wspólnym wyjeździe za granicę, czy o swoim wyjeździe, ewentulanie z synem?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Astro pisze: 27 paź 2022, 21:28
Caliope pisze: 27 paź 2022, 19:03
Ewuryca pisze: 27 paź 2022, 11:30 „Ja przestałam już dawno uważać, że jakieś wyjazdy są fajne, bo otworzyłam oczy i ja nie potrzebuję łaski by się przejechać samochodem. Przestało mi to sprawiać przyjemność „ -

Caliope jeśli nie chcesz jechać to nie jedz ale nie miej potem pretensji do męża ze pojechał sam albo tyko z synem
Ale właśnie może i powinien, ja nie potrzebuję, naprawdę. Jak jadę z tyłu auta mam chorobę lokomocyjną. Nie dociera do męża, że się bardzo źle czuję, nie chce bym jechała z przodu, więc ani nie mam potrzeby, ani chęci by cierpieć w taki sposób.
Caliope , nie no naprawdę.
Są środki na to teraz , od ziołowych po typowo medyczne.
Co z twoim prawem jazdy?
Jako kierowca nie masz choroby lokomocyjnej , koncentrujesz się na jeździe. 😉
Polecam , jazda samochodem super uczucie , oprócz tego kiedy ....... się psuje 😂😂😂
Jak jeżdżę z przodu nie mam problemów, akurat na jesień nie ma żadnych środków na stacjach benzynowych.
Co z prawkiem? Nie mam teraz czasu i siły by się za to zabrać. Wiedziałam, że tak będzie ,a w samochodzie trzeba być 100% skupionym. Na wiosnę jak będę mieć urlop spróbuję znów. Może mnie będzie kiedyś stać na auto.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ruta pisze: 27 paź 2022, 22:00 Caliope,
twój mąż wspomina o waszym wspólnym wyjeździe za granicę, czy o swoim wyjeździe, ewentulanie z synem?
Bardziej, bym go zabrał, bym pojechał. Ja jestem pomijana, więc nawet nie próbuję o tym myśleć dłużej niż 5 minut. Nie lubię się rozczarowywać za każdym razem kiedy nie wychodzi, bo nie zasłużyłam nawet na spacer. Czuje sie jak w dzieciństwie, że ktoś dorosły mi coś obiecał, a potem zmieniał zdanie. Lepiej dla mnie odpuszczać.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Caliope pisze: 27 paź 2022, 22:27
Ruta pisze: 27 paź 2022, 22:00 Caliope,
twój mąż wspomina o waszym wspólnym wyjeździe za granicę, czy o swoim wyjeździe, ewentulanie z synem?
Bardziej, bym go zabrał, bym pojechał. Ja jestem pomijana, więc nawet nie próbuję o tym myśleć dłużej niż 5 minut. Nie lubię się rozczarowywać za każdym razem kiedy nie wychodzi, bo nie zasłużyłam nawet na spacer. Czuje sie jak w dzieciństwie, że ktoś dorosły mi coś obiecał, a potem zmieniał zdanie. Lepiej dla mnie odpuszczać.
Któregoś dnia mój mąż wpłacił mi 800 zlotych alimentów. I podobnie w kolejnym miesiącu. Była to dla mnie duża zmiana, bo wcześniej nie tylko nie płacił nic, ale sam zwracał się do mnie o wsparcie. Uznałam wtedy, że to zmiana na dobre, a mąż "coś przemyślał".

Uznałam tak, bo bardzo chciałam, by tak się stało. W trzecim miesiącu nie dostałam ani grosza. Otrzymałam za to pozew rozwodowy. Jak się okazało, wpłaty były dlatego, że zażądała ich zatrudniona przez męża pani mecenas, by mąż w sądzie dobrze wypadł.

Czasem źródłem rozczarowania nie jest to, co się dzieje, ale to jak my sobie to interpretujemy. Projekcja.

Caliope, zadbaj o siebie. Pomyśl może o wsparciu się lekami, sprawdź, czy nie trzeba zmienić leków tarczycowych. Pamiętam już raz miałaś takie tąpnięcie, wtedy po wyregulowaniu leków była poprawa w tym jak się czułaś. Ostatnio coraz więcej w twoich postach jest nie mogę, nie da się. Opisujesz sporo zachowań i myśli na mechanizmach DDA. Jak sama napisałaś to część procesu zdrowienia, zgadzam się z tym. Ale to jest ta część w której warto o siebie zadbać. I sprawdzić czy nawrót nie ma przyczyn fizycznych, osłabienia, rozregulowania hormonalnego i podobnych.

Z nawrotów współuzależnienia, a bywało u mnie z tym hardcorowo, wiem, że naprawdę są w ramach procesu zdrowienia. Więc spokojnie. Będzie dobrze.

Caliope, poproszę w modlitwie o prowadzenie dla ciebie na twój trudny czas.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Ruta pisze: 27 paź 2022, 23:14
Caliope pisze: 27 paź 2022, 22:27
Ruta pisze: 27 paź 2022, 22:00 Caliope,
twój mąż wspomina o waszym wspólnym wyjeździe za granicę, czy o swoim wyjeździe, ewentulanie z synem?
Bardziej, bym go zabrał, bym pojechał. Ja jestem pomijana, więc nawet nie próbuję o tym myśleć dłużej niż 5 minut. Nie lubię się rozczarowywać za każdym razem kiedy nie wychodzi, bo nie zasłużyłam nawet na spacer. Czuje sie jak w dzieciństwie, że ktoś dorosły mi coś obiecał, a potem zmieniał zdanie. Lepiej dla mnie odpuszczać.
Któregoś dnia mój mąż wpłacił mi 800 zlotych alimentów. I podobnie w kolejnym miesiącu. Była to dla mnie duża zmiana, bo wcześniej nie tylko nie płacił nic, ale sam zwracał się do mnie o wsparcie. Uznałam wtedy, że to zmiana na dobre, a mąż "coś przemyślał".

Uznałam tak, bo bardzo chciałam, by tak się stało. W trzecim miesiącu nie dostałam ani grosza. Otrzymałam za to pozew rozwodowy. Jak się okazało, wpłaty były dlatego, że zażądała ich zatrudniona przez męża pani mecenas, by mąż w sądzie dobrze wypadł.

Czasem źródłem rozczarowania nie jest to, co się dzieje, ale to jak my sobie to interpretujemy. Projekcja.

Caliope, zadbaj o siebie. Pomyśl może o wsparciu się lekami, sprawdź, czy nie trzeba zmienić leków tarczycowych. Pamiętam już raz miałaś takie tąpnięcie, wtedy po wyregulowaniu leków była poprawa w tym jak się czułaś. Ostatnio coraz więcej w twoich postach jest nie mogę, nie da się. Opisujesz sporo zachowań i myśli na mechanizmach DDA. Jak sama napisałaś to część procesu zdrowienia, zgadzam się z tym. Ale to jest ta część w której warto o siebie zadbać. I sprawdzić czy nawrót nie ma przyczyn fizycznych, osłabienia, rozregulowania hormonalnego i podobnych.

Z nawrotów współuzależnienia, a bywało u mnie z tym hardcorowo, wiem, że naprawdę są w ramach procesu zdrowienia. Więc spokojnie. Będzie dobrze.

Caliope, poproszę w modlitwie o prowadzenie dla ciebie na twój trudny czas.
Ja nie mam chorej tarczycy, a problemy z hormonami kobiecymi. Leki mam dobrze dobrane, ale powrót do pracy i zwiększony wysiłek fizyczny robią swoje. Często brakuje mi siły na wszystko, nie odpoczywam, nie mam czasu usiąść i się odprężyć po prostu. Myślę ciągle o rzeczy którą bardzo chcę kupić, bo stara mi się psuje i jeszcze jak chcę na niej coś zrobić, to czekam i czekam i często zasypiam zanim coś zrobię.
No właśnie tu masz rację, że sobie interpretujemy, każdy jakiś milszy objaw przyjaźni,może być zinterpretowany jako powrót, ale tak nie jest. Nie wierzę w dobre intencje i jak fo tej pory die nie pomyliłam, a lepiej żeby nie być wiecznie rozczarowanym. Przypomniałam sobie słowa męża przez te lata: kupisz sobie jak pójdziesz do pracy, jak to die ma fo mojej obecnej sytuacji? to kłamstwo.
Zielony
Posty: 8
Rejestracja: 25 maja 2022, 8:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Zielony »

Caliope,
obawiasz się wyjazdu, a kiedy ostatnio gdzieś z mężem razem byliście (kolacja, kino, spacer) ?

To mój pierwszy wpis, na moją historię przyjdzie czas. Ale uznałem, że musze się odezwać.

U Nas kryzys trwa niespełna rok. Mieszkamy razem, ale moja żona nie pozwala mi się zbliżyć.
Odrzuca moje wszelkie próby wspólnego spędzenia czasu. Nie da się zaprosić na wyjazd, kolację, koncert, spacer ...

Może ta propozycja wyjazdu, to próba Twojego męża spędzenia wspólnie czasu (poza domem).

Ruta tutaj bardzo się o Ciebie troszczy.
Mnie jej wpisy (nie tylko w Twoim wątku) bardzo wzmacniają i dają wiele wskazówek.

Będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię serdecznie, wspieram w modlitwie.
Nietaka
Posty: 3077
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nietaka »

Caliope, przepraszam, że tak wchodzę do salonu i od razu się wypowiem. To pozory. Czytam forum od chyba 9 lat, od ok. trzech mam konto. Znam Twoją historię i innych. Taka moja ,,przewaga". Mam też swoją. Opis "szczęśliwa żona" nie oznacza braku kryzysów, a to że ciągle czytam, świadczy o tym, że wiadomości, które znajduję (absolutnie nie rady ;)), bardzo mi pomagają, inspirują, prostują nieustannie naszą relację małżeńską. Tu jest po prostu Duch Święty.
Do rzeczy jednak. Caliope. Wiele razy chciałam napisać, ale znani Tobie przyjaciele, właściwie zawsze komentują w punkt Twoje opisy problemów. Dzisiaj jednak coś mną bardzo wstrząsnęło, choć przecież wiem, że od lat jest Ci bardzo źle...
Jak to, nie możesz jechać z rodziną, nawet jeśli chcesz? Mąż Cię ,,wyrzuca,, z wycieczki i bierze innych?
Jak to, nie możesz usiąść z przodu w samochodzie? Syn może tam siedzieć? To nie Ty decydujesz, które z miejsc zajmujesz?
No i wydzielanie 100 PLN... Nawet, gdybyś nie zarabiała, to przecież przemoc.
Wiem. Nie ma rozmowy. Pamiętam, że komunikowanie sprzeciwu pozostaje bez echa i skutków. Wiem, uwierz mi wiem, jak trudno rozmawiać ze skałą. Ale u Ciebie to już nie bierna agresja, tylko, jeśli jest, jak mówisz, to pastwienie się psychiczne. Wykorzystywanie swojej władzy. Co możesz zrobić, żeby siebie przed tym ochronić? Widać, że Twój wewnętrzny azyl jest ułudą. Zamroziłaś się? Ale przecież boli... Niszczy Ciebie. Gorzkniejesz i nie umiesz już widzieć w mężu poranionego człowieka. Ma nad Tobą władzę. Nie wiem, co robić, wiem że jeśli jakieś działanie się nie sprawdza, trzeba znaleźć inny sposób. Pomodlę się, żebyś znalazła odpowiedź. I dziękuję, że odpisujesz swoją historię. Wiem, że to Twoja ,,wersja". Ale jak i pozostałe, pomaga innym.
Caliope. Nie jesteś sama.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Zielony pisze: 28 paź 2022, 8:41 Caliope,
obawiasz się wyjazdu, a kiedy ostatnio gdzieś z mężem razem byliście (kolacja, kino, spacer) ?

To mój pierwszy wpis, na moją historię przyjdzie czas. Ale uznałem, że musze się odezwać.

U Nas kryzys trwa niespełna rok. Mieszkamy razem, ale moja żona nie pozwala mi się zbliżyć.
Odrzuca moje wszelkie próby wspólnego spędzenia czasu. Nie da się zaprosić na wyjazd, kolację, koncert, spacer ...

Może ta propozycja wyjazdu, to próba Twojego męża spędzenia wspólnie czasu (poza domem).

Ruta tutaj bardzo się o Ciebie troszczy.
Mnie jej wpisy (nie tylko w Twoim wątku) bardzo wzmacniają i dają wiele wskazówek.

Będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię serdecznie, wspieram w modlitwie.
Przed kryzysem byliśmy gdzieś, 3 lata temu, przez pierwsze 2 lata bardzo bolało, teraz wcale, aż do niechęci.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nietaka pisze: 28 paź 2022, 8:51 Caliope, przepraszam, że tak wchodzę do salonu i od razu się wypowiem. To pozory. Czytam forum od chyba 9 lat, od ok. trzech mam konto. Znam Twoją historię i innych. Taka moja ,,przewaga". Mam też swoją. Opis "szczęśliwa żona" nie oznacza braku kryzysów, a to że ciągle czytam, świadczy o tym, że wiadomości, które znajduję (absolutnie nie rady ;)), bardzo mi pomagają, inspirują, prostują nieustannie naszą relację małżeńską. Tu jest po prostu Duch Święty.
Do rzeczy jednak. Caliope. Wiele razy chciałam napisać, ale znani Tobie przyjaciele, właściwie zawsze komentują w punkt Twoje opisy problemów. Dzisiaj jednak coś mną bardzo wstrząsnęło, choć przecież wiem, że od lat jest Ci bardzo źle...
Jak to, nie możesz jechać z rodziną, nawet jeśli chcesz? Mąż Cię ,,wyrzuca,, z wycieczki i bierze innych?
Jak to, nie możesz usiąść z przodu w samochodzie? Syn może tam siedzieć? To nie Ty decydujesz, które z miejsc zajmujesz?
Nie mogę jechać, bo mąż decyduje kto będzie jechał jego samochodem, ostatnio on, syn lub kolegą.
Nietaka pisze: 28 paź 2022, 8:51 No i wydzielanie 100 PLN... Nawet, gdybyś nie zarabiała, to przecież przemoc.
Wiem. Nie ma rozmowy. Pamiętam, że komunikowanie sprzeciwu pozostaje bez echa i skutków. Wiem, uwierz mi wiem, jak trudno rozmawiać ze skałą. Ale u Ciebie to już nie bierna agresja, tylko, jeśli jest, jak mówisz, to pastwienie się psychiczne. Wykorzystywanie swojej władzy. Co możesz zrobić, żeby siebie przed tym ochronić? Widać, że Twój wewnętrzny azyl jest ułudą. Zamroziłaś się? Ale przecież boli... Niszczy Ciebie. Gorzkniejesz i nie umiesz już widzieć w mężu poranionego człowieka. Ma nad Tobą władzę. Nie wiem, co robić, wiem że jeśli jakieś działanie się nie sprawdza, trzeba znaleźć inny sposób. Pomodlę się, żebyś znalazła odpowiedź. I dziękuję, że odpisujesz swoją historię. Wiem, że to Twoja ,,wersja". Ale jak i pozostałe, pomaga innym.
Caliope. Nie jesteś sama.
Nietaka,boli coraz mniej jak uczucia się wypalają, dopiero jak już będę przy ścianie emocjonalnej, ból całkiem ustąpi i nie poczuję nic. Mąż ma pieniądze, stać go na mieszkanie w którym żyję, trzyma mnie tym w swojej władzy. Cały czas myśli, że mi tak bardzo zależy na jego pieniądzach i nic do niego nie dociera, że nigdy mi nie chodziło o forsę, a o relację z nim. Nie wiem co by musiało się stać żeby to się zmieniło, bo nie widzę w nim żadnej dobroci, empatii, wsparcia.. Tak naprawdę od 3 lat, nie znam tego człowieka, nie jest tym za którego wyszłam.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: s zona »

Astro pisze: 27 paź 2022, 21:28
Caliope pisze: 27 paź 2022, 19:03
Ewuryca pisze: 27 paź 2022, 11:30 „Ja przestałam już dawno uważać, że jakieś wyjazdy są fajne, bo otworzyłam oczy i ja nie potrzebuję łaski by się przejechać samochodem. Przestało mi to sprawiać przyjemność „ -

Caliope jeśli nie chcesz jechać to nie jedz ale nie miej potem pretensji do męża ze pojechał sam albo tyko z synem
Ale właśnie może i powinien, ja nie potrzebuję, naprawdę. Jak jadę z tyłu auta mam chorobę lokomocyjną. Nie dociera do męża, że się bardzo źle czuję, nie chce bym jechała z przodu, więc ani nie mam potrzeby, ani chęci by cierpieć w taki sposób.
Caliope, nie no naprawdę.
Są środki na to teraz, od ziołowych po typowo medyczne.
Caliope .. czytam Cie w ostatnich dniach i coraz gorzej wg mnie sie dzieje ....

Po Twoich ostatnich wpisach zastanawia mnie, gdzie jest zrodlo,ze maz z "zakochanego misia "...zmienil sie az tak .. na niekorzysc ....Moze warto pogrzebac, co mozna zmienic ... Co bylo pierwsze ... jajko czy kura ....mysle,ze warto pogrzebac,doszukac sie przyczyny ...zrodla ...

Czesto wspominalam,ze u Twojego meza widze sporo plusow .. minusy tez widze, wg " Twojej wersji "...
Moze warto rozejrzec sie za kims zyczliwym, kto z bliska spojrzy na Was .. z miloscia, checia pomocy, zaufaniem dla obojga .
Pisalas,ze jesli Mediator to tylko w pakiecie z rozwodem .. zimno mnie przeszlo ..Nie macie nikogo zyczliwego w Waszym otoczeniu ...
Chodzisz do kosciola ... moze jakis ksiadz ....

Wg mnie zaprzeczasz sama sobie, swoim potrzebom ..i mysle,ze taki komunikat dostaje Twoj maz ..Mezczyzni sa " prosci " w uzyciu" .. jednak malo domyslni...
Nie wydaje mi sie,zeby maz byl szczesliwy w Waszym ukladzie ...
Ja bym docenila propozycje wyjazdu ...Moze chce cos zmienic .. miec zone ...
Moze z perspektywy Twojego meza sytuacja wyglada zupelnie odmiennie ...
Zielony pisze: 28 paź 2022, 8:41 Caliope,
obawiasz się wyjazdu, a kiedy ostatnio gdzieś z mężem razem byliście (kolacja, kino, spacer) ?



U Nas kryzys trwa niespełna rok. Mieszkamy razem, ale moja żona nie pozwala mi się zbliżyć.
Odrzuca moje wszelkie próby wspólnego spędzenia czasu. Nie da się zaprosić na wyjazd, kolację, koncert, spacer ...

Może ta propozycja wyjazdu, to próba Twojego męża spędzenia wspólnie czasu
(poza domem).


I jeszcze jedno ...Dziewczyny wspominaly,zeby modlic sie za meza .Wiem, jak to na poczatku jest trudne ..
Mysle, ze u nas z chwila, gdy zaczelam modlic sie modlitwa uwielbienia za meza .. zaczelo sie poprawiac...

ps Caliope w ub niedziele zanioslam Cie do kosciola Sw Jozefa .. wlasciwie zawiozlam ok 70 km,omodlilam,jak umialam z komunia sw w Twojej int .. wierze w modlitwe wstawiennicza ...czulam taka potrzebe,zamiast " zlotych rad" omodlic ...
Mnie kiedys Proboszcz polecil modlitwe do Ducha sw ... moze warto sprobowac ....


Duchu Święty, natchnij mnie.
Miłości Boga, pochłoń mnie.
Po prawdziwej drodze prowadź mnie,
Maryjo, moja Matko, spójrz na mnie,
Z Jezusem błogosław mnie.
Od wszelkiego zła,
od wszelkiej iluzji,
Od wszelkiego niebezpieczeństwa
zachowaj mnie.
Nietaka
Posty: 3077
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nietaka »

Tak jak pisałam, śledzę wątki. Z Tobą dzieje się coś niedobrego. Tyle razy Cię uderzono, że już nie czujesz bólu. Ogarnęła Cię apatia. Utraciłaś, tracisz sens. Wiesz, co jest ważne i znasz kolejność. Bóg, Ty, rodzina... Ale jesteś odrętwiała. Ta wiedza wynika z rozumu, nie z ducha. Ty, Caliope utraciłaś ducha. Więc może, żeby nie być martwą (choć przecież żyjesz), do Ducha Świętego można by się zwrócić? Może da Ci siłę, byś zauważyła, że nie jesteś w klatce. Że masz wybór. Poza historiami z przemocą fizyczną i uzależnieniami w tle, bardzo rzadko myślę, że separacja coś rozwiąże. Ale, jeśli tak jesteś traktowana (nie wolno Ci rozporządzać pieniędzmi, ba, Twoje pieniądze są Ci zabierane, nie decydujesz czy chcesz jechać na wycieczkę z synem, nie masz prawa usiąść na przednim siedzeniu...), to chyba jednak odseparowanie się fizyczne może przynieść coś dobrego. Wiem, że boisz się bardzo. Ale już teraz masz pracę i nie jesteś zależna od pensji męża. Wiem, że to tylko łatwo się mówi. Ale... miałaś iść do prawnika...
A na początek... ja kupiłabym sobie tę upragnioną rzecz. Masz do tego pełne prawo. Masz. Wiesz przecież, że w strachu najstraszniejszy jest sam strach.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

s zona pisze: 28 paź 2022, 17:14
Astro pisze: 27 paź 2022, 21:28
Caliope pisze: 27 paź 2022, 19:03
Ale właśnie może i powinien, ja nie potrzebuję, naprawdę. Jak jadę z tyłu auta mam chorobę lokomocyjną. Nie dociera do męża, że się bardzo źle czuję, nie chce bym jechała z przodu, więc ani nie mam potrzeby, ani chęci by cierpieć w taki sposób.
Caliope, nie no naprawdę.
Są środki na to teraz, od ziołowych po typowo medyczne.
Caliope .. czytam Cie w ostatnich dniach i coraz gorzej wg mnie sie dzieje ....

Po Twoich ostatnich wpisach zastanawia mnie, gdzie jest zrodlo,ze maz z "zakochanego misia "...zmienil sie az tak .. na niekorzysc ....Moze warto pogrzebac, co mozna zmienic ... Co bylo pierwsze ... jajko czy kura ....mysle,ze warto pogrzebac,doszukac sie przyczyny ...zrodla ...
Tak naprawdę, ja chciałam go takim widzieć, a po ślubie to się już zaczęło, z powodu pieniędzy. Za bardzo kochałam, wybaczałam, byłam zależna. Nie jestem w stanie przeczytać swoich pierwszych wpisów tutaj, są teraz dla mnie nieadekwatne do sytuacji i wstydzę się ich.
s zona pisze: 28 paź 2022, 17:14 Czesto wspominalam,ze u Twojego meza widze sporo plusow .. minusy tez widze, wg " Twojej wersji "...
Moze warto rozejrzec sie za kims zyczliwym, kto z bliska spojrzy na Was .. z miloscia, checia pomocy, zaufaniem dla obojga .
Pisalas,ze jesli Mediator to tylko w pakiecie z rozwodem .. zimno mnie przeszlo ..Nie macie nikogo zyczliwego w Waszym otoczeniu ...
Chodzisz do kosciola ... moze jakis ksiadz ....
Szczerze nie ma nikogo, żadnej osoby, nawet wstydziłabym sie kogoś prosić o podzielenie majątku,widzenia z dzieckiem ugodę i posdpisanie papierów.
s zona pisze: 28 paź 2022, 17:14 Wg mnie zaprzeczasz sama sobie, swoim potrzebom ..i mysle,ze taki komunikat dostaje Twoj maz ..Mezczyzni sa " prosci " w uzyciu" .. jednak malo domyslni...
Nie wydaje mi sie,zeby maz byl szczesliwy w Waszym ukladzie ...
Ja bym docenila propozycje wyjazdu ...Moze chce cos zmienic .. miec zone ...
Moze z perspektywy Twojego meza sytuacja wyglada zupelnie odmiennie ...
Ja nie wiem co czuje i robi mąż, gdyby układ mu nie pasował wymiksowałby się już dawno. Gdyby chciał mieć żonę, traktowałby mnie jak zonę, nie niewolnika. Nie jest prosty w użyciu, gdyby był, chodziłoby o naszą relację,nie pieniądze, a ja myślalam do tej pory, że coś go ruszy. Moja potrzeba główna to święty spokój, możliwosć zakupu potrzebnej mi rzeczy i mój rozwój osobisty.




I jeszcze jedno ...Dziewczyny wspominaly,zeby modlic sie za meza .Wiem, jak to na poczatku jest trudne ..
Mysle, ze u nas z chwila, gdy zaczelam modlic sie modlitwa uwielbienia za meza .. zaczelo sie poprawiac...

ps Caliope w ub niedziele zanioslam Cie do kosciola Sw Jozefa .. wlasciwie zawiozlam ok 70 km,omodlilam,jak umialam z komunia sw w Twojej int .. wierze w modlitwe wstawiennicza ...czulam taka potrzebe,zamiast " zlotych rad" omodlic ...
Mnie kiedys Proboszcz polecil modlitwe do Ducha sw ... moze warto sprobowac ....


Duchu Święty, natchnij mnie.
Miłości Boga, pochłoń mnie.
Po prawdziwej drodze prowadź mnie,
Maryjo, moja Matko, spójrz na mnie,
Z Jezusem błogosław mnie.
Od wszelkiego zła,
od wszelkiej iluzji,
Od wszelkiego niebezpieczeństwa
zachowaj mnie.
Pomodlę się, może Bóg się ulituje,dziękuję z całego serca.
Ostatnio zmieniony 28 paź 2022, 21:13 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
ODPOWIEDZ